piątek, 27 września 2013

Louis cz.20 "Za drzwiami czai się śmierć... przez krótką chwilę płacę największą cenę posiadania ciebie"

"Za drzwiami czai się śmierć... przez krótką chwilę płacę największą cenę posiadania ciebie"

Patrzyłam jak walczy chwilę z zamknięciem drzwi na klucz. Udało się. Oboje wbiegliśmy do łazienki, zamykając kolejne drzwi na klucz. Moja walka została zakończona, łzy wygrały, wydostając się z moich oczu niczym rwąca rzeka. Zjechałam po ścianie na zimne kafelki, przyciskając do swojej piersi kij bejsbolowy, jak najlepszą przytulankę...
 Moje ciało gorzej niż drżało, trzęsłam się, jakbym dostała ataku padaczki. Nie widziałam za wiele, obraz były niewyraźny, zamazany. Ramiona bruneta objęły mnie, chowając przed światem. Siedział obok. Cichy szloch wyrwał się z moich ust, wraz z myślą, że te drzwi to nasza jedyna szansa. Za nimi może kryć się śmierć. Postać, którą wszyscy kojarzą jako zmorę/szkielet odziany w szatę o najciemniejszym kolorze czerni, z żelazną i ciężką kosą w ręku, teraz przybrała wygląd dwóch facetów. Kolejny huk okazał się być słyszalny dla uszu, a ja cicho załkałam. To ma być już nasz koniec ?....
- Louis Kocham cię.- z moich ust wyrwały się ciche słowa, tworzące zdanie.
Teraz jestem pewna uczucia do niego. To dziwne... uświadamiamy sobie ile drugi człowiek dla nas znaczy, dopiero wtedy, kiedy mamy go stracić. Kiedy ma odejść od nas bezpowrotnie. Dopiero wtedy czujemy, jak bardzo duży wpływ miał, ma na nasze życie.
- Ja ciebie też Hey, ale to nie koniec naszej bajki. Obiecuję.
Zamknęłam oczy, chcąc chodź na chwilę zapomnieć o tym co się dzieje, co nas czeka. Los. To on jest za wszystko odpowiedzialny.
- Policja !- krzyk chłopaka rozniósł się po pomieszczeniu.
Otworzyłam oczy spoglądając na niego. Telefon. Lekka radość zagościła w moim ciele, jeżeli nas znajdą wszystko będzie dobrze.
- Nie wiem gdzie dokładnie jesteśmy.- odpowiedział poddenerwowany.
Wpatrywałam się w niego, kiedy on opisywał dokładnie miejsce naszego pobytu. Zapamiętał więcej niż ja. Wiem tylko, że jesteśmy w lesie. Nie miałam pojęcia, że w pobliżu znajduje się jezioro. No tak. Świetne miejsce, będą gdzie mieli wrzucić nasze zwłoki.
- Już wysłali radiowozy, musimy czekać...
Przycisnął mnie jeszcze bardziej do siebie. Czekać ? Ile ? Podkuliłam nogi do siebie, słysząc, jak ktoś ciężko wchodzi po schodach. Są już w domu. Czemu właściciel domu nie pomyślał o szybach kuloodpornych ?
- Boję się.- wyrwało mi się z ust.
Oddech stawał się co raz cięższy, a oddychanie zaczynało sprawiać mi trudność. Krew w żyłach krążyła bardzo szybko, a jej temperatura przekraczała normy.
- Daj mi ten kij.
Szybko mu oddałam swoją przytulankę, patrząc co chłopak ma w zamiarze. Podniósł się z podłogi, patrząc na drzwi. Wyglądał, jakby na nich mógł znaleźć rozwiązanie.
- Heyley wstań- podał mi rękę podchodząc bliżej mnie.- posłuchaj mnie uważnie. Nie możesz się poddać i musisz być cicho. Staraj się nie wydawać żadnych dźwięków i ruchów do puki ci nie pozwolę.
Kiwnęłam głową na tak, chociaż kompletnie nie wiedziałam co ma na myśli. Wzrokiem śledziłam jego ruchy kiedy on odsuwał szafkę z rogu ściany robiąc wnękę.
- Stań tu i się nie ruszaj.
Wsadził mnie w wolną przestrzeń przyciskając do ściany.
- Zawsze jest tak, że się rozdzielają, jeśli wpadnie tu jeden, nie zauważy cię od razu, zajmie się mną. Będziesz bezpieczna przez jakiś czas, tylko nie wydawaj dźwięków.
Jego usta musnęły moje w delikatnym pocałunku, po czym odsunął się ode mnie. Stanął na bezpieczną odległość przed drzwiami i czekał, aż któryś nas znajdzie. Każda sekunda ciągnęła się jak minuta. Każda chwila oddalała lub przybliżała nas do końca, do śmierci. Trzask, tak głośny, że z ledwością powstrzymałam się od większego ruchu. Był blisko, napastnik był blisko. Walnięcie i widziałam jak w metalowych drzwiach pojawia się wgniecenie. One, jako jedyne stanowiły barierę między nami. Minuty kiedy zamki puszczą i nie wytrzymają uderzeń. Jedno walniecie.... drugie....trzecie....czwarte...koniec. Wstrzymałam oddech, zatykając dłonią usta. Łzy rzewnie wylały się z oczu kiedy facet spełnił przeczucia Louisa i rzucił się od razu na niego. Brunet kazał mi się nie ruszać, a co jeśli wpadło ich dwóch, a nie jeden tak, jak przepuszczał ? Obaj zaczęli bić Louisa, po chwili ten wyższy odsunął się patrząc, jak próbuje się bronić za pomocą kija. Byli więksi, masywniejsi. Zaliczali się do znacznie wyższej kategorii wagowej.
- A gdzie twoja towarzyszka skurwielu hmmm... ?
Teraz tylko sekundy, a mnie znajdą. Wstrzymałam powietrze i z całej siły naparłam na ścianę.....
Serce waliło nie wyobrażalnie szybko i mocno. Stałam w kącie między szafką, a ścianą czekając na jakieś słowa Louisa, skierowane do mnie.
- Mów !!!
Brunet zwinął się z bólu, nie będąc w stanie, obronić się przed ciosem w brzuch. Z całej siły przyciskałam dłoń do ust, starając stłumić się w niej cichy szloch.
- Słuchaj czy powiesz czy nie... i tak ją znajdziemy. Zabijemy i ciebie i ją. Rozumiesz ?!
Kolejny cios, a ja czułam jak nie wytrzymuję. To gorsze niż cokolwiek innego. Widzisz na własne oczy, jak brutalnie biją twojego, nie on jeszcze nie jest mój... chłopaka i jedyne o czym tylko marzysz to to, by zamienić się z nim miejscami. By czuć ten ból, w zamian za niego. Louis zajmuje teraz miejsce chłopaka, który kilka chwil temu został pobity i zabity. Jest ich zabawką, na której mogą się wyżyć, a ja nie mogę nic zrobić.
- Milczysz ! Nie lubię takich, to denerwujące wolę wygadanych !
Kolejny cios, a ja niemal poczułam ból, który w tej chwili czuje chłopak. Jego biała koszulka, poplamiona była krwią. Zamknęłam oczy, wiedząc, że jestem już na skraju i zaraz się poddam. To za wiele, za wielki ból psychiczny.
- O tu jesteś Maleńka ! Dobrze się ukryłaś skarbie !- drwiący głos dobiegł moich uszu.
Otworzyłam oczy widząc, jak w moim kierunku zbliża się facet. Odstęp między nami nie był duży, metr, dwa. Ale czas zwolnił. Wszystko dla mnie zwolniło, tak jakbym miała czas na przemyślenie...

Dziękuję za wasze wszystkie komentarze <3
I pomyślę o ciąży, ale puki co Louis i Heyley muszą walczyć o życie../Natalia

8 komentarzy:

  1. o matko....cudo na prawdę nie mogę się doczekać kolejnej części ;) mam nadzieję że szybko się pojawi na blogu i że masz czas żeby ją napisać w weekend ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Ton opowiadanie jest fantastyczne! Jedno z lepszych jakie czytałam :)
    Proszę niech Hey nie będzie w ciąży. To jedno z tych niepowtarzalnych opowiadań, a ciąża by wszystko zepsuła. O ciąży można przeczytać w co drugim opowiadaniu, więc myślę, że to by było bez sensu.
    No ale to jest Twój wybór, Twoje opowiadanie i zrobisz jak uważasz :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję twoje słowa sprawiły mi szeroki uśmiech <3 Będę się starała, by opowiadanie nadal (chociaż w mały stopniu) odbiegało od innych oraz by dalej tobie i wam się podobało :D /Natalia

      Usuń
  3. Proszę nie niszcz togo, co jest tera pomiędzy Lou i Hey. Błagaam Cię!! Nie rób mi tego... :( Imagin jest świetny, przeżywam go tak, jakby mnie dotyczył. Jest fantastyczny. Dziękuję, że dzielisz się z nami tymi świetnymi opowiadaniami. Koochaam Cię ♥♥♥ i niecierpliwie czekam na następną część. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ojej kochanie.. ja ciebie też kocham <3 Dziękuję ci bardzo <3 /Natalia

      Usuń
  4. Cudo *u* Jestes niesamowita ;** Kocham Cię po prostu <3 Twój blog jest jednym z moich ulubionych ! *.* Nie mogę doczekać się nexta ... mam nadzieje , że napiszesz szybko ;* Masz talent dziewczyno ♥

    OdpowiedzUsuń