poniedziałek, 26 stycznia 2015

Liam "1 Moment" cz. 2 - She's the importest person for me in this world.

*Kilka miesięcy później*
- Liam puść mnie! No Liam postaw mnie, wariacie! - Steph krzyczała na cały głos bijąc mnie w plecy. - Oj no puść mnie!
- A jak nie to co złotko? - spytałem śmiejąc się.
- Nie przemyślałam odpowiedzi. - odpowiedziała. - Już wiem, nie wleję, ani nie wsypię żadnej trucizny do twojego dania.
- Mam się ciebie bać? Pamiętaj, że to ja jestem ten starszy i silniejszy. Ale powiedzmy, że mogę zrobić dla ciebie ten wyjątek. - postawiłem ją.
- Powinieneś się mnie bać. Jestem bardzo groźna. - zmrużyła oczy. - Zmęczyłam się...
Położyła dłoń na klatce piersiowej i przysiadła na schodku.
- Wszystko w porządku? - spytałem troskliwie.
- Jasne. Tylko muszę chwilę odpocząć. - uśmiechnęła się.
- Masz mi coś do powiedzenia Stephanie Eleanor Morgan? - spojrzałem na nią spod byka.
- Nic a nic. I nie wierzę, że użyłeś mojego pełnego nazwiska. - pokręciła z niedowierzaniem.
- Mam cię na oku, Steph... Cholera, zaczyna padać. Chodź do środka. - wstałem.
- Ależ jesteś nadopiekuńczy... - mruknęła.
- Twoja mama prosiła mnie, żebym się tobą zajął podczas nieobecności twoich rodziców. Powiedziała, że jesteś stuknięta i nigdy nic z tobą nie wiadomo, a po za tym ja traktuję każdą swoją pracę poważnie i nie chciałbym, żebyś się rozchorowała. Więc dalej. Rusz się. - pociągnąłem ją za rękę do środka. - Jesteś głodna?
- Nie... Ale jeśli ty jesteś to sobie coś zjedz. - odparła.
-Oho. Twoja mama mnie przed tym też ostrzegała. Zamawiamy pizzę? - spytałem.
- A co jeszcze moja mama ci o mnie mówiła, hm? I tak, zamawiamy. - skrzyżowała ręce na piersi jak zbuntowana nastolatka... Zaraz ona jest nastolatką, tyle, że może nie na tyle zbuntowaną.
- Że po obowiązkowym obiedzie, który mam ci przyrządzić, lub zafundować masz wziąć jakieś leki, ale nie mówiła jakie. Jakie leki, Steph? Coś si jest poważnego? - usiadłem obok niej.
- To witaminy, Liam. I serio, weź przestań być taki nadopiekuńczy. - powiedziała.
- Nie mogę. Jesteś dla mnie bardzo ważna wiesz? - przytuliłem ją.
- Miło to słyszeć, ale nie trzeba. Jestem silna i dam sobie ze wszystkim radę. Naprawdę. Jestem dzielna. - cmoknęła mnie w policzek.
- Wiem, że jesteś. Nie mówię, że nie. Po prostu nigdy mi tak na kimś nie zależało... Można powiedzieć, że się w tobie zanurzyłem.Wpiłem. - powiedziałem.
- Nie zanurzyłem, Li. Zadurzyłem. I nie wpiłem tylko wpoiłem. - westchnęła.
- Mała anglistka. - pokręciłem z niedowierzaniem głową.
- Mała nie jestem. Wypraszam sobie. Ja jestem niska. Ale lekarze mówią, że jeszcze podrosnę, więc wybacz. I dzwoń po tą pizzę, zgłodniałam. - odpowiedziała poważnie.
- Dzwonię dzwonię. - zaśmiałem się i wybrałem numer mojej ulubionej pizzerii.
Kiedy pizza przyjechała zacząłem jej opowiadać (na jej życzenie) o mojej pracy. Nigdy nie była na koncercie, nawet ich nie ogląda w telewizji i była ciekawa. Mówiłem jej o tym co faktycznie się dzieje na próbach, w studiu, na sesjach zdjęciowych. Jak podróżujemy, co widzieliśmy i zwiedziliśmy... Stephanie słuchała jak zaczarowana. Z małej gaduły zrobiła się cicha myszka. Zdecydowanie wolę gadułę. Mówiła, że przed śmiercią chciałaby zwiedzić świat. Calutką kulę ziemską. Nie teraz, później. Chciałbym spełnić jej marzenia...
Równo o 20 weszła do domu jej mama, Moira. Jej tata Christopher kończy dopiero za godzinę.
- Dzień dobry, pani Morgan. Właściwie to dobry wieczór. - powiedziałem.
- Cześć, Liam. Jak minął wam dzień? - podeszła do nas.
- Wspaniale. Świetnie się dzisiaj bawiłam z Liamem. - powiedziała Steph.
- To cudownie, złotko. Liam, nie wykończyła cię? - spojrzała na mnie.
- Skądże. Ja również się świetnie bawiłem. - odparłem uśmiechając się szczerze.
- Pójdę do toalety. - oznajmiła Stephanie i poszła na piętro ich domu.
Jej mama smutno się uśmiechała w jej kierunku. Poprosiła mnie na chwilę do kuchni. Oparła się o blat zaciskając na nim dłonie.
- Coś się stało, pani Morgan? - spytałem.
- Liam... Wiem, że jesteście najlepszymi przyjaciółmi z Stephanie, ale wiedz... Wiedz, że nie powinieneś się tak do niej przywiązywać... - zaczęła.
- Bo jestem od niej o 5 lat starszy?- zdziwiłem się.
- Nie... Stephanie ma nowotwór kostny. Mówiła ci o szkole baletowej?
- Tak, mówiła, że wywalili ją, przez to, że nie była wystarczająco dobra...
- To nie prawda. To ja ją wypisałam, przez jej chorobę, a dyrektorka przyznała mi rację. Stephanie była cudowną tancerkę. Tańczyła w tej szkole od najmłodszych lat. Przez to jej talent się zmarnuje. Lekarze mówią, że nie zostało jej zbyt wiele. Mówią, że maksymalnie 4 lata.
- Za 4 lata będzie miała 18 lat...
- Tak, ale teraz w każdej chwili, może... O mój boże... To nawet mi przez gardło nie chce przejść...
- Spokojnie, pani Morgan. Rozumiem.
- Chcę ci tylko przez to powiedzieć, że nie dawaj jej wielkich nadziei i nie obiecuj zbyt wiele, ale nie opuszczaj jej teraz. Zanim ty się pojawiłeś w tej dziewczynie nie było życia. Jesteś jej jedynym przyjacielem, Liam..
- Rozumiem... A ja chcę tylko pani powiedzieć, że nigdy jej nie opuszczę. Ona jest najważniejszą osobą dla mnie w tym świecie. - wstałem i wróciłem do salonu.
Gdy z ust Tamary padły słowa "nowotwór kostny" "umiera" i "nie zostało jej za dużo czasu", ziemia pod stopami mi się zapadła. Jeszcze dzisiaj po południu, pytała mi się co by było gdyby ona miała jakiegoś raka. Może chciała mi to jakoś przekazać, ale się wycofała jak powiedziałem, że bym się zabił... Boże, dla czego chcesz mi zabrać kolejną ukochaną osobę? Pogrywasz sobie ze mnie?
_____________________________________________________
Dum dum dum... No... Jakoś szczególnie nie podoba mi się rozdział. Przepraszam. Starałam się. ;c. Doma i jest mi bardzo miło słyszeć (czytać) twoje komentarze. Jeszcze nikt nie doprowadził mnie do płaczu poprzez komentarz. <3 <--- serducho dla ciebie. ;)
lovv, May xx

1 komentarz:

  1. Hej!
    Rozdział jest super! Bardzo podoba mi się ta przyjaźń między Liamem a Steph i jakoś przypadł mi do gustu jej charakter... Szkoda tylko, że jest chora i jak sobie pomyślę jak to się wszystko skończy to aż mnie coś w gardle ściska... W ogóle jak czytam to opowiadanie to momentami mam przed oczami Hazel i Gus'a, ale to bardzo dobrze, bo uwielbiam "Gwiazd naszych wina"
    Bardzo dziękuję za rozdział i mam nadzieję, że ten płacz to w takim pozytywnym znaczeniu ;)
    Ściskam mocno <3
    Doma

    OdpowiedzUsuń