czwartek, 31 października 2013

Liam cz.5 "Skrywam tajemnicę... kiedyś byłeś przyjacielem"

 
 
"Jestem aniołem... a ty moim marzeniem, obserwujesz mnie skrycie"

Wyskoczyłam jak oparzona z wanny, zakładając szlafrok i szczelnie go zawiązując. Szybko wycierałam nogi, kiedy po mieszkaniu rozniosło się pukanie. Kurwa ! Wyszłam z łazienki zaczynając schodzić po schodach, ale było już za późno... Stali w drzwiach mierząc się wzrokiem. Przyległam do ściany, wycofując się lekko w tył. Podsłuchiwałam o czym mówią, ale nic nie słyszałam. Milczą ? Chcę słyszeć... albo nie, nie chcę.
- To dla Jeymi, przekaż jej. Dzięki.
Tylko Liam się odezwał ? Tylko go słyszałam. Co mówił Taylor ? Szczęk zamykanych drzwi obił się od ścian, dając znak, że powinnam zwiewać, by nie wyjść na idiotkę. A co mi tam. Usiadłam na schodkach, czekając aż przyjaciel mnie zauważy.
- Słyszałaś ?
- Tak.
Szybko odpowiedziałam na jego pytanie. Pokonał dwa stopnie siadając obok mnie.
- To był ten Liam ?
- Tak.
- To dla ciebie- podał mi kopertę- nie mogę się doczekać, by doprowadzić go do szału. Szkoda, że nie widziałaś jego miny, kiedy otworzyłem drzwi. Był zmieszany, a oczy miał jak koła samochodu.
Zaśmiałam się wyobrażając sobie Liama.
- Powinniśmy się szykować, mało czasu nam zostało.- rzuciłam wstając z miejsca i wchodząc do sypialni. Zamknęłam za sobą drzwi na klucz i podeszłam do szuflady. Wyciągnęłam sobie bieliznę i stając przed lustrem rozczesałam włosy. Naciągnęłam na siebie koronkowe, białe majtki i cieliste, cieniutkie pończochy samonośne. Sięgały mi, aż po górną część ud, stykając się z majtkami, idealnie zastępując rajstopy. Zsunęłam z ramion szlafrok i pomijając założenie stanika, ubrałam sukienkę. Zajęłam miejsce przed swoją toaletką i związałam włosy w koka. Wytuszowałam rzęsy, a jako podkład użyłam cienkiej warstwy bladego pudru, był w kolorze mojej skóry więc po nałożeniu był niewidoczny. Róż nie był mi potrzebny, gdyż z podekscytowania moje policzki przybierały kolorów. Przejechałam usta smakową, truskawkową pomadką i rozpuściłam włosy. Po chwili zastanowienia, poskromiłam swoje ciemne fale,  przerzucając je na prawe ramię. Chwilę zastanawiałam się nad kolczykami, nie mam ich dużo, a od ponad pół roku żadnych nie nosiłam. Założyłam złote wkręty z małym, przestrzennym, kwadratowym diamencikiem. Wisiorek z drobnym serduszkiem, kilka bransoletek ze sztucznego złota  i w zasadzie byłam gotowa. Uniosłam swoje ciało z krzesła i sięgnęłam pod łóżko wyjmując pudełko z koturnami. Mama przysłała mi je kiedyś, nigdy ich nie założyłam, aż do dzisiaj. Założyłam na stopy obuwie z zakrytymi palcami i zapięłam na kostce drobny paseczek.
Ustałam na nogi, łapiąc chwilę równowagę, po czym podeszłam do lustra.
Jej wyglądam dobrze, naprawdę dobrze. Całkiem podoba mi się ta przemiana w noszenie sukienek i wysokich butów. Moją bladą twarz okalały czekoladowe włosy, a policzki zdobiły się rumieńcami. Obróciłam się tyłem, podziwiając wycięcie na plecach.


 Przekręciłam klucz w drzwiach, biorąc w ręce małą kopertówkę ze złotym łańcuszkiem. Wsadziłam do niej zaproszenia i telefon, po czym przepasałam ją przez ramię i wyszłam z pokoju. Pokonałam pięć stopni i stanęłam na panelach salonu. Taylora jeszcze nie było więc usiadłam na kanapie i czekałam. Trochę się stresuje, ale czym ? Może tym, że jego docinki tego wieczoru mogą stać się silniejsze. Odetchnęłam głośno kiedy w drzwiach pojawił się chłopak. Czarne rurki luźno zwisały z jego bioder, a biała koszulka i czarna marynarka stanowił kontrast. Jest cholernie przystojny, a dziś będzie grał mojego chłopaka. Wygrałaś życie Jeymi !
- Wyglądasz jak Anioł w ciele pięknej kobiety...
Czułam, jak moje policzki płoną. Rzadko słyszę komplementy odkąd przyjechałam do Londynu. Nie znam tu nikogo, poza chłopakami. Ludzie nie zwracają tu na nikogo uwagi. Żyją po prostu własnym życiem.
- Dziękuję.
Odparłam nieśmiało, wstając i podchodząc do chłopaka.
- Mamy jeszcze 30 minut... idziemy ?
- Idziemy.
Otworzył przede mną drzwi, puszczając oczko. Zaśmiałam się cicho, wiedząc, że nie pozwoli mi bym była smutna. Zjechaliśmy windą na parter, a starszy facet z uśmiechem otwierał nam szklane, wyjściowe drzwi. Podziękowałam mu tym samym uśmiechem, schodząc po schodach na ruchliwą ulicę.
- Jedziemy taksówką czy idziemy na piechotę ?
Zapytałam mając nadzieję, że wybierze taksówkę. Nie mam siły iść taki kawał.
- Jedziemy moim samochodem.
- Co ?
- Oj mała, ja także dorobiłem się czegoś w życiu i to nie byle czego.
- Wiem, wiem, więc gdzie twój samochód ?
- Właśnie do nas jedzie.
Wskazał palcem na czarne Audi SUV. Mogłam się domyślić, zawsze mówił o tego typu samochodach. Gustował w wysokich... sama nie wiem czemu. Młody chłopak wysiadł z samochodu podając Taylorowi kluczyki, a ten dał mu kilka dolarów.
- Dziękuję, że go tutaj przywiozłeś.
Wymamrotał uprzejmie do chłopaka, otwierając mi drzwi. Wsiadłam do środka, a już po chwili byliśmy w drodze.

***
 
Nabrałam w płuca powietrza, kiedy przyjaciel otworzył drzwi z mojej strony. Podał mi dłoń, a ja najładniej jak umiałam, wysiadłam z pojazdu. Splótł nasze palce, prowadząc mnie do wejścia.
- Rozluźnij się mała.
- Przepraszam.
Wypuściłam z płuc powietrze, rozluźniając się. Wszystko się uda.
Z uśmiechem podałam zaproszenia wysokiemu mężczyźnie, który od razu przepuścił nas przez bramki. Czerwony dywan rozłożony był po same drzwi, a ścieżkę zdobiły papierowe lampiony, rozświetlające, zapadający wieczór. Czerwonousta kobieta przepuściła nas prze drzwi witając na....zapomniałam, nieważne. Ludzie dobrani w swoje grupy, po rozsypywani byli po sali, stojąc przy swoich stolikach. Czyli nie będziemy siedzieć ? Zauważyłam czwórkę przyjaciół, Liama i dziewczyny im towarzyszące. Zaraz Harry i Niall byli sami. Czyli oni mogli, a ja nie ? Ughh.. bez znaczenia. Zaczęłam iść w kierunku ich stolika, a moje usta wypełniał uśmiech, który co raz bardziej się poszerzał, na myśl o porażce Payna.
- Hej chłopaki.
Przywitałam się, a wszyscy na raz się odwrócili.
- Cześć Jeymi.
Irlandczyk jako jedyny się odezwał, kiedy pozostali wpatrywali się to we mnie to w chłopaka przy moim boku. Spojrzałam na Liama, ale jego twarz była kamienna.
- To jest Taylor mój chłopak.
- Nie wiedziałem, że masz chłopaka ?
Harry odparł oszołomiony. Tak, ja przedwczoraj też nie wiedziałam. W zasadzie jest nim od pięciu minut.
- Och... przedwczoraj przyjechałem zobaczyć się z Jeymi. Miło was poznać.
Idealnie wybrnął z sytuacji. Tak dalej.
- My przepraszamy was na chwilę.
Zayn i jego towarzyszka zniknęli w tłumie, przepraszając.
- A więc to jest Eleanor moja dziewczyna, a to Elena dziewczyna Liama.
Dziewczyna Liama... słowa obiły się w moich uszach kilka razy, wpadając w myśli. Dziewczyna Liama.... Kochałam Liama, jako dziecko. Kochałam go tak, jak ona teraz. Dziewczyna Liama... teraz go nienawidzę, ale boli. Nie Stop ! Nie boli. Nic nie czuje. Jestem potworem bez uczuć. Boli.
- Cieszę się, że mogę was poznać.
Co mam jeszcze powiedzieć ? Czuję się tu strasznie.
- Jeymi wyglądasz ślicznie.
Uśmiechnęłam się szeroko na słowa Harrego.
- Jak anioł.
Dodał Taylor, ściskając moją dłoń. O co mu chodzi ?
- Um.. dzięki.
 
***
 
- Napiją się państwo czegoś ?- młody i dość przystojny kelner podszedł do nas, trzymając w ręku tacę, a na niej notesik.
- Ja poproszę czerwone wino, dziewczyny chcecie też ?
Elena zapytała, a wszystkie przytaknęły po za mną.
- A ty Jeymi ? Nie chcesz ?
- Nie, dzięki.
Naprawdę czuję się tu okropnie.
- Nasza Jeymi wczoraj popiła i dzisiaj ma dość.
Zrzędliwy i złośliwy Payne wrócił. Przemilczałam to, nie chcąc rozpoczynać kłótni. Jednak upokorzył mnie w jakiś sposób przed kelnerem i dziewczynami.
- My pójdziemy zatańczyć.
Taylor pociągnął mnie delikatnie za dłoń, kierując w stronę parkietu, gdzie kilka osób wolno kołysało się w rytm piosenki. Jego dłoń spoczęła na mojej talii, a drugą splatał nasze palce. Ułożyłam ramię na jego, patrząc mu w oczy.
- Pamiętasz jak uczyłaś mnie tańczyć ?
- Tak, strasznie mnie podeptałeś i nie wiadomo jak, ale miałam podbite oko.
Zaczęłam się cicho śmiać w jego ramię przypominając sobie wszystkie chwile spędzone z nim. Jest prawdziwym przyjacielem. Tak wiele przeżyliśmy. Nasze ciała wolno kołysały się w rytm piosenki, kiedy ja dalej chichotałam.
- Przynajmniej teraz umiem tańczyć tylko spójrz na moje ruchy.
- Widzę, widzę. Wymiatasz tu.
Ponownie zaczęliśmy się śmiać, nie ważne jak błahy był powód. Nas śmieszył.

Tańczyli razem kolejny taniec. Dziewczyna jako jedyna wyróżniała się z tłumu białą, aksamitną sukienką. Naprawdę wyglądała jak anioł. I chodź ona tego nie dostrzegała, to połowa mężczyzn na sali pochłaniała ją wzrokiem. Nawet on nie mógł oderwać od niej oczu. Liam skrycie się jej przyglądał. Choć jego ciało drżało ze złości, w środku czuł ból. Ten sam ból co ona. Jednak mieli różne sposoby na walkę z nim. On obracał wszystko przeciwko niej, raniąc ją słowami, a siebie przekonując do... wmawiał sobie, że ona go nie obchodzi. Ona natomiast przyjmowała wszystko do siebie, kłębiąc głęboko w sercu. Słowa służyły jej tylko za obronę, nie używała ich by go ranić. Używała by móc chronić swój zniszczony organizm i pokaleczone serce. Teraz czuł największy ból. Patrzył na śmiejącą się dziewczynę, na szczęśliwą dziewczynę. Zupełnie inną. Jej ciało okręciło się kilka razy w piruecie, a następnie zostało przechylone w tył, podtrzymywane przez jej "chłopaka". Piosenka się zakończyła, a ona nieświadoma tego co może się zaraz wydarzyć szła do stolika, oplatając swoją dłonią, dłoń drugiej osoby. Nie wiedziała, że zaraz jej praca pójdzie na marne...

___________________________________________

Miała być akcja, jesteście teraz zawiedzeni wiem. Źle rozplanowałam tą część, ale w 6 na pewno coś się wydarzy. Nawet mogę wam zdradzić, że wybuchnie kłótnia między Jeymi, a Liamem. Nie będzie też Taylora, który by ją obronił. Przepraszam was <3 Następna pojawi się jutro na 100%. SO SORRY
+
Szczęśliwego i strasznego Hallowen :D /Natalia

środa, 30 października 2013

Liam cz.4 "Skrywam tajemnicę.... kiedyś byłeś przyjacielem"

 
"Uciekam, ty mnie gonisz, spotykamy się, chcesz zniszczyć niespodziankę"

Poprawiłam swoje włosy, łapiąc za zasłonkę i odsuwając ją powoli, w celu pokazania się Taylorowi. Podniosłam wzrok do góry, nie spotykając chłopaka, a Nialla wraz z Liamem i Harrym.... O nie ! Zasunęłam ją z powrotem, osuwając się na krzesełko. Zamknęłam oczy, uciekając na chwilę przed goniącą mnie rzeczywistością, przed goniącym mnie światem. Odcięłam się, siedząc ze świadomością, że jak mam zamknięte oczy i nikogo nie widzę, to wszyscy inni też mnie nie widzą i nie wiedzą, że tu jestem. Ta myśl uspokajała, uspokajała nerwy, które tworzyły już wiązankę słów dla Liama. Zwaliła by go z nóg, a tego nie chcemy. Naszej gwiazdeczce nie może się nic stać. Tak, bardzo bym chciała, by poczuł ten cholerny ból, który muszę czuć ja. Za co ? Założyłam swój strój towarzyszący mi od rana i czekałam. Biedny Taylor, co on sobie pomyśli. Zerkając co chwilę na zegarek, wyczekałam ostatniej minuty z dwudziestu i uchyliłam delikatnie kotarę. Nie ma ich. Moja radość porównywalna była z radością malutkiego dziecka, dostającego swoją wymarzoną zabawkę. Rozluźniłam swoją cały czas zaciśniętą szczękę, czując lekki ból. Wzięłam tą jedną wybraną sukienkę, zostawiając resztę w przymierzalni. Naprawdę nie miałam czasu, by bawić się w odwieszanie. Westchnęłam ciężko odnajdując przyjaciela. Szybkim krokiem zmierzałam w jego stronę, przygotowując ładną wymówkę.
- Co tak długo ? Zaczynałem się martwić.
Wszystkie wymyślone przeze mnie zdania, tworzące wytłumaczenie, były bzdurą, nawet nie miały teraz sensu. Jego nie okłamię, nie jego. To przyjaciel. Postawiłam na szczerość, ona popłaca.
- Musiałam się ukrywać...bo...wiesz to cholernie długa historia, by teraz ją opowiadać. Możemy kupić tą sukienkę ? Później pojedziemy po pizze i coś do picia, a ja wszystko wytłumaczę ci w domu ?
- Jasne.
Zakupiłam sukienkę, wydając na nią połowę swoich oszczędności, w sumie mniej niż połowę, dostałam rabat. O gdyby zobaczyli jaką niespodziankę zostawiłam im w przymierzalni, na pewno uległoby to zmianie.

- Więc kto idzie po pizze, a kto po picie ?
- Ja idę po pizze, a ty po picie. Kup coś mocniejszego na przykład szampana, muszę przygotować się na jutro. Wiesz to dla mnie wezwanie, muszę być autentyczny.-zaśmiał się, ruszając brwiami w górę i w dół.
- Ok zobaczymy się pod moim mieszkaniem.
Machnęłam mu idąc w przeciwną stronę. Musiałam przyśpieszyć kroku, gdyż market nie był wcale blisko. A czas strasznie szybko pędzi. Jutro ta impreza, czemu tak strasznie się nią stresuje ?

Szarpnęłam szklane drzwi, wchodząc do sklepu. Minęłam wszystkie działy, przechodząc od razu do napoi. Wzięłam pod pachę sok pomarańczowy, po czym przeszłam do alkoholi. Dobra... co będziemy pić ? Szampan ? Chciał szampana. Dobra szampan i wino, a później prosto do łóżka i odlot. Hehe to będzie dobre oderwanie od problemów. Od kiedy przyjechałam do Londynu, do wczoraj nie tknęłam jeszcze alkoholu. Ale czasem on jest pomocny, pomaga wydusić z siebie słowa, których nie mamy odwagi powiedzieć w stanie trzeźwości. Podążałam z butelkami do kasy, stając w kolejce.
- Hej Jeymi, wkurzające babsko. Czyżbyś zamierzała się upić i nie przyjść jutro ? Czy może już świętujesz porażkę ?
Ja pierdole, ja to mam szczęście.
- Hej fustrująca zrzędo. Dla twojej wiadomości będę jutro i niech cię nie interesuje co zamierzam dzisiaj robić. To nie twoja sprawa ok ?
Czemu między nami nie może być normalnie ? Nienawidzę go tak traktować, ale nie potrafię znieść jego docinek, a słowa to moja jedyna tarcza ochronna. Traci znaczenie kiedy jestem sama i zamienia się w miecz raniący mnie, ale nie mogę tego przerwać. ......... byłeś przyjacielem.
- Oj zapewniam cię, że nie będę się tym więcej interesował. Żyjesz w gównie.
Żebyś wiedział Liam, żyje w gównie. Sam mnie do niego wepchnąłeś, a ja jestem zbyt słaba, by z niego wyjść. Telefon będący moim wybawcą od odpowiedzi zaczął wibrować w mojej kieszeni. Taylor ! Mój wybawca ! Przez głowę przeszła myśl, że może wzbudzę ciekawość Payna i doprowadzę go do szału. Czemu tak myślę ? Jestem dla niego nikim. Przeciągnęłam po ekranie zieloną słuchawkę, odbierając telefon.
- Halo ?
- Jestem już pod drzwiami, mogę wziąć klucze stamtąd gdzie je zostawiliśmy ?
- Tak, wejdź do mieszkania i nie stój jak głupek. Ja będę za 5 minut.
- Tak jest mała. A zdradzisz mi co nam dobrego kupiłaś ?
- Szampana i wino, może być ?
- Pewnie, przygotuje nam kieliszki i czekam...
- Ok zaraz jestem.
Rozłączyłam się z uśmiechem na ustach. Liam słyszał jednostronną rozmowę może to podsycić jego ciekawość... Zapłaciłam kasjerce, pakując butelki do reklamówki i nie żegnając się z Liamem wyszłam ze sklepu.

Wieczór w towarzystwie przyjaciela minął szybko. Zgodnie z obietnicą opowiedziałam mu o wszystkim, pomijając tylko jedną tajemnicę. Jest chyba trochę zły, nie wiem czy na mnie czy na siebie. Jak powiedziałam mu o moich tabletkach i powodzie ich zarzywania stał się milczący. Może powinnam zejść na dół i go przeprosić ? Nie, na pewno śpi. Przewróciłam się na drugi bok, zaciskając mocno powieki. Nie mogę za dużo myśleć. To mnie wyniszcza. Powoli przestawałam słyszeć odgłosy wokół mnie, krzyki moich myśli cichły, a obraz stawał się co raz ciemniejszy. Zasypiałam.

- Jeymi wstawaj ! Ej mała obudź się.
Podniosłam zmęczone powieki, nie chcąc się budzić. Naprawdę potrzebuję jeszcze snu. Muszę się wysypiać to nakaz lekarza.
- Jest już 14:00. Myślę, że musisz się zacząć szykować. Zostały nam 3 h, a musimy wcześniej wyjść.
- Daj mi jeszcze pół godziny, proszę. Później mnie obudź. Potrzebuję tego snu, jestem zmęczona. Zdążę się wyszykować.
- Pewnie, przyjdę za pół godziny, ale ani minuty więcej.
Kiwnęłam głową, zamykając oczy i przykładając głowę do poduszki. Czułam swoje bezwładne ciało. Bolał mnie każdy mięsień.....

- Jeymi pół godziny minęło, teraz musisz już wstać !
- Wstaje.
Podniosłam się do pozycji siedzącej przyzwyczajając oczy do światła.
- Napuściłem do twojej wanny goręcej wody. Idź się wykąp, obudzisz się, a ja przygotuje nam, już teraz, jakiś obiad.
- Dziękuję.

Zanurzyłam swoje ciało w ciepłej wodzie, z telefonu puszczając spokojne piosenki. Wprowadzały mnie w nastrój, a ciepła ciecz rozluźniała spięte mięśnie. Błogi stan. Jaka szkoda, że musiał zostać przerwany. Komu teraz zachciało się rozmawiać ze mną przez telefon ? Wzięłam aparat w mokre ręce, nie przejmując się, że go utopię albo zepsuje. Liam.
- Halo ?- rzuciłam suchym tonem.
- Za 2 minuty będę u ciebie pod drzwiami, muszę dać ci zaproszenie, inaczej nie wejdziesz na przyjęcie. Więc łaskawie wyjdź po nie przed drzwi.- warknął rozłączając się.
O kurna ! Taylor nie może otworzyć mu drzwi, to ma być niespodzianka. Wyskoczyłam jak oparzona z wanny, zakładając szlafrok i szczelnie go zawiązując. Szybko wycierałam nogi, kiedy po mieszkaniu rozniosło się pukanie. Kurwa ! Wyszłam z łazienki zaczynając schodzić po schodach, ale było już za późno....

________________________________________

Szybko i krótko, jeżeli będziecie chcieli następna część pojawi się jutro... tylko od was zależy.
Jak się domyślacie w następnej części coś się wydarzy.
No, ale nie będę przedłużała.
Dziękuję za wasze komentarze + Cath twój komentarz mnie rozbawił, nie wiem czemu, ale śmieszył mnie ( w pozytywnym znaczeniu) Dziękuję <3 Dziękuję wam wszystkim, czytam każdy komentarz i każdy wywołuje u mnie wspaniałe uczucia <3 <3 <3 <3/Natalia

poniedziałek, 28 października 2013

Liam cz.3 "Skrywam tajemnicę.... kiedyś byłeś przyjacielem"


"Jeszcze nie wiesz co szykuję..."


- Więc, jak chcesz mnie wykorzystać ?
- Potrzebuje byś był moim wiarygodnym chłopakiem... tylko na jeden wieczór. Proszę cię.
- Mała wiesz co to oznacza ?
Chciałam odpowiedzieć, ale zadzwonił mój telefon. Na wyświetlaczu pojawił się napis "Zrzęda Liam".... Przejechałam palcem po wyświetlaczu, odrzucając połączenie. Nie mam zamiaru z nim rozmawiać.
- Co oznacza ?- zapytałam, koncentrując na nim całą swoją uwagę.
W jego rękach leży wszystko.
- Oznacza dobrą zabawę. Przed kim będziemy udawać ?
Czułam, jak moje ciało się rozluźnia, jej nie świadomie byłam tak bardzo spięta. Wiedziałam, że mnie nie zawiedzie.
- Przed Liamem i... trochę przed chłopakami.
- Eee... możesz jaśniej, nie znam żadnego.- zachichotał, jak mała dziewczynka, naprawdę jak mała dziewczynka.
- Oni to...poznasz ich w piątek.
Telefon ponownie zadzwonił, a na wyświetlaczu po raz kolejny pojawił się zrzęda. Czego on chce ? Znowu przeciągnęłam palcem po ekranie, odrzucając połączenie. Niech go szlag trafia tak, jak mnie kiedy on jest w pobliżu.
- No mała, to zerujemy do dna, jak za dawnych czasów.
Uśmiech rozciągnął się na jego ustach, kiedy uniósł kieliszek w górę. Równe białe ząbki idealnie odznaczały się, przy jego malinowych, ślicznie wykrojonych ustach. Perfekcyjnie zadbana twarz i gęste, ciemne włosy. Musiał się ogolić przed przyjazdem tutaj, ponieważ nie ma ani śladu po zaroście.
- Do dna.
Uniosłam swój kieliszek, przykładając chłodne szkło do dolnej wargi.
- Za twoje zdrowie.
Wzdrygnęłam się na jego słowa. Zdrowie.... przyda mi się. Ostatnim czasem mi go brak. Przechyliłam kieliszek, czując jak ciecz przelewa się w moje usta, następnie płynąc przez gardło, rozgrzewając wszystko co napotka. Ciepło rozeszło się po ciele, docierając, aż do stóp.
- To jeszcze jeden, tym razem za moje zdrowie i będziemy pili, tak jak normalni ludzie piją wino.
- Zgoda.
Chłopak napełnił nam kieliszki, a przedzierający się do żołądka alkohol, dostarczył kolejną fale gorąca. Odstawiłam szkło na stolik kawowy, opadając na oparcie kanapy. Odczuwałam już skutki wina.
- Więc... piątek już pojutrze, masz sukienkę ?
- Umm... coś wynajdę w szafie.
- Coś ?
- Coś.
- To nie może być "coś". Jeżeli mamy udawać przed Li...jako on ma ?
- Liam.
-..Liamem to oznacza, że coś jest poważnego między wami. Musimy doprowadzić go do stanu, w którym spuchną mu jaja z zazdrości, złości czy co tam chcesz.
Nabrałam gwałtownie w płuca powietrza, wybuchając po chwili głośnym rechotem.
- Mała jutro... przestań się śmiać, bo ja też zacznę. Jutro idziemy do sklepu kupić ci sukienkę, a teraz się uspokój.
Dalej wiłam się po kanapie, trzymając się za brzuch, a jego próby uspokojenia mnie, skończyły się zafturowaniem mi. Przywracając się do porządku, przypomniałam sobie o tabletkach, które powinnam zażyć pół godziny temu.
- Ja um.. idę do toalety, zaraz wracam.
Skierowałam się do schodów, mijając pięć stopni w kilka sekund. Minęłam drzwi od łazienki, wchodząc do sypialni. Z szafki nocnej wydobyłam, małe pudełeczko tabletek, wysypując pośpiesznie dwie na rękę. Wsadziłam je do ust, chowając proszki, a sięgając wodę i popijając je. Przed wyjściem spojrzałam w lustro, poprawiając włosy, po czym zeszłam na dół. Usiadłam na swoim miejscu w tym samym czasie co telefon zawibrował. Na ekranie ukazała się koperta informująca o wiadomości. Szybko kliknęłam odblokowanie, wchodząc w skrzynkę.

"Od Liama:
Nie odbierasz, czyżbyś się bała rozmowy ze mną ? A może tchórzysz przed imprezą ? W każdym razie uroczystość jest w piątek o 17:00 w nowym klubie "CWZ", nie spóźnij się kochanie.”

Kochanie ? Och... oczywiście, że nie tchórze i oczywiście, że się nie spóźnię. Jeszcze nie wiesz co cię spotka. Postanowiłam nie odpisywać, niech siedzi w niepewności....


*** Następny dzień ***

Pogoda dopisywała wspaniale, lekkie chmurki nie były wstanie przysłonić nam słońca, teraz źródła naszego ciepła. Zmierzaliśmy okrętną drogą, przed strachem, że może spotkamy kogoś z chłopców. Liście sypały się nam pod nogi, tworząc dywan. Każde z drzew odziane w swój płaszcz, wyróżniało się kolorem od drugiego. Tworzyły dla nas barierę, barierę kolorów dzielącą nas od świata. Koniec naszej alejki, był widoczny, a podekscytowanie na zakupy rosło w siłę.

Pierwszy sklep i pierwsze sukienki do przymierzenia.
- Trzymaj czerwoną, ten kolor jest pociągający, masz tą czarną jest seksowna i biegnij się przebrać.
Wykonałam polecenie Taylora, wiedząc już, że żadna z sukienek nie będzie dobra. Ściągnęłam swój beżowy sweterek, po czym przeciągnęłam przez głowę biały t-shirt i uwolniłam nogi z ciasnych jeansów. Na ciele zawitała czarna obcisła sukienka, odznaczająca każdy mój kształt. To chyba nie mój rozmiar. Obciągnęła sukienkę do kolan, ale ona wróciła na swoją poprzednią pozycje, ledwo zakrywając mi pupę. Oh.. nie pokaże się w tym, nie ma mowy. Ubrałam swoje ciuchy, powstrzymując się już od przymierzenia czerwonej, równie krótkiej kreacji.
- I ?
- I nic, nie pasują na mnie.

Mieliśmy za sobą trzy droższe i cztery tańsze sklepy. Nasza nadzieja poukłada się w tym ostatnim. Chłopak zarzucił mi kupkę sukienek na ramię, a ja nie patrząc jakie to, po prostu poszłam przymierzyć. Wyciągnęłam z góry sukienek jedwabisty, biały materiał i przeciągnęłam go ostrożnie przez głowę. W momencie w którym spojrzałam w lustro, straciłam oddech. Delikatnie rozkloszowany, aksamitny i biały dół sięgał lekko za połowę uda, dodając moim nogą długości. Góra przechodząca w subtelną koronkę, dawała bajeczny wygląd. Plecy odkrywało wycięcie, ukazując każdy nawet ich najmniejszy element, aż do pasa. Długie rękawy, sięgały ciutkę za nadgarstki tworząc duet materiałów. Uszyte były pół na pół. Z przedniej strony ramię pokrywała delikatna koronka ukazująca całą jego strukturę, a z tyłu biała tkanina. Wypuściłam wstrzymywane powietrze, okręcają się dookoła. Zwężenie w tali, odejmowało mi kilka centymetrów, a mały dekolt ukazywał co nieco. Po prawiłam swoje włosy, łapiąc za zasłonkę i odsuwając ją powoli, w celu pokazania się Taylorowi. Podniosłam wzrok do góry, nie spotykając chłopaka, a Nialla wraz z Liamem i Harrym.....

__________________________________________

Wiem, że bardzo was zawodzę, tą częścią, ponieważ jest bardzo nudna i jedna z najgorszych.
Powiem wam, że na tej imprezie, na którą wybiera się nasza Jeymi, nastąpi przełom i opowiadanie obróci się o 180 stopni. Naprawdę przepraszam was za tą część.
Dziękuję wam za komentarze, miałam dodać tą część jutro, ale widząc taką ilość czytających, musiałam zrobić to dzisiaj... Dziękuję i przepraszam/Natalia

niedziela, 27 października 2013

Zayn & Harry cz.87

Koniecznie przeczytajcie notatkę pod rozdziałem! :)   
Wrócił po 15 minutach. Miał na sobie tylko szare spodnie od dresu.,które były nisko zawieszone na jego biodrach. O Boże zapomniałam jak się oddycha. Pożerałam go wzrokiem,on jest tak kurewsko przystojny.
-Spokojnie skarbie dam ci zdjęcie,starczy na dłużej-zaśmiał się i wskoczył do łóżka. Przycisnął moje plecy do swojego torsu i mocno oplótł moją talię swoim ramieniem.
-Dobranoc kochanie-wyszeptał do mojego ucha.
-Dobranoc Justin-odpowiedziałam i zasnęłam....
Kolejnego dnia  obudziłam się wypoczęta. Przetarłam oczy i zauważyłam, że obok mnie nie ma Justina. Może tylko mi się śniło, że tu był. Nie było go i nie spał ze mną. To tylko sen, śliczny sen. Jeszcze raz się przeciągnęłam i leniwie zwlekłam się z łóżka. Poprawiłam koszulkę i zeszłam na dół. Z kuchni dobiegała czyjaś rozmowa. Trochę mnie to przeraziło, przecież byłam sama z córką w domu,a drzwi na tysiąc procent zamykałam na klucz, poza tym są ochroniarze na zewnątrz. Weszłam do kuchni, gdzie zobaczyłam siedzącą na blacie Megan i krzątającego się Biebera. Czyli to nie był sen. On był ze mną przez całą noc. Widząc ich razem moje serce stopniało.
-A co wy tu robicie?-zapytałam. 
-Lobimy ci śniadanko z wujkiem-powiedziała radośnie Meg.
-Miało być śniadanie do łóżka, ale zepsułaś nam niespodziankę-dodał zawiedziony Just.
Szybko zakryłam dłonią oczy.
-Mnie tu nie było-powiedziałam i pobiegłam na górę. Usłyszałam ich śmiech z dołu. Wpadłam do sypialni i rzuciłam się na łóżko. Położyłam się na boku, przykryłam kołdrą i udawałam, że śpię. Po chwili usłyszałam ciche głosy dobiegające za drzwi. Łóżko się zakołysało i poczułam rączki mojej córki na swoim ramieniu.
-Mamusiu-wyszeptała.
-No królewno pora wstawać-usłyszałam słodki głos Biebera. Otworzyłam oczy. Megi opierała się o moje plecy,a Just klęczał przy łóżku z tacą. Usiadłam opierając się o zagłówek łóżka, a chłopak położył na moich nogach tacę. Przytuliłam dziewczynkę i spojrzałam na Biebera.
-Nie usiądziesz z nami?-zapytałam uroczo się uśmiechając.
-Z wami zawsze-uśmiechnął się i usiadł obok mnie. Spojrzałam na tacę. Pełno moich ulubionych owoców, herbata, lemoniada i musli.
-Trochę dużo-zaśmiałam się.
-Megi powiedziała,że lubisz owoce. A że nie wiedzieliśmy na co będziesz miała ochotę to zrobiliśmy więcej rzeczy.
-Ja sama tego nie zjem. Musicie mi pomóc-podałam dziewczynce miseczkę z truskawkami.- No Justinku-wzięłam do dłoni malinę i zaczęłam zbliżać owoc do ust brązowookiego. Z gracją zjadł i puścił mi oczko.
-Mmmm będziesz mnie karmić?-znacząco poruszył brwiami.
-Chciałbyś.
-Wujku ty jesteś za staly, zeby cię moja mama kalmiła-wtrąciła moja księżniczka.
-No właśnie wujku-zaśmiałam się.
-Na to nigdy nie jest się za starym-teraz to on mnie karmił. Taki poranek chcę mieć codziennie. Zauważyłam,że Just specjalnie brał tak musli i brudził mi brodę, lub usta, tylko po to by móc mnie wytrzeć. Kolejny raz trochę mleka spłynęło z kącika moich ust.
-Oooo ubrudziłaś się!- zaśmiał się i tym razem zaczął mnie całować. Robił to tak namiętnie i zmysłowo. On jest cudowny.
-Bleeeeeee!-przerwała nam Megan. Oderwaliśmy się od siebie i obydwoje byliśmy zawstydzeni. Czułam się jak kilka lat temu, gdy moi rodzice przyłapali mnie na moim pierwszym pocałunku. Tak bardzo mi ich brakuje, ale wiem,że opiekują się mną i Megan z nieba.
-Em to co chcecie dzisiaj robić?-niezręczną ciszę przerwał Justin,za co byłam mu wdzięczna.
-Basen! Basen! Basen! -Megan zaczęła skakać po łóżku.
-Córeczko,ale...-nie dokończyłam,bo przerwał mi Bieber.
-Oczywiście pojedziemy na basen księżniczko.
-Justin!
-No co? Nasza perełka chce na basen, więc jedziemy na basen- "nasza" w głowie cały czas słyszałam to słowo. Zachowujemy się, jakbyśmy byli rodziną. Meg z zachwytu rzuciła się na brązowookiego i mocno się do niego przytuliła.
-Czyli ja nie mam zdania?-zapytałam.
-Nieee!-krzyknęli razem.

Od pół godziny szalejemy na basenie. Mała jest w swoim żywiole. Cały czas pływa w rękawkach,albo wisi na plecach Justina.
-Wio koniku!- krzyczała,gdy chłopak płynął z nią na plecach. Cały czas się śmialiśmy. To był cudowny pomysł, żeby tu przyjechać.
-Jak się bawisz kochanie?-podpłynął do mnie Bieber.
-Bardzo dobrze, a ty?
-Cudownie. Megan potrafi dać popalić-zaśmiał się.
-Oj tak wiem coś o tym-nagle chłopak zaczął chlapać mnie wodą.-Idioto przestań!-krzyknęłam przez śmiech. Szybko musiałam coś wymyślić, by przestał. Na ślepo wskoczyłam na niego i oplotłam nogami jego biodra. Przestał chlapać,a jego dłonie spoczęły na moich pośladkach i lekko je ścisnął,a z moich ust wydobył się cichy jęk.
-A co ty robisz?-był rozbawiony i zadowolony z mojej reakcji.
-Dziękuję,że jesteś i za to co dla mnie robisz-bez namysłu wbiłam się w jego usta. Całowaliśmy się bardzo zachłannie i namiętnie.
-Mmm... akie podziękowania to ja lubię-wymruczał mi do ucha.-No chyba powinniśmy się powoli zbierać-uwolnił moją pupę, wyszliśmy z basenu i poszliśmy do brodzika po moją córkę.

Wyczerpani wróciliśmy do mojego domu. Justin i Megan siedzieli w salonie i oglądali telewizję. Ja natomiast siedziałam w kuchni i gotowałam obiad. Nagle w kuchni zjawił się Bieber.
-Może pomóc ci w czymś?-zapytał.
-Nie, dziękuję-uśmiechnęłam się.
Stanął za mną, oplótł moją talię ramionami i położył głowę na moim ramieniu.
-A co moje kochanie gotuje?-wyszeptał uwodzicielsko. 
 -Spaghetti, może być?
-Wszystko co ugotujesz będzie przepyszne.
-Nie podlizuj się tak Bieber-zaśmiałam się.-A co robi Meg?
-Ogląda bajkę, skoro nie jestem potrzebny to idę do naszej księżniczki-dał mi buziaka i wyszedł. I znowu to słowo. "Naszej" . On jest taki kochany. Niestety nie czuję w brzuchu takich motylków, jak czułam przy Zaynie. No właśnie miał zadzwonić. Pewnie cały czas gada z tą swoją.
Nagle usłyszałam dzwonek telefonu. Spojrzałam na wyświetlacz "Zayn". Czyta mi w myślach czy co? Odebrałam od razu.
-Cześć Zayn-przywitałam go.
-No hej, Beki.
-Masz niezłe wyczucie czasu-zaśmiałam się.
-Co masz na myśli?
-Właśnie myślałam o tobie.
-Ja o tobie też-od razu się zarumieniłam, dobrze,że mnie nie widzi.-Co u was?
-Wszystko dobrze.
-Nie nudzicie się?
-Nie. Jest z nami Justin i dba o nasza rozrywkę.
-Justin....-westchnął poirytowany, ale dlaczego?
-A co u was?-szybko zmieniłam temat.
-Jesteśmy w hotelu, jutro pierwszy koncert w Dublinie. Tęsknie za wami.
-My też. Emm... jak z Nelly?-co mnie to obchodzi?
-Nie rozmawiałem z nią. Nie chcę o tym gadać.
-Jasne, ok.
-Chciałbym,żebyście były ze mną... eee znaczy z nami-ooo powiedział,że chce byśmy były z nim. Choć może chodzi mu tylko o Megan.
-Za trzy tygodnie się zobaczymy.
-A właśnie. Chciałem po trasie zabrać Megi na wakacje. 
-Ok. Świetny pomysł, możesz ją wziąć. 
-No, rozmawiałem z nią i ona strasznie chce, żebyś pojechała z nami. 
-A ty chcesz?
-Tak-z każdą kolejną sekundą naszej rozmowy, uśmiechałam się coraz szerzej.
-W takim razie pojadę z wami.
-Nawet nie wiesz jak się cieszę. Muszę kończyć. Ucałuj małą ode mnie. Trzymajcie się, paaa.
-Hej-rozłączyłam się. Stałam przez chwilę w osłupieniu,aż dotarło do mnie,że makaron się gotuje. Uratowałam go w ostatniej chwili. Nałożyłam spaghetti na talerze i zaniosłam je do jadalni.
-Chodźcie, obiad gotowy-powiedziałam,a Bieber i Meg już siedzieli przy stole i się zajadali daniem. Dosiadłam się do nich i sama zaczęłam jeść, po chwili wybuchłam śmiechem.
-Co się stało?-zapytał Just.
-Jesteście cali brudni. Ok, Megi rozumiem ma trzy lata, ale ty Justin-chłopak też zaczął się śmiać i wytarł usta serwetką.
Po obiedzie usiedliśmy w salonie. Moja córka klęczała przed stołem i rysowała. Ja leżałam na kolanach bruneta i oglądaliśmy telewizję.
-Księżniczko co rysujesz?-zapytał chłopak.
-Laulkę dla tatusia. Mamo dzwonił tata?
-Tak. Tęskni za tobą,a jak wróci z pracy to jedziemy na wakacje.
-Tata, ty i ja?!
-Tak kochanie-na twarzy dziewczynki pojawił się wielki uśmiech.
-Zamierzałaś mi powiedzieć?-Bieber zapytał cicho. Jest wkurzony widzę to po jego oczach.
-Ale co powiedzieć?
-Że jedziesz z min na wakacje?
-Justin, proszę. Megan chce bym z nimi pojechała. A ja zrobię wszystko, by wynagrodzić mojej córce brak ojca.
-ale przecież jest Zayn, ma ojca.
-Nie na taki sposób jaki ona go potrzebuje. Od urodzenia jest córeczką tatusia. On ją kocha,a ona jego. Jest dla niej najważniejszy. Chcę by była szczęśliwa.
-Ty go kochasz.
-Justin, proszę. Nie chcę się z tobą kłócić.  
***Oczami Anastazji***
Po przylocie do Irlandii od razu zaszyłam się w hotelowym pokoju. Brakuje mi Nathana. Nie umiem pogodzić się z jego śmiercią. Usiadłam na wielkim dwuosobowym łóżku i skuliłam się. Znowu zaczęłam płakać. Ile to będzie trwało? Jestem wrakiem człowieka.
Poczułam,że łózko się zakołysało. Podniosłam wzrok i zobaczyłam zatroskanego Harrego.
-Kotku błagam nie płacz-powiedział cicho. Podniosłam się i mocno się wtuliłam w lokowatego.
-Już dobrze aniołku,wszystko się ułoży. Masz mnie, chłopaków, Rebekę i Eleanor.
-Tęsknie za nim-wychlipałam.
-Wiem, kochanie wiem. Pamiętasz on prosił byś nie płakała. Zrób to dla niego-delikatnie głaskał moje plecy. Powoli się uspokajałam.
-Pomóż mi, bo sama nie dam rady.
-Oczywiście. Chodźmy spać, bo jutro mamy koncert.
-Mhm, Dziękuję. Kocham cię Hazz.
-Ja ciebie też myszko-delikatnie położył mnie na łóżku i opadł obok. Mocno mnie do siebie docisnął i usnęliśmy....

________________________________________________________________________________
Czytasz=Komentujesz chcę po prostu wiedzieć czy jest sens pisania tego opowiadania dalej. 
A o to kolejna część. Pamiętacie jeszcze to opowiadanie? Przepraszam,że tak długo czekaliście ale jak wiecie musiałam napisać opowiadanie na konkurs, i jeszcze kolejny rozdział i jeszcze pogodzić to ze szkołą i swoim własnym życiem, trochę ciężko,ale się udało. Chyba w następnej części, albo w jeszcze kolejnej stanie się coś tragicznego dla Rebeki i Zayna, ale więcej wam nie powiem.:) Dziękuję wam za wszystko, za to że nadal tu jesteście!!! KOCHAM WAS♥ Zastanawiam się czy tego bloga czytają jacyś chłopacy xd jeśli jaki jest to bardzo się cieszę :) No to chyba na tyle, kolejny rozdział nie wiem kiedy będzie. Do kolejnego razu. /Sandra

Liam cz.2 ”Skrywam tajemnicę... kiedyś byłeś przyjacielem"




"Dajesz mi bezpieczeństwo, nigdy nie zawodzisz..."

Twarz Liama spłonęła czerwienią, zapewne z wściekłości. No tak przecież nie miał w zamiarze robić dla mnie czegoś miłego.
- Gorąco ci ? Ochłodzę cię.
Podeszłam do niego przechylając nad jego głową szklankę z napojem. Ciecz rozlała się po jego twarzy spływając po szyi w dół. Czas uciekać Jeymi ! ...
- Chłopaki ja już pójdę, zobaczymy się innym razem. Może na imprezie w piątek.
Nasuwając pośpiesznie na stopy buty, wyszłam, a wręcz wybiegłam z domu Nialla. Słyszałam tylko szczęk zamykanych drzwi, później w uszach obijał się już tylko spokojny szum wiatru, skutecznie łagodzący moje nerwy. Październikowe powietrze delikatnie muskało moje policzki, pozostawiając po sobie ślady w postaci zaróżowienia. Myśli się oczyszczały, a w głowie zaczynał tworzyć się plan na piątkowy wieczór. Jak w dwa dni zdobyć wiarygodnego chłopaka na jedną, nie pełną noc ? Są w ogóle tacy ? Nogi zaczęły zwalniać marsz, kiedy rozum uświadamiał sobie w co się w plątałam. Sama sobie stwarzam przeszkody. Mogłabym się usunąć z ich życia, ale nie potrafię. Oni to jedyni przyjaciele tutaj. Nie uniknę Liama, nie zrywając kontaktu z czwórką przyjaciół. On jest jak lep na dupie, którego nie idzie oderwać, bo jest to zbyt bolesne. Muszę dalej brnąć w tej grze, a później los zdecyduje... które z nas przegra. Z kolejnymi wykonanymi przeze mnie krokami, wyszłam na ruchliwą ulicę, zatapiając swoje ciało w tłumie ludzi. Jestem jak ikar, który leci zbyt blisko słońca, którym jest Liam. A kiedy podleci zbyt blisko spali się, tak jak ja kiedy chłopak mnie zniszczy. Mijałam różne wystawy sklepowe, poczynając od najtańszych marek, idąc po same firmowe i cholernie drogie. Wszystkie kreacje odbijały się w moich oczach, a ich ceny przyprawiały mnie o zawroty. Prędko skręciłam w inną uliczkę, a później w jeszcze dwie, widząc z oddali swój apartamentowiec. Nie był szczególnie wysoki, miał zaledwie 5 pięter, z czego mieszkania nie były za duże, ale dwu piętrowe. Na dole sypialnia, kuchnia i łazienka, a na górze tylko sypialnia i łazienka. Tyle w zupełności mi wystarcza. Ach... zapomniałabym, widok z okna w sypialni, nie pozwala mi sprzedać mieszkania i poszukać sobie lepszego. London Bridge jest tego warte. Weszłam pośpiesznie po czterech kamiennych schodkach, po czym drzwi uchylił mi starszy osiwiały pan. Jest tutaj odkąd pamiętam. Zawsze ten sam perfekcyjny zielony strój i ciepły uśmiech, który potrafi podnieść na duchu nawet najbardziej przybitego człowieka.
- Ma panienka gościa, czeka pod pani drzwiami.- oznajmił przyjaznym głosem w którym pobrzmiewała charakterystyczna chrypka.
- Dziękuję.
Posłałam mu jeden z uśmiechów, pędem gnając do swoich drzwi. Mieszkałam na 3 piętrze, więc winda nie okazała się być mi potrzebna. Determinacja, którą w sobie miałam, by dowiedzieć się kim jest tajemnicza osoba, napełniała mnie siłą. Pokonanie schodów nie stanowiło dla mnie przeszkody. Jak szybko postawiłam nogę na pierwszym stopniu, tak minutę później ostatni był już za mną. Nabrałam w płuca powietrza, podnosząc głowę, a tym samym napotykając zakapturzoną postać. Uspokoiłam się wykonując wolne kroki w jego kierunku. Nie bardzo wiedziałam jak się zachować. Mam krzyknąć "Ej kim jesteś, bo zżera mnie ciekawość ?". Nie. Odchrząknęłam cicho, a postać uniosła głowę, pokazując tym samym twarz. Zatrzymałam się, po to by po chwili zacząć biec. Serce zaczęło łomotać, a krew wrzała. Rzuciłam się na chłopaka, oplatając rękoma jego szyję. Idealny do mojego planu, wiem, że się zgodzi, pomoże mi.
- Taylor !
Wykrzyczałam, kiedy w oczach zaczęły zbierać się łzy. Dostałam pięścią w twarz od tęsknoty. Mój mały Taylor... najlepszy przyjaciel... najsilniejszy psychicznie chłopak, jakiego znam... mój mały Taylor....
- Mała ty płaczesz ?- chrypka pobrzmiała w jego głośnie.
Mój mały Taylor jest tutaj w Londynie.
- Tak dobrze, że jesteś. Chodź do środka.
Oderwałam się od niego, celując kluczem w dziurkę, a następnie go przekręcając. Pchnęłam drzwi, zapraszając chłopaka. Zdjęłam buty, machając na Taylora, by szedł za mną. Na zewnątrz zapadał zmierzch, a w pomieszczeniu zaczynało robić się ciemno, co tylko sprawiało przyjemność. Sięgnęłam zapalniczkę, ustawiając kilka małych świeczek na stole i szafkach, po czym je podpaliłam. Płomyki rozświetlały salon, nadając spokojną aurę.
 
- Przytulnie tutaj masz.
Uśmiechnęłam się na jego słowa, zmierzając do kuchni.
- Napijemy się wina ?
- Znasz moją odpowiedź.
Zachichotałam pod nosem, wyjmując dwa kieliszki i butelkę schłodzonego wina z lodówki. Podreptałam do kanap i odkorkowałam procenty, zaciągając się pięknym zapachem. Napełniłam kieliszki do pełna czerwoną cieczą, od razu upijając łyka ze swojego szkła. Opadłam obok przyjaciela, wkładając głowę pod jego ramię i jak za dawnych czasów mocno się w niego wtuliłam. Tu jest bezpiecznie. Bezpiecznie jest się chować pod jego pachą, będąc otoczoną umięśnionym ramieniem.
- Nadal jesteś z Barneyem ?
- Nadal, ja nie wiem jak z nim wytrzymuje.- zaśmiał się, a przez moje ciało przeszły dreszcze.
Tak dawno nie słyszałam tego dźwięku.
- A czy twój chłopak miałby coś przeciwko gdybym.... cię wykorzystała ?
- Nie raczej nie, znasz go mała o ciebie nie jest zazdrosny.
- To dobrze.
- Więc, jak chcesz mnie wykorzystać ?
- Potrzebuje byś był moim wiarygodnym chłopakiem... tylko na jeden wieczór. Proszę cię.
- Mała wiesz co to oznacza ?
Chciałam odpowiedzieć, ale zadzwonił mój telefon. Na wyświetlaczu pojawił się napis "Zrzęda Liam"....

____________________________________________

Jej wasze komentarze pod ostatnim postem... ja nie... nie spodziewałam się ich, aż tylu.
Dziękuję wam z całego serca. Jesteście niezwykli <3

sobota, 26 października 2013

Harry cz.6


* Harry *

Byłem kompletnie bezsilny . Nie mogłem nic zrobić . Ona cierpiała , cierpiała przeze mnie , przez moją głupotę , przez moją przeszłość . A ja nie mogłem tego zmienić .
-Cii... spokojnie . - powtarzałem jej to chyba już chyba setny raz w ciągu niecałej godziny . 
Dziewczyna była cała roztrzęsiona , czułem jak jej serce wybija nie równy , szybki rytm . Z jej oczu wypływały kolejne łzy , a jej ręce coraz mocniej owijały się wokół moich bioder. Czułem jakby w ten sposób chciała pozyskać ode mnie bezpieczeństwo . Ufała mi . 
Moja lewa ręka kreśliła różne dziwne kształty na jej plecach . Czułem się tak jakbym trzymał cały swój świat . Jej łzy wydzierały dziurę w moim sercu , a myśl jak bardzo cierpi sprawiała , że chciałem to wszystko naprawić . Chciałem by poczuła się szczęśliwa . Żeby nie płakała , żeby się nie bała .  
Spojrzałem na zegarek - 2 w nocy .  Łzy Emily już coraz rzadziej spadały na mój tors ,a jej oddech zaczynał wracać do normy  .  Jej ręce wciąż kurczowo oplatały moje ciało . 
Spojrzałem na nią . Chociaż nie widziałem teraz jej twarzy wiedziałem , że jest piękna . Jej złote włosy dodawały niewinności do tego całego stylu . Nie była silna emocjonalnie , udawała taką tylko po to by nikt nie musiał przy niej siedzieć gdy miała załamanie . A może po prostu tego nie chciała . Przy mnie zawsze była otwarta . Nie bała się okazywać uczuć .Ale bała się tego co może się wydarzyć . 
Obudził mnie dzwonek mojego telefonu . Odsunąłem rękę dziewczyny z mojego ciała i spróbowałem wymsknąć się z łóżka . 
- Nie zostawiaj mnie ... - powiedziała zaspanym lecz łamiącym się głosem .
- Zaraz wrócę . - odparłem i ucałowałem dziewczynę w czubek głowy .  
Ruszyłem w stronę salonu gdzie pozostawiłem swój telefon na stoliku . Podniosłem go i spojrzałem na wyświetlacz .Michael ..
-Czego chcesz ?- wysyczałem wrogo .
-Nie tak nerwowo . - zaśmiał się chłopak . - Wiemy że masz dziewczynę . Oddaj ją nam , a nic nikomu się nie stanie . - dodał .
- Zapomnij ! - wykrzyczałem . - Jestem starszy i silniejszy od ciebie , mogę zebrać gang , który w mgnieniu oka zmiecie ciebie i każdego kto śmie ją tknąć ! - powiedziałem wrogo i zacisnąłem swoją lewą dłoń w pięść uderzając w ścianę .
-  Przekonamy się . Radze Ci jej pilnować . Nie wiesz gdzie jesteśmy . - podbiegłem do okna i rozejrzałem się pusto . Zero aut i ludzi . - Co robimy . - czułem że zaczynam tracić kontrolę nad samym sobą , chwyciłem szklany przedmiot , który stał na mojej drodze i rzuciłem nim o ścianę . Dźwięk trzaskającego się szkła rozległ się po całym domu . - Ohh... radze Ci uważać , przecież nikt by nie chciał się skaleczyć o ten wazon . - zaśmiał się Michael i rozłączył się .
Skąd on ... Ale jak to . Zacząłem nerwowo biegać od pokoju do pokoju , od jednego okna do drugiego . Czułem jak gniew rozpływa się po całym moim ciele . Jedynym moim marzeniem w tej chwili było to  by  Emmy była bezpieczna .  Usłyszałem trzaskające się szkło i krzyk . Emmy...
Wbiegłem do sypialni i ujrzałem dziewczynę siedzącą w kącie pokoju , zasłony powiewały . Otwarte okno ?  Nie to nie możliwe . Zignorowałem leżące odłamki szkła na podłodze i podszedłem do okna . Było rozbite . Wyjrzałem na ulice i zobaczyłem czarnego Vana Michaela i Jack'a odjeżdżającego z piskiem opon z pod mojego domu . Znaleźli nas ...
- Skarbie nic Ci nie jest ? - zapytałem klękając przy dziewczynie . Była cała roztrzęsiona . 
Dotknąłem delikatnie jej ramienia . Wzdrygała się i przesunęła się bliżej mnie wpadając w moje ramiona .    Spojrzałem na jej ręce . Jedna z nich była we krwi . Pobiegłem po apteczkę i opatrzyłem ranę dziewczyny . 
-Emily musimy stąd iść słyszysz ? - zapytałem , wypowiadając każde słowo jak najwolniej potrafiłem. 
Blondynka skinęła głową w potwierdzeniu i wstała .
-Idź do pokoju Katy i spakuj jakieś ubrania , zaraz do Ciebie przyjdę . - powiedziałam , trzymając mocno jej rękę .
- Nie zostawiaj mnie znowu , proszę .. - wyszeptała .
- Nie zostawię , zaraz przyjdę . - odparłem , starając się wypowiadać to wszystko jak najwolniej . 
Mimo iż Emmy miała 17 lat , jej psychika była krucha . Łatwo było ją zranić , przestraszyć . Gdy tylko sytuacja się pogarszała stawała się jak małe , bezbronne i nic nie wiedzące o świecie dziecko . Zamykała się w sobie , trzeba było kilka razy jej wszystko wyjaśniać by zrozumiała o co naprawdę chodzi . 
Chwyciłem swoją czarną torbę i wrzuciłem na sam spód broń ,zaryłem ją kilkoma rzeczami wyciągniętymi z mojej szafy . Telefon włożyłem do kieszeni spodni , a dokumenty do tylnej kieszeni . Zostawiłem swoją torbę przy drzwiach wyjściowych i pobiegłem schodami na górę by zobaczyć co z Emmy . 
-Spakowana ? - zapytałem wchodząc do pokoju . 
Dziewczyna kiwnęła głową . Złapałem ją za rękę i razem zeszliśmy na dół , zabrałem swoją torbę i wyszliśmy z domu . Wsiedliśmy do mojego czarnego Range Rover'a i odjechaliśmy z piskiem opon z podjazdu . 
-Co teraz będzie . - wyszeptała podciągając nogi do klatki piersiowej . 
- Nie wiem ... naprawdę nie wiem . - odparłem wpatrując się tępo w drogę .
Nie wiedząc dokąd mamy się udać postanowiłem że zatrzymamy się w Stafford na noc by przemyśleć wszystko i z samego rana wyruszyć w dalszą podróż . Zatrzymałem się pod mały , acz urzekającym swym zewnętrznym wyglądem , motel . Emily wpatrywała się tępo w boczną szybę , nadal ciężko oddychając . Chwyciłem jej rękę , w mgnieniu oka dziewczyna obróciła głowę w moją stronę . Widziałem strach w jej oczach . Jej policzki były czerwone i opuchnięte przez to , że ciągle płakała . Przejechałem delikatnie bo jej blond włosach ręką , zatrzymując ją na jej policzku . 
Dziwne uczucie zawitało w moim sercu . Takie ... nieznane i odległe . Przybliżyłem swoje usta do jej twarzy i nieśmiało musnąłem jej usta . Odsunąłem się na parę centymetrów by spojrzeć na jej twarz . W jej oczach pojawiło się coś nowego . Nie widziałem w nich smutku czy strachu . Jej oczy rozjaśniały , a w nich pojawiła się mała iskierka nadziei . 
-Zatrzymamy się tu na noc dobrze ? - zapytałem ciągle wpatrując się w jej piękne oczy . 
-Dobrze . - odpowiedziała i założyła kaptur z bluzy na głowę . 
Sama dobrze wiedziała  , że musi się ukrywać . 
Wysiadłem z auta podbiegając do drzwi od pasażera ,po czym otwarłem je . Dziewczyna wszyła z pojazdu z lekko spuszczoną głową .Wyjąłem  z bagażnika dwie torby - moją i Emmy - i ruszyliśmy w stronę wejścia do motelu . 
W środku nadal pozostawał tak przytulny jak od zewnątrz . Na holu stała skórzana kanapa z dwoma fotelami i starym , urzekającym stolikiem . Ściany były pomalowane na beżowo . Na samym środku znajdowała się recepcja . Było to nie wielkie biurko i kilka regałów z książkami oraz  szafeczka na kluczyki .  
- Witam państwa . - powiedziała miło recepcjonistka . 
-Chcielibyśmy zostać tutaj na noc . - odparłem szybko. 
Brunetka spojrzała na mnie , zmierzając mnie i Emily wzrokiem jednak po chwili wyciągnęła z szafeczki klucz i położyła go na blacie .  
-Pokój nr 12 . Schodami na górę , ostatni po lewej stronie . - odpowiedziała z serdecznym uśmiechem , a ręką wskazała na schody znajdujące się za recepcją . 
Opowiedziałem szybko "Dziękuje " i ruszyliśmy w stronę naszego pokoju . 
Był bardzo przytulnie urządzony . Stare , rzeźbione meble , mały telewizor i podwójne łóżko .  Trochę dalej znajdowała się łazienka . 
-Emily dobrze się czujesz ? - zapytałem  z troską . Od godziny dziewczyna siedziała po turecku na łóżku, ręce miała położone przed sobą i tępo wpatrywała się w ścianę , mrucząc coś pod nosem . 
- Tak . - opowiedziała i spuściła głowę w dół . 

* Emily *

Wstałam z łóżka podchodząc do mojej torby i wyjęłam  z niej krótkie  spodenki i zbyt długo koszulkę . Ruszyłam w stronę łazienki by się odświeżyć . Weszłam pod prysznic , a po chwili poczułam ciepłe krople wody opadające na moją skórę . To mnie rozluźniło . W mojej głowie panował jeden wielki mętlik , którego nie potrafiłam opanować .  Osuszyłam swoje ciało , zawijając włosy w ręcznik . Założyłam koszulkę i spodenki .  Przetarłam zamazane od pary lustro i spojrzałam w nie . Nie byłam już tą samą dziewczyną co tydzień temu . Moja psychika z dnia na dzień coraz bardziej spadała na dno . Wzięłam kilka głębokich oddechów i wyszłam z pomieszczenia udając się do łóżka . Bez słowa przykryłam się kołdrą i zamknęłam powieki .Zasnęłam .

-Emily wstawaj .- usłyszałam ciepły głos loczka . Delikatnie przetarłam oczy i uniosłam się na łokciach . Rozejrzałam się po pomieszczeniu .A jednak to prawda ...
-Musimy już jechać . - stwierdził chłopak . Przytaknęłam głową i zwlekłam się z łóżka . Podeszłam do torby i wyciągnęłam z niej bieliznę , czarne rurki i fioletową bluzę z kapturem .  Weszłam do  łazienki i przebrałam się w wymienione rzeczy  . Ręką przeczesałam swoje włosy , a na głowę wciągnęłam kaptur z bluzy .
Harry był już cały przebrany , a w rękach trzymał nasze torby . Uśmiechną się na mój widok . 
-Idziemy ? - zapytał
-Idziemy . - odparłam . 
Była godzina 5:49 . Chyba pierwszy raz w życiu tak wcześnie wstałam . Zeszliśmy po schodach do recepcji gdzie nadal była uprzejma brunetka . Podeszłam z Harrym do kobiety .
-Proszę . - powiedział Loczek płacąc za nocleg .
-Dziękujemy i zapraszamy ponownie . - odpowiedziała z wielkim uśmiechem . 
Podniosłam swój wzrok by pożegnać się z kobietą jednak to nie była zbyt przemyślana decyzja . Jej wyraz twarzy wyrażał szok i strach . 
-E...emily Blake ? - zapytała jąkając się . 
- Nie musiało się Pani coś pomylić ... Dowiedzenia . - rzuciłam szybko i wraz z Harrym udałam się jak najszybciej w stronę wyjścia . ...


__________________________________________________
Tak jak widzicie rozdział pojawia się dopiero dzisiaj za co was bardzo przepraszam . Nie miałam ostatnio czasu na nic . Przepraszam za wszelkie błędy w tekście i zapraszam do komentowania ;)

~Cookie Monsteer

Liam cz.1 "Skrywam tajemnicę... kiedyś byłeś przyjacielem" (NOWE OPOWIADANIE)


Dwoje ludzi... właściwie to dwoje małych dzieci. Dopiero co poznających świat, nabierających umiejętności chodzenia i mówienia. Ona ubrana w różową sukieneczkę i białe pantofelki, włoski poskromione miała ładną opaską z kokardką, a jej niebiesko- szare oczy, żywo śmiały się do aparatu. Czemu ? Może po prostu ze szczęścia ? Była szczęśliwa. On ubrany w malutką koszulę w kratkę i eleganckie spodnie, pobrudzone już jedzeniem. Włosków miał mało, ale mimo to były poburzone w nie ładzie, wijące się na każdą stronę. Oczy brązowe, serdeczne i ciepłe. Przypominały dwa kawałki czekolady mlecznej. Siedzieli oparci o siebie plecami, posadzeni tak zapewne przez rodziców. Zdjęcie z przed 17 lat, oprawione w mahoniową ramkę, zdobioną pozłacanymi elementami kwiatów, stało na jej ciężkiej dębowej komodzie. Ona sama trwała przy lustrze, przyglądając się swojemu odbiciu. Długie czekoladowe włosy, opadały na jej ramiona kaskadami. Przeplatały się jeden przez drugiego tworząc fale. Blada, acz piękna twarz pokrywała się delikatnymi rumieńcami na policzkach. Pełne i soczyste usta, zaciskały się w prostą linie. Jej oczy, tylko one pozostały nie zmienione. Nadal niebiesko-szare i głębokie, porażały swoją intensywnością. Szczęśliwe, ale nie tak bardzo, nie śmiały się, majaczył w nich ból, nie dostrzegalny od razu, ale ból. Była innym człowiekiem, nikt nie mógł poznać w niej tamtej dziewczyny. Za wyjątkiem rodziny, która była daleko. Prowadziła samodzielne życie, z czego była dumna. Nawet On nie był wstanie powiedzieć kim jest, czy ją znał. Odwróciła głowę, spoglądając za siebie przez ramię na fotografię. On czyli Liam James Payne. To jej tajemnica. Jest jej wrogiem ? Nie wiem czy można tak powiedzieć. Nienawidzą się, robią sobie na złość....

Ułożyłam kaptur swojej brzoskwiniowej, za dużej o rozmiar bluzy i poprawiłam nogawki czarnych leginsów. Na stopy wsunęłam znoszone trampki, a włosy związałam w wysoki kucyk. Uszczypnęłam swoje policzki, nadając im więcej koloru, po czym zabierając swój telefon, wyszłam z mieszkania. Byłam już spóźniona. Jednak wiedziałam, że nie będą mieli mi tego za złe. Kto? Moi przyjaciele. Harry, Niall, Zayn i Louis. Najlepsi faceci na ziemi. Mamy spędzić razem wieczór filmowy. Będzie tam też on. Liam. Wkurzający i irytujący chłopak. Nie jestem wstanie go unikać. To najlepszy przyjaciel, moich przyjaciół. Co mam zrobić ? Nie zabronię im przyjaźni, zresztą mają zespół. Psychicznie przygotowywałam się na jego docinki.

***
 
Szarpnęłam klamkę drzwi, wchodząc do wielkiego domu. Ściągnęłam buty, w białych skarpetkach podążając do salonu. Ich śmiechy było słychać już w korytarzu, to typowe dla nich. Przekroczyłam próg, czując ich wzrok na sobie.
- Ooo proszę, wnerwiające babsko w końcu raczyło się pokazać.- głos Liama rozniósł się po pomieszczeniu, a za nim poleciała seria cichych chichotów.
- Zamknij się frustrująca zrzędo.
Odgryzłam się, zajmując miejsce jak najdalej od niego. Jedyne czym go w tej chwili darzyłam była to nienawiść, ale czemu tak bolą jego słowa ? Może dlatego, że darze go innym silnym, nie nazwanym jeszcze prze ze mnie uczuciem ? Wmawiam sobie, że tak nie jest, ale kogo tak naprawdę oszukuję ? Co stało się z tym chłopakiem ze zdjęcia ? A tak nie ma go, zmienił się. Głośniki wypełniły się głosem narratora, a film ukazał się na ekranie. Wszyscy byli skupieni, za wyjątkiem jego. On musiał szeptać, mi gdzieś nad uchem, że moja brzydota działa mu na nerwy. Auć. Nie pierwszy raz to od niego słyszę, ale za każdym razem rani co raz głębiej.
- Niall masz jakieś picie w tej swojej lodówce ? - zapytałam chcąc jak najszybciej wyrwać się z tego cholernego miejsca.
- Tak jest sok pomarańczowy, nalać ci ?
- Sama sobie naleje, dzięki.
Poderwałam się z miejsca, szybkim krokiem zmierzając do kuchni. Szarpnęłam drzwiczki lodówki, wydobywając z niej karton soku. Odkręciłam jego zakrętkę, po czym sięgnęłam szklankę napełniając ją cieczą. Zanurzyłam usta w napoju, czując słodko-kwaśny posmak, drażniący podniebienie. Uspakajałam swoje nerwy, słysząc śmiech z salonu.
- "Ach, mamo jak ja cię kocham"- Liam zacytował głośno, wybuchając śmiechem.
Nie przejęłam się tym, odwracając się twarzą do okna. Nie obchodzi mnie teraz co robi on. Znamy się dopiero nie cały miesiąc, nie licząc dzieciństwa, a już tak bardzo namieszał w moim życiu. Gdyby wiedział do jakiego stanu mnie doprowadził. Przez niego wyl...
- Hahahha no proszę nasza wkurzająca Jeymi w skąpym stroju.
Wsunęłam rękę w kieszeń, orientując się, że mój telefon został w pokoju. Cholera ! Zerwałam się biegiem do pokoju, rzucając się na Liama i wyrywając mu mój telefon. Szybko go zablokowałam, chowając do kieszeni. Czułam jak łzy nie bezpiecznie balansują pod moimi powiekami.
- No weź jeszcze nie skończyłem !
- Jesteś świnią Liam.
Zaczęłam odchodzić do kuchni, pragnąc stąd zniknąć.
- Jesteś cholernie Nuuuudna ! Z tego co przeczytałem, naprawdę potrzebujesz życia Jeymi !
- Tak, a ty naprawdę potrzebujesz strzyżenia, nie tylko głowy. Z tą brodą możesz robić za mikołaja.
Czemu ja to mówię ? To ma w ogóle sens ? Uhhh...
- Jest w piątek impreza, mogłabyś się rozerwać... Ale niestety jest dla par. A nasze biedne babsko nie prędko coś znajdzie. Jeymi żadne chłopak cię nie pokocha !
Poczułam jak paląca policzek łza wypływa z moich oczu. Nie tak łatwo Liam ! Wyszłam z kuchni, ze szklanką soku w ręku, wycierając wcześniej łzę.
- Och Liam, oczywiście, że przyjdę. Dziękuję, że mnie zapraszasz to bardzo miłe z twojej strony.
Twarz Liama spłonęła czerwienią, zapewne z wściekłości. No tak przecież nie miał w zamiarze robić dla mnie czegoś miłego.
- Gorąco ci ? Ochłodzę cię.
Podeszłam do niego przechylając nad jego głową szklankę z napojem. Ciecz rozlała się po jego twarzy spływając po szyi w dół. Czas uciekać Jeymi ! ....

____________________________________________________

Tak więc mam kilka spraw...
1. Jak widzicie zmieniłam troszkę styl pisania postów, wydaje mi się, że tak wyglądają lepiej.
2. Opowiadanie zaczęło się byle jak i trochę popsułam końcówkę, ale będzie lepiej.
3. To pochyłe pismo na samym początku, w opowiadaniu będą pojawiać się takie kawałki oczami osoby 3. Jeżeli nie chcecie, by się takie coś pojawiało napiszcie.
To chyba już wszystko...
Napiszcie czy wam się podoba chociaż troszkę to opowiadanie, bo jeśli nikt nie będzie go czytał, nie będę go pisała i zostaniemy na jakiś czas przy imaginach.
Dobra koniec nie marudzę już...
Kocham was <3/Natalia




czwartek, 24 października 2013

Imagin z Niallem

 

Miłość to najsilniejsze uczucie, niewątpliwie. Dwa słowa " Kocham Cię", ich moc jest nieokreślona. Zaledwie 9 liter, a potrafią tyle zdziałać. Potrafią odmienić nawet najgorsze życie, zmieniając w coś pięknego. Czasem tracą na wartości, tracą swoją moc, ale tylko po to, by za chwilę przybrać na sile podwójnie.... Żaden człowiek nie jest w stanie, żyć bez... miłości. Więc czemu mi nie było dane jej doświadczyć ?

Niebo przybrało pomarańczowo-różową barwę. Słońce powoli chyliło się ku zachodowi. Usiadłam na jednym z moich ulubionych kamieni, zatapiając nogi w chłodnej wodzie. Lekki, ale przyjemny dreszcz przeszył moje nagrzane ciało. Delikatna, śnieżno-biała sukienka do połowy uda, swobodnie opadała na moje drobne ciało. Leciutki wiatr rozwiewał moje włosy. Wpatrywałam się w wielkie słońce, odbijające się w tafli szmaragdowego jeziora. Myślałam... O czym ? .... O nim. Widziałam go dziś, przyjechał z czwórką przyjaciół, chyba na wakacje. Był taki szczęśliwy, na sam widok jego uśmiechu serce się radowało. Niebieskie oczy nadal świeciły tymi magicznymi iskierkami. Przypatrywałam się mu dzisiaj bardzo długo. Nie był w stanie mnie rozpoznać, minęły 4 lata. Zmieniłam się, nie jestem już tą samą dziewczyną. Nie tylko pod względem wyglądu, ale taż charakteru. Stałam się bardziej wrażliwa, nie potrafię już być taka twarda jak kiedyś. Każde słowo potrafi mnie zranić. Stałam się bardziej zamknięta w sobie. Po śmierci rodziców, stałam się innym człowiekiem. Może lepszym ? Na pewno nauczyłam się doceniać nawet najdrobniejsze rzeczy, gesty. Ułożyłam dłonie tuż przy swoich udach, stukając palcami o skałę...

~*~
-Niall, przestań, boje się...- Krzyczałam na chłopaka, który z każdą chwilą mocniej pchał drewnianą deskę. Złapałam mocniej sznurki huśtawki.
-Złapię cię jak spadniesz- Powiedział i jeszcze bardziej rozbujał huśtawkę.
-Proszę...- Powiedziałam o mało co z niej nie spadając. Chłopak złapał sznurki, zatrzymując ją. Zeszłam z huśtawki i pod wpływem wrażenia, zachwiałam się. Chłopak złapał mnie w tali, przytrzymując.
- Zabiję cię kiedyś- powiedziałam, opierając głowę o jego ramię.
- Tak, też cię kocham...
~*~

Wtedy pierwszy raz powiedział mi o swoich uczuciach. Poprawiłam grzywkę, dalej obserwując przyrodę szykującą się do snu.

~*~
- Widzisz księżyc- zapytał chłopak wskazując na jasny punkt.
- Tak- pokiwałam głową
- Moja miłość do ciebie będzie trwała tak długo jak on świeci....
~*~

Więc co się z nią stało. Tak po prostu się wypaliła, nie poznałam odpowiedzi. Następnego dnia Niall musiał wyjechać, nie wiedziałam dokąd i czy kiedyś wróci. Wszystko się skończyło, nasza miłość, nasza przyjaźń, my przestaliśmy istnieć. Straciłam to co w życiu najważniejsze. To przeszłość... pomyślałam patrząc w ostatnią część wystającego z nad horyzontu słońca. Po policzku spłynęło kilka samotnych łez. Których nie byłam wstanie powstrzymać.

Do uszu dobiegły dźwięki gitary i jego głosu. Spojrzałam w tamtym kierunku, widząc 5 chłopaków, śmiejących się przy ognisku. Dookoła zapadł już zmrok, a ja nadal siedziałam w tym samym miejscu. Marzyłam.... O czym ? ... O lepszym życiu... Każdy ma przecież prawo marzyć.
- Hej, chłopaki nalegali, żebym przyszedł i zaprosił cię do nas, może masz ochotę- za mną stała moja miłość i wyciągała do mnie rękę.
- Yyy lepiej nie.
Czemu mu od mówiłam, czemu zrezygnowałam z miłości. Stchórzyłam, mimo, że serce krzyczało z radości, rozum bał się, bał się po raz kolejny mu zaufać.
- W takim razie ja posiedzę z tobą- chłopak oznajmił siadając obok mnie.
- Jak masz na imię ? - zapytał, a ja poczułam strach, strach, że mnie rozpozna.
- (t.i).
- Bardzo ładne, czemu tak sama tu siedzisz? - zapytał uśmiechając się.
- Bo tylko w tym miejscu, marzenia stają się rzeczywistością, dosięgają spełnienia- również uśmiechnęłam się.
- Ładny księżyc mamy dziś- mówił wpatrzony w niego.
- Tak to prawda.
- Kiedyś powiedziałem pewnej dziewczynie, że moja miłość do niej będzie trwała tak długo jak ten księżyc świeci.- powiedziała, a po jego policzku spłynęła łza co wprawiło mnie w zmieszanie, jego zresztą też.
- I co?
- Nie kłamałem.
- Więc czemu jej tego nie powiesz? - dalej pytałam.
- Nie wiem gdzie teraz jest, ale bardzo chciałbym ją zobaczyć. Jej uśmiech, i te roześmiane oczy. Ona była dla mnie ideałem.- chłopak spojrzał tym razem na mnie.
- A jakbyś ją spotkał co byś jej powiedział ?
- Że ją kocham, i jest całym moim światem- teraz to mi spłynęła po policzku łza.
- Ona jest tu z tobą- odpowiedziałam nie patrząc na niego- siedzi obok ciebie- odpięłam z szyi naszyjnik, który podarował mi na 14 urodziny i podałam chłopakowi.
 
- ( t.i )? A..aa..al
- Tak Niall ?- teraz patrzyliśmy sobie w oczy. Niall zbliżył swoją twarz do mojej i pocałował. To był nasz pierwszy pocałunek.
- W końcu cię odnalazłem.
Chłopak mocno mnie do siebie przytulił i szepnął " Kocham Cię ". Dwa słowa, 9 liter, ogromna moc. Wystarczy tak nie wiele, aby życie ponownie nabrało barw. Zamknęłam oczy, po to aby po otworzeniu ich zacząć nowe życie. Życie z Niallem.

Dla tych co się gubią to ~*~ - oznacz wspomnienia

 
Taki przerywnik między opowiadaniami, imagin z naszym Niallerkiem.
Podobał wam się chociaż troszkę ? /Natalia

poniedziałek, 21 października 2013

Przepraszam ...

Przepraszam was za to że w tamtym tygodniu nic nie dodałam . Po prostu nie miałam nawet czasu żeby cokolwiek napisać ... Obiecuje że w tym tygodniu pojawi się nowy rozdział ;)
Pozdrawiam ! ;)
~Cookie Monsteer

niedziela, 20 października 2013

Louis cz.35 "Nauka miłości, nauka bycia razem..."

"Nauka miłości, nauka bycia razem.."

- Błagam cię zostań. Nie odchodź. Odejdziesz ?
Chyba nie kontrolował swoich słów. Głos miał słaby, łamiący się. Oczy miał szklane. O nie będzie płakał. Usiadłam przy nim, obejmując go i głowę przyciskając do jego piersi.
- Odejdę jeśli nie zaczniesz mówić.
Powiedziałam w jego koszulkę, mocniej zaciskając uścisk.
- Zacznę mówić, tylko zostań. Kocham cię.
Czas się zatrzymał, tak jak wcześniej. Tylko chwila i my siedzący na chodniku z kostki granitowej.
- Musimy się jeszcze sporo nauczyć, jeżeli chcemy być razem.- wyszeptałam cicho.
- Wiem, ale zrobię wszystko. Nie mogę cię stracić. Nie pozwolę ci odejść.
Uśmiechnęłam się pod nosem, zadowolona z efektów rozmowy. Będzie mówił, obiecał mi to. Jego dłoń zaczepiła o pasmo moich włosów, chwytając je delikatnie. Obserwowałam jak ruluje je i zakręca wokoło palca wskazującego, po czym puszcza i znowu. Louieh. Podniosłam oczy ku niebu widząc czarne chmury, przykrywając błękit. Tworzyły grubą pierzynę, ale nie ogrzewały, odcinały jedynie światło. Pobliskie rośliny uginały się do przodu, pod wpływem lekkiego wiatru. Wzięłam głęboki oddech napełniając płuca świeżym i przyjemnym powietrzem.
- Zaraz będzie padało.- zagrymasiłam pod nosem, nie chcąc przerywać tej chwili.
Pojedyncze kropelki wody zaczęły opadać na chodnik i nasze ciała, zderzając się z nimi. Jedna........druga.....trzecia...czwarta..piąta. Nie zdążyliśmy się podnieść, kiedy z nieba spadła ich gromada. Cała fala, jakby ktoś właśnie wylewał nam kolejno wiaderka na głowę. Woda wzdłuż krawężników, spływała do studzienek, a my splatając dłonie, biegliśmy do bramy. Błyskawica przecięła niebo, a za nią popędził głośny grzmot, goniący swoją ukochaną. Ustaliśmy przed drzwiami, jak najszybciej je otwierając. Deszcz spływał z nas, na marmurowe kafelki, pozostawiając okrągłe plamy.
- Co teraz ? Nie możemy się ruszyć bo szkoda zmoczyć ten piękny dywan. - westchnęłam, patrząc na biały puch rozciągnięty przed nami.
- Harry !!!
Louis zawołał, ale jedyne co uzyskał w odpowiedzi to burzowy pocałunek gdzieś za drzwiami. Podskoczyłam, wchodząc w ramiona bruneta, kiedy piorun uderzył jeszcze raz, gdzieś blisko.
- Harry !!!!!!- wydarłam się najgłośniej jak potrafiłam.
- Co jest ?
Zjawił się w drzwiach po chwili, kryjąc w oczach strach.
- Mógłbyś nam przynieść ręczniki ?- wyprzedził mnie Louis, kierując chłopaka do łazienki.
Nie czekaliśmy długo, kiedy miękki materiał owinął nasze ciała, osuszając trochę z wody. Zdjęłam swoje buty i skarpetki, podwijając nogawki. Jednym ręcznikiem owinęłam włosy, tworząc turban, a drugim osuszyłam stopy, rzucając się biegiem po białym dywanie. Szarpnęłam szklane drzwi, wpadając od razu do łazienki.
- Ej czekaj na mnie !
Minęła nie cała minuta, a przede mną pojawił się niebieskooki, także bez skarpetek.
- Co teraz ?- zapytałam, tworząc nową kałużę na czarnych kaflach.
- Mamy tu szlafroki, założymy je, a później przemkniemy się do sypialni, po nasze ciuchy.
Przytaknęłam, zaczynając zdejmować ręcznik z włosów. Pozbyłam się mokrej koszulki, podobnie jak spodni i pozostając w bieliźnie włożyłam kremowy szlafrok. Mmmm.... jaki milusi. Otwierając drzwi, nie spostrzeżeni udaliśmy się na piętro, zamykając się w sypialni. Skąd w ogóle są tu nasze torby ? Wyciągnęłam ze swojej parę białych skarpetek i koronkową bieliznę. Patrząc, że Louis jest odwrócony, ściągnęłam majtki, naciągając suche. Włożyłam skarpetki i pudrowe leginsy. Rozwiązałam sznurek szlafroku i zsunęłam go z ramion, kładąc na łóżku. Rozpięłam stanik, pozwalając by opadł na ziemię, ale nie doczekałam się żadnych odgłosów. Odwróciłam się do tyłu, widząc promienną twarz bruneta. Szybko zakryłam piersi, czując jak pieką mnie policzki. Pewnie przypominam buraka.
- Ładny pokaz mi urządzasz skarbie.
Wyszeptał, przygryzając skórę mojej szyi.
- Odwróć się. Proszę.
- Ale nie ma się czego wstydzić, masz piękne ciało kochanie.
Zaczerwieniłam się jeszcze bardziej, teraz wyglądam jak, góra buraków.
- Louis. Proszę.
- Dobrze, dobrze.- powiedział ze śmiechem odwracając się.
Szybko zapięłam świeży stanik, naciągając na barki ramiączka.
- Starczy.- nie zdążyłam zaprotestować, kiedy odwrócił się do mnie twarzą.- Mmm... jak apetycznie wyglądasz, akurat jestem bardzo głodny. Byłabyś idealnym pierwszym, drugim daniem i deserem.
Przybliżył swoją twarz do mojej, chwytając moje nadgarstki i smakując moich ust. Zaśmiałam się dźwięcznie, widząc jak jego podniecenie wzrasta co raz wyżej.
 
- Hmm... przykro mi, ale teraz mnie nie zasmakuje, mamy gości.
Zaśmiałam się, naciągając na siebie czarną bluzę, wkładaną przez głowę.
- Idziemy.
Pociągnęłam go z miejsca, wyrywając tym samym z szoku....

***
 
-Wszystko gotowe- zakomunikował Niall, zaglądając w przygotowane przez nas miski.
Porozkładałyśmy upieczone mięso na półmiskach, przygotowując jeszcze trzy sałatki. Zaniosłyśmy z dziewczynami jedzenie do salonu, kładąc je na stoliku, obok narożnika. Usiadłam na ziemi na kocach obok Louisa, opierając się na stosie poduszek. Wszyscy umiejscowili się w tych samych pozycjach, gotowi do naszego seansu filmowego.
- Co oglądamy ?- szepnęłam do Louisa, kiedy Lokers włączał film.
- Horror.
To umarłam. Nie znoszę Horrorów, sram w majty, już na starcie. Film się zaczął, a z głośników wydobyła się potworna melodia...
Jezu, nie idź tam ! Nie idź ! Krzyczałam w myślach na dziewczynę, która kierowała się ku ciemnemu lasu. Podskoczyłam na miejscu, przesiąknięta strachem. To dopiero początek, a ja nie wiem jak, ale siedzę na kolanach bruneta, wtulona w jego ramię. Film mija szybko, a ja czuję się bezpiecznie w jego ramionach, chociaż moje ciało drży.
- Zamieszkam tu z tobą.- powiedziałam chłopakowi na ucho, całując w policzek.
Wydał z siebie dziewczęcy pisk radości, ale szybko ucichł. Zaśmiałam się zamykając oczy. Mieszkam tu teraz. Nasz dom....

***
~5 miesięcy później~

-Ale mamo, wszystko jest dobrze.- zapewniłam rodzicielkę, schodząc po schodach.
Szczerze jest lepiej niż kiedykolwiek.
- Nie mamo, nic nam nie trzeba.
Przewróciłam oczami, słysząc to pytanie od niej niemal codziennie.
- Do zobaczenia mamuś, też cię kocham.- westchnęłam cicho przerywając połączenie.
Schowałam telefon do kieszeni przetartych jensów, wchodząc do salonu. Mój mężczyzna siedział już na kanapie, czekając na mnie. Zajęłam miejsce obok, przyklejając się do jego torsu, niczym rzep. Oplótł mnie szczelnie ramieniem, dając słodkiego buziaka ze słonym posmakiem popcornu.
- Kocham cię.
- A ja ciebie.- odrzekłam, trwając z ustami, przyciśniętymi do jego.
Film się zaczął, a my pochłonięci jedną z akcji, trwaliśmy w swojej własnej bańce, za plecami mając mały kawałek świata, idący spać. Słońce już niemal w całości zatopione, spoglądało spod rzęs na księżyc, zajmujący swoje stałe miejsce. Kwiaty i drzewa delikatnie się kołysały, tulone przez wiatr do snu. Jest dobrze, jest lepiej niż dobrze, jest lepiej niż kiedykolwiek. Louis nauczył się mówić mi o wszystkim, a ja nauczyłam się cierpliwości do niego. Mam w nim wiarę, nadzieje i darze najsilniejszym uczuciem miłości.
- Ale ja naprawdę mocno cię kocham.-szepnął.
- Tak Louis, ja też naprawdę mocno cię kocham.
Najsilniejsze uczucie miłości.

Tak już zostanie.... do samego końca. My na zawsze razem. Louis and Heyley ...
 
The End.
 
I mamy koniec kochani.. no cóż, jak widzicie zakończyło się szczęśliwie.
Jakoś nie mogłam jej źle zakończyć ^^
Prawdziwy tytuł tego opowiadania to "Dangerous Love" to tak tylko mówię.
Oczywiście zaczęłam pisać już nowe opowiadanie i pojawi się lada dzień.
Mam nadzieję, że będziecie chcieli je czytać i wam się spodoba :D
To chyba wszystko...
A... BARDZO, BARDZO, BARDZO WAM DZIĘKUJĘ. DZIĘKUJĘ ZA KAŻDY WASZ KOMENTARZ, KAŻDEJ POJEDYŃCZEJ OSOBIE DZIĘKUJĘ.
TO, ŻE KTOŚ TO CZYTAŁ BYŁO DLA MNIE ZDZIWIENIEM I AŻ DO TERAZ TAK NAPRAWDĘ
NIE MOGĘ UWIEŻYĆ, ŻE WAM SIĘ TO PODOBAŁO.
DALIŚCIE MI TYLE RADOŚCI, ROZCZULILIŚCIE MNIE DO ŁEZ JUŻ NIE RAZ.
KOCHAM WAS CAŁYM SERCEM.
JESTEŚCIE NIEZWYKŁYMI ANIOŁAMI <3 <3 <3 <3 <3
 
Chciałam napisać do następnej, ale cóż nie mogę :c
Więc do nowego.../Natalia

sobota, 19 października 2013

Louis cz.34 "To nie ja jestem tobą... nie potrafię trwać w niepewności"

"To nie ja jestem tobą... nie potrafię trwać w niepewności"

Piosenka

Moja kamienna twarz nie wyrażała nic, ale jego wyrażała wszystko. Zmieszanie, smutek, radość, ale najbardziej widoczny był strach. Cofnęłam się jeden krok, zaciągając się powietrzem. Nie byłam załamana, raczej wkurzona. Z ruchu warg wyczytałam, że chyba przeprasza złodziejkę chłopaków i idzie w moją stronę. Zacisnęłam pięści, niecierpliwie czekając, aż stanie przede mną.... Przygotowana regułka, którą chciałam mu wykrzyczeć, uleciała nagle z głowy. Zapanowała pustka, a ja przebieram w myślach, szukając odpowiednich słów. Nic. Jednak nie zamierzam milczeć. Jest co raz bliżej, a złość narastająca we mnie przykrywana jest kocem smutku. Nagle to co postanowiłam kilka minut temu na ławce, poddawane jest jeszcze raz analizie mózgu. Wątpliwości. Dzieliły nas dwa kroki, kiedy stanął przede mną. Oboje milczeliśmy, wpatrując się w siebie. Zwęziłam oczy, chcąc by poczuł się chociaż raz tak, jak ja kiedy jest wściekły. Dokładałam wszelkich starań, by mój wzrok był jak najbardziej groźny. Serce waliło jak oszalałe w mojej piersi, ale oddech był tego zupełnym przeciwieństwem. Spokojny, opanowany. Ciało chodź raz grało ze mną w jednej drużynie. Nawet podświadomość stała obok mnie w skupieniu patrząc, oszczędzając zbędnych komentarzy. Wyciągnął rękę, ale ja się cofnęłam. Nie ulegnę jego dotykowi. Teraz i tu, mam wreszcie tyle siły by wszystko z nim wyjaśnić. Mam siłę, by krzyczeć, walczyć i szczerze rozmawiać.
- Hey to wszystko nie tak...- wypowiedział cicho, zbyt cicho.
Hah. Każdy tak mówi, oklepane słowa.
- Wytłumaczę ci to, ona....
- Louieh !- owa dziewczyna krzyknęła na pół ulicy za nim.
Tylko ja tak mówię. Zacisnęłam dłonie w pięści, zwężając jeszcze bardziej oczy, a usta z całej siły zaciskając. Zabiję go ! Zabiję go i ją ! Tak do kompletu.
- Poczekam u ciebie w kuchni ! - chłopak kiwnął wracając wzrokiem na mnie.
Zmieniłam zdanie. Zabije siebie ! Jak na zawołani ulicą zaczęła jechać ciężarówka. Patrzyłam na nią, widząc w niej zbawienie. Długie światła odbijały się w moich oczach, ale nie oślepiały mnie. Przednia oś ciężko toczyła się po ulicy. Nic by ze mnie nie zostało. Auć. Zrobiłam krok do ulicy wracając wzrokiem na Louisa. Stał w stanie szoku, patrząc co robię. Pojazd przejechał obok nas, a ja żyje. Nie potrafię jeszcze tego zrobić. Najpierw rozmowa.
- Hej, wszystko w porządku ?- ten sam głos co na tamtej ławce.
Podniosłam wzrok widząc chłopaka około 23 lat, był skupiony na mojej twarzy. Atrakcyjny. Miałam ochotę zrobić na złość Louisowi i gdzieś z nim pójść, zrobić coś co by go zabolało, jednak za bardzo go kocham. KOCHAM LOUISA !!!! Wybuchłam nową falą płaczu, kierowaną głownie złością. Jestem wściekła.
- Zrobił ci coś piękna ?- zadał ponowne pytanie.
Chwilę później leżał pod moim nogami, a z jego nosa sączyły się stróżki krwi. Louis stał równie wściekł jak ja, z pięścią w górze. Fala gorąca zalała moje ciał. Brunet znowu jest groźny, wróciło jego stare oblicze. Zadał mu kolejny cios, a ja rzuciłam się chłopakowi na ratunek, odsuwając Louisa od  niego i pomagając wstać.
- Nie waż się więcej do niej zbliżać, rozumiesz gnoju ?!
Chłopak uciekł, a ja cofając się kilka kroków w tył dla bezpieczeństwa, stałam z nim twarzą w twarz.
- Podoba ci się ?! - wycedził przez zaciśnięte zęby.
Jego szczęka był napięta, a kości policzkowe wyraźnie zarysowane.
- Co ?
- On, lecisz na niego!
Co kurwa ?!
- Louis to nie ja jestem tym co pieprzył pół miasta !
Upss.. powiedziałam to. O cholera ! Powinnam uciekać zabije mnie. Jego oczy są czarne, a pięści zaciśnięte.
- Heyley ta dziewczyna to moja siostra.- powiedział szybko i spokojnie przecinając tymi słowy, jak ostrzem ciszę.
Był spokojny, za spokojny.
- Nie obchodzi mnie Louis kim jest! Wiesz jak ciężko jest z tobą wytrzymać ? Nie wiem o czym myślisz, twoje nastroje zmieniają się w przeciągu kilku sekund ! Raz jesteś łagodny i delikatny, a za chwilę wściekły, że aż zabijasz. Boje się ciebie w niektórych momentach, boje się cokolwiek powiedzieć, bo nie wiem czy mnie za to nie uderzysz ! Nic nie mówisz mi o swoim życiu, o sobie. Nie wiem kim, kto dla ciebie jest ! Nie wiem z kim się pieprzyłeś, z kim byłeś ! Więc nie dziw się, że jestem wściekła albo załamana, kiedy widzę cię blisko z kobietą! Bo mam dziwną obsesje, że to jedna z twoich byłych! Powiedziałeś mi o swoim dzieciństwie, ale to nie wiele tłumaczy... tylko twoją agresje i nie do końca. Chcesz, żebym z tobą zamieszkała, ale ja nie potrafię tak z tobą żyć ! Kocham cię Louis ponad wszystko, ale męczę się twoim zachowaniem. Nie potrafię dłużej tego ciągnąć przykro mi.
Zaciągnęłam się powietrzem, ocierając dłonią swoje łzy. W końcu odważyłam się mu wszystko powiedzieć. Jego twarz wyrażała ból, zraniłam go, ale byłam szczera.
- Nigdy bym cię nie skrzywdził Hey. Nigdy nie podniósłbym na ciebie ręki. Opowiem ci wszystko o mojej przeszłości, ale potrzebuję trochę czasu. Kocham cię. Odejdziesz teraz ?
Był zupełnie rozdarty. Złamałam Louisa. Jego wargi drżały, nie wiem czy z szoku czy z powstrzymywanych łez.
- Powinniśmy...
- Proszę zostań ze mną. Proszę zostań. Nie zostawiaj mnie. Proszę zostań ze mną. - powtarzał te słowa, powoli siadając pod murowanym płotem jego domu. - Błagam cię zostań. Nie odchodź. Odejdziesz ?
Chyba nie kontrolował swoich słów. Głos miał słaby, łamiący się. Oczy miał szklane. O nie, będzie płakał. Usiadłam przy nim, obejmując go i głowę przyciskając do jego piersi.
- Odejdę jeśli nie zaczniesz mówić.
Powiedziałam w jego koszulkę, mocniej zaciskając uścisk.
- Zacznę mówić, tylko zostań. Jesteś wszystkim.....

 
Jest króciutka, ale zepsuł mi się komputer
 i dodałam teraz przez telefon co zajęło mi masę czasu...
Jutro postaram się, znaczy na pewno dodam kolejną i już ostatnią część.
Kocham was <3 /Natalia 

czwartek, 17 października 2013

Louis cz.33 "Podjęte decyzje nie zawsze są dobre.. stare czyny wracają stając obok, ból jest zawsze blisko"

"Podjęte decyzje nie zawsze są dobre.. stare czyny wracają stając obok, ból jest zawsze blisko"

- Musisz poznać naszych sąsiadów, którzy z pewnością będą u nas stałymi bywalcami. Myślę, że czekają już przed domem.
Ucałował kąciki moich ust, ciągnąc delikatnie za sobą. Przedostaliśmy się przez szklane drzwi, a później przez wejściowe. Czekali. O nie.... oni.... nie wiem czy powinnam płakać czy się śmiać. Chyba jedno i drugie.... Ale jak to możliwe, to śmieszne.
- Cześć twojego życia będzie z tobą tu.- wyszeptał mi do ucha brunet.
Spragniona jej bliskości rzuciłam się biegiem przed siebie, zbiegając po trzech stopniach i biegnąc chodnikiem prosto w jej ramiona. Oplotłam ją rękoma, z całych sił ściskając.
Serce chciało wyrwać się z piersi, a powieki nie potrafiły tamować łez. Tyle się wydarzyło, tak wiele przeżyłam w ciągu tygodnia, radość, smutek złość, nie potrafię opisać, jak się teraz czuję. Chcę utonąć w jej ramionach i trzymając mocno Louisa za rękę zniknąć z tego świata. Nigdy więcej nie chcę się tak czuć, czuć tak, jak teraz. Wiatr zawiał mocniej osuszając trochę policzki.
- Tęskniłam.
Jedno słowo, a włożyłam w nie wszystko, całą swoją gorycz, całą radość, wszystko. Nie trzeba więcej mówić. Słowa są zbędne. Dłoń. Męska dłoń na moich plecach. Harry. Oderwałam się od ciała dziewczyny, przytulając na powitanie lokowatego.
- Hej wybaczcie spóźnienie.
Odwróciłam się, szukając źródła wypowiedzianych słów. Zdyszany chłopak, pochylał się obok Louisa, podpierając dłonie o kolana. Oddech miał ciężki, ale szeroki uśmiech odciągał od tego uwagę.
Wierzchem dłoni otarłam policzek, przenosząc swoją uwagę na dziewczynę obok blondyna. Rude, pofalowane włosy opadały na ramiona, żarząc się w promieniach słońca. Niebieskie oczy raziły przyjaźnią, piegowate policzki i małe, acz pełne usta. Smukła sylwetka i długie nogi, których nie jedna z pewnością jej pozazdrości. Jej jest śliczna.
- Hey to mój kumpel Niall, a to jego dziewczyna Natalie.
- Miło mi was poznać.
Wyciągnęłam nieśmiało w ich stronę rękę, obawiając się odrzucenia. Dzięki bogu, Niall radośnie uścisnął moją dłoń, a dziewczyna widocznie ożywiona, wyrwała się do przodu, zatapiając moje ciało w swoich ramionach.
- Będziemy sąsiadkami. - pisnęła wesoło.
Tak, być może. To właśnie ten problem, chcę tu mieszkać ? Wyplątałam się z jej ramiona, uśmiechając szeroko i cofając kilka kroków do tyłu. Stanęłam koło Pauline, wciągając najciszej jak potrafiłam powietrze do płuc. Przysłuchiwałam się jak ożywiona para, prowadzi żwawą rozmowę z Harrym i Louisem. Oddalałam się od nich, tracąc kontakt ze światem. Stałam pochłonięta przez czarną dziurę w moim umyśle. Błądziłam między myślami, gubiąc się we własnym ciele. Oczy wlepione w jeden punkt, w dom, który stanowił problem. Czemu nie potrafię się z tego cieszyć ? Tak pewnie zrobiła, by każda dziewczyna na moim miejscu. Czemu strach jest silniejszy od wszystkich innych uczuć ? Strach ? Przed czym tak właściwie? Nie potrafię zrozumieć siebie, a powinnam. Chcę płakać. Czuję, że to by mi pomogło. Niewidzialny krąg zatacza się wokół mnie, zamykając się i zabierając powietrze. Oczy zaczęły mi się szklić, zamazując obraz. Wytrzymaj Hey, graj. Wytrzymaj.. powtarzałam to sobie niczym swoją mantrę. Duszę się.
- Zabierz mnie stąd... błagam.
Wyszeptałam nabrzmiałym od powstrzymywanych łez głosem do przyjaciółki. Spojrzała na mnie nie rozumiejącym wzrokiem, dostrzegając w moich oczach walkę. Duszę się.
- Heyley, chodź na chwilę ze mną, mam dla ciebie list od mamy, dam ci.
Wypowiedziała głośno, trochę za bardzo. Spojrzenia utkwiły w nas, a ja kiwając, pośpiesznie ruszyłam z miejsca. Nogi rwały się do biegu, a powstrzymywanie ich było ciężkie. Duszę się. Wyszłyśmy za bramę i mijając róg ogrodzenia, zaczęłam biec. Nie wiem gdzie... nie wiem po co...nie potrafiłam się zatrzymać. Co się ze mną dzieje ? Ramiona brunetki, mocno oplatają moje ciało zatrzymując mnie w miejscu. Puszczają wszystkie tamy, wszystkie zapory, a łzy spływają po moich policzkach. Głośne szlochy słyszane są chyba w całej okolicy, kiedy ja bez opamiętania ryczę. Potrzebuję tego. Bezsilna wtulam głowę w jej ramię, mocząc tym samym śnieżno-białą koszulkę.
- Pauline, Heyley ?
Natalie i Niall zbliżali się w naszą stronę. O nie ! Błagam !
- Ja się nimi zajmę, nie rób nic głupiego.
Głupiego ? Co ja mogę zrobić głupiego ? Rzucić się z mostu ? Mają tutaj most ? Ale po co, nie chcę zostawiać Louisa. Chociaż to mogłoby okazać się rozwiązaniem na wszystkie problemy...
- Hey my idziemy na grilla u was, jak zadzwonisz do mamy to przyjdź.
Krzyknęła porozumiewawczo brunetka i pociągnęła dwójkę za sobą. Podążyłam kawałek dalej, zajmując ławkę otoczoną trzema masywnymi dębami. Podkuliłam nogi pod brodę, siedząc tyłem do wszystkiego, do domu, do ulicy, do ludzi, do świata. Łkałam cicho, zaciskąjąc mocno zęby. Czas podjąć decyzje. "No w końcu przestałaś smarkać i mówisz do rzeczy" moja podświadomość krzyknęła, kręcąc z irytacją głową. Zamknij się, wysyczałam do niej w myślach. Może powinnam odejść od Louisa ? Nie ! To odpada ! Zaczęłam wyć jeszcze głośniej, rozluźniając wszystkie napięte mięśnie. Mijały minuty, a ja zaczynałam czuć ulgę. Namacalna ulga ogarnęła moje ciało. Czułam lekkość na duszy. Błogą lekkość.
- Wszystko dobrze ?
- Tak- wysyczałam z wrogością, nie odwracając się do rozmówcy.
Zapanowała cisza, więc chyba odszedł. Wszystko dobrze, dobrze... Podjęłam decyzję. Zabrałam wszystkie swoje siły, podnosząc się z ławki. Łzy dalej spływały po policzkach, wypełniając usta słonym posmakiem. Szłam chodnikiem, prosto mijając próg, patrząc w ziemię. Przęłknęłam gulę, która narosła w moim gardle, podnosząc wzrok. Oczy napotkały Louisa z jakąś panienką. Co ?! On i ona... śmieją się, są tacy weseli. Serce zaczęło płakać, a ja stałam w miejscu. Kolejny raz to się dzieje... Przytulił ją tak, jak przytula mnie. Czuje coś do niej, nie da się temu zaprzeczyć. Brunet podniósł wzrok zauważając mnie. Moja kamienna twarz nie wyrażała nic, ale jego wyrażała wszystko. Zmieszanie, smutek, radość, ale najbardziej widoczny był strach. Cofnęłam się jeden krok, zaciągając się powietrzem. Nie byłam załamana, raczej wkurzona. Z ruchu warg wyczytałam, że chyba przeprasza złodziejkę chłopaków i idzie w moją stronę. Zacisnęłam pięści, niecierpliwie czekając, aż stanie przede mną....

 
Jest krótka, za co bardzo przepraszam + jutro nie dodam kolejnej.
Mam wycieczkę szkolną i dzisiaj w nocy o 3:30 wyjeżdżam do Hamburga, wrócę jutro w nocy koło 1:00 dlatego spodziewajcie się nowej w sobotę popołudniu :D
 
Jeszcze jedno...
Są trzy grupy ludzi : Ludzie źli, ludzie normalni i anioły w ciałach człowieka...
Wy jesteście tymi Aniołami <3
 
I LOVE SO MUCH ALL<3 /Natalia