niedziela, 24 sierpnia 2014

Rozdział 26 "Promise ?"

Przypomnienie:
Całuję jeszcze raz jej usta, lubiąc po prostu ich słodki smak. To nie jest tak, że kocham dwie osoby. Kocham Carmen, do May nic nie czuję, ale jest kimś do kogo chcę wracać. Jest tajemnicą, którą chcę odkryć. Odkryć i chronić...
- Popełniam kolejne głupstwo.
Szepcze do siebie, co udaje mi się usłyszeć. Jednak to ja jestem tym, który będzie żałować. Wiem, że będę żałować. Ale nie powstrzymam tego, nie zrobię tego, bo potrzebuję wracać do jej słodkich ust... Nawet jeżeli nigdy jej nie pokocham.

Odrywamy się od siebie i czuję jego płytki oddech na policzkach. Na co właściwie się zgodziłam ? W pomieszczeniu rozbrzmiewa melodia i podskakuję przestraszona. Rozglądam się nerwowo w poszukiwaniu źródła dźwięku, a kiedy nic nie znajduję, zaczynam naprawdę mieć złe przeczucia.
- Muszę odebrać. Spotkamy się na dolę w restauracji.
Pokazuje mi telefon i wychodzi. Oh.. to tylko telefon. Telefon głupia. Nic strasznego. Telefon.. Gdybyś miała wiedziałabyś co to. Właściwie to miałam, ale nie pamiętam co się z nim stało. Prawdopodobnie miało to związek z Marcelem... nie pamiętam. Minęło sporo lat.

***
- Na czym to będzie polegać ?
Zadaję pytanie, które nurtuje mnie od dłuższego czasu i przygryzam koniec języka.
- Nie wiem, naprawdę nie wiem. Małymi kroczkami sprowadzimy cię na ziemię May.
Wkłada widelec z nadzianym kurczakiem do ust i zaczyna powoli przeżuwać. Przypatruję mu się chwilę, po czym spuszczam wzrok.
- Nie smakuje ci ?
Spoglądam na swój talerz i przeczę głową. Mam dokładnie to samo co on tylko... w prawie nienaruszonej wersji. Jest dobre, ale moje myśli pozbawiają mnie apetytu. Nie chcę tego układu, czy czymkolwiek to jest. Boję się tego. Z minuty na minutę mam co raz więcej wątpliwości i mniej odwagi, by z tego zrezygnować. Próbuję złożyć w głowie zdanie, powiedzieć w delikatny sposób, że chcę się wycofać, ale nie udaje mi się to. Jestem  tchórzem. Nabijam na widelec mięso i gryząc je kilka razy przełykam.
- Masz wątpliwości ?
Patrzę na niego i kiwam głową w potwierdzeniu.
- Mówiłem, że nie możesz o tym myśleć. Czasem jest to najgłupsza rzecz jaką robią ludzie May.
Spogląda w moje oczy i obniża głos do łagodnej melodii.
- Myślą o rzeczach, które wcale nie potrzebują ich uwagi. Zaczynają dostrzegać co raz więcej i to prowadzi do problemów. Nie zawsze trzeba myśleć, czasem decyzje podjęte w pierwszych sekundach okazują się tymi najlepszymi. Po porostu nie myśl, nie zrobię niczego, na co nie wyrazisz zgody.
Zaczynam myśleć nad jego słowami i chociaż chcę, by mnie uspokoiły to nie działa.
- Czego tak naprawdę chcesz May ?
- Chcę, by strach mógł wyjść i nie wracał już.
Szepcze cicho. Nie boję się go.
- Obiecuję sprawić, by tak się stało.
Boje się go, ale przyzwyczaiłam się do tego, że jest. Nawet jeżeli nie chcę, on jest. Nabijam kawałek pomidora na widelec i rozgryzając na mniejsze kawałki połykam. Dokładnie to samo robię z pozostałą częścią dania. Oboje zjadamy swój posiłek w milczeniu. Może nie tylko ja czuję się w tej sytuacji obco.
- Zabrałaś wszystko z pokoju ?
Nie miałam nic prócz swoich ubrań, których nawet nie zdejmowałam jedynie trampki, ale mam je na nogach...co miałabym zabierać ? Kiwam na potwierdzenie.
- W takim razie wymelduję nas i zawiozę cię do twojego mieszkania. Będę na recepcji.
Wstaje z miejsca, zasuwając krzesło i ślad po nim zanika... tak samo, jak moja siła w ostatnich dniach....______________________________________________________________
__________________________
(Zayn)
 


- Przyjadę dzisiaj po ciebie do pracy. Zabiorę cię gdzieś.
- Gdzie ?
- Gdzieś, chyba musisz mnie trochę poznać.
Spoglądam na jej drobną osobę, wymuszając uśmiech. W poplątanych włosach wygląda dość niewinnie, jest osobą, która nigdy nie pasowała i nie będzie pasować do mojego świata. May jest zbyt niewinna i roztargniona, za bardzo skrzywdzona, by choć przez pięć minut posmakować mojego życia. Wciągnęliby ją od razu i zjedli żywcem, nie dając nawet mrugnąć okiem. Może być odskocznią, tymczasowym hobby, ale nikim ważnym dla ludzi jak ja. Nie uważam jej za gorszą, uważam ją za zbyt słabą. Zwyczajnie nie chcę, aby kiedykolwiek stała się jej krzywda. Chcę ją tylko naprawić, a później odejść. Nie jest dla mnie. Intrygująca, ale nie dla mnie. Trzaska drzwiami, a kiedy widzę jak znika za drzwiami odjeżdżam, włączając się do ruchu. Carmen... prostuję rękę, a później zginam ją w łokciu, spoglądając na zegarek. Za dziesięć jedenasta. Przecieram twarz dłońmi i wzdycham cicho. Za pięć czternasta wylatuje do Misigen. Kurwa.. nie chcę, by tam leciała. Zatrzymuję się na czerwonym świetle, spoglądając na miejsce pasażera. Kilka minut temu zajmowała je May. Mam tydzień na naprawienie jej. O ile nie zepsuję wszystkiego dzisiaj. Później ona znika, a ja szykuję się do poślubienia Carmen. Jezu... kim ja kurwa jestem...
____________________________________________________________
______________________
 

- Mayer, możemy porozmawiać ?
Idę za szefem do jego biura, wymyślając milion powodów dla których mnie chce. Przysiadam na krześle przed jego biurkiem, kiedy on zajmuje miejsce dokładnie za nim.
- Mamy problem...
Drapie się po trochę za długiej brodzie i wbija swoje oczy we mnie.
- Tańczyłaś kiedyś na rurze mam rację ?
Dlaczego on.. po co.. skąd to wie ? Kiwam głową, a jego zdenerwowanie się pogłębia. Boże...
- Jeżeli zatańczysz tego wieczoru jeden taniec, zerwę twoją dotychczasową umowę i zatrudnię cię na stałe oraz dużo zapłacę za dzisiaj. Gość specjalny, nie mam żadnych doświadczonych tancerek, nie mam w ogóle tancerek. Ale jest zbyt ważny bym mu odmówił. Przyjmij moją ofertę i zatańcz dla niego dziesięcio minutowy taniec, a zapłacę ci tysiąc funtów.
Tysiąc funtów ? Za dziesięć minut tańca ? Jezu.... mogłabym za to odbić się od dna.
- Jeżeli nikt mnie nie dotknie, zrobię to.
- Sophia przygotuje ci małą scenę i podstawie ochroniarza, tylko proszę zrób to najlepiej jak umiesz.
Kiwam w zgodzie. 10 minut, tysiąc funtów, stała praca i na dzisiejszy wieczór zapewnioną mam nietykalność. Wytrzymam to... tylko ten jeden raz.

***
- Puść ją !
Moje ciało zostaje uniesione, a później zaciągnięte brutalnie do windy.
- Co ty tam kurwa robiłaś May?!
Strach miażdży mi płuca. Próbuję udzielić odpowiedzi Zynowi, ale nie umiem. Wystraszył mnie śmiertelnie, kiedy wtargnął na scenę krzycząc i siłą wyprowadził z klubu.
- Celowo zwolniłem cię z firmy, byś przestała to robić, a ty co ? Widzę cię dziś na scenie tańczącą ! Tak nie pozbędziesz się przeszłości May !
- Ty mnie zwolniłeś ?
Nie pan Vancse ? On.
Zaczynam płakać, widząc w nim kogoś innego, niż osobę za jaką go uważałam.
- Wiesz co, by teraz ze mną było gdybym nie znalazła następnego dnia tej pracy ? Prawdopodobnie leżała bym już nie żywa. Nie zrobiłam nic złego, starałam się, a ty w celu.. niby pomocy skazałeś mnie na śmierć.
Mój głos jest piskliwy, a po policzkach ściekają łzy.
- Ani razu nie pomyślałam, że to ty... Zaufałam ci. Wiedziałeś, że potrzebowałam pracy.
- May uspokój się.
Przyciąga mnie do siebie mimo mojej szarpaniny.
- Posłuchaj mnie. Pracujesz w barze mojego dłużnika. To ja tamtego dnia przed restauracją nasłałem na ciebie faceta z ulotką w sprawie pracy. Nie zostawiłbym cię na lodzie. Nie jestem potworem May. Po za tym praca z nieba od tak nie spada.
- Nie chcę tego słuchać.
- Ale będziesz słuchać.
Otacza mnie ciaśniej ramieniem i wciska na moje usta pocałunek.
-  Czemu tam tańczyłaś ?
- To tylko j.jeden taniec.
Szloch wydobywa się z moich ust, a kiedy próbuję się uwolnić, obejmuje mnie żelaznym uściskiem.
- Czemu to zrobiłaś ?
- O.on mnie poprosił, zapłaci, a ja potrzebuję pieniędzy.
- Kto cię poprosił ?
- Mój szef.
Kiwa głową w zrozumieniu, a zaraz po tym zaciska mocno szczękę. Wyprowadza mnie z windy i prowadzi na zewnątrz. Mam na sobie swój służbowy strój i chyba straciłam pracę po scenie jaką Zayn urządził. Zatrzymujemy się pod jego samochodem, do którego każe mi wsiąść, zatrzaskuje za mną drzwi i opiera się o maskę. Widzę jego plecy zakryte czarną marynarką i dłonie, które zaciskają się w pięść, spoczywając po obu stronach jego ciała. Rozważam nad tym, by wysiąść i spróbować coś powiedzieć, ale uprzedza mnie i wsiada.
- Muszę iść porozmawiać z twoim szefem. Ty tu zostajesz May i nie waż się wychodzić. Wrócę za pięć minut.
Po nim zostaje tylko zapach, a ja nie wiedzieć czemu znowu zaczynam płakać...
_____________________________________________________________________________________________

 
Następny rozdział będzie we wtorek lub środę :D
I mam nadzieję, że będzie długi.
Nasza May troszkę roztargniona, nie boi się, boi się Zayna.
No i wyszło skąd ta praca...
 Miłego dnia :D

6 komentarzy:

  1. Nie mogę się doczekać momentu kiedy May przestanie się bać Zayna :)

    OdpowiedzUsuń
  2. od samego początku podejrzewałam, że to Zayn "pomógł" znaleźć pracę May :) nie mogę się doczekać tej przemiany i w ogóle :) ten rozdział świetny i warto czekać :)

    OdpowiedzUsuń
  3. świetny. domyślałam się że Zayn miał coś wspólnego z tą pracą, ale na to że ściągnie ją ze sceny to nie wpadłam myślałam że on będzie tym specjalnym gościem c: świetny rozdział :D

    ExD

    OdpowiedzUsuń
  4. Cudowny rozdział. Właśnie skończyłam czytać wszystkie poprzednie części i umieram z ciekawości co będzie dalej <3

    OdpowiedzUsuń
  5. Fajnie, że Zayn jej pomaga i w sumie to dobrze, że ściągnął ją z tej sceny... Szkoda tylko, że nie myśli o niej w trochę inny sposób, ale ja cały czas żyję nadzieją, że on się w niej zakocha ;) Rozdział jak zwykle świetny :* Buziaki <3

    OdpowiedzUsuń