SONDA ULICZNA, czyli Z KIM CHCECIE IMAGINA i JAK DŁUGI ON MA BYĆ (jednoczęściówka, czy kilkuczęściówka, oraz +18, czy też nie)
Na zdecydowanie macie jakieś 2 tygodnie, później wstawię coś prawdopodobnie z Zaynem i będzie to mój blog.
Tak więc... PISZCIE.
wszystko zależy od was.
jest północ co oznacza, że... ZOSTAŁO 5 PIEPRZONYCH DNI DO ZAKOŃCZENIA ROKU SZKOLNEGO 2014/2015!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
TAK SIĘ JARAM ŻE O JA PIERDOLE.
kisiel w majtkach.
kocham was, dziękuję za komentarze x
May xx
sobota, 20 czerwca 2015
sobota, 13 czerwca 2015
Zayn "Hello Daddy" 6. Is he my dad? (THE END)
*3 lata później*
*Następnego dnia*
- Angie? - usłyszałam głos za sobą.
- Jamie... Przestraszyłeś mnie... Myślałam, że pojechałeś już do pracy... - westchnęłam widząc swojego brata.
- Mam dziś wolne. Nie chcesz o tym pogadać? - wskazał na laptopa.
- Nie bierz mnie za wariatkę, proszę... - spuściłam głowę. - Wiem to idiotyczne.
- Jesteś wariatką od dziecka. Piszesz do niego, ale nie wysyłasz mu tych mailów... - usiadł na łóżku.
- Chciałabym z nim porozmawiać, ale on jest zajęty. Ma karierę, narzeczoną... Mówiłam, że zapomni. Chciałam tego. - odparłam.
- Nigdy nie mów nigdy, Angs... Tak czy tak, powiem ci to co inni. Powiedz mu. Zasługuje na to. Ale nie uciekaj też przed nim. - powiedział.
- Wiesz co jest gorsze od zapomnienia? - spytałam. - Odrzucenie. To boli.
- Wystarczająco już cierpisz. - odpowiedział.
- Muszę jechać po Javadda. Za chwilę kończą się zajęcia. - powiedziałam ocierając szybko łzy.
Wsiadłam do auta i podjechałam pod szkołę. Właśnie rozniósł się dźwięk dzwonka, kończącego zajęcia. Dzieci zaczęły wybiegać. Wyszedł mój synek. Rozejrzał się. Jego wychowawczyni na mnie pokazała, więc machnęłam ręką.
- Miałaś rację. Jest cudowny. - usłyszałam za sobą znajomy mi głos. Wyprostowałam się i powoli odwróciłam.
Przede mną stał sam Zayn Malik. Facet, którego kocham nad życie... Musiałam go dotknąć, żeby uwierzyć... Położyłam rękę na jego zarośniętym policzku. Istny anioł, stał naprzeciw mnie... Wariuję?
- Zayn... - szepnęłam.
- Mamo! - pisnął za mną chłopiec.
- Javadd. - odwróciłam się do niego. - Jak w szkole?
- Fajnie. Pani pochwaliła mnie za pomoc koleżance. Znęcali się nad nią. - powiedział.
- To wspaniale, skarbie. - przytuliłam go.
- Kim jest ten pan? I czemu ma zielone włosy? - spytał cicho.
- Żyje się tylko raz. Javadd. Nie ma czasu na strach, czy długie namysły. - odezwał się mężczyzna. - Porozmawiamy, Angie?
- Oczywiście. - odpowiedziałam. - Chodźmy na plac.
- Tak! - ucieszył Jav.
Usiedliśmy na ławce, gdy Javadd latał po placyku.
- Czy to...? - zaczął.
- Tak. - dokończyłam.
- Bardzo podobny. Chciałbym powiedzieć, że ma coś twojego, ale nic nie ma. - zaśmiał się radośnie.
- Jak? - spojrzałam mu w oczy.
- Maile. Wysłałaś mi je. Dokładnie wczoraj w południe. Od razu wsiadłem w samolot. Leciałem tu jakieś 11 godzin. - wyjaśnił.
- Ja nie... - zawiesiłam się. - Walnęłam w klawiaturę.
- Udał mi się syn. - powiedział z dumą. - Przystojniak z niego.
- Pogubiłam się. - szepnęłam odgarniając kosmyk włosów za ucho.
- Jesteś cholerną idiotką, Angie. Dostałem maile i zanim pojechałem na lotnisko odwiedziłem Kate. Oh, ale się upierała. Jak mogłaś być taka głupia? Nienawidzę cię za to. Ukrywałaś przede mną moje dziecko przez prawie 6 lat!
- Nie chciałeś mieć dzieci. Nie chciałam, żebyś się wkurzył, albo coś...
- Teraz jestem wkurzony. Następnym razem jak będę gadał coś takiego to nie słuchaj mnie. Wtedy owszem, bałem się dzieci, drażniły mnie strasznie, ale... Później jak pojechałem na lotnisko sobie pomyślałem, że hmm... Fajnie by było mieć małego Malika juniora z tobą. Chociażby w tamtej chwili. Dla was, mógłbym rzucić wszystko...
- Nie chciałam, żebyś rzucał kariery. Byłeś u szczytu sławy!
- Dobrze powiedziane. Byłem, Angie. Odszedłem jakoś w marcu.
- A narzeczona?
- To kontrakt, który już mnie nie obowiązuje. Wyjechałaś, załamałem się, wciskałaś mi kity, że nie byłaś ze mną szczęśliwa, to wytrzasnęli mi tą pizdę. Myślisz, że byłbym z własnej woli z taką kobietą?
- Wszystko wyglądało bardzo realistycznie...
- Błagam cię! Nawet kijem bym nie tknął...
- Mama, picia. - przybiegł Javadd.
- Wiesz, że mam na drugie imię Javadd? - odezwał się do malucha Zayn, gdy ja szukałam butelki wody w torebce. - A jak ty masz na drugie?
- Zayn. - odparł mały.
- Tak jak ja mam na pierwsze. Jestem Zayn Javadd Malik. - mulat się wyszczerzył.
- A ja jestem Javadd Zayn Malik! - ucieszył się młodszy.
- Ty zobacz! Ale fajnie! - Zayn wziął go na kolana. - Powiem ci coś, co nie jest już sekretem.
- Nie kończ. - poprosiłam.
- Powiedz mi! - jęknął mały.
- Masz picie. - podałam mu butelkę wody.
- Twoja mama... - zaczął Zayn patrząc mi się w oczy.
- Zayn, nie. - powiedziałam.
- Jest niesamowitą kobietą, ale czasem tak głupią i upartą, że człowiek szału może dostać... - dokończył szczerząc się.
- Czego ty syna uczysz? - mruknęłam.
- To mój tata? - wskazał na Mulata.
- Miło mi. - powiedział Zayn.
- Mam parę pytań... - powiedział mały. - Skoro jesteś moim tatą, czemu cię tak długo nie było? I czemu ty masz zielone włosy, a ja nie?! Ja też chcę takie!
- Kiedyś się obaj dowiemy, Javadd. Może kiedyś twoja mama nam wszystko powie w szczegółach. Nie jesteś za mądry jak na swój wiek? - zaśmiał się Zayn.
- Ma mądrą matkę. - mruknęłam.
- Nie schlebiaj sobie, Angie. - prychnął. - Jesteś piękna.
- Wal się. - wytknęłam mu język.
- Czemu tata ma się bić? Przecież będzie go to bolało? - odezwał się Javadd.
- Oj Jav... - zaśmiał się Zayn.
***
Javadd na prawdę przywiązał się do swojego ojca, dlatego wróciłam z nim do Londynu. Nawet odwiedziliśmy rodziców Zayna w Bradford. Od razu domyślili się, że to ich wnuk. Javadd jest zbyt podobny do swojego ojca. Na moim palcu zawitał pierścionek. Nie zaręczynowy. Obrączka, która wiadomo co znaczy. Od paru dni jestem oficjalnie panią Malik.
KONIEC.
______________________________________________________
Wow. Myślałam, że to będzie dłuższe, ale coś się ostatnio dzieje z moją weną. Jeszcze 13 dni do zakończenia roku szkolnego. WOW. W końcu!
love, May xx
Uderzyłam w klawiaturę i zaczęłam płakać.Zayn,Javadd rośnie jak na drożdżach. Jest tak bardzo podobny do ciebie! I z każdym rokiem widać to bardziej. Czasem pomylę się i nazwę go twoim imieniem. Śmieszne, przecież oba jego imiona są po tobie... Głupia jestem. Javadd ma już 5 lat... Jego angielski jest piękny, a akcent niesamowity! Dziś poszedł do szkoły. W końcu dzisiaj jest początek roku szkolnego... Znalazłam tu w L.A. muzułmańską szkołę. Tak. Nasz syn będzie dorastał w twojej wierze. Wspomniałam o angielskim, a zapomniałam o arabskim. Umie płynnie mówić w tym języku i czasem robi mi nazłość i ciągle mówi po arabsku. Bardzo szybko nauczył się mówić, przez te półtora roku to naprawdę dużo jak na dziecko... Tęsknię.Kocham, Angie x
*Następnego dnia*
- Angie? - usłyszałam głos za sobą.
- Jamie... Przestraszyłeś mnie... Myślałam, że pojechałeś już do pracy... - westchnęłam widząc swojego brata.
- Mam dziś wolne. Nie chcesz o tym pogadać? - wskazał na laptopa.
- Nie bierz mnie za wariatkę, proszę... - spuściłam głowę. - Wiem to idiotyczne.
- Jesteś wariatką od dziecka. Piszesz do niego, ale nie wysyłasz mu tych mailów... - usiadł na łóżku.
- Chciałabym z nim porozmawiać, ale on jest zajęty. Ma karierę, narzeczoną... Mówiłam, że zapomni. Chciałam tego. - odparłam.
- Nigdy nie mów nigdy, Angs... Tak czy tak, powiem ci to co inni. Powiedz mu. Zasługuje na to. Ale nie uciekaj też przed nim. - powiedział.
- Wiesz co jest gorsze od zapomnienia? - spytałam. - Odrzucenie. To boli.
- Wystarczająco już cierpisz. - odpowiedział.
- Muszę jechać po Javadda. Za chwilę kończą się zajęcia. - powiedziałam ocierając szybko łzy.
Wsiadłam do auta i podjechałam pod szkołę. Właśnie rozniósł się dźwięk dzwonka, kończącego zajęcia. Dzieci zaczęły wybiegać. Wyszedł mój synek. Rozejrzał się. Jego wychowawczyni na mnie pokazała, więc machnęłam ręką.
- Miałaś rację. Jest cudowny. - usłyszałam za sobą znajomy mi głos. Wyprostowałam się i powoli odwróciłam.
Przede mną stał sam Zayn Malik. Facet, którego kocham nad życie... Musiałam go dotknąć, żeby uwierzyć... Położyłam rękę na jego zarośniętym policzku. Istny anioł, stał naprzeciw mnie... Wariuję?
- Zayn... - szepnęłam.
- Mamo! - pisnął za mną chłopiec.
- Javadd. - odwróciłam się do niego. - Jak w szkole?
- Fajnie. Pani pochwaliła mnie za pomoc koleżance. Znęcali się nad nią. - powiedział.
- To wspaniale, skarbie. - przytuliłam go.
- Kim jest ten pan? I czemu ma zielone włosy? - spytał cicho.
- Żyje się tylko raz. Javadd. Nie ma czasu na strach, czy długie namysły. - odezwał się mężczyzna. - Porozmawiamy, Angie?
- Oczywiście. - odpowiedziałam. - Chodźmy na plac.
- Tak! - ucieszył Jav.
Usiedliśmy na ławce, gdy Javadd latał po placyku.
- Czy to...? - zaczął.
- Tak. - dokończyłam.
- Bardzo podobny. Chciałbym powiedzieć, że ma coś twojego, ale nic nie ma. - zaśmiał się radośnie.
- Jak? - spojrzałam mu w oczy.
- Maile. Wysłałaś mi je. Dokładnie wczoraj w południe. Od razu wsiadłem w samolot. Leciałem tu jakieś 11 godzin. - wyjaśnił.
- Ja nie... - zawiesiłam się. - Walnęłam w klawiaturę.
- Udał mi się syn. - powiedział z dumą. - Przystojniak z niego.
- Pogubiłam się. - szepnęłam odgarniając kosmyk włosów za ucho.
- Jesteś cholerną idiotką, Angie. Dostałem maile i zanim pojechałem na lotnisko odwiedziłem Kate. Oh, ale się upierała. Jak mogłaś być taka głupia? Nienawidzę cię za to. Ukrywałaś przede mną moje dziecko przez prawie 6 lat!
- Nie chciałeś mieć dzieci. Nie chciałam, żebyś się wkurzył, albo coś...
- Teraz jestem wkurzony. Następnym razem jak będę gadał coś takiego to nie słuchaj mnie. Wtedy owszem, bałem się dzieci, drażniły mnie strasznie, ale... Później jak pojechałem na lotnisko sobie pomyślałem, że hmm... Fajnie by było mieć małego Malika juniora z tobą. Chociażby w tamtej chwili. Dla was, mógłbym rzucić wszystko...
- Nie chciałam, żebyś rzucał kariery. Byłeś u szczytu sławy!
- Dobrze powiedziane. Byłem, Angie. Odszedłem jakoś w marcu.
- A narzeczona?
- To kontrakt, który już mnie nie obowiązuje. Wyjechałaś, załamałem się, wciskałaś mi kity, że nie byłaś ze mną szczęśliwa, to wytrzasnęli mi tą pizdę. Myślisz, że byłbym z własnej woli z taką kobietą?
- Wszystko wyglądało bardzo realistycznie...
- Błagam cię! Nawet kijem bym nie tknął...
- Mama, picia. - przybiegł Javadd.
- Wiesz, że mam na drugie imię Javadd? - odezwał się do malucha Zayn, gdy ja szukałam butelki wody w torebce. - A jak ty masz na drugie?
- Zayn. - odparł mały.
- Tak jak ja mam na pierwsze. Jestem Zayn Javadd Malik. - mulat się wyszczerzył.
- A ja jestem Javadd Zayn Malik! - ucieszył się młodszy.
- Ty zobacz! Ale fajnie! - Zayn wziął go na kolana. - Powiem ci coś, co nie jest już sekretem.
- Nie kończ. - poprosiłam.
- Powiedz mi! - jęknął mały.
- Masz picie. - podałam mu butelkę wody.
- Twoja mama... - zaczął Zayn patrząc mi się w oczy.
- Zayn, nie. - powiedziałam.
- Jest niesamowitą kobietą, ale czasem tak głupią i upartą, że człowiek szału może dostać... - dokończył szczerząc się.
- Czego ty syna uczysz? - mruknęłam.
- To mój tata? - wskazał na Mulata.
- Miło mi. - powiedział Zayn.
- Mam parę pytań... - powiedział mały. - Skoro jesteś moim tatą, czemu cię tak długo nie było? I czemu ty masz zielone włosy, a ja nie?! Ja też chcę takie!
- Kiedyś się obaj dowiemy, Javadd. Może kiedyś twoja mama nam wszystko powie w szczegółach. Nie jesteś za mądry jak na swój wiek? - zaśmiał się Zayn.
- Ma mądrą matkę. - mruknęłam.
- Nie schlebiaj sobie, Angie. - prychnął. - Jesteś piękna.
- Wal się. - wytknęłam mu język.
- Czemu tata ma się bić? Przecież będzie go to bolało? - odezwał się Javadd.
- Oj Jav... - zaśmiał się Zayn.
***
Javadd na prawdę przywiązał się do swojego ojca, dlatego wróciłam z nim do Londynu. Nawet odwiedziliśmy rodziców Zayna w Bradford. Od razu domyślili się, że to ich wnuk. Javadd jest zbyt podobny do swojego ojca. Na moim palcu zawitał pierścionek. Nie zaręczynowy. Obrączka, która wiadomo co znaczy. Od paru dni jestem oficjalnie panią Malik.
KONIEC.
______________________________________________________
Wow. Myślałam, że to będzie dłuższe, ale coś się ostatnio dzieje z moją weną. Jeszcze 13 dni do zakończenia roku szkolnego. WOW. W końcu!
love, May xx
piątek, 12 czerwca 2015
Zayn "Hello Daddy" 5. Hello J.Z.Malik.
*2 miesiące później*
- O cholera! - warknęłam.
Skurcze są zbyt silne. Zrobiło mi się mokro. To oznacza tylko jedno...
- James! Wody mi odeszły! - wydarłam się.
- Nie żartuj sobie ze mnie. - przyszedł zaspany.
- Chwyć tą jebaną torbę i zawieź mnie do tego pierdolonego szpitala! - krzyknęłam.
- Już, siostrzyczko... Nie tak ostro. Oddychaj. Będzie dobrze. - zapewnił.
Szybko znalazłam się w szpitalu na sali.
- Proszę ocenić ból w skali od jeden do dziesięć. - powiedziała pielęgniarka.
- 8. - odpowiedziałam.
- W porządku. Życzy sobie pani morfinę? - spytała.
- Tak. - odparłam.
Kobieta dźgnęła mnie igłą w tyłek.
- Musimy jeszcze chwilę poczekać. Rozwarcie jest zbyt małe. Jak na razie 6 milimetrów. Jeszcze 4, Angie... - powiedziała
- Boli... - jęknęłam.
- Jeszcze trochę... - odparła.
Po chwili zaczęłam przeć. Ból był nie do zniesienia mimo morfiny. Mój starszy brat był cały czas przy mnie. Przyjechała nawet moja mama z ojcem. Minęło pół godziny zanim usłyszałam płacz.
- Śliczny chłopiec. - powiedział lekarz.
- Tak bardzo podobny do Zayna... - powiedziałam. - Mogę go potrzymać?
- Oczywiście. - lekarz podał mi dziecko.
- Hej, przystojniaku... - powiedziałam cichutko.
- Postarał się. - powiedział James.
- Też mam w tym swoje zasługi... - uśmiechnęłam się. - Ma jego oczy. I nos. I te cholernie perfekcyjne usta. I zarys twarzy... Jest cały jak on. To boli...
- Jak chce pani nazwać dziecko? - spytała pielęgniarka.
- Javadd. A na drugie Zayn. Nazwisko Malik. - powiedziałam.
- Mogła by pani to zapisać? Nie chcę popełnić błędu. - przełożona dała mi kartę.
- Javadd Zayn Malik. - napisałam.
- Nazwałaś syna imionami jego ojca? - spytała mama.
- Jego ojciec nazywa się Zayn Javadd. Jest różnica. - odparłam.
- Wielka, ale i tak go wszyscy kochamy. - powiedział tata.
***
- Ale jesteście sami, tak? - spytałam dla pewności.
- Zayn wyszedł. No dalej! - pospieszał mnie Niall. - Pokazuj!
- Przed państwem J.Z. - pokazałam syna.
- J.Z.? - zdziwił się Harry.
- Javadd Zayn, Ludzie. - mruknął Louis. - To oczywiste, bo ona go kocha, a to Malik junior.
- Nie junior, bo ma imiona na odwrót. - mruknęłam.
- Ale z niego przystojniak... - powiedział Liam.
- Po wujku. - Harry odgarnął teatralnie włosami.
- Chciałbyś! Bo po mnie! - Louis wytknął mu język.
- Chcielibyście, frajerzy! Wiadome, że to mały ja! - mówił Niall.
- Po was wszystkich. - uśmiechnęłam się do kamery.
***
- No Jav, kroczek po kroczku. - trzymałam już 2-letniego syna za rączki. - Idziemy do wujka Jamesa. Powolutku.
Ten se tylko bełkotał pod nosem. Uroczy dzieciak. W końcu w połowie drogi zbuntował się i usiadł na trawie.
- Idziemy? - spytałam. pokiwał przecząco główką. - Nie? Dlaczego?
Poklepał trawę i się na niej położył. Zaczął sobie raczkować. Poprosiłam Jamesa, by miał na niego oko, a sama poszłam do swojej sypialni. Chwyciłam swój szkicownik i ołówek, ale nie zamierzałam rysować... O nie... Chciałam napisać kolejny list do Zayna, którego oczywiście nie wyślę...
Taki króciutki, ale cóż... :) Zawsze coś. xd
May xx
- O cholera! - warknęłam.
Skurcze są zbyt silne. Zrobiło mi się mokro. To oznacza tylko jedno...
- James! Wody mi odeszły! - wydarłam się.
- Nie żartuj sobie ze mnie. - przyszedł zaspany.
- Chwyć tą jebaną torbę i zawieź mnie do tego pierdolonego szpitala! - krzyknęłam.
- Już, siostrzyczko... Nie tak ostro. Oddychaj. Będzie dobrze. - zapewnił.
Szybko znalazłam się w szpitalu na sali.
- Proszę ocenić ból w skali od jeden do dziesięć. - powiedziała pielęgniarka.
- 8. - odpowiedziałam.
- W porządku. Życzy sobie pani morfinę? - spytała.
- Tak. - odparłam.
Kobieta dźgnęła mnie igłą w tyłek.
- Musimy jeszcze chwilę poczekać. Rozwarcie jest zbyt małe. Jak na razie 6 milimetrów. Jeszcze 4, Angie... - powiedziała
- Boli... - jęknęłam.
- Jeszcze trochę... - odparła.
Po chwili zaczęłam przeć. Ból był nie do zniesienia mimo morfiny. Mój starszy brat był cały czas przy mnie. Przyjechała nawet moja mama z ojcem. Minęło pół godziny zanim usłyszałam płacz.
- Śliczny chłopiec. - powiedział lekarz.
- Tak bardzo podobny do Zayna... - powiedziałam. - Mogę go potrzymać?
- Oczywiście. - lekarz podał mi dziecko.
- Hej, przystojniaku... - powiedziałam cichutko.
- Postarał się. - powiedział James.
- Też mam w tym swoje zasługi... - uśmiechnęłam się. - Ma jego oczy. I nos. I te cholernie perfekcyjne usta. I zarys twarzy... Jest cały jak on. To boli...
- Jak chce pani nazwać dziecko? - spytała pielęgniarka.
- Javadd. A na drugie Zayn. Nazwisko Malik. - powiedziałam.
- Mogła by pani to zapisać? Nie chcę popełnić błędu. - przełożona dała mi kartę.
- Javadd Zayn Malik. - napisałam.
- Nazwałaś syna imionami jego ojca? - spytała mama.
- Jego ojciec nazywa się Zayn Javadd. Jest różnica. - odparłam.
- Wielka, ale i tak go wszyscy kochamy. - powiedział tata.
***
- Ale jesteście sami, tak? - spytałam dla pewności.
- Zayn wyszedł. No dalej! - pospieszał mnie Niall. - Pokazuj!
- Przed państwem J.Z. - pokazałam syna.
- J.Z.? - zdziwił się Harry.
- Javadd Zayn, Ludzie. - mruknął Louis. - To oczywiste, bo ona go kocha, a to Malik junior.
- Nie junior, bo ma imiona na odwrót. - mruknęłam.
- Ale z niego przystojniak... - powiedział Liam.
- Po wujku. - Harry odgarnął teatralnie włosami.
- Chciałbyś! Bo po mnie! - Louis wytknął mu język.
- Chcielibyście, frajerzy! Wiadome, że to mały ja! - mówił Niall.
- Po was wszystkich. - uśmiechnęłam się do kamery.
***
- No Jav, kroczek po kroczku. - trzymałam już 2-letniego syna za rączki. - Idziemy do wujka Jamesa. Powolutku.
Ten se tylko bełkotał pod nosem. Uroczy dzieciak. W końcu w połowie drogi zbuntował się i usiadł na trawie.
- Idziemy? - spytałam. pokiwał przecząco główką. - Nie? Dlaczego?
Poklepał trawę i się na niej położył. Zaczął sobie raczkować. Poprosiłam Jamesa, by miał na niego oko, a sama poszłam do swojej sypialni. Chwyciłam swój szkicownik i ołówek, ale nie zamierzałam rysować... O nie... Chciałam napisać kolejny list do Zayna, którego oczywiście nie wyślę...
Zayn,__________________________________________________________________
Już niedługo 2 urodziny Javadda. Chciałabym, żebyś tu był. Żebyś widział, jak nasz syn dorasta. Wszystko nagrywam i dokumentuję. Wciąż łudzę się nadzieją, że kiedyś znów usiądziesz obok mnie, obejmiesz mnie i zaczniesz się kłócić o to jaki film mamy obejrzeć. Albo, że wrócisz z trasy i przywitasz mnie flaszką piwa. Kochałam ten twój cholerny zwyczaj kupowania mi alkoholu! Po co kobiecie kwiaty, skoro można kupić jej piwo? Wciąż to wszystko wspominam i analizuję. Wiem. Zraniłam cię i to cholernie mocno. Wybaczysz mi? Czy byłbyś w stanie? Ja sobie nigdy nie wybaczę, ale kiedyś zrozumiesz, że inaczej postąpić nie mogłam. Bałam się... Przepraszam.Twoja, Angie x
Taki króciutki, ale cóż... :) Zawsze coś. xd
May xx
piątek, 5 czerwca 2015
Zayn "Hello Daddy" 4. I wanted to know that you're fine.
Niall wrócił do Anglii więc znów zostałam sama. Zadzwoniłam do Harry'ego na Skype'ie. Mówił, żebym chociaż raz w tygodniu zdawała relacje jak się czuję. Dotrzymuję słowa.
- Hej Hazz. - przywitałam go.
- No cześć kartofelku. - wyszczerzył się.
- Nie obrażaj mnie i mojego synka. - zmrużyłam oczy.
- Będziesz miała synka? - zdziwił się. - No nieźle, Angie. Zayn się nieźle postarał.
- Ciszej. - warknęłam.
- Nie ma go w domu, spokojnie. - uspokoił mnie. - Jak się czujesz?
- Nie licząc faktu, że puchnę jak balon to dobrze. - odparłam.
- Jak z pracą? - spytałam.
- Jamie nieźle o mnie dba. Starszy brat czuwa. Ciągle coś mi kupuje, za rachunki nie musimy płacić, bo to jego dom i w papierach jest zaznaczone, ze prywatna placówka. Niestety James, jak to James... Nie ma go od rana do nocy. Taki żywot prawnika. Jak nie klienci to papierkowa robota. Ale generalnie nie narzekam...
- Harry, kupiłem ci te żelki jak chciałeś. - do pokoju wszedł Zayn. - Angie?
- Hej Zayn. - spuściłam głowę.
- Zostawię was samych, może... - Harry wstał z krzesła i wyszedł spokoju.
Milczeliśmy. Nie chciałam się odzywać.
- Dlaczego? - spytał.
- Tu gdzie jestem czuję się o niebo lepiej. W Anglii byłam nieszczęśliwa. - powiedziałam.
- Nie dawałem ci tego czego chciałaś?
- Starałeś się jak mogłeś...
- Ale z Harrym utrzymujesz kontakt.
- Ale Harry to inna kwestia.
- Z kim jeszcze utrzymujesz kontakt?
- Czy to ważne? Co u ciebie słychać?
- Zostawiłaś mnie samego w Londynie, bez słowa pożegnania. Kate nie chce mi nic powiedzieć. Ty także. Należą mi się wyjaśnienia.
- To prawda. Należą ci się...
- Tak więc?
- To wszystko mnie przytłaczało. Czułam się jak w klatce. Tutaj nikt nie wie kim jestem, kim jest, a raczej był mój chłopak... W Anglii nie mogłam mieć ani chwili prywatności, a przecież nie mogłam cię zmusić do opuszczenia zespołu, wiedząc, że jest całym twoim życiem.
- To ty jesteś moim życiem.
- Przykro mi, Zayn.
- Gówno prawda.
- Nie chciałam cię zranić.
- A jednak to zrobiłaś...
- Spotykasz się z kimś?
- Żartujesz sobie ze mnie?
- Nie.
- Nie spotykam. A my? Zobaczymy się jeszcze... Tak... No wiesz.. Na żywo.
- Nie wiem. Kiedyś możemy, ale na pewno nie teraz, Zayn. Obiecuję.
- Twoje słowo jest gówno warte. Chcę cię spotkać, ale wiem, że kłamiesz. Dobrze wiedzieć, że świetnie się masz. A ty z kimś obcujesz?
- Nie. Nie jestem typem imprezowiczki.
- Kiedyś lubiłaś zabalować...
- Zmieniłam się.
- Widać.
- To, że odeszłam, Zayn, nie oznacza, że przestałam cię kochać.
- Wątpię.
Wstał i wyszedł z pokoju trzaskając drzwiami. Spojrzałam na brzuch.
- Gdybyś wiedział... - szepnęłam.
- Angie, wszystko okay? Zayn się lekko zdenerwował... - przyszedł Hazz.
- Nie dziwię mu się. Gdyby role się odwróciły to wydrapałabym mu oczy nawet przez monitor.
- Jesteście do siebie tacy podobni.
- Ale tacy różni...
- Będzie dobrze, Angs...
- Wątpię.
Rozłączyłam się. Pogłaskałam brzuch. Jeszcze trochę. Może Zayn kiedyś to zrozumie i zapomni. Teraz oboje musimy pocierpieć...
___________________________________________________________
Ta dam! Viola!
May xx
- Hej Hazz. - przywitałam go.
- No cześć kartofelku. - wyszczerzył się.
- Nie obrażaj mnie i mojego synka. - zmrużyłam oczy.
- Będziesz miała synka? - zdziwił się. - No nieźle, Angie. Zayn się nieźle postarał.
- Ciszej. - warknęłam.
- Nie ma go w domu, spokojnie. - uspokoił mnie. - Jak się czujesz?
- Nie licząc faktu, że puchnę jak balon to dobrze. - odparłam.
- Jak z pracą? - spytałam.
- Jamie nieźle o mnie dba. Starszy brat czuwa. Ciągle coś mi kupuje, za rachunki nie musimy płacić, bo to jego dom i w papierach jest zaznaczone, ze prywatna placówka. Niestety James, jak to James... Nie ma go od rana do nocy. Taki żywot prawnika. Jak nie klienci to papierkowa robota. Ale generalnie nie narzekam...
- Harry, kupiłem ci te żelki jak chciałeś. - do pokoju wszedł Zayn. - Angie?
- Hej Zayn. - spuściłam głowę.
- Zostawię was samych, może... - Harry wstał z krzesła i wyszedł spokoju.
Milczeliśmy. Nie chciałam się odzywać.
- Dlaczego? - spytał.
- Tu gdzie jestem czuję się o niebo lepiej. W Anglii byłam nieszczęśliwa. - powiedziałam.
- Nie dawałem ci tego czego chciałaś?
- Starałeś się jak mogłeś...
- Ale z Harrym utrzymujesz kontakt.
- Ale Harry to inna kwestia.
- Z kim jeszcze utrzymujesz kontakt?
- Czy to ważne? Co u ciebie słychać?
- Zostawiłaś mnie samego w Londynie, bez słowa pożegnania. Kate nie chce mi nic powiedzieć. Ty także. Należą mi się wyjaśnienia.
- To prawda. Należą ci się...
- Tak więc?
- To wszystko mnie przytłaczało. Czułam się jak w klatce. Tutaj nikt nie wie kim jestem, kim jest, a raczej był mój chłopak... W Anglii nie mogłam mieć ani chwili prywatności, a przecież nie mogłam cię zmusić do opuszczenia zespołu, wiedząc, że jest całym twoim życiem.
- To ty jesteś moim życiem.
- Przykro mi, Zayn.
- Gówno prawda.
- Nie chciałam cię zranić.
- A jednak to zrobiłaś...
- Spotykasz się z kimś?
- Żartujesz sobie ze mnie?
- Nie.
- Nie spotykam. A my? Zobaczymy się jeszcze... Tak... No wiesz.. Na żywo.
- Nie wiem. Kiedyś możemy, ale na pewno nie teraz, Zayn. Obiecuję.
- Twoje słowo jest gówno warte. Chcę cię spotkać, ale wiem, że kłamiesz. Dobrze wiedzieć, że świetnie się masz. A ty z kimś obcujesz?
- Nie. Nie jestem typem imprezowiczki.
- Kiedyś lubiłaś zabalować...
- Zmieniłam się.
- Widać.
- To, że odeszłam, Zayn, nie oznacza, że przestałam cię kochać.
- Wątpię.
Wstał i wyszedł z pokoju trzaskając drzwiami. Spojrzałam na brzuch.
- Gdybyś wiedział... - szepnęłam.
- Angie, wszystko okay? Zayn się lekko zdenerwował... - przyszedł Hazz.
- Nie dziwię mu się. Gdyby role się odwróciły to wydrapałabym mu oczy nawet przez monitor.
- Jesteście do siebie tacy podobni.
- Ale tacy różni...
- Będzie dobrze, Angs...
- Wątpię.
Rozłączyłam się. Pogłaskałam brzuch. Jeszcze trochę. Może Zayn kiedyś to zrozumie i zapomni. Teraz oboje musimy pocierpieć...
___________________________________________________________
Ta dam! Viola!
May xx
Subskrybuj:
Posty (Atom)