wtorek, 10 czerwca 2014

Rozdział 14 "Promise?"

Toalety są połączone damska z męską, a fakt, że jesteśmy tu sami, sprawia, że mam ochotę płakać z przerażenia. Opuszki jego palców dotykają mojego policzka, powodując, że przestaje oddychać... Ich szorstka faktura podrażnia moją skórę w przyjemny sposób. Powietrze, które wydobywa się z jego ust, swym ciepłem obija się o moje spierzchnięte wargi.
- Wszystko będzie w porządku.
Ustami przywiera do moich w agresywnym pocałunku. Zabiera mi oddech. Gigantyczna pięść strachu zgniata moje płuca, kiedy jego palce wbijają się głęboko w moje biodro i mimo moich prób odepchnięcia i braku odpowiedzi, on nie przestaje. Swoim ciężarem napiera na mnie, przygniatając do jednej ze ścian. Kafelki są zimne i wywołują dreszcze. Piszczę cicho w przerażeniu, starając się wyrwać. Składa pojedynczy pocałunek i odsuwa się ode mnie, otwierając drzwi na korytarza. Jestem oszołomiona na tyle mocno, że nie mogę złożyć swoich myśli. Jego zachowanie, nie jest normalne prawda ? Patrzy w moim kierunku z uśmiechem i ponagla mnie machnięciem dłoni, więc ruszam z pod ściany. Nim koło niego przechodzę dyskretnie łapie końce spódniczki i naciągam ją w dół tak bardzo, jak pozwala mi na to elastyczny materiał. Korytarz jest pusty i jedyne co słychać, to stukot naszych butów odbijający się od małych płytek ułożonych w mozaikę. Ledwie panuję nad swoim panicznym oddechem. Droga pod salę rozpraw jest bardziej niż krępująca, zważając na jego osobę podążającą za mną. U celu przed jedną z sal sądu okręgowego stoi masywny ochroniarz wraz z policjantem, obaj wyposażeni w sprzęt. Przełykam ślinę, a dłonie zaczynają mi się pocić. Obok na lewo, na jednej z drewnianych ławeczek, siedzi młody mężczyzna ubrany w czarną togę adwokacką z niebieskim wykończeniem u dołu i tego samego koloru żabotem*.
- To mój radca prawny, będzie cię reprezentował.
Kiedy do niego podchodzimy, wstaje i podając mi formalnie dłoń, przedstawia się. Nie wygląda tak młodo, jak wydawało się to z daleka. W kącikach oczu utworzyły mu się drobne zmarszczki, tak samo jak na czole. Policzki, jak i broda pokrywają się ciemnym zarostem, a delikatna, przedwczesna siwizna przebłyskuje wśród ciemnych włosów.
Podążając za wskazówkami szefa siadam na wąskiej ławeczce i czekam, aż zostaniemy wywołani. Półsłówkami odpowiadam na pytania zadawane przez mężczyzn, zbyt zaaferowana rozprawą i tym co miało miejsce...

***
- Czy zetknęłaś się wcześniej z oskarżonym ?
Na sali zapada cisza i wszyscy czekają na moją odpowiedź. Czuję się jak skazaniec będąc skierowana do stołu sędziowskiego, gdzie jestem pod bacznym wzrokiem sędziego, a prokurator zapisuje każde moje słowo. Nie umiem opanować własnych nerwów, kiedy tusz na przeciw mnie siedzi sprawca wszystkiego. Nie umiem wytrzymać jego wzroku i znieść kpiącego uśmiechu. Nie umiem tu stać, utwierdzona wśród brudu mojego życia.
- Przypominam, że za składanie fałszywych zeznań grozi odpowiedzialność karna.
Kiwam głową i staram się zatrzymać łzy. Chcę już stąd wyjść. Wciągu 30 minut wywlekli część mojej przeszłości.
- Zetknęłam się z oskarżonym.
Zaciskam swoje palce na krańcach dębowego biurka i nabieram powietrza.
- W jakich okolicznościach ?
Spoglądam na miejsce dla publiczności, gdzie w pierwszym rzędzie siedzi mój szef. Posyła mi uśmiech jak gdyby chciał mnie uspokoić, ale to nie pomaga.
- Kiedy miałam.... kiedy byłam dzieckiem, zostałam napadnięta na ulicy.
- Możesz to rozwinąć ? O jakim rodzaju napadu mówisz ?
- Zostałam zgwałcona przez oskarżonego.

***
Cisza pochłania mnie ze wszystkich stron, kiedy dochodzę do siebie. Korytarz sądu jest tak samo pusty jak na początku. Pan Malik załatwia coś z moim dzisiejszym obrońcą, przed tym każąc mi czekać. Całe piekło mam za sobą i jestem spokojna, jednak żar sprawy cały czas tli się głęboko w moim wnętrzu.
- Do widzenia Panno Mayer.
Radca prawny przechodzi obok i znika za rogiem, nim zdążam odpowiedzieć. Myślę, że obaj mieli nadzieję na inne zakończenia rozprawy.
- Dociągniemy to do końca, nie mam wpływu na prawo, ale mam wpływ na ludzi.
Zwracam uwagę na szefa, dostrzegając, że jest już przy mnie. Za jego uśmiechem kryje się, coś więcej niż kpina czy chęć pocieszenia. Odpina ostatni guzik koszuli, tusz pod szyją i ściąga z ramion marynarkę przerzucając ją przez ramię.
- Mogłabym już wrócić do domu i dostać z powrotem moje jeansy ?
Kręci głową, uśmiechając się jeszcze szerzej.
- Są one w moim samochodzie, za nim do niego pójdę potrzebuję wypić kawę. Zapraszam Mayer.
- Nie mogę.
Albo raczej nie chcę.
- Nie pytałem.
Rusza przodem, a ja tusz za nim. Nie żeby dał mi wybór...

***
Wychodzę z łazienki i potykam się o własne stopy, próbując dojść jak najszybciej do samochodu. Nasz "Lunch" minął w chłodnej atmosferze, właściwie w ogóle nie musiałam się odzywać, co nie jest takie złe. Pan Malik odebrał kilkanaście telefonów i każdy kolejny powiększał jego irytację. Ostatnią rozmowę zakończył krzycząc na osobę po drugiej stronie, a nie długo po tym opuściliśmy lokal. Zwrócił mi moją dolną garderobę, dając możliwość na przebranie. Można śmiało powiedzieć, że pobiłam wszelkie rekordy przebierania się, pośpieszana strachem wzbudzenia w nim jeszcze większej złość. Kiedy docieram na parking, szef stoi oparty o zamknięte drzwi kierowcy i w nerwowym geście pociera czoło. Podchodzę cicho, a on przekłada telefon w drugą rękę.
- Zayn Malik, proszę to zapamiętać.
Obraca się w moją stronę, stając dokładnie na przeciw i lustrując wzrokiem. Zayn Malik, Zayn to właśnie jego imię. Uśmiecham się szeroko, a on marszczy brwi. Zdaje sobie sprawę, jak głupio to wygląda, więc wracam do poprzedniego wyrazu twarzy. Jego rozmówca, mówi na tyle głośno, że nawet ja słyszę nie przerwany ciąg słów. Zayn wzdycha ciężko i odsuwając telefon od ucha rozłącza połączenie, nie zważając na drugą osobę.
- Dziękuję.
Wyciągam w jego stronę spódniczkę, a głęboka bruzda tworzy się na jego czole.
- Zatrzymaj ją, przyda ci się na następną rozprawę.
- Oddam panu pieniądze.
Jak będę miała.
- Nie widzę takiej potrzeby.
Odkłada swoją marynarkę na dach samochodu i pochyla się w moim kierunku. Jego oddech po raz kolejny dzisiaj zatrzymuje się na moich ustach.
- Dowiedziałem się dzisiaj o tobie bardzo dużo rzeczy May.
Przełykam ślinę, kiedy zniża się do mojego wzrostu i jedyne co widzę to jego ciemne oczy.
- Masz obsesją, mam rację ?
Cofam się kilka kroków do tyłu, puki mam jeszcze przestrzeń.
- Nie musisz się mnie bać, wszystko co robię nie ma na celu skrzywdzenia cię.
"Taaa jasne, to w toalecie też było czysto w celach pomocy". Moja podświadomość przypomina mi, a ja się zgadzam z jej sarkazmem.
- Wsiadaj.
Otwiera drzwi od strony pasażera, kiwając w stronę siedzenia.
- Wrócę sama.
Wywraca oczami i patrzy na mnie.
- Nie każ bym się powtarzał. Mam dzisiaj jeszcze wiele do zrobienia, po prostu wsiądź i miejmy to za sobą.
Wsiadam, a on zatrzaskuje drzwi. I tak musiałabym na to przystać z braku środków płatniczych.

Samochód Zayna w agresywny sposób przemierza tłoczne miasto. W tle gra cicho lokalna stacja radiowa, a obecny utwór mówi, o tym, że każdy się zmienia, a winę ponosi za to los. Wsłuchuję się w słowa i zaczynam cichutko nucić. Z czasem orientuję się, że robię to o oktawę za wysoko, więc milknę, a moje policzki oblewają się czerwienią.
- Liczyłem, że za chwilę zaczniesz śpiewać sopranem.
 Odchrząkuję cicho, jeszcze bardziej zalewając się kolorem.
- Do zobaczenia wieczorem, przyjdź do mojego biura proszę.
Zatrzymuje się pod moim budynkiem, nie gasząc samochodu.
Mamroczę mu w odpowiedzi "do widzenia" i "dziękuję", po czym zatrzaskuję za sobą drzwi pojazdu....

***
Nim dojdę do swojej garderoby, spełniam prośbę pana Malika, pukając w drzwi jego biura i za pozwoleniem wchodząc. W środku zastaję mężczyznę i elegancko ubraną, młodą kobietę. Jej blond włosy świecą blaskiem i nie mogę nic z tym z robić, że moje oczy nie chcą oderwać się od jej idealnej postaci.
- Ja.. może przyjdę później.
Wycofuję się, ale nie zdążam wyjść, zatrzymana twardym "zostań" szefa.
- Dokończymy tą rozmowę jak wrócisz. Do widzenia kochanie.
Jej wysoki głos roznosi się po pomieszczeniu. Składa pocałunek na ustach Malika, a mi żółć podchodzi do gardła. Przechodzi obok, kiwając mi głową na co odpowiadam tym samym i wychodzi. Kim ona jest ?.... 

_______________________________________________________________________________________________________________

Żabot- materiał mocowany pod szyją na przodzie koszuli. Obecnie jest częścią strojów sądowniczych.

 
Kolejnego rozdziału spodziewajcie się najpóźniej w niedzielę.
I ogromnie dziękuję wszystkim stałym komentującym osobą.
Jesteście kochani. Massive thank you <3
 
/Natalia

8 komentarzy: