czwartek, 16 kwietnia 2015

Zayn "You always will by my summer love..." (AU) cz. 5 - What happened here?

Drzwi od domu były otwarte. Dziwne. Zoe przerażona odchyliła delikatnie drzwi. Weszli z Zaynem do środka.
- Mikey! - krzyknęła po domu. Cisza.
- Mike! - tym razem krzyknął Zayn.
- Michael! - pisnęła przeraźliwie Zoe.
Pobiegła na górę do jego pokoiku. Pusto. W łóżku go nie ma. Sprawdziła pod nim, w szafie, w łazience, nic. Poszła do pokoju Jamiego. Czysto. W sypialni rodziców też... Został jej pokój i kuchnia.
- W kuchni i salonie go nie ma! - krzyknął z dołu Zayn.
Otworzyła drzwi do jej pokoju. Na łóżku go nie było, w kątach, ani w jej łazience, równie pusto. Otworzyła garderobę. Siedział skulony z misiem w rękach w kącie szafy ukryty za ubraniami.
- Mikey! - przytuliła się na chłopca. Cieszyła się, że nic mu się nie stało.
- Zoe, ktoś był w domu... - powiedział cichutko.
- Kto Mike? - spytała patrząc mu w oczy.
- Nie wiem... Od razu pobiegłem cicho do twojego pokoju i się schowałem. Chwilę po tym, jak wyszła mama. Widziałem tylko jakiś 2 dużych panów. - powiedział. - Bałem się.
- Już spokojnie. Jestem przy tobie. - pogłaskała go po głowie ponownie przyciągając do siebie.
Wzięła brata na ręce i zeszła na dół, gdzie był Zayn.
- Mikey! Niezłego stracha nam narobiłeś... - powiedział Zayn do dziecka.
- Salon jest w strasznym stanie... Mike, czy ci panowie to zrobili? - Spytała Zoe patrząc bratu w oczy.
- Nie... To mamusia. - Powiedział cicho.
- Eh... Muszę to posprzątać. - Westchnęła dziewczyna. - Ale najpierw... Mikey musisz już iść spać.
- Nie chcę. Zoe nadal się boję! - Mikey wydął wargę.
- Zoe idź z nim na górę, ja to ogarnę... - Odezwał się Zayn.
- Nie... Ty lepiej wracaj do siebie. Spotkamy się jutro... Przyjdę na mecz. - Dziewczyna zapewniła Zayna.
- Zoe, nie widzisz jak tu wygląda? Ktoś się do was włamał, a ty mi mówisz, że mam wyjść? Oszalałaś do reszty? Nie zostawię cię teraz samej. - Oburzył się Malik.
Zoe zacisnęła usta w cienką linię. Po chwili szepnęła tylko "okay".
- Mikey chcesz nam pomóc, czy jesteś zmęczony? - Spytała nastolatka.
- Chcę pomóc... - Odparł mały.
Postawiła go na nogach, patrząc gdzie nie ma szkła. Zayn miał rację. Tu wygląda jakby tornado przeleciało przez to pomieszczenie 2 razy. Podała bratu buty z grubą podeszwą jakby wszedł niechcący w szkło. Zaczęli sprzątać. Minęły 2 godziny i Mikey już padł. Nagle Zoe przypomniała sobie o ważnym wydarzeniu dla jej matki. Dziś przypadała 20. Rocznica ślubu matki i biologicznego ojca Zoe. Już wie czemu wpadła w szał. Dave to całkowicie rozumiał i wiedział, że Caren nadal kocha swojego zmarłego męża.
- Zaniosę go na górę. - Powiedziała w końcu dziewczyna, kiedy spojrzała na brata śpiącego na dokładnie wyczyszczonej kanapie.
Zayn akurat kończył czyścić dywan, na którym było najwięcej szkła. Zaproponował, że to on zaniesie Mike'a, ale dziewczyna mu odmówiła. Chwyciła dziecko na ręce. Otworzyła sobie lekkim kopniakiem drzwi do pokoju Mike'a. Położyła go na jego łóżku i przykryła kołdrą.
- Zoe, zostań... - Poprosił zaspanym głosem.
- Myślałam, że śpisz... - zdziwiła się.
- Nie... Zostaniesz? - spytał.
- Mikey, Zayn czeka na dole. - powiedziała. - Zostawię drzwi otwarte, jak coś się stanie zejdź do nas na dół. Będziemy albo w kuchni, albo w salonie. Dobrze?
- No dobrze. - opadł główką na poduszkę. - I zapal światło na korytarzu, okay?
- Okay. Dobranoc Mike. - cmoknęła go w czoło i wyszła.
Zayn wyrzucił śmieci i upewnił się, że nigdzie nie ma ani kawałeczka szkła, czy czegokolwiek. Usiadł na kanapie. Wiedział, że Zoe domyślała się co było powodem tego bałaganu.
- Więc? - spytał patrząc wyczekująco na dziewczynę.
- Zniknęła tylko gotówka spod łóżka mamy i alkohol z lodówki. Pewnie jacyś gówniarze tu weszli i tyle. Zapytam się rano matki jak wróci, czy to ona, czy ktoś inny... - usiadła obok niego. - Dziękuję Zayn, że nie uciekłeś gdzie pieprz rośnie, jak zobaczyłeś to wszystko.
- To nic, Zoe... Pamiętaj, że możesz mi o wszystkim powiedzieć i przyjść z każdym problemem o każdej porze dnia i nocy. - uśmiechnął się do niej lekko.
- Pewnie zastanawia się czemu mojej matce odbiło, co? - przejrzało go.
- Jeśli nie chcesz, nie musisz mówić. - powiedział.
- Dzisiaj jest 20. rocznica ślubu mojej matki i mojego biologicznego ojca. Dave pewnie wyszedł za moją matką i ją teraz szuka, albo próbuje zaciągnąć do domu. - wyjaśniła.
- To David nie jest twoim biologicznym ojcem? - zdziwił się.
- Nope.To ojczym. Jest fajnym gościem, ale wie, że nigdy nie zastąpi mi ojca. Jest dla mnie bardziej takim starszym znajomym, który zawsze weźmie moją stronę. Z moim tatą byłam strasznie związana. Zawsze razem, Zoe i tata, tata i Zoe... - westchnęła głośno.
- Przykro mi. - powiedział ze skruchą.
- Mnie również. - spuściła głowę.
- Więc myślisz, że to ona zrobiła ten bałagan? - spytał.
- Tak sądzę, szczerze mówiąc mam taką nadzieję. Tylko kim są ci dwaj goryle o których mówił Mikey? - spojrzała na swoje dłonie.
- To dziecko, mogło mu się zdawać. Kiedy byłem mały widziałem wiele rzeczy. - rzucił.
- No tak, ale on twierdzi, że zbite wazy, obrazy, ten cały burdel to mama, bo on to widział, ja z tym wierzę, tylko co z tymi pieniędzmi? Chuj z alkoholem. On jest najmniej ważny. Moja matka mogła się upić i upiła się na 100% - powiedziała.
- Uzgodnisz to z twoimi rodzicami, jak wrócą. - pocałował ją w skroń, a ta przysunęła się do niego i oparła głowę o jego klatkę piersiową.
- Zoe, nie mogę spać. - po chwili przyszedł Mikey. - Mogę tu zostać z wami?
- Jasne. Chodź. - Mulat uśmiechnął się do niego.
Mike wdrapał się na jego kolana z misiem w ręku.
- Wyglądasz na zmęczonego, Mike. - powiedział Zayn.
- Chcę spać, ale się boję, że ci panowie wrócą i mnie zabiorą. - zachlipał.
- Nikt cię nie zabierze, Mikey. Spokojnie. - uspokoiła go Zoe.
Mike ułożył się tak, że głowę miał na kolanach Malika, a nogi miał na oparciu kanapy. Zoe głaskała główkę chłopca.
- Zamknij oczy i spróbuj zasnąć. Ja tu będę cały czas. - powiedział Zayn.
Mikey przewrócił się na bok i ścisnął misia przy swojej twarzy zamykając oczy. Zayn przykrył go zręcznie kocem jedną ręką, który robił mu za podgłówek.
- Zadzwonię do Jamiego. Raczej powinien wiedzieć co tu się stało. - Zoe cmoknęła Zayna w policzek, a Mikey'a w czoło i wstała. - Zaraz wrócę, mały.
Zoe chwyciła swój telefon i poszła do kuchni. Oparła się o blat wysepki kuchennej i wykręciła znany już na pamięć numer. Po 2 sygnałach odebrał.
- Zoe? Co się stało? Nie miałaś być z Zaynem na plaży? - zdziwił się jej telefonem Jamie.
- James... Wróciłam wcześniej. Mikey zadzwonił cały przerażony i ja... Matce znów odpierdoliło, rozumiesz to? J-ja nie chciałam ci przeszkadzać, Jamie, bo wiem, że jesteś z Camilą i-i... Przepraszam, Jamie, ale uznałam, że powinieneś wiedzieć. Matka zjebała kolejny wyjazd. - głos dziewczyny się załamywał.
- A gdzie Dave? - spytał.
- Nie ma go. Chyba poszedł ją szukać. Nie wiem. - odpowiedziała.
- A co z Michaelem? Wszystko z nim w porządku?
- Nie. Tzn. Jest trochę roztrzęsiony, ale Zayn pomógł mi ogarnąć sytuację... I... Mike twierdzi, że po twoim wyjściu, wyszła mama, a po mamy wyjściu przyszło jakiś dwóch goryli. Sprawdzałam, czy wszystko jest na miejscu, ale zginęły tylko pieniądze z sejfu Dave'a i alkohol z lodówki... Może to mama, zwinęła te pieniądze?
- W lodówce było tylko wino i whiskey. I to zabrałem ja. A co z tymi pieniędzmi, to nie wiem. Za jakąś godzinę będę w domu, bo jestem z Cami w mieście. Postaram się pospieszyć. Do zobaczenia.
- Pa.
Po rozłączeniu się ze starszym bratem wzięła wykręciła jeszcze jeden numer. Numer do Davida.
- Caren? - spytał gdy odebrał
- Nie. Zoe. - odparła.
- Eh... Zoe... Coś się stało?
- Możesz mi to wyjaśnić? Mikey dzwoni cały roztrzęsiony, mówi mi, że matce odbiło i że jest sam. Tak w ogóle zginęły twoje pieniądze ze sejfu i Mike mówi, że byli tu jacyś faceci, ale ten bałagan to mamy wina, bo uchlała się i rozwalała wszystko co stanęło jej na drodze.
- Mój boże...
- Mama zabrała te pieniądze?
- Nie. Tam było 1 000 funtów. Tylko to ukradli?
- Tak.
- W porządku. To tylko tysiąc. Jakoś się to nadrobi... Zoe pilnuj brata i zadzwoń po Jamie'go. Ja postaram się jak najszybciej znaleźć mamę. Plaża jest długa i szeroka.
- Zobacz na molo.
- Byłem tam. Zoe, ja już nie wiem gdzie szukać.
- Przykro mi, ale ja też nie. Do zobaczenia później.
- Pa Zoe.
Odłożyła telefon i westchnęła głośno. Wyciągnęła 2 szklanki z szafki i nalała do nich soku z czarnej porzeczki. Z napojem wróciła do salonu. Zayn patrzał na brata Zoe. Chłopak na prawdę czuł się źle, że nijak może pomóc Zoe z tą całą sytuacją i jej problemami rodzinnymi. Uważał też, że to nie miało prawa jej spotkać i jest to całkowicie niesprawiedliwe. Cóż... Życie jest brutalne.
- Trzymaj. - powiedziała cicho siadając blisko niego. - Zasnął?
- Tak. Dziękuję. - uśmiechnął się lekko do niej.
Zoe upiła łyka i odłożyła swoją szklankę na stoliku. Położyła głowę na jego ramieniu, a on swoją na jej głowie. Minęło aż 15 minut, kiedy to Jamie wkroczył do domu. A towarzyszyła mu Camile.
- James. - Zoe przyszła na korytarz, by wściekły James nie zrobił podobnego rozgardiaszu jak ich matka, oraz by nie zbudził najmłodszego. Przytuliła go mocno.
- Wszystko już w porządku, tak? - spytał James obejmując siostrę.
- Tak. Zayn strasznie mi pomógł. Bez niego bym zwariowała. - odparła.
- A dzwoniłaś do Davida? - zadał kolejne pytanie.
- Tak. Mówił, że nie może znaleźć mamy. - odpowiedziała.
- Może mu pomożesz w szukaniu? - zaproponowała.
- Masz rację. Cami, rozgość się, a ja postaram się jak najszybciej wrócić. - cmoknął swoją dziewczynę w skroń i wybiegł z domu.
- Napijesz się czegoś, Camile? - zapytała Zoe.
- Nie trzeba. - odparła.
- Chodź do salonu. - powiedziała. - Zayn, to dziewczyna Jamesa, Camile, Cami to Zayn...
- Jej chłopak. - dopowiedział szybko Mulat i wyciągnął do panny Loraine wolną rękę, którą uścisnęła.
- No tak... - uśmiechnęła się do niego blondynka. Usiadła na fotelu. - Co z małym? Pewnie jest wyczerpany, po tym całym zamieszaniu...
- Tak... Cały drżał z przerażenia. - powiedziała Zoe.
- Masakra. - Camile pokręciła głową.
W końcu wybiła godzina 4 rano. Camile zmęczona poszła do pokoju Jamesa, który jeszcze nie wrócił z matką i Dave'm do domu. Zayn zaniósł Mikey'a do jego pokoju i teraz z Zoe tam siedzieli. On siedział na fotelu, a dziewczyna leżała obok brata na łóżku. Nie zamierzała go już dzisiaj zostawiać. Rozmawiali cicho, ale już nie podejmowali ciężkich tematów.
- Powinieneś już iść, Zayn. Masz mecz za kilka godzin, powinieneś się przespać. - powiedziała łagodnie.
- Żaden mecz, nie jest od ciebie ważny, Zoe. Dam radę. - uśmiechnął się lekko do niej.
- Zostaw mnie, David! Puszczacie mnie! - usłyszeli krzyk Caren.
Zoe wraz ze swoim chłopakiem zbiegła na dół, do holu, gdzie cała akcja się toczyła.
- Zoe! - pisnęła matka. - Powiedz im coś.
- Nic nie będę im mówić. Porozmawiamy, jak wytrzeźwiejesz. Nie zamierzam z tobą rozmawiać w tym stanie. - powiedziała nastolatka.
- Zayn, sądzę, że powinieneś już iść. Zasiedziałeś się. I to cholernie długo. - wybełkotała matka dziewczyny do Mulata. Ten tylko spojrzał na swoją dziewczynę.
- Idź. Spotkamy się później. - powiedziała cicho, po czym pocałowała jego policzek. - Dziękuję za dzisiaj.
- Pa, Zoe. - odparł i wyszedł.
Dave wraz z najstarszym pasierbem poszedł zanieść swoją żonę do sypialni. Z początku trochę się szarpała, ale szybko usnęła. Wszyscy także położyli się spać. Byli wyczerpani. Zoe o 13 napisała Malikowi, że nie zjawi się na meczu, ponieważ musi poważnie porozmawiać z matką i odezwie się później. Zayn chciał być przy niej, ale wiedział, że to ich sprawa i Zoe pewnie nie zażyczyła by sobie, żeby jej towarzyszył. Zayn wcale nie był o to zły, tylko bał się, o Zoe...

______________________________________________________________
Woah... Już 21.04 piszę test z humana. lel. a po tym to tylko wystawianie ocen i nabory do szkół. jprdl... Jeszcze nie zaczęłam porządnie żyć, a już mam dosyć. xdd
May xx

3 komentarze:

  1. Świetnie :)Rozkręca się akcja ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetnie :)Rozkręca się akcja ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Hejka :3 Odkąd znalazłam waszego bloga minęło 3 dni i już mam za sobą każde z waszych super opowiadań / imaginów, są na prawdę super. Oby wam tak dalej szło super.
    Mam do was także jedno pytanko. Poszukujecie adminek ? Sama pisze imaginy i opowiadania, ale jakoś tak nie potrafię stworzyć bloga i aby je dodawać, obawiam się, że mało komu by się spodobały. Pod koniec komentarza podam mój e-mail. Jeśli pacie pytanie jakieś piszcie mogę wam także wysłać jakies opowiadanie / imagin i same ocenicie czy się wam podoba czy nie. Dziękuję za przeczytanie tego komentarza i z góry dziękuję. Pozdrawiam Madzik.
    E- mail : risteys@spoko.pl

    OdpowiedzUsuń