czwartek, 19 lutego 2015

Harry "You've got change" cz.1 - Always together, right?

- Jesteś wspaniała! Uratowałaś Boyda. Znowu. Jestem ci tak bardzo wdzięczna. Twoi rodzice muszą być z ciebie dumni, Grace. - powiedziała pani McCalaghan, nasza sąsiadka i stała klientka kliniki.
- To nic wielkiego. Boyd po prostu lubi wchodzić tam gdzie nie powinien. Kochany ryzykant, ale nikt u nas na niego nie narzeka, a nawet cieszymy się kiedy nas odwiedza. Cudowny psiak. - skończyłam bandażować mu jego łapkę. - Podałam mu leki przeciwbólowe, więc lepiej bardzo wolno wracać z nim do domu i najlepiej będzie, żeby Sarah nie bawiła się z nim dopóki nie zdejmę usztywnienia i nie zrobię ponownego prześwietlenia i myślę, że jakieś 2 tygodniu po zrośnięciu się kości, będzie jak nowy. Em... Co jeszcze chciałam? Boyd może trochę mruczeć i zrobić się bardziej agresywny, ze względu na usztywnienie. No cóż, to metal. Metal jest ciężki i na prawdę będzie mu nieźle ciążyć. Oszczędzamy pieska. I jeśli Sarah chce mieć wszystkie paluszki to z dala od pieska. Na razie.
- Rozumiem. Dziękuję ci jeszcze raz Grace. - staruszka przytuliła mnie i opuściła klinikę.
Usiadłam przy biurku i zaczęłam przeglądać dokumenty.
-Grace! Nie uwierzysz kto przyjeżdża do Holmes Chapel! - do pomieszczenia wleciała moja mama.
- Nieżyjący już Bob Dylan? - pytałam zdejmując okulary z nosa.
- Chciałabyś... - mruknęła.
- Oj chciałabym, chciała... - spuściłam głowę.
- Harry przyjeżdża! Nie cieszysz się? - pisnęła z radością.
I nagle wszystkie wspomnienia wróciły za jednym uderzeniem. Mam wrażenie, jakby słoń po mnie skakał, a zaraz po nim przejeżdżał mnie tir. Auć.
- Nie. - odpowiedziałam krótko. - Czemu miałabym się cieszyć z przyjazdu tego dupka?
- Bo mnie kochasz. - o wilku mowa.
- Już przyjechałeś, Harry? To wspaniale! Jak podróż? - zaczęła moja mama.
- Mamo! Przestań. A ty Harry? Wyjdź. Klinika nie przyjmuje osłów. - syknęłam w jego stronę.
- Auć? Serio Grace tylko na osła cię stać? - zaśmiał się opierając o framugę drzwi.
- Chcesz wiedzieć na co mnie stać? Dobrze. - mruknęłam. - Jesteś podłym, egoistycznym, narcystycznym, głupim, pojebanym, niewyżytym seksualnie, idiotycznym dupkiem jakiego w życiu przyszło mi poznać. I mam to gdzieś, że stoi tu moja rodzicielka, bo to co mi leży na sercu trzymałam w sobie 3 lata! 3 pieprzone lata! Miałeś na mnie wyjebane, a ja dzwoniłam, pisałam, robiłam wszystko, żeby się z tobą do cholery skontaktować! I co dostałam w zamian? Jedną odpowiedź. Zacytuję cię Hazz, PIERDOL SIĘ. DAJ MI W KOŃCU SPOKÓJ. I to był SMS, na pytanie jak podróż. Sam kazałeś mi do siebie pisać idioto! - wrzeszczałam.
- To nie ja pisałem! - podniósł ręce w geście obronnym. - I odłóż tą strzykawkę, bo nie wiadomo jakiej trucizny tam wlałaś.
- Nie dotykaj mnie. Kłamałeś Harry. Czuję się przez ciebie jak idiotka. Bo łudziłam się, że utrzymasz ze mną jakiś kontakt, że pewnego dnia wrócisz, ja na ciebie się rzucę z tekstem: "Nawet nie wiesz jak bardzo tęskniłam za tobą, a teraz dawaj mi jakieś pamiątki", a ty mnie przytulisz i powiesz: "Myślałem, że ja ci wystarczę, ale nie ty musisz być taką pieprzoną materialistką i musiałem oczywiście wydać na ciebie całą fortunę.", po czym rzucisz głupim tekstem, jak to ty bardzo za mną nie tęskniłeś i nie rzucisz obietnicy, że już nigdy mnie nie zostawisz... Głupie, prawda? - spuściłam głowę.
- Może powinniście wyjaśnić sobie kilka spraw... Pójdę zobaczyć co z psami. - odezwała się mama.
Usiadłam zmęczona na krzesło przy biurku. Przetarłam dłońmi twarz.
- Grace... Ja na prawdę tego nie pisałem. - przykucnął przy mnie.
- Pierdol się, Harry. Nie wierzę ci. - syknęłam spoglądając na jego twarz.
- Będę ciebie. - mrugnął do mnie. - A tak na poważnie. To była Heather.
- Mam ją w dupie. Ciebie też. Wyjazd mi stąd! - wskazałam na drzwi.
- Jeszcze będziesz miała mnie w dupie. - zaśmiał się.
- Dupek. - mruknęłam. - Wyjdź stąd Harry!
- Jeszcze w innych okolicznościach będziesz krzyczała moje imię. - wstał na równe nogi.
- Chyba w twoich kurwa snach. Wolałabym z klifu skoczyć, niż się z tobą bzykać. - splunęłam.
- Jak chcesz. W razie co masz mój numer. Jak skończy ci się okres daj znać. - wyszedł.
- Dupek. - jęknęłam. - Mamo, wychodzę już! Idę do Christiny!
- Okay! - odkrzyknęła.
Zdjęłam z siebie fartuch i zarzuciłam na swój grzbiet kurtkę. Pierdolony dupek. Przychodzi nie wiadomo po co, wciska kity, że to nie on pisał, że mam się od niego odczepić i jeszcze ma czelność zapraszać mnie na seks? Skurwiel jebany. Dobra, zakochałam się w nim, ale to było wieki temu! Teraz jedynym uczuciem jakim go darzę jest nienawiść. Najchętniej rozszarpałabym tego lokowatego cymbała na strzępy. Mimo iż BYŁ to mój najlepszy przyjaciel...
*retrospekcja*
- Lubię tę piosenkę. - powiedziałam.
- Ja też, więc dlatego jej słuchamy. - odparł.
- Chciałabym, żeby kiedyś ktoś zagrał ją dla mnie na gitarze. Najlepiej na plaży nocą. - rozmarzyłam się.
- Masz 13 lat i już o takich rzeczach myślisz dziewczyno?! - wykrzyczał.
- Ty też masz 13 lat, a miewasz bardziej dziwaczne fantazje! - krzyknęłam.
- Zagram tą piosenkę dla ciebie. Oczywiście jak kupię gitarę i znajdę piękną plażę godną królowej. - dźgnął mnie palcem w bok.
- Jesteś uroczy Harry. - zaśmiałam się.
- I tak mnie kochasz. - wytknął mi język.
- Tak jak ty mnie. - odparłam.
*koniec retrospekcji*
Otarłam samotną łzę. Dopiero teraz zorientowałam się, że od dłuższego czasu stoję pod domem Christiny. Weszłam na jej podwórko i zadzwoniłam dzwonkiem do drzwi.
- Grace? - zdziwiła się. - Skarbie co się stało?
- Pieprzony Harry Skurwiel Styles wrócił. - mruknęłam.
- Oh nie! Chodź do środka napijemy się herbaty i wszystko mi opowiesz. - pociągnęła mnie za rękę.
Chris poszła do kuchni, a ja skręciłam do salonu. Usadowiłam się na ogromnym fotelu jej brata, który tak bardzo uwielbiałam. Christina Farckle stała mi się bliska, odkąd myślałam, że wpadłam w ciążę 3 lata temu, czyli kiedy miałam 18 lat. Pracuje w aptece swoich rodziców i tak stała moją najlepszą przyjaciółką. Wszyscy trzymają się od niej z daleka, ponieważ jej różowo-niebieskie włosy i rockowy image przeraża ludzi, jak jej agresywność. Po prostu trzeba ją lepiej poznać, by wiedzieć, że ma cholernie dobre serce i jest wspaniała. A jej brat Adam, jest starszy od nas o jakieś 2 lata i jest najlepszym sportowcem w Holmes Chapel. Jest super i przyjaźni się z moim starszym bratem Derekiem, który od samego Adama jest starszy o 3 lata.
- Grace, powiedz mi wszystko co się stało. - przyszła Christina i podała mi kubek z herbatą.
- Mówiłam jakim to Harry dupkiem jest? - spytałam.
- Mniej więcej... - odparła.
Zaczęłam jej opowiadać każdy szczegół rozmowy między mną a Stylesem. Chris wiedziała jakim uczuciem go darzyłam. A może nadal to robię? Jak cierpiałam gdy wyjechał...
*retrospekcja*bal maturalny*
- Harry potrzebuję cię. NATYCHMIAST! - wysyczałam do telefonu.
- Grace, co znów zrobiłaś? - spytał jęcząc
- HARRY DO JASNEJ CHOLERY! MOŻESZ WYJŚĆ Z TEJ PIEPRZONEJ SALI I TU DO MNIE PRZYJŚĆ?! IDŹ W KIERUNKU PARKINGU! - mówiłam zdenerwowana.
- CO SIĘ STAŁO?! - wrzasnął do słuchawki.
- KONDOM UTKNĄŁ W MOJEJ WAGINIE. - syknęłam, po czym spaliłam całkowitego buraka przy facecie, który stał ze mną w windzie.
- Więcej informacji nie trzeba. - drzwi windy się rozsunęły i zobaczyłam loczka.
Wsiedliśmy do jego auta i pojechał do szpitala. Spędziłam tam dobre 2 godziny, a jak na złość lekarz był facetem o bardzo nie fortunnym nazwisku (Ruchacz). Styles czekał na mnie w izbie przyjęć. Gdy mnie zobaczył zaczął się chichrać pod nosem. Nie odzywałam się do niego dopóki nie wsiadłam do auta.
- Już nigdy więcej rozdziewiczania prawiczków. - mruknęłam wściekła. - Dziękuję, że mnie tu przywiozłeś...
- Od czego ma się przyjaciół... Dla twojej informacji nie jestem prawiczkiem. - zaśmiał się.
- Przestań. To była najbardziej żenująca rzecz w moim pieprzonym życiu. - podkuliłam nogi.
- Twoja mama by wpadła w szał jakby się dowiedziała co tu robisz. - powiedział.
- Dlatego kazałam ci jechać ze mną. - odparłam.
- A tak po za tym kondomem... To jak było? - wiem, że męczył się dusząc to pytanie w sobie.
- To był prawiczek, Harry. Jak mogło być? Pach pach i już doszedł! Inaczej było z Alexem. To on mnie rozdziewiczył, a ja musiałam rozdziewiczyć Ethana. - jęknęłam.
- Jak to prawiczek. - ruszył.
Droga do mojego domu nie była długa. Zatrzymał się.
- Dziękuję, Harry jeszcze raz. - powiedziałam.
- Do usług. Zawsze. Grace... Nie chciałabyś... No wiesz... Jechać ze mną do Nowego Jorku? - spytał.
- Wiesz, że nie mogę... Moi rodzice nie poradzą sobie sami w klinice. Hazz, kocham cię i wiesz, że chciałabym z tobą jechać. - spojrzałam na niego.
- Jest okay. Ale jak zmienisz zdanie daj znać. - cmoknął mnie w kącik moich ust.
- Pa Harry. - przytuliłam go.
- Kocham cię, Grace. - powiedział.
- A ja ciebie. Harry obiecaj mi jedno... Obiecaj mi, że wrócisz do Holmes Chapel i nie będziesz chciał zostać w Nowym Jorku. Błagam. - szepnęłam.
- To tylko 2 tygodnie, skarbie... Nie wyjeżdżam na zawsze. Obiecuję, że wrócę i nie będę chciał zostać na zawsze w Nowym Jorku. Za bardzo cię kocham Grace. - zacieśnił uścisk.
*koniec retrospekcji*
- Grace gdzie odpłynęłaś? - Christina zaczęła mi wymachiwać rękoma przed twarzą.
- Co? - spojrzałam jej w oczy.
- Nie odzywałaś się przez dobre 20 minut. Skończyłaś mówić, łzy zaczęły ci lecieć i na nic nie reagowałaś. Myślałam, że potrzebujesz chwili, czy coś... - powiedziała.
Plik:Tyler-hoechlin-tyler-hoechlin-31264797-500-400.jpg- Przepraszam. - spuściłam głowę.
- Jebany skurwiel. - usłyszałyśmy rozwścieczony głos Adama i głośne trzaśnięcie drzwiami.
- Jak widać i słychać Adam wrócił. - mruknęła kolorowo-włosa.
- Nie jestem sam. - mruknął starszy brat mojej przyjaciółki.
- Derek jest z tobą? - wstałam. - Derek! Coś ty sobie zrobił?!  
- Ten gnojek wrócił. Rozmawiałaś z nim? Bo ja tak... - zacisnął pięści.
- Ale chyba go nie zabiłeś, prawda?- zapytałam z nadzieją.
- Nie. Jak już mówiłem... Tylko z nim rozmawiałem. I raz, może 2 przywaliłem mu liścia. - odparł.
- Derek idioto. Chyba przywaliłeś mu liścia z pięści! Adam nie mogłeś go powstrzymać?! - darłam się.
- Myślisz, że nie próbowałem?! Twój brat wpadł w taką furię, że nie miałem jak! Fakt, Styles żyje i nie trafił do szpitala, bo ma kilka rys na twarzy, ale nic po za tym. Derek wie co to opanowanie. - odpowiedział Adam.
- Po pierwsze młoda, ten gówniarz sobie na to zasłużył, a nawet uważam, że powinienem go zabić, bo nikt nie ma pieprzonego prawa łamać twojego serca. Po drugie, teraz go bronisz, a nie pamiętasz jak przez niego cierpiałaś? Miałaś myśli samobójcze, Grace. Kto z tobą chodził po psychologach, bo rodzice byli zbyt zajęci sprawami przeprowadzki? Oni się wyprowadzają, chcą, żebym to JA się tobą zajął mimo iż masz 21 lat to nadal jesteś niestabilna emocjonalnie. - powiedział.
- Nie bronię. - mruknęłam.
- Bronisz. - powiedzieli wszyscy równocześnie.
- Najpierw przyszłaś zła jak osa i wyzywałaś go od egoistycznych dupków, a później zaczęłaś pieprzyć jaki to on wspaniały i przystojny nie jest. Twierdziłaś, że to zachowanie w klinice to nic, bo HARRY TAKI JEST. - odezwała się Christina.
- Zmówiliście się przeciwko mnie, czy co?! - rzuciłam wściekła.
_________________________________________________________________________
Powinnam dodać 8 cz. Nialla, a dodałam 1 Hazzy. Miałam napływ weny dzięki Tylerowi ^^ Tak się nim jaram tak samo jak Dylanem. I powinnam powiedzieć tak się nimi jaram jak Stiles Lydią. <3 Teen Wolf rządzi! <3
luv, May xx

4 komentarze:

  1. Widać, że kochamy ten sam serial ❤. A i imagin przecudny ❤

    OdpowiedzUsuń
  2. Wyczuwam odrobinę Love Rosie:)Bardzo ciekawie się zapowiada

    OdpowiedzUsuń
  3. love rosie? ?
    nie mam nic przeciwko, ale nie przepadam za "pożyczonymi" pomysłami :/
    Ale jako tako imagin w porządku.

    OdpowiedzUsuń
  4. Swietny :) :* czekam.na nn ;)))

    OdpowiedzUsuń