W drodze powrotnej Niall stwierdził, że może mnie nauczyć jeździć autem, skoro ulice świecą pustkami, więc wziął mnie na swoje kolana i dał mi prowadzić. Było zabawnie, lecz na koniec pochwalił moją jazdę mówiąc, że będzie ze mnie prawdziwy rajdowiec... Podobał mi się wczorajszy wieczór. Było miło.
*Październik*
Wakacje tak szybko się kończą. Czas powrócić do szarej rzeczywistości, czyli - szkoła. Od tygodnia jestem na pierwszym roku Oxfordu i nie jest najłatwiej. Wykładowcy dają nam niezły wycisk, przez co nie robię nic innego tylko się uczę. Z Niallem nadal utrzymuję kontakt, a nawet staliśmy się sobie bardzo bliscy. Nie jesteśmy parą, ani nic z tych rzeczy, ale po prostu spotykamy się. Jak znajomi. Mój tata przestał ingerować w naszą znajomość, co cieszy mnie bardzo. Zaufał mi i może trochę mu...
***
- Jutro rano Niall też po ciebie przyjedzie? - spytał mój ojciec, gdy weszłam do domu.
- Jeszcze nie wiem. Powiedział mi, że to zależy od tego o której ma trening. Czasem mają rano, więc... Przecież nie weźmie mnie do szkoły o 7:20, gdzie moje zajęcia rozpoczynają się o 9. Nie potrzebne czekanie. - odparłam.
- A po szkole? - zadał następne pytanie.
- Nie. Mam w piątek egzamin z socjologii i muszę się uczyć. W sobotę Niall ma mecz i mnie zaprosił. Stwierdził, że jestem jego amuletem szczęścia i muszę koniecznie przyść, a w niedzielę... - Nie dokończyłam zdania ponieważ ojciec wciął mi się w słowo.
- Zostajesz w domu. Niedziela jest dniem, w który spędza się tylko z rodziną. - Powiedział surowo. - Przyjeżdża do nas cała rodzina.
- Wiem, że niedziela jest dniem poświęconym tylko rodzinie. I to chciałam powiedzieć, że zostaję w domu. - Rzuciłam.
- To dobrze. - mruknął pod nosem.
*Październik*
Wakacje tak szybko się kończą. Czas powrócić do szarej rzeczywistości, czyli - szkoła. Od tygodnia jestem na pierwszym roku Oxfordu i nie jest najłatwiej. Wykładowcy dają nam niezły wycisk, przez co nie robię nic innego tylko się uczę. Z Niallem nadal utrzymuję kontakt, a nawet staliśmy się sobie bardzo bliscy. Nie jesteśmy parą, ani nic z tych rzeczy, ale po prostu spotykamy się. Jak znajomi. Mój tata przestał ingerować w naszą znajomość, co cieszy mnie bardzo. Zaufał mi i może trochę mu...
***
- Jutro rano Niall też po ciebie przyjedzie? - spytał mój ojciec, gdy weszłam do domu.
- Jeszcze nie wiem. Powiedział mi, że to zależy od tego o której ma trening. Czasem mają rano, więc... Przecież nie weźmie mnie do szkoły o 7:20, gdzie moje zajęcia rozpoczynają się o 9. Nie potrzebne czekanie. - odparłam.
- A po szkole? - zadał następne pytanie.
- Nie. Mam w piątek egzamin z socjologii i muszę się uczyć. W sobotę Niall ma mecz i mnie zaprosił. Stwierdził, że jestem jego amuletem szczęścia i muszę koniecznie przyść, a w niedzielę... - Nie dokończyłam zdania ponieważ ojciec wciął mi się w słowo.
- Zostajesz w domu. Niedziela jest dniem, w który spędza się tylko z rodziną. - Powiedział surowo. - Przyjeżdża do nas cała rodzina.
- Wiem, że niedziela jest dniem poświęconym tylko rodzinie. I to chciałam powiedzieć, że zostaję w domu. - Rzuciłam.
- To dobrze. - mruknął pod nosem.
Po skończonej konwersacji z ojcem poszłam do swojego pokoju. Usiadłam na środku wielkiego łóżka poprzednio biorąc książki od biologi i socjologi, oraz notatki do danych przedmiotów. Najpierw projekt samodzielny z biologi. Westchnęłam i chwyciłam swój biały laptop VAIO. Otworzyłam go i zaczęłam pisać temat pracy multimedialnej. Akurat zaczął dzwonić mój telefon. Spojrzałam na wyświetlacz i szeroko się uśmiechnęłam, bo moim oczom ukazało się bardzo śmieszne zdjęcie które uchwyciłam, jak kiedyś w domu u niego siedziałam. Roześmiałam się i odebrałam.
- Tak, Niallerku? - spytałam starając się opanować mój śmiech.
- Z czego lejesz? - zdziwił się moim zachowaniem.
- Jak się spotkamy to ci może pokażę... - powiedziałam.
- Może jest nad morzem. Jak mi sama nie pokażesz wyciągnę to z ciebie. - Zaśmiał się.
- Oh jak możesz? Coś się stało, że dzwonisz? - spytałam.
- No nie, po prostu dzwonię, bo się stęskniłem. Jutro mam o 7 trening, a o 9 okienko i chyba nie zdążę cię odebrać. - mruknął.
- Spoko. Ktoś mnie zawiezie. Też za tobą tęsknię, wiesz? Nie widzieliśmy się, aż... 5 godzin. Cholernie dużo. - uśmiechnęłam się.
- Straszne. Jutro się uczysz prawda? - spytał.
- Niestety. Test z socjologi, a teraz jestem w trakcie randki z biologią, a konkretnie krzyżówkami genetycznymi. - mruknęłam niezadowolona.
- Eh... Ale na meczu, będziesz prawda? Przeciwnik będzie wyjątkowo trudny do pokonania. Grałem z nimi w Irlandii i byli cholernie ciężcy. Dosłownie i w przenośni. I przyda nam się, a szczególnie mi mój amulet szczęścia jakim jesteś ty. - powiedział.
- A jak by nie byli trudni do pokonania to byś mnie nie zaprosił na mecz? - spytałam.
- Zaprosiłbym cię i cieszyłbym się jeszcze bardziej z wygranej, bo oni nie mają ciebie. - odparł.
- Aww... No dobra. Przyjadę nawet na trening. Jak zawsze. - odpowiedziałam.
- Głodny jestem. - mruknął.
- Ty zawsze jesteś głodny głodomorze. Zamów sobie pizzę i będzie po sprawie. - zaśmiałam się.
- Szkoda, że nie zjem jej z tobą. Uh... Pizza na super cienkim cieście, z kawałkami kurczaka, podwójnym serem i sosem pomidorowym, kapustą pekińską i innymi surówkami, taki kebab na pizzy, jakie to zajebiście dobre. - jęczał.
- Zamknij się debilu! Podpuszczasz mnie. Nie dam się tak łatwo. - zmrużyłam oczy, wiedząc, że on i tak tego nie zobaczy.
- Nie podpuszczam. Ale i tak przyjedziesz do mnie na tą pizzę. - śmiał się.
- Wal się. Nie przyjadę. No chyba, że... - przerwałam.
- No chyba, że zrobię za ciebie tą biologię, prawda? - spytał.
- Jejciu, Niall! Dziękuję, że za mnie ją zrobisz! Bardzo doceniam twoją pomoc! - zapiszczałam.
- Tsa... Nie ma za co. Wpadaj. - mruknął.
- Też cię kocham. Całuski. - cmoknęłam do słuchawki i się rozłączyłam.
Wstałam z uśmiechnięta od ucha do ucha i podeszłam do garderoby. Wyciągnęłam z niej jakieś ciuchy. Rozczesałam swoje długie czarne włosy (nie patrzcie na włosy dziewczyny na obrazku, bo chodziło mi tylko o ciuchy xd) i założyłam full cap Nialla na głowę. Chwyciłam swoją torbę i schowałam do niej swojego VAIO z notatkami. Telefon schowałam do kieszeni w spodniach. Zbiegłam po schodach.
- Wychodzę! - krzyknęłam.
- Gdzie? - spytał ojciec. Cholera.
- Do Nialla. Pomoże mi z biologią. - odparłam.
- Bez podtekstów? - zadał kolejne pytanie. - Jeśli z podtekstami to nigdzie nie jedziesz.
- Bez podtekstów, tato. Ty nie uczyłeś się z mamą jak byliście na studiach? - spytałam zirytowana.
- Nie wróć zbyt późno. Tylko pamiętaj. Jak cię tknie odetnę mu osobiście wszystkie palce wraz z prąciem i jądrami. - syknął.
- Jasne. - mruknęłam i wyszłam.
Thobias jak zwykle czekał na podjeździe. On tu chyba czeka całymi dniami.
- Dokąd panno Morgan? - spytał.
- Do Nialla. Tylko się pospiesz. - odparłam.
Thobias ruszył z piskiem opon. Minęło 20 minut, a ja już wysiadłam pod odpowiednią kamienicą. Wbiłam kod, by drzwi ustąpiły, po czym pchnęłam je i weszłam na odpowiednie piętro. Phi! Już się przyzwyczaiłam i dzięki tym wspaniałym schodom schudłam aż 5 kilogramów w 2 tygodnie, które zaraz nadrobię pizzą! Weszłam jak do siebie bez pukania i dzwonka.
- No hej! - przywitałam go buziakiem w policzek. - Gdzie ta pizza?
- W drodze. Jeszcze 2 minuty i nie płacę! - ucieszył się.
- Wow. Jaka oszczędność. Musiałeś im dużo roboty zadać, albo pokręciłeś adres. - usiadłam obok niego na kanapie.
- Zamówiłem naszą tradycyjną pizzę. No cóż, my jako konsumenci mamy wysokie wymagania. - zaśmiał się.
- Bardzo. - zawtórowałam mu.
- Czemu masz mój full cap? - spytał.
- Bo ci go zabrałam. Mam w domu jeszcze 2 twoje koszulki i 3 bluzy. - uśmiechnęłam się szeroko.
- Powinienem się przyzwyczaić, że kradniesz moje ciuchy? - rzucił.
- Tak. Jeszcze nie zauważyłeś tego, że ci ubrania znikają? - zdziwiłam się.
- No coś ostatnio mnie to trochę dziwiło, że nie mogę znaleźć swoich ulubionych ubrań, ale później myślałem, że po prostu są w praniu. - odparł.
- No tak... W każdym razie nie oddam ci ich. Masz pecha. - odpowiedziałam.
- Sam je zabiorę. - wytknął mi język.
- Chcesz wiedzieć z czego się śmiałam jak do mnie dzwoniłeś? - spytałam nagle.
- Bardzo. - mruknął.
- Tylko się nie przestrasz. - zaśmiałam się i wyciągnęłam telefon z kieszeni. Pokazałam mu zdjęcie, które miałam ustawione jako zdjęcie kontaktu. Niall zabrał mi telefon. - Ej!
- Trzeba się tego pozbyć w trybie natychmiastowym. - powiedział i wystukał coś na telefonie.
- Nie! I jak ja teraz będę wiedziała, że to ty dzwonisz? Co mądralo? - skrzyżowałam ręce na piersi.
- Zrobię nowe zdjęcie. - wytknął mi język.
- Pieprz się, Horan. I zrób moje zadanie domowe. - syknęłam.
- Proszę. Teraz możesz odzyskać swój telefon. - oddał mi moją własność. Spojrzałam na zdjęcie które sobie zrobił i się uśmiechnęłam. Uroczy jest.
- Zapisałeś się jako Skarbek<3 ? - Spytałam.
- Tak, bo jestem twoim skarbeczkiem, a ty moim kochaniem. - objął mnie ramieniem.
- Przyjedziesz w niedzielę? Mój tata zorganizował spotkanie rodzinne... I będę się strasznie na nim nudzić i nie będę miała co robić... - mruknęłam.
- Będę musiał się chować jeśli będę chciał żyć, prawda? - spytał.
- Tak. - odpowiedziałam krótko.
- Przyjadę jak chcesz. I tak nie mam nic ciekawego do roboty, więc mogę się pobawić z twoim tatą w chowanego. - zaśmiał się.
- Kochany jesteś wiesz? Skradniesz się do mojego pokoju i będziesz tam siedział. W razie co to schowasz się do garderoby albo pod łóżko. Ewentualnie do mojej łazienki. - uśmiechnęłam się.
- Będziesz często wychodzić? - spytał.
- Zjeżdża się cała moja rodzina. Jak myślisz? Ojciec wie, że nie lubię zjazdów rodzinnych, więc zwykle witam gości, oddalam się do swojego pokoju, później schodzę na kolację i znów idę do swojego pokoju i później żegnam gości. - wyjaśniłam.
- A ja co pies i mam zdychać w twoim pokoju z głodu? - udał zdenerwowanego na co się zaśmiałam.
- Przyniosę ci resztki i kości, piesku. - poczochrałam jego włosy.
- Piesek cię zaraz dziabnie, jak będziesz go tak dalej denerwować. - powiedział z powagą.
- Piesek niech się weźmie za biologię, a ja otworzę drzwi. - uśmiechnęłam się szeroko kiedy po domu rozległ się dzwonek do drzwi.
- Jasne. - mruknął i wyciągnął z mojej torby laptopa.
Otworzyłam drzwi a moim oczom ukazał się zdyszany dostawca pizzy.
- Dla Horana. - wychlipał.
- Niech mi pan wierzy, lub nie, ja zgrabną sylwetkę zawdzięczam właśnie tym schodom. *Gdzie podpisać? - odebrałam kartonik.
- Tu pani Horan. - podał mi kartkę i długopis.
- Dzięki. - podpisałam i mu oddałam, po czym zamknęłam drzwi i przekręciłam zamek.
- Pani Horan. - zaśmiał się Niall.
- No już się z facetem wykłócać nie będę. Wie, że za każdym razem jak musi dostarczyć pizzę do twojego mieszkania to ja tu jestem i bierze mnie za twoją żonę. Już wystarczająco się męczy na tych schodach. - usiadłam obok niego.
- Nawet mi się podoba. Elissa Horan. Czyż nie pięknie brzmi? - spytał wgapiając się w ekran.
- Cudownie. Pisz dalej i sobie nie przeszkadzaj panie Horan. - zaśmiałam się i cmoknęłam go w policzek.
Otworzyłam pudełko i zaczęłam się zajadać, gdy Niall robił moje zadanie domowe. Kocham ten układ...
___________________________________________________________________________
Rozdział taki trochę długi i wgl... Ale mam nadzieję, że się cieszycie. :) Kończę nadrabianie Teen Wolf, co jest na prawdę ciężkie, kiedy ciągle coś muszę robić (uczyć się). Smuci mnie kilka faktów:
- kończą mi się ferie i w następny poniedziałek przywitam szkołę. (mam ochotę spalić ten cholerny budynek)
- mam teraz pełno sprawdzianów, no cóż w kwietniu już są testy gimnazjalne, a jeszcze w marcu mam próbne (lol tylko moja szkoła zażądała 3 próbnych testów)
- nie śpię po nocach i przez to staję się BARDZIEJ agresywniejsza bardziej od Kate Argent i Mute Mana (ci co oglądają TW załapią, mam na myśli 4 sezon jakby ktoś nie wiedział)
i no ten tego... Do następnego.
luv, May xx
- Wychodzę! - krzyknęłam.
- Gdzie? - spytał ojciec. Cholera.
- Do Nialla. Pomoże mi z biologią. - odparłam.
- Bez podtekstów? - zadał kolejne pytanie. - Jeśli z podtekstami to nigdzie nie jedziesz.
- Bez podtekstów, tato. Ty nie uczyłeś się z mamą jak byliście na studiach? - spytałam zirytowana.
- Nie wróć zbyt późno. Tylko pamiętaj. Jak cię tknie odetnę mu osobiście wszystkie palce wraz z prąciem i jądrami. - syknął.
- Jasne. - mruknęłam i wyszłam.
Thobias jak zwykle czekał na podjeździe. On tu chyba czeka całymi dniami.
- Dokąd panno Morgan? - spytał.
- Do Nialla. Tylko się pospiesz. - odparłam.
Thobias ruszył z piskiem opon. Minęło 20 minut, a ja już wysiadłam pod odpowiednią kamienicą. Wbiłam kod, by drzwi ustąpiły, po czym pchnęłam je i weszłam na odpowiednie piętro. Phi! Już się przyzwyczaiłam i dzięki tym wspaniałym schodom schudłam aż 5 kilogramów w 2 tygodnie, które zaraz nadrobię pizzą! Weszłam jak do siebie bez pukania i dzwonka.
- No hej! - przywitałam go buziakiem w policzek. - Gdzie ta pizza?
- W drodze. Jeszcze 2 minuty i nie płacę! - ucieszył się.
- Wow. Jaka oszczędność. Musiałeś im dużo roboty zadać, albo pokręciłeś adres. - usiadłam obok niego na kanapie.
- Zamówiłem naszą tradycyjną pizzę. No cóż, my jako konsumenci mamy wysokie wymagania. - zaśmiał się.
- Bardzo. - zawtórowałam mu.
- Czemu masz mój full cap? - spytał.
- Bo ci go zabrałam. Mam w domu jeszcze 2 twoje koszulki i 3 bluzy. - uśmiechnęłam się szeroko.
- Powinienem się przyzwyczaić, że kradniesz moje ciuchy? - rzucił.
- Tak. Jeszcze nie zauważyłeś tego, że ci ubrania znikają? - zdziwiłam się.
- No coś ostatnio mnie to trochę dziwiło, że nie mogę znaleźć swoich ulubionych ubrań, ale później myślałem, że po prostu są w praniu. - odparł.
- No tak... W każdym razie nie oddam ci ich. Masz pecha. - odpowiedziałam.
- Sam je zabiorę. - wytknął mi język.
- Chcesz wiedzieć z czego się śmiałam jak do mnie dzwoniłeś? - spytałam nagle.
- Bardzo. - mruknął.
- Tylko się nie przestrasz. - zaśmiałam się i wyciągnęłam telefon z kieszeni. Pokazałam mu zdjęcie, które miałam ustawione jako zdjęcie kontaktu. Niall zabrał mi telefon. - Ej!
- Trzeba się tego pozbyć w trybie natychmiastowym. - powiedział i wystukał coś na telefonie.
- Nie! I jak ja teraz będę wiedziała, że to ty dzwonisz? Co mądralo? - skrzyżowałam ręce na piersi.
- Zrobię nowe zdjęcie. - wytknął mi język.
- Pieprz się, Horan. I zrób moje zadanie domowe. - syknęłam.
- Proszę. Teraz możesz odzyskać swój telefon. - oddał mi moją własność. Spojrzałam na zdjęcie które sobie zrobił i się uśmiechnęłam. Uroczy jest.
- Zapisałeś się jako Skarbek<3 ? - Spytałam.
- Tak, bo jestem twoim skarbeczkiem, a ty moim kochaniem. - objął mnie ramieniem.
- Przyjedziesz w niedzielę? Mój tata zorganizował spotkanie rodzinne... I będę się strasznie na nim nudzić i nie będę miała co robić... - mruknęłam.
- Będę musiał się chować jeśli będę chciał żyć, prawda? - spytał.
- Tak. - odpowiedziałam krótko.
- Przyjadę jak chcesz. I tak nie mam nic ciekawego do roboty, więc mogę się pobawić z twoim tatą w chowanego. - zaśmiał się.
- Kochany jesteś wiesz? Skradniesz się do mojego pokoju i będziesz tam siedział. W razie co to schowasz się do garderoby albo pod łóżko. Ewentualnie do mojej łazienki. - uśmiechnęłam się.
- Będziesz często wychodzić? - spytał.
- Zjeżdża się cała moja rodzina. Jak myślisz? Ojciec wie, że nie lubię zjazdów rodzinnych, więc zwykle witam gości, oddalam się do swojego pokoju, później schodzę na kolację i znów idę do swojego pokoju i później żegnam gości. - wyjaśniłam.
- A ja co pies i mam zdychać w twoim pokoju z głodu? - udał zdenerwowanego na co się zaśmiałam.
- Przyniosę ci resztki i kości, piesku. - poczochrałam jego włosy.
- Piesek cię zaraz dziabnie, jak będziesz go tak dalej denerwować. - powiedział z powagą.
- Piesek niech się weźmie za biologię, a ja otworzę drzwi. - uśmiechnęłam się szeroko kiedy po domu rozległ się dzwonek do drzwi.
- Jasne. - mruknął i wyciągnął z mojej torby laptopa.
Otworzyłam drzwi a moim oczom ukazał się zdyszany dostawca pizzy.
- Dla Horana. - wychlipał.
- Niech mi pan wierzy, lub nie, ja zgrabną sylwetkę zawdzięczam właśnie tym schodom. *Gdzie podpisać? - odebrałam kartonik.
- Tu pani Horan. - podał mi kartkę i długopis.
- Dzięki. - podpisałam i mu oddałam, po czym zamknęłam drzwi i przekręciłam zamek.
- Pani Horan. - zaśmiał się Niall.
- No już się z facetem wykłócać nie będę. Wie, że za każdym razem jak musi dostarczyć pizzę do twojego mieszkania to ja tu jestem i bierze mnie za twoją żonę. Już wystarczająco się męczy na tych schodach. - usiadłam obok niego.
- Nawet mi się podoba. Elissa Horan. Czyż nie pięknie brzmi? - spytał wgapiając się w ekran.
- Cudownie. Pisz dalej i sobie nie przeszkadzaj panie Horan. - zaśmiałam się i cmoknęłam go w policzek.
Otworzyłam pudełko i zaczęłam się zajadać, gdy Niall robił moje zadanie domowe. Kocham ten układ...
___________________________________________________________________________
Rozdział taki trochę długi i wgl... Ale mam nadzieję, że się cieszycie. :) Kończę nadrabianie Teen Wolf, co jest na prawdę ciężkie, kiedy ciągle coś muszę robić (uczyć się). Smuci mnie kilka faktów:
- kończą mi się ferie i w następny poniedziałek przywitam szkołę. (mam ochotę spalić ten cholerny budynek)
- mam teraz pełno sprawdzianów, no cóż w kwietniu już są testy gimnazjalne, a jeszcze w marcu mam próbne (lol tylko moja szkoła zażądała 3 próbnych testów)
- nie śpię po nocach i przez to staję się BARDZIEJ agresywniejsza bardziej od Kate Argent i Mute Mana (ci co oglądają TW załapią, mam na myśli 4 sezon jakby ktoś nie wiedział)
i no ten tego... Do następnego.
luv, May xx
Cudoooooooooo :)
OdpowiedzUsuń