Słońce widniało na niebie w całej okazałości. Grzało mocno, bardzo mocno, mimo, że nie było jeszcze nawet wiosny. Rzucało złoty blask na twarz Liama i ci, którzy nie wierzyli w anioły, mogli go zobaczyć teraz. Spokojnego, zdrowego, bez żadnych blizn, śladów po bójce, bez bólu wymalowanego na twarzy, z uśmiechem. Potarłam swoje odkryte ramiona, chociaż nie było mi zimno. Jest to raczej nerwowy trik. Jego dłoń była ciepła, chociaż inni uważali, że jest jak lód. Była ciepła tylko dla mnie, tak jak serce, które mi ofiarował. To chyba odpowiedni moment, by przyznać wam się do tego, że płaczę już od kilku godzin. Rozplątałam nasze palce, całując malinowe usta mojego chłopaka. Powinnam odejść... jednak nie mogę. Muszę się zmuszać, by ujść kilka kroków i stanąć z dala od wszystkich. Gdzie nikt, nie będzie posyłał mi dziwnych spojrzeń, nie mając nawet pojęcia kim jestem. Do samego końca byłam jego tajemnicą. Dochowanym sekretem, ukrytym przed światem.
- Jak się trzymasz ?
Pokiwałam głową, próbując odpowiedzieć Harremu... Jednak gdy tylko moje usta się otwierały, ulatywał z nich szloch. Wolałam nic nie mówić. Mokre policzki powinny wyrażać co właśnie czuję.
Schował mnie w objęciach, uspokajająco pocierając plecy.
- Wiesz, że to jeszcze nie koniec ?
Ponownie pokiwałam głową, dokładnie wiedząc co ma na myśli. Powtarzał mi to rano.
- Ta historia miłosna nie ma końca, bo jest wasza...Wypowiedziałam równo z nim w myślach.
- Powinniśmy tam pójść... wypada być.
Któryś z kolei raz pokiwałam głową, ruszając w kierunku tłumu.
***
Stałam na samym przodzie, a wzrok wlepiałam w czarną dziurę, jeszcze psutą. Niedbale wykopaną, na pewno zimną. Minęło kilka minut, jak zamknęli trumnę z jego ciałem i na grubych linach zaczęli ją opuszczać. Dopiero teraz, w tej chwili dociera do mnie, że jego już nie ma. On umarł. Już nigdy nie będę mogła zobaczyć jego uśmiech i usłyszeć jego głosu. Nigdy nie będzie mi dane zasnąć w jego ramionach, albo usłyszeć od niego, że mnie kocha. Nigdy już nie powie do mnie aniołku. Nie będzie go. Czarną ziemię, łopatami zaczęli zgarniać do środka, a ja tylko słyszałam głuche echo, odbijanego od powłoki piasku. Nie ma go. Mój płacz, zaczął uchodzić w głos, sprowadzając wzrok wszystkich na mnie. Oni nie wiedzą kim jestem, nie znają mojego bólu. Nie rozumieją.
- Ćśśś...
Ponownie ciało Harrego stanęło przy moim boku, chowając w swoich ramionach, próbując uspokoić.
- Nie ma go...
Wychlipała w jego rękaw słabym i piskliwym głosem. Słyszałam też jego szloch, on tez go stracił, swojego przyjaciela. Byłam z nim tylko kilka miesięcy. Nadal nie rozumie tego, jak to się stało, że tak szybko i bardzo go pokochałam. Louis za naszymi plecami, zaczął cicho tłumaczyć, jak zginął. A wszystkie obrazy pojawiały się w mojej głowie z tamtego dnia. Katując go na śmierć, złamali mu żebra, te wbiły się w jego płuca... Czułam jak zjeżdżam w dół, nie mogąc już dłużej tego słuchać.
- Musicie wiedzieć coś jeszcze... Ta dziewczyna, pewnie zastanawiacie się kim ona jest... Jest jedyną osobą, dla której Liam stawał się innym człowiekiem. Do tej pory zgadzałem się ze wszystkimi, jak mówili, że nie ma miłości silniejszej, jak miłość matki, do dziecka. Proszę mi wybaczyć pani Payne, ale to co czuła pani syn do niej, nie można tego nazwać, byliśmy przy nim, widzieliśmy....
Zwijałam się w ramionach Stylesa płacząc co raz głośniej.
- Zabierz mnie, nie dam rady tu być.
Prosiłam, a raczej błagałam chłopaka. Louis dalej mówił, ale ja nie słyszałam, nic nie słyszałam. Będąc prowadzona, przez Harrego, zostawiałam za sobą życie. Całe moje życie, spoczywające w wieczystym śnie. Doprowadził mnie do ławki, na której przysiadłam, każąc mu wracać... powinien tam być. Nie tylko ja go potrzebowałam...
***
Otworzyłam drzwi mieszkania Liama, nie czując się na siłach by tu być, jednak musiałam. Zostawiłam wszystkich na cmentarzu, uciekając tu. Do miejsca gdzie jego zapach wciąż unosił się w powietrzu i wydawało mi się, że zaraz wyskoczy gdzieś za rogu obejmując mnie, a ja będę mogła spojrzeć w jego oczy. Nim się zorientowałam, leżałam po środku holu, na białych kaflach, zwijając się w rozpaczy. Białe plamy od wyschniętych łez uformowały się na czarnej sukience, ale wciąż zaczynały tworzyć się nowe. Słona woda nieustannie zdobiła moje policzki, wypełniając smakiem usta...
***
Łóżko było wyziębione, pościel była chłodna, zimna jak żadna inna. Mebel podsunięty był pod szklaną ścianę, oferując mi widok na Londyńskie niebo. Jego sypialnia, nie wiele różniła się od mojej, były wręcz identyczne. Gwiazdy mieniły się swoim blaskiem i wszystkie wyglądały tak samo, poza jedną spadającą.
"- Popatrz samolot.
- To gwiazda.
- Porusza się.
- Spadająca gwiazda.
- Świeci czerwonymi kolorami.
- Płonąca, spadając gwiazda.
- Zobacz teraz, jest bliżej, ma skrzydła.
- Bo to zaczarowane ufo. "
Uśmiechnęłam się na wspomnienie. Ta gwiazda cały czas spadała, ale nie był to samolot. To była gwiazda Liama, czułam to, nie musiałam wiedzieć. Był tu nadal, tylko nie widoczny....
-Zapomniałam ci o czymś powiedzieć kochanie...:
_________________________________________________________
To jeszcze nie jest koniec... muszę się wam przyznać, że jedna łezka mi poleciała.../Natalia
Ps. Ogromne podziękowania dla was za komentarze, miałam łzy w oczach, czytając je... dziękuję <3
O Boże! Ja płacze! To było piękne *-*
OdpowiedzUsuńO matko piękne popłakalam się. Pamiętaj Kochana dziękuję za te cudowne imaginy bo są takie realistyczne :*
OdpowiedzUsuńI oto moj ulubiony rozdzial ;) slicznie to napisalas mala :* plakalam jak dziecko :D <3 Normalnie kocham cie za to jak piszesz... Brakuje mi slow, serio. I pamietaj ! TYLKO ANIOLKI TWORZA TAKIE PIEKNE RZECZY, SPRAWIAJAC JEDNOCZESNIE RADOSC INNYM. Dziekuje ze piszesz bo to wiele dla mnie znaczy.
OdpowiedzUsuń/Dipsy
P.S. Nie pamietam czy juz to pisalam ale dzieki tobie tez zaczelam pisac <3<3
Nie lubię takich smutnych zakończeń,zawsze na nich płaczę, ale na tym poryczałam się jak bóbr... Tak pięknie to opisałaś. Kocham to opowiadanie i Twój styl pisania :) Zawsze jak czytam coś napisanego przez Ciebie to się wczuwam i przeżywam wszystko z bohaterami. Kurcze, Liam i Jeymi tyle się nacierpieli, żeby być razem, tyle musieli przejść i rozdziela ich śmierć... To po prostu nie może się tak skończyć...
OdpowiedzUsuń@JustJustine19
Dziewczyno coś ty ze mną zrobila! Plakalam jak "bóbr" ! Czekam na cd. Pozdrawiam :*
OdpowiedzUsuńO matko, jakie to wszystko jest niesprawiedliwe ;( swietny rozdzial, nie wiem ale bardzo bym chciala aby to wszystko okazalo sie jedym wielkim glupim snem, a Jeyemi obudzi sie w ramionach Liama ;)
OdpowiedzUsuńnie wierze....Liam nie żyje... :'( dlaczego??? proszę niech to się okaże być snem... :( wspomniałaś że to nie koniec... czyli będzie kolejny rozdział?? czy chodziło ci o to że będzie kolejne opowiadanie?? nie myślę przez to co przed chwilą przeczytałam :/
OdpowiedzUsuńps. nie chcę dostać kijem(haha) :/ musiałam zawiesić bloga na jakiś czas...
Mrs.Horan
Wow! Popłakałam się prawie przy czytaniu ;( ale stwierdzamy iż jest świetny :*
OdpowiedzUsuńPłaczę... ryczę... pierwszy raz na opowiadaniu.. To.. nie mam słów. To jest po prostu cudne. Sprawiłaś, że pierwszy raz przełamałaś mnie i łzy poleciały. Cudne, cudne, cudne. Mogę powtarzać ciągle ale i tak te słowo nie może tego ocenić. Dziękuje <3
OdpowiedzUsuńPS. Niech będzie to sen :cc Liam ma żyć :D
oddajcie nam Liama !!!
OdpowiedzUsuńNieeee to nie może się tak skończyć !!! uratuj go jakoś
OdpowiedzUsuńpłacze (a na niewielu opowiadaniach mi się to zdarza) pięknie to zakończyłaś tylko co teraz stanie się Jeymi? jak sobie poradzi bez Liama? szkoda że umarł, kiedy będzie jakieś następne opowiadanie bo uwielbiam twój styl pisania :)
OdpowiedzUsuńMeg :*
oddawaj nam Liama ;c
OdpowiedzUsuńon ma żyć , on nie może umrzeć . oddaj nam tego słodziaka ;c