piątek, 28 lutego 2014

Liam cz.42 "Skrywam tajemnicę.. kiedyś byłeś przyjacielem"


To była gwiazda Liama, czułam to, nie musiałam wiedzieć. Był tu nadal, tylko nie widoczny....





*** 10 lat później ***


Drewniana bujawka spokojnie bajała się w przód i w tył delikatnie poskrzypując. Leciutki wiaterek kołysał koronami drzew, grając melodię natury. Wszystkie szczyty gór, zasłaniały się śniegiem, który przy dzisiejszym słońcu wyglądał dość śmiesznie. Temperatura była wysoka, a czerwona kreska termometru dała radę podskoczyć do 27°. Na błękitnym niebie nie została namalowana żadna chmurka, sprawiając, że moje samopoczucie wydawało się polepszyć. Uniosłam w górę swoje dość blade tego lata nogi, pozwalając na to, by promyki nadawały im odrobinę ciemniejszy odcień. Gazowana, chłodna woda co moment nawilżała gardło, gasząc pragnienie. Pewnie chcielibyście wiedzieć, jak dałam radę pogodzić się ze śmiercią Liama... ? Nie dałam. Nie dałam rady. Nie pogodziłam się z tym i raczej nigdy nie pogodzę. Jednak pamiętajcie, że nawet z najbardziej złamanym sercem, czy też największą rozpaczą można żyć. Yeea... jest to ciężkie, ale jeżeli chodzi o śmierć ukochanego czy też ukochanej, życie dalej jest oczekiwaniem. Może opowiem wam wszystko od początku,  zrozumieć co mam na myśli...
Dzień po pogrzebie Liama, świat ogarnęła żałoba. Ciężko było wytrzymać psychicznie, bo gdzie nie postawiłaś kroku, wszędzie były jego obrazy, jego w trumnie. Ludzie wieszali je na latarniach ulicznych, szybach sklepów, przypinali je do tablic informacyjnych, wszędzie gdzie tylko się dało, nie rozumiałam co ma to na celu. Wszystko przypominało mi o stracie. Trwało to miesiące, ani na moment nie ucichło. Bywały dni, że wychodziłam i nie mogłam oddychać. Potężny wąż Boa zaciskał się wokół mojego serca i płuc, dusząc mnie, było tego za wiele. Próbowałam żyć w Londynie dalej, miałam tam chłopaków. Radzili... próbowali się z tym pogodzić, tak jak ja. Trwało to naprawdę długo i do naszego życia z butami musieli wkroczyć psycholodzy, a przynajmniej do mojego i Nialla. Wmawiali nam tysiące bzdur, prowadzili terapie, twierdząc, że wiedzą co czujemy. Jak mogą wiedzieć, skoro taka kara losu ich nie dosięgnęła ?  Nie znali tego bólu. Niall, naprawdę nie mógł pojąć straty najlepszego przyjaciele, żaden z chłopaków nie mógł, ale oni mieli wsparcie swoich dziewczyn. Irlandczyk dusił w sobie wszystko, aż nie wytrzymał, pogorszyło to także mój stan. Obecnie jego sercem opiekuje się śliczna niewiasta, jest szczęśliwy, nauczył się dalej funkcjonować, tak jak pozostali. Dwa lata po, cała czwórka wróciła na scenę. Nie było to, to samo, ale dawali z siebie wszystko, każdy koncert grali dla Liama. Oglądam ich czasem w telewizji, czas ani trochę ich nie zmienił. Zayn wziął ślub z Perrie, jak to planowali. Nie znam jej za dobrze, ale układa im się, naprawdę układa. Louis i Eleanor wolą żyć w narzeczeństwie, czasem rozmawiam z dziewczyną, stała się moją przyjaciółką już na samym początku, kiedy to Payne i Ja... cóż.. nie żyliśmy w najlepszych stosunkach. Styles.. z nim mam najlepszy kontakt. Harry zdzwoni co najmniej dwa razy w miesiącu, sprawdzając czy żyję. Jest prawdziwym wsparciem i jak się okazuje potrafi dochować obietnicy. Taylor... hm.. jest szczęśliwy ze swoim chłopakiem. Moich rodziców nie widziałam już od 8 lat, nie wiem co u nich, nie wiem czy nadal mieszkają w Portland. Nigdy nie wróciłam do Stanów. Wyjechałam także z Londynu po tym jak... jak okazało się, że pod sercem noszę dziecko Liama. Od pogrzebu minęły cztery miesiące, dalej przeżywałam silną depresję, więc lekarze zabrali mnie na badania. Można powiedzieć, że kiedy to wszystko do mnie doszło, jak za dotknięciem różdżki, chciałam wszystko zmienić. Wróciłam do naszego mieszkania i zaczęłam stawać na nogi. Chciałam normalnego życia dla maleństwa. Czerpałam wszystkie siły z bycia mamą. Liam zostawił mi po sobie pamiątkę i wiedziałam, że chciał abym zajęła się nią jak najlepiej. W szóstym miesiącu na wizycie u ginekologa powiedzieli mi, że poroniłam. Jednego roku straciłam dwa swoje światy. Nie pamiętam miesiąca po tej wiadomości. Tak jakbym w tamtym czasie nie żyła. Nie mogłam sobie z tym wszystkim poradzić, wyrwano mi serce, nie mogłam... nie chciałam istnieć. Zostawiłam wszystko i wszystkich wyjeżdżając. Nie po to, by ułożyć sobie życie, tylko po to by znaleźć się na końcu świata, gdzie uda mi się żyć bez serca, gdzie umrę spokojna, wiedząc, że mam swoje szczęście przy sobie, opiekujące się mną z góry. Dzisiaj mija kolejny dzień i jest identyczny jak wczoraj. Nie mogę wam zdradzić gdzie jestem, bo jest to moją tajemnicą. Nie chcę by ktoś mnie znalazł. Nie mam tu sąsiadów i jestem naprawdę samotna, ale czuję się tu spokojna. Robię co mogę, by nie stracić oddechu i funkcjonować. Jak powiedziałam życie dalej jest dla mnie oczekiwaniem... Na co ? Na to by pewnego dnia przyjąć śmierć z otwartymi rękoma, spotykając się z Liamem i powiedzieć mu, że starałam się przeżyć życie najlepiej jak umiałam dla niego. Że walczyłam i tą walkę wygrałam, wygrałam, by mógł być ze mnie dumny. I nadejdzie dzień kiedy nasze usta się złączą, a żadna siła świata nas nie rozłączy. Będziemy razem na zawsze.


Dziewczyna każdego dnia pokazywała światu, jak bardzo jest wytrzymała. Pokazywała ile siły skrywa się w jej drobnym ciele. Była cała wypełniona wiarą i miłością do Liama. Zniosła bardzo wiele i wciąż potrafiła odnaleźć w drobnych rzeczach sens radości.  Umiała się uśmiechać. Nadal była w młodym wieku, miała jedynie 30 lat, ale wiedziała już jak będzie wyglądać jej starość. Zamierzała spędzić ją tutaj, w starym uroczym domku, umiejscowionym tysiące metrów nad poziomem morza. Z dala od ludzi, z dala od wszelkiej cywilizacji. Czasem wyjeżdżała gdzieś dalej, by kupić zapasy jedzenia, ale bardzo szybko wracała do swojego azylu. Każdego wieczoru tuliły ją ramiona Liama, czuła je, chodź nie widziała. Codziennie przychodził do niej we śnie i normalnie rozmawiali, sny Jeymi nie były zwykłymi snami, ona nie była zwykłą dziewczyną. Wczorajszej nocy obiecał, że już niedługo zabierze ją do siebie, porwie w ramiona i nigdy nie wypuści. Żyła tylko nim, tylko dla niego.. każdej minuty, każdej godziny, każdego dnia, każdej nocy, każdego miesiąca, każdego roku... tylko dla niego....




~ THE END ~
________________________________________________________________________

I nastąpił koniec.
Mam do was kilka spraw:
1. Przepraszam, że nie odpowiedziałam na wasze komentarze, po prostu nie wiedziałam, jak. Chciałam każdej osobie z osobna bardzo podziękować, ale nie umiałam tego ubrać w słowa.. nadal nie wiem jak to zrobić. Każdy komentarz przysięgam, że przeczytałam co najmniej trzy razy i za każdym razem moje serce płonęło, a łzy witały światło dzienne. Jestem cholerną szczęściarą, że Bóg pozwolił.. podarował mi Was wszystkich. I żadne słowa świata, choćby było ich tysiąc czy też milion, nie są wstanie Was opisać i Wam wszystkim podziękować.
2. Jeżeli chodzi o nowe opowiadanie, jakiś pomysł zawsze się znajdzie, pytanie tylko czy chcecie ?
3. Macie jakieś pytania do tego opowiadania ? Na wszystkie odpowiem. Wiem, że nie które rzeczy nie zostały wyjaśnione, jak na przykład to skąd Liam ma blizny ?
4. Dobra już starczy, nie rozpisuję się :D Jak zwykle nie mogę się rozstać z tym opowiadaniem, ze wszystkich pięciu jakie napisałam, właśnie z tym zżyłam się najbardziej...
Do zobaczenia.. Do napisania...
/Natalia




Louis cz.2





Ubrana w czarną luźną koszulkę, czarne leginsy i jeansową kurtkę, zeszłam niechętnie po schodach. Na komodzie , która znajdowała się w holu leżały kluczyki z mojego samochodu. Chwyciłam je i wyszłam z domu. Moja młodsza siostra już z niecierpliwością czekała aż w końcu przyjdę.  

W drodze na koncert słyszałam jak śpiewa pod nosem piosenkę , której tytułu nie znałam. Cóż w sumie to nie chciałam wiedzieć. 
- Dziękuje Re... - powiedziała Rebecka.
Przelotnie na nią spojrzałam, widziałam łzy w jej oczach.
- Dziękuje , że jedziesz tam ze mną .- dodała moja młodsza siostra.
Posłałam jej delikatny uśmiech i wróciłam wzrokiem ponownie na drogę.
Koncert zaczynał się dopiero o 20. Jednak przez to , że miałyśmy bilety Meet and coś tam musiałyśmy być godzinę wcześniej. Gdy ochroniarze wpuścili nas już na O2 Arene udałam się z siostrą na backstage.
-A teraz słuchaj . - powiedziałam tak by zwróciła na mnie swoja uwagę. - Ty idziesz pogadać z nimi , zrobić sobie zdjęcie czy co tam jeszcze chcesz , ale ja zostaje tutaj. - dodałam.
-Ale Re ..
- Żadnych ale.. no idź . - powiedziałam i delikatnie pchnęłam dziewczynę w kierunku grupki innych dziewczyn , które czekały na swoją kolej by spotkać swoich idoli.
Odeszłam kilka metrów dalej od szlochających dziewczyn i usiadłam po turecku na podłodze. Z kieszeni mojej kurtki wyciągnęłam telefon i uruchomiłam jakąś durną gr
ę. Czas płynął wyjątkowo powoli. Chciałam stamtąd wyjść , by uniknąć tysięcy krzyczących i płaczących nastolatek. Jednak byłam skazana na kolejne 90 minut męki.
Na scena wbiegła piątka chłopaków w podobnym wieku. I zaczęli śpiewać pierwszą piosenkę (Włącz too ;)) .
Piosenki coraz szybciej się zmieniały , a z ośmiu piosenek została już tylko jedna.
- Dziękujemy wam ! Grali dla was The Wanted ! - krzyknęli naraz i zniknęli ze sceny.
Razem z siostrą opuszczaliśmy w powolnym tempie Arene. Byłyśmy pod samą sceną , więc miałyśmy najdalej do wyjścia. Gdy przepchałyśmy się przez tłum i znalazłyśmy się na parkingu , zaczęłyśmy szukać naszego auta. Nie zajęło nam to zbyt dużo czasu.
Po 30 minutach znaleźliśmy się pod naszym domem. Rebeca , od razu pobiegła do rodziców , a ja zaparkowałam auto w garażu. Patrzyłam w gwiazdy , gdy przechodziłam przez podwórko. Nagle poczułam ból w kostce, a po chwili znalazłam się na ziemi. Złapałam się za bolące miejsce i rozejrzałam dookoła co było przyczyną mojego upadku , zauważyłam 20 centymetrowy murek ogradzający stokrotki. Dopiero po kilku minutach uświadomiłam sobie, że leże pośród kwiatów.
-Shit... - 
przeklęłam pod nosem i wstałam.
Otrzepałam swoje ciuchy z ziemi i kuśtykając weszłam do domu. Panowała w nim cisza. Pewnie rodzice poszli spać. Wspięłam się po schodach do swojego pokoju i rzuciłam się na łóżko.
W moich uszach wciąż słyszałam szum i dzwonienie. Nienawidziłam tego uczucia . To było dziwne i czasami mnie przerażało. Ale czego mogłam się spodziewać , przecież wysiedziałam półtorej godziny wśród piszczących dziewczyn.
Ruszyłam w stronę szafy , wciąż uważając na kostkę , gdyż dalej bolała. Wyjęłam z niej krótkie , różowe spodenki i luźną , o wiele za dużą koszulkę. Przebrałam się i położyłam do łózka. Jak zwykle przykryłam się kołdrą pod samą szyję i wtuliłam w poduszkę. Gdy zaczynałam już usypiać usłyszałam dźwięk przychodzącego sms'a . Z niechęcią chwyciłam telefon i przeczytałam wiadomość. 
Po chwili przyszła kolejna i kolejna widomość
Przez moje ciało przeszły ciarki... 

- Re uspokój się. To tylko przypadek. Może to tylko jakiś sąsiad.. - tłumaczyłam sobie. 
Kogo ja chce okłamać... Najgorszy dzień w moim życiu . Po mojej głowie ciągle krążyły te słowa „ Witaj w twoim najgorszym koszmarze...”



_________________________________________________________
Okej... Przepraszam , że jest tak krótki i tak beznadziejny... Obiecuje , że 3 rozdział będzie dłuższy i lepszy ;) . Dziękuje za wszystkie komentarze pod ostatnim rozdziałem i mam pytanie do was... Kilka osób zwróciło uwagę na to że imię Victoria i skrót Re jest z Cold'a w tym opowiadaniu ten skrót będzie znaczył coś innego, jeśli wam przeszkadza to , to mogę to zmienić . Tylko powiedzcie ;) Love yaa <3

~CookieMontseer.

wtorek, 25 lutego 2014

Liam cz.41 "Skrywam tajemnicę... kiedyś byłeś przyjacielem"


liam payne | Tumblr

Włączcie to proszę


Słońce widniało na niebie w całej okazałości. Grzało mocno, bardzo mocno, mimo, że nie było jeszcze nawet wiosny. Rzucało złoty blask na twarz Liama i ci, którzy nie wierzyli w anioły, mogli go zobaczyć teraz. Spokojnego, zdrowego, bez żadnych blizn, śladów po bójce, bez bólu wymalowanego na twarzy, z uśmiechem. Potarłam swoje odkryte ramiona, chociaż nie było mi zimno. Jest to raczej nerwowy trik. Jego dłoń była ciepła, chociaż inni uważali, że jest jak lód. Była ciepła tylko dla mnie, tak jak serce, które mi ofiarował. To chyba odpowiedni moment, by przyznać wam się do tego, że płaczę już od kilku godzin. Rozplątałam nasze palce, całując malinowe usta mojego chłopaka. Powinnam odejść... jednak nie mogę. Muszę się zmuszać, by ujść kilka kroków i stanąć z dala od wszystkich. Gdzie nikt, nie będzie posyłał mi dziwnych spojrzeń, nie mając nawet pojęcia kim jestem. Do samego końca byłam jego tajemnicą. Dochowanym sekretem, ukrytym przed światem.
- Jak się trzymasz ?
Pokiwałam głową, próbując odpowiedzieć Harremu... Jednak gdy tylko moje usta się otwierały, ulatywał z nich szloch. Wolałam nic nie mówić. Mokre policzki powinny wyrażać co właśnie czuję.
Schował mnie w objęciach, uspokajająco pocierając plecy.
- Wiesz, że to jeszcze nie koniec ?
Ponownie pokiwałam głową, dokładnie wiedząc co ma na myśli. Powtarzał mi to rano.
- Ta historia miłosna nie ma końca, bo jest wasza...
Wypowiedziałam równo z nim w myślach.
- Powinniśmy tam pójść... wypada być.
Któryś z kolei raz pokiwałam głową, ruszając w kierunku tłumu.




***
Stałam na samym przodzie, a wzrok wlepiałam w czarną dziurę, jeszcze psutą. Niedbale wykopaną, na pewno zimną. Minęło kilka minut, jak zamknęli trumnę z jego ciałem i na grubych linach zaczęli ją opuszczać. Dopiero teraz, w tej chwili dociera do mnie, że jego już nie ma. On umarł. Już nigdy nie będę mogła zobaczyć jego uśmiech i usłyszeć jego głosu. Nigdy nie będzie mi dane zasnąć w jego ramionach, albo usłyszeć od niego, że mnie kocha. Nigdy już nie powie do mnie aniołku. Nie będzie go. Czarną ziemię, łopatami zaczęli zgarniać do środka, a ja tylko słyszałam głuche echo, odbijanego od powłoki piasku. Nie ma go. Mój płacz, zaczął uchodzić w głos, sprowadzając wzrok wszystkich na mnie. Oni nie wiedzą kim jestem, nie znają mojego bólu. Nie rozumieją.
- Ćśśś...
Ponownie ciało Harrego stanęło przy moim boku, chowając w swoich ramionach, próbując uspokoić.
- Nie ma go...
Wychlipała w jego rękaw słabym i piskliwym głosem. Słyszałam też jego szloch, on tez go stracił, swojego przyjaciela. Byłam z nim tylko kilka miesięcy. Nadal nie rozumie tego, jak to się stało, że tak szybko i bardzo go pokochałam. Louis za naszymi plecami, zaczął cicho tłumaczyć, jak zginął. A wszystkie obrazy pojawiały się w mojej głowie z tamtego dnia. Katując go na śmierć, złamali mu żebra, te wbiły się w jego płuca... Czułam jak zjeżdżam w dół, nie mogąc już dłużej tego słuchać.
- Musicie wiedzieć coś jeszcze... Ta dziewczyna, pewnie zastanawiacie się kim ona jest... Jest jedyną osobą, dla której Liam stawał się innym człowiekiem. Do tej pory zgadzałem się ze wszystkimi, jak mówili, że nie ma miłości silniejszej, jak miłość matki, do dziecka. Proszę mi wybaczyć pani Payne, ale to co czuła pani syn do niej, nie można tego nazwać, byliśmy przy nim, widzieliśmy....
Zwijałam się w ramionach Stylesa płacząc co raz głośniej.
- Zabierz mnie, nie dam rady tu być.
Prosiłam, a raczej błagałam chłopaka. Louis dalej mówił, ale ja nie słyszałam, nic nie słyszałam. Będąc prowadzona, przez Harrego, zostawiałam za sobą życie. Całe moje życie, spoczywające w wieczystym śnie. Doprowadził mnie do ławki, na której przysiadłam, każąc mu wracać... powinien tam być. Nie tylko ja go potrzebowałam...


***
Otworzyłam drzwi mieszkania Liama, nie czując się na siłach by tu być, jednak musiałam. Zostawiłam wszystkich na cmentarzu, uciekając tu. Do miejsca gdzie jego zapach wciąż unosił się w powietrzu i wydawało mi się, że zaraz wyskoczy gdzieś za rogu obejmując mnie, a ja będę mogła spojrzeć w jego oczy. Nim się zorientowałam, leżałam po środku holu, na białych kaflach, zwijając się w rozpaczy. Białe plamy od wyschniętych łez uformowały się na czarnej sukience, ale wciąż zaczynały tworzyć się nowe. Słona woda nieustannie zdobiła moje policzki, wypełniając smakiem usta...


***
Łóżko było wyziębione, pościel była chłodna, zimna jak żadna inna. Mebel podsunięty był pod szklaną ścianę, oferując mi widok na Londyńskie niebo. Jego sypialnia, nie wiele różniła się od mojej, były wręcz identyczne. Gwiazdy mieniły się swoim blaskiem i wszystkie wyglądały tak samo, poza jedną spadającą.
"- Popatrz samolot.
- To gwiazda.
- Porusza się.
- Spadająca gwiazda.
- Świeci czerwonymi kolorami.
- Płonąca, spadając gwiazda.
- Zobacz teraz, jest bliżej, ma skrzydła.
- Bo to zaczarowane ufo. "
Uśmiechnęłam się na wspomnienie. Ta gwiazda cały czas spadała, ale nie był to samolot. To była gwiazda Liama, czułam to, nie musiałam wiedzieć. Był tu nadal, tylko nie widoczny....
-Zapomniałam ci o czymś powiedzieć kochanie...:


PS. I will always love you.
_________________________________________________________


To jeszcze nie jest koniec... muszę się wam przyznać, że jedna łezka mi poleciała.../Natalia


Ps. Ogromne podziękowania dla was za komentarze, miałam łzy w oczach, czytając je... dziękuję <3

niedziela, 23 lutego 2014

Liam cz.40 "Skrywam tajemnicę... kiedyś byłeś przyjacielem"



Photo: Instagram- OneDirection

Zacisnęłam dłoń Liam, kiedy obrzydliwie niski głos dotarł do uszu, a w naszym kierunku szła trójka napakowanych facetów, jeden z bejsbolem.
- Nie podnoś głowy, nie patrz na nich.
Liam wyszeptał to tak cicho, że ledwo zrozumiałam. Jego ciało bardzo się spięło, a wszystkie mięśnie stały się widoczne. Przyciągnął mnie bardzo blisko siebie, nie zmieniając tempa.
Patrzyłam tylko pod swoje nogi, stawiając ciężkie kroki. Bicie serca odbijało się echem w moich uszach.
- Wiecie czyja to dzielnica ?
Milczałam, zaufałam w pełni Liam'owi.
- Byliśmy u Jordana.
- Och tego skurwysyna.
Ten niski głos jest tak bardzo odrzucający.
- Eee... laluniu czemu nic nie mówisz ? Możesz podnieść głowę.
Tym razem inny głos, grubszy, silniejszy został skierowany do mnie. "Nie podnoś głowy, nie patrz na nich". Widziałam ich cienie z lewej strony. Cały czas szliśmy i marzyłam już o tym by ich minąć. Szarpnięcie mojego ramienia, spowodowało, że pod ogromną siłą obróciłam się. Dłoń wcale nie należała do szatyna. Była owłosiona i podrapana. Sunęłam wzrokiem po ramieniu sprawcy, aż dotarłam do twarzy. Ohydny uśmiech prezentował się na twarzy jednego z mężczyzn. Liczne cięte rany, pokrywały się, tworząc jedynie szkaradło.
- Trzymaj łapy z dala od niej.
Zostałam zasłonięta ciałem Payna. Zdaję sobie sprawę, że to wszystko trwało kilka sekund, jednak mi ciągnie się to jak wieczność.
- Chcesz zaryzykować swoje życie dla tego..
Wskazał na mnie, próbując dosięgnąć dłonią mojego ramienia. Nieskutecznie.
- Powiedziałem, że masz jej nie dotykać.
Liam odepchnął go, cofając się ze mną w tył. Oczy mężczyzny pociemniały, ukazując urażenie i złość. Jego mięśnie z każdą chwilą stawały się bardziej widoczne. Szybkim ruchem podszedł do nas, przyciągając mnie do siebie.
- Odpierdol się od niej !
Ponownie zostałam uratowana, a facet przyciśnięty do ściany. Dłonie mojego chłopaka, zaciskały się w okół jego szyi, a twarz z każdą sekundą stawała się bardziej szkarłatna. Widziałam złość w Liam'ie zupełnie inną od tych wcześniejszych. Był naprawdę wkurwiony i bałam się do niego podejść. Wołałam jego imię, ale nie reagował. Coś zacisnęło się wokół mojej talii i nie było to coś, a ręce faceta z bandy. Pisnęłam, kiedy jedną z dłoni położył na mojej piersi, a moje włosy owinął wokół drugiej, odciągając mi głowę do tyłu.
- Liam !
Załkałam, wołając o pomoc. Spojrzenie brązowych oczu przeniosło się na nas i trwało sekundę, jak zaczął się do nas zbliżać.
- Uważaj.
Krzyknęłam, walcząc z zamazującym się obrazem. Cios wymierzony w żołądek, a następny w twarz, odebrał równowagę mojemu chłopakowi. Krew zabarwiła brudny już chodnik, płynąc z uszkodzonego nosa... Został obłożony kilkoma ciosami z kija. Poziom mojego strachu uzyskał najwyższy stopień, a łzy jak gorąca lawa spływały w dół.
- Pomocy !!!
Kopnęłam mojego napastnika w kroczę, nie trafiając pierwszym razem, a drugim. Uciekłam z uścisku, biegnąc do Liama, nawet jeśli nic nie zdziałam, chciałam go ochronić i przyjąć część bólu. On był jeden, a ich dwóch.
- Liam.
Zapłakałam w głos, kiedy znowu mnie złapano.
- Jordan ! Jordan ! Jordan !
Krzyczałam na cały głos, dusząc się przez suchość.
- Jordan !
Wyrywałam się i krzyczałam, nie wiedząc co zrobić. Bili mojego chłopaka KURWA !!!
- Zostawcie ich !
Jordan i jego kolega wypadli z salonu, biegnąc ku nam. W dłoniach trzymali coś na podobiznę żelaznych prętów. Zaczęli ich okładać. Jednego od Liama i jednego ode mnie. W przeciągu minuty, moje ciało zostało uwolnione i rzuciłam się biegiem.
- Zostaw go.
Moje dłonie zaczęły odpychać faceta, który to wszystko zaczął. Nie wiem jak, ale to ja przejęła jego bejsbol, stając i twardo osłaniając Liama.
- Spierdalaj !
On tylko się zaśmiał, co pobudził moje ręce do pracy. Wymierzyłam cios w głowę, powodując jego upadek. Zabiłam go ? Przez chwilę się nie ruszał, ale wrócił do sił zaczynając wstawać. Później jakiś nie znany mi chłopak, odciągnął go, zabierając mi "broń". Upadłam na kolana obok Payna, widząc, że zjawiło się jeszcze kilka innych osób. Jego usta były opuchnięte, z nosa leciała krew, a pod okiem widniał fioletowy siniak.
- Liam ?
Nowa fala łez wydostała się na wolność, kiedy chłopak zaczął uchylać powieki.
- Jeymi ?
Jego głos był słaby i cały się trząsł.
- Przepraszam. Nie powinienem cię tutaj zabierać.
- Nie...
Chwyciłam jego dłoń, zaciskając w swojej. Moje ciało pochylało się nad nim, a łzy moczyły brudną od krwi koszulkę.
- Nie płacz, wszystko będzie w porządku...
Podniósł dłoń do mojego policzka, głaskając delikatnie. Tatuażysta pojawił się obok, zapewniając, że pogotowie już jedzie.
- Zawsze się bałem, że nie kochasz mnie tak bardzo, jak ja ciebie. Nikt nie będzie umiał kochać ciebie tak jak ja...
Zakaszlał, nabierając powietrza.
- Będziesz miała śliczne dzieci... nadajesz się do tego. Będziesz wzorową mamą i żoną.
Ponownie zakaszlał.
- Dziękuję, że mi wybaczyłaś, nie zmarnowałem szansy, chodź czasu miałem mało... przepraszam, za to co ci zrobiłem. Nie cierpiała byś gdyby...
- Liam, czemu to wszystko brzmi jak pożegnanie? Nie żegnaj się ze mną...
Zaczęłam głośno płakać, trzymając jego dłoń przy swoim policzku. Trzęsłam się przez szloch.
- Wszystko będzie w porządku aniołku.
On umiera... umiera teraz... na moich oczach.
- Nieskończenie razem ?
Rękę położył na moim biodrze, gdzie był tatuaż serce ze znakiem nieskończoności.
- Nieskończenie.
Uśmiechnęłam się mimo łez i ból w sercu.
- Nie zostawiaj mnie kochanie.
- Nie zostawię.
Zapewnił, głaszcząc moje włosy.
- Kocham cię aniołku.
W oddali słyszałam dźwięk syren, ale zdawało się być już za późno. Jedną ze swoich dłoni trzymałam na jego sercu i czułam jak wolno bije. Nie mogłam nic powiedzieć, powietrze stanęło mi w gardlę. Jego powieki powoli opadały, aż zamknęły się całkowicie.
- Kocham cię Liam.
Chciałam zdążyć. Chciałam żeby to usłyszał !
- Będzie w porządku.
Odezwał się jeszcze cicho, po czym nie mogłam odczuć już bicia jego serca.



Sny się spełniły....

_______________________________________________________________

Wróciłam i już nigdzie się nie wybieram, mam nadzieję...
I jak zaskoczyłam troszkę ? Napiszcie co myślicie, może to być krytyka, proszę.  / Natalia






poniedziałek, 17 lutego 2014

Louis cz.1



Jestem Re . Zawsze dziwiło mnie dlaczego każdy z mojej rodziny mnie tak nazywał. Bo przecież Re to nie jest ani skrót od mojego imienia , ani zdrobnienie , ani nic innego. Mam na imię Victoria. Mieszkam na obrzeżach Londynu. Spokojne sąsiedztwo. Nikt tu się nie kłóci, każdy się zna. Zero bójek , zero kradzieży , zero imprez. Czasami wydaje mi się , że jest tu aż za cicho. To jest strasznie podejrzane. No ale cóż... nie wnikam.
Mieszkam razem z rodzicami i moją młodszą siostrą. Dzisiaj ma swoje 16 urodziny. Jest młodsza ode mnie o 4 lata , ale to zawsze ona była tą popularną , tą lubianą. Nie różnimy się bardzo charakterem, bardziej różnimy się wyglądem...


Leniwie przeciągnęłam się, odganiając zmęczenie na bok. Przez ciemne zasłony przedostawały się promienie słoneczne, które rozświetlały mój pokój. Usiadłam na brzegu łóżka ignorując zimną taflę , z którą spotkały się moje stopy. Rozejrzałam się po pokoju , po czym wstałam i udałam się w stronę szafy. Wyjęłam z niej bieliznę, kremowe rurki, białą bokserkę i czarną , rozpinana bluzę.
Przeszłam przez swój pokój i dotarłam do łazienki , znajdującej się na jego końcu. Wzięłam szybki , oczyszczający prysznic i przebrałam się. Moje odbicie w lustrze o tej porze nie należało do najpiękniejszych. Zwłaszcza kiedy moje włosy były mokre i przyklapnięte.
Chwyciłam suszarkę i zaczęłam suszyć swoje ciemne włosy. Gdy skończyłam przeczesałam je palcami i obserwowałam jak układają się na moich ramionach. Oczy podkreśliłam delikatnie czarnym eye-liner'em, a rzęsy pomalowałam tuszem.
Wychodząc z pokoju chwyciłam paczuszkę dla mojej siostry i zbiegłam po schodach na dół. Gdy przekroczyłam próg do kuchni mogłam poczuć zapach naleśników z syropem klonowym. Moja siostra je uwielbiała.
- Dzień dobry wszystkim ! - krzyknęłam do wszystkich znajdujących się w kuchni .
- Juz jesteś Re ! - odpowiedziała radośnie moja mama. - Chodź zjedz śniadanie . - dodała z szerokim uśmiechem na twarzy.
- Wszystkiego najlepszego skarbie. - szepnęłam na ucho mojej siostrze.
Paczuszka ,która dotychczas znajdowała się w moich dłoniach , teraz spoczywała przez Rebecą.
- Rebeca nie otwieraj ! Czas na prezenty będzie po śniadaniu . - zaświergotała z drugiego końca kuchni nasza matka.
- Dobrze , dobrze . - odpowiedziała leniwie.
Zajęłam miejsce naprzeciw i nałożyłam sobie naleśnika na talerz. Były przepyszne, jak zwykle. Po skończonym posiłku , posprzątałam kuchnie i udałam się do salonu gdzie znajdowała się moja rodzina.
- Proszę bardzo mała . - powiedziałam posyłając siostrze uśmiech , wręczając ponownie jej prezent
Gdy odpakowała ozdobny papier zobaczyłam jak na jej twarz wdziera się szeroki uśmiech. Wiedziałam , że się ucieszy. W końcu to była książka o jej ulubionym zespole.
Nigdy o niczym innym nie mówiła. Zawsze liczyła się dla niej tylko piątka jakiś chłopaków , których nigdy nie poznała i nigdy nie pozna. Nie rozumiałam jej postępowania. Nie rozumiałam czemu tak bardzo ich lubiła , w końcu byli piątką gwiazdeczek pop. Ehh... nigdy jej nie zrozumiem.
- A teraz czas na prezent od nas. - powiedziała moja mama klaszcząc w dłonie.
- Otwórz , proszę . - powiedział wesoło ojciec.
Mężczyzna przesunął pudełeczko po szklanym stoliku, a gdy Rebeca je otworzyła , zaczęła piszczeć i skakać.
-Dziękuje ! Dziękuje ! Dziękuje ! - krzyczała .
- Co to ? - zapytałam wskazując palcem na pudełeczko .

- Bilety ! - odkrzyknęła moja młodsza siostra.
- W końcu ich spotkasz córeczko ! - odpowiedziała radośnie matka. - A Re pojedzie tam z Tobą , mamy również bilet dla niej.
Moja szczęka opadła. Jedyne o czym marzyłam to, to by poznać piątke rozpieszczonych gwiazdeczek. Walczyłam ze sobą , by nie krzyknąć. Starałam się zachować zimną krew , gdy w środku krzyczałam , by to nie była prawda . Naprawdę nie miałam ochoty tam iść. Naprawdę...



______________________________________________________________________
Przepraszam... rozdział beznadziejny. Przepraszam , że musieliście tak długo czekać , ale naprawdę nie miałam pomysłu jak zacząć to opowiadanie. Mam nadzieję , że chociaż trochę wam się spodoba . Pozdrawiam 

~Cookie Monsteer.

sobota, 15 lutego 2014

Liam cz.39 "Skrywam tajemnicę... kiedyś byłeś przyjacielem"



Mocniej ścisnęłam dłoń chłopaka uważając, by się nie zgubić. Miejsce nie podobało mi się ani trochę. Bałam się stawiać kolejne kroki. Było jak w moim śnie, wszystko było prawie identyczne. Małe detale stanowiły tylko różnicę. Powietrze było zanieczyszczone i pachniało zwykłymi, tanimi sprayami. Wstrzymałam oddech, kiedy coś zatrzeszczało....
Swój wzrok przeniosłam pod stop, zauważając, że to tylko porzucona puszka po piwie.
To co działo się w moim środku było teraz nie do opisania. Widziałam już to, widziałam tą scene w obrazach wyobraźni.
- Jesteśmy.
Payne uchylił drzwi przede mną, wpuszczając pierwszą.
- Jordan !!!
Za ściany wyłonił się mężczyzna koło 40. Sprawiał wrażenie niebezpiecznego.
- Och witaj Liam.
Mężczyźni przybili sobie piątki jak dobrzy znajomi, przenosząc wzrok na mnie.
- To jest Jeymi, moja dziewczyna.
- Ach.. miło cię poznać. To co jesteś gotowy ?
- Tak.
Przyglądałam mu się uważnie, ale nie mogłam go rozpoznać, nie wiedziałam kim jest, nigdy go nie widziałam. Luźne, znoszone spodnie opinały dość długie nogi, a jego trochę zbyt rozbudowane mięśnie idealnie dopasowywały się do czarnej koszulki. Nie można pominąć tatuaży, które pokrywały wszystkie odsłonięte miejsca, za wyjątkiem twarzy.
- Usiądźcie, a ja przygotuję wszystko.
Kiedy Jordan odszedł, zajęliśmy miejsce na czarnej, skórzanej sofie. Siedziałam dość nie pewnie, zajmując tylko jej skraj.
- No co jesteś gotowy ?
- Na tatuaż skarbie.
Och. No jasne. Tego w moich snach nie było. Nie bardzo rozumiałam, jaką rolę mam tu odgrywać. Myślę, że Liam raczej nie potrzebuje kogoś kto będzie trzymał go za rękę albo doradcy jaki tatuaż ma wybrać. Ta decyzja musi być tylko jego, to on będzie nosił rysunek do końca życia.
- Może ty chcesz sobie jakiś zrobić ?
- Co ?!
Wyrwał mnie z zamyślenia i na pewno źle usłyszałam. Na pewno.
- Możemy zrobić dwa takie same.
A jednak...
- Żartujesz sobie prawda ?To b..boli.
- Wcale, będę przy tobie.
- To nie jest dobry pomysł.
Fatalny.
- Zrobilibyśmy go sobie o tutaj.
Swoim palcem wskazujący delikatnie postukał moją kość biodrową, uśmiechając się tak, że zabrakło mi tchu.
- Co by to miało być ?
Nie wierzę, że zaczyna podobać mi się ten pomysł.
- Małe serduszko z napisem "Forever" w środku.... Lub co innego... wybór należy do ciebie. To co aniołku?
- N..nie wiem.
- Daj się przekonać....

***Oczami Liama***
Widziałem wyraźne zawahanie w jej oczach i nie mogłem się napatrzeć, jak w zdenerwowaniu przygryza dolną wargę. Za każdym razem kiedy się uśmiecha, ja unoszę się nad ziemię i zastanawiam się, czemu ona mnie kocha ? Przecież ja jestem... uh prawda jest taka, że czasem po prostu nie chcemy dopuścić myśli, że ktoś może nas akceptować takich jakimi jesteśmy, może żywić do nas uczucie miłości. Perfekcja nie istnieje, ale ona właśnie taka jest... perfekcyjna.
- W porządku.
Ciągle mnie zaskakuje, robi to codziennie, dając poznać nowe oblicza i jest to tylko jedna z wielu rzeczy, które mnie w niej fascynują.
- Zrobię sobie w tym samym miejscu.
Zapewniłem ją, a ona pewnie pokiwała głową, chociaż oczy ukazywały jej potężny strach. Nauczyłem się z nich czytać, pozwoliła mi na to, otwierając się przede mną.
- Chodź Liam.
Jordan wrócił po mnie, ale nie zamierzałem zostawiać Jeymi, więc tak czy owak szła ze mną.
- Ona także zrobi sobie tatuaż.
Oznajmiłem przyjaźnie, ciągnąc ją za sobą. Jej mała i krucha dłoń, była stworzona dla mojej. Bóg idealnie zaplanował jej wymiary.
- Jasne, kto pierwszy ?
- Ja.
Wiedziałem, że dziewczyna, potrzebuje czasu na oswojenie się z podjętą decyzją. Do chuja wszyscy zdajemy sobie sprawę, że to boli i nawet ja wiem, że moje kłamstwo jej nie przekonało, a mimo to jest na tyle odważna, by to zrobić.
Ściągnąłem swoją koszulkę, kładąc się na przygotowanym łóżku i pocieszająco uśmiechnąłem się do Newton (nazwisko Jeymi). Jej twarz przyjęła kompletne skupienie i byłem pewien, że żaden ruch tatuażysty jej nie umknął.
- Zaczynamy.
Igła z atramentem została przyłożona do mojego zdezynfekowanego miejsca, kując minimetr po minimetrze, a znany ból przypomniał o sobie.

***Oczami Jeymi***
Może rzeczywiście to nie boli ? Liam siedział na fotela jakby nic się nie działo, żadne jego cierpienie nie było dostrzegalne. Podziwiałam jego ciało, zachwycając się idealną budową, a wszystko to jest moje. Nie tylko opakowanie, dostałam także wnętrze, serce.

***
- Pójdę tylko po nową igłę, a ty się połóż.
Łobuzerski uśmiech zawitał na twarzy Payna, formując małe zmarszczki w kącikach oczu.
- No dajesz aniołku, wyskakuj z portek.
- C.co ?
Mam się rozbierać ? To nie jest konieczne prawda ? Nie ściągnę spodni przed obcym...
- Żartowałem.
Objął dłońmi moją twarz, składając słodki pocałunek na wargach.
- Połóż się i rozepnij spodnie, musisz odsłonić całe biodro.
Pokierował mną i byłam gotowa. Dasz radę Jeymi, dla Liama. Jego serduszko wygląda pięknie.
- To robimy.
Ukłucie z ukłuciem... i kurwa jak to boli. Zaciskałam powieki, czując, że zaczynają gromadzić się pod nimi łzy. Leżałam nie ruchomo, ale całe moje wnętrze krzyczało.
- Spokojnie aniołku.
Usłyszałam szept Liama, a kiedy otworzyłam oczy, siedział pochylony nade mną. Delikatnie, ale pewnie ściskał moją dłoń, skutecznie odwracając moje myśli.

***
Mam tatuaż !!! Mój pierwszy i na pewno ostatni. Ale szczęście, jakie w tej chwili mnie przepełnia jest niewyobrażalne.
- Podoba ci się ?
- Tak.
Wydałam z siebie radosny pisk, mimo że próbowałam to ukryć. Jego rozgrzane usta przywarły do moich, tworząc całość. Chłodny, lekki wiatr owiewał nasze ciała, niosąc śmieci po ulicy. Ciepło rozsyłane po ciele, łagodziło strach, który zaczynał się rodzić. Musieliśmy wrócić do samochodu, tak samo jak tu przyszliśmy.
- Kocham cię Jeymi.
- Kocham cię Liam.
- Wracamy. Załatwiłem nam bilety na jutrzejszy lot do Londynu.
Pokiwałam wesoło głową, splatając nasze palce. Stare ulice, którymi musieliśmy iść, wydawały się nie mieć końca. Śmietniki były po przewracane i jestem pewna, że szczury mają tu idealne warunki.
- Ejej.. któż tu idzie?
Zacisnęłam dłoń Liam, kiedy obrzydliwie niski głos dotarł do uszu, a w naszym kierunku szła trójka napakowanych facetów, jeden z bejsbolem.
- Nie podnoś głowy, nie patrz na nich.
Liam wyszeptał to tak cicho, że ledwo zrozumiałam. Jego ciało bardzo się spięło, a wszystkie mięśnie stały się widoczne. Przyciągnął mnie bardzo blisko siebie, nie zmieniając tempa.....

_________________________________________________

Bardzo was przepraszam już na wstępie... część jest kompletnie nie sprawdzona, musiałam wyjechać pilnie i nie powiem wam kiedy będzie następna, jestem na drugim końcu Polski, ale jeżeli tylko pojawi się możliwość napiszę i dodam. Nie chciałam po prostu nic wam nie wstawiać, więc pisałam to dla was dzisiaj od 5 rano... przepraszam, że czekacie i za problemy... so sorry, wynagrodzę wam to jakoś... naprawdę przepraszam.


piątek, 7 lutego 2014

Liam cz.38 "Skrywam tajemnicę... kiedyś byłeś przyjacielem"



(1) Tumblr





Głos ojca wprawił moje serce w szybki ruch. Nie bałam się tego, że wejdzie, ponieważ drzwi były zamknięte, albo tego, że będzie podejrzliwy. Bałam się konfrontacji z Maxem. Nie wiedziałam czy jest wściekł.... na pewno jest. Bałam się, że on i Liam wdadzą się w bójkę i tylko jeden wyjdzie bez szwanku. A co jeśli to mi przywali ? A jak spróbuje zniszczyć to, co przed chwilą z chłopakiem zbudowaliśmy ?
- Jeymi ?!
Przełknęłam ślinę, zaczynając ubierać bieliznę i byle jaką piżamę. Podałam Liamowi bokserki i spodnie dresowe, po czym zgarnęłam nasze wcześniejsze stroje, chowając je do szafy.
- Jeymi połóż się i udawaj, że śpisz, ja się nimi zajmę.
Ta opcja była dobra, ale... nie.
- Pozabijacie się.
- Obiecuję nie wyjść z tego pokoju, będziesz wszystko słyszała.
Położyłam się jak chciał, ale nie zamknęłam oczu, tylko wlepiałam wzrok w drzwi.
- Jeymi...
- Nie...
- Ugh... w porządku, ale nie wstawaj.
Hm... pasuje to do wcześniejszej wymówki o złym samopoczuciu. Otworzył drzwi, a do pokoju dostały się dwa cienie.
- Jeymi próbuje zasnąć, źle się czuje.
Kocham go.
- Och... potrzebujesz czegoś kochanie ?
Tata stał już przy mnie, ale jakoś nie mogłam skupić się na nim. Z przerażeniem patrzyłam jak tamta dwójka stoi i mierzy siebie ostrym wzrokiem.
- Max się o ciebie martwił, mówił mi, że ze sobą chodzicie, więc pomyślałem, że powinien się z tobą zobaczyć.
Wyjaśnił ojciec. Stop. Co ?
Widziałam jak dłoń Liama zaciśnięta w pięść, podrywa się do góry, a on walczy sam ze sobą.
- Kochanie...
Tym razem to Max się odezwał. Jak oparzona podniosłam się z łóżka, łapiąc obie dłonie Liama w swoje, nim zdecyduje się uderzyć. Matko, jakie gówno.
- Hej, chyba musimy porozmawiać.
Brunet szarpnął mnie za ramię, obracając do siebie.
- Nie dotykaj mnie.
Cofnęłam się, wpadając na ciało Payna. Złapał mnie, oplatając ciasno w pasie.
- Tato on... ja z nim nie chodzę.
Cały pokój wypełniał się napięciem, a cisza wrzeszczała. Wolałam, jak mówili.
- Tato muszę tobie i mamie coś wyjaśnić.
Przyszedł czas na prawdę.
- Um... możesz z nią zaczekać w salonie ?
Przeszył mnie podejrzliwym spojrzeniem, ale wyszedł, zostawiając naszą trójkę. Cholera.
- Czemu uciekłaś ?
- Nie uciekłam.
- A co niby ?
- Ja...
No brawo Jeymi, teraz znajdź odpowiedź idiotko !
- Ja....
- Ja ją stamtąd zabrałem.
Liam wyprostował się za mną i instynktownie, ponownie złapałam jego dłonie.
- Po co to zrobiłeś ?!
W tych słowach było tyle jadu i oskarżenie, że chyba zaraz zwymiotuję.
- Zabrałem to co moje.
- To co twoje ? Koleś słyszysz się. Ona nie należy do ciebie i nigdy nie będzie.
- Wręcz przeciwnie.
Nie wiem kiedy chłopak wyrósł przede mną, zasłaniając mnie swoim ciałem.
- Jest moja i nie pozwolę, by się z tobą widywała.
- Żarty jakieś tak ? Jeymi ?
Postawiłam na milczenie. Jak tchórz chowałam się za Liam'em, spuszczając głowę. Oddychałam ciężko i chyba nie tylko ja. Powietrze wokół było gęste i żadne dźwięki poza moim biciem serca nie były słyszalne. Głośny świst i lekki gruchot. Zdążyłam tylko podnieść głowę, by zobaczyć jak pięść Maxa, spotyka się ze szczęką szatyna. W porę zdążyłam zareagować i nie dopuścić do oddania. Czułam się jak zagubione dziecko, stojące pośrodku dwójki masywnych mężczyzn, próbujących się zabić. Popychali mną, a ja nie chcąc odpuścić i bojąc się tego, jak sytuacja się rozwinie, uczepiłam się jednego z nich.
- Max wyjdź.
Mój głos był histeryczny, przypominający płacz.
- Wynoś się !
Obaj się zatrzymali, zastygając w miejscu. Brunet pochylił się, a moją twarz omiótł chłodny oddech.
- Powiedziałem, że nie odpuszczę.
Panika co raz bardziej przejmowała moje ciało, do czasu kiedy nie wyszedł. W co ja się z nim wplątałam ? Klatka Payna szybko się unosiła i gwałtownie opadała. Nie miał prawie żadnych obrażeń poza rozciętą wargą, którą podczas uderzenia musiał sobie przegryźć. Krew delikatnie się z niej sączyła, ale mimo tego nadal był przepiękny.
- Przepraszam.
Kompletnie nie wiedziałam co powiedzieć, a przeprosiny wydawały się być na miejscu. Cisza stała się dokuczająca.
- Nie twoja wina.
Pochylił się, odgarniając z mojego czoła potargane włosy.
- Jesteś moja prawda ?
Zachichotałam, kiwając głową.
- Muszę iść porozmawiać z rodzicami. Idź do łazienki i przyłóż sobie ręcznik namoczony zimną wodą. Wrócę nie długo....


Przed samym wejściem do salonu nabrałam dużą ilość powietrza w płuca, chcąc się trochę uspokoić.
- No więc...
Ze spuszczoną głową i walącym sercem, szybkim krokiem podeszłam do nich. Ustałam na przeciwko, po czym jednak przysiadłam na szklanym stoliku kawowym.
- Max nie jest moim chłopakiem. Nie wiem czemu tak powiedział. A Liam...... pamiętacie, jak po moim przyjeździe zapytaliście się, czy znalazłam jakiegoś chłopaka ?
Oboje popatrzyli na siebie i przytaknęli.
- Spotykałam się z Liamem.
Powinnam im powiedzieć o rozstaniu ? Czy lepiej pominąć ten wątek ?
- Wiesz córciu da się zauważyć, że nie zachowujesz się przy nim, jak przy normalnym przyjacielu. Ty i Taylor oraz Ty i Liam to dwa różne zjawiska.
- Przyjechałam do was, bo...... bo musiałam odpocząć i on......
- Tak bardzo tęsknił, że za tobą przyjechał. Matko jakie to romantyczne !
Mama uradowana klasnęła w dłonie, unosząc się kilka centymetrów nad ziemię. Chyba jej wersja jest lepsza od tej, którą miałam zamiar wymyślić.
- Czekajcie czyli ty i ... wy jesteście parą tak ?
Tata rysował jakieś wzory w powietrzu, analizując wszystko. Bałam się jego reakcji, więc zaczęłam okręcać pierścionek na jednym ze swoich palców.
- Dzięki Bogu. Wiesz jesteś już w swoim wieku i powinnaś kogoś mieć.
- Uważasz, że jestem stara ?
- Nie... skąd.
Przyciągnął mnie do siebie, oplatając opiekuńczo ramionami.
- Dla mnie wciąż jesteś małą dziewczynką.
- Och jeszcze jedno. Nie wpuszczaj tu więcej Maxa. Myślę, że hm... nasza przyjaźń się rozpadła.
- Mogę spytać...
- Nie.
- W porządku. Ale wiesz, nadal jesteś moją córką i jak będziesz niegrzeczna mogę dać ci szlaban.
- Jesteś śmieszny. Zdecydowanie na to jestem za stara.
- Ach...
Spojrzeliśmy w kierunku kobiety, mama cały czas wzdychała patrząc na drzwi mojej sypialni. Och no proszę !
- Wrócę już do pokoju.
Ruszyłam w tamtym kierunku, ale w połowie drogi zatrzymałam się, obracając twarzą do nich.
- Jak było na kolacji ?
- Hmm... w restauracji były duże tłoki, więc twój tata WIELKI romantyk zabrał mnie na zapiekanki i spacer po parku.
- Nie mów, że ci się nie podobało ? Widziałaś kiedyś biznesmena wielkiej klasy z żoną, kupującego zapiekanki w zwykłej budce ? Takiego wyjątku to z zapałkami szukać.
- Och no rzeczywiście....
Dalej nie słyszałam, bo postanowiłam zostawić ich przekomarzania się za sobą. Przymknęłam drzwi, słysząc jak cicho szczękają. Wolnym i delikatnym krokiem podeszłam do łóżka, opadając na nie i na ciało chłopaka.

- Przytul mnie.
Poprosiłam, a on to zrobił. Mocno ścisnął moje ciało, przekręcając nas na bok.
- Wyjaśniłam im....
- Wiem słyszałem. Twoja mama ma mnie za romantyka.
- Jesteś romantyczny... czasami. Nie powiedziałam im prawdy, nie jesteś zły ?
- Nie aniołku, to ja wszystko spieprzyłem. Oszczędziłaś mnie.
Cmoknął mnie w sam środek ust, przyciągając do swojej klatki.
- Myślałem o czymś i... jutro chcę byś ze mną gdzieś poszła.
- Gdzie ?
- Jutro ci powiem. Śpij.
Zamknęłam oczy i czułam jeszcze tylko, jak jego kciuk delikatnie gładzi moją wargę.


***
- Liam wracajmy !
- Spokojnie mała, jeszcze kilka kroków.
- Tu nie jest bezpiecznie.
- Harry ma tu dobrego znajomego.
Mocniej ścisnęłam dłoń chłopaka uważając, by się nie zgubić. Miejsce nie podobało mi się ani trochę. Bałam się stawiać kolejne kroki. Było jak w moim śnie, wszystko było prawie identyczne. Małe detale stanowiły tylko różnicę. Powietrze było zanieczyszczone i pachniało zwykłymi, tanimi sprayami. Wstrzymałam oddech, kiedy coś za trzeszczało....

___________________________________________________
Jedna z czytelniczek powiedziała, że ma dzisiaj urodzinki. Spełniłam twoją prośbę i oto kolejna część ze specjalną dedykacją dla ciebie.. trochę spóźniony przepraszam, robiłam co mogłam.


A oto życzenia od bohaterów:


Jeymi: Życzę ci dużo zdrowia...
Liam: Szczęścia, spełnienia marzeń, uśmiechu...
Max: O matko skończ! Ja życzę ci sukcesów...
Liam: Po prostu zazdrościsz, że Jeymi jest MOJA...
Max: Chciałbyś..
Niall: Skończcie ! Ja życzę ci skarbie pysznego tortu i mam nadzieję, że się podzielisz..
Harry: Seksownego chłopaka co byś mogła go wykorzystywać...
Louis: A ja kochanie, życzę ci tony marchewek.
Zayn: I jeszcze ja... ja ci życzę.... hm... zdrowia ci życzę i oczywiście wszystkiego co dobre.
Wszyscy: Happy Birthday !!!!!!!!!!!!!!!


Photo: Instagram- OneDirection


A ja się dołączam WSZYSTKIEGO NAJLEPSZEGO !!!!!!!!!!! 


I JESZCZE JEDNO..... OGROMNIE PODZIĘKOWANIA DLA WAS <3 MYŚLAŁAM, ŻE PRZECHODZĘ ZAWAŁ KIEDY ZOBACZYŁAM LICZBĘ KOMENTARZY, BARDZO WAM DZIĘKUJĘ <3 /Natalia

środa, 5 lutego 2014

Liam cz.37 "Skrywam tajemnicę... kiedyś byłeś przyjacielem"

one direction onedirection gif

Opuścił dłoń jednak ścisnął moje ciało tak mocno, że nie mogłam oddychać.
-Nie mogę już wytrzymać. Nienawidzę tego, jak się do niego uśmiechasz, to ja chcę sprawiać byś się śmiała. Całą drogę widziałem jak cię trzyma. Wróć ze mną do mieszkania.
- Liam, jesteś nienormalny.
- Nie wypuszczę cię stąd do puki się nie zgodzisz.
Przywarł policzkiem do moich nagich pleców, blokując wszystkie moje ruchy. Dreszcze wstrząsnęły moim ciałem, ale niepokój zasiał się w sercu.
- Masz jakąś obsesje ? Zachowujesz się dziwnie, a teraz więzisz mnie w kiblu.
- Ty jesteś moją obsesją aniołku. Jeśli rozumiesz różnicę.
Westchnął cicho, po czym z bólem wymalowanym na twarz zaczął mówić dalej.
- Miłość się kończy. Ludzie potrafią bez niej żyć, dochodzą do siebie po jej utracie. Miłość można stracić i odnaleźć ponownie. Ale w moim przypadku tak nie będzie... nie jest. Utraciłem cię i nie mogę żyć Jeymi.
Jego oczy wypełniały się bólem i zaczynały niebezpiecznie błyszczeć. Widok takiego Liama sprawia, że wszystko się we mnie ściska i mam ochotę wymiotować.
- Jestem od ciebie uzależniony. Jesteś wszystkim, czego kiedykolwiek pragnąłem i potrzebowałem, wszystkim o czym marzyłem. Jesteś dla mnie całym światem. Żyję i oddycham tobą. Dla ciebie.
Patrzył cały czas na mnie, kiedy ja odtwarzałam jego wypowiedź jeszcze raz w myślach.
- Jestem zazdrosny i nic nie mogę z tym zrobić.
Nic nie poradzę, że mam ochotę uśmiechnąć się na jego słowa. Chcę dalej być jego obsesją. Chcę skrywać Liama przed całym światem, mając go jako swoją tajemnicę. Znam uczucie, o którym mówi.
- Wróć ze mną.
Między dwa palce chwycił pasemko moich włosów, wkładając je za ucho. Jest piękny, a myśl, że tylko dla mnie jest tym czułym mężczyzną, przyprawia o zawroty. Dla pozostałych jest chłodnym, bez serca facetem.
- Nie mogę. Jeżeli poczujesz się lepiej dołącz do nas, a później wrócimy do mieszkania.
Wyraźna ulga wraz z uśmiechem, pojawiła się na jego twarzy. Poluzował uścisk, więc podniosłam się z jego kolan, wstając i chwytając za klamkę. Jednym, szybkim ruchem powstrzymał mnie, obracając i przyciskając do drzwi. Miękkimi ustami wbił się w moje, całując z pełną pasją. Tak bardzo brakowało mi tego. Zaplatając dłonie na jego karku oddawałam mu każdy jeden gest. Każdy nasz drobny ruch, był idealnie zgrany. Uczucie samotności zaczęło w tej chwili kłuć tak bardzo, wszystkie uczucia zaczynały uderzać w moje serce bombardując je. Przypominały o braku Liama w moim życiu, mam miłość na wyciągnięcie ręki. Kogoś kto znaczy więcej niż ja sama dla siebie.  Czemu się boję zaryzykować ?
- Please, love me...
Jak bardzo musi być zraniony, że prosi o moją miłość ? Miłość, którą już dawno mu podarowałam.
- Kocham cię.
Przytuliłam się do niego, nie spodziewając się, że te słowa tak szybko ze mnie wypłyną.
- Nie przestałam cię kochać.
- Aniołku ?
- Obiecaj, że Elena nie wejdzie między nas ?
- Obiecuję.
Zapiszcie to w kalendarzu. 14 Styczeń- kabiny toaletowe łączą ludzi.
- Czy to znaczy, że... znaczy... wróć do mnie.
To w jaki sposób się waha i nie może złożyć zdania jest urocze.
- Nie spapraj znowu wszystkiego, kolejnej szansy nie będzie.
- Nie potrzebuję więcej szans, ta jedna mi wystarczy. Niczego nie z chrzanie.
Odparł pewnie, okazując dominację. Och... i bum ! Wraca Liama co ma okres na okrągło, a jego nastroje są zmienne jak apetyt kobiety w ciąży. Tak bardzo tęskniłam.
- W każdym dobrym scenariuszu jest seks w toalecie.
- Och... no to chyba mamy inne scenariusze.
Poklepałam go po ramieniu otwartą dłonią, wychodząc z małej kabiny. Po spojrzeniu w lustro, uznałam, że moje włosy wyglądają w porządku.
- Jesteś perfekcyjna.
Miękkim wargami zostawił mokry ślad tuż po środku przerwy między moimi łopatkami. Ciepło jak woda zaczęło spływać w dół.
- Max się pewnie nie pokoi powinnam.... powinniśmy wrócić.
-  Jeymi ? Niech ten wypucowany laluś trzyma teraz łapy przy sobie, bo źle skończy, wierz mi skarbie.
Ostry i poważny ton, sprawił, że zesztywniałam jednak w lustrze widziałam pełne miłości oczy. Kiwnęłam głową na zgodę i wyszłam z powrotem do restauracji. Zgrabnym krokiem podreptałam do stolika, zajmując po przednie miejsce.
- Już jestem.
- Jedzenie już wystygło.
- Och... nie szkodzi lubię zimne.
Oczywiście, że nie. Byłam tylko zajęta takim jednym psychopatą. Wzięłam kawałek pizzy do buzi, nie trudząc się ze sztućcami. Przeżuwałam ostatni kęs, a na horyzoncie pojawił się Liam.
- Wiesz Max, nie czuję się najlepiej, chyba powinnam wrócić do domu.
Chłopak nie zdążył nic powiedzieć, bo obok stanął Liam. Cholera ! Nie chcę ich bijących się tutaj. Nie będą tego robili prawda ?
- Mogę się dołączyć ?
- Nie. Wracamy z Jeymi do domu nie czuje się najlepiej.
Max wstał, więc i ja też.
- Mogę ją zabrać ze sobą, śpimy w tym samym mieszkaniu.
Żeby tylko, teraz będzie też to samo łóżko.
- Właściwie to chciałem zabrać ją do swojego domu, ale dzięki za dobre chęci. Możesz nas zostawić, na pewno się nią zajmę.
Szorstki głos i gromy jakie ciskał w Liama, mogły po walić każdego tylko nie jego.
- Idę zapłacić, poczekaj tu Jeymi.
Kiedy tylko sylwetka Maxa zaczęła się od nas oddalać, usta Payna się rozchyliły.
- Po moim trupie. Wychodzimy.
Pociągnął mnie za rękę, biorąc w pośpiechu mój płaszcz i torebkę. Potykałam się, próbując dotrzymać mu tępa. Ktoś tu nie wziął pod uwagę długości jego nóg, a moich. Jeden jego krok to moje dwa. Przed drzwiami wejściowymi na zewnątrz, zatrzymał się, ubierając mnie. Zapiął szybko wszystkie guziki, całując przelotnie, ale czule w usta. Torebki mi nie oddał.
- Możesz mi ją oddać ?
 Szturchnęłam lekko jego dłoń, informując co mam na myśli.
- Och tak jasne, chociaż całkiem fajna jest, pasuje mi no nie ?
- Chcesz nosić za mnie torebki ?
- Czemu nie, dla ciebie wszystko. Mogę podarować ci cały świat, jeśli tylko będziesz chciała, stać mnie na to.
- Nie wątpię, ale starczasz mi tylko ty. A teraz powiedz co robisz ? Nie mogę tak po prostu uciec z kolacji.
- Zabieram to co moje. Chodź wracamy do mieszkania aniołku.
No jasne. Czy on w ogóle słyszał co powiedziałam ? Powietrze było bardzo zimne, ale ja nie marzłam. Ten mężczyzna sprawiał, że się gotowałam.
- Liam muszę się ciebie o coś spytać...
- Pytaj Jeymi.
- Sprzedałeś moje mieszkanie w Londynie ?
- Tak.
Och.. czyli nie mam gdzie teraz wrócić. Sama tego chciałam, no to mam.
- Wszystkie twoje rzeczy przeniosłem do mojego, jest większe, zmieścimy się we dwoje. Teraz mieszkasz ze mną.
Przyciągnął mnie do siebie, obejmując ramieniem. Ulga, poczułam ulgę.
- Dziękuję.
Ulice zaczynały pustoszeć co raz bardziej. Latarnie oświetlały wciąż zamgloną drogę i wyglądało to trochę strasznie. Przemykając wśród pnących się drapaczy, dotarliśmy do mojego. Uhm... ciekawe czy rodzice wrócili. Wyszliśmy na odpowiednim piętrze i z pod wycieraczki wyciągnęłam kluczyki.
- Zostawiłam je dla ciebie.
Opowiedziałam nim zdążył zapytać. Dwuskrzydłowe drzwi otworzyły się, więc po cichu zaczęłam wchodzić do środka. Czarnego, zamszowego płaszcza taty nie było, czyli jeszcze nie wrócili. Rozebrałam się, schylając, by rozwiązać sznurówki wysokich butów. Mój błąd.
- Mmmm....
Dłoń Liama spoczęła na moim tyłku, więc porzuciłam rozwiązywanie i natychmiast się wyprostowałam.
- Psujesz mi zabawę aniołku.
Odparł wesoło, obracając mnie do siebie twarzą i przyciągając.
- Przytrzymaj się mnie.
Wolną ręką sięgnął do mojego uda, zjeżdżając w dół i unosząc je do góry. Powędrował na łydkę, a następnie delikatnie zsunął but. Zmienił dłonie i powtórzył to samo z drugim. Iskry jakie między nami przeskakiwały, elektryzowały powietrze.
- Cała jesteś taka delikatna.
Obserwowałam każdy jego ruch, widziałam jak językiem przejeżdża po suchych wargach, sprawiając, że stają się jeszcze bardziej różowe. Opuszkami palców umiejętnie drażnił moje udo, zataczając pełne okręgi. Zębami skubnął moje usta, cały czas patrząc na moją twarz. Powtórzył to samo, mocniej przygryzając. Pożądanie rosło, a ja bałam się, że zaraz zacznę dygotać ze zniecierpliwienia.
Porwał moje wargi w swój własny taniec, asekurując bym nie upadła. Trwając po środku korytarza, świat przez chwilę nie docierał do nas. Bariera pożądania i wzajemnej tęsknoty była zbyt silna, by ktoś mógł ją przebić. Całkiem mi się to podobało. Żadne z nas nie reagowało na to, że ktoś puka. Do puki nie zaczął krzyczeć.
- Jeymi jesteś tam ?! Otwórz !
Max. Przstraszonym wzrokiem popatrzyłam na chłopaka przede mną. Głupio zrobiłam, uciekając.
- Cśśś... nic nie mów.
Ucałował mnie delikatnie, obejmując ramionami.
- Nie ma nas.
Och, a więc udajemy, że nikogo nie ma. Uśmiechnęłam się, na myśl, że nie muszę stawać twarzą w twarz z Maxem.
- Co będziemy robić ?
Jego oczy zabłyszczały i już wiedziałam, że to było głupie pytanie.
- Zapewnię ci wieczór pełen wrażeń.
Wciąż szeptaliśmy, chociaż on to bardziej mruczał.
- Nie możemy, moi rodzice mogą wrócić lada chwila.
- Jesteś dorosła aniołku, po za tym drzwi do twojego pokoju mają zamek i będziemy cicho.
Chciałam zacząć się śmiać, ale nie mogłam, bo taki jeden niechciany ktoś,nadal walił w drzwi.
- Przekonałeś mnie.
Zaczął chichotać, ale skutecznie go uciszyłam. Oboje uśmiechaliśmy się przez pocałunek. Chwycił moją dłoń i splatając nasze palce razem, ruszyliśmy do pokoju, zostawiając świat za sobą....




***
Było parę minut po 22, światła Portland migotały w moim oknie, a my mieliśmy idealny widok. Liam przesunął łóżko pod szklaną ścianę. Pokój skąpany był w ciemności, co było naprawdę przyjemne. Nadzy, okryci satynowym prześcieradłem, chłonęliśmy swoją bliskość. Policzkiem przytulałam się do jego piersi słysząc spokojne i wyrównane bicie serca. Piękny dźwięk. Opuszkami palców rysował wzory na moim barku, cały czas ciasno owijając moje ciało.
- Popatrz samolot.
- To gwiazda.
- Porusza się.
- Spadająca gwiazda.
Cały czas upierałam się przy swojej gwieździe, a on cicho się śmiał.
- Świeci czerwonymi kolorami.
- Płonąca, spadając gwiazda.
- Zobacz teraz, jest bliżej, ma skrzydła.
- Bo to zaczarowane ufo.
- Kto ci takich bajek na opowiadał ?
- Tatuś.
- I wszystko jasne.
Westchnął i teraz to ja chichotałam.
- Kocham cię.
Cmoknęłam go w szyję, wracając do wpatrywania się w samolot, który powoli sunął przed siebie, przecinając chmury.
- Kocham cię.
Odpowiedział tym samym, co pobudziło ciepło.
- Jeymi, wróciliśmy. Max tu jest chce się z tobą widzieć.
Przerażona zerwałam się siadając na łóżku z materiałem przyciśniętym do piersi. Głos ojca wprawił moje serce w szybki ruch. Nie bałam się tego, że wejdzie, ponieważ drzwi były zamknięte, albo tego, że będzie podejrzliwy. Bałam się konfrontacji z Maxem...... 


____________________________________________________________________


Miał dodać wczoraj, ale postanowiła zrobić dłuższą i dzisiaj dokańczałam... nic ciekawego się nie dzieje :c Dziękuję tym siedmiu osobą co skomentowały poprzednią część zmotywowałyście mnie :D Bardzo dziękuję <3 Kocham wszystkich <3 / Natalia


Och mam jeszcze dla was gifa:


Liam, ojciec wszystkich dużych dzieci :D


Ale sam tez jest jak dziecko:
midnight memories louis tomlinson gif

poniedziałek, 3 lutego 2014

BRAK WENY -,-

Hej słonka xx Wiem, że miałam wstawić ostatnią część opowiadania o Zaynie i Harrym ale nie mam totalnie weny ani pomysłu jak to zakończyć. Nie wiem kiedy to napiszę ale postaram się jak najszybciej to zrobić. A za jakieś dwa tygodnie (wtedy będę miała ferie) ruszę z nowym blogiem, gdzie będę pisać fanficton o Zaynie aka Bad Boy'u mam nadzieję, że też będziecie czytać. Przepraszam was jeszcze raz i postaram się jak najszybciej wstawić ten ostatni rozdział. 
Buziaczki i do następnego ♥♥♥♥♥ /Sandra

sobota, 1 lutego 2014

Liam cz.36 "Skrywam tajemnicę... kiedyś byłeś przyjacielem"

Header 1D  | via Tumblr


Leżeli obok siebie, dopełniając się jak dwa kawałki układanki. Osłaniał ją, a ona dawała mu bliskość, chodź w małym stopniu, to tak bardzo potrzebną. Sny odeszły.... Odeszły, ale nie po to, by już nie wrócić, odeszły po to, by zacząć spełniać się w rzeczywistości.....



Róż przeplatany z pomarańczę, snuli swoje smugi na jasnym niebie witając słońce. Fiolet i czerwień też się pojawili, czekając na boginię ogrzewającą świat każdego dnia. Świt malował się za oknem, i każda minuta była przybliżeniem do nowego dnia. Nowy dzień, nowa pusta kartka dla nas. Tylko nasze decyzje decydują, jak biała przestrzeń zostanie zapełniona. Tylko my mamy wpływ na to co będzie... tylko my. A jeśli dochodzi do tego los ? Los i nie posłuszne serce ? Czy wtedy mamy wpływ ? Kim jest miłość ? To kobieta ? Anioł ? Mężczyzna ? Uczucie ? Jest jakoś ubrana ?
Ciche pomruki za moimi plecami i drobne ruchy, gasiły myśli, wciągając w teraźniejszość. Zamknęłam szybko oczy, udając porwaną w sen. Wszystkie zmysły, po za wzrokiem wyczuliły się. Każde skrzypnięcie, każdy najmniejszy ruch, każdy jego piękny oddech był słyszalny wyraźnie. Ramiona przykryła miękka kołdra, ogrzana ciepłem ciał. Poczułam aksamitne, lekko spierzchnięte wargi na moim czole, wykonujące delikatny ruchy. Muśnięcie motyla. Bardzo czułe.
- Nie pozwolę cię skrzywdzić...
Chciałam się uśmiechnąć, moje kąciki same się rwały. Oplótł mnie ramieniem, przytulając. Nie chciałam spać, chciałam tylko napajać się ostatnimi chwilami, przed piekielnym dniem.


*
Minęła godzina. Jedna godzina, a ja nie patrząc na zegarek w myślach odliczałam każdą minutę. Każda sekunda miała swój krótki czas. Osunęłam ze swojej talii ramię Liama, wysuwając się spod kołdry. Cicho podreptałam do wyjścia, uważając aby panele nie wydały żadnego dźwięku. Uśmiechając się wyszłam na korytarz, wędrując do łazienki zrobić poranną toaletę.


*
- Mmm.... co za zapachy.
Mama ucałowała mnie w policzek, przyłączając się do robienia śniadania. Para z gorącej herbaty rysowała smugi, kryjące cały aromat. Świeżutki croissanty dochodziły w piekarniku i brakowało tylko nakrycia stołu, oraz mocnej, czarnej kawy dla taty.
- Liam jeszcze śpi ?
Spojrzałam na drzwi mojej sypialni i pokiwałam twierdząco głową. Wszystko było tak spokojne.


*
- Witam moje księżniczki i Liam.
Tata jako ostatni zasiadł do stołu, zajmując miejsce obok swojej wybranki. I po krótkim "smacznego" rzuciłam się na złociste rogaliki. Słodko-słony smak, rozpłynął się po podniebieniu i każdy gryz sprawiał radość. Naprawdę radość. Wszyscy jedli w milczeniu, ale duża dawka napięcia zniknęła, pozostawiając po sobie małe cząsteczki.
- Kochanie dzisiaj wieczorem wychodzimy na kolację z mamą, będzie miło jeśli się dołączycie z Liamem.
Wciągnęłam gwałtownie powietrze, szukając odpowiedzi. Przeszliśmy na etap przyjaciół, ale to co utrzymywało się między nami nie wyparowało.
- Umówiłam się już na wieczór, um... po za tym myślę, że spędzenie czasu we dwójkę będzie o wiele lepsze.
Ojciec tylko kiwnął głową, a ja wyczuwałam napięte mięśnie Liama...


*
- Z kim wychodzisz ?
Ledwo weszłam do pokoju.
- Z...
- Z kim ?!
Wysyczał ostro, aż przeszył mnie dreszcz.
- Maxem.
Stałam obrócona plecami i jedyne co słyszałam to trzaśnięcie drzwiami. Nie było go...


*
Ulice spowijały lekką mgłą, a niebo zrzuciło swój dzienny ubiór, zakładając ciemny, granatowy garnitur. Chłopak nie wrócił i zaczęłam się martwić. Oddychając głęboko poprawiłam swoją sukienkę,
 po czym puściłam długie fale, przykrywające trochę plecy. Na nogi zdążyłam już ubrać czarne lity ze złotymi zdobieniami, więc byłam całkowicie gotowa. Zajęłam miejsce na skraju łóżka, opuszkami palców stukając o kolano. Zerkałam co chwilę na zegarek, odliczając czas do przyjścia Liama... to znaczy Maxa... Maxa.
Minęło 10 minut i dostałam smsa bym zjechała na dół. Tak też zrobiłam. Biorąc swoją torebkę i ciepły płaszczyk w rękę, zamknęłam mieszkanie, chowając klucze pod wycieraczką, gdyby Payne wrócił. Przywołałam przyciskiem windę, po nie całych 7 minutach pojawiając się w lobby. Było pusto za wyjątkiem recepcjonistki. Rozejrzałam się dookoła, nie dostrzegając nikogo. A może ten sms to pomyłka ? Nie... Wykonałam kilka kroków w kierunku wyjścia i momentalnie stanęłam. Nie tylko ja.
- Gdzie byłeś ?
Obserwował mnie zawzięcie, po czym w zupełnym milczeniu minął, kierując się tam skąd przyszłam. Zacisnęłam zęby, ubierając płaszcz i postanawiając rozejrzeć się na zewnątrz. Czekał.


*
- Mówisz poważnie ?
Moje oczy z pewnością wyglądały jak piłeczki pingpongowe, a uśmiech był tak szeroki, że sięgał do oczu.
- Cieszę się, tak bardzo się cieszę.
Pisnęłam radośnie ściskając jego dłoń, ale musiałam przerwać nasz kontakt, kiedy zawitał do nas kelner. Może pizza jest mało oryginalna, ale za to jaka dobra "i tucząca" och cicho... Oderwałam swój kawałek, zawierający dużą ilość sera i rukoli, mmmm... kosztowałam dania, zadowalając kubki smakowe.
- Wybacz mi na chwilę, pójdę tylko do toalety i zaraz wrócę.
Zgarnęłam swoją torebkę i zgrabnym krokiem podążyłam do białych drzwi. Minęłam umywalki, zmierzając do kabin. W momencie kiedy drzwi trzasnęły za mną potężnym hukiem, obróciłam się i zgadnijcie kogo zobaczyłam ? Liama.
- C.. co ty ?
Zakrył moje usta dłonią, wciągając mnie do jednej z kabin i zamykając drzwi. Usadowił się na spuszczonej desce, a mnie na jego kolanach.
- Spokojnie, aniołku. Nie krzycz.
Opuścił dłoń jednak ścisnął moje ciało tak mocno, że nie mogłam oddychać.
-Nie mogę już wytrzymać. Nienawidzę tego, jak się do niego uśmiechasz, to ja chcę sprawiać byś się śmiała. Całą drogę widziałem jak cię trzyma. Wróć ze mną do mieszkania.
- Liam, jesteś nienormalny.
- Nie wypuszczę cię stąd do puki się nie zgodzisz.
Przywarł policzkiem do moich nagich pleców, blokując wszystkie moje ruchy...
______________________________________________________


Następna część może pojawić się w przeciągu kilku dni, wszystko zależy od was...
Dziękuję za każdy komentarz <3 /Natalia