piątek, 31 stycznia 2014

Harry cz.18 (zakończenie)



Białe ściany otaczały całe pomieszczenie .Rażące światło , które stawało się coraz bardziej uciążliwe dla mojego wzroku, znajdowało się nade mną. Ciche pikanie dochodzące gdzieś z boku. Nie czułam swojego ciała. Czy to już koniec?
-Błagam... nie możesz mnie zostawić. - łamiący się głos, który odbijał się niczym echo w mojej głowie.
Otworzyłam szerzej swoje powieki z nadzieją, że ujrzę do kogo należał ten zachrypnięty głos. Jedyne co zdołałam zobaczyć to ten cholerny rażący punkt. Chciałam się podnieść , ruszyć ręką , cokolwiek... jednak wszystko było zbyt ciężkie.
Trzask rozległ się w oddali pomieszczenia, a stukot o podłogę się nasilał.
-Przykro mi... już czas. - poważny , bezuczuciowy ton głosu odezwał się.
- Nie ! Ona się obudzi ! - krzyk rozpaczy , rozbrzmiał po pomieszczeniu.
- To już za dłu... - usłyszałam jak ktoś wstrzymuje powietrze , by za chwilę wyszeptać „Przecież to nie możliwe”.
Ujrzałam nad sobą , starszego mężczyznę. Na jego nosie zawieszone były ciemno oprawione okulary, siwe włosy i nieliczne zmarszczki wskazywały na podeszły wiek. Był ubrany na biało , co kontrastowało z jego opalenizną.
Mężczyzna poruszył się , jakby czegoś szukał, a gdy już to znalazł wyciągnął z kieszeni. Mała latareczka , którą po chwili poświecił po moich oczach. Gwałtownie zamknęłam oczy, gdyż nie mogłam znieść tak uciążliwego światła.
-To niemożliwe... - powtórzył pod nosem mężczyzna i odszedł.
Mój wzrok błąkał się wszędzie, byleby coś zrozumieć . Gdzie byłam ? Kim jestem ? Co się stało ? Pytania coraz bardziej zapychały mój umysł...

* * *

- I jak się Pani dziś czuję , panno...
- Blake . - przerwałam doktorowi.
- Tak Blake . - powtórzył , zapisując coś w karcie pacjentów. - Więc jak się Pani czuje ?
- A jak się może czuć ktoś , kto zapomniał kim jest , gdzie jest i dlaczego ? - rzuciłam niegrzecznie w stronę starszego człowieka .
- Próbujemy Pani pomóc. Przypomniało się coś już Pani ?
- Nie . - odburknęłam , krzyżując ręce na piersi.
Minął tydzień. Tydzień odkąd Harry umarł , chociaż to tak jakby się nigdy nie wydarzyło. Czułam w sobie pustkę. Próbowałam pozbierać myśli. Kim był mężczyzna, którego słyszałam w pierwszy dzień ? Nie wiem. Nie pytałam o niego, jak również on sam tu nie wrócił. Przypominał mi się skądś jego głos, jednak nie dane mi było przypomnieć sobie to w stu procentach.
- Ma Pani gościa , wpuścić go ? - zapytał lekarz , na co skinęłam twierdząco głową.
Patrzyłam jak drewniana powłoka ustępuje, a lekarz wychodzi wołając mojego gościa. W drzwiach stanął wysoki mężczyzna. Miał na sobie czarne , potargane rurki i granatową bluzę z rękawami podwiniętymi aż do łokci. Mogłam idealnie zobaczyć jego tatuaże . Mój wzrok podniósł się wyżej i zamarłam, gdy rozpoznałam tą twarz. Zielone niczym szmaragdy , a w nich rozpromieniała iskierka. Te loki ułożone w artystycznym nieładzie. Harry.
Chłopak zamknął drewnianą powłokę i zbliżył się do łózka , siadając na jego krańcu. Ręką , która miał schowaną za plecami wyjął pluszaka średniej wielkości.
-To dla Ciebie. - powiedział podając mi go.
-Dziekuję Harry. - odpowiedziałam posyłając mu uśmiech .
On żył...
Gdy wypowiedziałam jego imię, jego oczy się zaszkliły. Czy powiedziałam coś złego ? Jego twarz wydawała się być bardzo zdziwiona.
-Przypomniało Ci się moje imię ? - zapytał zdumiony chłopak.
- Przecież cały czas byłeś przy mnie … aż zginąłeś.. - odparłam szepcząc.
- Zginąłem ? O czym ty mówisz?
- Przecież.. chroniłeś mnie, postrzelili cię... a potem wszystko zaczęło znikać..- w moich oczach pojawiły się łzy – a potem to..- wskazałam gestem ręki na otaczający nas pokój.
-Emmy... Kim dla ciebie jestem ? - zapytał , odchodząc od tematu.
- Kimś ważnym, nigdy o tym nie rozmawialiśmy , ale ty mnie kochałeś. - odpowiedziałam.
- Emily... ja jestem twoim mężem...- wyszeptał chłopak.
- Mężem ?! - prawie , że wykrzyczałam – Ja mam 17 lat !
- Wyszliśmy za mąż gdy miałaś 19, potem stało to co się stało, i byłaś w śpiączce... przez 2 lata... Emily ty masz 21 lat.. - wytłumaczył chłopak , na co otworzyłam oczy jeszcze bardziej ze zdziwienia.


* * *

-Proszę się nia opiekować , pamięć powinna wrócić do normy , lecz nic nie jest do końca wiadome. - powiedział lekarz do Harrego.
Po kolejnych dwóch tygodniach spędzonych w szpitalu , zapoznałam się lepiej z Harrym, oboje stwierdziliśmy , że powinnam wrócić do „naszego” domu.
Po 20 minutowej drodze , znaleźliśmy się na wjeździe do średniej wielkości domku. Wyszłam z auta , z małą pomocą Harrego i ruszyłam do środka. Przeszukując wszystkie pomieszczenia znalazłam w salonie wyjście na taras. Oparłam się o barierkę i obserwowałam jak słońce zachodzi nad horyzontem. Przepiękny widok.
-Przepraszam , że prze..
- Nie przeszkadzasz. - odparłam i odwróciłam się w stronę chłopaka.
Niepewnie podszedł do mnie i pochylił się nade mną.
- Uwielbiałaś to miejsce. - wyszeptał mi do ucha, a po moim ciele rozeszły się ciarki.
- Pięknie tu. - odpowiedziałam.
Chłopak wyprostował się i wciąż patrzył w moje oczy.
- Przepraszam... mogę coś spróbować ? - zapytałam niepewnie.
- Jasne. - odparł .
Z zawahaniem stanęłam na palcach i wpiłam się w usta chłopaka. Poczułam się jakby przez moje ciało przeszedł prąd , razem ze słodyczą jego ust, a w mojej głowie pojawiło się zamieszanie.


* * *
-Harry ! Postaw mnie na ziemię ! - wykrzyczała nastolatka do chłopaka.
- Nie póki nie przyznasz , że jestem przystojny ! - zagroził jej chłopak na co dziewczyna odpowiedziała szczerym śmiechem.
-Jesteś przystojny , a teraz puszczaj ! - jak powiedziała tak chłopak zrobił.
Dziewczyna stanęła przed nim wpatrując się w jego zielone oczy , a kędzierzawy chłopak pochylił się ku niej by złożyć na jej ustach pocałunek.
- Kocham Cie. - wyszeptał.
- Kocham Cie , Harry

* * *
...but when you smile at the ground
it ain't hard to tell...
Światła wokół nich zgasły , a cała Arena O2 ucichła. Gdy naglę reflektory znów oświeciły całą scenę , dziewczyna ujrzała Harrego klęczącego przed nią. W ręku trzymał pierścionek , a z jego ust wydobyły się słowa:
-Czy uczynisz mnie najszczęśliwszym mężczyzną na ziemi i wyjdziesz za mnie ?

* * *
-...ślubuje Ci miłość , wierność, oraz to , że nie opuszczę Cie aż do śmierci...

* * *


Kto by pomyślał jak wiele przykrości może sprawić nam nasza wyobraźnia. Jednak „Nie ma tego złego , co by na dobre nie wyszło” . Cała historia okazała się być jedynie złym snem, pośród rzeczywistości. Wielu z was wydało by się to wręcz niemożliwe , żeby tak realistyczna historia stała się zwykłym koszmarem, a jednak. Wyobraźnia Emily zmieniła wszystko... jej wiek, bieg wydarzeń , historie Harrego jak i jej własną. Tak naprawdę Emily i jej rodzice nigdy nie wyprowadzili się z Holmes Chapel, zawsze tam mieszkali. Dziewczyna zawsze była przy loczkowatym chłopaku. W złych chwilach i tych dobrych. Gdy płakali ze śmiechu jak i ze smutku. Zawsze ich coś łączyło, jednak nic, nigdy nie zdołało tego zniszczyć. To było niemożliwe...


The End of Impossible...

_____________________________________________________________________
Nie wyszła mi ta część , tak jakbym chciała by wyszła , ale jest ;) . Dziękuje wam za wszystkie komentarze związane z tym opowiadaniem. Naprawdę dały mi wiele weny. Opowiadanie nazwałam "Impossible". Trochę głupio , że dopiero teraz je nazywam , ale tak mi przyszło pod koniec do głowy xD. Przepraszam , że dodaje dopiero dzisiaj , ale nie mogłam prędzej... Zapraszam do komentowania no iii... Pozdrawiam ! Lovee ya' !

~Cookie Monsteer.

wtorek, 28 stycznia 2014

Liam cz.35 "Skrywam tajemnicę... kiedyś byłeś przyjacielem"




photo




Stop. Stop. Jeymi nie płacz. Wdrapałam się na łóżko, chowając nie dostrzeżone łzy w poduszce. Widzicie jak to na mnie działa. Nie potrafię z tym żyć. Z nią. Z Liamem.... Próbowaliście kiedyś iść pod wiatr odrzutowca ? Odrzuca cię w jednej chwili łamiąc kości..... tu jest tak samo....


Zaciskałam z całej siły usta, nie pozwalając by nawet najdrobniejszy dźwięk je opuścił. Policzki co chwilę osuszała miękka pościel i tylko oczy zdradzały mój płacz. Brałam głębokie oddechy przez nos, zatrzymując w sobie wszystkie emocje. To się kiedyś skończy prawda ? Słyszałam jak Liam zakańcza rozmowę, więc jeszcze bardziej wtuliłam się w poduszkę.
- Idziemy do twoich rodziców ?
Poczekałam chwilę, próbując wydusić z siebie ton nie wyjawiający wszystkiego.
- Nie mam ochoty, idź sam.
- Zostanę.
Czego nie zrozumiał w słowach IDŹ sam ?
Siedzieliśmy spory czas po prostu milcząc, żadne z nas się nie odzywało i byłam wdzięczna za tą ciszę. Kiedy czułam już, że moje łzy odeszły, wstałam z łóżka wychodząc z pokoju bez słowa. Weszłam do łazienki upewniając się, że moje policzki nie są czerwone i opuchnięte, po czym z garderoby rodziców wyciągnęłam dodatkową pościel i trzy koce. Liam siedział na skraju łóżka i kiedy weszłam podniósł tylko głowę.
- Będziesz spał na ziemi.
Odparłam najchłodniej jak umiałam, rzucając wszystko na ziemię. Zabrałam swoją piżamę i ponownie uciekłam do łazienki. Specjalnie przedłużałam swój czas tam, robiąc wszystko najwolniej jak umiałam. Na nogi naciągnęłam krótkie, białe spodenki i tego samego koloru, przyległą bluzkę z rękawkiem 3/4. Włosy puściłam luźno, rozczesując je pacami. Językiem przejechałam po zębach, zastanawiając się czy nie umyć ich trzeci raz. W ostateczności postanowiłam wrócić do pokoju po godzinnej nieobecności. Payne pościelił sobie na panelach, zabierając mi jedną poduszkę z łóżka. Mijając go podeszłam do komody, odkładając swoją biżuterie do szkatułki.
- Możemy porozmawiać ?
- Nie mamy o czym.
- Kim dla ciebie jest ten chłopak ?
- Nie twoja sprawa.
- Owszem moja ! Nie pozwolę by ktoś cię dotykał.
- Nie jesteśmy razem, więc nie decyduj kto co może.
Moje ciśnienie skoczyło, ale w głębi duszy cieszyłam się.
- Jeymi co ja mam zrobić byś do mnie wróciła ?
- Nic nie możesz zrobić.
Obróciłam się i chciałam coś dodać, ale jego telefon znowu zaczął dzwonić. Odebrał i po pierwszym zdaniu wiedziałam, że to Elena. Czy ta szmata nie może dać spokoju ? Zgasiłam światło, zbierając jeszcze z ziemi porozwalane wcześniej ciuchy. Słyszałam każde słowo, każde pieprzone słowo ich rozmowy i nawet nie chciałam już powstrzymywać łez. Spędzili razem noc, kiedy wyjechałam ? Włożyłam ciuchy do szafy, cały czas stojąc do niego tyłem. Z bezsilności spuściłam głowę, czując jak moje łzy spływające po szyi, moczą mi bluzkę. Nie byłam w stanie się ruszyć, moje nogi wrosły w ziemię i nie mogłam nic zrobić. Blokada. Wiecie jak to jest, kiedy chcesz coś zdziałać, a nie możesz ?
- Jeymi dobrze się czujesz ?
Nie reagowałam, nie chciałam otwierać ust, w których więziłam szloch.
- Hej, aniołku....
Obrócił mnie do siebie i nie mogłam już nic zrobić. Widział moje łzy i widziałam zmieszanie na jego twarzy. Słowa same ze mnie wypłynęły.
- Nienawidzę cię...
Od nienawiści do miłości bliska droga. To prawie to samo, jeśli dobrze to zrozumiecie. Czując, że moje opanowanie wraca, próbowałam ruszyć i przestać robić z siebie ofiarę, ale skutecznie mnie powstrzymywał.
- Czemu płaczesz ?
- Naprawdę ? Naprawdę nie wiesz ?
Czułam się żałośnie i przez to zaczęłam jeszcze bardziej płakać. Cały dzień się starałam, a teraz ?
- Ej... spokojnie.
Przytulił mnie, ale nie na siłę. Zrobił to delikatnie, jakby obejmował powietrze. Ciepło jego ciała uderzało w moje i jedyne czego chciałam, to wyciąć tą chwilę i zachować ją tylko dla siebie na zawsze. Dłonią rozczesywał moje włosy, trzymając usta blisko mojej skroni.
- Nienawidzę cię tak bardzo...
- Wiem.
- Czemu to wtedy zrobiłeś ? Czemu z nią ? Ze wszystkich kobiet na ziemi.
- Nie wiem Jeymi, to była chwila. Kiedy się opanowałem było już po wszystkim.
- Byłam, aż taka zła ?
- Nie, aniołku nie myśl tak....
- Więc jak ? Podzieliłam się z tobą wszystkim co miałam, kochałam cię, a...
- Ćśśśś.... nie mów.
- Czemu mam nie mówić ? Następnym razem też tak będzie. Tylko chwila. Nie opanujesz się ?
- Nie...
- Spałeś z nią ?
Oderwałam się od jego ciała, z odwagą patrząc mu w oczy.
- Co ?
- Spałeś ?
Mój głos zamieniał się w ciche piski.
- Nie, aniołku..
- Nie kłam.
- Nie spałem z nią, nie zrobiłbym ci tego, przecież wiesz.
- Nie wiem nic. Nie ufam ci...
Widziałam jak bardzo uderzyły w niego te słowa. Zaufanie to przecież podstawa, przynajmniej tak mówią. Ale dla niego miało wielką cenę. Cisza się przeciągała, a on nic nie mówił. Nie widziałam co jeszcze powiedzieć, więc po prostu weszłam pod kołdrę, kładąc się tyłem do jego posłania. Zamknęłam powieki, z całych sił ściskając pościel i cicho łkając. Cicho, niesłyszalnie.


Wiem, że czas mijał, czułam, że jest już późno, ale nie rejestrowałam żadnych ruchów w moim pobliżu. Straciłam na chwilę kontakt i zaczęłam się zastanawiać czy oby nie miałam jakiegoś napadu. Kiedy uchyliłam powieki, był ciemno, a lampka nocna była zgaszona. Zupełny mrok i jedyny widok to lustrzana ściana ukazująca miniaturowy widok miasta. Łzy znowu poleciały, przypominając wydarzenie z przed paru chwil, a może godzin. Lekko drżałam, ale przyczyną tego był szloch, nie mogący się wydostać.
- Ćśśś...
Poczułam jak materac zagłębia się, a jego sylwetka przykleja się do mojego ciała. Stałam się więźniem jego ramion i opiekuńczych, miarowych ruchów.
- Powinieneś już spać.
- Cały czas płakałaś, bałem się, że będziesz miała jeden ze swoich koszmarów. Ja... chciałem być tym pierwszym, który cię uspokoi i sprawi, że nie będziesz się bała.
Nie miałam koszmarów odkąd tu przyjechałam. Minęły ?
- Jeymi proszę, pozwól mi cię kochać. Pokażę ci jaki jestem naprawdę, sprawię, że będziesz szczęśliwa i nikt nie będzie mógł ci tego odebrać. Mogę być najlepszym chłopakiem na ziemi tylko mi pozwól. Dużo lepszym od Maxa, daj mi tylko szansę. Ostatnią. Proszę.
- Nie mogę Liam. Nie puki Elena jest ważniejsza ode mnie.
- Nie ma Eleny.
- Kłamiąc tylko tracisz szansę.
- Powiedziałem jej, że nie chcę jej widzieć. Z czasem przestanie do mnie dzwonić. Tylko ciebie chcę.
Obróciłam się do niego, patrząc na pokrytą cieniem twarz.
- Czemu ?
- Po tym jak mnie zostawiłaś... przekonywała mnie, że powinienem o tobie zapomnieć. Posłuchałem jej. Usunęła mi twój numer i wszystkie twoje zdjęcia...
Miał moje zdjęcia ?
- Nie potrafię o tobie zapomnieć, nie potrafię bez ciebie żyć. Nienawidzę i siebie i jej za to. Przepraszam skarbie za wszystko.
Nie mogę poradzić nic na to, że moje emocje mają swoje życie. Przytuliłam się do jego piersi, wydobywając z siebie szloch.
- Możemy być na początek przyjaciółmi.
- Mogę nie dać rady, kocham cię....
- Spróbuj.


Leżeli obok siebie, wypełniając się jak dwa kawałki układanki. Osłaniał ją, a ona dawała mu bliskość, chodź w małym stopniu, to tak bardzo potrzebną. Sny odeszły.... Odeszły, ale nie po to, by już nie wrócić, odeszły po to, by zacząć spełniać się w rzeczywistości.....


_______________________________________________________________


Zdaje sobie sprawę z tego jak długie odstępy są ostatnio między częściami, potrzebuję jeszcze kilka dni i spróbuję to zmienić... Podoba wam się jeszcze ? Już nie długo skończę opowiadanie, jeszcze kilka rozdziałów około 10. Kocham was i dziękuję /Natalia








sobota, 25 stycznia 2014

BLOG O HARRYM

Zapraszam was na opowiadanie o Harrym http://misterymindxo.blogspot.com/ należy do koleżanki i obie mamy nadzieję, że doprowadzi je do końca bez żadnych przeszkód. Sama czytam i mi się bardzo podoba mam nadzieję, że wam też. Obie czekamy na komentarze, to dla niej bardzo ważne! Kocham was aniołki♥
PS. Nowy/Ostatni rozdział o Zaynie i Harrym mam nadzieje, że pojawi się do następnej niedzieli. Do zobaczenia niedługo i jeszcze raz polecam bloga mojej koleżanki xx /Sandra

piątek, 24 stycznia 2014

Imagin z Niall'em cz.3



Oczy Irlandczyka krwawiły łzami, a dziewczyna łkała, patrząc z obrzydzeniem na chłopaka.
- Ja.... nienawidzę siebie za to. Przepraszam.
Obróciła głowę, zasypiając w płaczu...


***
Dni mijały jak film na taśmie. Niall nie wypuścił jej z pokoju, czuła się jak więzień, ale wciąż była za słaba by cokolwiek zdziałać. Często zastanawiała się czy ktoś jej szuka, może rodzice powiadomili policję o jej zaginięciu ? Chłopak szczelnie odciął ją od świata, nie dając żadnego wglądu do rzeczywistości. Czym jest rzeczywistość ? Przyzwyczaiła się do tego, że jest przy niej cały dzień i jej nienawiść zaczęła spadać, chociaż nadal czuła obrzydzenie. Cechy anioła powracały.

***
- Chcesz wyjść na zewnątrz ?
Popatrzyła na niego z nadzieją, zdecydował się ją uwolnić ? Będzie mogła teraz zacząć od nowa ? Stopniowo wymazując wspomnienia ?
- T..tak.
Usiadła na łóżku, to był postęp w jej stanie zdrowia.
- Wezmę cię.
Spłoszona próbowała uniknąć jego dotyku, paraliżowana strachem. Zrobił to co zawsze. Zignorował jej piski i łzy spływające po policzkach, wiedząc, że za chwilę się uspokoi. Dręczyło go to wszystko. Próbował naprawić to co nieodwracalne. Niemożliwe.
Trwająca w jego silnych ramionach oglądała dom. Co prawda widziała tylko schody, które przemierzali, ale była ciekawa wszystkiego, niczym nowonarodzone stworzenie, pragnące świata. Niall potknął się, ale jej nie upuścił. Oplotła swoje ramiona wokół jego szyi, bojąc się bólu związanego z upadkiem. Ignorowała wszystkie głosy, zamykając oczy i czekając kiedy puści ją wolno, odstawiając do jej domu.
- Możesz otworzyć oczy, jesteśmy.
Podniosła powieki oślepiona słońcem. Rozczarowanie przejęło jej ciało, kiedy zauważyła, że są w jego ogrodzie, usadowieni na drewnianej dwuosobowej huśtawce. Otulił ją ciepłym kocem, nie pozwalając, by opuściła jego kolana. Lekko huśtał ich, kiedy dziewczyna podziwiała malutki kawałek świata. Zakryci z każdej strony choinkami, odcięci byli od życia. Zielona trawa mieniła się w słońcu i chodź promienie dawały ciepło, zimne powietrza wygrywało. Sucho i mroźno. Kwiaty kilku rozwiniętych krzewów zgrywały się kolorystyką, zataczając kręgi wokół nich.
- Nie jest ci zimno ?
Pokręciła głową, opierając policzek o jego ramię. Wypuściła wstrzymywane powietrze, przestając odczuwać tak duży niepokój.
- Nie chcę, byś się mnie bała.
Wyznał cicho, oplatając ją ciaśniej.
- Zrobiłem wcześniej herbatę, trochę wystygła.
Wsadził w jej drobne dłonie kubek, odnowa zaczynając nimi huśtać. Upiła kilka łyków trunku, czując jak ciepło rozlewa się jej po przełyku, kontrastując z zimnym powietrzem odpowiedzialnym za jej rumieńce.
- Opowiedz mi coś.
Poprosiła cicho, zaskakując Nialla.
- O czym ?
- O czymkolwiek. Możesz wymyslić bajkę, cokolwiek. Chcę na chwilę zapomnieć o bólu.
Jej słowa uderzył tak silną szczerością, że Irlandczyk zamknął oczy, chowając łzy.
- W równoległym do rzeczywistości świecie, właściwie to w świecie chłopaka, pojęcie miłości nie było znane. Nie było znane, bo żaden chłopiec nie potrafił pokochać tamtejszych dziewczyn. Może po prostu wstydzili się tego. Woleli wykorzystywać je, każdego dnia biorąc inną. Po za jednym. Skrywał w swoim domu księżniczkę, wiedząc, że będzie musiał ją kiedyś uwolnić. Bardzo tego nie chciał. Lubił budzić się ze świadomością, że jest ktoś kim musi i chce się opiekować. Okrutnie potraktowana księżniczka, bała się ludzi, nawet jego. Chłopiec starał się, wierząc, że kiedyś to się zmieni. Pokochał ją przez ten czas. Doświadczył uczucia nieznanego, bardzo głębokiego. Nawet nie znał jej imienia, ale nie było mu potrzebne. Chciał być jej księciem, rycerzem, albo chociaż zwykłym chłopce, któremu zaufa i pozwoli by stał na straży jej życia i serca. Tylko tego chciał. Marzenia się spełniły, a później żyli długo i szczęśliwie. Zły chłopiec ze swoim aniołem.
Dziewczyna wtuliła się w Nialla mocno, pragnąc dalej słuchać jego głosu. Uwielbiała słuchać bajek, a ta w jego wykonaniu podobała jej się najbardziej.
- Dziękuję.
Szepnęła, całując jego policzek. Pierwszy raz od dwóch tygodnia miała w sobie tą odwagę. Siedzieli w ciszy długa, aż zaczęła zasypiać. Pewien, że już go nie usłyszy, wypowiedział w niebo na cichy głos.
- To była bajka o tobie.
Chowając twarz w jego szyi, jak niewinna, maleńka istota wyszeptała.
- Moja bajka, też może skończyć się dobrze.
Był zaskoczony, ale też lekko uradowany.
- Będę cię więził, aż mnie nie pokochasz.
Cechy anioła. Była zdolna do wybaczenia. Była zdolna do kochania. Kochania Nialla. Nie teraz, ale w przyszłości. Była zdolna zapomnieć o wszystkim, za wyjątkiem jego....





***The End***

_______________________________________________

I jak podobała wam się taki Imagin ? Czy zbyt przesadzony ? / Natalia

poniedziałek, 20 stycznia 2014

Liam cz.34 "Skrywam tajemnicę.... kiedyś byłeś przyjacielem"



Song
(zaczyna się troszkę długo, ale daje klimat)

- Puść mnie.
- Nigdy.
- Liam puść.
- Szczęścia nie wypuszcza się z rąk.
Był tak blisko. Czułam i słyszałam jego szybkie bicie serca. Zgrywało się z moim. Chciałabym go zatrzymać. Chciałabym, ale nie mogę....
- Jak mnie znalazłeś ?
Milczał długo, aż westchnął i wygrzebał pogięty papier z kieszeni.
- Dzięki temu. Jak mogłaś to ukrywać ? Jestem wkurwiony na ciebie i naprawdę powstrzymuję się, bo nie chcę cię wystraszyć. A do tego ten skurwiel ! Co on z tobą robił ?
W gardle kompletnie mi zaschło, a dłonie ściskały cały czas zdjęcie z mojej ramki. Żałuję, że je zostawiłam.
- Jak się przyjaźniliśmy mieszkałam w Escali w Seattle. Teraz mieszkam prawie godzinę drogi stamtąd. Jak mnie znalazłeś ?
- Czy to ważne ?
- Bardzo.
- Ubłagałem Taylora, miał dość mojego nachodzenia ostatnim tygodniem.
Zabiję go !!!! Obiecuję, że go zabiję !!!
- Nie możesz tu być, lepiej wracaj do Londynu.
- Nie bez ciebie.
Wydostałam się całkowicie z jego objęć, cofając na zapas kilka kroków w tył.
- Liam...
- Jeymi kocham cię...
- Przestań ! Ty...
Przerwałam, kiedy drzwi windy zaczęły się rozsuwać, a z nich wyszedł mój tata. Och Boże... naprawdę ?
- Dzień dobry.
Podał rękę Liamowi, na co on natychmiast odpowiedział.
- Co cię sprowadza ?
- Przyjechałem odwiedzić Jeymi, przyjaźniliśmy się w Londynie.
Doprawdy ?
- Musisz być Liam ?
- Tak.
Modliłam się, by nie wspominał nic o zdjęciu, nie skończy się to dobrze dla mnie.
- W takim razie zapraszam, chętnie cię poznam, skoro zyskałeś zaufanie Jeymi.
Raczej stracił.
- Chętnie.
Ojciec minął mnie otwierając drzwi i czekał, aż któreś z nas wejdzie. A może się rozmyśli ?
- Kobiety przodem.
Co za kultura Payne.
Minęłam ich wszystkich, jak z pioruna wchodząc do środka. Byłam zła sama na siebie. Zła, bo pragnę by nie opuszczał mnie ani na krok. Wszystko we mnie jest sprzeczne.
- Kochanie poznałaś już Liama ? Potrzebne dodatkowe nakrycie do obiadu.
Spojrzałam na stół, który był już gotowy, nakryty dla pięciu osób.
- Wskakuj maleńka.
Max odsunął krzesło obok siebie, a ja jak najszybciej je zajęłam.
- Zapraszamy.
Mój tata nakierował Liama, który usiadł na przeciw mnie, bacznie obserwując. Widziałam w jego oczach gniew, tak silny, że kiedy zaczęliśmy jeść, bałam się przełknąć rozdziabanego ziemniaka.
- Przebyłeś spory kawał drogi tylko po to by spotkać się z naszą córką ?
Zagadnęła mama.
- Tak bardzo mi zależało. Jest niesamowitą dziewczyną.
Jego wzrok wypalał już we mnie dziurę.
- I piękną.
Dodał Max, bez skrępowania ściskając moją dłoń, która płasko leżała na stole. Jeśli chcesz, żyć to lepiej przestań.
- Zatrzymałeś się gdzieś ?
- W hotelu na przeciwko, na razie zostawiłem tam swoje bagaże, później się zamelduję.
- Och nie ma potrzeby. Dwa tygodnie temu gościliśmy Taylora, ciebie też możemy, wyglądasz na uczciwego, w dodatku kogoś mi przypominasz.
Nie proszę!
- Liam nie może zostać, jeszcze dziś wylatuje z powrotem.
Zaprotestował hardo, trzaskając lekko w stół. To zabrnęło już za daleko.
- Nie prawda, nie wykupiłem lotu.
Dłużej nie dam rady udawać spokojnej i wesołej. Nie dam.
- Więc zostajesz u nas.
Mama klasnęła wesoło w dłonie, ukazując cały jej entuzjazm. Od niej nauczyłam się gościnności, zawsze z otwartymi rękoma przyjmuje ludzi. Aż sama się dziwie, że może tak ufać. Co jeśli Liam okaże się złodziejem ? "Nie okaże, przecież go znasz, ba kochasz" Siedź cicho ! Patrzyłam po twarzach rodziców, byli tacy spokojni i uśmiechnięci. Podwinięte rękawy białej koszuli i poluzowany krawat mojego ojca oznaczał, że czuję się swobodnie, co był aż nierealne. Czemu do cholery ? On się tak nie zachowuje. To jest jakiś sen, zaraz się obudzę.
- Maleńka będę się zbierał, przejdziesz się ze mną ? Sama.
Zaakcentował ostatnie słowo, spoglądając na Payna. Kiwnęłam głową zabierając nasze talerzy, po czym opuściliśmy wieżowiec.


***

Szliśmy wolno, aż dotarliśmy pod jego dom. Mieszkał z bratem i trzeba przyznać, że mieli klasę, klasę i kasę. Dom był ładny, idealnie przystrzyżony trawnik, nie wielka ilość roślin i duży parking na samochody. Aż trudno uwierzyć, że Max imprezowicz, dzieli życie bez sporów z bratem biznesmenem. Wpatrywałam się tak dobre kilka minut, aż obrócił mnie i wpił się w moje usta. A...
- Dziękuję za dzisiaj.
Pomachał i odszedł. Co się przed chwilą stało ? Dochodząc do siebie, obróciłam się przemierzając zmieszana kilka kroków, aż napotkałam Liama. Co do cholery zrobiłam, że ten dzień mnie nienawidzi ?
- Pocałował cię.
Minęłam go bez słowa idąc przed siebie.
- Nawet go nie odepchnęłaś !
Szarpnął mnie za nadgarstek, obracając siłą do siebie.
- Dlaczego ?
- Ty możesz całować się z Eleną...
- Jeymi !
- Co ? Wiesz już co czułam. Boli prawda ?
Wyrwałam się, ale znowu mnie złapał.
- Możemy normalnie porozmawiać ?
- Przez cały czas to robimy, a teraz mnie zostaw.
Puścił mnie, więc udałam się w drogę powrotną. Cały czas widziałam jego cień przed sobą. Szedł za mną krok w krok, aż po wejście do wieżowca. Tam zniknął. W zamian pojawiła się pustka, wypełniająca mnie co raz bardziej. Jakby odchodząc zabrał już wszystko, wziął resztki mojego serca i poszedł. A co jeśli, rzeczywiście dał sobie spokój ? Złość. Tęsknota. Ból. Nienawiść. Gniew. Rozczarowanie. Strach. Miłość. W tym wszystkim tylko miłość i tęsknota są pozytywne, reszta co do niego czuję to nic dobrego, a jednak pragnę go. Winda zatrzymała się na samej górze, wypuszczając mnie. Wkradłam się do mieszkania, ale moja obecność została zauważona.
- Nie mijałaś po drodze Liama ?
- Nie.
- Przenocujemy go u ciebie w pokoju, na pewno chcesz spędzić z nim czas.
Nie ! "Jeśli zaprzeczysz czeka cię wywiad" Ugh... nie mam siły.
- Skąd u ciebie ta zmiana ? Przecież ty zawsze byłeś uprzedzony do nowych osób.
- Widzę iskierki w twoich oczach, kiedy ten chłopak jest w pobliżu. Nawet Taylor nie ma takiego wpływu, chociaż znacie się prawie od zawsze.
Ojciec podszedł mocno mnie przytulając. Moje oczy mnie zdradzają ?
- Jestem szczęśliwy widząc, że ty jesteś. Moja mała córeczka.
Okręcił się ze mną tak samo, jak robił to kiedy miałam kilka latek. Zawsze tak robił, w przypływie radości. Byłam i jestem jego księżniczką, zawsze tak mnie traktował. Ha. Pamiętam nasze tańce kiedy to ledwo łapałam, która to prawa, a lewa. Brał mnie wtedy na ręce, zakładając sobie moją małą dłoń na kark i tańczył ze mną po całym salonie, chociaż nie dotykałam stopami ziemi. Nie mogę nic na to poradzić, że uśmiechnęłam się, wtulając jeszcze bardziej w jego śnieżno-białą koszulę.
- Coś cię gryzie Jeymi... o co chodzi ?
Spuściłam wzrok, po czym zaczerpując kilka oddechów, uniosłam głowę. Nie mogę zepsuć jego radości. Nie mogę.
- O nic tatku. Po prostu.... po prostu mam gorszy dzień.
- Da się zauważyć.
- Yghm...
Nasze spojrzenia powędrowały na Payna stojącego w progu, ze szczerym uśmiechem. Ciężko oderwać od niego wzrok, kiedy jest tak perfekcyjnie piękny. Powinni za to karać. Mój humor znowu się pogorszył, ale nie pokazywałam tego. Sama siebie przestałam rozumieć.
- Pokaż mu pokój i jeżeli chcecie przyjdźcie. Znajdziemy coś ciekawego do roboty.
Głos mojego tatuś był tak ciepły, że zaczęłam się rozpadać od wewnątrz. Okłamuję go. Bez słowa otworzyłam drzwi pokoju, zostawiając otwarte, a sama zagłębiając się w nim. Przysiadłam na skraju łóżka, słysząc cichy trzask. Zbierałam w sobie siły, aż byłam gotowa coś powiedzieć. Byłam, ale nie mogłam. Zamknęłam lekko rozwarte usta, kiedy on odbierał telefon. Cisza jaka panowała mogłaby być nie zręczna, ale było odwrotnie. Zaczęłam się uspokajać i mój gniew stopniowo opadał.
- Elena nie będziemy teraz rozmawiać.
A nie, myliłam się. Słysząc jej imię jestem jak... nie ma porównania do tego. Właśnie dlatego z nim zerwałam. Ona jest wszędzie. Nie będziemy razem. Nie potrafię, bo wiem, że ona zawsze będzie gdzieś czyhała, gotowa do ataku. Liam zawsze będzie poświęcony w połowie jej, a ja chcę go całego. Patrząc na nią, słysząc jej imię widzę tylko ich bliskość, widzę jak sprawia mu przyjemność. Stop. Stop. Jeymi nie płacz. Wdrapałam się na łóżko, chowając nie dostrzeżone łzy w poduszce. Widzicie jak to na mnie działa. Nie potrafię z tym żyć. Z nią. Z Liamem.... Próbowaliście kiedyś iść pod wiatr odrzutowca ? Odrzuca cię w jednej chwili łamiąc kości..... tu jest tak samo.....


____________________________________________________________________


Dużo Jeymi, dużo Liama :D
Hmm... wolicie Leymi (macie jakieś pomysły jak połączyć te dwa imiona ?), czy może Jaxa ?
W tygodniu napiszę jeszcze kolejną część Nialla i jeżeli czas mi pozwoli to nową część tego.
Kocham was <3 Dajecie mi siłę i ogromną radość <3 Za każdym razem myślę, że powinnam skończyć z pisaniem i się poddać, jesteście WY. Jestem wam wdzięczna, każdej jednej osobie <3
Do następnego...


sobota, 18 stycznia 2014

Harry cz.17



-
Emily.
Usłyszałam cichy , melodyjny szept tuż przy moim uchu. Nie wiedziałam która była godzina, ale zgaduję , że było bardzo wcześnie. Moje powieki były zbyt ociężałe by się podnieść.
- Emilyyy... wstawaj..
Kolejny trochę głośniejszy szept od ostatniego. Czy ja znowu zwariowałam ? Poczułam jak łóżko delikatnie ugina się pode mną, jednak wciąż pozostaje nie wzruszona. Wtulam się w miękką poduszkę i próbuje ponownie zasnąć.
Zimna ciecz rozlewa się po moim ciele , a z ust wydobywa się głośny krzyk. Moje oczy zaczęły poszukiwać winowajcę tego wszystkiego. Po nie długiej chwili odnajduje Harrego śmiejącego się ze mnie. Mimowolnie się uśmiechnęłam na jego widok. Jego loczki jak zwykle odstawały w inne strony tworząc artystyczny nie ład, na jego biodrach spoczywały szare dresy znad których wystawał pasek z bokserek od Calvina Klein'a.
Wychodząc spod kołdry i ignorując zimno podłogi podbiegłam do Loczka i wtuliłam się w jego tors. Poczułam jego spokojne bicie serca. Jego ręce oplotły mnie w talii dając mi uczucie bezpieczeństwa. Jego ciepły oddech spowodował gęsią skórkę na moim karku.
- Emily zaraz mnie udusisz jak będziesz tak mocno mnie ściskać. - powiedział Loczek śmiejąc się.
Poluźniłam znacznie moje ramiona, jednak wciąż potrzebowałam jego bliskości. Tak dawno go nie widziałam.
-Chodź mała. - rzucił spokojnie Harry , lekko mnie od siebie odsuwając, na co jęknęłam w geście niezadowolenia.- Idź się ubrać. Zaraz wychodzimy.
Spojrzałam na niego zdezorientowana, po czym mój wzrok przeszedł na zegar wiszący naprzeciw łóżka. 5:48... SERIO ?! Odwróciłam się tyłem do Harrego i udałam się w stronę komody.
- Załóż coś wygodnego.- polecił mi chłopak rzucając się na łóżko.
- Budzisz mnie prawie o 6 , każesz mi opuścić moje kochane łóżko , a sam leżysz i nawet się nie ubierzesz ? - powiedziałam
- Oj przepraszam bardzo , ale sama z niego wyszłaś .- stwierdził chłopak z lekkim uśmieszkiem na ustach.
-Bo oblałeś mnie ZIMNĄ wodą !- odburknęłam starając się być przy tym jak najbardziej obrażona na chłopaka.

- Trzeba było się obudzić za pierwszym razem.- zaśmiał się , a ja rzuciłam w niego poduszką , która leżała na fotelu.
Udałam się do łazienki sprawdzając kilkakrotnie czy na pewno zamknęłam drzwi na zamek. Jakoś nie chciałam by jakimś „przypadkowym” trafem znalazł się w niej Harry , gdy ja będę się przebierać. Wzięłam szybki acz relaksujący prysznic, po czym zaczęłam się ubierać. Bielizna, szare dresy i czarna bokserka. Spięłam swoje włosy w wysoki kucyk i opuściłam pomieszczenie. Harrego już nie było w moim pokoju , więc zdecydowałam się , zejść na dół. Chłopak siedział na sofie w salonie. Podeszłam do niego.
- Z kim tam piszesz ? - zapytałam z ciekawością.
- Z Louisem. - odpowiedział , chowając telefon do kieszeni swojej bluzy.
- A dokąd jedziemy ? - zapytałam z ciekawości.
- Trochę poćwiczyć. - odparł.
Chłopak wstał ze sofy i ruszył w moim kierunku. Jego dłonie znalazły się po obu stronach moich bioder. Poszedł jeszcze bliżej. Nasze ciała stykały się ze sobą, a między nami znów pojawiło się to napięcie. Przez moje ciało przeszły delikatne dreszcze , gdy Loczek musnął moje usta.
- Chodź. Idziemy. - powiedział posyłając przy tym ciepły uśmiech.
Spletliśmy nasze dłonie i wyszliśmy.
Po 20 minutach drogi samochodem , znaleźliśmy się na jakiś opustoszałych ruinach jakiejś fabryki. Widok mnie przerażał. Zastanawiałam się gdzie on ma zamiar ćwiczyć.
- Z drugiej strony są hale , tam będziemy ćwiczyć. - opowiedział na moje niezadane pytanie.
- Ktoś jeszcze będzie z nami ? - zapytałam przechodząc przez dziurę w jednej ze ścian.
- Lou, Niall, Zayn i Li przyjadą później. - odparł chłopak.
Weszliśmy do jednej z hal i zaczęliśmy ćwiczyć. Harry próbował nauczyć mnie podstawowych ćwiczeń z samoobrony. Podczas jednego z ćwiczeń usłyszeliśmy jakiś trzask na dworze. Harry spojrzał na mnie zdezorientowany.
- Zostań tutaj . - powiedział , a raczej rozkazał i poszedł.
Gdy tylko zniknął zza drzwiami , podeszłam bliżej.
- Mieliście nam dać spokój aż do walki . - stwierdził Harry .
- Jednak wolimy was zabić teraz. - odpowiedział znajomy mi głos.
- Zostawcie ją... dajcie jej spokój , a mnie zabijcie ! - błagał Harry.
- Okej. - odparł bez zawahania jeden z nich.
Strzał. Echo rozbiło się po całym budynku. Otworzyłam szerzej drzwi i ujrzałam jak ciało Loczka osuwa się na ziemię. Plama krwi, która była tuż przy jego ciele , zaczęła się powiększać. Podbiegłam do chłopaka , nie zwracając uwagi czy tamci już odeszli czy nadal tutaj są. Z moich oczu poleciała fala łez, a serce pękło na kawałki. Chłopak przytrzymywał ręką ranę postrzałową, z której krew nie przestawała się sączyć.
- Harry , błagam nie odchodź ! - wykrzyczałam dławiąc się łzami.
- Emily...- wyszeptał – Kocham cie.. zawsze będę przy Tobie, w twoim sercu. - dokończył łamiącym się głosem.
Przejechałam ręką po jego policzku ścierając łzy. On nie może umrzeć. Nie teraz.
- Harry , proszę nie..
- Powiedz... powiedz, że mnie kochasz.
- Kocham cie... - wyjąkałam przez łzy.
Zbliżyłam się do jego twarzy i musnęłam jego usta, z których odchodził już ten słodki smak.
Odsunęłam się i spojrzałam na niego. Z kącika jego oczu wypłynęła łza, a powieki mimowolnie się zamknęły. Położyłam głowę na torsie chłopaka, nie oddychał.
- Harry nie rób mi tego.- błagałam go.
Jego serce przestało bić, a ciało stawało się coraz zimniejsze. Te piękne zielone tęczówki odeszły...
Poczułam czyjąś dłoń na moim ramieniu. Nie odwróciłam się, wciąż patrzyłam na Harrego. Co chwila całowałam wierzch jego dłoni, licząc na to , że zaraz otworzy oczy.
- Emily , musisz już iść. - usłyszałam spokojny głos Liama.
- N.. nie . - wyjąkałam.
-Chodź. - powiedział.
- Twój przyjaciel właśnie umarł, a ty jesteś taki spokojny ?!- wykrzyczałam w jego kierunku z trudem hamując łzy.
- Musisz iść. - powtórzył dość niewyraźnie.
Odwróciłam się w jego stronę. On... wydawał się znikać . Wyglądał jakby zaraz miał się rozpaść. Delikatny wiatr zawiał, zabierając go ze sobą... To niemożliwe.. Wzrokiem wróciłam do Harrego. Jego ciało wydawało się zamieniać w pył, by po chwili zniknąć tak samo jak Liam . Wszystko co było dookoła mnie zaczęło się zamieniać w pył , a w miejsce tego powstawała pustka. Wszystko zaczynało się robić białe, a w jednym miejscu było oślepiające światło. W oddali było słychać ciche pikanie odbijające się niczym echo... Czy ja umarłam ? 


______________________________________________________
Przepraszam , że musieliście tyle czekać ale nie miałam czasu by coś prędzej napisać . Koniec semestru , ja zagrożona z kilu przedmiotów... Nie ważne. Mam nadzieje , że wam się spodoba ten rozdział ;) Będzie jeszcze jedna , ostatnia część. Przepraszam za błędy. Love yaa <3

~Cookie Monsteer.

piątek, 17 stycznia 2014

Liam cz.33 "Skrywam tajemnicę... kiedyś byłeś przyjacielem"


liam payne gif | Tumblr

Zachłanny pocałunek, oszołomił mnie i kiedy się oderwał, nie byłam wstanie złożyć prostego zdania.
- Nie odpuszczę ciebie tym razem mała, wiesz, że jestem zakochany.
Szepnął po czym zniknął za zasuwającym się metalem....


Z ciężkim oddechem weszłam do mieszkania, zamykając za sobą drzwi na klucz. W głowie huczało, jakby ciśnienie, które przed chwilą skoczyło w górę, próbował teraz rozwalić mi czaszkę, szukając ujścia. Przysiadłam w salonie na jednym z białych, skórzanych wypoczynków, wplatając dłonie we włosy. Ta pustka, ona znowu wróciła. Tak bardzo bolesna. Zabarwiona dodatkowo rozczarowaniem i złością. Czułam jak alkohol płynie mi w żyłach, rozrzedzając krew, a jednocześnie rozpalając ogień pod skórą. Oczy przyzwyczajone do kompletnego mroku, dostrzegały prawie każdy element w pomieszczeniu, ale wzrok skupiał się na telefonie stacjonarnym. Chciałabym usłyszeć jego głos. Jeden wyraz, jedno mruknięcie, byle było prawdziwe, a nie szumem, wytworem wyobraźni. "Jeymi jesteś pijana !!!" Zachichotałam do siebie pod nosem, lubię ten głos w mojej głowie, jest ze mną zawsze słuszny, no prawie zawsze. Poczłapałam miękkim krokiem do sypialni, obalając się obok Taylora. Wyrwałam mu z pod głowy poduszkę, na co wymamrotał coś niezrozumiałego... "Ten to dopiero jest zalany". Uśmiechnęłam się do siebie, wtulając twarz w chłodny materiał. Zgasiłam lampkę nocną, skopując z siebie kołdrę, którą chłopak mnie obrzucił, chyba bym się usmażyła pod nią i byłby niezły omlet. Później już tylko sekundy trwało moje odpłynięcie....







Następnego ranka, można by rzec, że dwójka obudziła się w innym świecie. Długo dochodzili do tego czy nie mają halucynacji. Zasnąć latem, a obudzić się zimą. Zadziwiająca jest pogoda w samym Portland. Wystarczyło kilka godzin, by śnieg zasypał miasto. Zamieniając krainę słońca, w miasto zimy. Ich jęki bólu i nie zadowolenia przedzierały się przez siebie, budząc uśmiech, malujący twarze...


*** 3 tygodnie później ***
Gdyby jednym słowem dało się scalić szkody, zamazać krzywdy. Jednym gestem zmienić wszystko.... świat byłby za prosty, a ludzie za bardzo szczęśliwi.






*Oczami Liama*
Płyta lotniska, zbliżała się co raz bardziej, aż samolot wylądował. Zima ta sama co wszędzie, jedynie uczucie obcości silniejsze. Zrobiłem jak sobie obiecałem. Zostawiłem stare życia, wraz z minięciem starego roku. Pozbierałem się, sprzedając mieszkanie Jeymi jak prosiła. Z pewnością stwierdzam, że nowi właściciele czują się tam dobrze. Zabrałem swój bagaż, szczelniej owijając szalik i chowając twarz. Złapałem pierwszą taksówkę, jaka stała na postoju, jadąc do domu....




* Oczami Jeymi *
Kolejny raz ocierałam policzki z łez, wywołanych śmiechem. Mięśnie od napięcia bolały nie przyjemnie, ale nic nie mogło powstrzymać tego co się działo. Złapałam się za brzuch, zaciskając powieki i łapiąc oddech.
- Już starczy.
Odetchnęłam głośno spoglądając na Maxa.
- Wiesz, że to jest prawda.
Kiwnęłam, zaczynając znowu chichotać.
- Szkoda, że nie ma tu Taylora, on by na pewno wiedział co powiedzieć.
Wydęłam wargi, opleciona ramionami chłopaka. Przyciągnęłam do siebie poduszkę, układając się na niej zmęczona, chociaż było wczesna poranna pora. Trzymana cały czas w uścisku usnęłam....




* Oczami Liama* (wieczór)
Stając niepewnie przed drzwiami, wziąłem głęboki oddech. Wpatrywałem się w dwu skrzydłowy prostokąt, nie czując ani grama odwagi. Twoja szansa stary. Zapukałem, od razu chowając dłonie do kieszeni. Na siłę uspakajałem swój oddech.
- Tak ?
W drzwiach ustała ładna kobieta w średnim wieku. Przełknąłem ślinę, a prąd, który mnie przeszył, zmienił mnie w pewnego siebie.
- Mieszka tutaj Jeymi ?
- Tak, ale...
- Jestem jej przyjacielem z Londynu. Liam.
- Wejdź.
Przekroczyłem próg mieszkania, zagłębiając się w nim, aż po sam salon...




*Oczami Jeymi *
Max nie odpuszczał mnie dzisiaj na krok i chociaż było to męczące, musiałam to znosić. Z pewnością gdybym zgodziła się wyjść na imprezę, uniknęłabym tego.
- Madame.
Obróciłam się, widząc jak szybko zbliża swoje usta do moich.
- Nie. Ubierz koszulkę, mama mnie woła.
- Przecież widziała mnie takiego.
Machnął otwierając drzwi mojego pokoju. Przewracając oczami, minęłam próg salonu stając jak wryta. Nie mrugałam, nie oddychałam, przysięgam, że umarłam na chwilę. Czułam jego świdrujące brązowe oczy na sobie. Serce skurczyło się, przypominając jak bardzo kocha tego mężczyznę. Pewnym siebie krokiem, zmierzał w moim kierunku, a ja z trudem przełykałam ślinę. Nie byłam pewna czy to nie jest moja wyobraźnia.
- Możemy porozmawiać ?
Jego szorstki głos przestraszył mnie i jestem pewna, że dostrzegł to w moich oczach. Pokiwałam głową, nie wykonując żadnych więcej ruchów.
- Na zewnątrz.
Widziałam jak posyła uśmiech mojej mamie, po czym zabójczym spojrzeniem obdarza Maxa i wychodzi. Chwilę stoję w murowana, po czym ruszam w jego ślad. Spuszczam wzrok, kiedy drzwi za mną się zamykają. Cały czas czuję, jak to wszystko wraca, rozpychając moje serce.
- Pieprzyłaś się z nim ?
Ciśnie we mnie taką wrogością, że automatycznie się cofam, ale mnie łapie, ściskając mocno mój nadgarstek.
- Pieprzyłaś ?
- Liam boli.
Zaczynam łkać, kiedy robi to jeszcze mocniej.
- Odpowiedz mi ?
- Nie. Puść mnie.
Puszcza mój nadgarstek,
ale w zamian obejmuje tak ciasno, że tracę świadomość. Jego zapach uderza w moje nozdrza i sama nie wiem jak udaje mi się nie płakać. Kocham go.
- Czemu tutaj jesteś ?
- Bo nie mogę bez ciebie żyć Aniołku.
Jego słowa tak bardzo bolą.
- Uciekłaś ode mnie, prosząc bym pozwolił ci być szczęśliwą...
- Więc czemu teraz wszystko psujesz ?
- Bo nie możesz być szczęśliwa beze mnie.
Czemu ona musi mieć rację ?
- Ja jestem twoim szczęściem Jeymi, wiem o tym.
- To nic nie zmienia.
- Zmienia wszystko, ty wiesz o tym najlepiej.
- Puść mnie.
- Nigdy.
- Liam puść.
- Szczęścia nie wypuszcza się z rąk.
Był tak blisko. Czułam i słyszałam jego szybkie bicie serca. Zgrywało się z moim. Chciałabym go zatrzymać. Chciałabym, ale nie mogę....


___________________________________________________


Przepraszam was, że ta część trochę nie trzyma się kupy i jest taka jaka jest...
Dziękuję, że jesteście <3/Natalia


środa, 15 stycznia 2014

Zayn&Harry cz.92 (część 2)

Przerwało nam czyjeś chrząknięcie. Oderwaliśmy się i zobaczyliśmy Kierana.
-Sorry że wam przeszkadzam-powiedział i usiadł na krześle obok łóżka. -Cieszę się, że wróciłaś do zdrowia Beki-uśmiechnął się szeroko. Zawsze mnie zastanawiało dlaczego on nie ubiera się w mundur.... A no tak nie jest jeszcze policjantem, uczy się i jego ojciec jest komendantem, więc to wszystko tłumaczy.
-Też się cieszę. Masz jakieś informacje dotyczące Megan?-zapytałam.
-Mam coś. Kilku świadków widziało rudą kobietę w czarnych okularach, która uważnie się przyglądała placu zabaw i dzieciom, zza krzaków. Dziwne prawda? Sporządziliśmy portret pamięciowy. Może znacie tę kobietę?-chłopak pokazał nam portret a my zesztywnieliśmy. To była ona. Wiedziałam, że jeszcze kiedyś ją spotkamy. Boże ale dlaczego? Ona jest psychiczna, a jak zrobi coś mojej córeczce.
-To Margaret Hale, moja była dziewczyna-powiedział Zayn....
-Jesteś pewien?-zapytał Lemon.
-Na 100%. I że ja wcześniej na to nie wpadłem, że to może być jej sprawka. Kochanie pamiętasz? Po rozprawie odgrażała się, że to jeszcze nie koniec i że jeszcze się spotkamy. Ta wariatka postanowiła nam porwać dziecko.
-Czekaj, czyli ona jest niezrównoważona psychicznie?-dopytywał policjant.
-Wydaje mi się, że tak. Macie jakieś podejrzenia gdzie może teraz być i czy nasze dziecko jest z nią?
-Byliśmy u niej w domu w Bradford ale to wygląda teraz jak melina. Nie było jej ani Megan. Nawet żadnych rzeczy które mogły wskazywać, że tam się zatrzymały.
-Mogły wyjechać z Anglii?-zapytałam niepewnie.
-Małe. Po pierwsze nie ma paszportu dla małej z tego co ustaliliśmy sama nie posiada paszportu. A poza tym wszyscy celnicy wiedzą o poszukiwaniach Megan. Mają jej zdjęcie i rysopis Margaret. Nie ma możliwości by uciekła z kraju.
-Możemy coś jeszcze zrobić?-zapytał Malik.
-Czekać i uważnie się wszystkiemu przyglądać. Jeśli mówicie, że ona jest psychiczna no to zapewne nie chce okupu, poza tym za długo to trwa 3 tygodnie.... Odezwałaby się jeśli chodziłoby o pieniądze. Mam nadzieję, że szybko wpadniemy na jakiś trop Margaret-Kieran skończył to mówić i do sali weszła pielęgniarka.
-Przepraszam panów, ale muszę zabrać pacjentkę na badania-powiedziała i pod moje łóżko podjechała wózkiem.
-Umiem chodzić-od razu zareagowałam.
-Jest pani osłabiona. Proszę usiąść i się ze mną nie kłócić-powiedziała oschle, na co Zayn spiorunował ją spojrzeniem.
-Beki wracaj do zdrowia, odezwę się jeśli będę coś wiedział-policjant pożegnał się i wyszedł.
-Poczekasz na mnie?-zapytałam Malika.
-Jasne. Nigdzie się stąd nie ruszę-delikatnie pocałował mnie w policzek i pielęgniarka wywiozła mnie z pokoju.
Po wszystkich badaniach wróciłam na salę. Zayn leżał na moim łóżku i robił coś w telefonie, gdy tylko mnie zobaczył zerwał się z miejsca, podbiegł, wziął mnie na ręce i położył na łóżku czule całując mnie w czoło.

-Może powinieneś jechać do domu?-zapytałam.
-Nie ma mowy. Moja księżniczka się wybudziła więc nie ma szans, że ją zostawię.
-A dzwoniłeś do Nialla?
-Właśnie zapomniałem zaraz napiszę do niego by przekazał wszystkim,że się wybudziłaś.
-Nie. Ja chcę do niego zadzwonić, mogę?
-Oczywiście piękna-chłopak wybrał numer blondaska i podał mi komórkę.  Po trzech sygnałach usłyszałam jego głos.
-Zayn coś się stało?
-Nie Niallerku wszystko w porządku-powiedziałam wesoło.
-Beki?! O Boże ludzie Rebeka się wybudziła!-krzyknął do kogoś i nagle po drugiej stronie usłyszałam masę głosów. -Ej dajcie mi pogadać z siostrą!-powiedział i zwrócił się do mnie.-Od kiedy nie śpisz leniu?-zaśmiał się a w tle było nadal słychać rozmowy innych.
-Jakoś od 6.00 chętnie bym jeszcze pospała.
-Ty leniu! Tylko wrócisz, a będziesz mi gotować. Powiem ci tak w tajemnicy, że nawet mama Malika nie robi takiej dobrej jak ty.
-Słodzisz Horan, słodzisz-zaśmiałam się.-Ale oczywiście, że ci zrobię.
-Kiedy wracasz do domu?-zapytał już poważniejszym głosem.
-To zależy jakie będą wyniki badań. Jeśli będą dobre to może nawet i jutro wrócę.
-Tęsknimy za tobą.
-Ja za wami też. Kocham was.
-A my ciebie. Nie przemęczaj się księżniczko. Buziaki.
-Pa Nialler-chłopak się rozłączył, a ja oddałam telefon Mulatowi.
-Jak się czujesz?-zapytał chłopak.
-Przy tobie bardzo dobrze. Połóż się obok mnie-nie musiałam długo czekać, a on już leżał obok i mnie mocno przytulał. Nasza chwila nie trwała długo, bo do sali wszedł mój lekarz.
-Witam ponownie-powiedział uśmiechając się.-I jak się pani czuje?
-Bardzo dobrze, nawet teraz mogłabym wrócić do domu.
-Jaka pani jest niecierpliwa-zaśmiał się lekarz.-Pani wyniki są bardzo dobre, ale wolałbym by pani została w szpitalu na te jedną noc.
-Skoro muszę to zostanę-westchnęłam.
-Dobrze jeszcze do pani zajrzę, by sprawdzić pani zdrowię.
-Dziękuję panie doktorze.
-Nie ma za co. Ja wykonuję tylko swoją pracę-lekarz uśmiechnął się życzliwie i wyszedł. Od razu wtuliłam się w mojego faceta. Brakowało mi jego bliskości.
-Poczekaj aniołku telefon dzwoni-lekko się odsunął i z kieszeni wyjął wibrującą komórkę. Spojrzał na wyświetlacz i natychmiast odebrał. -Zayn Malik... Znaleźliście ją?... Gdzie?... Zaraz będę na komisariacie...NIE! Jadę z wami!... Dobra za 10 minut...Dzięki-rozłączył się i wstał z łóżka.
-Co się stało? Znaleźli Megi? Margaret?-zapytałam szybko.
-Wiedzą gdzie się Margaret ukrywa. Jadę z nimi w tamto miejsce. Może będzie tam nasza córeczka. 
-Zayn jadę z tobą!
-Nie ma mowy piękna, zostajesz tutaj.
-Zayn idę z tobą i nie ma mowy, że tu zostanę.
-Ale możesz jutro...
-Idź do lekarza powiedz że wychodzę a ja się ubiorę... Tylko w co?
-Wiedziałem, że się wybudzisz, więc przywiozłem kilka twoich rzeczy. Masz pod łóżkiem torbę z ubraniami, kosmetykami i tymi innymi. Pospiesz się a ja idę do lekarza-Mulat pocałował mnie w czoło i wyszedł z sali.
Wyciągnęłam spod łózka torbę i zaczęłam szukać ubrań. Założyłam czarne legginsy, białą koszulkę, na to czarna bluza i białe conversy. Związałam włosy w kitkę na czubku głowy i wyszłam z sali. Czekał na mnie już Zayn i rozmawiał z kimś przez telefon.
-Zaraz będziemy.... Tak, Rebeka też jedzie... No to kurwa sam jej to powiedz. Ona jak się uprze to.... Dobra... Wyślij esemesem dokładny adres... Dobra, cześć-chłopak się odwrócił i spojrzał na mnie.-Ślicznie wyglądasz.
-Nie chcę ślicznie wyglądać, tylko chce mieć nasze dziecko przy sobie. Możemy jechać?
-Tak, lekarz powiedział, że masz być ostrożna i nie przemęczać się.
-Nie ważne, chodź już-pociągnęłam chłopaka za rękę i wyszliśmy ze szpitala. Szybko wsiedliśmy do auta i ruszyliśmy. Przez całą drogę milczeliśmy. Zayn był skupiony na drodze, a ja wpatrywałam się w boczną szybę. Bałam się, że nie będzie naszej córki, albo, że coś jej się stanie. Nie wiemy do czego Margaret jest zdolna.
Dojechaliśmy do starych, opuszczonych działek. Przed samym  wjazdem stały dwa radiowozy. Wysiedliśmy z auta i podeszliśmy do Kierana.
-Jesteście już to dobrze. Słuchajcie w jednej z tych działek jest Margaret nie wiemy czy ma Megan ze sobą ale widzieliśmy, że na pewno wchodzi do któregoś z domków. Jest on już otoczony przez naszych ludzi. Poczekajcie tu, a ja idę.-powiedział Lemon.
-Nie Kieran, ja idę z tobą-powiedziałam od razu.
-Ja też-dodał Malik.
-Ech... No dobra ale idziecie za mną i się nie odzywacie-razem z moim chłopakiem kiwnęliśmy twierdząco głowami i poszliśmy za policjantem.
Szliśmy wzdłuż zarośniętych ścieżek. Po chwili doszliśmy do zielonego domku z powybijanymi szybami i zniszczonym dachem. Zauważyłam, że dookoła niego jest pełno policjantów, to tu musi być Margaret. Weszliśmy za Kieranem do środka. Z jakiegoś pokoju usłyszałam głos mojej córeczki. Ona żyje! Lemon wszedł do pokoju i wycelował pistoletem w rudą kobietę. Nie wytrzymałam i wbiegłam przed policjanta.
-Megan!-krzyknęłam, mała się odwróciła w moją stronę.
-Mamaaaa!-już chciała do mnie podbiec, ale Hale wzięła ją na ręce.
-Margaret proszę oddaj mi moją córeczkę-powiedziałam dławiąc się łzami i robiąc krok do przodu.
-To moje dziecko-powiedziała tuląc blondynkę do siebie i robiąc krok w przód.-Moje i Zayna dziecko.
-Proszę, daj mi ją chociaż przytulić-powiedziałam cicho.
-Chcesz mi ją zabrać. To moje dziecko i Zayna.
-Właśnie Beki!-wtrącił się Malik.-To dziecko jest moje i Margaret-podszedł powoli do niej i lekko puścił mi oczko. Sprytny jest. Margaret się uśmiechnęła, gdy Mulat do niej podszedł.
-Zayn-wyszeptała.
-Witaj skarbie-lekko pocałował ją w policzek.-Mogę potrzymać naszą córeczkę?-powiedział to takim uwodzicielskim głosem, że sama się rozpłynęłam. Dziewczyna bez wahania podała mu Megi. Zayn chwile stał przy niej z dziewczynką na rękach i kiwnął Kieranowi głową, lekko się oddalając od dziewczyny. Policjant szybko podszedł bliżej i wycelował w nią pistoletem, za chwilę do środka weszło dwóch policjantów. Zakuli Margaret i wyprowadzili ją, ona coś krzyczała, mówiła, że to nie koniec. Nie powiem przestraszyłam się że następnym razem zrobi coś gorszego.
-Mama!-krzyknęła Meg i Zayn dał mi ją na ręce. Nie mogłam powstrzymać łez.
-Moja księżniczka. Boże jak ty wyrosłaś przez ten czas. Mamusia tęskniła za tobą-pocałowałam ją w główkę.
-Ja tes mamusiu.
-Nic ci kochanie nie jest?-zapytał Zayn.
-Nie tatusiu. Jedziemy do domku? Nie podoba mi się tu.
-Oczywiście, że jedziemy do domu-powiedziałam.
-Cemu płaces?-zapytała blondynka ocierając moje policzki.
-To ze szczęścia córeczko.
Zayn przytulił mnie i poszliśmy do samochodu. Nie chciałam rozstawać się z Meg, więc podczas drogi siedziała na moich kolanach. Pojechaliśmy jeszcze do szpitala. Mój lekarz powiedział, że mogę wracać do domu, tylko mam uważać na siebie i wstawić się za tydzień na kontroli.
-Wracamy do domu, czy jedziemy gdzieś sami całą trójką?-zapytał Mulat.
-Do domu. Stęskniłam się za wszystkimi. Poza tym Megan usnęła, nie ciągnijmy nigdzie jej.
-Jak sobie życzysz-chłopak nachylił się i namiętnie mnie pocałował, a później dał buziaka naszej córce.
Po jakiś 15 minutach byliśmy pod naszym domem. Zayn wziął moją torbę, a ja Megan. Światła paliły się tylko na parterze. Weszliśmy do salonu, gdzie siedzieli wszyscy. Gdy tylko nas zobaczyli, rzucili się nas uściskać. Zrobiło się trochę głośno, bo każdy chciał coś powiedzieć o coś zapytać. Usiedliśmy wszyscy w salonie i rozmawialiśmy do późnej nocy.
-Dobra pora iść spać-powiedziała mama Malika. Wszyscy niechętnie się zgodzili i rozeszli do swoich pokoi. Malik wziął Megan na ręce i poszedł w stronę schodów.
-Zaniosę ją do pokoiku-powiedział cicho.
-Zayn niech ona dzisiaj śpi z nami.
-Kochanie ona jest z nami, już nikt jej nam nie zabierze.
-Wiem, ale proszę, tylko dzisiaj.
-Jak sobie panienka życzy- uśmiechnął się i całą trójką udaliśmy się do mojej sypialni. Stały tam kartony i torby Zayna.
-Chciałem się zapytać czy mogę znowu z wami mieszkać?
-Oczywiście, że tak.
Chłopak położył dziewczynkę na środku łóżka i podszedł do mnie.
-Kocham cię-pocałował mnie namiętnie.
-A ja ciebie miśku. Chodźmy spać-położyliśmy się do łóżka i przytuliliśmy  naszą córkę. Po chwili odpłynęliśmy do krainy snów...
______________________________________________________________________________I o to jest nowa część. Następny rozdział będzie ostatnim i zacznę pisać nowe fanfiction z Zaynem, ale to na oddzielnym blogu. Mam ważną sprawę do was. Jest ktoś, albo znacie kogoś kto robi nagłówki na blogi? Bardzo proszę was o pomoc i kontakt ze mną ( gg: 47243687, tt: @soonmalikswife fb: https://www.facebook.com/sandra.lewandowska.351, lub piszcie w komentarzach) Mam nadzieję, że tamten blog szybko ruszy, a na tym będę wstawiać swoje imaginy jednoczęściowe lub ewentualnie 3-4 częściowe. A co do bloga, którego promowałam ostatnio, macie rację nie ma tam rozdziałów, ponieważ siostra mojej przyjaciółki wszystko jej usunęła, nie wiem czy ten blog będzie dalej działać czy nie, ale jeśli coś będę wiedzieć to od razu wam powiem :) 
Kolejny rozdział nie wiem kiedy będzie ale mam nadzieję, że poczekacie trochę. Kocham was miśki do następnego ♥♥♥♥♥♥ / Sandra

wtorek, 14 stycznia 2014

Liam cz.32 "Skrywam tajemnicę... kiedyś byłeś przyjacielem"



Zrobiłem cholerne świństwo, zrobiłem to Jeymi... Podniosłem się ze złością, rozbijając szkło o ziemię. Co się ze mną dzieje ? Sięgnąłem telefon, sprawdzając połączenia, nie oddzwoniła, nawet nie miałem jej numeru. Kurwa! "Zapomnij o niej"...



***Oczami Jeymi***

Przyległa, mała, czarna sukienka, zakrywała moje ciało. Niewielki dekolt eksponował ładnie moje piersi, a znacznie głębsze wycięcie z tyłu odkrywało moje plecy. Złote zdobienia dodawały charakteru,  a wysokie szpilki były idealnym dopełnieniem. Włosy lekko pofalowane zostały puszczone luzem po lewym ramieniu, tworząc idealną oprawę. Ulubiony zapach spotkał się z moją szyją, po czym flakonik został rzucony gdzieś na dno torby. Zabrałam z komody kopertówkę, zawierającą jedynie telefon i 40 dolarów. Podążyłam do drzwi, gdzie czekał Taylor, zwinnie unikając spojrzeń rodziców.
- Mamo wrócimy późno !
Krzyknęłam po czym jak burza wyszłam z mieszkania. Zjazd windą trwał kilka minut, a napięcie cały czas mi towarzyszyło....




***
- Wyluzuj się ! Zobacz ile masz tu facetów !
Tylko nie Liama. Zignorowałam dalsze krzyki Taylora, przemieszczając się wśród spoconych ciał. Mrok utrzymujący się w pomieszczeniu, rozświetlały kolorowe światła, rzucane na ściany, podłogę i ludzi. Zapach alkoholu, papierosów i przygodnego seksu nie drażnił moich nozdrzy jak kiedyś. Dużo metalu i drewna dodawały tu nie co przepychu, przez co nie czułam się jak w tanim burdelu. Szturchnięta kilkanaście razy ramionami, dopchałam się do baru, od razu przywołując barmana.
- Cztery Tequile !!!
Przekrzyczałam hałas, odwracając się twarzą do przyjaciela.
- Jesteśmy wcześniej !
Skomentował brak obecności pozostałych i sądząc po kolejce, która ciągnie się za sam róg klubu i w której sami mieliśmy przyjemność stać, potrwa to trochę. Wzruszyłam niewinnie ramionami, biorąc jeden kieliszek palącej cieczy i unosząc go do góry, czekając, aż przyjaciel będzie gotowy się stuknąć.
- Czas się zabawić !
Wydał radosny okrzyk i jednym duszkiem pochłonęliśmy zawartość, biorąc w usta limonkę i wysysając z niej sok, dla złagodzenia ostrego smaku. Ten sam proces powtórzył się przy następnym kieliszku i... przy jeszcze dwóch. Czując rozsyłane ciepło i drobne mroczki, był to znak, że czas się trochę wypocić, jeśli nie chcę paść po następnej kolejce.
- Zatańcz ze mną !
Pociągnęłam Taylora na parkiet, przepychając się łokciami dla uzyskania odrobiny miejsca. Powolne kołysanie, zaczynało przeradzać się w zmysłowy taniec, a początkowa nieśmiałość odeszła w niepamięć. Zatracałam się w muzyce, zerkając czasami na chłopaka porwanego przez prędzej "rozebraną" niż ubraną dziewczynę. Jej starania podniecenia go śmieszyły mnie bardziej z każdą chwilą, widząc do czego się posuwa, a on na to nie reaguje.
- Witaj Milady...
Przyciągnięta przez kogoś, przywierałam ciasno pośladkami do jego krocza. Poruszyłam kilka razy biodrami, seksownie się ocierając. Cichy pomruk wprost do mojego uch, podwoił moją ciekawość i musiałam się obrócić.
- Miło cię widzieć...
Uśmiechnęłam się, w myślach dając sobie z liścia za ten taniec. Max wyglądał naprawdę przystojnie w bordowej koszulce z dekoltem w serek i obcisłych czarnych jeansach.
- Masz ochotę przypomnieć się reszcie ?!
Oczywiście, że nie mam!
- Jasne.
Poprowadził mnie do baru, przy którym trwałam kilka tańców temu.
- Jeymi !
Przytuliłam zielono-włosą dziewczynę, czując jej fałszywą radość na kilometr. Po co udawać ?
- Cześć Melody!
Krzyknęłam witając drobną szatynkę, odzianą w czerwoną, niezwykle seksowną sukienkę, która w odróżnieniu do zielono-włosej Mady, nie porażała przesadną ilością ćwieków i czerni.
- Co pijesz ?!
Przeniosłam wzrok na Keyla, myśląc nad odpowiedzią.
- Tequile !!!
Tego wieczoru pozostanę wierna jednemu napojowi...




***
Kropelki potu tworzyły się na czole, a włosy przyklejały się do mokrego karku. Wysokie buty zdecydowanie okaleczały moje stopy, kiedy biodra poruszały się w dzikim tańcu. Zdecydowanie nie panowałam nad tym. Nie miała pojęcia co dzieje się wokół, kiedy uwagę skupiałam jedynie na dźwiękach elektrycznych gitar w towarzystwie perkusji i dłoniach Maxa zwiedzających moją talie. Było już zdecydowani po drugiej i zastanawiałam się czy może nie zostać tu do rana, by nie budzić rodziców. To zły pomysł !!! Poparłam podświadomość, zerkając na Taylora, przysypiającego na jednej z kanap.
- Piękna !
Obróciłam się jak na komendę, stając twarzą do mojego partnera od tańca. Pochylał się powoli, zamykając przestrzeń między naszymi ciałami. Jego usta zetknęły się z moimi rozsyłając żar. Językiem wtargnął do środka, przejeżdżając po podniebieniu i chociaż nie chciałam, wydałam cichy jęk. Dłońmi sunął w dół na moje pośladki ściskając je. Nienawidzę tego, że pragnę więcej. Oparłam dłonie na jego ramionach, dając się zatracić. Dotyk jego rąk dostałych się pod sukienkę budził pragnienie i nie mogłam nic na to poradzić. Zatopiłam palce w jego włosach, czując ich miękkość. Nie taką jak Liama. Momentalnie coś pękło, a serce przypomniało sobie o pięknym chłopaku, który popsuł wszystko.
- Muszę zabrać Taylora do domu.
Przerwałam grę, biegnąc w miarę możliwości do przyjaciela. Potrząsnęłam nim kilkakrotnie, ale jedyne co usłyszałam, to jakieś mamrotanie.
- Pomogę ci z nim !
Max objął go podnosząc i ciągnąc do wyjścia. W głowie co raz bardziej mi szumiało i nie mogłam zebrać myśli. Złapałam taksówkę, po czym wpakowałam się do niej, a za mną ta dwójka.




***
Cisza jak towarzyszyła nam w pojeździe, jaki i w windzie, nie opuszczała nas, aż po same drzwi mojej sypialni.
- Rzuć go na łóżko.
Rozkazałam cicho, po czym odprowadziłam Maxa z powrotem do windy. Wcisnęłam przycisk widząc, że jest na parterze. Ze zdenerwowanie oblizałam usta, po czym zostałam pozbawiona tchu, przyciśnięta do jednej ze ścian. Zachłanny pocałunek, oszołomił mnie i kiedy się oderwał, nie byłam wstanie złożyć prostego zdania.
- Nie odpuszczę ciebie tym razem mała, wiesz, że jestem zakochany.
Szepnął po czym zniknął za zasuwającym się metalem....


_________________________________________


Hej nowa część dla was... wiem jest nudno, ale będzie lepiej. Następną część postaram się napisać na piątek, może wcześniej :D Dziękuję za ostatnie komentarze, jesteście wspaniali <333333333/Natalia

sobota, 11 stycznia 2014

Imagin z Niall'em cz.2



Cisza wypełniła pomieszczenie, a jej płuca gwałtownie napełniły się powietrzem, co spotkało się z bólem, rozesłanym po ciele. Jęknęła, zaciskając delikatnie powieki. Była jak uszkodzony wazon z cieniutkiego szkła, kryjący pęknięcia, a jeden dotyk spowodowałby, że kawałki się rozlecą. Sięgnęła dłonią do kieszeni, delikatnie ją macając, zrobiła to samo z drugą, ale nie wyczuła telefonu. Chciała zadzwonić na policję, ale brak telefonu uniemożliwił jej to. Układając dłonie płasko, po obu stronach dźwignęła się w górę, od razu upadając, kiedy coś w niej strzeliło. Jakby kości popękały w niej od tak drobnego wysiłku. Cicho szlochając podjęła kolejną próbę, kończąc tak samo. Ignorowała ból, ale był zbyt słaba, na próbę ucieczki. Jej szloch, przerodził się w wycie, niestety bardzo ciche ze względu na zmęczony głos. Przerażała ją myśl, co jeszcze chce jej zrobić. Bała się, że kiedy zaśnie on znowu dokona gwałtu na niej. Gwałtownie wstrzymała oddech, kiedy drzwi zaczęły się uchylać. Patrzyła w sufit, bo akurat tak była ułożona jej głowa.
- Przyniosłem ci coś do jedzenia.
Prychnęła na niego w myślach, zastanawiając się ile razy maksymalnie da radę unieść rękę.
- Ciepły rosół.
Posłał niewidoczny dla niej uśmiech, stawiając miseczkę obok niej. Musiała zaczerpnąć powietrze, bo zaczynała się dusić.
- Przepraszam cię.
Nie patrzyła na niego, tylko dalej w sufit, przewiercając w nim dziurę.
- Nakarmię cię.
Dotknął dłońmi jej ramion, powodując, że wydała z siebie zdławiony strachem pisk.
- N.nie dotykaj mnie.
Oderwał od niej ręce, przysiadając na skraju łóżka.
- Chciałem pomóc ci usiąść, nie skrzywdzę cię już nigdy więcej.
Gdyby mogła, wyśmiałaby go.
- Mogę...
- Nie.
Od razu zaprzeczyła.
- Nie będziesz jadła na leżąco.
Ignorując jej drobne krzyki, posadził ją, odgarniając jej włosy.
- Spokojnie kochanie.
Sięgnął po miseczkę z zupą i nabierając na łyżeczkę odrobinę, uniósł rękę do jej ust, które zaciskała w wąską linie.
- Proszę cię, to nie jest trucizna.
Tego się właśnie obawiała, jaką miała pewność, że nic nie dodał do posiłku ? Mimo sprzeciwu serca, uchyliła usta, przyjmując jedną, a później kolejne łyżki. Jej gardło było suche, a dobry posiłek, przyjemnie je nawilżał. Kiedy skończył, ponownie ją ułożył, wychodząc bez słowa. Znowu zaczęła płakać, nie mając pojęcia jak się stąd uwolnić. Już rano, co pomyślą jej rodzice, kiedy zobaczą, że nie ma jej w swoim łóżku? Nie zatrzymała tym razem łez, kiedy drewniana powłoka znowu się uchyliła. Blondyn odchylił jej koszulkę do góry, a w przypływie przerażenia, całą siłą próbowała, jakoś się podnieść.
- Spokojnie maleńka, tylko posmaruje ci siniaki maścią.
Nie przestawała, więc złapał jej dłonie w jedną rękę, a drugą chwycił jej policzek, patrząc w oczy.
- Nie chciałem cię skrzywdzić, próbowałem cię tylko uchronić.
Otarł jej czerwone już policzki, łagodnym gestem je pocierając.
- Nie płacz już, jesteś bezpieczna i nic ci się złego nie stanie, obiecuję ci.
Zabrał się za ponowne, podwinięcie bluzki, widząc jak cała się trzęsie. Wycisnął trochę mazi na palce, rozsmarowując ją na potłuczonych żebrach dziewczyny, gdzie utworzył się rozległy fioletowo-czerwony siniak. Był naprawdę duży i samego chłopaka przerażał jego widok. Bał się myśleć, jak wyglądają jej plecy.
- Pozwolisz mi cię rozebrać, dam ci czyste ciuchy...
Zaprzeczyła delikatnym kręceniem głowy, ponownie wypuszczając z ust jęk.
- Ok. Pomogę ci wstać, a ty sama to zrobisz dobrze ?
Skinęła nie widocznie, nie chcąc dłużej kisić się w tych mokrych od krwi i śmierdzących ciuchach. Wsuwając rękę pod jej kolana, a drugą pod plecy, owinął jej talie, unosząc delikatnie w górę, a następnie stawiając na ziemi. Ani on, ani ona, nie zdawali sobie sprawy, że jest tak bezsilna. Nogi dziewczyny były bez władne i kiedy chłopak, próbował się odsunąć, ona po prostu leciała. Trzymał ją w swoich silnych ramionach, zapewniając, że nie pozwoli jej upaść.
- Przytrzymam cię, a ty się rozbierz, nie będę patrzył.
Zamknął oczy, a ona z wielkim trudem wyjęła ręce z koszulki, męcząc się, by przeciągnąć podartą szmatkę przez głowę. Była bardzo ciasna i utknęła.
- N.nie mogę.
Jej głos złamał się i zaciskała lekko szczękę, walcząc ze łzami. Czuła się jak kompletna niedojda.
- Pomóż mi... proszę.
Zaczęła płakać w głos, a jej ręce opadły i stała tylko, dlatego, że przytrzymywał ją.
- Ćśśśśi...
Otworzył oczy, samemu mając ochotę się rozpłakać na widok jej pleców. Stała obrócona tyłem więc tylko tyle widział. Jedną dłonią oplótł ją całą, drugą przeciągając koszulkę, przez jej głowę. Sięgnął za siebie po swoją czystą, podając ją dziewczynie. Założyła ją, rozpinając spodnie, i opuszczając w dół. W sumie to nie można już nazwać tego spodniami, nie dużo zostało z nich. Podniósł ją ponownie, kładąc do łóżka i przykrywając kołdrą. Zniknął w przyłączonej łazience, wracając z wacikiem. Opiekuńczymi ruchami ocierał zaschniętą krew z poobijanej twarzy dziewczyny.
- To nie ja cię pobiłem...
Patrzyła na niego, jak na idiotę, widziała przecież dokładnie jego twarz.
- Byliśmy w czwórkę. Oni się naćpali i byli agresywni. Wte... zobaczyli cię jak przemierzałaś uliczki i postanowili się zabawić. Przysięgam, że ja tego nie chciałem, próbowałem ich od tego odciągnąć, ale w zamian rzucili się na mnie, więc odpuściłem. Nie wiem jak mogłem do tego dopuścić.
Głos Nialla cichł, łamiąc się.
- Nick i Mikel podeszli do ciebie i to oni zaczęli cię bić. Widziałem to wszystko, jak jesteś u kresu i zaczynasz tracić przytomność. Byli brutalni, później dołączył Loren i było tylko gorzej. Chciał cię zgwałcić, nie mogłem wytrzymać tego, więc powiedziałem, że ja to zrobię. Zgodzili się, a ja..... Chciałem cię tylko uchronić przed bólem jaki on by ci sprawił.
Oczy irlandczyka krwawiły łzami, a dziewczyna łkała, patrząc z obrzydzeniem na chłopaka.
- Ja.... nienawidzę siebie za to. Przepraszam.
Obróciła głowę, zasypiając w płaczu.....



_____________________________________________________________

Długo czekaliście przepraszam... jestem w stanie kompletnej bezsilności, nie potrafię napisać zdania, a ta część powstawała tydzień :( Zepnę dupe i wciągu dwóch dni możecie spodziewać się "Skrywam tajemnicę... kiedyś byłeś przyjacielem". Wybaczcie mi :’(

Ps. Nie sprawdzałam jej, więc może być sporo błędów..../ Natalia

poniedziałek, 6 stycznia 2014

Harry cz.16


.




Obudził mnie delikatny szelest tuż przy moim łóżku. W jednym momencie odskoczyłam z niego. Moje serce uspokoiło się gdy zobaczyłam swoich rodziców. Byli szczęśliwi, z ich oczu tryskało szczęście. Dawno ich takich nie widziałam...
Naciągnęłam mocniej rękawy swojej bluzy na dłonie i spojrzałam na nich pytająco.
- Na dole masz śniadanie, a potem może gdzieś pójdziemy ? - zapytała moja rodzicielka posyłając mi ciepły uśmiech.
- A gdzie ? - zapytałam.
Znów to samo . Znowu nakładam tą cholerną maskę i udaję, że wszystko jest w porządku, chociaż od środka czuję jakbym umierała.
- Gdzie tylko zechcesz . W końcu to twoje urodziny. - dodała moja mama podskakując ze szczęścia.
- Moja córcia... jest już dorosła. - powiedział łamiącym się głosem mój ojciec.
Szczerze ? Dawno nie widziałam go w takim stanie. Zazwyczaj byłam dla nich nikim , a teraz ?

- Dajcie mi 5 minut... ubiorę się i zejdę .
- Czekamy .
Gdy tylko drewniana powłoka zamknęła się , od razu „ściągnęłam” tą cholerną maskę.

Minęły 2 tygodnie odkąd wróciłam do domu. Wszystko się zmieniło. Nic już nie jest takie samo. Na moim ciele jest coraz więcej ran. Prawie wcale nie jem, nie odczuwam takiej potrzeby. Myślami ciągle jestem w innym świecie, przy Harrym. Prawie , że nie śpię. Zasypiam tylko z wycieńczenia. Gdy nie mam już siły by płakać , ciąć się.
Nim zwlekłam się z łóżka , spojrzałam na wyświetlacz mojego telefonu z nadzieją , że będzie tam wiadomość od Harrego, jednak jak zwykle nie mogłam na to liczyć... Wolnym krokiem przekroczyłam próg łazienki. Moje odbicie w lustrze nie było już takie samo. Fioletowe cienie pod oczami , wychudzona twarz i ciało , twarz opuchnięta przez ciągły płacz. Wyglądałam okropnie.
Po zrobieniu makijażu, który ukrył wszystkie moje wady, zaczesałam włosy do tyłu pozostawiając je nie spięte. Podeszłam do szafy i wyciągnęłam z niej czarne rurki i granatową bluzę Harrego , którą miałam na sobie ostatniego dnia kiedy go widziałam. Przebrałam się i zeszłam na dół. W kuchni ujrzałam pełen stół dań , które dawniej uwielbiałam. Naleśniki , gofry , omlety , bułki mleczne...
- J..ja przepraszam.. ale nie jestem głodna... - wyszeptałam by nie sprawić im przykrości. Nie chciałam tego im zrobić.
-Dobrze córciu. - uśmiechnęła się do mnie mama – To gdzie chcesz dzisiaj pojechać ? - zapytała.
- Ja.. umm do Londynu ?- zapytałam ich niepewnie.
- Tak ! Mówiłem ! Miałem racje ! - śmiał się mój tata na co moja mama zbeształa go wzrokiem.
Zaśmiałam się cicho pod nosem i wbiegłam po schodach do mojego pokoju. Chwyciłam swój telefon, a na ramiona zarzuciłam czarną, skórzaną kurtkę z ćwiekami na kołnierzu . Poprawiłam swoje włosy , które teraz spadały kaskadą na ramiona. Na moich nogach zagościły czarne , ocieplane Conversy.
Cieszyłam się , że zgodzili się na Londyn. Może go odnajdę …


* * *
Po ponad 2 godzinach drogi dotarliśmy na przedmieścia Londynu. Zauważyłam dom , w którym mieszkałam z Harrym . Chwilowy napływ odwagi napłynął do mojego ciała...
-Tato ! Zatrzymaj się . - rzuciłam pośpiesznie.
Mój ojciec zatrzymał się . Wbiegłam z auta i stanęłam pod drzwiami wejściowymi do domku . Nacisnęłam na dzwonek , który znajdował się przy drzwiach. Usłyszałam ciche kroki , dochodzące z wnętrza budynku .Serce przyśpieszyło z nadzieją , że ujrzę tam Loczka , jednak na marne...
W drzwiach pojawił się średniej wielkości mężczyzna z zarostem na twarzy. Miał pełno tatuaży i kolczyków . Kolega Harrego...
- Umm... ja przepraszam.. Do widzenia .- rzuciłam szybko i wróciłam w ciszy do auta. - Możesz jechać.. - powiedziałam , wpatrując się w widok za oknem , mając nadzieję , że spotkam tam jego …

* * *

Kolejne dni mijały , a ja wyglądałam coraz gorzej. Moi rodzice wyjechali na jakieś służbowe spotkania na miesiąc. Nie chcieli zostawiać mnie samej. Chcieli mi załatwić jakieś niańki, ale ja mam w końcu 18 lat... Obiecałam im , że będę na siebie uważać i inne takie. Siedziałam na parapecie w moim pokoju i zaczęłam przyglądać się widokom zza okna . Tlenione blond włosy przemknęły między drogą.

Ubrałam jak najszybciej swoje Conversy i wybiegłam z domu . Zobaczyłam jak blondyn wchodzi w jedną z uliczek między domami . Pobiegłam tam , jednak nikogo nie było... czy ze mną jest już aż tak źle ?
Poczułam ten zapach. To była mieszanka mięty, dymu papierosowego i jego perfum. Powietrze zaczęło gęstnieć, a ja wciąż zbyt bardzo się bałam by obrócić się i upewnić się czy to na pewno on. Przyjemne ciepło i dreszcz rozeszły się po moim ciele gdy poczułam jak jego ręka złapała za mój nadgarstek. Wolnym krokiem , wbijając wzrok w podłogę obróciłam się. Niepewnie uniosłam głowę , a moje oczy napotkały te zielone tęczówki...
- Harry... - wyszeptałam.
Z moich oczu wyciekła fala łez. Widziałam jak w jego oczach znów zabłysła ta iskierka nadziei … Bez zastanowienia wpiłam się w jego usta. Jego ramie objęło mnie , jakby bał się , że za chwilę upadnę albo ktoś mnie znów odbierze od niego. Tak samo całował. Delikatnie i namiętnie. Starałam się zapamiętać każdy szczegół z tego. Czułam jak jego ciało zaczęło drżeć. Delikatnie odsunęłam się od niego i spojrzałam zza jego ramie. Byli tam wszyscy. Niall , Zayn , Louis , Liam...
-Tęskniliśmy . - powiedział Zayn
Wszyscy w jednym momencie się uśmiechnęliśmy.
- Też tęskniłam … - odparłam , łącząc moją dłoń z dłonią Harrego. 

Nasze palce splotły się. Spojrzałam na niego był szczęśliwy. Poczułam jak jego usta musnęły moje czoło.

- Czy .. to już koniec ? - zapytałam . - No wiecie .. tej walki ? - dodałam.
- Emily... - wyszeptał Harry.
- Dlatego tu jesteśmy. - powiedział tajemniczo Louis. - To dopiero początek.


____________________________________________________
Beznadzieja ! Nie wyszedł mi ten rozdział... no cóż , trudno. Komentujcie i piszcie co o tym myślicie ;) Dziękuje za wszystkie komentarze ! Kocham was <3 

~Cookie Monsteer

niedziela, 5 stycznia 2014

Liam cz. 31 "Skrywam tajemnicę... kiedyś byłeś przyjacielem"



Obraz był zamazany, a świat wirował, po czym wrócił do normalności. Przestałem kontaktować.
- Lepiej się czujesz ? Mogę coś jeszcze dla ciebie zrobić ?
Popatrzyłem w jej blado-zielone oczy, czując żar. Skupiłem się na jej ustach, kiedy tak uparcie przygryzała wargę, strasznie to podnieca.
- Możesz. Tylko jedno.
Historia bez końca, a może mając już zakończenie ?... Jedna jedyna


*Oczami Jeymi*

- Więc co mi powiesz ?
Przekręciłam głowę, policzkiem napotykając przyjemnie, zimną pościel. Patrzyłam w oczy Taylora, zastanawiając się, jak ubrać to wszystko w słowa. Odetchnęłam głośno, odwracając wzrok i patrząc w sufit. Biała farba lekko zżółkła, ale i tak była idealna.
- Czemu...?
Podniosłam dłoń, znając dalszą część jego pytania. Nie miałam ochoty odtwarzać w kółko czegoś, o czym pragnę zapomnieć.
- On i Elena.....
- Oni co ?
- Stara miłość nie rdzewieje, nie ?
- Mała możesz jaśniej ?
Podniosłam się do pozycji siedzącej, przełykając gulę.
- Przez cały tydzień prawie w ogóle, nie było go ze mną. Nie odzywał się do mnie. Później okazało się, że to Elena była ważniejsza, spał u niej i sama nie wiem czy do czegoś doszło poza pocałunkiem, ale to mi wystarcza.
Łzy zmoczyły moje policzki. Podciągając kolana do brody, kuląc się i cicho łkając. Teraz też jest pewnie z nią.
- Malutka, chodź.
Chłopaka przyciągnął mnie do siebie, trzymając ciasno w objęciach.
- Wyprzytulam cię i będzie lepiej.
Położył nasze dwie poduszki obok siebie, po środku łóżka, układając nas na nich, a następnie przykrywając kołdrą. Cały czas mocno trzymał mnie w swoich ramionach, dbając bym spokojna, odpłynęła w sen.


*Następny dzień*

- Daj, ja ci przeczytam bo ty się bawisz.
Taylor, wyrwał z moich rąk ciasteczko z wróżbą, wyjmując ze środka zwiniętą karteczkę.
- "Gdybyś mogła poprosić o jedną rzecz, co to by było ?" Pfff... i to ma być wróżba ?
Poprosiłabym o... prawdziwą miłość Liama do mnie.
- A ty tato co masz ?
Zahamowałam myśli, czekając, aż ojciec przeczyta karteczkę.
- "Za rogiem czeka kurczak"
Wszyscy wybuchliśmy śmiechem, te ciasteczka, rzeczywiście są do kitu.
- To co dzisiaj robicie ?
Mama zagadnęła, przerywając chichoty.
- Zabieram Jeymi na miasto, czas by odwiedziła kilka miejsc.
Właściwie to nie mam dzisiaj prawa głosu, bo Taylor wyręcza mnie we wszystkim.
- A ja mam spotkanie z tym biznesmenem, mówiłem ci skarbie.
- A właśnie córciu, wczoraj zostawiłaś telefon w kuchni, nie chciałam wam przeszkadzać, więc go nie przynosiłam, ale jakiś Liam ciągle dzwonił. Kto to ?
- Nikt ważny.
Zagryzłam wargę, czując metaliczny posmak krwi. Poszłam po urządzenie, a Taylor w tym czasie przygotował nas do wyjścia.
- Zakładaj buty, przyniosę ci torebkę.
Jestem mu naprawdę wdzięczna, że próbuje obronić mnie przed pytaniami rodziców....

***

- Więc dokąd idziemy ?
- Umówiłem się dzisiaj z Maxem.
"Chłopak z windy"
- Wiesz, że on nadal cię kocha ? Rozmawiałem z nim.
- Myślałam, że mu przeszło.
- Jak widać nie... ale wiesz, teraz jest całkiem niezły.
- Widziałam go wczoraj.
Dłonie mi się pociły, kiedy myślałam o spotkaniu z nim. Wcześniej nie dałam mu szans na związek. Jestem ciekawa, jaki jest z charakteru...
- Tędy. Mamy się spotkać w jakiejś kawiarence na rogu następnej ulicy.

***

Dojście nie okazało się trudne i nie pochłonęło tyle czasu, zaledwie kilka minut. Dużo trawiastej zieleni, pierwsze co przychodzi mi na myśl, widząc to miejsce. W środku unosi się zapach kawy i gorącej czekolady. Brązowe stoliki i proste drewniane krzesła poustawiane są w równych rzędach, zajmując sporą część lokalu. Kelnerki kursują jedna za drugą, przybierając sztuczne uśmiechy. To widać.
- Tam jest, chodźmy. Ucieszy się.
Uśmiechnęłam się blado, idąc za nim.
- Cześ stary, przyprowadziłem kogoś.
Wysunęłam się za ciała Taylora, lekko unosząc kąciki ust. Max był zaskoczony, ale uśmiechał się tak szeroko, że zaczęłam się zastanawiać czy to nie jakiś skurcz.
- Jeymi !
Radosny głos, tak dobrze znany. Uniósł moje ciało, przyciskając mocno do swojego.
- Myślałem, że już cię nigdy nie zobaczę.
Pochylił się, całując mój policzek, a mnie zrobiło się gorąco. O nie, nie jest dobrze.
- Na długo wróciłaś ?
- Jeszcze nie wiem.
- Tym razem cię przekonam i zostaniesz na stałe.
- Są duże szanse.
Odsunęłam się nie co, siadając przy moim towarzyszu.
- Co pijecie ?
- Ja nam coś zamówię.
Taylor podszedł do lady, zostawiając mnie samą z Nim.
- Nadal masz ten piękny uśmiech.
Zarumieniłam się słysząc komplement, źle się dzieje.
- Zaraz nam przyniosą kawę.
- Mam propozycję, spotkajmy się wieczorem w klubie na trzeciej. Będzie kilka znajomych, na pewno za tobą tęsknili.
Ale ja za nimi nie.
- Świetnie, Jeymi wyluzujesz się.
Posłałam przyjacielowi zabójcze spojrzenie, ale przytaknęłam...



* Oczami Liama *

Obudziłem się nagi, kompletnie nagi i nawet nie byłem w łóżku. Moje ciuchy leżały  porozwalane, a wśród nich damski stanik. Szybko podniosłem się, naciągając bokserki, a bomba atomowa rozwalała mi głowę. Patrząc na dwie opróżnione whisky, nie dziwiłem się, że jestem w takim stanie. Schowałem twarz w dłoniach, czując powiększający ból w sercu. Zrobiłem cholerne świństwo, zrobiłem to Jeymi... Podniosłem się ze złością, rozbijając szkło o ziemię. Co się ze mną dzieje ? Sięgnąłem telefon, sprawdzając połączenia, nie oddzwoniła, nawet nie miałem jej numeru. Kurwa! "Zapomnij o niej"...
 
_________________________________________________
 
Nic się na razie nie dzieje, ale obiecuję w następną część wsadzić jakąś akcje. Myślicie, że Liam przespał się z Eleną ?
I pytanie do was, nie znudziło wam się już to opowiadanie ? /Natalia