Gdy tylko przekroczyłam próg jego apartamentu od razu skierowałam się do swojej sypialni. Chciałam już ze sobą skończyć, ale nie mogłam tego zrobić... Nie mogłam. Położyłam się na łóżku plecami do drzwi. Wgapiałam się w okno przez które widać piękną panoramę Londynu. Oh, jak bym chciała, żeby moje życie było inne, lepsze, zdecydowanie kolorowsze... Słyszałam jak wchodzi, jak kładzie się obok mnie, czułam jego oddech na swoim karku i ręce zaplatające się wokół mojej talii.
- Skylynn... - wymruczał mi do ucha. - nie bądź zła na mnie... Wiesz, że nie lubię tych twoich humorków.
- A ja nie lubię, jak zachowujesz się jak dupek. Ty patrz! Oboje czegoś nie lubimy! - odsunęłam się od niego.
- Kotku... - znów się przysunął do mnie.
- Zostaw mnie samą i pozwól mi umierać w spokoju. - syknęłam.
- Wiesz, że cię kocham, prawda? - spytał.
- Jakoś dziwnie to okazujesz. Denerwuje mnie to jak mnie traktujesz. Traktujesz mnie jak rzecz, jak lalkę, którą można popychać, albo rzucić w kąt... To boli. - odwróciłam się twarzą do niego.
- Muszę o ciebie walczyć, albo mi uciekniesz. - musnął moje usta.
- Przestań Zayn... Oboje wiemy jaki jesteś na prawdę. - po policzku spłynęła mi łza, którą Zayn starł kciukiem.
- Oboje wiemy jaki byłem.
- Wolałam twoją starą wersję.
- Przerabialiśmy już to.
- Eh...
Westchnęłam ciężko, wiedząc, że i tak nic nie wskóram. Wstałam do łóżka i podeszłam do okna. Płakałam. Nie ukrywam tego.
Łzy nie są oznaką słabości... - przypomniały mi się słowa jego mamy. No właśnie. Ma rację. Nie płaczę, bo jestem słaba. Płaczę, bo jestem... Jaka jestem? Zraniona? Smutna? Bezradna?
- Czy...? Czy możesz chociaż w domu udawać swoją starą wersję? Na zewnątrz bądź jaki chcesz... Ale... Ale dla mnie chociaż bądź... Bądź taki jak dawniej... Ogólnie w stosunku do mnie. Błagam, Zayuum...
- Kotku...
Objął mnie od tyłu i delikatnie kołysał. Swoją głowę oparł o moje ramię.
- Oczywiście, że nie! Wybacz, że spytałam.
- Jeśli ci na tym zależy...
- Słucham?
- W domu, Sky.
- Skąd ta gwałtowna zmiana?
- Nie lubię patrzeć jak płaczesz. Tylko ten jeden raz.
- Dziękuję, że wróciłeś.
Mocno go przytuliłam. Objął mnie rękoma. Pocałował mnie.
- Teraz się uśmiechniesz?
- Tak. To zdecydowanie ty.
Zaśmiałam się. Pocałowałam go. Pierwszy raz od wieków! To zawsze on całował mnie, a nie ja jego. A teraz nagła zmiana.
- Wow. - odsunął się ode mnie zdziwiony.
- Źle całuję? - spytałam.
- No właśnie nie! - wpił się znów w moje usta.
- Dziękuję Zayum... - szepnęłam.
- Sky, przestań... - położył głowę na moim barku. - Kocham cię i to strasznie, wiesz o tym.
- Czasem dziwnie to okazujesz... - mruknęłam.
- Wiem.
- Chodźmy już spać.
Puścił mnie i rzucił się na łóżko. Ja położyłam się obok niego. Złożył na moich ustach pocałunek i życzył dobrej nocy. Przysunęłam się bliżej do niego i swoją głowę położyłam na klatce piersiowej. Kocham takiego Zayna. Ale na jak długo on zostanie? Oh, Skylynn... Będziesz jeszcze tego żałować.
***Następny dzień***
Obudziłam się przebrana w piżamę i owinięta szczelnie kołdrą. Niestety bez mojego szanownego partnera. Przeczesałam swoje włosy ręką i odkryłam. Jednak nie miałam na sobie piżamy. Tylko JEGO koszulkę. Szkoda, że nie zapomniał zdjąć ze mnie stanika. Zboczeniec... Dobrze, że majtek ze mnie nie zdjął, bo bym go zatłukła. Szanuję siebie i nie lubię jak mężczyzna mnie dotyka w pewnych miejscach. Mam nadzieję, że mnie nie zgwałcił. No cóż. Nie da się ukryć, że sen mam mocny. Zeszłam na dół. Zayna w kuchni nie było, ale było czuć spalone jedzenie.Wyłączyłam gazówkę i wywaliłam spalone jedzenie na dwór. Otworzyłam wszystkie okna, by się wywietrzyło. Odór był nie do zniesienia! Zalałam patelnię wodą. Usłyszałam szmer otwieranych drzwi. Chwyciłam do ręki nóż i podeszłam do drzwi wejściowych.
- Zayn! Wystraszyłeś mnie! - krzyknęłam. - Chciałeś spalić cały penthouse razem ze mną?! I w ogóle jak śmiałeś rozbierać mnie i przebierać!
- Przepraszam Skylynn musiałem pilnie wyjść... A co do rozbierania to sama się przebrałaś w moją koszulkę. - odparł.
- Gdzie musiałeś wyjść? - spytałam.
- Ubierz się i spakuj swoje rzeczy. Wyjeżdżamy. - powiedział.
- Słucham? Po co? Zaraz zaraz... Zayn znów ktoś cię ściga? - spytałam.
- Inny gang nas. Chcę, żebyśmy byli bezpieczni. - pocałował mnie w czoło.
Westchnęłam. Nasunęłam na siebie czarne legginsy, czarną bokserkę i czerwoną flanelową koszulę w kratę. Spakowałam swoje rzeczy do dużej torby treningowej i zaniosłam ją do samochodu. Usiadłam się na przednim miejscu dla pasażera, a Zayn po chwili zjawił się przy kierownicy.
- Znów jesteś zła? - spytał.
- Po prostu się zamknij Zayn! Mam już tego dosyć! Tego wszystkiego! Nie chcę tak żyć do cholery! Chcę inne życie! Ale narażam się tylko i wyłącznie dla ciebie! Ciągle mnie w coś wrabiasz i wkręcasz, a przy kolegach traktujesz jak rzecz! Gdybym mogła wybrać sobie inne życie, to na pewno nie było by ono z tobą związane! - krzyknęłam.
- Ja cię wrabiam? A kto chce mnie sprzedać policji dla czystego konta? - spytał unosząc słuchawkę, którą dał mi policjant. Musiał ją zauważyć w nocy.
- Ty już to nie raz robiłeś... Zatrzymaj auto. - rozkazałam.
- Nie ma mowy. - odparł.
- ZATRZYMAJ TO CHOLERNE AUTO! - wrzasnęłam.
- Nie zatrzymam się, więc z niego wyskocz. - odpowiedział całkowicie opanowany. - Możesz mieć tylko problem z szybą, bo kuloodporną ciężko wybić, a z twojej strony zepsuty jest przycisk do otwierania okien, masz też blokadę w drzwiach.
- Ugh! - jęknęłam.
- Nie uciekniesz mi Sky. Jesteś moja, a ja twój, czyż nie tak? - spytał.
- Nienawidzę cię. - syknęłam.
- Wczoraj mówiłaś co innego. - zakpił.
- Wczoraj już dawno minęło. - szepnęłam.
Jechaliśmy wgłąb lasu. Oh świetnie. Pewnie mnie zaraz zgwałci i zakopie. Moim oczom ukazała się mała drewniana chatka. Super. Ktoś tu jest, bo stał drugi samochód. Zaparkował obok niego, więc wysiadłam. Pchnęłam drzwi. Usłyszałam dziecięcy płacz. Zajebiście.
- Zayn. - ujrzałam Liama, jego najlepszego przyjaciela. Kiedyś marzył, by wyjść z tego całego gówna i wciąż tu jest.
- Przywiozłeś tą smarkulę? - spytał Mulat.
- Tsa... I ci powiem, że to ostatni raz. Będziesz mi słono płacił. Wiesz jakie problemy miałem z dojazdem? - odparł Payne.
- Zwinęliście dziecko?! Czy was do reszty pojebało?! Oh świetnie! Zajebiście wręcz! Ty Liam porwałeś niewinne dziecko, a Zayn mnie, żebym przypadkiem się nie wygadała, albo coś w tym guście! Jesteście chorzy psychicznie! - wydzierałam się.
- Nie zwinąłem cię, żebyś się nie wygadała. Przywiozłem cię tu, żeby oni nie dorwali ciebie. Nie wiesz co mogło by się stać, jeśli trafiłabyś do nich. - powiedział spokojnie Malik.
- Żądam wyjaśnień. - skrzyżowałam ręce na piersi i zaczęłam tupać nogą.
- Powinnaś wiedzieć tylko tyle, że jesteś jej opiekunką. - powiedział Zayn.
- Zdechnij w końcu. Każdy będzie miał od ciebie spokój. - rzuciłam w jego stronę i poszłam do salonu, gdzie siedziało owe dziecko.
Była to 10-letnia blondynka o zielonych jak szmaragdy oczach. Była odzwierciedleniem piękna, ale jej kryształkowe łzy wszystko psuły.
- Chcę do mamy... Proszę, nie róbcie mi krzywdy... - powiedziała łamiącym się głosem.
- Nikt nie zamierza robić ci krzywdy. Potraktuj to jako wakacje. Dobrze? Nie przejmuj się tamtymi pół-mózgami. Jeśli będziesz czegoś potrzebowała nie idź do nich, tylko do mnie. Z resztą cały czas będę przy tobie. Okay? - przykucnęłam przy niej.
- Okay... - szepnęła ocierając łzy.
- Jak ci na imię? - spytałam.
- Olivia Montgomery. - odpowiedziała.
- Ja jestem Skylynn, ale mów mi Sky. Poczekaj tu chwilę, a ja zaraz wrócę. - uśmiechnęłam się do niej i wróciłam do tych idiotów.
- Zapoznałaś się z podopieczną? - spytał Zayn.
- Jesteście idiotami! Dlaczego porwaliście jedyną córkę Montgomery'ego?! Do reszty was pogięło?! Przez was wszyscy zginiemy! - szeptałam.
- Zapłaci nam to wróci w jednym kawałku. Jeśli nie to w sześciu. - odparł Zayn.
- Nie tkniesz jej. Prędzej świnie polecą. - stanęłam z nim twarzą w twarz.
- Zobaczymy. Jeśli będziesz niegrzeczna też ucierpisz. W domu składałem ci obietnicę, ale też mam swoje warunki. - syknął.
- A ty Liam? Chociaż tobie udało się uciec z tego gówna i znów wróciłeś? Myliłam się co do ciebie. - spojrzałam na Payne'a.
- To skomplikowane Sky. - spuścił wzrok.
- Gardzę wami. Co jej w ogóle powiedzieliście? Że jeśli z wami nie pójdzie to poderżniecie jej gardło? - spytałam wściekła.
- Powiedziałem, że jedzie na małe wakacje. - mruknął Li.
- Mój boże... Jesteście pojebani. - syknęłam i poszłam do Olivii.
- Czy oni zrobią mi coś złego? - spytała.
- Nie skarbie... Nic ci nie zrobią. Póki ja tu jestem włos ci z głowy nie spadnie. Choćby nie wiem co... Obiecuję ci... - posłałam jej pocieszający uśmiech. - Ile ty tak w ogóle masz lat, huh?
- 10, a ty?
- 20. Stara już jestem.
- Nie prawda. Jesteś młoda i piękna!
- Nie tak jak ty skarbie. Więc co chcesz robić, huh? Może pooglądamy jakieś bajki?
- Tak!
Usiadłam obok niej na kanapie i włączyłam telewizor. Jakość animacji w pudle jakoś nie była zadziwiająca, ale cóż... Lepsze to niż nic... Zrobiła się godzina 20. Przeprosiłam Oli i poszłam zrobić kolację. Liam zdążył już pojechać. Zostałam sama z dziewczynką i z tym dupkiem Zaynem. Olivia przyszła pod pretekstem, że sama w salonie się nudzi. Wiedziałam, że się bała. Zayn ją przerażał. Byłam na niego wściekła. Byłam pogrążona w rozmowie z dziesięciolatką aż do kuchni nie wszedł ten idiota. Położył ręce na moich biodrach i zaczął całować moją szyję, gdy ja kroiłam pomidora do sałatki. Moja irytacja wzrastała.
- Zayn odsuń się ode mnie. - mruknęłam.
- Oj skarbie... Złość piękności szkodzi. - wiedziałam, że cwaniacko się teraz uśmiecha.
- Przeszkadzasz mi i uniemożliwiasz przygotowanie kolacji, więc proszę cię, abyś odsunął się ode mnie, żebyś mógł spożyć jakikolwiek posiłek. - wysyczałam.
- Kurwa... - mruknął zły i usiadł na taborecie przy stole.
W kuchni panowała napięta atmosfera. Olivia siedziała cichutko niczym myszka. Bała się odezwać, bo nie wiedziała jak zareaguje na to Zayn, nawet jeśli te słowa byłyby skierowane do mnie.
- I nagle umilkłaś, dzieciaku? Jeszcze przed chwilą byłaś taka rozgadana. - odezwał się Zayn.
- Zayn zamknij mordę. Ten "dzieciak" ma imię. I nawet się tak do niej nie odnoś. - wtrąciłam.
- Bo co Sky? - spytał.
- Bo zaraz wepchnę ci ten nóż w gardło. Nie wkurzaj mnie nawet. - spojrzałam mu w oczy.
- Co cie ten pieprzony dzieciak interesuje, huh? Ja też potrzebuję miłości... - mruknął.
- Nie jestem pieprzonym dzieciakiem. - wtrąciła Olivia.
- Zamknij się młoda, bo... - zaczął Malik.
- Bo co, Zayn? Mówiłam nie odnoś się tak do niej. Nie masz prawa tak o tym dziecku mówić! Zachowujesz się jak gówniarz! Patrzcie to ja Zayn Malik, krzywo na mnie spojrzysz to masz w ryj! - naśladowałam go. Wcale nie chciałam się z nim kłócić przy Olivii, ale nie jak mnie do tego zmusił. Nie panowałam nad emocjami.
- Śmieszna jesteś. - zaśmiał się.
- Nie mam siły z tobą rozmawiać. Odezwij się jak zmądrzejesz. - mruknęłam zmęczona i wróciłam do poprzedniej czynności.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Hejka! Długo mnie tu nie było ale cóż... WRÓCIŁAM! *le ja pokazuję kciuk w górę* I mam nadzieję, że się cieszycie. Chciałam też poinformować o tym, że Are You Sure?, które było tu pisane jak i na Wattpad nie będzie kontynuowane, gdyż iż ponieważ zostało usunięte. NA ZAWSZE. To była sprawa z weną i po prostu za długo "leżało" na tym Wattpad nie tknięte i w końcu stwierdziłam *chuj, usuwam i tak tego gówna nikt nie czyta, więc co mi tam.* Dokładnie. Sorry za mój język, ale cóż... taka już jestem. *le ja znowu pokazuję kciuk do góry* Iiiiiiiiiiii.... Chciałam podziękować, za komentarze, które są pozytywne i miłe, co sprawia, że moja morda się cieszy, ale szkoda, że tak nie ma na moim koncie na Wattpad (
black_tear_in_heaven <<< jak by ktoś chciał mnie zaobserwować, poczytać moje "arcydzieła" i wgl...) ani na Insta (
officialmayxx <<< moja cudna nazwa ^^) lub na Twitterze (
@ayamgnilremmeh <<< wiem bardzo orginalnie, ale jak już ktoś zechce zaobserwować a nie chce mu się pisać mojej cudnej nazwy to... Albo skopiuje, albo se wejdzie w linka :] )
Kocham was!!! I wiem, że to krzyk w otchłań, ale kocham was!
May xx :*