piątek, 31 maja 2013

Liam cz3

Macie część 3 Liama. Mam jeszcze dwie teraz wprowadzam zasadę do następnej części 6kom. i next <3/Daria



-A…Ale jak to? –Popatrzyłaś na niego z niedowierzaniem.
-Proszę być spokojnym. –Lekarz chciał jeszcze coś powiedzieć, ale mu przerwałaś.
-Spokojnym? –Popatrzyłaś na niego. –Jutro biorę ślub a dziś dowiaduję się, że mam białaczkę i nie wiem czy przeżyje. –Powiedziałaś czułaś, że twoje oczy cię pieką, co oznaczało, że zaraz po twoich policzkach będą spływały gorące łzy.
-Wiem, że to jest ciężkie, ale jeszcze nie mamy na 100% pewności.
-A na ile procent macie?- Spytałaś wypuszczając powietrzę z ust.
-Jakieś… 70%- Odpowiedział. –Zrobimy jeszcze dziś badania i wszystko się okaże. Proszę być dobrej myśli. –Powiedział i uśmiechnął się. Siedziałaś i patrzyłaś na lekarza, który coś notował. Twoje życie nagle legło w gruzach… Jutro miałaś zostać panią Payne i miał to być najszczęśliwszy dzień… Nie spodziewałaś się takiego biegu wydarzeń. Napisałaś Liamowi sms, że postarasz się przyjechać jak najszybciej, bo jeszcze coś załatwiasz. Po rozmowie z lekarzem poszłaś jeszcze na badania. Lekarz chciał żebyś została w szpitalu, ale ty uparłaś się żeby dał ci tylko jeden dzień i zgłosisz się do niego z powrotem. Dr. Smith niechętnie się zgodził, ale jakoś go ubłagałaś.
Przebywałaś teraz w najlepszym szpitalu, więc wyniki badań były po niecałej godzinie. Po badaniach ponownie siedziałaś w gabinecie lekarskim. Dr. Smith przeglądał w ciszy papiery.
-I co? –Spytałaś po długiej ciszy.
-Tak jak myślałem… To białaczka. –Poczułaś jak po twoim policzku spływa gorąca łza. Szybko otarłaś ją ręką.
-Przepraszam. –Wyszeptałaś.
-Nie ma, czego… Całkowicie to rozumiem.-Odpowiedział i posłał ci ciepły uśmiech, który troszkę dodał ci otuchy. Pożegnałaś się z lekarzem i wyszłaś ze szpitala. Siedziałaś w samochodzie patrząc na ludzi przechodzących obok twojego samochodu. Nagle zadzwonił twój telefon. Sięgnęłaś po niego do kieszeni. Dotknęłaś palcem ekran.
-Słucham?
-To ja kochanie. –Odparł znajomy głos.
-Coś się stało? –Spytałaś starając opanować swój głos.
-To chyba ja powinienem o to zapytać. –Odpowiedział.
-Nie wszystko jest w porządku. –Powiedziałaś szybko. Uznałaś, że nie powiesz teraz Liamowi o tym. Po ślubie żeby się nie zamartwiał.
-Dzwonię, bo musimy pojechać jeszcze wszystko sprawdzić i zatwierdzić.
-Oh jasne. –Powiedziałaś pospiesznie.
-To spotkamy się pod Kościołem?
-Oczywiście. Do zobaczenia. –Powiedziałaś.
-Pa kochanie. –Odpowiedział radośnie Liam. Rzuciłaś telefon na fotel pasażera. Popatrzyłaś do lusterka. Wyglądałaś… Strasznie. Mimo iż nie płakałaś wiele twoje oczy były napuchnięte i podkrążone. Rano nawet nie zdążyłaś się umalować. Na szczęście miałaś jakieś kosmetyki w torebce. Przejechałaś szczoteczką od tuszu po swoich długich rzęsach, poprawiłaś włosy i uśmiechnęłaś się. Następnie pojechałaś pod Kościół. Liam już czekał na ciebie. Zaparkowałaś samochód i wysiadłaś z niego.
-Cześć kochanie! –Usłyszałaś za plecami. Zamknęłaś samochód i podbiegłaś do chłopaka. Wskoczyłaś na niego. Liam był zaskoczony, ale objął cię w pasie a ty oplotłaś go swoimi nogami i wtuliłaś się w niego zaciągając się jego zapachem.
-Cześć kotku. –Odpowiedziałaś i zeskoczyłaś z niego.
-A gdzie buziak? –Liam zrobił smutną minkę.
-Och przepraszam… -Odpowiedziałaś. Wspięłaś się na palcach, oparłaś ręce o jego tors i cmoknęłaś go w usta, które były złożone w dziubek. Idąc w stronę Kościoła spletliście wasze ręce w mocny uścisk. Po kościele pojechaliście na salę zatwierdzić resztę. Louis podwiózł Liama, więc nie musieliście jeździć dwoma samochodami. Pod koniec dnia byłaś padnięta.
Liam wniósł cię na rękach do domu. Twoje ręce były zawieszone na jego szyi.
-Kotku już trenujesz? –Spytałaś chichocząc pod nosem.
-Na naukę nigdy za późno. –Odparł i wchodząc do domu Liam zaniósł cię prosto do waszej sypialni.
-Liam, gdzie ty mnie niesiesz? –Spytałaś patrząc na swojego przyszłego męża.
-Do sypialni, bo wiem, że jesteś zmęczona. –Odparł i pocałował cię w czoło.
-Wiesz, że cię kocham? –Popatrzyłaś na niego, gdy postawił cię na ziemi.
-Wiem. A ty wiesz, że ja ciebie kocham ponad wszystko?
-Oczywiście. –Odpowiedziałaś. Wtuliłaś się w ciepły tors Liama, chłopak objął cię w tali. Przez cały dzień starałaś się zapomnieć o tym, co rano usłyszałaś i na parę godzin naprawdę udało ci cię. A to wszystko dzięki Liamowi.  –Nie chcę tego kończyć, ale muszę siusiu…. –Powiedziałaś lekko odrywając się od niego. Liam zaczął śmiać się na głos.
-Idź kochanie… -Powiedział śmiejąc się. Popatrzyłaś na niego i przygryzłaś wargę. –Ej nie rób tak!
-Dlaczego? –Popatrzyłaś na niego z zaciekawieniem.
-Bo mnie to podnieca… -Powiedział patrząc na ciebie. Na twojej twarzy pojawił się wielki uśmiech i pobiegłaś szybko do ubikacji. Zrobiłaś to, co musiałaś a następnie rozebrałaś się, ponieważ miałaś zamiar wziąć prysznic. Stanęłaś przed wielkim lustrem i dopiero teraz to dostrzegłaś… Twoje piersi.. Znacznie się powiększyły a twój okres… Nawet nie nadchodził. Wskoczyłaś szybko pod prysznic i stałaś myśląc o tym wszystkim jak to będzie… Czy umrzesz? Słowo śmierć wywołało na twojej skórze gęsią skórkę. Ubrałaś świeżą bieliznę oraz koszulkę, którą ukradłaś Liamowi. Oczywiście była za duża, ale sam Liam przyznał, że wyglądasz w niej słodko i seksownie. Wyszczotkowałaś zęby i wyszłaś z łazienki.
-Czy ty mnie specjalnie prowokujesz? –Spytał patrząc na twoje nogi. Oparłaś się o framugę drzwi.
-A, co ja takiego robię? –Poparzyłaś na niego i zaczęłaś chichotać pod nosem.
-Przygryzasz wargę a wiesz, że mnie to podnieca. Teraz jeszcze wyskoczyłaś w moim podkoszulku… -Liam kręcił głową. –Nie dziwię się, że nie wytrzymaliśmy do ślubu… -Powiedział wstając z łóżka i poszedł do łazienki.
-Oj kotku nie przesadzaj! –Krzyknęłaś i zaśmiałaś się. Zeszłaś na dół. Chłopcy komentowali swoją grę, krzyczeli a nawet rzucali popcornem w ekran telewizji. –Hey chłopcy! –Wszyscy momentalnie odwrócili głowę i patrzyli na ciebie z otwartymi ustami. Zdałaś sobie sprawę, że masz na sobie podkoszulek sięgający do ud. –Ja tylko chciałam powiedzieć, że sami to będziecie sprzątać… -Powiedziałaś i szybkim krokiem ruszyłaś do kuchni. Idąc cały czas śmiałaś się pod nosem. Wzięłaś szklankę z wodą i poszłaś do pokoju. W drodze usłyszałaś.
-Nie dziwię się, że Liam wziął się za nią… -Usłyszałaś głos Harrego. Chłopcy często komentowali twój wygląd, więc się przyzwyczaiłaś. Gdy weszłaś do pokoju Liam już czekał na ciebie. Położyłaś się obok niego i wtuliłaś w nagi tors.
-Chłopcy zachowują się jak zwierzęta… -Powiedziałaś. Razem zaśmialiście się. –Rzucali popcornem w ekran telewizora… -Liam zaczął śmiać się. –To wcale nie jest śmieszne, bo i tak ja to będę musiała posprzątać.
-Jak im zaświeciłaś takimi nogami to uwierz mi, że zrobią dla ciebie wszystko. –Powiedział i zaczął bawić się twoimi włosami. Cieszyłaś się, że Liam nie był zazdrosny ani zaborczy. Lubiłaś, gdy chłopak bawił się twoimi włosami, bo szybko usypiałaś.
Obudził cię twój budzik. Niechętnie podniosłaś głowę. Dziś był twój ślub. Na tą myśl twoje serce zaczęło szybko bić. Jakoś wyrwałaś się z objęć Payna i wyłączyłaś budzik. Liam coś zamruczał pod nosem. Poszłaś do łazienki i zrobiłaś codziennie czynności. Następnie z szafy wyciągnęłaś czarne leginsy do tego ubrałaś czarną bluzkę na szelkach i wybrałaś koszulę Liama.  Podeszłaś do niego.
-Kotku wstawaj musisz się przygotować z chłopcami. –Wyszeptałaś mu do ucha.
-Och no tak. –Liam zerwał się z łóżka. Zmierzył cię wzrokiem. –Moja koszula? –Pokiwałaś głową. –Seksownie… -Zamruczał a ty zaśmiałaś się.
-Do zobaczenia o 13 pod Kościołem. –Uśmiechnęłaś się i cmoknęłaś go. –Obudź chłopców. –Powiedziałaś wychodząc z pokoju. Następnie udałaś się do swojego starego domu i zaczęłaś się przygotowywać do najważniejszego wydarzenia w twoim życiu. Makijażystka zrobiła makijaż a twoja mama szlochała po kontach.
-Mamo… Mieszkam od ciebie jakieś 40 min. drogi. –Powiedziałaś uśmiechając się do niej.
-Wiem córciu, ale będziesz czuła to samo jak twoja córka będzie wychodzić za mąż. –Odpowiedziała a twoje serce szybciej zabiło. O ile w ogóle będę mogła mieć dzieci…-Pomyślałaś. Po paru godzinach przygotowań pojechaliście do Kościoła. Tam czekał już na was Liam. Chłopcy byli na ciebie zapatrzeni i oczywiście, mimo iż mieli niektórzy swoje dziewczyny to stali z otwartymi ustami. Liam wziął cię pod ramię.
-Chłopcy zamknijcie usta. –Wyszeptałaś przechodząc obok nich. Oni od razu domyślili się, jaką mają minę i prędko zamknęli swoje usta.
-„Miłość cierpliwa jest łaskawa jest […]” –Podczas czytania tego pięknego listu trzymaliście się mocno za ręce. Bałaś się, że któryś z chłopców zapomni obrączek, bo to w sumie w ich stylu, ale na szczęście Zayn nie zapomniał. Posłałaś mu serdeczny uśmiech. Po Kościele udaliście się na wielką salę. Odbyliście swój pierwszy taniec potem mieliście swoją sesję zdjęciową. Chłopcy zaśpiewali parę swoich utworów. Każdy świetnie się bawił. Pojawiły się wielkie sławy m.in. Adele, James Arthur, Simon Cowell i wiele innych. Było wiele gwiazd, niektóre miałaś okazję pierwszy raz poznać.
Następnego dnia obudziłaś się strasznie zmęczona. Goście tradycyjnie poszli o północy. Podniosłaś się na łokciach i dostrzegłaś na swoich palach wielki pierścionek zaręczynowy oraz złota obrączka. Uśmiechnęłaś się dotykając ją i przywołując wspomnienia z wczoraj. Usłyszałaś wibrację telefonu.
-Słucham? –Powiedziałaś.
-Z tej strony Dr. Smith. –Twoje serce zaczęło szybciej bić. –Mogłaby przyjechać pani wraz z mężem? Mam dla pani chyba dobrą wiadomość…


czwartek, 30 maja 2013

Zayn cz.37

Dziękuję za te komentarze pod ostatnim rozdziałem. Było ich dużo z czego się bardzo cieszę. Przepraszam ale dzisiaj będzie krótka część/Sandra

CZYTASZ=KOMENTUJESZ

 
W domu byliśmy przed obiadem. Malik z chłopakami zanieśli wszystkie rzeczy do naszej sypialni. 
-Rebeka mogę z tobą pogadać?-zapytała Anastazja
-Jasne o co chodzi? 
-Chodźmy do pokoju
-Dam Zaynowi dziecko i zaraz przyjdę
-Ok czekam-poszłam do chłopaków. Podałam Malikowi dziewczynkę
-Oooo... moja królewna. Co tam skarbie? Do tatusia przyszła moja perełka-nawet nie zauważył jak wyszłam. Od razu pokierowałam się do pokoju Austin.
-Rozmawiałam z Lou-powiedziała gdy tylko weszłam do środka
-O czym?
-O szkole. Chcę do niej chodzić,ale to nie znaczy że teraz będziemy idealnym rodzeństwem
-Rozumiem. Wybraliście już jakąś szkołę?
-Mamy na oku dwie. Mamy iść i zobaczyć je a później zdecydujemy.
*2 tygodnie później*
***Oczami Anastazji***
Razem z Tomlinsonem wybraliśmy jedną z najlepszych szkół plastycznych. w Londynie. Zaprzyjaźniłam się z Rebeką,ona jedyna mnie rozumie. Lubię zajmować się jej córką.
Spałam sobie wygodnie,gdy obudził mnie głośmy krzyk obok mojego ucha. 
-Anastazja! Kurwa wstawaj bo znowu się spóźnisz!-wydarł się Lou
-Ja pierdole! Już wstaję mój kochany braciszku-powiedziałam z ironią i poszłam się ogarnąć.
Zbiegłam na dół,gdzie wszyscy się szykowali do wyjścia.
-Gdzie wy się wybieracie?-zapytałam przeżuwając kanapkę
-Jedziemy na wywiad a dziewczyny z małą jadą do lekarza-wyjaśnił mi Payne
-Więc młoda masz być grzeczna-uśmiechnął się Harry
-Młoda?-na myśl przyszło mi wiele epitetów,ale darowałam sobie. Prychnęłam i wyszłam na autobus po 20 minutach byłam już w budynku. 
Po 2 lekcji usiadłam na ławce na korytarzu,gdy podeszła do mnie niska,zdzirowata dziewczyna.
-O nowa siostra pedała z Łan Pedalszyn.
-Pedał?Pedał to cię skrobał-nie lubiłam mojego brata ale nigdy nie pozwolę obrażać moich najbliższych.
-Ty szmato wiesz kim jestem?!
-Prostytutką?-zaśmiałam się. Dziewczyna zrobiła się czerwona i rzuciła się na mnie z jej równie sztucznymi jak ona tipsami. Trafiła na złego przeciwnika,bo dobrze umiałam się obronić. Założyłam dźwignię na jej rękę i walnęłam jej plastikowym łbem o ławkę na której siedziałam. Z jej nosa,który już nie był prosty,zaczęła sączyć się krew. Podbiegła do nas nauczycielka.
-Austin! Co ty robisz? To jest szkoła a nie resling!-wydarła się i uklękła obok dziewczyny. Nie wiedziałam co odpowiedzieć,więc tylko patrzyłam jak utleniana blondyna się"wykrwawia"-Austin do dyrektora natychmiast!-ruszyłam ramionami,chwyciłam mój plecak i ruszyłam do gabinetu. Czekała mnie dłuuuuga rozmowa.
***Oczami Louisa***
Wywiad się skończył i stałem z chłopakami na backstage-u . Naszą rozmowę przerwał mój dzwoniący telefon.
-Tak słucham-powiedziałem
-Czy tu pan Louis Tomlinson?
-Tak o co chodzi?
-Z tej strony Frank Dirks,jestem dyrektorem  szkoły do której uczęszcza pańska siostra. Proszę by pan przyjechał,panienka Austin pobiła koleżankę
-Dobrze zaraz będę-szybko wsiadłem w samochód i ruszyłem. 
 Co jej odbiło? Wpadłem do budynku. Na korytarzu przed gabinetem dyrka siedziała moja grzeczniutka siostrzyczka. 
-Coś ty odjebała? Chodzisz do szkoły kilka dni a po mnie już dyrektor dzwoni?!
-Wyluzuj,ty nigdy się nie biłeś? A poza tym należało jej się-już nic nie powiedziałem tylko wszedłem do pokoju.
-Dzień dobry proszę usiąść-powiedział facet po 50.
-Dzień dobry. Co zrobiła Anastazja?
-Uderzyła koleżankę,ma teraz złamany nos
-Wie pan może dlaczego tak postąpiła?
-Nauczycielka dyżurująca powiedziała że tamta uczennica obraziła pana. Wynikła z tego kłótnia i doszło do rękoczynu-zaraz zaraz czyżby ona pobiła ją z mojego powodu?
-Co pan zamierza zrobić z moją siostrą?
-Mam nadzieję że pan coś z tym zrobi. Ja rozumiem to jest nowa szkoła,to jej pierwszy taki wybryk więc jej daryję tym razem.
-Dziękuję na pewno coś z tym zrobię. Do widzenia-pożegnałem się i wyszedłem do brunetki.
-Możesz mi to jakoś wyjaśnić?-usiadłem obok niej
-No pruła się więc oberwała 
-Tak? Słyszałem coś innego. Podobno pobiłaś się z nią bo mnie  obraziła.
-Chciałbyś. To był zwykły pustak,który obraził mnie,a nie ciebie.
-Kłamać to ty nie umiesz-uśmiechnąłem się....





























środa, 29 maja 2013

Zayn cz.36

No i znowu ja :) Wprowadzam nową zasadę na blogu

CZYTASZ=KOMENTUJESZ

Dziś kolejna część Mam nadzieję że się wam spodoba /Sandra


***Oczami Rebeki***
Weszłam z Tomlinsonem do jego sypialni.
-Mam juz jej dosyć
-Daj jej czas. Też tak się zachowywałam po stracie rodziców.
-A myślisz że mnie nie boli strata ojca?
-No to może ja zrozum. Dajcie sobie czas. Dobra ja idę do Zayna i Megan.-wyszłam z pokoju i coś kazało mi zobaczyć co u siostry Tomlinsona. Po cichu weszłam,a dziewczyna siedziała skulona na łóżku i płakała. Usiadłam obok niej.
-Ej co się stało?
-Nie mów nikomu że płakałam-powiedziała pół szeptem
-Jasne. A powiesz mi dlaczego?
-Nie chcę być słaba,muszę być silna.
-Rozumiem
-Przepraszam
-Ale za co???
-Za te hałasy. Zapomniałam że masz małe dziecko
-Wybaczam ci-uśmiechnęłam się 
-Fajnie,że tu jesteś. Mam z kim pogadać-otarła swoje mokre poliki i trochę rozpromieniała.
-Spoko polecam się na przyszłość. Nie wiem czy wiesz,ale Lou jest na prawdę fajny i go tez boli strata ojca. Mam nadzieję że się dogadacie.
-Tsaaa.... Jeśli byś kiedyś chciała to zawsze mogę popilnować twojej córki. Tak będę mogła ci podziękować za wszystko.
-Nie przesadzaj. Dla ciebie najważniejsza jest teraz nauka. 
-Na serio?
-Tak,postaram się byś chodziła do takiej szkoły jaka ci się spodoba. A co to jest?-zapytałam pokazując szkice leżące na biurku.
-Takie tam moje bazgroły
-Są świetne. Mam pomysł może chciałabyś chodzić do szkoły plastycznej?
-Nigdy o tym nie myślałam. Poza tym  są tylko prywatne a to kosztuje.
-Pieniądze nie są ważne,chodzi o twoją przyszłość. Więc jeśli tylko chcesz my to załatwimy
-Zastanowię się nad tym
-Jak podejmiesz decyzję to pogadaj o tym z Tomlinsonem
-Z nim?!
-To twój brat. Ja mu wszystko wyjaśnię a ty podasz mu konkretną odpowiedź.
-Ok niech będzie.
-To ty pomyśl i idź spać. Dobranoc
-Dobranoc-wyszłam z jej pokoju i jeszcze raz poszłam do Louisa. Wyjaśniłam mu wszystko na spokojnie i wróciłam do mojej sypialni. A tam ujrzałam uroczy widok. Chłopak spał oparty o łóżko,trzymając Megan na rękach. Chciałam ją położyć do łóżeczka,gdy obudził się Malik.
-Gdzie byłaś tak długo?-zapytał przecierając oczy lewą ręką
-U Lou,Anastazji i potem znowu u Louisa. Ty śpij a ja położę Megi do łóżeczka.
-Nie. nie oddam ci jej
-Wariat. Daj mi ją.
-Kotku a nie może dzisiaj z nami spać?-zrobił oczy kota ze Shreka
-Nie lubię jak tak robisz. Och Malik.... Malik. Niech ci będzie.
-Jesteś cudowna-dał mi buziaka i położył naszą córkę pomiędzy nami. Byłam bardzo śpiąca bo bardzo szybko zmorzył mnie sen. 
Gdy rano się obudziłam nigdzie nie było Zayna ani Megan. Zerwałam się na równe nogi i ujrzałam ich. Malik chodził po pokoju z małą na rękach i opowiadał jej jak się poznaliśmy. Jeszcze nie dawno mówił że nie jest gotowy na dziecko,a teraz..... Teraz nie widzi niczego innego poza naszą córką.
-Witaj koteczku-powiedział z uśmiechem 
-Cześć,skarbie. Mała była grzeczna całą noc?
-Żartujesz? Budziła się z 50 razy.
-Nic nie słyszałam 
-Bo ja nie spałem i czuwałem by cię nie obudziła. Należał ci się mały odpoczynek.
-Dziękuję kotku. Teraz należy się tobie trochę snu.
-Nie właśnie opowiadam Megi o naszych zaręczynach.
-Malik nie wydurniaj się tylko idź spać ja zajmę się córką
-Ale ja nie chcę
-Przypominam ci że to też jest moje dziecko
-Wiem,wiem ale ja się w niej zakochałem
-Ja też. A właśnie musimy uzgodnić w jakiej religii wychowamy naszą córkę.
-Nie myślałem jeszcze o tym
-Ale ja tak. Ja nadal będę chrześcijanką,ale naszą córkę wychowamy w wierze islamskiej.
-Jesteś tego  pewna?
-W 100%. Chcę byś ty i twoja rodzina byli szczęśliwi. A twoi rodzice pewnie chcieliby  Megan była muzułmanką.
-Jesteś niesamowita. Troszczysz się o moich rodziców... No właśnie oni o niczym nie wiedzą. 
-Zadzwoń do nich
-Ok włączę na głośno mówiący.
-chłopak wyją telefon wystukał ciąg liczb i czekał na połączenie

**Rozmowa telefoniczna**
-Hej synku-powiedziała  Trisha
-Mamo zawołaj wszystkich i włącz głośno mówiący.-powiedział Mulat
-No już wszyscy są. O co chodzi?
-Mamo,tato a raczej babciu i dziadku...
-Zaraz Rebeka jest w ciąży?-zapytała Wal
-Była, urodziła mi prześliczną córkę
-Gratulację!-krzyknęli razem
-To teraz musicie nas odwiedzić. Chcę poznać moją wnuczkę-powiedział Yassar
-To odezwę się jeszcze do was,bo teraz lecimy na zakupy. Buziaki ode mnie i od moich kobiet
-Do zobaczenia dzieci-powiedziała pani Malik
**Koniec rozmowy telefonicznej**
-Poczekaj zadzwonię do Grega-powiedziałam
-No dobra ja ubiorę Megi,ty ją nakarmisz
-Wow jaka zmiana będę mogła ją nakarmić
-No ja nie mam piersi. Nakarmisz ją,my tez coś zjemy i lecimy-przytaknęłam i zadzwoniłam do mojego drugiego przyrodniego brata.
**Rozmowa telefoniczna**
-Hej Beki-usłyszałam
-Cześć wujku
-Wujku? Nicol czy ty jesteś w ciąży?
-Już po ciąży. Masz siostrzenicę
-Na serio? O Boże jak się cieszę. Przyjedziecie do nas z małą?
-Jasne. Nie weim kiedy ale dam ci znać
-Już nie mogę się doczekać. Gratuluję wam. Do zobaczenia siostra
-Pa braciszku
**Koniec rozmowy telefonicznej**
Zayn ubrał dziewczynkę. Nakarmiłam ją i sama z chłopakiem zjedliśmy śniadanie. 
Przypięłam małą do fotelika i teraz już spokojnie ruszyliśmy. To było dziwne bo Malik zawsze jechał ponad setkę na liczniku,a teraz zgodnie z przepisami. Widać że Megi ma na niego dobry wpływ. Po dotarciu do centrum handlowego od razu pokierowaliśmy się do sklepów dla dzieci. Kupiliśmy pełno ubranek,zabawek,pieluch,wózek,jakiś przyborów do pielęgnacji maluszka. W domu byliśmy przed obiadem. Malik z chłopakami zanieśli wszystkie rzeczy do naszej sypialni. 
-Rebeka mogę z tobą pogadać?-zapytała Anastazja
-Jasne o co chodzi? 
-Chodźmy do pokoju
-Dam Zaynowi dziecko i zaraz przyjdę
-Ok czekam-poszłam do chłopaków. Podałam Malikowi dziewczynkę
-Oooo... moja królewna. Co tam skarbie? Do tatusia przyszła moja perełka-nawet nie zauważył jak wyszłam. Od razu pokierowałam się do pokoju Austin....




























wtorek, 28 maja 2013

Harry

Ma pani raka. Jedno zdanie, które obróciło moje życie do góry nogami. Nie pamiętam dokładnie co wtedy czułam. Wydaje mi się, że na początku to do mnie nie dotarło potem stopniowo przyswajałam tą informacje.Może pytałam samą siebie: Dlaczego ja? Przecież jestem taka młoda. Trudno mi było określić czy się bałam. Nie, nie byłam zła, chociaż fakty były straszne. Na początku nie mogłam się z tym pogodzić, przecież miałam plany. Chciałam mieć dom, szczęśliwą rodzinę może psa, takie ludzkie marzenia. To prysnęło wraz z diagnozą, którą usłyszałam od lekarza.    Długo się zastanawiałam jak powiedzieć rodzinie i bliskim mi osobom. Nie chciałam litości. Za każdym razem kiedy wydawało mi się, że jest właściwa okazja tchórzyłam. Pamiętam dobrze datę kiedy się wreszcie na to zdecydowałam 26 października. Była deszczowa pogoda, ale czego można było się spodziewać jesienią po wiecznie ponurym Londynie. Eleanor  urządziła kolację z okazji powrotu chłopaków z 2 tygodniowej trasy. Atmosfera była miła i taka rodzinna. Za każdym razem kiedy któryś z chłopaków rzucił jakiś śmieszny komentarz wszyscy wybuchali nie pohamowanym śmiechem.
- Mam raka.- rzuciłam udając obojętną w przerwie pomiędzy żartami. Wszyscy spojrzeli na mnie a Perrie, która miała w rękach miskę z sałatką  upuściła ją. Odgłos tłuczonego szkła przerwał grobową cisze.
- (T.I) z takich rzeczy się nie żartuje, to poważna sprawa- upomniała mnie Eleanor
- Ja nie żartuje- powiedziałam starając ukryć drżenie głosu. Przeleciałam wzrokiem po każdej twarzy, w ich oczach były ukryte wszystko co teraz czuli. Pierwsza płaczem wybuchnęła Danielle. Odsunęłam krzesło, ponieważ wiedziałam, że jeszcze chwila i ja będę płakać a tego nie chciałam, musiałam pokazać, że jestem silna dla nich. Marszem przebyłam  centymetry od wyjścia na taras. Idealną cisze zakłócał  szloch dziewczyn oraz moje równe uderzanie trampkami w panele. Oparłam się o balustradę na tarasie.
- Od kiedy wiesz?- usłyszałam łamiący się głos Harrego
- Od tygodnia- powiedziałam i do moich uszu dotarł charakterystyczny dźwięk westchnienia bezradności. Odwróciłam się i zobaczyłam, że po twarzy mojego ukochanego spływają łzy. Automatycznie podniosłam ręce i otarłam je.
- Proszę nie płacz- na tylko to zdanie mogłam się zdobyć
     Potem wszystko potoczyło się bardzo błyskawicznie poinformowanie rodziny i znajomych. Wszyscy traktowali mnie inaczej. To nie tak, że tego nie chciałam, ale to nie pozwalało mi ani na chwile zapomnieć o mojej chorobie. Czasem w nocy zastanawiałam się jak umrę. Czy będę cierpieć, czy zdążę się pożegnać, czy to stanie się szybko nawet tego nie poczuję? Najbardziej bolało mnie to, że przeze mnie cierpią moi bliscy. Nie raz słyszałam w nocy cichutki płacz mamy albo którejś z dziewczyn. Chłopcy się starali tego nie pokazywać a nawet rozluźniali  atmosferę swoimi komentarzami i śmiesznymi żartami. Wtedy tylko ja się śmiałam a pozostali gromili wzrokiem dowcipnisia. Nikt nie pozwolił mi się poddać. Znajdywali coraz to nowych lekarzy, którzy mieli mi pomóc. Niestety od wszystkich słyszeliśmy to samo, że jest za późno. Rak ma za duże postępy i są przeżuty na cały organizm. W takich chwilach widziałam zmartwienie i bezradność na twarzach ludzi, którzy przekazywali tą wiadomość. Nie chciałam rozmawiać o mojej chorobie, każdy to akceptował przynajmniej tak mi się wydawało. Miałam ogromne wsparcie od wszystkich z mojego otoczenia, każdy się starał i na swój sposób, pomagał mi samą swoją obecnością. Wtedy uświadomiłam sobie jak bardzo kocham ich wszystkich i jak trudno mi będzie się rozstać. Harry, który nie był świadomy tego jak mu jestem wdzięczna spędzał ze mną każdą wolną chwilę. Nie raz słyszałam kiedy mówi do mnie jak udawałam, że śpię. Uparł się, że nie będzie spał do póki nie zasnę. Ja nie  chciałam mu robić kłopotu, ponieważ wiedziałam, że jest zmęczony. Ciągłe wywiady, koncerty, spotkania z fanami, ta cała sytuacja widziałam, że to go wykańczało. W takich sytuacjach odczuwałam silne uczucie i wiedziałam, że nie zmieni się ono nawet po śmierci.
  Pamiętam jak obudziłam się w białej sali. Nie byłam pewna czy już umarłam czy jeszcze żyje. Potem przyszli lekarze pytali o coś, badali różne miejsca a ja byłam jak zaklęta. Otrząsnęłam się dopiero kilka godzin później.
 Codziennie odwiedzał mnie ktoś z rodziny a chłopcy wraz z dziewczynami siedzieli u mnie po kilka godzin dziennie. Czasem pytałam czy im się to nie nudzi wtedy wszyscy patrzyli na mnie i gorliwie zaprzeczali. Ich towarzystwo bardzo mi pomagało. Pamiętam jak w pewien czwartek Harry przyszedł z dużym bukietem róż a pielęgniarka nie chciała go wpuścić mówiąc, że na ten odział nie można wnosić takiej ilości kwiatów. Rozczarowana mina mojego chłopaka utkwiła mi w pamięci. Siedział ze mną dopóki ktoś go nie wyrzucił rozmawialiśmy o czym się da on opowiadał o fankach, koncertach i najzwyklejszych rzeczach takie jak np. co jadł na śniadanie.
-Harry- powiedziałam zachrypniętym głosem przy któryś z jego spotkań
- Tak kochanie- spytał głosem przesiąkniętym troską taką iż poczułam dziwne uczucie goryczy
- Boje się - wypaliłam chyba pierwszy raz w historii moje choroby. Nic nie powiedział przytulił mnie najmocniej jak potrafił. - Boje się co się ze mną stanie. To głupie ale boje się chyba bólu.- powiedziałam a po twarzy spłynęło mi kilka łez
- Nie bój się.Jestem przy tobie.- wyszeptał mi wprost do ucha
- Obiecaj mi, że mnie nie zostawisz- powiedziałam najbardziej egoistyczną rzecz ale nie wyobrażałam sobie tego, że jego nie będzie przy mnie
- Obiecuje- odpowiedział i pocałował mnie tak czule i z taką delikatnością, że na chwile odpłynęłam. Nie czułam bólu, który upornie męczył mnie od paru dni, zapomniałam o wszystkim, przestało mnie obchodzić, że jestem chora, liczył się ten pocałunek tylko on i ja.
      Po kilku dniach czułam się okropnie. Nie mogłam się ruszyć ponieważ to sprawiało mi ogromny ból, który opanowywał całe moje ciało.
- Ile zostało mi czasu?- spytałam pewnego dnia, kiedy lekarz przyszedł na poranną wizytację
- Trudno to określić- powiedział
- Proszę być ze mną szczerym- poprosiłam
- Przykro mi, najwyżej dwa tygodnie- bezradnie rozłożył ręce
- Mogę mieć do pana prośbę- spytałam
- Oczywiście- odpowiedział
- Chciałabym dostać kilka czystych kartek i długopis
- Załatwione- uśmiechnęłam się lekko nie zdziwiłabym się jakby tego nie zauważył
  Po kilku dniach napisałam listy "pożegnalne" do wszystkich. Co zawierały? Różne rzeczy od pocieszenia o różnorakie prośby.
-Proszę pani chciałabym panią o coś prosić-powiedziałam do pielęgniarki, która podawała mi nową kroplówkę
- Tak dziecko?- spytała
- Czy... yy.... jak ja umrę- powiedziałam zacinając się- mogłaby pani przekazać to mojej rodzinie?- wyjąkałam podając jej plik kopert z imionami moich bliskich
- Oczywiście- oznajmiła wzruszona  
  Nie pamiętam kiedy to się stało czy cierpiałam, czy po prostu zasnęłam. Zgasłam jak iskierka wydobywająca się z żarzącego się ogniska..




                                                                                                                                                               
Przepraszam, że znów Harry ale jakoś tak wyszło. To jest mój pierwszy w życiu imagin, który wysłałam na konkurs jak adminkę tego bloga mam nadziej, że Wam się spodoba.

Liam cz.2.

Kochani mam dla was 2 cześć imagina o Liamie dziękuję za wszystkie miłe komentarze <3/Daria



Patrzyłaś na Liama z wielkim uśmiechem.
-Oczywiście kochanie. –Odpowiedziałaś. Liam wstał a ty pocałowałaś go namiętnie a następnie go przytuliłaś. –Jest piękny.
-Chłopaki pomagali mi wybrać.-Powiedział zadowolony.
-Musiał dużo kosztować. –Popatrzyłaś na niego.
-Nie przejmuj się tym. Jeśli ci go kupiłem to znaczy, że mnie stać. –Powiedział i uśmiechnął się. A ty ponownie go przytuliłaś.
-Kocham cię Liam. –Powiedziałaś.
-Ja ciebie też kocham. –Pocałował cię w czoło następnie usiedliście na wielkich poduszkach i zaczęliście oglądać film. –Miałem zamiar wybrać „Pamiętnik”, ale uznałem, że na pewno go widziałaś.
-Widziałam… -Zrobiłaś smutną minkę.
-Ale mam fajny film. –Uśmiechnął się.
-Mam nadzieję. –Odpowiedziałaś. Liam oparł się o poduszki a ty oparłaś się o jego tors. Oglądaliście „Kochanie poznaj moich kumpli”. Film był naprawdę świetny.
-I jak podobał się? –Spytał.
-Oczywiście. Niektóre momenty… Świetny film. –Odpowiedziałaś śmiejąc się jeszcze. –Ale ma nadzieję, że nasz ślub tak nie będzie wyglądał.
-Nigdy bym do tego nie dopuścił. –Odpowiedział i pomógł ci wstać. –Wracamy już?
-Ok. –Pokiwałaś głową. Liam chwycił cię za rękę i poszliście w stronę samochodu a następnie udaliście się do domu. Gdy weszliście Zayn, Louis, Niall i Harry stali uśmiechnięci od ucha do ucha. Ty pokazałaś im rękę, na której błyszczał przepiękny pierścionek. Chłopcy zaczęli krzyczeć i gratulować wam.
-Wiedzieliście o wszystkim! –Powiedziałaś śmiejąc się.
-Oczywiście. –Odpowiedział Zayn.
-Ja zdecydowałem, który wybrać pierścionek. –Wtrącił się Harry.
-Jest piękny. –Powiedziałaś śmiejąc się. Po chwili zrobiliście group hug a następnie poszliście z Liamem do łazienki. Tam czekała na was wannaz gorącą wodą oraz pianą. Wszędzie świeciły się świeczki. –To jest prezent ode mnie. –Uśmiechnęłaś się.
-Właśnie o tym marzyłem. –Odpowiedział i przyciągnął cię do siebie.
-Poczekaj. –Powiedziałaś. Liam patrzył na ciebie marszcząc brwi. Ty ściągnęłaś pierścionek i położyłaś na półce.
-Przecież możesz w nim się kąpać. –Liam uśmiechnął się.
-Wiem, wiem. –Odpowiedziałaś. –To, na czym skończyliśmy? –Spytałaś podchodząc do Liama.
-Chyba na tym. –Odpowiedział i pocałował cię namiętnie. Po chwili byliście już w wannie i relaksowaliście się. Oparłaś się o nagi tors Liama.
-Wiesz ile nas jeszcze czeka pracy?
-Nie tak dużo. Bo już zamówiłem księdza i wysłałem zaproszenia. Do ciebie należy tylko kupić suknię.
-A dekoracje? –Spytałaś obracając się tak, aby go widzieć.
-Zamówiłem taką panią od dekoracji. Ona nam wszystko zrobi. –Liam odpowiedział dumnie.
-A skąd wiedziałeś, że się zgodzę? –Popatrzyłaś na niego przygryzając dolną wargę.
-Przeczucie. –Uśmiechnął się.
-To, kiedy powiemy sobie „tak”?
-Za jakieś trzy dni. –Ponownie wyszczerzył zęby w szerokim uśmiechu.
-Trzy dni?! –Popatrzyłaś na niego. –To tak niewiele…
-Wystarczająco. –Odpowiedział i przyciągnął cię do siebie a następnie złożył pocałunek na twoich ustach.
Obudziłaś się i pierwsze, co zerknęłaś na swoją rękę. Wielki pierścionek błyszczał na twoim szczupłym palcu. Wstałaś po cichu z łóżka, aby nie obudzić Liama. Poszłaś do łazienki. Rozczesałaś włosy i zaczęłaś myć sobie zęby. W lustrze dostrzegłaś siniaka na ręce. Nawet nie wiesz, kiedy to się stało. Nachyliłaś się, aby wypłukać pastę, gdy podniosłaś głowę pojawiły się mroczki przed oczami. Oparłaś się o umywalkę. Wzięłaś głęboki oddech i wypuściłaś powietrzę. Powtórzyłaś to kilka razy, gdy zawroty przeszły zrobiłaś lekki makijaż. Potem wyszłaś z łazienki i wyciągnęłaś szorty oraz czarny t-shirt.
-Idziesz gdzieś? –Usłyszałaś za plecami.
-Mam masę roboty. –Powiedziałaś uśmiechając się do Liama. Podeszłaś do niego i pocałowałaś go na pożegnanie. Dosłownie zbiegłaś na dół i szybko weszłaś do kuchni.
-Cześć. –Powiedział Niall stojąc przy lodówce.
-Cześć głodomorze. –Odpowiedziałaś i zaśmiałaś się. –Podasz mi butelkę wody?
-Jasne. –Horan wyciągnął zimną butelkę wody. –Idziesz gdzieś?
-Mam masę roboty ze ślubem. –Odpowiedziałaś. –Idziesz ze mną? Wybierzesz catering.
-Jak mogę wybrać catering to idę. –Uśmiechnął się. Włożyłaś butelkę do torebki i pojechaliście z Niallem ustalić catering. Zostawiłaś Nialla samego i poszłaś zadzwonić do siostry czy pomoże wybrać ci suknię ślubną. Umówiłyście się na 14. Wróciłaś do Niallera i dokończyliście wybierać dania oraz tort weselny. Potem pojechaliście coś zjeść, bo przez wybieranie dań Niall zgłodniał i musieliście pojechać. Kupiliście sobie po kebabie.
-Idziesz z nami wybierać suknię? –Uśmiechnęłaś się patrząc na niego.
-To raczej Harry powinien. Ja do tych rzeczy nie mam siły. –Odpowiedział i zaśmiał się.
-Jak chcesz. –Odpowiedziałaś i uśmiechnęłaś się. –To podrzucisz mnie pod sklep?
-Oczywiście. –Odparł. Zjedliście spokojnie i pojechaliście na wyznaczone miejsce. Pożegnałaś się z Horanem i poszłaś do sklepu. W nim czekała na ciebie twoja siostra.
-Cześć. Co ty tak blado wyglądasz? –Spytała przytulając cię.
-Hey. Zdaje ci się. –Odpowiedziałaś i przytuliłaś ją. Z wyborem sukni zeszło wam dość długo. Nie mogłaś się zdecydować, ale wybrałaś suknię od Alfreda Angelo. Była przepiękna. Wybrałyście także suknię dla twojej siostry.
-[T.I] od kiedy ty masz siniaki? –Spytała Kathy.
-Właśnie nie wiem… -Odpowiedziałaś patrząc na nią. Zapłaciłyście za suknię. Kathy postanowiła, że weźmie ją do siebie. Gdy wychodziłyście ze sklepu tobie ponownie zakręciło się w głowie. Odruchowo chwyciłaś rękę swojej siostry.
-Kiedy ostatnio robiłaś sobie badania? –Spytała Kathy.
-Nie pamiętam. Dawno raczej…
-Pojedźmy i zróbmy. –Powiedziała stanowczo.
-Ale teraz? Jest  16.40.
-Nie zapominaj, że jestem pielęgniarką i możemy spokojnie pobrać krew.- Odpowiedziała. Wsiadłyście do samochodu i pojechałyście pobrać twoją krew. –Jeśli będzie coś nie tak jutro, albo jeszcze dziś zadzwoni ktoś do ciebie.
-Nie będzie. Wszystko jest w porządku. –Powiedziałaś.
-Mam nadzieję. –Odpowiedziała i odwiozła cię do domu.
-Wejdziesz? –Spytałaś wysiadając z samochodu.
-Muszę jechać… A tak po za tym to śliczny pierścionek. –Powiedziała i posłała ci całusa. Uśmiechnęłaś się i poszłaś w stronę drzwi.
-Kochanie, co tak długo? –Spytał Liam.
-No troszkę zeszło z tą suknią. –Odpowiedziałaś i podeszłaś do niego. Uznałaś, że nie będziesz mu nic mówić o badaniach. Usiadłaś obok niego. –Co oglądasz?
-Nawet nie wiem. –Odpowiedział. –I cieszysz się, że zostaniesz panią Payne?
-Oczywiście. –Uśmiechnęłaś się i pocałowałaś go.
-To nazwisko jest dla ciebie stworzone. [T.I] Payne pięknie brzmi… -Liam pocałował cię w czoło. –Chodź zrobię ci coś do jedzenia. –Powiedział i pomógł ci wstać. –Wyglądasz jakoś blado.
-Jestem trochę zmęczona. –Odpowiedziałaś szybko. Chwyciłaś dłoń Liama i poszłaś za nim do kuchni. Liam zrobił ci kolację i potem przyszli chłopcy i posiedzieliście jeszcze razem i pogadaliście. Ty poszłaś wcześniej spać, bo byłaś zmęczona.
Obudził cię dzwonek twojego telefonu.
-Słucham. –Powiedziałaś zaspana.
-Pani [T.N]?
-Tak to ja. –Odpowiedziałaś wstając z łóżka.
-Z tej strony Andrew Smith lekarz. Dostałem pani wyniki może pani przyjechać?
-Oczywiście. –Odpowiedziałaś szybko. –Do widzenia. –Powiedziałaś i rozłączyłaś się. Pobiegłaś szybko do łazienki i przygotowałaś się do wyjścia. Wyciągnęłaś z szafy szorty oraz różowy sweterek.
-Znów gdzieś idziesz? –Spytał zaspany Liam.
-Tak, ale wrócę jak najszybciej będę mogła. –Powiedziałaś i zbiegłaś na dół. Musiałaś przyznać, że nie spodziewałaś się tego telefonu. Wsiadłaś do samochodu i pojechałaś do szpitala. Po 20 min. siedziałaś już na krześle w gabinecie.
-Prawdopodobnie ma pani białaczkę. –Powiedział doktor Smith.