czwartek, 15 stycznia 2015

Zayn "I wish you were here with me" cz 5

~*~
Minęło 2,5 miesiąca. Od 54 dni spóźnia mi się miesiączka i jest mi strasznie nie dobrze. Wymiotuję każdego ranka. Ciąża? Błagam nie... Tzn, chcę dziecko, ale nie chcę by rodziło się w takich okolicznościach. W takim środowisku...
Punkt dla mnie. Olivia nadal jest przy życiu. Codziennie są kłótnie między mną a Zaynem, a biedna 10-latka musi być świadkiem krzyków, moich łez i bezsilności. Ciekawa jestem, czy Zayn, którego  na prawdę darzę nie małym uczuciem zmienił się pod wpływem jego własnego potomka...
W końcu wywlekłam się z łóżka. Przez te dni nie byłam w stanie się ruszyć, tylko jak już to Zayn przychodził do mnie i można powiedzieć, że on pilnował, żeby w moim żołądku coś się znajdowało, a Olivia dotrzymywała mi towarzystwa. I z tymi kłótniami to było tak, że ona siedziała ze mną, np. czytając jakąś jej bajkę, a Malik przychodził z wontami. Tyle.
- Sky, jak się czujesz? - spytał Zayn, gdy weszłam do kuchni. Właśnie przygotowywał śniadanie.
- Jezu, Zayn spaliłeś coś? - zignorowałam go i podeszłam do otwartego okna.
- Przecież nie śmierdzi tu spalonym żarciem... - mruknął. - Olivia czujesz coś?
- No właśnie nie!. Sky, czemu mówisz, że brzydko pachnie, skoro śniadania i kolacje Zayna są przepyszne? - dziewczynka go poparła.
- Masz coś ostatnio strasznie wyczulony węch... - powiedział.
- Boże, jak mi nie dobrze. - mruknęłam.
- Wiesz, że nie możemy jechać do szpitala, nie? - chłopak przykucnął przy mnie.
- Więc ty jako najbardziej poszukiwany przestępca pojedziesz po test ciążowy? - syknęłam cicho w jego stronę, tak, by moje słowa nie dotarły do Olivii.
- Sky, to niemożliwe... Zabezpieczaliśmy się. Brałaś tabletki, był kondomy. A ostatni raz robiliśmy to dzień przed tym, kiedy tutaj cię przywiozłem... Zaraz zaraz... O cholera. Wtedy... - zawiesił się wstając.
- Po pierwsze, tak, to możliwe. Po drugie, tak, wtedy było bez. Po trzecie, zabezpieczenia NIGDY nie dają ci 100-procentowej gwarancji. - powiedziałam.
- Co się stało? - spytała Oli.
- Nie twój biznes, smarkulo. - syknął Zayn wychodząc z kuchni.
- Zayn! - krzyknęłam wściekła w jego stronę. - Nie masz prawa się tak do niej odzywać!
- Przed chwilą był dla mnie miły... Co ja mu zrobiłam? - spytała starając się nie płakać.
- Nic, skarbie... Zayn... On... Eh... Zaraz mu przejdzie. Nie przejmuj się nim. Porozmawiam z nim, dobrze? Dokończymy to jego kuchenne dzieło i do niego pójdę. - przytuliłam ją.
- Sky, ja nie chcę, żeby on był zły... - chlipała.
- Ej, Oli. Po pierwsze, to że Zayn jest zły nie oznacza, że ty mu coś zrobiłaś. To on ma ze sobą problemy. Rozumiesz? - odsunęłam ją lekko od siebie i spojrzałam w oczy.
- Tak... - szepnęła.
- Więc nie przejmuj się nim. Żeby zrozumieć Zayna potrzeba trochę czasu. Ja go znam bardzo długo, a nadal pewnych jego zachowań nie rozumiem... - powiedziałam.
- To dlatego tak ciągle się kłócicie? - spytałam.
-Chyba dlatego... Nie wiem. Wierz mi słonko, sama nie mam pojęcia. Ale prawdę mówiąc, nie lubię się z nim kłócić... - odparłam. - No nic. Zabieramy się za jego śniadanie.
Podeszłam do kuchenki i uratowałam naleśniki. Nałożyłam na talerz porcję dla Oli i podałam jej do stołu. Sama zwinęłam jednego placka smarując go Nutellą i poszłam do salonu. Zayn siedział wkurwiony wgapiając się w wyłączony telewizor. Usiadłam niedaleko niego. Założyłam nogę na nogę, kładąc dłonie na prawym kolanie.
- Chcesz o tym pogadać? - spytałam. - Zayn, musimy się zachować jak dorośli. Ciąża to naturalna sprawa. Oczywiście najpierw trzeba zrobić test, ale to akurat jest jako pierwsze podejrzenie.
- Przepraszam Sky... Jestem skończonym idiotą i debilem. Nie chciałem spieprzać ci życia, ale wcześniej spieprzyłem swoje i nie potrzebnie cię w to gówno wprowadzałem. - powiedział spuszczając głowę.
- Nie spieprzyłeś mojego życia, Zayn. Sama je spieprzyłam. Na początku chciałam ci pomóc z twoimi problemami. Wiesz... Wyciągnąć z nałogów, zmienić towarzystwo, nakłonić cię do powrotu na studia, a później sama się wciągnęłam w twoje życie, bo na mojej drodze stanęła miłość... To nie twoja wina... - spojrzałam na niego.
- Nawet tak nie mów. Ciągle mi dupę ratujesz, bo przecież ile razy prawie cię zamknęli w pudle... - mruknął.
- Mam to gdzieś. Po prostu myślałam, że może tym sposobem zmądrzejesz. A ta akcja z policją to nie tak, że cię chciałam wrobić i wydać. Myślałam, że wkręcając się do nich uda mi się cię jakoś nawrócić...
- Sky, przepraszam. Nie chciałem ci wyrządzać tych wszystkich krzywd. Nie chciałem się zachowywać jak kutas... Przepraszam, błagam wybacz mi... Sky ja nie chciałem! - zachował się jak małe dziecko.
Pierwszy raz widziałam w jego oczach łzy. Wtulił się w mój brzuch obejmując mnie. Nie ukrywam, że byłam zdziwiona jego postawą, ale przytuliłam go do siebie.
- Zayn, wybaczę ci pod jednym warunkiem. No dobra kilkoma. Po pierwsze, przeprosisz Olivię, za to co zrobiłeś. Po drugie, oddasz ją rodzicom. Po trzecie wyjaśnij mi o co chodzi z tymi długami... - westchnęłam.
- Em... Ja... Pewne interesy między mną a Darrenem nie wypaliły... Ojebał mnie krótko mówiąc. Wszystkimi sprawami zajmował się on, kontrakty, umowy i inne takie. Cała forsa płynęła do niego legalnie, gdzie powinna płynąć do mnie. To były kogoś innego pieniądze, a nie naszych "klientów". W skrócie okradł inny gang, przesyłając do mnie pieniądze z podpisem, że to są udziały z klientami, a pieniądze klientów cały czas leciały do niego. Rozmawiałem z nim i jego ludźmi, ale to nic nie dało. Dostałem groźbę, że jeśli nie dostaną 75.000.000 funtów, zabiją cię. Musiałem coś zrobić, więc poprosiłem Chrisa i Liama o radę. Chris rzucił porwanie córki Montgomerego, no to tak oto Olivia znalazła się u nas. On dostarczył ją Liamowi, a Liam nam
- A co wspólnego ma z tym Liam? Okay, on ją tylko dostarczył...
- Liam generalnie był przeciwny temu wszystkiemu, ale błagałem go na kolanach, żeby przystał na pomysł Chrisa. On przywiózł młodą, zajął się domkiem i różnymi dokumentami.
- Jakimi?
- Chcieliśmy śmierć Olivii zrzucić na Darrena. Montgomery wtedy mściłby się na nim.
- Mój Boże... A na co ci te 25 milionów?
- Na ucieczkę i nową tożsamość.
- Oj Zayn... Jakoś damy radę, tak? Oboje w tym siedzimy. Generalnie to masz czyste konto nie licząc dilerki.
- Skąd to wiesz?
- Znam cię i powiedzieli mi na komisariacie. Wszystkie winy są Darrena, więc jeśli zgłosisz to policji, może oni ci odpuszczą?
- Nie. Darren ma swoich ludzi, zabiją cię.
- Nikt mnie nie zabije, bo zdążymy wyjechać nim ktokolwiek z nich zdąży ruszyć palcem.
- Jesteś złota Sky.
- Będziesz mi jeszcze dziękował. Idź się ogarnij i porozmawiaj z Olivią.
- Jeszcze jedno... Co z ciążą?
- Nie unikniesz zrobienia testu. Ktoś będzie musiał przywieźć co najmniej 5 żeby mieć 100%-ową pewność.
- Jeśli będziesz w ciąży będę najszczęśliwszym facetem pod słońcem. - cmoknął bardzo leciutko moje podbrzusze.
- A ja będę najszczęśliwszą kobietą pod słońcem, kiedy w końcu rozwiążemy nasze problemy. - wplątałam palce w jego włosy.
- Nasze? To przecież moje problemy... - zdziwił się spoglądając na mnie.
- Nie. Nasze. W zdrowiu i chorobie. W bogactwie i biedzie i tak dalej... Gdzieś między innymi jest wzmianka o problemach, które przechodzimy zawsze razem. - posłałam mu lekki uśmiech.
- Umarłbym bez was, ale głównie ciebie. - znów wtulił się w mój brzuch.
- Nas? Masz na myśli stworzone dziecko, czy Olivię? - zdziwiłam się.
- Ty, Olivia i nasz dzidziuś. - cmoknął mnie w pępek i wstał.
- Oh... A teraz gdzie idziesz? - spytałam.
- Przeprosić młodą. Przerażam ją... - spuścił głowę.
-  Fakt... Ale hej, ona i tak cię lubi... Tylko po prostu smuci ją fakt, że jesteś dla niej niemiły...- powiedziałam. - Iść z tobą?
- Jakbyś mogła... - Chwycił mnie za rękę.
Poszliśmy do jej tymczasowego pokoju. Oli siedziała na łóżku tyłem do nas. Otworzyłam cicho drzwi i podeszłam do niej. Malik stał tuż za mną.
- Olivia, Zayn chciał z tobą porozmawiać. Wyjaśnił sobie wszystko ze mną i teraz chce wyjaśnić pewne sprawy z tobą. - Przykucnęłam przy niej.
- Ale będziesz tu? - Spojrzała na mnie z nadzieją.
- Będę, ale spokojnie. Zayn nic ci nie zrobi. - Uśmiechnęłam się do niej.
Usiadłam za nią tuląc do siebie. Natomiast Zayn usiadowił się pod oknem na przeciwko nas. Westchnął głęboko i zaczął mówić.
- Oli przepraszam... Nie zdałem sobie sprawy jak bardzo możesz się mnie bać. Fakt, chciałem cię trochę postraszyć, żebyś zdała sobie sprawę z tego, że wcale nie należę do miłych gości. W końcu coraz częściej zacząłem wybuchać gniewem i w pewnym sensie wyżywać się na tobie. Wierz mi bo wcale tego wszystkiego nie kontrolowałem. I jakiś dobry tydzień po twoim wyjeździe jąkając się zapytałaś, kiedy możesz wrócić do rodziców. Zadzwonię do Liama i pewnie przyjedzie po ciebie jutro. - powiedział.
- Ale ja nie chcę już tam wracać! - krzyknęła z rozpaczą.
- Olivia, dlaczego? Oboje myśleliśmy, że chcesz wrócić do Londynu... - zdziwiłam się.
- No bo, na początku się was bałam, ale później Sky pokazałaś, że jesteś fajna i że nie chcę tam wracać. Tata ciągle późno wraca, dziwnie pachnie i krzywdzi mamę. Często mi powtarzają, że jestem największą ich pomyłką i jedną wielką wpadką. Nie kochają mnie... Chcę zostać z wami... - powiedziała.
- Olivia, w jaki sposób twój tata krzywdzi mamę? - spytał Zayn.
- Ciągle zrywa z niej ubrania i gryzie po szyi zostawiając takie fioletowo-czerwone ślady. Jak moja mama mówi, że na nic nie ma ochoty, on jej grozi, że mnie i ją zabije. Albo ciągle bije ją w twarz. - odparła.
- A zrobił coś tobie? - teraz to ja spytałam.
- Kilka razy też uderzył mnie w twarz. - powiedziała.
- Mój boże. - wydusiłam.
- Gnojek pożałuje. Nie można bić dziecka, a tym bardziej mówić, że jest największą pomyłką! - Zayn się wkurzył. Byłam zszokowana.
- Zayn uspokój się... - szepnęłam.
- Nie, Sky. - przerwał mi.
- Nie rozumiesz, że możesz pogorszyć swoją sytuację?! Zostawisz mnie i Olivię z dzieckiem?! Nie mam zamiaru mówić swojemu dziecku, a tym bardziej pokazywać, że jego tatuś jest w więzieniu! - nawrzeszczałam na niego.
- Kobiece hormony... - rzucił. - To co zamierzasz z tym zrobić, hm?
- Wrócę na komisariat jako ich agentka. Agent Corson zamierza ci pomóc, Zayn... Jak i ja. Wyciągniemy cię z tego gówna, ale musisz nam zaufać. - powiedziałam już spokojniejsza.
- Zamierzasz mnie wydać policji?! - zdziwił się.
- Zaufaj mi! - krzyknęłam.
- Kiedy chcesz tam jechać? - spytał.
- Jeszcze dzisiaj. - powiedziałam. - Teraz zadzwonisz po Liama, żeby po mnie przyjechał, a ty zostaniesz z Oli.
- Mam tu siedzieć bezczynnie i czekać na zbawienie? - zakpił.
- Na pewno Olivia wymyśli ci jakieś konkretne zadanie, prawda Oli? - spojrzałam na blondynkę.
- Tak! - uśmiechnęła się szeroko.
- No. To może pójdę się ogarnąć. - wstałam i poszłam wziąć prysznic.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
No to na prawdę zbliżamy się do końca. Happy or nah? ja nie wiem. mam mieszane uczucia. ale hej! po tym jak zechcecie wymyślę kolejnego imagina z kimkolwiek chcecie. Może dla odmiany Louis, lub Liam? Bo jakby nie patrzeć to ich tutaj jest najmniej.
lovv ya all, May xx

4 komentarze:

  1. Happy of course ! :) Świetny rozdział :) A co do następnego imagina to chętnie przeczytałabym jakiś z Liamem :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Happy błagam :) świetny roździał !

    OdpowiedzUsuń
  3. Hej!
    Ale się tu dzieje! Ciąża, Zayn się zmienia i powiedział co i jak, mała nie chce wracać do rodziców... WOW!
    Ta wiadomość, że zbliżamy się do końca bardzo mnie zasmuciła, no ale przecież wszystko kiedyś się kończy, a skoro już jestem przy tym temacie to błagam o Happy end :)
    No cóż ja jestem taka bardziej Zaynowa i to właśnie imaginy z Malikiem najbardziej lubię, więc pozostawiam wybór co do bohatera Tobie... ;)
    Bardzo dziękuję za imagina i czekam na kolejny rozdział.
    Buziaki i do następnego :*
    Doma

    OdpowiedzUsuń
  4. Rozdział super z niecierpliwoscia czekam na nn

    OdpowiedzUsuń