Angelica P.O.V.
2013r.
- Chcę, abyś była kimś więcej, niż tylko przyjaciółką Angie. Kocham cię i to cholernie. Perrie się dla mnie nie liczy. Mam ją głęboko w dupie. Nikt się dla mnie nie liczy prócz ciebie, skarbie. - uklęknął przy mnie.
- Zerwałeś z nią dla nie? - zdziwiłam się.
- Tak. Bo w końcu zrozumiałem, że to ciebie kocham, a nie ją. - powiedział.
- To urocze, Zayn... - uśmiechnęłam się.
- Więc zgodzisz się być moją dziewczyną, a później żoną i matką moich dzieci? - spytał z nutką nadziei.
- Zgadzam się. - przytuliłam go mocno, po czym złączył nasze usta w czułym i długim pocałunku.
Po cudownej kolacji wróciliśmy do jego mieszkania. Usiedliśmy na kanapie w salonie. Wtuliłam się w jego ramię.
- Kiedy chcesz wrócić do Bradford? - spytał.
- W niedzielę z samego rana. Jest koniec roku co oznacza dużo egzaminów. Muszę się uczyć. - odparłam.
- Chciałbym móc pojechać z tobą, Angs...- szepnął całując mnie w czubek głowy. - Niestety trasa mi to uniemożliwia.
- No tak... Też bym chciała, żebyś ze mną wrócił. - odpowiedziałam.
- Kocham cię, wiesz? - wciągnął mnie na swoje kolana.
- Wiem. Ja ciebie też, Zayn. - pocałowałam go.
2015r.
Wspominałam ten dzień, kiedy zostałam dziewczyną Zayna. jeju... Pamiętam to jakby było wczoraj. Dziś jest nasza druga rocznica. Podniosłam się na łokciach i spojrzałam na swojego partnera.
- Dzwoniłem na uczelnię... - wymruczał zaspany.
- Doprawdy? - spytałam.
- Yup. Źle się czujesz i zostajesz dzisiaj w domu. - podniósł się szybko i zawisł nade mną - Wytrzymałem już z tobą 2 lata, więc coś mi się należy.
- Chyba ja to powinnam powiedzieć. - zaśmiałam się.
- Możemy iść na ugodę. - zaczął mnie całować.
- No no Romeo. Nie ma tak dobrze. Nastała szara rzeczywistość, bo jestem cholernie głodna. - cmoknęłam go w brodę.
- No tak... Bo ja ci już nie wystarczam. - prychnął wstając z łóżka.
- Life is brutal. - zaśmiałam się.
Dzień zleciał nam na oglądaniu banalnych filmów, przytulaniu się, wspólnym gotowaniu, kolacji i przytulaniu w łóżku... Kocham te nasze rocznice.
- Cieszę się, że ze mną mieszkasz, wiesz? - spytał całując aż od moich ust po punkt G jakim u kobiety jest miejsce za uchem.
- Liczysz na coś? - spytałam.
- Być może. - zaśmiał się.
- Ja też więc jest okay. - szybko usiadłam na nim okrakiem i wpiłam się w jego usta.
Tylko żadne z nich nie wiedziało do czego to doprowadzi...
_______________________________________________________________
WITAM. Jak się podoba? Mi tak nie zbyt, ale to tylko początek. Nie o to tu chodzi! TO JEST TYLKO WSTĘP.
luv, May xx
poniedziałek, 27 kwietnia 2015
niedziela, 26 kwietnia 2015
Zayn "Hello daddy" 0 - Prologue
- I co ja mam teraz zrobić, Kate? - spytałam swojej przyjaciółki.
- Hm, no może powinnaś poinformować go, że zostanie ojcem? - odparła.
- Nie mogę, kiedy Perrie także jest z nim w ciąży. - szepnęłam.
Angelice ma 20 lat. Niedawno dowiedziała się, że zaszła w bliźniaczą ciążę ze swoim chłopakiem Zaynem, który zdradził ją z Perrie Edwards.
___________________________________________
Nowe opowiadanie i króciutki prolog. xd mam wenę xdd
luv, May xx
- Hm, no może powinnaś poinformować go, że zostanie ojcem? - odparła.
- Nie mogę, kiedy Perrie także jest z nim w ciąży. - szepnęłam.
Angelice ma 20 lat. Niedawno dowiedziała się, że zaszła w bliźniaczą ciążę ze swoim chłopakiem Zaynem, który zdradził ją z Perrie Edwards.
___________________________________________
Nowe opowiadanie i króciutki prolog. xd mam wenę xdd
luv, May xx
środa, 22 kwietnia 2015
Zayn "You always will by my summer love"(au) cz.6 - U're fuckin crazy!
Caren, matka Zoe w końcu weszła wieczorem do kuchni w której siedziała jej córka, wraz z Davem.
- Co tak siedzicie? - spytała jak gdyby nigdy nic.
- Zoe, spokojnie. - szepnął do niej ojciec. - Można i na spokojnie.
- Nie w tym przypadku. - rzuciła. - Zwariowałaś do reszty?!
Jej matka otwarła oczy zdumiona.
- Może, grzeczniej, co? - spytała.
- Grzeczniej? Zostawiłaś 5-latka samego i przerażonego na śmierć w domu! Zapiłaś się w trzy dupy i wyszłaś z domu, gdzie wiedziałaś, że ja i Jamie wyszliśmy! Dave do cholery musiał cię szukać! Robisz to co chwilę! I przyznam szczerze, że nigdy nie powinnaś być matką! - darłam się, za co oberwałam w twarz.
- Nie waż się podnosić na mnie głosu. Nic nie wiesz gówniaro o życiu, więc się nie odzywaj. - wysyczała.
- Caren! - skarcił ją Dave.
Zoe cała zapłakana wybiegła z domu. Pobiegła na pole namiotowe, na którym Zayn był ze znajomymi. Pili właśnie piwo, kiedy przybiegła nastolatka. Wtuliła się w Mulata i głośno szlochała.
- Zoe, co się stało? - spytał, głaszcząc ją po plecach.
Nie odpowiedziała mu.
- Zoe. - powiedział bardziej stanowczo.
- Mogę z tobą zostać? - spytała cicho.
- Tak, ale powiedz mi o co chodzi. - powiedział. - To twoja matka?
- Tak. Powiedziałam o kilka słów za dużo i oberwałam. - odparła.
- Cholera. Ćśśś... Już dobrze, kochanie. - pocałował ją w czubek głowy.
- Chcesz się napić, Zoe? - spytał głupio Louis.
- Ona nie pije alkoholu Lou. - powiedział szybko Zayn.
- Właściwie to... - zaczęła dziewczyna.
- Zayn, każdy ma prawo do alkoholu. Jeśli musi się napić, to niech się napije. - obrobił ją Lou.
- Nie chcę, żeby się upijała. Nie będziesz staczał mojej dziewczyny. - Malik się zdenerwował.
- Muszę się napić... - szepnęła i wyrwała się z objęć Malika. Chwyciła butelkę Harryego i pociągnęła długi łyk piwa.
To był jej pierwszy łyk alkoholu, dlatego poczuła gorąco w swoim ciele. Zakaszlała i oddała lokowatemu butelkę.
- Fu. Jak możecie pić takie gówno. - skrzywiła się.
- Kobiety... Możesz mówić, a one i tak cię nie posłuchają. - mruknął Malik.
- Ale masz ślad pod okiem... - powiedział Harry.
- Pokarz mi to. - Zayn przyciągnął ją do siebie za rękę.
Miała wielkie limo pod okiem. Wyglądało to fatalnie, a bolało jak cholera. Zayn skrzywił się znacznie.
- Em... - zastanowił się Mulat. - Lód?
- Skąd ja ci wytrzasnę lód, Zayn? - spytała nastolatka.
- Ja wiem! - oznajmił Niall.
Wyszedł poza teren i wrócił po niecałych 10 minutach z 3 lodami w rożku.
- Połóż się i przytrzymaj na policzku tak długo dopóki się nie rozpuści. Uważaj tylko na mrówki. - mruknął blondyn i podał jej jednego rożka.
Zoe położyła głowę na kolanach Zayna i powiedziała co zrobił blondyn. Pozostałe 2 rożki zjadł w zadziwiającym tempie. O dziwo ból Zoe ukoił się za co w duchu dziękowała za kreatywny pomysł Nialla. Minęła godzina, a oni już wszyscy położyli się spać. Byli po prostu zmęczeni...
_____________________________________________________
Hej kochani! Jak po dzisiejszej mat-przyr. ? Wczorajszy human był spoko, ale matma?! jprdl... zobaczymy jak to będzie z ang. xd u mnie w klasie matma jest wysoko, a nikt nie umiał xd bk xdd
no nic. gimnazjaliści połamcie długopisy!
i AHA
NOWY BLOG> http://myangiefanfic.blogspot.com/
Z ZAYNEM! ZAPRASZAM SERDECZNIE!
May xx
- Co tak siedzicie? - spytała jak gdyby nigdy nic.
- Zoe, spokojnie. - szepnął do niej ojciec. - Można i na spokojnie.
- Nie w tym przypadku. - rzuciła. - Zwariowałaś do reszty?!
Jej matka otwarła oczy zdumiona.
- Może, grzeczniej, co? - spytała.
- Grzeczniej? Zostawiłaś 5-latka samego i przerażonego na śmierć w domu! Zapiłaś się w trzy dupy i wyszłaś z domu, gdzie wiedziałaś, że ja i Jamie wyszliśmy! Dave do cholery musiał cię szukać! Robisz to co chwilę! I przyznam szczerze, że nigdy nie powinnaś być matką! - darłam się, za co oberwałam w twarz.
- Nie waż się podnosić na mnie głosu. Nic nie wiesz gówniaro o życiu, więc się nie odzywaj. - wysyczała.
- Caren! - skarcił ją Dave.
Zoe cała zapłakana wybiegła z domu. Pobiegła na pole namiotowe, na którym Zayn był ze znajomymi. Pili właśnie piwo, kiedy przybiegła nastolatka. Wtuliła się w Mulata i głośno szlochała.
- Zoe, co się stało? - spytał, głaszcząc ją po plecach.
Nie odpowiedziała mu.
- Zoe. - powiedział bardziej stanowczo.
- Mogę z tobą zostać? - spytała cicho.
- Tak, ale powiedz mi o co chodzi. - powiedział. - To twoja matka?
- Tak. Powiedziałam o kilka słów za dużo i oberwałam. - odparła.
- Cholera. Ćśśś... Już dobrze, kochanie. - pocałował ją w czubek głowy.
- Chcesz się napić, Zoe? - spytał głupio Louis.
- Ona nie pije alkoholu Lou. - powiedział szybko Zayn.
- Właściwie to... - zaczęła dziewczyna.
- Zayn, każdy ma prawo do alkoholu. Jeśli musi się napić, to niech się napije. - obrobił ją Lou.
- Nie chcę, żeby się upijała. Nie będziesz staczał mojej dziewczyny. - Malik się zdenerwował.
- Muszę się napić... - szepnęła i wyrwała się z objęć Malika. Chwyciła butelkę Harryego i pociągnęła długi łyk piwa.
To był jej pierwszy łyk alkoholu, dlatego poczuła gorąco w swoim ciele. Zakaszlała i oddała lokowatemu butelkę.
- Fu. Jak możecie pić takie gówno. - skrzywiła się.
- Kobiety... Możesz mówić, a one i tak cię nie posłuchają. - mruknął Malik.
- Ale masz ślad pod okiem... - powiedział Harry.
- Pokarz mi to. - Zayn przyciągnął ją do siebie za rękę.
Miała wielkie limo pod okiem. Wyglądało to fatalnie, a bolało jak cholera. Zayn skrzywił się znacznie.
- Em... - zastanowił się Mulat. - Lód?
- Skąd ja ci wytrzasnę lód, Zayn? - spytała nastolatka.
- Ja wiem! - oznajmił Niall.
Wyszedł poza teren i wrócił po niecałych 10 minutach z 3 lodami w rożku.
- Połóż się i przytrzymaj na policzku tak długo dopóki się nie rozpuści. Uważaj tylko na mrówki. - mruknął blondyn i podał jej jednego rożka.
Zoe położyła głowę na kolanach Zayna i powiedziała co zrobił blondyn. Pozostałe 2 rożki zjadł w zadziwiającym tempie. O dziwo ból Zoe ukoił się za co w duchu dziękowała za kreatywny pomysł Nialla. Minęła godzina, a oni już wszyscy położyli się spać. Byli po prostu zmęczeni...
_____________________________________________________
Hej kochani! Jak po dzisiejszej mat-przyr. ? Wczorajszy human był spoko, ale matma?! jprdl... zobaczymy jak to będzie z ang. xd u mnie w klasie matma jest wysoko, a nikt nie umiał xd bk xdd
no nic. gimnazjaliści połamcie długopisy!
i AHA
NOWY BLOG> http://myangiefanfic.blogspot.com/
Z ZAYNEM! ZAPRASZAM SERDECZNIE!
May xx
wtorek, 21 kwietnia 2015
Hej hej
Witajcie kochani ♥
Może jeszcze ktoś mnie pamięta xd
Ostatnio próbowałam napisać coś tutaj, ale po pierwsze mam dużo nauki, a po drugie chyba już nie umiem pisać krótkich opowiadań.
Piszę fanfiction o Zayn'ie http://toxiclove-ff-zaynmalik.blogspot.com/ i skupiłam się na nim. Szukałam starych moich imaginów, ale wszystkie już zostały tu kiedyś wstawione. Jeśli coś mi przyjdzie do głowy od razu napiszę :)
Jeśli wam się kiedyś podobało to co piszę, to zapraszam na mojego drugiego bloga (link wyżej)
Kocham was x / Sandra
Może jeszcze ktoś mnie pamięta xd
Ostatnio próbowałam napisać coś tutaj, ale po pierwsze mam dużo nauki, a po drugie chyba już nie umiem pisać krótkich opowiadań.
Piszę fanfiction o Zayn'ie http://toxiclove-ff-zaynmalik.blogspot.com/ i skupiłam się na nim. Szukałam starych moich imaginów, ale wszystkie już zostały tu kiedyś wstawione. Jeśli coś mi przyjdzie do głowy od razu napiszę :)
Jeśli wam się kiedyś podobało to co piszę, to zapraszam na mojego drugiego bloga (link wyżej)
Kocham was x / Sandra
czwartek, 16 kwietnia 2015
Zayn "You always will by my summer love..." (AU) cz. 5 - What happened here?
Drzwi od domu były otwarte. Dziwne. Zoe przerażona odchyliła delikatnie drzwi. Weszli z Zaynem do środka.
- Mikey! - krzyknęła po domu. Cisza.
- Mike! - tym razem krzyknął Zayn.
- Michael! - pisnęła przeraźliwie Zoe.
Pobiegła na górę do jego pokoiku. Pusto. W łóżku go nie ma. Sprawdziła pod nim, w szafie, w łazience, nic. Poszła do pokoju Jamiego. Czysto. W sypialni rodziców też... Został jej pokój i kuchnia.
- W kuchni i salonie go nie ma! - krzyknął z dołu Zayn.
Otworzyła drzwi do jej pokoju. Na łóżku go nie było, w kątach, ani w jej łazience, równie pusto. Otworzyła garderobę. Siedział skulony z misiem w rękach w kącie szafy ukryty za ubraniami.
- Mikey! - przytuliła się na chłopca. Cieszyła się, że nic mu się nie stało.
- Zoe, ktoś był w domu... - powiedział cichutko.
- Kto Mike? - spytała patrząc mu w oczy.
- Nie wiem... Od razu pobiegłem cicho do twojego pokoju i się schowałem. Chwilę po tym, jak wyszła mama. Widziałem tylko jakiś 2 dużych panów. - powiedział. - Bałem się.
- Już spokojnie. Jestem przy tobie. - pogłaskała go po głowie ponownie przyciągając do siebie.
Wzięła brata na ręce i zeszła na dół, gdzie był Zayn.
- Mikey! Niezłego stracha nam narobiłeś... - powiedział Zayn do dziecka.
- Salon jest w strasznym stanie... Mike, czy ci panowie to zrobili? - Spytała Zoe patrząc bratu w oczy.
- Nie... To mamusia. - Powiedział cicho.
- Eh... Muszę to posprzątać. - Westchnęła dziewczyna. - Ale najpierw... Mikey musisz już iść spać.
- Nie chcę. Zoe nadal się boję! - Mikey wydął wargę.
- Zoe idź z nim na górę, ja to ogarnę... - Odezwał się Zayn.
- Nie... Ty lepiej wracaj do siebie. Spotkamy się jutro... Przyjdę na mecz. - Dziewczyna zapewniła Zayna.
- Zoe, nie widzisz jak tu wygląda? Ktoś się do was włamał, a ty mi mówisz, że mam wyjść? Oszalałaś do reszty? Nie zostawię cię teraz samej. - Oburzył się Malik.
Zoe zacisnęła usta w cienką linię. Po chwili szepnęła tylko "okay".
- Mikey chcesz nam pomóc, czy jesteś zmęczony? - Spytała nastolatka.
- Chcę pomóc... - Odparł mały.
Postawiła go na nogach, patrząc gdzie nie ma szkła. Zayn miał rację. Tu wygląda jakby tornado przeleciało przez to pomieszczenie 2 razy. Podała bratu buty z grubą podeszwą jakby wszedł niechcący w szkło. Zaczęli sprzątać. Minęły 2 godziny i Mikey już padł. Nagle Zoe przypomniała sobie o ważnym wydarzeniu dla jej matki. Dziś przypadała 20. Rocznica ślubu matki i biologicznego ojca Zoe. Już wie czemu wpadła w szał. Dave to całkowicie rozumiał i wiedział, że Caren nadal kocha swojego zmarłego męża.
- Zaniosę go na górę. - Powiedziała w końcu dziewczyna, kiedy spojrzała na brata śpiącego na dokładnie wyczyszczonej kanapie.
Zayn akurat kończył czyścić dywan, na którym było najwięcej szkła. Zaproponował, że to on zaniesie Mike'a, ale dziewczyna mu odmówiła. Chwyciła dziecko na ręce. Otworzyła sobie lekkim kopniakiem drzwi do pokoju Mike'a. Położyła go na jego łóżku i przykryła kołdrą.
- Zoe, zostań... - Poprosił zaspanym głosem.
- Myślałam, że śpisz... - zdziwiła się.
- Mikey! - krzyknęła po domu. Cisza.
- Mike! - tym razem krzyknął Zayn.
- Michael! - pisnęła przeraźliwie Zoe.
Pobiegła na górę do jego pokoiku. Pusto. W łóżku go nie ma. Sprawdziła pod nim, w szafie, w łazience, nic. Poszła do pokoju Jamiego. Czysto. W sypialni rodziców też... Został jej pokój i kuchnia.
- W kuchni i salonie go nie ma! - krzyknął z dołu Zayn.
Otworzyła drzwi do jej pokoju. Na łóżku go nie było, w kątach, ani w jej łazience, równie pusto. Otworzyła garderobę. Siedział skulony z misiem w rękach w kącie szafy ukryty za ubraniami.
- Mikey! - przytuliła się na chłopca. Cieszyła się, że nic mu się nie stało.
- Zoe, ktoś był w domu... - powiedział cichutko.
- Kto Mike? - spytała patrząc mu w oczy.
- Nie wiem... Od razu pobiegłem cicho do twojego pokoju i się schowałem. Chwilę po tym, jak wyszła mama. Widziałem tylko jakiś 2 dużych panów. - powiedział. - Bałem się.
- Już spokojnie. Jestem przy tobie. - pogłaskała go po głowie ponownie przyciągając do siebie.
Wzięła brata na ręce i zeszła na dół, gdzie był Zayn.
- Mikey! Niezłego stracha nam narobiłeś... - powiedział Zayn do dziecka.
- Salon jest w strasznym stanie... Mike, czy ci panowie to zrobili? - Spytała Zoe patrząc bratu w oczy.
- Nie... To mamusia. - Powiedział cicho.
- Eh... Muszę to posprzątać. - Westchnęła dziewczyna. - Ale najpierw... Mikey musisz już iść spać.
- Nie chcę. Zoe nadal się boję! - Mikey wydął wargę.
- Zoe idź z nim na górę, ja to ogarnę... - Odezwał się Zayn.
- Nie... Ty lepiej wracaj do siebie. Spotkamy się jutro... Przyjdę na mecz. - Dziewczyna zapewniła Zayna.
- Zoe, nie widzisz jak tu wygląda? Ktoś się do was włamał, a ty mi mówisz, że mam wyjść? Oszalałaś do reszty? Nie zostawię cię teraz samej. - Oburzył się Malik.
Zoe zacisnęła usta w cienką linię. Po chwili szepnęła tylko "okay".
- Mikey chcesz nam pomóc, czy jesteś zmęczony? - Spytała nastolatka.
- Chcę pomóc... - Odparł mały.
Postawiła go na nogach, patrząc gdzie nie ma szkła. Zayn miał rację. Tu wygląda jakby tornado przeleciało przez to pomieszczenie 2 razy. Podała bratu buty z grubą podeszwą jakby wszedł niechcący w szkło. Zaczęli sprzątać. Minęły 2 godziny i Mikey już padł. Nagle Zoe przypomniała sobie o ważnym wydarzeniu dla jej matki. Dziś przypadała 20. Rocznica ślubu matki i biologicznego ojca Zoe. Już wie czemu wpadła w szał. Dave to całkowicie rozumiał i wiedział, że Caren nadal kocha swojego zmarłego męża.
- Zaniosę go na górę. - Powiedziała w końcu dziewczyna, kiedy spojrzała na brata śpiącego na dokładnie wyczyszczonej kanapie.
Zayn akurat kończył czyścić dywan, na którym było najwięcej szkła. Zaproponował, że to on zaniesie Mike'a, ale dziewczyna mu odmówiła. Chwyciła dziecko na ręce. Otworzyła sobie lekkim kopniakiem drzwi do pokoju Mike'a. Położyła go na jego łóżku i przykryła kołdrą.
- Zoe, zostań... - Poprosił zaspanym głosem.
- Myślałam, że śpisz... - zdziwiła się.
- Nie... Zostaniesz? - spytał.
- Mikey, Zayn czeka na dole. - powiedziała. - Zostawię drzwi otwarte, jak coś się stanie zejdź do nas na dół. Będziemy albo w kuchni, albo w salonie. Dobrze?
- No dobrze. - opadł główką na poduszkę. - I zapal światło na korytarzu, okay?
- Okay. Dobranoc Mike. - cmoknęła go w czoło i wyszła.
Zayn wyrzucił śmieci i upewnił się, że nigdzie nie ma ani kawałeczka szkła, czy czegokolwiek. Usiadł na kanapie. Wiedział, że Zoe domyślała się co było powodem tego bałaganu.
- Więc? - spytał patrząc wyczekująco na dziewczynę.
- Zniknęła tylko gotówka spod łóżka mamy i alkohol z lodówki. Pewnie jacyś gówniarze tu weszli i tyle. Zapytam się rano matki jak wróci, czy to ona, czy ktoś inny... - usiadła obok niego. - Dziękuję Zayn, że nie uciekłeś gdzie pieprz rośnie, jak zobaczyłeś to wszystko.
- To nic, Zoe... Pamiętaj, że możesz mi o wszystkim powiedzieć i przyjść z każdym problemem o każdej porze dnia i nocy. - uśmiechnął się do niej lekko.
- Pewnie zastanawia się czemu mojej matce odbiło, co? - przejrzało go.
- Jeśli nie chcesz, nie musisz mówić. - powiedział.
- Dzisiaj jest 20. rocznica ślubu mojej matki i mojego biologicznego ojca. Dave pewnie wyszedł za moją matką i ją teraz szuka, albo próbuje zaciągnąć do domu. - wyjaśniła.
- To David nie jest twoim biologicznym ojcem? - zdziwił się.
- Nope.To ojczym. Jest fajnym gościem, ale wie, że nigdy nie zastąpi mi ojca. Jest dla mnie bardziej takim starszym znajomym, który zawsze weźmie moją stronę. Z moim tatą byłam strasznie związana. Zawsze razem, Zoe i tata, tata i Zoe... - westchnęła głośno.
- Przykro mi. - powiedział ze skruchą.
- Mnie również. - spuściła głowę.
- Więc myślisz, że to ona zrobiła ten bałagan? - spytał.
- Tak sądzę, szczerze mówiąc mam taką nadzieję. Tylko kim są ci dwaj goryle o których mówił Mikey? - spojrzała na swoje dłonie.
- To dziecko, mogło mu się zdawać. Kiedy byłem mały widziałem wiele rzeczy. - rzucił.
- No tak, ale on twierdzi, że zbite wazy, obrazy, ten cały burdel to mama, bo on to widział, ja z tym wierzę, tylko co z tymi pieniędzmi? Chuj z alkoholem. On jest najmniej ważny. Moja matka mogła się upić i upiła się na 100% - powiedziała.
- Uzgodnisz to z twoimi rodzicami, jak wrócą. - pocałował ją w skroń, a ta przysunęła się do niego i oparła głowę o jego klatkę piersiową.
- Zoe, nie mogę spać. - po chwili przyszedł Mikey. - Mogę tu zostać z wami?
- Jasne. Chodź. - Mulat uśmiechnął się do niego.
Mike wdrapał się na jego kolana z misiem w ręku.
- Wyglądasz na zmęczonego, Mike. - powiedział Zayn.
- Chcę spać, ale się boję, że ci panowie wrócą i mnie zabiorą. - zachlipał.
- Nikt cię nie zabierze, Mikey. Spokojnie. - uspokoiła go Zoe.
Mike ułożył się tak, że głowę miał na kolanach Malika, a nogi miał na oparciu kanapy. Zoe głaskała główkę chłopca.
- Zamknij oczy i spróbuj zasnąć. Ja tu będę cały czas. - powiedział Zayn.
Mikey przewrócił się na bok i ścisnął misia przy swojej twarzy zamykając oczy. Zayn przykrył go zręcznie kocem jedną ręką, który robił mu za podgłówek.
- Zadzwonię do Jamiego. Raczej powinien wiedzieć co tu się stało. - Zoe cmoknęła Zayna w policzek, a Mikey'a w czoło i wstała. - Zaraz wrócę, mały.
Zoe chwyciła swój telefon i poszła do kuchni. Oparła się o blat wysepki kuchennej i wykręciła znany już na pamięć numer. Po 2 sygnałach odebrał.
- Zoe? Co się stało? Nie miałaś być z Zaynem na plaży? - zdziwił się jej telefonem Jamie.
- James... Wróciłam wcześniej. Mikey zadzwonił cały przerażony i ja... Matce znów odpierdoliło, rozumiesz to? J-ja nie chciałam ci przeszkadzać, Jamie, bo wiem, że jesteś z Camilą i-i... Przepraszam, Jamie, ale uznałam, że powinieneś wiedzieć. Matka zjebała kolejny wyjazd. - głos dziewczyny się załamywał.
- A gdzie Dave? - spytał.
- Nie ma go. Chyba poszedł ją szukać. Nie wiem. - odpowiedziała.
- A co z Michaelem? Wszystko z nim w porządku?
- Nie. Tzn. Jest trochę roztrzęsiony, ale Zayn pomógł mi ogarnąć sytuację... I... Mike twierdzi, że po twoim wyjściu, wyszła mama, a po mamy wyjściu przyszło jakiś dwóch goryli. Sprawdzałam, czy wszystko jest na miejscu, ale zginęły tylko pieniądze z sejfu Dave'a i alkohol z lodówki... Może to mama, zwinęła te pieniądze?
- W lodówce było tylko wino i whiskey. I to zabrałem ja. A co z tymi pieniędzmi, to nie wiem. Za jakąś godzinę będę w domu, bo jestem z Cami w mieście. Postaram się pospieszyć. Do zobaczenia.
- Pa.
Po rozłączeniu się ze starszym bratem wzięła wykręciła jeszcze jeden numer. Numer do Davida.
- Caren? - spytał gdy odebrał
- Nie. Zoe. - odparła.
- Eh... Zoe... Coś się stało?
- Możesz mi to wyjaśnić? Mikey dzwoni cały roztrzęsiony, mówi mi, że matce odbiło i że jest sam. Tak w ogóle zginęły twoje pieniądze ze sejfu i Mike mówi, że byli tu jacyś faceci, ale ten bałagan to mamy wina, bo uchlała się i rozwalała wszystko co stanęło jej na drodze.
- Mój boże...
- Mama zabrała te pieniądze?
- Nie. Tam było 1 000 funtów. Tylko to ukradli?
- Tak.
- W porządku. To tylko tysiąc. Jakoś się to nadrobi... Zoe pilnuj brata i zadzwoń po Jamie'go. Ja postaram się jak najszybciej znaleźć mamę. Plaża jest długa i szeroka.
- Zobacz na molo.
- Byłem tam. Zoe, ja już nie wiem gdzie szukać.
- Przykro mi, ale ja też nie. Do zobaczenia później.
- Pa Zoe.
Odłożyła telefon i westchnęła głośno. Wyciągnęła 2 szklanki z szafki i nalała do nich soku z czarnej porzeczki. Z napojem wróciła do salonu. Zayn patrzał na brata Zoe. Chłopak na prawdę czuł się źle, że nijak może pomóc Zoe z tą całą sytuacją i jej problemami rodzinnymi. Uważał też, że to nie miało prawa jej spotkać i jest to całkowicie niesprawiedliwe. Cóż... Życie jest brutalne.
- Trzymaj. - powiedziała cicho siadając blisko niego. - Zasnął?
- Tak. Dziękuję. - uśmiechnął się lekko do niej.
Zoe upiła łyka i odłożyła swoją szklankę na stoliku. Położyła głowę na jego ramieniu, a on swoją na jej głowie. Minęło aż 15 minut, kiedy to Jamie wkroczył do domu. A towarzyszyła mu Camile.
- James. - Zoe przyszła na korytarz, by wściekły James nie zrobił podobnego rozgardiaszu jak ich matka, oraz by nie zbudził najmłodszego. Przytuliła go mocno.
- Wszystko już w porządku, tak? - spytał James obejmując siostrę.
- Tak. Zayn strasznie mi pomógł. Bez niego bym zwariowała. - odparła.
- A dzwoniłaś do Davida? - zadał kolejne pytanie.
- Tak. Mówił, że nie może znaleźć mamy. - odpowiedziała.
- Może mu pomożesz w szukaniu? - zaproponowała.
- Masz rację. Cami, rozgość się, a ja postaram się jak najszybciej wrócić. - cmoknął swoją dziewczynę w skroń i wybiegł z domu.
- Napijesz się czegoś, Camile? - zapytała Zoe.
- Nie trzeba. - odparła.
- Chodź do salonu. - powiedziała. - Zayn, to dziewczyna Jamesa, Camile, Cami to Zayn...
- Jej chłopak. - dopowiedział szybko Mulat i wyciągnął do panny Loraine wolną rękę, którą uścisnęła.
- No tak... - uśmiechnęła się do niego blondynka. Usiadła na fotelu. - Co z małym? Pewnie jest wyczerpany, po tym całym zamieszaniu...
- Tak... Cały drżał z przerażenia. - powiedziała Zoe.
- Masakra. - Camile pokręciła głową.
W końcu wybiła godzina 4 rano. Camile zmęczona poszła do pokoju Jamesa, który jeszcze nie wrócił z matką i Dave'm do domu. Zayn zaniósł Mikey'a do jego pokoju i teraz z Zoe tam siedzieli. On siedział na fotelu, a dziewczyna leżała obok brata na łóżku. Nie zamierzała go już dzisiaj zostawiać. Rozmawiali cicho, ale już nie podejmowali ciężkich tematów.
- Powinieneś już iść, Zayn. Masz mecz za kilka godzin, powinieneś się przespać. - powiedziała łagodnie.
- Żaden mecz, nie jest od ciebie ważny, Zoe. Dam radę. - uśmiechnął się lekko do niej.
- Zostaw mnie, David! Puszczacie mnie! - usłyszeli krzyk Caren.
Zoe wraz ze swoim chłopakiem zbiegła na dół, do holu, gdzie cała akcja się toczyła.
- Zoe! - pisnęła matka. - Powiedz im coś.
- Nic nie będę im mówić. Porozmawiamy, jak wytrzeźwiejesz. Nie zamierzam z tobą rozmawiać w tym stanie. - powiedziała nastolatka.
- Zayn, sądzę, że powinieneś już iść. Zasiedziałeś się. I to cholernie długo. - wybełkotała matka dziewczyny do Mulata. Ten tylko spojrzał na swoją dziewczynę.
- Idź. Spotkamy się później. - powiedziała cicho, po czym pocałowała jego policzek. - Dziękuję za dzisiaj.
- Pa, Zoe. - odparł i wyszedł.
Dave wraz z najstarszym pasierbem poszedł zanieść swoją żonę do sypialni. Z początku trochę się szarpała, ale szybko usnęła. Wszyscy także położyli się spać. Byli wyczerpani. Zoe o 13 napisała Malikowi, że nie zjawi się na meczu, ponieważ musi poważnie porozmawiać z matką i odezwie się później. Zayn chciał być przy niej, ale wiedział, że to ich sprawa i Zoe pewnie nie zażyczyła by sobie, żeby jej towarzyszył. Zayn wcale nie był o to zły, tylko bał się, o Zoe...
______________________________________________________________
Woah... Już 21.04 piszę test z humana. lel. a po tym to tylko wystawianie ocen i nabory do szkół. jprdl... Jeszcze nie zaczęłam porządnie żyć, a już mam dosyć. xdd
May xx
- Przykro mi. - powiedział ze skruchą.
- Mnie również. - spuściła głowę.
- Więc myślisz, że to ona zrobiła ten bałagan? - spytał.
- Tak sądzę, szczerze mówiąc mam taką nadzieję. Tylko kim są ci dwaj goryle o których mówił Mikey? - spojrzała na swoje dłonie.
- To dziecko, mogło mu się zdawać. Kiedy byłem mały widziałem wiele rzeczy. - rzucił.
- No tak, ale on twierdzi, że zbite wazy, obrazy, ten cały burdel to mama, bo on to widział, ja z tym wierzę, tylko co z tymi pieniędzmi? Chuj z alkoholem. On jest najmniej ważny. Moja matka mogła się upić i upiła się na 100% - powiedziała.
- Uzgodnisz to z twoimi rodzicami, jak wrócą. - pocałował ją w skroń, a ta przysunęła się do niego i oparła głowę o jego klatkę piersiową.
- Zoe, nie mogę spać. - po chwili przyszedł Mikey. - Mogę tu zostać z wami?
- Jasne. Chodź. - Mulat uśmiechnął się do niego.
Mike wdrapał się na jego kolana z misiem w ręku.
- Wyglądasz na zmęczonego, Mike. - powiedział Zayn.
- Chcę spać, ale się boję, że ci panowie wrócą i mnie zabiorą. - zachlipał.
- Nikt cię nie zabierze, Mikey. Spokojnie. - uspokoiła go Zoe.
Mike ułożył się tak, że głowę miał na kolanach Malika, a nogi miał na oparciu kanapy. Zoe głaskała główkę chłopca.
- Zamknij oczy i spróbuj zasnąć. Ja tu będę cały czas. - powiedział Zayn.
Mikey przewrócił się na bok i ścisnął misia przy swojej twarzy zamykając oczy. Zayn przykrył go zręcznie kocem jedną ręką, który robił mu za podgłówek.
- Zadzwonię do Jamiego. Raczej powinien wiedzieć co tu się stało. - Zoe cmoknęła Zayna w policzek, a Mikey'a w czoło i wstała. - Zaraz wrócę, mały.
Zoe chwyciła swój telefon i poszła do kuchni. Oparła się o blat wysepki kuchennej i wykręciła znany już na pamięć numer. Po 2 sygnałach odebrał.
- Zoe? Co się stało? Nie miałaś być z Zaynem na plaży? - zdziwił się jej telefonem Jamie.
- James... Wróciłam wcześniej. Mikey zadzwonił cały przerażony i ja... Matce znów odpierdoliło, rozumiesz to? J-ja nie chciałam ci przeszkadzać, Jamie, bo wiem, że jesteś z Camilą i-i... Przepraszam, Jamie, ale uznałam, że powinieneś wiedzieć. Matka zjebała kolejny wyjazd. - głos dziewczyny się załamywał.
- A gdzie Dave? - spytał.
- Nie ma go. Chyba poszedł ją szukać. Nie wiem. - odpowiedziała.
- A co z Michaelem? Wszystko z nim w porządku?
- Nie. Tzn. Jest trochę roztrzęsiony, ale Zayn pomógł mi ogarnąć sytuację... I... Mike twierdzi, że po twoim wyjściu, wyszła mama, a po mamy wyjściu przyszło jakiś dwóch goryli. Sprawdzałam, czy wszystko jest na miejscu, ale zginęły tylko pieniądze z sejfu Dave'a i alkohol z lodówki... Może to mama, zwinęła te pieniądze?
- W lodówce było tylko wino i whiskey. I to zabrałem ja. A co z tymi pieniędzmi, to nie wiem. Za jakąś godzinę będę w domu, bo jestem z Cami w mieście. Postaram się pospieszyć. Do zobaczenia.
- Pa.
Po rozłączeniu się ze starszym bratem wzięła wykręciła jeszcze jeden numer. Numer do Davida.
- Caren? - spytał gdy odebrał
- Nie. Zoe. - odparła.
- Eh... Zoe... Coś się stało?
- Możesz mi to wyjaśnić? Mikey dzwoni cały roztrzęsiony, mówi mi, że matce odbiło i że jest sam. Tak w ogóle zginęły twoje pieniądze ze sejfu i Mike mówi, że byli tu jacyś faceci, ale ten bałagan to mamy wina, bo uchlała się i rozwalała wszystko co stanęło jej na drodze.
- Mój boże...
- Mama zabrała te pieniądze?
- Nie. Tam było 1 000 funtów. Tylko to ukradli?
- Tak.
- W porządku. To tylko tysiąc. Jakoś się to nadrobi... Zoe pilnuj brata i zadzwoń po Jamie'go. Ja postaram się jak najszybciej znaleźć mamę. Plaża jest długa i szeroka.
- Zobacz na molo.
- Byłem tam. Zoe, ja już nie wiem gdzie szukać.
- Przykro mi, ale ja też nie. Do zobaczenia później.
- Pa Zoe.
Odłożyła telefon i westchnęła głośno. Wyciągnęła 2 szklanki z szafki i nalała do nich soku z czarnej porzeczki. Z napojem wróciła do salonu. Zayn patrzał na brata Zoe. Chłopak na prawdę czuł się źle, że nijak może pomóc Zoe z tą całą sytuacją i jej problemami rodzinnymi. Uważał też, że to nie miało prawa jej spotkać i jest to całkowicie niesprawiedliwe. Cóż... Życie jest brutalne.
- Trzymaj. - powiedziała cicho siadając blisko niego. - Zasnął?
- Tak. Dziękuję. - uśmiechnął się lekko do niej.
Zoe upiła łyka i odłożyła swoją szklankę na stoliku. Położyła głowę na jego ramieniu, a on swoją na jej głowie. Minęło aż 15 minut, kiedy to Jamie wkroczył do domu. A towarzyszyła mu Camile.
- James. - Zoe przyszła na korytarz, by wściekły James nie zrobił podobnego rozgardiaszu jak ich matka, oraz by nie zbudził najmłodszego. Przytuliła go mocno.
- Wszystko już w porządku, tak? - spytał James obejmując siostrę.
- Tak. Zayn strasznie mi pomógł. Bez niego bym zwariowała. - odparła.
- A dzwoniłaś do Davida? - zadał kolejne pytanie.
- Tak. Mówił, że nie może znaleźć mamy. - odpowiedziała.
- Może mu pomożesz w szukaniu? - zaproponowała.
- Masz rację. Cami, rozgość się, a ja postaram się jak najszybciej wrócić. - cmoknął swoją dziewczynę w skroń i wybiegł z domu.
- Napijesz się czegoś, Camile? - zapytała Zoe.
- Nie trzeba. - odparła.
- Chodź do salonu. - powiedziała. - Zayn, to dziewczyna Jamesa, Camile, Cami to Zayn...
- Jej chłopak. - dopowiedział szybko Mulat i wyciągnął do panny Loraine wolną rękę, którą uścisnęła.
- No tak... - uśmiechnęła się do niego blondynka. Usiadła na fotelu. - Co z małym? Pewnie jest wyczerpany, po tym całym zamieszaniu...
- Tak... Cały drżał z przerażenia. - powiedziała Zoe.
- Masakra. - Camile pokręciła głową.
W końcu wybiła godzina 4 rano. Camile zmęczona poszła do pokoju Jamesa, który jeszcze nie wrócił z matką i Dave'm do domu. Zayn zaniósł Mikey'a do jego pokoju i teraz z Zoe tam siedzieli. On siedział na fotelu, a dziewczyna leżała obok brata na łóżku. Nie zamierzała go już dzisiaj zostawiać. Rozmawiali cicho, ale już nie podejmowali ciężkich tematów.
- Powinieneś już iść, Zayn. Masz mecz za kilka godzin, powinieneś się przespać. - powiedziała łagodnie.
- Żaden mecz, nie jest od ciebie ważny, Zoe. Dam radę. - uśmiechnął się lekko do niej.
- Zostaw mnie, David! Puszczacie mnie! - usłyszeli krzyk Caren.
Zoe wraz ze swoim chłopakiem zbiegła na dół, do holu, gdzie cała akcja się toczyła.
- Zoe! - pisnęła matka. - Powiedz im coś.
- Nic nie będę im mówić. Porozmawiamy, jak wytrzeźwiejesz. Nie zamierzam z tobą rozmawiać w tym stanie. - powiedziała nastolatka.
- Zayn, sądzę, że powinieneś już iść. Zasiedziałeś się. I to cholernie długo. - wybełkotała matka dziewczyny do Mulata. Ten tylko spojrzał na swoją dziewczynę.
- Idź. Spotkamy się później. - powiedziała cicho, po czym pocałowała jego policzek. - Dziękuję za dzisiaj.
- Pa, Zoe. - odparł i wyszedł.
Dave wraz z najstarszym pasierbem poszedł zanieść swoją żonę do sypialni. Z początku trochę się szarpała, ale szybko usnęła. Wszyscy także położyli się spać. Byli wyczerpani. Zoe o 13 napisała Malikowi, że nie zjawi się na meczu, ponieważ musi poważnie porozmawiać z matką i odezwie się później. Zayn chciał być przy niej, ale wiedział, że to ich sprawa i Zoe pewnie nie zażyczyła by sobie, żeby jej towarzyszył. Zayn wcale nie był o to zły, tylko bał się, o Zoe...
______________________________________________________________
Woah... Już 21.04 piszę test z humana. lel. a po tym to tylko wystawianie ocen i nabory do szkół. jprdl... Jeszcze nie zaczęłam porządnie żyć, a już mam dosyć. xdd
May xx
niedziela, 12 kwietnia 2015
Zayn "You always will be my summer love" (AU) 4 - I don't like you.
*miesiąc później*
Minęła już połowa wakacji. Oboje cierpieli, z myślą, że już niedługo koniec wakacji się zbliża. Dzisiejszy wieczór jest wyjątkowy. Miał taki być. Dla Zayna. Chce wyznać jej uczucia, a następnie zaprosić na randkę. Louis, najstarszy z jego przyjaciół i jako "spec" od dziewczyn dał mu kilka ważnych "rad".
Zoe i Zayn umówili się, jak zawsze na plaży, w skrócie - tam gdzie zawsze. Aczkolwiek Zayn planował zabrać ją w miejsce, gdzie nikt nie chodzi. Totalne odludzie, czyli mała plaża ukryta za kilkoma skałami i paroma płaczącymi wierzbami. Tym razem spotykali się o 18. Matka Zoe była trochę nad opiekuńcza i nie chciała, by córka wychodziła późno. Nigdy nie wiadomo co może się stać. Nie miała tego zaufania do Zayna, którym obdarował go ojczym dziewczyny. Nawet sam Jamie stwierdził, że Mulat nie może być aż taki zły, a mały Mikey wprost go uwielbia, bo jak Mikey twierdzi - jest bardzo zabawny i ciągle kupuje mu słodycze, kiedy Zoe twierdzi, że już mu starczy.
- Dobry wieczór, pani Montgomery. Zoe jest już gotowa? - spytał Zayn stojąc z jedną różą w odcieniu krwistej czerwieni w drzwiach do jej domku.
- Zoe! - wydarła się wgłąb domu.
- Idę! - krzyknęła z góry, a po chwili można było usłyszeć ciche tupanie na schodach.
Zayn aż oniemiał z wrażenia. Wyglądała bosko! Jej czarne włosy, były rozpuszczone, lekko podkręcone. Blade ciało Zoe okrywał czarny top w kwiatuszki w kolorach różu, oraz prosta, delikatnie rozkloszowana łososiowa spódniczka do kolan. Stopy okryte w czarne rzymianki z tego samego koloru kwiatki i diamenciki pośrodku nich idealnie pasowały do stroju. Wyglądała niewinnie, bardzo dziewczęco, ale i seksownie.
- Wróć przed północą. Niech Zayn odprowadzi cię pod sam dom, choćby nie wiem co. Biada jak coś ci się stanie. - słowa matki Zoe wybudziły oboje z transu.
- Oczywiście. - mruknęła nastolatka i pociągnęła chłopaka za sobą. - Na razie!
Drzwi od jej domu się zatrzasnęły. Szli przez ścieżkę dla pieszych w ciszy, później gdy skręcili na piach także. W końcu Zoe zaciekawiona nagłym pomysłem Zayna jakim było wyjście na plażę odważyła się zapytać:
- Gdzie mnie prowadzisz?
- Zobaczysz.
- No Zayn powiedz mi coś! - jęknęła prosząco. - Każesz mi się uszykować na wieczorne wyjście, prowadzisz nie wiadomo gdzie i nic nie chcesz mi powiedzieć. Jesteś seryjnym zabójcą, czy coś?
- Tak, właśnie idziesz na ścięcie. - prychnął. - Boisz się ze mną iść?
- Nie. Po prostu jestem ciekawa. Twoja tajemniczość mnie dobija. - mruknęła.
- Chcę ci coś pokazać. Jak na razie tyle mogę ci powiedzieć. - uśmiechnął się do niej.
- Słońce pięknie wygląda jak zachodzi. - wskazała na ogromną gwiazdę, jaką było słońce. - O ten widok ci chodziło?
- Nie. Dlatego wolałem przyjść później. Niestety boję się twojej mamy i jej noża, z którym dziś mnie przywitała. - powiedział.
- Miała nóż? - Zoe zdziwiła się.
- Owszem miała. Całkiem spory. - pokiwał twierdząco głową.
- Oh... - ucichła.
W końcu dotarli na malutką plażę. Zoe aż oniemiała z zaskoczenia. Szli tu aż ponad godzinę i zdążyło się ściemnić. Zayn rozłożył koc, a na nim położył koszyk z różnymi przysmakami.
- Przyjemnie. - powiedziała Zoe uśmiechając się do chłopaka.
- Też tak uważam... - usiadł obok niej po środku koca. - Truskawkę w czekoladzie?
- Wow, Zayn! - pisnęła. - Romantyk z ciebie! Z wielką chęcią!
- Taki ze mnie romantyk jak z ciebie karateka. - zaśmiał się.
- Nie śmiej się. Ostatnio ćwiczyłam i tym razem skończyłam bez żadnej drzazgi w ręce. Sukces. - powiedziała.
- A deska pękła? - spytał
- Nie... - sama się zaśmiała.
- Więc jak ci się podoba moja niespodzianka? - zmienił temat.
- Jest bajecznie. A będzie jeszcze bardziej niesamowicie, jeśli powiesz mi, czemu to wszystko robisz... Truskawki w czekoladzie, ukryta plaża, miły wieczór pod gwiazdami, które już zaczynają być coraz bardziej widoczne...
- Chodziło mi o to, że... Bo ja chciałem ci powiedzieć...
- No co Zayn?
- Nie lubię cię. Tak cholernie cię nie lubię...
Świat Zoe lęgnął w grózach.
- C-co? T-to nie mogłeś mi powiedzieć tego, kiedy byłam bliżej domu? Albo zupełnie wcześniej? Jesteś dupkiem Zayn. Pieprzonym dupkiem. Tłukłam się tu z tobą ponad godzinę, tylko dlatego, żebyś wykorzystał tak piękny moment, żeby powiedzieć mi takie coś?! Pierdol się.
Wstała i otrzepując swoją pupę z piachu wstała i skierowała się do domu. A było tak pięknie. Nie zrobiła kilka kroków, a Zayn zdążył już do niej podbiec i chwycić ją mocno w talii. Piszczała, żeby ją puścił, ale ten ani drgnął. W końcu, gdy się uspokoiła powiedział jej na ucho.
- Nie lubię cię, bo cię kocham. Bo albo się kogoś lubi, albo się kogoś kocha.
- Idiota. - uderzyła go mocno w ramię na co ten zaczął się śmiać. - Bawi cię to?
- Bardzo. - nie przestawał rechotać.
- Nie mogłeś mi od razu mi powiedzieć? Tylko zabawiłeś w kotka i myszkę? Jesteś psychiczny Zayn! Ugh! - wkurzyła się, ale on nadal trzymał ją w swoich ramionach, aż w końcu oparła się głową o jego tors. - Ale... Na prawdę mnie kochasz?
- Na prawdę, Zoe... Na prawdę. - pocałował czubek jej głowy.
Zoe mimo tych 16 lat miała 152 cm wzrostu, natomiast Zayn był wyższy o dobre 20 cm!
- Ja ciebie też... - szepnęła.
Ale nie dodała już, że jak każdy człowiek, ma pewne obawy...
Zayn obrócił ją do siebie i schylił do jej ust. Czekał na ten moment. Delikatnie je połączył, jak by bał się, że może jej coś zrobić. To był pierwszy pocałunek Zoe i cieszyła się, że to Zayn jest tym pierwszym. Jedną dłoń ułożyła na jego karku, drugą zaś wtopiła w jego gęste i zawsze dobrze ułożone włosy. Czuła palce Zayna lekko zaciśnięte na jej biodrach. Aż nagle czar prysł! Całą tą magiczną chwilę, kiedy młodzi wymieniali się pocałunkami zadzwonił telefon panny Montgomery.
- Cholera. - przeklęła. - Poczekaj. - dodała cicho.
Zayn zrezygnowany odsunął się od niej, pozwalając dziewczynie na odebranie urządzenia, które leżało na kocu.
- Halo? - spytała Zoe przykładając do ucha.
- Zoe! Gdzie ty jesteś?! Mama i David zostawili mnie samego w domu! - piszczał mały Mikey.
- Co? - spytała leniwie. - Mikey, a gdzie Jamie?
- N-no b-bo... Jamie poszedł z tą swoją koleżanką, a m-mama coś piła i wyszła, a Dave za nią. Zoe boję się. Oni wyszli chwilę po twoim wyjściu... - płakał do słuchawki.
- Mikey, uspokój się. Shh... Słuchaj mnie uważnie. Nic ci nie będzie, rozumiesz? Nie bój się. Ja już do ciebie idę, okay? Już jestem w drodze. Nie musisz się bać, pamiętasz? Jesteś już mężczyzną, a nie małym chłopcem, no nie? - uspokajała dziecko przez telefon.
- Wróć szybko... - szepnął.
- Wrócę... - zapewniła go i się rozłączyła. - Muszę już iść.
- Coś się stało? - spytał zmartwiony Zayn.
- Mojej matce coś odjebało i wyszła z domu, a Dave za nią i zostawili Michaela w domu samego. - wstała z piachu.
- A James? - spytał
- Wyszedł z dziewczyną. To nie jego wina, nie wiedział, że mama się upije i będzie sprawiała zagrożenie dla ludzi. Przepraszam Zayn. - pocałowała go w policzek i zaczęła biec w stronę domu.
Cholernie bała się o brata.
Zayn zgarnął wszystkie rzeczy i szybko dogonił ją.
Oby się nic Mikey'owi nie stało...
_____________________________________________________________________
dum dum dum. Napięcie rośnie! przepraszam za moją długą nieobecność. obiecuję że to wszystko przyspieszy po 23.04. czyli po testach. wtedy będę cała wasza, bo już ogólnie nie będę miała sprawdzianów i kartkówek, chyba że będą jakieś niespodzianki na wystawianie ocen. z moimi nauczycielami nigdy nic nie wiadomo. xd
do następnego.
may xx
Minęła już połowa wakacji. Oboje cierpieli, z myślą, że już niedługo koniec wakacji się zbliża. Dzisiejszy wieczór jest wyjątkowy. Miał taki być. Dla Zayna. Chce wyznać jej uczucia, a następnie zaprosić na randkę. Louis, najstarszy z jego przyjaciół i jako "spec" od dziewczyn dał mu kilka ważnych "rad".
Zoe i Zayn umówili się, jak zawsze na plaży, w skrócie - tam gdzie zawsze. Aczkolwiek Zayn planował zabrać ją w miejsce, gdzie nikt nie chodzi. Totalne odludzie, czyli mała plaża ukryta za kilkoma skałami i paroma płaczącymi wierzbami. Tym razem spotykali się o 18. Matka Zoe była trochę nad opiekuńcza i nie chciała, by córka wychodziła późno. Nigdy nie wiadomo co może się stać. Nie miała tego zaufania do Zayna, którym obdarował go ojczym dziewczyny. Nawet sam Jamie stwierdził, że Mulat nie może być aż taki zły, a mały Mikey wprost go uwielbia, bo jak Mikey twierdzi - jest bardzo zabawny i ciągle kupuje mu słodycze, kiedy Zoe twierdzi, że już mu starczy.
- Dobry wieczór, pani Montgomery. Zoe jest już gotowa? - spytał Zayn stojąc z jedną różą w odcieniu krwistej czerwieni w drzwiach do jej domku.
- Zoe! - wydarła się wgłąb domu.
- Idę! - krzyknęła z góry, a po chwili można było usłyszeć ciche tupanie na schodach.
Zayn aż oniemiał z wrażenia. Wyglądała bosko! Jej czarne włosy, były rozpuszczone, lekko podkręcone. Blade ciało Zoe okrywał czarny top w kwiatuszki w kolorach różu, oraz prosta, delikatnie rozkloszowana łososiowa spódniczka do kolan. Stopy okryte w czarne rzymianki z tego samego koloru kwiatki i diamenciki pośrodku nich idealnie pasowały do stroju. Wyglądała niewinnie, bardzo dziewczęco, ale i seksownie.
- Wróć przed północą. Niech Zayn odprowadzi cię pod sam dom, choćby nie wiem co. Biada jak coś ci się stanie. - słowa matki Zoe wybudziły oboje z transu.
- Oczywiście. - mruknęła nastolatka i pociągnęła chłopaka za sobą. - Na razie!
Drzwi od jej domu się zatrzasnęły. Szli przez ścieżkę dla pieszych w ciszy, później gdy skręcili na piach także. W końcu Zoe zaciekawiona nagłym pomysłem Zayna jakim było wyjście na plażę odważyła się zapytać:
- Gdzie mnie prowadzisz?
- Zobaczysz.
- No Zayn powiedz mi coś! - jęknęła prosząco. - Każesz mi się uszykować na wieczorne wyjście, prowadzisz nie wiadomo gdzie i nic nie chcesz mi powiedzieć. Jesteś seryjnym zabójcą, czy coś?
- Tak, właśnie idziesz na ścięcie. - prychnął. - Boisz się ze mną iść?
- Nie. Po prostu jestem ciekawa. Twoja tajemniczość mnie dobija. - mruknęła.
- Chcę ci coś pokazać. Jak na razie tyle mogę ci powiedzieć. - uśmiechnął się do niej.
- Słońce pięknie wygląda jak zachodzi. - wskazała na ogromną gwiazdę, jaką było słońce. - O ten widok ci chodziło?
- Nie. Dlatego wolałem przyjść później. Niestety boję się twojej mamy i jej noża, z którym dziś mnie przywitała. - powiedział.
- Miała nóż? - Zoe zdziwiła się.
- Owszem miała. Całkiem spory. - pokiwał twierdząco głową.
- Oh... - ucichła.
W końcu dotarli na malutką plażę. Zoe aż oniemiała z zaskoczenia. Szli tu aż ponad godzinę i zdążyło się ściemnić. Zayn rozłożył koc, a na nim położył koszyk z różnymi przysmakami.
- Przyjemnie. - powiedziała Zoe uśmiechając się do chłopaka.
- Też tak uważam... - usiadł obok niej po środku koca. - Truskawkę w czekoladzie?
- Wow, Zayn! - pisnęła. - Romantyk z ciebie! Z wielką chęcią!
- Taki ze mnie romantyk jak z ciebie karateka. - zaśmiał się.
- Nie śmiej się. Ostatnio ćwiczyłam i tym razem skończyłam bez żadnej drzazgi w ręce. Sukces. - powiedziała.
- A deska pękła? - spytał
- Nie... - sama się zaśmiała.
- Więc jak ci się podoba moja niespodzianka? - zmienił temat.
- Jest bajecznie. A będzie jeszcze bardziej niesamowicie, jeśli powiesz mi, czemu to wszystko robisz... Truskawki w czekoladzie, ukryta plaża, miły wieczór pod gwiazdami, które już zaczynają być coraz bardziej widoczne...
- Chodziło mi o to, że... Bo ja chciałem ci powiedzieć...
- No co Zayn?
- Nie lubię cię. Tak cholernie cię nie lubię...
Świat Zoe lęgnął w grózach.
- C-co? T-to nie mogłeś mi powiedzieć tego, kiedy byłam bliżej domu? Albo zupełnie wcześniej? Jesteś dupkiem Zayn. Pieprzonym dupkiem. Tłukłam się tu z tobą ponad godzinę, tylko dlatego, żebyś wykorzystał tak piękny moment, żeby powiedzieć mi takie coś?! Pierdol się.
Wstała i otrzepując swoją pupę z piachu wstała i skierowała się do domu. A było tak pięknie. Nie zrobiła kilka kroków, a Zayn zdążył już do niej podbiec i chwycić ją mocno w talii. Piszczała, żeby ją puścił, ale ten ani drgnął. W końcu, gdy się uspokoiła powiedział jej na ucho.
- Nie lubię cię, bo cię kocham. Bo albo się kogoś lubi, albo się kogoś kocha.
- Idiota. - uderzyła go mocno w ramię na co ten zaczął się śmiać. - Bawi cię to?
- Bardzo. - nie przestawał rechotać.
- Nie mogłeś mi od razu mi powiedzieć? Tylko zabawiłeś w kotka i myszkę? Jesteś psychiczny Zayn! Ugh! - wkurzyła się, ale on nadal trzymał ją w swoich ramionach, aż w końcu oparła się głową o jego tors. - Ale... Na prawdę mnie kochasz?
- Na prawdę, Zoe... Na prawdę. - pocałował czubek jej głowy.
Zoe mimo tych 16 lat miała 152 cm wzrostu, natomiast Zayn był wyższy o dobre 20 cm!
- Ja ciebie też... - szepnęła.
Ale nie dodała już, że jak każdy człowiek, ma pewne obawy...
Zayn obrócił ją do siebie i schylił do jej ust. Czekał na ten moment. Delikatnie je połączył, jak by bał się, że może jej coś zrobić. To był pierwszy pocałunek Zoe i cieszyła się, że to Zayn jest tym pierwszym. Jedną dłoń ułożyła na jego karku, drugą zaś wtopiła w jego gęste i zawsze dobrze ułożone włosy. Czuła palce Zayna lekko zaciśnięte na jej biodrach. Aż nagle czar prysł! Całą tą magiczną chwilę, kiedy młodzi wymieniali się pocałunkami zadzwonił telefon panny Montgomery.
- Cholera. - przeklęła. - Poczekaj. - dodała cicho.
Zayn zrezygnowany odsunął się od niej, pozwalając dziewczynie na odebranie urządzenia, które leżało na kocu.
- Halo? - spytała Zoe przykładając do ucha.
- Zoe! Gdzie ty jesteś?! Mama i David zostawili mnie samego w domu! - piszczał mały Mikey.
- Co? - spytała leniwie. - Mikey, a gdzie Jamie?
- N-no b-bo... Jamie poszedł z tą swoją koleżanką, a m-mama coś piła i wyszła, a Dave za nią. Zoe boję się. Oni wyszli chwilę po twoim wyjściu... - płakał do słuchawki.
- Mikey, uspokój się. Shh... Słuchaj mnie uważnie. Nic ci nie będzie, rozumiesz? Nie bój się. Ja już do ciebie idę, okay? Już jestem w drodze. Nie musisz się bać, pamiętasz? Jesteś już mężczyzną, a nie małym chłopcem, no nie? - uspokajała dziecko przez telefon.
- Wróć szybko... - szepnął.
- Wrócę... - zapewniła go i się rozłączyła. - Muszę już iść.
- Coś się stało? - spytał zmartwiony Zayn.
- Mojej matce coś odjebało i wyszła z domu, a Dave za nią i zostawili Michaela w domu samego. - wstała z piachu.
- A James? - spytał
- Wyszedł z dziewczyną. To nie jego wina, nie wiedział, że mama się upije i będzie sprawiała zagrożenie dla ludzi. Przepraszam Zayn. - pocałowała go w policzek i zaczęła biec w stronę domu.
Cholernie bała się o brata.
Zayn zgarnął wszystkie rzeczy i szybko dogonił ją.
Oby się nic Mikey'owi nie stało...
_____________________________________________________________________
dum dum dum. Napięcie rośnie! przepraszam za moją długą nieobecność. obiecuję że to wszystko przyspieszy po 23.04. czyli po testach. wtedy będę cała wasza, bo już ogólnie nie będę miała sprawdzianów i kartkówek, chyba że będą jakieś niespodzianki na wystawianie ocen. z moimi nauczycielami nigdy nic nie wiadomo. xd
do następnego.
may xx
sobota, 4 kwietnia 2015
Zayn "You always will be my summer love..." (AU) cz.3 - Happiness
- Zoe do cholery! Jak możesz na noc nie wracać?! - Krzyczała jej matka, gdy ta przekroczyła próg domu.
A było tak fantastycznie, pomyślała.
- Mamo... - Zaczęła. - Byłam całkowicie bezpieczna. Pamiętasz Camile?
- Tą, której James wsypał piasek w oczy? - Spytała spokojniej.
- Tak. Byłam z nimi. Jamie ci potwierdzi. Gdzie on jest? - rozejrzała się.
A było tak fantastycznie, pomyślała.
- Mamo... - Zaczęła. - Byłam całkowicie bezpieczna. Pamiętasz Camile?
- Tą, której James wsypał piasek w oczy? - Spytała spokojniej.
- Tak. Byłam z nimi. Jamie ci potwierdzi. Gdzie on jest? - rozejrzała się.
- Jeszcze nie wrócił... - mruknęła zmęczona.
- Zoe! - krzyknął radośnie Mikey.
- No hej! - przytuliła go.
Gdy Zoe zdążyła się już odświeżyć i zjeść śniadanie z rodziną, Zayn jeszcze spał. Gdy się obudził był zawiedziony, że nie obudził się obok dziewczyny. Pamiętał, że była w nocy razem z nim. A może to był po prostu sen? A może po prostu palnął coś głupiego i sobie poszła? Wyszedł z namiotu i skierował się do Liama. On zawsze miał środki przeciwbólowe.
- Ooo, nasz książę z bajki się obudził. - zaśmiał się Harry. - Jak noc?
- Ciemna? - Mulat wzruszył ramionami. - Liam, masz prochy?
- Masz. - rzucił w niego listkiem z tabletkami. - Te mocniejsze.
- Mój bohater. - zaśmiałem się i łyknąłem tabletki.
- Co u twojej dziewczyny? - spytał Louis poruszając śmiesznie brwiami.
- Dziewczyny? - Malik omal się nie popluł na to słowo. - Jakiej dziewczyny?
- No tej dziewczyny, którą zabrałeś do swojego namiotu. - wyjaśnił Niall.
- Oh... Zoe... Raczej wszystko w porządku. - wzruszył ramionami, ale gdy skapnął się o kogo chodzi wewnątrz siebie skakał jak małe dziecko z radości. - Chyba.
- Tak tej... - zaśmiał się Harry. - Przyznaj co się wydarzyło tej magicznej nocy.
- Nic, byłem zbyt pijany, by działać. - mruknął. - A po za tym, nie jestem tak chamski, by od razu wykorzystywać dziewczynę. Gdyby nie ona wy teraz byście szukali mnie z wykrywaczem metalu na plaży.
- Grzeczny Malik i te sprawy... Jest z Bradford, że się tak do niej przywiązałeś? - spytał Louis.
- Jest z Oxfordu. - wymruczał Malik.
- Będziecie mieli oboje złamane serduszko. To kawał drogi. - Harry. - A wątpię w to, że będziecie do siebie jeździć.
- Ja i złamane serduszko? Błagam... Ona jest tylko przyjaciółką. Po wakacjach zapomni o mnie. - rzucił mulat.
- Tsa... - prychnęli.
No a nie?, pomyślałem.
Kiedy wybiła godzina 15:42 Zoe właśnie wychodziła z domu na plażę. Nie widziała się cały dzień z Mulatem i to ją dobijało, aczkolwiek nie chciała się narzucać. Pech chciał że Zayn nigdzie jej nie mógł znaleźć. Szukał na plaży, na molo, w mieście, na polu namiotowym... Nie wiedział tylko gdzie mieszka, bo tam to na pewno by ją znalazł. Zoe usiadła na piasku niedaleko budki z lodami, która znajdowała się jakiś kilometr od boiska piłki siatkowej. Załamany Malik zauważył brunetkę kiedy po raz kolejny przechodził obok boiska.
- Zoe! - wydarł się, a dziewczyna spojrzała na Zayna z uśmiechem.
- Jak głowa, gwiazdorze? - zaśmiała się, kiedy ten usiadł blisko niej.
- Liam doskonale o mnie zadbał. Było mi trochę smutno, kiedy obudziłem się, a ciebie już nie było. W ogóle, dziękuję, że pomogłaś mi dotrzeć do namiotu. Powiedziałem chłopakom, że gdyby nie ty, oni szukali by mnie w piasku z wykrywaczem metalu. - zarechotał.
- Uratowałam ci życie. - zażartowała
- Dokładnie. Jesteś moją bohaterką i wytatuuję sobie twoje imię. - powiedział poważnie.
- Tak tey. - szturchnęła go łokciem.
- No tak tej. - on odpłacił jej się tym samym.
Byli szczęśliwi, ale czas leciał. Wakacje z każdym dniem się kończyły, a oni zbliżali się do siebie. Czuli się przy sobie jakby znali się od wieków. I oboje chcieli być dla siebie kimś więcej.
__________________________________________________________________
Taki trochę przykrótkawy ten rozdział, ale postaram się następny troszeczkę rozbudować. I tak wgl...
Smacznego jajka życzy firma.... UDŁAW SIĘ.
Boże mam bekę z tego tekstu. Powiedziałam to do mojego brata kiedy jadł kinder jajko i jego reakcja była niesamowita. na prawdę.
Ale tak szczerze Wesołych świąt wielkanocnych, smacznego jajka, mokrego dyngusa, czy jakoś tak.
a gimby co piszą testy... hahahahah powodzenia życzę, bo sama piszę i wszyscy powinniśmy się wspierać. xd jestem po 3 próbnych i o jprdl... masakra.
luv, may xx
Gdy Zoe zdążyła się już odświeżyć i zjeść śniadanie z rodziną, Zayn jeszcze spał. Gdy się obudził był zawiedziony, że nie obudził się obok dziewczyny. Pamiętał, że była w nocy razem z nim. A może to był po prostu sen? A może po prostu palnął coś głupiego i sobie poszła? Wyszedł z namiotu i skierował się do Liama. On zawsze miał środki przeciwbólowe.
- Ooo, nasz książę z bajki się obudził. - zaśmiał się Harry. - Jak noc?
- Ciemna? - Mulat wzruszył ramionami. - Liam, masz prochy?
- Masz. - rzucił w niego listkiem z tabletkami. - Te mocniejsze.
- Mój bohater. - zaśmiałem się i łyknąłem tabletki.
- Co u twojej dziewczyny? - spytał Louis poruszając śmiesznie brwiami.
- Dziewczyny? - Malik omal się nie popluł na to słowo. - Jakiej dziewczyny?
- No tej dziewczyny, którą zabrałeś do swojego namiotu. - wyjaśnił Niall.
- Oh... Zoe... Raczej wszystko w porządku. - wzruszył ramionami, ale gdy skapnął się o kogo chodzi wewnątrz siebie skakał jak małe dziecko z radości. - Chyba.
- Tak tej... - zaśmiał się Harry. - Przyznaj co się wydarzyło tej magicznej nocy.
- Nic, byłem zbyt pijany, by działać. - mruknął. - A po za tym, nie jestem tak chamski, by od razu wykorzystywać dziewczynę. Gdyby nie ona wy teraz byście szukali mnie z wykrywaczem metalu na plaży.
- Grzeczny Malik i te sprawy... Jest z Bradford, że się tak do niej przywiązałeś? - spytał Louis.
- Jest z Oxfordu. - wymruczał Malik.
- Będziecie mieli oboje złamane serduszko. To kawał drogi. - Harry. - A wątpię w to, że będziecie do siebie jeździć.
- Ja i złamane serduszko? Błagam... Ona jest tylko przyjaciółką. Po wakacjach zapomni o mnie. - rzucił mulat.
- Tsa... - prychnęli.
No a nie?, pomyślałem.
Kiedy wybiła godzina 15:42 Zoe właśnie wychodziła z domu na plażę. Nie widziała się cały dzień z Mulatem i to ją dobijało, aczkolwiek nie chciała się narzucać. Pech chciał że Zayn nigdzie jej nie mógł znaleźć. Szukał na plaży, na molo, w mieście, na polu namiotowym... Nie wiedział tylko gdzie mieszka, bo tam to na pewno by ją znalazł. Zoe usiadła na piasku niedaleko budki z lodami, która znajdowała się jakiś kilometr od boiska piłki siatkowej. Załamany Malik zauważył brunetkę kiedy po raz kolejny przechodził obok boiska.
- Zoe! - wydarł się, a dziewczyna spojrzała na Zayna z uśmiechem.
- Jak głowa, gwiazdorze? - zaśmiała się, kiedy ten usiadł blisko niej.
- Liam doskonale o mnie zadbał. Było mi trochę smutno, kiedy obudziłem się, a ciebie już nie było. W ogóle, dziękuję, że pomogłaś mi dotrzeć do namiotu. Powiedziałem chłopakom, że gdyby nie ty, oni szukali by mnie w piasku z wykrywaczem metalu. - zarechotał.
- Uratowałam ci życie. - zażartowała
- Dokładnie. Jesteś moją bohaterką i wytatuuję sobie twoje imię. - powiedział poważnie.
- Tak tey. - szturchnęła go łokciem.
- No tak tej. - on odpłacił jej się tym samym.
Byli szczęśliwi, ale czas leciał. Wakacje z każdym dniem się kończyły, a oni zbliżali się do siebie. Czuli się przy sobie jakby znali się od wieków. I oboje chcieli być dla siebie kimś więcej.
__________________________________________________________________
Taki trochę przykrótkawy ten rozdział, ale postaram się następny troszeczkę rozbudować. I tak wgl...
Smacznego jajka życzy firma.... UDŁAW SIĘ.
Boże mam bekę z tego tekstu. Powiedziałam to do mojego brata kiedy jadł kinder jajko i jego reakcja była niesamowita. na prawdę.
Ale tak szczerze Wesołych świąt wielkanocnych, smacznego jajka, mokrego dyngusa, czy jakoś tak.
a gimby co piszą testy... hahahahah powodzenia życzę, bo sama piszę i wszyscy powinniśmy się wspierać. xd jestem po 3 próbnych i o jprdl... masakra.
luv, may xx
Subskrybuj:
Posty (Atom)