środa, 27 sierpnia 2014

Rozdział 27 "Promise ?"

Wzdycham ciężko i po raz kolejny zerkam na wejście do klubu. Zayn nie wraca już dosyć długo. W mojej głowie pojawiło się sporo scenariuszy, każdy o coraz to gorszym zakończeniu. Opieram dłonie na skórzanym siedzeniu po obu stronach moich ud i podciągam się do góry. Na wyświetlaczu radia niebieskim kolorem ukazuje się godzina 22, minęło dziesięć minut, a nie pięć o jakich wspominał. Łzy na moich policzkach zdążyły już wyschnąć, a ja w zdenerwowaniu na nowo odświeżyć rozcięcie na wardze. Luzuję pas bezpieczeństwa, którym również zdążyłam się już przypiąć i rozważam jego rozpięcie, tak samo, jak wtargnięcie do baru. Może być bardziej zdenerwowany ? Snop światła pada na chodnik co od razu prowadzi mój wzrok na wejście. Ciemna postać pana Malika wyjawia się za drzwi, a za nim mój szef. Obaj ściskają sobie dłonie i z ruchu warg wnioskuję, że rozmawiają. Wypuszczam zalegające w płucach powietrze i zsuwam się po siedzeniu, przymykając oczy. Naprawdę się martwiłam... chociaż nie powinnam.
- Przepraszam, że tak długo. Zmarzłaś ?
Wzdrygam się na jego głos i gwałtownie szarpię w górę. Samochód jest już odpalony, a dłonią podkręca ogrzewanie. Kręcę głową zaprzeczając, chociaż właściwie jest mi zimno.
- Nie bił się pan ?
Nie wiem czemu zadaje to pytanie i nie wiem nawet, kiedy pada z moich ust. Widzę jego rozbawione spojrzenie i tym bardziej czuję, że było nieodpowiednie.
- Jestem za stary, by się bić May. Preferuję rozmowy. No chyba, że ktoś bardzo, ale to bardzo o to zabiega.
Kiwam w zrozumieniu i odwracam głowę w kierunku swojej szyby.
- Za nim gdziekolwiek pojedziemy musisz mi coś obiecać.
Nie odzywam się co chyba uznaje za znak, by kontynuować.
- Nigdy nie będziesz tańczyć publicznie. Mam na myśli tańce erotyczne.
Patrzę na niego i przeczę ruchem głowy.
- Muszę. Czasem bardzo potrzebuję pieniędzy.
Właściwie przez cały czas bardzo ich potrzebuję.
- Możesz przyjść do mnie... na pewno ci pomogę i wspólnie coś ustalimy, ale nie możesz już tańczyć.
- Dlaczego ?
Nie chcę już tańczyć i zgadzam się z nim, że nie mogę tego robić, ale jestem ciekawa.
- Ponieważ nie chcę byś to robiła. Obiecaj mi Mayer, że więcej nikt publicznie nie zobaczy twojego ciała.
- Obiecuję spróbować.
- W porządku. Sam tego dopilnuję.
Włącza się w ruch i właściwie to od dłuższej chwili nie wiem co  mu odpowiedzieć.
- Chyba za późno już na jakąkolwiek restauracje. Będziesz miała mi za złe, jak pojedziemy do mojego biura ?
Kręcę głową, tyle razy byłam w tym klubie, że kolejny nie zrobi mi różnicy.
- Może pan odwieźdź mnie do mojego mieszkania, tak będzie te...
- Nie ma takiej opcji.
Zwieszam głowę i bawię się swoimi palcami. Zapowiada się ciekawie w złym znaczeniu tego słowa. Mijamy nie zliczoną ilość skrzyżowań ze światłami i na każdym kolejnym czerwonym kolorze, Zayn wydaje się być bardziej rozdrażniony.

- Jesteśmy.
Ściągam brwi, znam ten parking, ale budynek nie jest miejscem, w którym pracowałam.
- Nie.. nie jesteśmy pod klubem.
Zayn przyjmuje taki sam wyraz twarzy co ja i wzdycha.
- Tutaj pracuję, kiedy przyjeżdżam do Londynu. Biuro w klubie jest, ponieważ jest i nie spędzam w nim czasu.
Wysiada, więc robię to samo. Doganiam go i razem przekraczamy próg wieżowca. Starszy portier zwraca na nas uwagę i uśmiecha się miło, po czym wraca wzrokiem na monitor komputera. W budynku nie ma nikogo, a światła są pogaszone. Wjeżdżamy na odpowiednie piętro i zostaję pokierowana do ostatnich drzwi na końcu wielkiego hallu. Pomieszczenie wypełnia się światłem i nie wiele jestem zaskoczona, widząc chłodne wnętrze. Ściany pokrywają się surową bielą i jedynym innym kolorem wyraźnie się odcinającym jest brąz. Brązowe, dębowe biurko, brązowy, dębowy regał i brązowy, skórzany narożnik ze szklanym stolikiem. Nic więcej.
- Usiądź.
Posłusznie siadam i obserwuje jak zdejmuję marynarkę.
- Jesteś głodna ? Mogę zorganizować chinszczyznę.
- Nie trzeba.
Przysiada obok mnie, stawiając na stoliku dwa kieliszki i butelkę wina. Sprawnie posługuje się korkociągiem, po czym wypełnia szkoło czerwoną cieczą. Podaje mi jeden, a sam bierze drugi. Upijam łyk, od razu czując kwaskowaty smak i rozchodzące się gorąco.
- Chciałabyś coś o mnie wiedzieć May ?
Kręcę głową, ale po chwili zastanowienia mam jedno takie pytanie.
- Gdzie pan mieszka... znaczy skąd pan... bo.. ?
- W Nowym Yorku.
Potakuję, a moje policzki oblewają rumieńce.
- Nie mów do mnie per pan. Po prostu Zayn.
Znowu potakuję i odstawiam swój kieliszek. Pocieram dłonie zdenerwowana i unoszę głowę. W jednym momencie zostaję napadnięta przez usta mężczyzny, które teraz przybrały smak naszego trunku.
_________________________________________________________________________________
(Zayn)
 
Czuję jak dziewczyna wzdryga się, kiedy z zaskoczenia ją całuję. Jej pierwszą reakcją jest próba odepchnięcia mnie, ale kiedy przyciągam ją do siebie, nie pozwalając jej uciec przyjmuje pocałunek. Usta ma miękkie i mimo wyrazistego smaku wina, nadal są słodkie. Naprawdę uwielbiam jej usta. Ciałem mogę porównać ją do Carmen, ale nie wargami. Gdy naciskam zbyt mocno, czuję metaliczny smak krwi. Próbuje się nie skrzywić, ale kiedy całuję ją jeszcze raz, porusza się i cicho syczy.
- Przepraszam, nie chciałem.
Kiwa głową i odwraca wzrok nic nie mówiąc.
- May czy twój chłopak zrobił ci coś jeszcze ? Bije cię ?
- Nie.
Nauczyłem się rozpoznawać, kiedy ludzie mówią nie szczerze, a ona ewidentnie to robi.
- Wiem, że kłamiesz.
Łapie jej dłoń, ale jak oparzona ją wyrywa.
- Nie kłamię.
- Owszem kłamiesz. Skrzywdzę cię jeśli mi nie powiesz prawdy.
Kiedy na mnie spogląda, jej oczy wypełniają się łzami, a na twarzy przejawia się strach.
- Więc ?
- Raz próbował... był pijany... to nic takiego.
- Co próbował ?
- O.on... o.. nic.
Jąka się, ale nie przeszkadza mi to, zauważyłem, że dość często to robi w przypływie strachu czy bólu.
- Co próbował Mayer ?
Cisza się przeciąga i w momencie, gdy mam coś powiedzieć z jej ust wydobywają się ciche dźwięki.
- Zgwałcić mnie.
Szepcze prawie nie słyszalnie. Nabieram w płuca powietrza i zamykam oczy, opierając się o oparcie sofy. Naprawdę próbuję zrozumieć czemu jej się to przytrafia, ale nie umiem. Nie umiem zrozumieć ludzi, którzy w taki sposób wykorzystują innych. Brzydzę się tym.
- Czemu chciałeś, abym dla ciebie tańczyła ?
_________________________________________________________________________________
 
- Jesteś w tym dobra. Jestem facetem, każdy dałby naprawdę dużo, by na ciebie popatrzeć. Nie jestem wyjątkiem.
Odpowiada, ale wiem, że jego odpowiedź kryje coś jeszcze, nie wiem tylko co.
- May ? Dzisiaj kiedy powiedziałeś, że pozbawiając cię pracy w klubie, skazałem cię na śmierć... wiesz, że nie zostawiłbym cię tak prawda ? Nie po to ci pomogłem, by później wszystko zniszczyć. Tamtego dnia, kiedy wyszłaś na zewnątrz, bardzo płakałaś, mokłaś na deszczu i.. w pewnym momencie chciałem wyjść po ciebie, ale nie zrobiłem tego, musisz mi zaufać, że postąpiłem dla twojego dobra. Nie przygarnąłem cię, ale jechałem całą drogę za tobą, pilnując, by nic ci się nie stało.
To wyjaśnia czemu wtedy czułam, że ktoś mnie śledzi, śledził mnie. Nie wiem czy powinnam być zła, wesoła, smutna czy zawiedziona. Nie czuję nic prócz pustki. Nic nie czuję.
- Jutro masz dzień wolny w pracy i postanowiłem cię gdzieś zabrać, masz lęk wysokości ?
- Nie.
Nie czuję nic. Czy to jakiś etap przejściowy ? Nie czucie niczego ?
____________________________________________________________________________________________

 
Nie sprawdziłam tego rozdziału i nie jest najlepszy, ale postaram się przy następnym.
Dobranoc xx
 
/Loveyoursmile

niedziela, 24 sierpnia 2014

Rozdział 26 "Promise ?"

Przypomnienie:
Całuję jeszcze raz jej usta, lubiąc po prostu ich słodki smak. To nie jest tak, że kocham dwie osoby. Kocham Carmen, do May nic nie czuję, ale jest kimś do kogo chcę wracać. Jest tajemnicą, którą chcę odkryć. Odkryć i chronić...
- Popełniam kolejne głupstwo.
Szepcze do siebie, co udaje mi się usłyszeć. Jednak to ja jestem tym, który będzie żałować. Wiem, że będę żałować. Ale nie powstrzymam tego, nie zrobię tego, bo potrzebuję wracać do jej słodkich ust... Nawet jeżeli nigdy jej nie pokocham.

Odrywamy się od siebie i czuję jego płytki oddech na policzkach. Na co właściwie się zgodziłam ? W pomieszczeniu rozbrzmiewa melodia i podskakuję przestraszona. Rozglądam się nerwowo w poszukiwaniu źródła dźwięku, a kiedy nic nie znajduję, zaczynam naprawdę mieć złe przeczucia.
- Muszę odebrać. Spotkamy się na dolę w restauracji.
Pokazuje mi telefon i wychodzi. Oh.. to tylko telefon. Telefon głupia. Nic strasznego. Telefon.. Gdybyś miała wiedziałabyś co to. Właściwie to miałam, ale nie pamiętam co się z nim stało. Prawdopodobnie miało to związek z Marcelem... nie pamiętam. Minęło sporo lat.

***
- Na czym to będzie polegać ?
Zadaję pytanie, które nurtuje mnie od dłuższego czasu i przygryzam koniec języka.
- Nie wiem, naprawdę nie wiem. Małymi kroczkami sprowadzimy cię na ziemię May.
Wkłada widelec z nadzianym kurczakiem do ust i zaczyna powoli przeżuwać. Przypatruję mu się chwilę, po czym spuszczam wzrok.
- Nie smakuje ci ?
Spoglądam na swój talerz i przeczę głową. Mam dokładnie to samo co on tylko... w prawie nienaruszonej wersji. Jest dobre, ale moje myśli pozbawiają mnie apetytu. Nie chcę tego układu, czy czymkolwiek to jest. Boję się tego. Z minuty na minutę mam co raz więcej wątpliwości i mniej odwagi, by z tego zrezygnować. Próbuję złożyć w głowie zdanie, powiedzieć w delikatny sposób, że chcę się wycofać, ale nie udaje mi się to. Jestem  tchórzem. Nabijam na widelec mięso i gryząc je kilka razy przełykam.
- Masz wątpliwości ?
Patrzę na niego i kiwam głową w potwierdzeniu.
- Mówiłem, że nie możesz o tym myśleć. Czasem jest to najgłupsza rzecz jaką robią ludzie May.
Spogląda w moje oczy i obniża głos do łagodnej melodii.
- Myślą o rzeczach, które wcale nie potrzebują ich uwagi. Zaczynają dostrzegać co raz więcej i to prowadzi do problemów. Nie zawsze trzeba myśleć, czasem decyzje podjęte w pierwszych sekundach okazują się tymi najlepszymi. Po porostu nie myśl, nie zrobię niczego, na co nie wyrazisz zgody.
Zaczynam myśleć nad jego słowami i chociaż chcę, by mnie uspokoiły to nie działa.
- Czego tak naprawdę chcesz May ?
- Chcę, by strach mógł wyjść i nie wracał już.
Szepcze cicho. Nie boję się go.
- Obiecuję sprawić, by tak się stało.
Boje się go, ale przyzwyczaiłam się do tego, że jest. Nawet jeżeli nie chcę, on jest. Nabijam kawałek pomidora na widelec i rozgryzając na mniejsze kawałki połykam. Dokładnie to samo robię z pozostałą częścią dania. Oboje zjadamy swój posiłek w milczeniu. Może nie tylko ja czuję się w tej sytuacji obco.
- Zabrałaś wszystko z pokoju ?
Nie miałam nic prócz swoich ubrań, których nawet nie zdejmowałam jedynie trampki, ale mam je na nogach...co miałabym zabierać ? Kiwam na potwierdzenie.
- W takim razie wymelduję nas i zawiozę cię do twojego mieszkania. Będę na recepcji.
Wstaje z miejsca, zasuwając krzesło i ślad po nim zanika... tak samo, jak moja siła w ostatnich dniach....______________________________________________________________
__________________________
(Zayn)
 


- Przyjadę dzisiaj po ciebie do pracy. Zabiorę cię gdzieś.
- Gdzie ?
- Gdzieś, chyba musisz mnie trochę poznać.
Spoglądam na jej drobną osobę, wymuszając uśmiech. W poplątanych włosach wygląda dość niewinnie, jest osobą, która nigdy nie pasowała i nie będzie pasować do mojego świata. May jest zbyt niewinna i roztargniona, za bardzo skrzywdzona, by choć przez pięć minut posmakować mojego życia. Wciągnęliby ją od razu i zjedli żywcem, nie dając nawet mrugnąć okiem. Może być odskocznią, tymczasowym hobby, ale nikim ważnym dla ludzi jak ja. Nie uważam jej za gorszą, uważam ją za zbyt słabą. Zwyczajnie nie chcę, aby kiedykolwiek stała się jej krzywda. Chcę ją tylko naprawić, a później odejść. Nie jest dla mnie. Intrygująca, ale nie dla mnie. Trzaska drzwiami, a kiedy widzę jak znika za drzwiami odjeżdżam, włączając się do ruchu. Carmen... prostuję rękę, a później zginam ją w łokciu, spoglądając na zegarek. Za dziesięć jedenasta. Przecieram twarz dłońmi i wzdycham cicho. Za pięć czternasta wylatuje do Misigen. Kurwa.. nie chcę, by tam leciała. Zatrzymuję się na czerwonym świetle, spoglądając na miejsce pasażera. Kilka minut temu zajmowała je May. Mam tydzień na naprawienie jej. O ile nie zepsuję wszystkiego dzisiaj. Później ona znika, a ja szykuję się do poślubienia Carmen. Jezu... kim ja kurwa jestem...
____________________________________________________________
______________________
 

- Mayer, możemy porozmawiać ?
Idę za szefem do jego biura, wymyślając milion powodów dla których mnie chce. Przysiadam na krześle przed jego biurkiem, kiedy on zajmuje miejsce dokładnie za nim.
- Mamy problem...
Drapie się po trochę za długiej brodzie i wbija swoje oczy we mnie.
- Tańczyłaś kiedyś na rurze mam rację ?
Dlaczego on.. po co.. skąd to wie ? Kiwam głową, a jego zdenerwowanie się pogłębia. Boże...
- Jeżeli zatańczysz tego wieczoru jeden taniec, zerwę twoją dotychczasową umowę i zatrudnię cię na stałe oraz dużo zapłacę za dzisiaj. Gość specjalny, nie mam żadnych doświadczonych tancerek, nie mam w ogóle tancerek. Ale jest zbyt ważny bym mu odmówił. Przyjmij moją ofertę i zatańcz dla niego dziesięcio minutowy taniec, a zapłacę ci tysiąc funtów.
Tysiąc funtów ? Za dziesięć minut tańca ? Jezu.... mogłabym za to odbić się od dna.
- Jeżeli nikt mnie nie dotknie, zrobię to.
- Sophia przygotuje ci małą scenę i podstawie ochroniarza, tylko proszę zrób to najlepiej jak umiesz.
Kiwam w zgodzie. 10 minut, tysiąc funtów, stała praca i na dzisiejszy wieczór zapewnioną mam nietykalność. Wytrzymam to... tylko ten jeden raz.

***
- Puść ją !
Moje ciało zostaje uniesione, a później zaciągnięte brutalnie do windy.
- Co ty tam kurwa robiłaś May?!
Strach miażdży mi płuca. Próbuję udzielić odpowiedzi Zynowi, ale nie umiem. Wystraszył mnie śmiertelnie, kiedy wtargnął na scenę krzycząc i siłą wyprowadził z klubu.
- Celowo zwolniłem cię z firmy, byś przestała to robić, a ty co ? Widzę cię dziś na scenie tańczącą ! Tak nie pozbędziesz się przeszłości May !
- Ty mnie zwolniłeś ?
Nie pan Vancse ? On.
Zaczynam płakać, widząc w nim kogoś innego, niż osobę za jaką go uważałam.
- Wiesz co, by teraz ze mną było gdybym nie znalazła następnego dnia tej pracy ? Prawdopodobnie leżała bym już nie żywa. Nie zrobiłam nic złego, starałam się, a ty w celu.. niby pomocy skazałeś mnie na śmierć.
Mój głos jest piskliwy, a po policzkach ściekają łzy.
- Ani razu nie pomyślałam, że to ty... Zaufałam ci. Wiedziałeś, że potrzebowałam pracy.
- May uspokój się.
Przyciąga mnie do siebie mimo mojej szarpaniny.
- Posłuchaj mnie. Pracujesz w barze mojego dłużnika. To ja tamtego dnia przed restauracją nasłałem na ciebie faceta z ulotką w sprawie pracy. Nie zostawiłbym cię na lodzie. Nie jestem potworem May. Po za tym praca z nieba od tak nie spada.
- Nie chcę tego słuchać.
- Ale będziesz słuchać.
Otacza mnie ciaśniej ramieniem i wciska na moje usta pocałunek.
-  Czemu tam tańczyłaś ?
- To tylko j.jeden taniec.
Szloch wydobywa się z moich ust, a kiedy próbuję się uwolnić, obejmuje mnie żelaznym uściskiem.
- Czemu to zrobiłaś ?
- O.on mnie poprosił, zapłaci, a ja potrzebuję pieniędzy.
- Kto cię poprosił ?
- Mój szef.
Kiwa głową w zrozumieniu, a zaraz po tym zaciska mocno szczękę. Wyprowadza mnie z windy i prowadzi na zewnątrz. Mam na sobie swój służbowy strój i chyba straciłam pracę po scenie jaką Zayn urządził. Zatrzymujemy się pod jego samochodem, do którego każe mi wsiąść, zatrzaskuje za mną drzwi i opiera się o maskę. Widzę jego plecy zakryte czarną marynarką i dłonie, które zaciskają się w pięść, spoczywając po obu stronach jego ciała. Rozważam nad tym, by wysiąść i spróbować coś powiedzieć, ale uprzedza mnie i wsiada.
- Muszę iść porozmawiać z twoim szefem. Ty tu zostajesz May i nie waż się wychodzić. Wrócę za pięć minut.
Po nim zostaje tylko zapach, a ja nie wiedzieć czemu znowu zaczynam płakać...
_____________________________________________________________________________________________

 
Następny rozdział będzie we wtorek lub środę :D
I mam nadzieję, że będzie długi.
Nasza May troszkę roztargniona, nie boi się, boi się Zayna.
No i wyszło skąd ta praca...
 Miłego dnia :D

"Are You Sure?" - rozdział 3

Powiedziałam chłopakom, że mają iść do mojego pokoju i mnie spakować, tylko ubrania, reszta ma zostać na miejscu. Wyśpiewali mi, że Niall, Harry i Louis to tajniaki. Louis w prawdzie z nami nie jechał, ale Niall mi powiedział. Harry w sumie też się z nami nie wybrał autem, bo doszedł jakiś czas później. Generalnie to dobrze, bo ja muszę pogadać z Payne'm. 
- Liam? - spytałam wchodząc jak zwykle bez pukania. Wow. Pierwszy raz się nie pieprzył, tylko zabrał się za papierkową robotę.
- Babydoll? I jak zwiady? Masz coś? - zaczął obsypywać mnie pytaniami.
- Mam pomysł. Nie będzie on krótki. Ale najpierw żądam od ciebie wyjaśnień. - zaczęłam.
- Wyjaśnień? - zdziwił się.
- Horan, Styles, Tomlinson. Mówią ci coś te nazwiska?
- No tak... O nich ci chodzi?
- Wysłałeś ich, żeby mnie śledzili. Czy się spisuję i bla bla bla. Myślałeś, że przejdę do Szczurów, więc wysłałeś tych amatorów?
- Słuchaj, wiem, że pasjonuje cię praca w pojedynkę, ale Malik to nie byle kto. Jaki jest twój pomysł na niego?
- Jestem ich nowym kilerem.
- SŁUCHAM?!
- Jestem tajniakiem, jak chłopaki. O wszystkim będziesz informowany. Podejrzewam, że Malik też coś szykuje na Kobry, więc najpierw zdobędę jego zaufanie i po jakimś czasie gdy zapadnie w sen już się nie obudzi... Proste i logiczne, Daddy.
- Świetne. Ile ci to zajmie?
- Nie mam pojęcia. Trochę na pewno. Ale możesz być spokojny. Pozbędziemy się go zanim on zaatakuje. Jak już mówiłam, muszę zdobyć jego zaufanie. Bez niego się nie obędzie.
- No tak... Ale wiedz, że trochę cię pomęczy, jeśli chodzi o zaufanie.
- Oj przestań. Dał mi najlepszy apartament w chacie!
- Serio?! Babydoll, jesteś na dobrej drodze, proszę, nie schrzań tego, to ważne.
- Masz to jak w banku. Idę, bo te 3 ćwoki będą się niecierpliwić.
- Jasne. Lou też przyjechał?
- Nie. Zayn, tak.
- Gdzie jest?!
- W aucie. Spokojnie. Wszystko jest pod kontrolą.
- Babydoll, musimy iść. - do gabinetu wszedł Niall.
- Jasne... Pa Liam. - powiedziałam i poszłam w kierunku drzwi. Niall skinął głową w kierunku Payne'a, a ten zrobił to samo.
- Bądźcie ostrożni. - powiedział Li, a ja i Niall dołączyliśmy do Harry'ego.
- Wzięliście wszystko to, co wam kazałam? - spytałam.
- Tak. Wszystko jest. - odparł Harry.
- Myślisz, że to długo potrwa? - spytał Niall.
- Zayn to trudny przeciwnik. Trochę to zajmie. Niech myśli, że jesteśmy z nim na wieki wieków amen... - powiedziałam.
Chłopaki załadowali torby do bagażnika, a ja usiadłam na miejscu z tyłu.
- Masz wszystko? Pożegnałaś się ze starymi przyjaciółmi? - spytał Zayn.
- To nie są już moi przyjaciele. Omal mnie nie zamordowali na miejscu, że zmieniłam familię. - mruknęłam.
- Heh. - parsknął śmiechem.
- Możemy jechać? - spytał Niall zasiadając za kółkiem, a Harry obok mnie.
- Tylko na to czekam. - powiedział Malik.
Westchnęłam, a blondyn ruszył. Show, czas zacząć... Harry na mnie spojrzał. Czułam jego wzrok na sobie, aczkolwiek nie zaszczyciłam go moim spojrzeniem.
- Wszystko gra? - spytał loczek.
- A czemu miało by nie grać? - wtrącił Zayn. - Wszystko w jak najlepszym porządku, prawda Babydoll?
- Jest okay. - powiedziałam.
- Niall, zatrzymaj auto. Babydoll wysiadaj. - powiedział Mulat. 
Serce zaczeło mi walić 10 razy szybciej. Przez chwilę myślałam, że zaraz wyskoczy mi z piersi. Po nie długim momencie wahania wyszłam z auta, bojąc się co Zayn ma zamiar zrobić. Zabić mnie, bo odkrył Liam'a i mój plan? Zgwałcić mnie, bo ma taki kaprys? Czy może ma zamiar dać mi pluszowego misia, w nagrodę, że byłam dzielna? Nie no... Tą trzecią opcję można stanowczo wykluczyć. Jest zbyt niemożliwa, zbyt nierealna, zbyt... Nie wiem co jeszcze. Gdy wyszłam Zayn trzasnął drzwiami i oparł się o auto. Wgapiał się we mnie przez te swoje okulary przeciwsłoneczne, choć dziś był bardzo pochmurny dzień. Cóż... Typowy Londyn. Stanęłam przed nim,
- Jesteś bardzo intrygująca wiesz? - zaczął.
- No nie mów... - mruknęłam zachowując obojętność i kamienną twarz.
- Słuchaj, nikt nie zna twojego imienia, ani nazwiska. Wszystkich to ciekawi, a najbardziej mnie. - powiedział.
- Chcesz je poznać? Nie wiesz, że ciekawość to pierwszy stopień do piekła? - spytałam.
- Chcę. I to bardzo. A miejsce w piekle już mam zarezerwowane. - odparł.
- Nikt nie zna mojego imienia, ani nazwiska i niech tak pozostanie. - syknęłam.
- Więc może zechcesz wytłumaczyć swoje zachowanie w aucie? - zerknęłam na chłopaków siedzących w aucie. Byli przerażeni.
- Niby jakie? Harry zwyczajnie się zapytał, żeby zagadać, a ty teraz urządzasz jakieś teatrzyki. Kompletnie cię nie rozumiem. Jesteś zbyt skomplikowany. - rzuciłam i wsadziłam ręce w tylne kieszenie moich spodni.
- Jestem zbyt skomplikowany? - spytał śmiejąc się. Włożył papierosa do ust i go odpalił.
- I za bardzo pewny siebie. - westchnęłam.
- Na to nic już nie poradzę. - powiedział i położył ręce na moich biodrach, po czym przyciągnął mnie do siebie.
- Czemu wciąż patrzysz na mnie, jakbyś chciał mnie zgwałcić? - spytałam cicho.
- Bo chcę. - wymamrotał mi do ucha z nutką śmiechu, zaraz po tym się odsunął.
Znów zaciągnął się papierosem, ale nie wypuścił dymu. Zaczął mnie całować. Mamrotał, że mam odwzajemnić pocałunek, lecz ja się wahałam. Nie mogłam się w nim zakochać. Nie mogłam stać się jego zabawką. Miałam ochotę się rozpłakać niczym dziecko, sama nie wiem czemu. Poczułam się słaba. Pierwszy raz. Nie chciałam dopuścić do siebie takiej myśli, ale jednak dopuściłam. Serce zaczęło wolniej bić, jakby było słabe. Bo jest. Moje płuca zaczęły się robić puste, niczym dwa balony. Brzuch nie pozostał w normalnym stanie, że tak to ujmę. Motyle zaczęły w nim latać jak opentane, a ja nic nie mogłam z tym zrobić. Moja dusza krzyczała płacząć, a ciało chciało pozostać niewzruszone. Za wszelką cenę nie chciałam pokazać, że jestem słaba i krucha. Lecz w środku jesteś i to bardzo... - powiedziała moja podświadomość. Serce starało się ją uciszyć swoim biciem. Pomagałam mu, przez co moje serce zawzięcie walczyło, by pompowało dalej i szybciej krew. Żeby i ona dopływała do dłoni i stóp, jak i do mojej głowy. Odwzajemnij pocałunek! - krzyczało serce. Ale czy to coś zmieni? Tak! Owszem! Wszystko się zmieni! Liam się wścieknie, bo się zakocham i odmówię pracy. (Wierzcie, będzie tak. Tak jest za każdym razem, ale wiem, że teraz będzie inaczej. Teraz będzie z tym gorzej.) Będzie chciał się na mnie zemścić i wyda mnie Zayn'owi. Malik wkurwi się, że tylko zgrywałam się i wszystko udawałam, przez co będzie chciał zabić mnie i może chłopaków od Liam'a, bo będzie miał taki kaprys. Chyba, że mnie zaoszczędzi i będę jego laleczką do ruchania. Nic nie wartą lalką... Wszystko teraz jest w gruzach... Ja jestem w gruzach...
__________________________________________________________________
Hej wam. Specjalnie powiększyłam czcionkę, żeby było widać notkę, pod rozdziałem. Nie wiem kiedy "Promise ?, bo to nie ja za to odpowiadam. Nie ja je piszę, więc nie do mnie pytania i proszę, żebyście nie dodawały tego typu komentarzy pod postami, które ja umieszczam. Dziękuję. 
May xx <3

piątek, 22 sierpnia 2014

Zayn "I wish you were here with me" cz.1

- Nie poddawaj się, Skylynn!- krzyczał.
- Nie dam rady już biec! - wysapałam.
- Proszę, Sky! Błagam pospiesz się! - nie przestawał.

***
- Jak tu się znalazłaś Skylynn? - spytał policjant.
- Zostałam wrobiona. Jak zawsze. - odpowiedziałam.
- Anonim twierdzi co innego. - policjant.
- Czyli Zayn twierdzi co innego. - poprawiłam.
- Twierdzi, że to nie jego wina i że to był twój pomysł. - powiedział.
- Przed chwilą pan twierdził że to był anonim... - zaśmiałam się.
- Słuchaj Skylynn, mam do wyboru 2 opcje, albo dopisać ci tyle spraw, że z pudła nigdy nie wyjdziesz, zgnijesz tam, albo pomóc ci wydostać się z tego gówna, tylko powiedz co i jak. - wkurzył się.
Jak tu sprzedać ukochanego i nie wrabiając siebie jednocześnie. Widać, że mu zapłacił, byle by to wielki Zayn Malik nie siedział. Cóż za sprawiedliwość...
- A co mam powiedzieć?! Przecież wiadomo, że to pomysł Zayn'a i żeby nie siedzieć zwalił całą winę na mnie! - wykrzyknęłam rozdrażniona.
- Skylynn, wiesz doskonale, że... - policjant zawiesił głos.
- Że gdybym mu nie podpadła tamtego dnia, to bym teraz tu nie siedziała. Otóż siedziała bym. Tak czy inaczej by mnie wrobił, albo co gorsza, sprzedał. - dokończyłam.
- Dobra. Jest umowa. Wyczyścimy twoją kartotekę, jeżeli... - jego głos był niepewny.
- Jeżeli co? Co mam zrobić, żeby mieć czyste konto? - moje oczy zaświeciły się.
- Jeżeli pomożesz nam go schwytać... Jeśli ci się uda, będziesz miała czyste konto i możliwość na nowy start i bla bla bla. Idziesz na to? - wypowiedział się.
- Mam być tajniakiem? - zdziwiłam się.
- Jak wolisz... Możesz to potraktować, jako legalną zemstę. Możesz go wrobić, tak jak on ciebie. - zasiadł na krześle.
- Proszę o szczegóły. - powiedziałam.
- Dostaniesz partnera do roboty. Takie małe sprawdzenie. Nie możemy ci ot tak ufać, masz bardzo barwną tą kartotekę... Jesteś po prostu, zbyt sprytna i bystra...
- Bez partnera. Zayn nienawidzi nowych. Jest mało ufny. W tym przypadku musicie mi zaufać.
- Musimy byś w ciągłym kontakcie.
- Mówisz o chipach i innych takich?
- Tak.
- A co jeśli ktoś to wykryje?
- Nie wykryje. Najnowsza generacja i takie tam. Dostaniesz tę oto słuchawkę, my będziemy mogli słyszeć ciebie i twoje otoczenie, a ty nas.
- Bez kamerek?
- Bez kamerek. Nie ufasz nam?
- Niezbyt.
- No tak... Idziesz na to czy nie?
- Idę. Zayn pewnie będzie czekał w pobliżu na mnie, bo wie, że uda mi się stąd wydostać. Od razu zaznaczam, że to może trochę potrwać. - powiedziałam.
- Jasne. Oto twoja słuchawka. - wstał i podał mi urządzenie. włożyłam je poprawnie do ucha.
- No to idę... - westchnęłam i zrzuciłam z siebie kajdanki.
- Zaraz zaraz, jak zdjęłaś te kajdanki? - spytał zszokowany
- Magik nie zdradza swoich tajemnic. - zaśmiałam się i wyszłam przed komisariat.
__________________________________
Hej, długo mnie nie było, ale cóż poradzić... Summer Time i te sprawy. ale już jestem i mam dla was nowe opowiadanie. już nie długo nowy rozdział "Are You Sure?"
May xx

środa, 20 sierpnia 2014

Kitty cz.3

Kolejna noc. Jej krzyk odbija się od ścian docierając aż do mnie. Jest sama, musi być. Chciałbym wiedzieć co ona teraz czuje. Boi się? Tak, to z pewnością strach w niej góruje. Jak mogłem zrobić jej coś takiego? Przecież ona jest niczego nie świadoma...
Spoglądam po raz kolejny w sufit szukając odpowiedzi w tej całkowitej ciemności. Nie znajduje niczego co mogło by mi pomóc, chociaż odrobinę. Wstaje z łózka i kieruje się do wyjścia z pokoju. Na korytarzu jest jeszcze bardziej ciemno. Z ledwością potrafię zauważyć koniuszki swoich palców, jednak idę dalej w głąb korytarza. Siedzę pod drzwiami pokoju, w którym się znajduje. Krzyki ucichły.
Czuje jak jej łzy spływają po jej zaróżowionych i spuchniętych policzkach. W mojej głowie rozbrzmiewa niespokojne bicie jej serca. Jej ciało się trzęsie, błaga w duszy o pomoc. Siedzi skulona na łóżku, tylko tyle mogę poczuć od niej. Już to ponownie rozrywa moją duszę. Miałem jej bronić i strzec, a teraz okazuje się, że to ja jestem jej najgorszym koszmarem. Gdybym tylko mógł tam pójść, wytłumaczyć jej to wszystko, pozwolić jej zadecydować, pomóc jej... lecz nie mogę. Muszę tu zostać, muszę ją chronić z odległości...

P.O.V Emily

Dlaczego takie rzeczy zawsze muszą spotykać mnie? Czym zasłużyłam sobie na to? Czym zasłużyłam sobie by cierpieć, by być nie wiadomo gdzie i z kim? Wczoraj przyszedł zamaskowany mężczyzna, gdy zaczęłam krzyczeć. Nie zrobił mi krzywdy, jeszcze nie. Po prostu uspokajał mnie, lecz nie odpowiedział na żadne z moich zadanych pytań. Dlaczego miał maskę? Dlaczego milczał ? Dlaczego?
Wiesz.. znowu krzyczałam, znowu słyszałam te rzeczy. Czy to tak naprawdę oni mówili ? A może to moja wyobraźnia...
Nie potrafię już tego odróżnić. Po prostu nie potrafię.
Kolejne pytania nasuwają się do mojej głowy. Skąd wzięłeś się tu ty? Może oni go czytali? Może wciąż go czytają. Pewnie zakradają się tu nocą by zdobyć więcej informacji na mój temat. No co im to ? Dlaczego są źli?
Stąd nie ma drogi ucieczki, prawda?Boje się, chce żeby to się skończyło, dlaczego nie mogę nic zrobić? Dlaczego nie mogłam być normalna, dlaczego...
Wszyscy mnie ostrzegali, wszyscy mówili, że to zły pomysł, dlaczego ich nie posłuchałam. Dlaczego musiałam udawać najmądrzejszą? Gdyby nie ja, nie byłoby mnie tutaj, nie miałabym problemów...
Starłam łzy z policzków, a notes włożyłam pod poduszkę. Położyłam się, zwijając się w kłębek. Kołdra służyła mi jako przytulanka. Nie biło od niej ciepło czy bezpieczeństwo, ale nie miałam nic innego.
Zaczęłam odtwarzać w głowię szczęśliwe momenty z mojego życia, z dzieciństwa. Chciałam zapomnieć o tym co jest tu i teraz. Przypomniały mi się śmieszne piosenki, które zawsze śpiewała mi mama, gdy byłam smutna, gdy stłukłam kolano. Zaczęłam je cicho nucić. Chciałam żebym tylko ja mogła je usłyszeć, żebym tylko ja mogłe je zatrzymać dla siebie. Oddech unormował się, a łzy wyschły. Czułam ściskanie w moim sercu, czułam jego niepewny puls. Ono też się bało.
Odwróciłam się na plecy, księżyc, który właśnie górował nad budynkami wpadał do pokoju przez okno. Oświetlał go. Dziękowałam mu w duszy za to, że nie musiałam siedzieć tu w ciemnościach. Spoglądałam w sufit. Światło księżyca oświetliło również jego powierzchnie. Wyszukiwałam w nim nierówności, plamek, czegokolwiek byle by tylko odwrócić mój wzrok i myśli od tego wszystkiego.
Musiałam przymrużać oczy, by cokolwiek zobaczyć, jednak i tak nie udało mi się niczego dostrzec.
- Dlaczego ja? - zapytałam w powietrze, nie licząc na jakąkolwiek odpowiedź.
Na suficie zaczęły się pojawiać literki, a one zamieniały się w poskładane słowa.
Czy ze mną jest już aż tak bardzo źle?
„Chciałbym Ci pomóc... nie skrzywdzić”
Słowa odbijały się od moich myśli wciąż się powtarzając. Zniknęły z sufitu tak szybko jak tylko się pojawiły. Ktoś nade mną czuwa czy może to moja wyobraźnia znów płata mi figle.
Nie, nie mogę w to wierzyć, to nie istnieje. To tylko mój umysł, prawda? Jednak muszę to sprawdzić znów.
- Kim jesteś? - zapytałam wpatrując się w to samo miejsce.
Nie pojawiło się nic. Czekałam, liczyłam każdą sekundę, a te zmieniały się w kolejne minuty bez odpowiedzi.
Ja po prostu zwariowałam..



P.O.V Unknown
Może uwierzy. Jednak nie. Zadaje kolejne pytania, nie mogę odpowiedzieć. Nie mogę pozwolić żeby zbliżyła się do mnie. Wciąż siedzę pod jej drzwiami, wpatrując się tępo w ich powłokę. Jest senna, a jej oczy są już prawie zamknięte. Zasypia. Jej serce jednak nie zaśnie, jest zbyt niespokojne. Ono wie, że coś jest nie tak.
Gdy czuję, że zasnęła szepcze ciche” Dobranoc” i odchodzę do swojego pokoju. Siadam na łóżku, a ono ugina się pod moim ciężarem. Zakrywam twarz dłońmi, przejeżdżając po niej kilka razy.
-W coś ty się wpakował.- mówię do siebie.
Sięgam po pilot i jednym przyciskiem włączam telewizor. Niby całkiem przypadkiem uruchamia się program informacyjny. Widzę jej zdjęcie ukazane na całym ekranie i właśnie wtedy dociera do mnie co zrobiłem. Wszyscy jej szukają, nie mogą nas znaleźć. Oni by tego nie zrozumieli.

____________________________________
Jak myślicie, o co może mu chodzić? I kim jest ten "on"? Wierzycie w to, że da jej bezpieczeństwo ?
Mam nadzieję, że wam się spodobało ! Dziękuje wam za każdy komentarz ! ;3
11 komentarzy = NEXT !
by @LetsMakeMyWish

czwartek, 14 sierpnia 2014

Kitty cz.2


„Papieros w dłoni cicho zgasł
Siedzę sam, późno już
Za oknem księżyc świeci sam
Dobrze mu tak - jest nas dwóch
Znów próbuję cofnąć czas
Boję się, że nie zmienię nic
I godzinami patrzę jak
Obok mnie niespokojnie śpisz”


Minuty zaczynały mijać coraz szybciej, nawet już nie nadążałem za wskazówkami. Siedziałem przy niej i czekałem aż się obudzi. Jej twarz była wciąż blada. Wyglądała jak niezapisana kartka papieru- nie wyrażała żadnych emocji, żadnego ruchu. Nawet tego najdrobniejszego. Aniele blond włosy spływały jej po skroniach. Były naprawdę długie, jednak w tym momencie są poburzone na całej powierzchni poduszki. Wygląda jak śpiąca królewna, jednak czy ja będę tym który zdoła ją uratować?
Świat za oknem pociemniał, zaszło słońce, które budziło do życia całe przedmieścia.
Oparłem się o parapet okna. Stałem na balkonie obserwując jak księżyc przesuwa się po niebieskim sklepieniu. Zacząłem się w niego coraz mocniej wpatrywać. Jest taki samotny, może i on goni za swoim szczęściem? Zaczynam gadać bzdury. Dopaliłem swojego papierosa do końca i wyrzuciłem go zza barierkę. Spojrzałem przez okno na swoją śpiącą księżniczkę.
Wyglądała tak niewinnie. Tak delikatnie. Jednak jej ślady na nadgarstkach mówiły wszystko. To wyglądało tak jakby pisała historię swojego życia na własnym ciele. Nawet z takiej odległości potrafiłem zauważyć jej jasne, podłużne kreski na rękach. Chciałbym cofnąć ten czas. Tak żeby nigdy nie zaznała cierpienia, żeby zawsze uśmiech gościł jej na twarzy. Nie ten sztuczny, którego używa dzień w dzień tylko ten, który pojawiałby się na jej twarzy bez względu na cokolwiek. Bez względu na to jaka jest pogoda, czy na to jak bardzo jest zajęta. Chciałbym żeby jej życie ponownie wywróciło się do góry nogami i wróciło do tej dawnej normy. Tak jak było kiedyś...
Klatka piersiowa dziewczyny zaczęła się coraz bardziej unosić. Widziałem, że była nie spokojna. Zaraz się wybudzi, a ja nie mogę być przy niej. Zbyt wiele razy już mnie widziała, miałem pozostać w tajemnicy...


P.O.V Emily

Ściany w kolorze limonkowym były oświetlone drobnymi lampkami, które rozwieszone było po całej jej powierzchni. Rozejrzałam się. Nie było tu nic, oprócz niewielkiej szafeczki i łóżka na, którym aktualnie się znajdowałam. Na przeciw mnie było okno wraz z balkonem. Szybko wstałam i ruszyłam do niego. Drzwi balkonowe otwarły się, a ja wyszłam na zewnątrz, by chwilę później znaleźć się skuloną na ziemi zimnych kafelek. To było co najmniej 6 piętro. Serce zaczęło łomotać niczym oszalałe, zaczynało dochodzić do tak szybkiego tępa, że zaczynałam się zastanawiać czy zaraz nie wyskoczy. Ręce drżały tak samo jak nogi i reszta ciała. Zacisnęłam jeszcze mocniej swoje obolałe już od tego powieki. Starałam się dostać z powrotem do pomieszczenia, tam było bezpieczniej.
W końcu poczułam pod nogami miękki materiał. Odetchnęłam. Siedziałam na ziemi z podkulonymi nogami rozglądając się dookoła. Na małej szafeczce leżał zeszyt. Podeszłam bliżej i przejechałam po okładce.
-Mój notatnik..
Otworzyłam go i zatrzymałam się na drugiej stronie. Wyraz był urwany – co się ze mną stało ?
Pamiętam te pukanie, rozbitą szybę, i głos, którego określić już nie potrafię.
Do kogo on należał? Kim był ktoś kto zabrał mnie aż tu? Dlaczego jestem tu... czego oni ode mnie chcą? Będę cierpiała? A może zabiją mnie od razu jednym strzałem ?
Pytania zaczęły coraz bardziej napływać do moich myśli, a ja czułam jak te mury zaczynają się ścieśniać. Niemy krzyk wydostał się z moich ust, a łzy same znalazły drogę do wyjścia. Czy ja już naprawdę nie panuje nad własnym ciałem?

P.O.V Unknown..

-Ona nie może się dowiedzieć o mnie. - powiedziałem panicznie. - Rozumiesz to Luke ?!
Chłopak spojrzał na mnie potakując na odczepnego głową.
-Czy ty do cholery nie rozumiesz powagi tej sytuacji ?!- krzyknąłem poirytowany zachowaniem chłopaka.
- Rozumiem, ale sam sobie narobiłeś tego gówna, a ja nie mam zamiaru sprzątać tego po tobie. - odparł i zaczął zmierzać w kierunku korytarza.
Szedłem razem za nim, łeb w łeb prowadząc swój monolog aż w końcu on wszedł do swojego pokoju i trzasnął drzwiami tak, że oberwałem w swój nos. Starałem się wejść do środka, lecz on musiał zamknąć drzwi.
- Dzięki za pomoc ! - krzyknąłem sarkastycznie.
Wróciłem do kuchni i oparłem swoje dłonie o zimny, marmurowy blat. Co teraz?
Paniczny krzyk odbił się od ścian mieszkania, w jednej sekundzie znalazłem się wraz z Luke'iem na korytarzu. Oboje patrzyliśmy z przerażeniem na te drzwi jak i na siebie. Nie mogłem tam pójść...
-Błagam Luke...- prosiłem.
Chłopak jedynie westchnął, a ja schowałem się do pokoju obok. Usiadłem na brzegu łóżka zakrywając swoją twarz dłońmi. Zza ścianą wciąż słyszalny był jej krzyk, który coraz bardziej wywiercał dziurę w moim sercu. Jak długo dam radę ją pilnować bez pokazywania się jej. Jak długo ona to wytrzyma? 


9 komentarzy = next !

______________________________________________________________
Oto jest nowa część ! Mam nadzieję, że wam się spodoba ;3
Macie pytania ? Zadawajcie ! Ask: CookieMonsteer98
Pozdrawiam ! x


by @LetsMakeMyWish

 

sobota, 9 sierpnia 2014

Kitty

"Więc od czego miałabym zacząć? Od tego jak bardzo nienawidzę siebie, jak bardzo jestem słaba czy w jaki sposób stałam się kimś takim ? To ciężkie. Te całe udawanie, uśmiechy, pokazy jakimś się jest wielkim kiedy tak naprawdę w duszy czujesz się najgorszym zerem na świecie.
Idziesz ulicą- ludzie Cię wielbią, wręcz błagają o autograf czy zdjęcie z Tobą. Gdziekolwiek nie pójdziesz pojawia się tłum piszących fanów, którzy kładą Ci się do stóp. Wiesz... mogłabym mieć ich wszystkich. Dziennie kogoś innego, jestem pewna, że ulegli by temu. Już chcą ulec chociaż nawet nic nie zrobiłam. Myślisz, że to fajne kiedy mężczyźni uganiają się za twoją osobą? Uwierz, gdybym tylko mogła wybrać między spokojnym życiem, a chaotycznym z tym wszystkim- wybrałabym pierwszą opcje.
Jestem osobą znaną, ale to już pewnie wiesz. Jestem na okładkach każdego magazynu modowego, ba! Praktycznie na każdej stronie! Wszędzie znajdują się bilbordy ze mną, w telewizji reklamy, a w radiach wywiady. Nie jestem pewna czy znalazłby się ktoś kto by mnie nie znał. Myślisz pewnie” Co w tym złego?” moja odpowiedź jest prosta... Dużo. Pożegnałam się z życiem prywatnym w wieku 16 lat.
Zabawne jest to jaka byłam wtedy głupia i bezmyślna. Jak mogłam tak bardzo zniszczyć sobie swoje spokojne nastoletnie życie. Jedno przesłuchanie, ten jeden casting zmienił całe moje życie. Czułam się tak jakby ktoś wszedł do mojego domu i ogłosił, że wygrałam wielkie pieniądze na loterii, a zarazem tak jakby ktoś odebrał mi najcenniejszą rzecz na świecie. Nie musiałam czekać długo. Świat dowiedział się o mnie w szybkim tempie. Na początku drobna sesja, później pokaz. Jeden, drugi, trzeci... przestałam je później liczyć. Było tego zbyt wiele, a ja nie wytrzymywałam już z tą całą presją. „W piątek wywiad dla Radio1, w poniedziałek masz sesje, a i nie zapomnij o weekendowych pokazach!”. Zdawało mi się jakby mój manager powtarzał to samo dzień w dzień.
Nie pamiętam kiedy ostatnio siedziałam w domu przez cały dzień w pidżamie, bez ułożonych włosów, bez makijażu... od tamtego czasu musiałam żyć w studiu, na sesji, na planie i tak to się powtarzało.
Gdy miałam 19 lat zaczęło mnie to już męczyć. Chciałam być popularna, nie chciałam być aż tak sławna. Dostawałam coraz więcej zakazów od ludzi dla których pracowałam. Zero wychodzenia bez ich pozwolenia, zero komunikacji z niepożądanymi ludźmi, zakaz imprezowania, pojawiania się na rodzinnych okolicznościach bez ich wiedzy, specjalne diety.... Czułam się jak pies zamknięty na łańcuchu. Nie miałam przyjaciół i wciąż ich nie mam. Mam tylko tych, z którymi mój manager każe mi się zadawać „bo oni są bardziej wpływowi niż Ci bezwartościowi ludzie ze zwykłą pracą”.
Jego słowa wtedy były ostre... dlaczego nazwał innych bezwartościowymi? W takim razie kim ja jestem? Ja siedząca i pisząca to... coś?
Gdy miałam 20 lat zaczęło to być męczące. Starałam się wymykać moim ochroniarzom, tak by tego nie zauważali. I nawet udawało mi się to. Czułam się wtedy najwspanialej na świecie. Zawsze szłam przez miasto w starej i rozciągniętej bluzie, z kapturem na głowie i w zwykłych luźnych spodniach. To była dla mnie całkowita odskocznia niż to co miałam na co dzień.
Pamiętam ten pierwszy dzień gdy im uciekłam, ale nie wiedziałam, że on zmieni tak bardzo moje życie. Wpadłam wtedy na pewna osobę. Na pewnego mężczyznę o zielonych jak szmaragd oczach i burzy brązowych loków. Wiedziałam, że mnie poznał. Widziałam w jakim szoku był gdy mnie zobaczył. Prosiłam go wtedy by nie zaczął mnie błagać o autograf, o zdjęcie czy o cokolwiek, jednak on popatrzał na mnie i powiedział „Byłbym głupcem gdybym naruszył w tej chwili twoja wolność. Widzę to w twoich oczach- chcesz uciec od tego. I dobrze, jesteś warta więcej niż to.”
Odszedł. Po prostu odwrócił się na pięcie i ruszył przed siebie, a ja stałam jak wryta powtarzając sobie w głowie to co powiedział.
Spotykałam go, przy moich ponownych ucieczkach. Posyłał mi drobny uśmiech i za każdym razem powtarzał „ Walcz o to by być sobą”. On naprawdę był inny.
Potem on zniknął, a ja zostałam sama. Nie spotkałam go ani razu przez 6 miesięcy i przez ten czas stałam się tym. Wrakiem, który nie potrafi nawet wstać by iść do łazienki. Śpię, płaczę i czasami coś zjem- o ile tego nie zwrócę w ciągu następnych 5 minut. Nie odsłaniam zasłon z okien, nie włączam mojego laptopa, nie oglądam telewizji, telefon już dawno rozbiłam o ścianę. Nie chciałam wiedzieć niczego. Wielokrotnie słyszałam dobijanie do drzwi, nigdy nie wstałam by je otworzyć..."

Dziewczyna zamknęła swój notatnik gdy usłyszała delikatne stukanie o szybę drzwi balkonowych. Przez myśl przemknęło jej tysiące możliwych scenariuszy co by się stało gdyby je otworzyło. Jednak ona siedziała, niewzruszona na swoim miejscu oraz wpatrywała się w to co mogło się kryć za czarną zasłoną. Pukanie ustąpiło, a ona również wróciła do swojej dawnej pozycji.
-To tylko moja wyobraźnia.- powiedziała kręcąc głową. - Świruje. Przecież ja jestem świrem. - dodała smutno wpatrując się w zapisaną drobnym drukiem kartkę.


To zaczyna mnie przerastać. Może powinnam udać się na leczenie? Jednak w jaki sposób, skoro nie potrafię nawet wyjść z własnego łó”
Szyba, która jeszcze przed chwilą była w nieskazitelnym stanie, właśnie leżała porozbijana na całej powierzchni pokoju dziewczyny. Ona sama odskoczyła, kryjąc się za łóżkiem, gdy usłyszała trzask szkła. Blond włosa trzęsła się, a z jej oczu zaczęły lecieć łzy.
-Nie ładnie tak mnie ignorować.- stwierdził zamaskowany mężczyzna, po czym zabrał ją ze sobą i odjechał...
Czy to już jej koniec?

_______________________________________________________
Nie wiem czy to ma jakikolwiek sens, nawet tego nie sprawdzałam, więc... pozostawiam to Wam do oceny. 

7 komentarzy= NEXT

by @LetsMakeMyWish

czwartek, 7 sierpnia 2014

Rozdział 25 "Promise?"

Rozdział 24
- May ?
Czuję uścisk na ramieniu, a całe moje ciało wprawiane zostaje w ruchy za sprawą potrząsania. Przecieram dłonią zmęczone oczy, rzęsy skleiły mi się po przez wyschnięte łzy. Wyglądam przez boczne okno, ale jedyne co jestem w stanie zauważyć to ciemność przysłaniającą wszystko grubą kurtyną.
- Gdzie jesteśmy ?
Mamroczę niewyraźnie i spoglądam na Zayna.
- Pod hotelem na obrzeżach miasta.
Kiwam w zrozumieniu i odpinam swoje pasy bezpieczeństwa. Po tym jak kompletnie się rozkleiłam po prostu usnęłam.
- Temperatura na zewnątrz mocno spadła. Załóż to.
Sięga na tylne siedzenia i podaje mi jego marynarkę.
- Nie trzeba.
- Owszem trzeba.
Mówi stanowczo. Wkładam ręce w długie rękawy i stwierdzam, że 240 litrowy worek na śmieci nie byłby o tyle za duży, co to.
- Chodźmy.
Wychodzę z samochodu zaraz po Maliku i obchodzę pojazd stając przed nim. Droga nie jest oświetlona i nawet nie wiem na czym stoję.
- Tędy.
Widzę ciemną sylwetkę mężczyzny poruszającą się do przodu, więc doganiam go nie chcąc zostać w tyle. Na zewnątrz rzeczywiście jest zimno i gdyby nie ciepłe okrycie wyzionęłabym ducha. Nadeptuję na coś miękkiego i przyśpieszam w strachu, po czym potykam się i wpadam na plecy Zayna.
-Przepraszam pana.. ja tylko..
Zaczynam się tłumaczyć, czując jak ciepło oblewa moje zmarznięte policzki.
- W porządku May. Idziemy.
Łapię moją dłoń i trzyma w mocnym uścisku, prowadząc za sobą. Trafiamy na oświetlony latarniami plac i kierujemy się do wysokiego budynku z podświetlanym na niebiesko szyldem.
- Przodem.
Mężczyzna przytrzymuje mi drzwi i czeka, aż wejdę. Trafiamy na przestronne lobby w odcieniach czerwieni i śliwki. Zatrzymujemy się przed dębowym kontuarem, a złoty dzwoneczek staje się ofiarą mojego towarzysza.
- Idź usiądź, przyjdę jak wszystko załatwię.
Wskazuje mi brązową kanapę w rogu tuż obok łysego drzewka w donicy. Robię o co prosi i po prostu przechodzę przez pomieszczenie, zajmując na niej miejsce. Powieki niemal mi się zamykają, ale walczę ze sennością. Nie jestem pewna co do godziny, ale sądzę, że jest grubo po północy. Dotykam opuszkami palców swojej rozciętej wargi i krzywię się wyczuwając dużą gulkę. Nieźle mi przyłożyłeś. Czasem decyzję, które podejmujemy wcale nie są dobre, mogą się takie wydawać na początku, ale później wokół tworzą wiele zniszczeń, albo niosą gniew. Zasłużyłam na to, by dostać. Popełniłam wielkie głupstwo mówiąc Marcelowi, że zamierzam odejść. Ale kiedy wtargnął do mojej sypialni pijany, siłą ściągając z łóżka i budząc ze snu... ja po prostu... przestałam panować nad tym co mówię pod wpływem strachu. Odejdę, zrobię to, ale nie teraz, teraz nie mogę.
- Możemy iść.
W ciszy ruszamy do windy, a później pod drzwi pokoju, gdzie za pomocą magnetycznej karty ustępują.
- Wybierz sobie, które chcesz.
Wiem, że odnosi się do dwóch dwuosobowych łóżek. Przysiadam na tym od ściany i zdejmuję jego marynarkę, podczas gdy on zajmuje miejsce na łóżku od okna. Zsuwam z nóg trampki i wchodzę pod kołdrę, nie zdając sobie sprawy z tego, że jest tu znacznie cieplej niż w mojej sypialni. Jestem po prostu zbyt zmęczona, by przejmować się czymkolwiek.
- Możesz spać spokojnie May, będę czuwał.
Ostatnie co widzę to światło pochodzące od jego telefonu, później zasypiam.

***
- Wyspałaś się ?
Kiwam głową, odrywając twarz od poduszki. Odkrywam się, odrzucając kołdrę na bok i po przetarciu twarzy siadam na łóżku. Miałam spokojny sen i mam nadzieję, że on również.
- May, musisz mi powiedzieć dlaczego on cię uderzył.
Przeczesuje swoje czarne włosy i wbija twardy wzrok we mnie.
- Zasłużyłam.
Wypuszczam poszarpany oddech i nabieram nowy.
- Czym ?
- Powiedziałam za dużo, sprzeciwiłam mu się.
- To nie jest powód, by kogoś bić.. zwłaszcza kobietę.
Wzruszam ramionami i naciągam na swoje stopy trampki, widząc, że on swoje buty ma na nogach.
- Myślałem o twoich wczorajszych słowach.
Przeciera dłońmi twarz i wstaje z miejsca zarzucając na ramiona marynarkę.
- Mogę ci pomóc. Nie jestem ślepy i widzę jak reagujesz na ludzi, a zwłaszcza mężczyzn. Mogę ci po prostu pomóc wrócić do normalnego życia bez ciągłego strachu.
- Jak ?
- Znajdę sposób. Musisz tylko mi zaufać i przyjąć moją propozycję.
- Ja...ja muszę..
- Nie May. Nie możesz nad tym myśleć. Po prostu musisz powiedzieć tak lub nie.
Podchodzi do mnie, unosząc z miejsca i zmuszając bym stanęła przed nim.
- Wiesz, że cię nie skrzywdzę.
Muska moje usta uważając na ranę.
- A to jest pierwszy krok do normalności. Powiedz tylko tak i odwzajemnij ten pocałunek.
Znowu muska moje usta, tym razem bardziej lubieżnie.
- Więc ?
- Tak.
Szepcze w jego wargi i tracę kontrolę.
Moje ciało to jedno, a umysł i serce drugie....
_______________________________________________________________________________
______________________________
(Zayn)
 
Wiem, że powinienem to przerwać. Zagłębiam się w nieczystą grę. Ale mój rozum to jedno, a serce i ciało to drugie. Kiedy twoje myśli szaleją, szukasz dla nich ujścia, próbujesz myśleć o czymś innym, Jest znacznie ciężej kiedy tym czymś jest osoba. Zamknięta w sobie, nie dająca się poznać. Jest ciężej kiedy legniesz do niej mimo woli. Całuję jeszcze raz jej usta, lubiąc po prostu ich słodki smak. To nie jest tak, że kocham dwie osoby. Kocham Carmen, do May nic nie czuję, ale jest kimś do kogo chcę wracać. Jest tajemnicą, którą chcę odkryć. Odkryć i chronić...
- Popełniam kolejne głupstwo.
Szepcze do siebie, co udaje mi się usłyszeć. Jednak to ja jestem tym, który będzie żałować. Wiem, że będę żałować. Ale nie powstrzymam tego, nie zrobię tego, bo potrzebuję wracać do jej słodkich ust... Nawet jeżeli nigdy jej nie pokocham.
 
____________________________________________________________________________________
 
 
No to wiecie już trochę o uczuciach Zayna :D
Teraz trochę gorsza sprawa, jutro z samego rana wyjeżdżam za granicę, dość daleko.
Mają być to moje wakacje, wracam za dwa tygodnie.
Wiem, że to bardzo długo, ale kiedy wrócę zrekompensuję wam to nowymi rozdziałami i cóż może przez ten czas napiszę jeden ogromnie długi rozdział.
Chyba jeszcze tego nie robiłam, więc życzę każdemu z osobna wspaniałych wakacji. 
 
 
/Natalia

Rozdział 24 "Promise ?"

Lawiruję między pełnymi piwa skrzynkami, ściskając w dłoni dwie główki butelek czystej wódki. Wychodzę na główną salę baru, od razu trafiając za ladę. Potykam się o własne nogi, kiedy w ekstremalnym tempie próbuję obsłużyć klienta. Zagryzam wargę w zdenerwowaniu i syczę głośno. Pieczenie rozchodzi się po całych ustach, a na języku czuję metaliczny smak krwi. Ranka na moich ustach przez moją nieuwagę znowu stała się świeża, a strupek który się zdążył zrobić odpadł. Odwracam się plecami do klientów i delikatnie ocieram rękawem usta. Podaję pełen kufel piwa siwemu mężczyźnie i idę na koniec, gdzie czekają kolejne zamówienia. Druga barmanka dołącza do mnie po kilku minutach, odciążając częściowo z pracy. Dzisiejszej nocy do lokalu przybywają tłumy, a nie pamiętam, żebyśmy coś rozdawali.
- Zajmij się tamtym.
Ścięta na Boba blondynka imieniem Sophia szepcze gorączkowo, kiwając w lewo i wraca do wydawania kolejnych drinków. Obracam się i zamieram w miejscu. Moje serce przyśpiesza, wybijając nie równy rytm. Na drżących nogach czmycham do lady na lewo i przeklinam tego człowieka. Jego czujny wzrok, utkwiony jest w moich ustach, więc automatycznie ocieram rękawem wargę.
- C.co podać ?
- Co się stało May ?
Ignorują jego stanowczy głos, domagający się prawdy. Prawda jest zbyt żenująca.
- N..nic. Whisky z colą ?
- Wodę.
Podaję mu butelkę wody i zamierzam odejść. Ale zamierzać to ja sobie mogę.
- Nie skończyłem Mayer. Chcę usłyszeć z twoich ust prawdę.
Kolejny klient obok Malika spada mi z nieba. Obsługuję go, tkwiąc pod czujnym okiem Zayn.
- Będę tu do końca twojej zmiany. Nie odpuszczę Mayer.
Kiwam głową w zrozumieniu i znikam zdala od niego. Gdzieś w środku tli się nadzieja, że może jednak da sobie spokój. Do końca zostało tylko pół godziny, a ludzi wciąż przybywa. Czy w nocy poważni biznesmeni nie powinni spać, zmęczeni natłokiem myśli związanych z pracą ?

***
Zjeżdżam windą do lobby i szybkim krokiem opuszczam miejsce pracy. Po Zaynie nie ma śladu. Chłodne powietrze atakuje mnie, przypominając o braku płaszcza. Rękaw bluzki przytykam do wargi tamując sączącą się krew i ruszam w kierunku mieszkania.
- Zapraszam May.
Przede mną wyrasta Zayn, a jego głos jest jak brzytwa. W jednej sekundzie przecina cały mój wewnętrzny spokój, pozostawiając strach i złość. Otwiera mi drzwi, a kiedy nie wsiadam pogania ruchem ręki. Moje dłonie drżą, a samochód wypełnia się ciszą, kiedy jedziemy.
Zatrzymujemy się na opustoszałym parkingu i silnik gaśnie. Przełykam ślinę i zerkam na Malika. Dłonie wciąż zaciska na kierownicy, a rysy twarzy stały się ostrzejsze.
- Powiedz mi co się stało.
Uciekam od jego wzroku i biorę mały oddech.
- N.nic, ja tylko... potknęłam się i przegryzłam sobie wargę.
- Chcę słyszeć prawdę.
- T.to jest prawda.
- A twój policzek ? Jest czerwony przez ścianę, która cię uderzyła ?
Jego głos unosi się kilka tonów. Kręcę głową i łapię klamkę. Otwieram drzwi i wysiadam. Wycofuję się, nie chcę mu mówić. Ruszam parkingiem, ale jestem złapana i na nowo skierowana w stronę samochodu.
- Prawdę. Mów. Prawdę.
Syczy powoli każde słowo w moim kierunku. Zaprzeczam ruchami głowy i spuszczam wzrok.
- Wiesz, że nienawidzę ludzi, którzy kłamią. Trafisz na moją czarną listę.
Próbuję go wyminąć, gdy czuję zbierające się pod powiekami łzy. Blokuje mi drogę i łapie za biodra przyciskając do karoserii samochodu. Klnie pod nosem.
- Nie wypuszczę cię puki nie powiesz mi prawdy.
Prawie krzyczy. Unosi moją brodę i wypala dziury swoimi oczami w moich.
- Kto ci to zrobił ?
- Nikt.
- Mayer, do cholery ! Tracę cierpliwość.
Szlocham, mimo że żadna łza nie opuszcza moich oczu. Jestem trzymana w żelaznym uścisku, a jego palce wbijające się w moje biodro sprawiają ból.
- Kto?
Jego głos staje się niemożliwie niski i przeraża mnie to bardziej niż jego krzyk. Potrząsa mną mocno i właśnie w tym momencie coś we mnie pęka. Coś złamało się w moim sercu i psychice.
- Mój chłopak.
Piszczę cicho i zaczynam płakać. Nie z powodu krzywdy czy strach, płaczę, bo nigdy nie czułam się tak słaba, jak teraz. Czuję wargi Malika na swoich, gdy zaczyna je delikatnie muskać. Tym razem to nie działa. Płaczę głośniej, a moje gardło zaciska się boleśnie. Złamałeś mnie Zayn, zepsułeś mnie.
- Nie płacz.
Przyciska mnie do siebie i wydaje się być spanikowany. Pociągam nosem i chowam się w jego ramionach.
- Nie boję się pana.
Nie boję się twojego dotyku Zayn. Nie boję się tego.
- May, kim jest twój chłopak ?
- Alkoholikiem.
Wiem, że nie o to pyta, ale nie zdradzę jego imienia i nazwiska.
- Czemu cały czas pana spotykam ?
Zanoszę się szlochem i wycieram policzki.
- Nie mam pojęcia.
Wzdycha i otwiera za mną drzwi pasażera. To nie była szczera odpowiedź.
- Wsiadaj, jest zimno.
Rozdziela nasze ciała i idzie od strony kierowcy. Odpala samochód i podkręca ogrzewanie na max.
- Zabiorę cię gdzieś, a rano dostarczę pod twoje mieszkanie.
Mówi mi i zerka na mnie.
- Będę tego żałował.
Szepcze cicho do siebie i wyjeżdża z parkingu....
__________________________________________________________________________________________________________
 
Ten rozdział miał być ciekawy, ale stało się tak, że to następny będzie tym fajnym :D
Ok, więc doszliśmy do momentu, w którym nastąpi swego rodzaju przełom w opowiadaniu.
Do wiecie się o czym mówię w następnym rozdziale, pojawi się on późnym wieczorem lub późno w nocy.
Przepraszam, że nie zdążyłam z 24 na wczoraj i dziękuję za cierpliwość.
 
/Loveyoursmile

poniedziałek, 4 sierpnia 2014

Nowy Rozdział "Promise ?"

Rozdział 24 pojawi się w środę, nie mam możliwości napisania go teraz. Bardzo mi przykro, ale nie mogę nawet wpłynąć na obecną sytuację u mnie. Aby wam to wynagrodzić rozdział 25 pojawi się w czwartek. Przepraszam :c