- Nie wyjdę za niego! - krzyknęłam. - Nie wyjdę! Nie poślubię Amira! Nie ma takiej mowy!
- Masz za niego wyjść! Chcesz zniesławić naszą rodzinę?! I tak już się śmieją, że musieliśmy wyjechać z Indii, bo tam sobie nie radziliśmy! Musimy zachować naszą twarz! Masz 17 lat! Jeśli teraz nie poślubisz Amira, to już nikt cię nie zechce! - wrzeszczała matka.
- Mam to w nosie! Nie poślubię kogoś, kogo nie kocham! Swoją cnotę i uczucie ofiaruję temu, który będzie wobec mnie wierny i będzie mnie szanował, kochał, pielęgnował i przede wszystkim nie będzie traktował jak własność, zabawkę, którą można w każdej chwili porzucić! Nie ma mowy! - darłam się. Miałam gdzieś, że sąsiedzi usłyszą. Niech wiedzą, jacy jesteśmy popieprzeni.
- Wyjdziesz za niego i koniec. - rzuciła matka. - Inaczej...
- Inaczej co? Nie będę już twoją córką? Wywalisz mnie z domu?
- Nazywaj to jak chcesz...
- Nie zmienię swojej decyzji. Nie będę się sprzedawać, pieprzonemu lalusiowi z Indii. W ogóle, jakie to chore, że rodzice sprzedają własne dzieci, żeby sami na tym zarobić.
Matka podeszła do mnie powolnym krokiem i wymierzyła siarczysty policzek.
- Masz godzinę, na spakowanie się. To co zostawisz, trafi do śmieci. - rzuciła nad odchodne i wyszła z pokoju.
- NIENAWIDZĘ CIĘ! - wydarłam się.
Spod łóżka wyciągnęłam swój plecak i spakowałam do niej bieliznę, wszystkie ubrania, jakie kupiłam w Irlandii i 3 sari, które dostałam od Lajjo. Do torby trafiły jeszcze dokumenty, adaptery i małe przenośne urządzenia elektroniczne, jakie należały do mnie. Kosmetyki wcisnęłam na sam spód. Pamiątki, najcenniejsze drobiazgi też zostały rzucone do plecaka. Gdy stwierdziłam, że wzięłam to co jest najważniejsze zapięłam torbę i zeszłam na dół.
- Pani Khan. - powiedziałam do matki.
- Nieznajoma mi kobieto. - powiedziała z pogardą.
- Nawet ty się nie odezwiesz? - spojrzałam na ojca.
- Gdybym tylko mógł... - odwrócił wzrok.
- Żegnam państwa w takim razie. - założyłam trampki i wyszłam na deszcz.
Na głowę naciągnęłam kaptur i zaczęłam biec. Za sobą usłyszałam krzyki własnego imienia.
- Melodie! - wrzasnął głośniej. Przystanęłam na końcu ulicy. No dalej Yalini. Lewo, albo prawo. Dalej... - Melodie, stój do cholery!
Odwróciłam się. Chłopak był cały przemoknięty. Stał w szortach i bluzce z krótkim rękawkiem. Był jakieś 5 metrów ode mnie.
- Czemu mnie zatrzymujesz? - spytałam.
- Dokąd biegniesz? - nie odpowiedział na moje pytanie.
- Jak najdalej stąd. - powiedziałam.
- Twoi rodzice popełniają błąd. Zrozumieją i przeproszą. Nie rób czegoś głupiego. - zaczął.
- Ty nic nie rozumiesz! Nie znasz naszej cholernej kultury! - krzyknęłam.
- Wiem o co poszło, Mel... Chodź ze mną. - wyciągnął do mnie dłoń.
- Czemu? - spytałam. - Nikomu na mnie nie zależy, więc czego ode mnie chcesz?
- Przestań pieprzyć głupoty. Mi na tobie zależy. To już coś znaczy, prawda? - powiedział. - Chodź. Zaopiekuję się tobą.
- To za wiele. Nigdy nie spłacę tego długu. Nie mam jak... - szlochałam.
- Wystarczy mi, jeśli pozwolisz mi się kochać. Nic więcej w zamian nie chcę. Tylko to mi wystarczy... - podszedł do mnie.
"Wystarczy mi, jeśli pozwolisz mi się kochać..."
Oh, Niall...
Pamiętasz to? Może to dziwnie zabrzmi, ale wyglądałeś w tym deszczu jak anioł. Piękny anioł. Z blond włosami i głębokimi niczym ocean oczami. Gdy matka wyrzuciła mnie na bruk, czułam się jakby ktoś mnie zastrzelił. Cios prosto w serce, mój drogi.
Ale dobrą stroną zawsze byłeś ty, mój ukochany. Zawsze mi pomagałeś. I przyznam szczerze, że mam za sobą wiele nieprzespanych nocy z tego powodu. Czuję się cholernie winna, bo nigdy nie byłam taka wobec ciebie, tak jak ty wobec mnie. Nigdy nie wymagałeś, zawsze dawałeś... Jakim prawem zasłużyłam sobie na ciebie?
Pewnie zastanawiasz się co u mnie...
8 miesiąc ciąży bliźniaczej. Będziemy mieli bliźniaki Niall! Jestem taka szczęśliwa! Będzie chłopiec i dziewczynka. Wciąż nie powiedziałeś mi, jak chcesz nazwać dziewczynkę...
Wróć szybko. Twoja rodzina bardzo mi pomaga, ale i tak wiem, że bez ciebie sobie nie poradzę. Gregowi udało się wrócić. A ty? Gdzie jesteś?
Błagam, Niall.
Odezwij się.
Twoja na zawsze, Melodie...
/// komentujcie, bo smutno ;(
rozumiem, wakacje wakacjami, ale cóż...
May xx
Piękne :)
OdpowiedzUsuńPiękne :)
OdpowiedzUsuńCudo <3
OdpowiedzUsuńKiedy następna część? To jest prześliczne
OdpowiedzUsuńKiedy następna część? To jest prześliczne
OdpowiedzUsuń