-May !
Serce dwukrotnie przyśpieszyło swoją pracę. Cholerny zdrajca ! Próbując zapanować nad strachem, na nogach jak wata podeszłam do mężczyzn.
- Podobał ci się dzisiejszy taniec ?
Wie o wszystkim. Bałam się wypuści powietrze, które zaczęłam zatrzymywać w płucach. Nad strachem nie da się zapanować. Uniosłam głowę wyżej, patrząc na młodszego faceta. Podziękowałam mu jednym spojrzeniem za skazanie mnie na krzywdę. Czego się po nim spodziewałam ? Jest jak każdy. Czemu miałby okazać łaskę jakiejś dziwce ?
- Zamierzasz odpowiedzieć ?
Przeniosłam wzrok na szefa, przełykając ślinę.
- Nie podobał.
Jego twarz przeciął grymas. Nie spodziewał się chyba takiej odpowiedzi, co mnie zdziwiło. No jasne. Myślał, że będę brnęła w kłamstwa, udowadniając swoją wersję wydarzeń gdy tym czasem po prostu się poddałam.
- Aż tak strasznie ?
Wykrzywił usta w uśmiechu, spoglądając na towarzysza. Twój uśmiech jest straszny! Kiedy wiedział, że nie zamierzam mówić wyciągnął jakiś papier z kieszeni bluzy. Powoli rozwijał zmiętoloną kartkę co nie przypadło do gustu panu zdrajcy.
- W ostatnim miesiącu zarobki klubu znacznie się powiększyły. Panie Malik to jest May nasza najlepsza tancerka. May to właściciel klubu.
Co do cholery ?
- Miło cię poznać.
Mrugnął do mnie nie zauważalnie, formalnie kiwając głową. Nie ruszyłam się stojąc sparaliżowana. On jest właścicielem ? To kim jest mój szef ? Teraz na pewno zostanę zwolniona... po tym co odstawiłam w pokoju.
- Zostawmy już to dziewczynę w spokoju i przejdźmy do biura. Mamy wiele rzeczy do omówienia. Nie chcę tracić czasu.
Szef, nie wiem czy powinnam tak go nazywać... odpowiedział skinieniem głowy i oboje mnie wyminęli.
- Zobaczymy się wkrótce panno Mayer.
Malik... ymmm pan Malik uśmiechnął się szorstko i zniknął za drzwiami.
***
Cicho przekroczyłam próg mieszkania, nie zauważona przemykając do sypialni. Odstawiłam torbę, zaczynając krążyć po pokoju. Nie mogłam znaleźć sobie miejsca. Myśl, że zostanę bez pracy naprawdę mnie przerażała i bardzo męczyła. Za co opłacę rachunki ? I tak odcięli nam już ogrzewanie i każdy nie przyzwyczajony do takiej temperatury nie wytrzymałby w tym zimnie. A jedzenie ? Marcel?? naprawdę dużo je, nie zważając na nasz obskurny budżet i to, że czasem dla mnie nie starcza. "Masz gdzie mieszkać" głos w mojej głowie przypomniał mi. Jeszcze mam. Przysiadłam na krawędzi łóżka, odgarniając i tak porozwalaną pościel. Szczelniej okryłam się płaszczem, odczuwając dokuczające zimno. Widziałam swój oddech. Mimo to było cieplej niż na zewnątrz. Księżyc jak srebro mienił się na niebie, wpadając przez zepsute żaluzje do pokoju. Czułam ogromne zmęczenie, jednak dziś naprawdę bałam się zasnąć. Miałam świadomość, że przez dzisiejsze wydarzenia, wspomnienia skażą złem moje sny. Zsunęłam zniszczone trampki, uwalniając zmęczone stopy. Minęło kilka kolejnych chwil, jak głęboko wzdychając ułożyłam się pod kołdrą. Wciąż byłam w płaszczu i dzisiejszych ciuchach, miałam w zwyczaju tak sypiać, jeżeli nie chciałam którejś nocy zamarznąć....
***
Słońce schodziło z nieba, a moje nerwy zaczynały wariować. Wysunęłam jedną z szuflad komody, która jako jedyna była w naprawdę dobrym stanie. Zagłębiłam dłoń pod stertą bielizny, doszukując się schowanych 10 funtów. Od 24 godzin nic nie zjadłam i zamierzałam wstąpić do jakiegoś sklepu przed pójściem do klubu. Na głowę nasunęłam kaptur czarnej bluzy, spuszczając rękawy na dłonie. Sportową torbę zarzuciłam na ramię, płaszcz biorąc pod pachę. Cicho wymknęłam się z mieszkania, oddychając z ulgą podczas schodzenia po schodach. Wszystko jednak trwało do momentu, w którym nie usłyszałam swojego chłopaka. Myślałam, że był w domu. Pośpiesznie zawróciłam, wbiegając piętro wyżej. Ucieczka to najlepsze określenie życia...
***
Z bagietką w ręku biegłam przez kolejne przecznice, chcąc zdążyć do pracy. Potykałam się o własne nogi, kiedy wszystko zaczynało wysuwać mi się z rąk. Minęłam czarny samochód, który swoją drogą wyglądał podejrzanie i wpadłam przez tylne wejście do budynku. Pośpiesznie zaczęłam ubierać swój kostium, na czas wychodząc z garderoby. Chwiejnym krokiem wspięłam się na scenę, zaczynając swój taniec.
***
Zostało 10 minut do końca mojej zmiany. Przez cały czas czułam się kontrolowana, chociaż ani szef ani pan Malik nie pojawili się w tłumie. Zaplątałam nogi wokół rury, zjeżdżając powoli w dół. Dostrzegłam już swoją zmienniczkę, więc zakończyłam "pokaz", życząc jej powodzenia. Cieszyłam się, że to koniec. Spokojnie oddychając, ze spuszczoną głową szłam ciemnym korytarzem, czekając aż dotrę pod drzwi ze swoim nazwiskiem.
- Panno Mayer !
Natychmiast się obróciłam stając w miejscu.
- Chciałbym z tobą porozmawiać.
Przełknęłam ślinę, podchodząc do właściciela. Jak on ma właściwie na imię ? "Czy to ważne ? Zaraz stracisz pracę" podświadomość się odezwała. Skinieniem głowy pokazał abym weszła do chyba jego biura. Cały czas czujna przeszłam obok i mogłam poczuć jego zapach. Połączenie piżma, czegoś słodkiego i dymu papierosowego. Dłonią oplótł mój nadgarstek, co spowodowało, że wstrzymałam powietrze.
- Rozluźnij się kochanie. Nie zrobię ci krzywdy. Obiecuję.
Czułam jego ciepło za plecami i to jak blisko mnie stał.
- O..o czym chciał pan rozmawiać ?
Brakował mi powietrza w płucach.
- Oddychaj.
Dopiero kiedy podszedł do swojego biurka, byłam wstanie zacząć myśleć.
- Musisz odpowiedzieć mi na kilka pytań.
Kiwnęłam głową na znak by kontynuował.
- Pan Vancs kiedykolwiek cię skrzywdził ?
Zaciągnęłam się powietrzem i jest pewna, że to usłyszał. Pokręciłam przecząco głową. Nie licząc wczorajszego dnia, szef nigdy mnie nie dotknął.
- Ta rozmowa nie wyjdzie poza te drzwi, ale muszę wiedzieć czy coś ci zrobił.
Ponownie pokręciłam głową.
- Jesteś bardzo ładna, co robisz w takim miejscu jak mój klub ?
Znowu pokręciłam głową, nie mam zamiaru zdradzać mu swojej przeszłości. Jego szczęka bardziej się zarysowała, ale mimo to nadal zachowywał spokój.
- Nie dogadamy się, jeżeli wciąż będziesz milczeć. Wyjeżdżam za kilka dni, a klub zostanie pod jego opieką.
Pokiwałam na znak, że rozumiem i otworzyłam usta, by zadać pytanie.
- Czy j..ja nadal tutaj pracuję ?
Podniósł się ze swojego fotela, zmierzając w moim kierunku. Słyszałam wyraźnie bicie serca, które próbowało wyrwać się mi z piersi... Wyglądał przerażająco i tylko jego oczy sprawiały, że nie zaczęłam uciekać. Byłe ciepłe i biło z nich coś na podobiznę troski.
- Nie zrobię ci krzywdy.
Zaczęłam kochać ich odcień, całą głębie...
Serce dwukrotnie przyśpieszyło swoją pracę. Cholerny zdrajca ! Próbując zapanować nad strachem, na nogach jak wata podeszłam do mężczyzn.
- Podobał ci się dzisiejszy taniec ?
Wie o wszystkim. Bałam się wypuści powietrze, które zaczęłam zatrzymywać w płucach. Nad strachem nie da się zapanować. Uniosłam głowę wyżej, patrząc na młodszego faceta. Podziękowałam mu jednym spojrzeniem za skazanie mnie na krzywdę. Czego się po nim spodziewałam ? Jest jak każdy. Czemu miałby okazać łaskę jakiejś dziwce ?
- Zamierzasz odpowiedzieć ?
Przeniosłam wzrok na szefa, przełykając ślinę.
- Nie podobał.
Jego twarz przeciął grymas. Nie spodziewał się chyba takiej odpowiedzi, co mnie zdziwiło. No jasne. Myślał, że będę brnęła w kłamstwa, udowadniając swoją wersję wydarzeń gdy tym czasem po prostu się poddałam.
- Aż tak strasznie ?
Wykrzywił usta w uśmiechu, spoglądając na towarzysza. Twój uśmiech jest straszny! Kiedy wiedział, że nie zamierzam mówić wyciągnął jakiś papier z kieszeni bluzy. Powoli rozwijał zmiętoloną kartkę co nie przypadło do gustu panu zdrajcy.
- W ostatnim miesiącu zarobki klubu znacznie się powiększyły. Panie Malik to jest May nasza najlepsza tancerka. May to właściciel klubu.
Co do cholery ?
- Miło cię poznać.
Mrugnął do mnie nie zauważalnie, formalnie kiwając głową. Nie ruszyłam się stojąc sparaliżowana. On jest właścicielem ? To kim jest mój szef ? Teraz na pewno zostanę zwolniona... po tym co odstawiłam w pokoju.
- Zostawmy już to dziewczynę w spokoju i przejdźmy do biura. Mamy wiele rzeczy do omówienia. Nie chcę tracić czasu.
Szef, nie wiem czy powinnam tak go nazywać... odpowiedział skinieniem głowy i oboje mnie wyminęli.
- Zobaczymy się wkrótce panno Mayer.
Malik... ymmm pan Malik uśmiechnął się szorstko i zniknął za drzwiami.
***
Cicho przekroczyłam próg mieszkania, nie zauważona przemykając do sypialni. Odstawiłam torbę, zaczynając krążyć po pokoju. Nie mogłam znaleźć sobie miejsca. Myśl, że zostanę bez pracy naprawdę mnie przerażała i bardzo męczyła. Za co opłacę rachunki ? I tak odcięli nam już ogrzewanie i każdy nie przyzwyczajony do takiej temperatury nie wytrzymałby w tym zimnie. A jedzenie ? Marcel?? naprawdę dużo je, nie zważając na nasz obskurny budżet i to, że czasem dla mnie nie starcza. "Masz gdzie mieszkać" głos w mojej głowie przypomniał mi. Jeszcze mam. Przysiadłam na krawędzi łóżka, odgarniając i tak porozwalaną pościel. Szczelniej okryłam się płaszczem, odczuwając dokuczające zimno. Widziałam swój oddech. Mimo to było cieplej niż na zewnątrz. Księżyc jak srebro mienił się na niebie, wpadając przez zepsute żaluzje do pokoju. Czułam ogromne zmęczenie, jednak dziś naprawdę bałam się zasnąć. Miałam świadomość, że przez dzisiejsze wydarzenia, wspomnienia skażą złem moje sny. Zsunęłam zniszczone trampki, uwalniając zmęczone stopy. Minęło kilka kolejnych chwil, jak głęboko wzdychając ułożyłam się pod kołdrą. Wciąż byłam w płaszczu i dzisiejszych ciuchach, miałam w zwyczaju tak sypiać, jeżeli nie chciałam którejś nocy zamarznąć....
***
Słońce schodziło z nieba, a moje nerwy zaczynały wariować. Wysunęłam jedną z szuflad komody, która jako jedyna była w naprawdę dobrym stanie. Zagłębiłam dłoń pod stertą bielizny, doszukując się schowanych 10 funtów. Od 24 godzin nic nie zjadłam i zamierzałam wstąpić do jakiegoś sklepu przed pójściem do klubu. Na głowę nasunęłam kaptur czarnej bluzy, spuszczając rękawy na dłonie. Sportową torbę zarzuciłam na ramię, płaszcz biorąc pod pachę. Cicho wymknęłam się z mieszkania, oddychając z ulgą podczas schodzenia po schodach. Wszystko jednak trwało do momentu, w którym nie usłyszałam swojego chłopaka. Myślałam, że był w domu. Pośpiesznie zawróciłam, wbiegając piętro wyżej. Ucieczka to najlepsze określenie życia...
***
Z bagietką w ręku biegłam przez kolejne przecznice, chcąc zdążyć do pracy. Potykałam się o własne nogi, kiedy wszystko zaczynało wysuwać mi się z rąk. Minęłam czarny samochód, który swoją drogą wyglądał podejrzanie i wpadłam przez tylne wejście do budynku. Pośpiesznie zaczęłam ubierać swój kostium, na czas wychodząc z garderoby. Chwiejnym krokiem wspięłam się na scenę, zaczynając swój taniec.
***
Zostało 10 minut do końca mojej zmiany. Przez cały czas czułam się kontrolowana, chociaż ani szef ani pan Malik nie pojawili się w tłumie. Zaplątałam nogi wokół rury, zjeżdżając powoli w dół. Dostrzegłam już swoją zmienniczkę, więc zakończyłam "pokaz", życząc jej powodzenia. Cieszyłam się, że to koniec. Spokojnie oddychając, ze spuszczoną głową szłam ciemnym korytarzem, czekając aż dotrę pod drzwi ze swoim nazwiskiem.
- Panno Mayer !
Natychmiast się obróciłam stając w miejscu.
- Chciałbym z tobą porozmawiać.
Przełknęłam ślinę, podchodząc do właściciela. Jak on ma właściwie na imię ? "Czy to ważne ? Zaraz stracisz pracę" podświadomość się odezwała. Skinieniem głowy pokazał abym weszła do chyba jego biura. Cały czas czujna przeszłam obok i mogłam poczuć jego zapach. Połączenie piżma, czegoś słodkiego i dymu papierosowego. Dłonią oplótł mój nadgarstek, co spowodowało, że wstrzymałam powietrze.
- Rozluźnij się kochanie. Nie zrobię ci krzywdy. Obiecuję.
Czułam jego ciepło za plecami i to jak blisko mnie stał.
- O..o czym chciał pan rozmawiać ?
Brakował mi powietrza w płucach.
- Oddychaj.
Dopiero kiedy podszedł do swojego biurka, byłam wstanie zacząć myśleć.
- Musisz odpowiedzieć mi na kilka pytań.
Kiwnęłam głową na znak by kontynuował.
- Pan Vancs kiedykolwiek cię skrzywdził ?
Zaciągnęłam się powietrzem i jest pewna, że to usłyszał. Pokręciłam przecząco głową. Nie licząc wczorajszego dnia, szef nigdy mnie nie dotknął.
- Ta rozmowa nie wyjdzie poza te drzwi, ale muszę wiedzieć czy coś ci zrobił.
Ponownie pokręciłam głową.
- Jesteś bardzo ładna, co robisz w takim miejscu jak mój klub ?
Znowu pokręciłam głową, nie mam zamiaru zdradzać mu swojej przeszłości. Jego szczęka bardziej się zarysowała, ale mimo to nadal zachowywał spokój.
- Nie dogadamy się, jeżeli wciąż będziesz milczeć. Wyjeżdżam za kilka dni, a klub zostanie pod jego opieką.
Pokiwałam na znak, że rozumiem i otworzyłam usta, by zadać pytanie.
- Czy j..ja nadal tutaj pracuję ?
Podniósł się ze swojego fotela, zmierzając w moim kierunku. Słyszałam wyraźnie bicie serca, które próbowało wyrwać się mi z piersi... Wyglądał przerażająco i tylko jego oczy sprawiały, że nie zaczęłam uciekać. Byłe ciepłe i biło z nich coś na podobiznę troski.
- Nie zrobię ci krzywdy.
Zaczęłam kochać ich odcień, całą głębie...
___________________________________________________________________________________________________________
Przepraszam was za spóźnienie... nie dałam rady dodać wczoraj :C Dziękuję również wszystkim, którzy czytają. Ilysm <3
/Natalia
Jak moglaś w takim momencie przerwać :( czekam z nie cierpliwością na nn :* a tak swoją drogą to wontek i wprowadzenie go w te opowiadanie jest świetne .. Podoba mi się ze Zayn jest taki troskliwy jeśli można to tak nazwać i interesuje się swoją pracownicą
OdpowiedzUsuń... nie pierwsza -.- haha... część jest... ojoj nie wiem jak mam to powiedzieć....bo świetna czy super to za mało zdecydowanie... cóż nie wiem.... jak ja kocham to co piszesz... nie masz pojęcia :) od samego początku twoje opowiadania pochłaniają mnie do reszty :D matko.... niech Zayn nie wyjeżdża.. tylko nie to... niech zabierze ją ze sobą :D tak byłoby najcudowniej haha
OdpowiedzUsuńps.dziękuję że komentujesz moje tandetne opowiadanie ;)
Kocham cię :* i pozdrawiam <3
Mrs.Horan
a i jeszcze jedno...kochana na prawdę przerwałaś w genialnym momencie haha teraz będę się zastanawiać co on chce zrobić :D
OdpowiedzUsuńMrs.Horan
W takim momencie?! O: Okej, wytrzymam do następnego... ;) Rozdział ogólnie był genialny (: Pozdrawiam :* / WiKi
OdpowiedzUsuńuwielbiam! :) nie mogę się doczekać kolejnego! :)
OdpowiedzUsuńCudo! Tak jak zawsze :D Akcja fajnie sie rozwija :) Czekam na następny, będe wchodzić co dwa lub trzy dni :D
OdpowiedzUsuńPozdrawiam cieplutko ;*