Sobota. Dziś klinika jest zamknięta. Cały dzień zamierzam przeleżeć w łóżku i leniuchować. Mam bardzo ambitne plany na ten dzień.
- Grace, telefon do ciebie! - usłyszałam wrzask mojego brata z dołu.
- Cholera. - przeklęłam pod nosem i owinięta jak tortilla kołdrą zeszłam na dół. - Kto?
- Twa rodzicielka, jaśnie pani. - zaśmiał się na moją wkurzoną minę i przygarbioną pozę.
Pewnie wyglądałam jak jakaś czarownica.
- Uh... - westchnęłam i wzięłam słuchawkę. - Halo?
- Witaj skarbie! Jak się masz? - przywitała mnie radośnie.
- Jakoś leci... Lepiej opowiadaj co u was... - powiedziałam.
- No mamy piękny dom w Kalifornii. I mam dla ciebie dobre wieści. W poniedziałek dostaniesz pismo od adwokata, bo oficjalnie klinika jest twoja. - zaśmiała się radośnie.
- Adwokaci zajmują się takimi sprawami? Bardziej to urząd nieruchomości... - zdziwiłam się.
- Skarbie, w Ameryce adwokaci zajmuję się wszystkim! Urząd nieruchomości tylko podpisał zgodę, nic więcej. A ty nic nie musisz podpisywać, wystarczy, że zadzwonisz do naszego rodzinnego adwokata i potwierdzisz, że się zgadzasz i tyle! -pisnęła.
- To wspaniale mamo... Naprawdę. Dziękuję wam. - powiedziałam.
- To akurat było już dawno wiadome, że kiedyś odziedziczysz tą klinikę. A konkretnie od dnia, w którym uratowałaś chomika Harryego Stylesa! - na jej słowa przymknęłam oczy.
- Możesz o nim nie zaczynać? Błagam. - jęknęłam.
- Oh, skarbie, coś się stało? Przecież tak bardzo ci na nim zależało, tak tęskniłaś, tak kochałaś tego chłopca... - powiedziała smutno.
- Miałaś nie zaczynać... - mruknęłam.
- Jako matka zawsze zacznę! Mów mi co się stało między tobą a Harrym! - rozkazała.
- To nie jest już ten chłopiec z naprzeciwka, mamo. On się zmienił i to chyba boli mnie najbardziej, wiesz? Stał się egoistycznym i seksistowskim dupkiem. - mruknęłam.
- Skarbie... A pomyślałaś, że on może tylko tak udaje? Być może myśli, że ty się zmieniłaś i próbuje ci zaimponować jak każdy facet... - powiedziała.
- No właśnie znam Harryego na tyle, że on nie byłby w stanie udawać takiego idiotę. - rzuciłam.
- Powinnaś z nim porozmawiać. Oh, przepraszam złotko muszę już lecieć. Do zobaczenia. - odparła.
- Pa. - burknęłam i się rozłączyłam.
- Jesteś głodna? - spytał Derek z kuchni.
- Nie. - odpowiedziałam.
- Powinnaś coś zjeść. - rzucił.
- A ty powinieneś czasem odpuścić i nie zmuszać mnie do posiłków. - mruknęłam.
- Wczoraj nie jadłaś obiadu i kolacji, dzisiaj śniadania, teraz nie chcesz jeść obiadów. Wiem, że szefem kuchni nie jestem, ale aż tak źle nie jest, prawda? - spytał.
- Nie jestem głodna, okay? Twoja kuchnia jest znakomita i bardzo mi smakuje. - pocałowałam go w policzek.
Nagle po domu rozległ się dzwonek do drzwi.
- Idź otworzyć, a ja powyżeram ci z garnka jak nie będziesz patrzył. - zaśmiałam się i wzięłam od niego łyżkę.
Prychnął pod nosem i wyszedł z kuchni.
- Jest Grace w domu? - usłyszałam głos Harryego.
- Nie. - odpowiedział mu Derek, chcąc chyba zamknąć drzwi.
- Muszę z nią porozmawiać. - syknął Styles.
- Nie masz o czym. - poszłam akurat w momencie kiedy Derek walnął w nos z pięści loczka.
- Derek! - krzyknęłam. - Harry nic ci nie jest?
Ukucnęłam przy nim i starałam się odciągnąć jego ręce od jego nosa.
- Pokaż. - rozkazałam.
- Nic mi nie będzie. - wymruczał.
- I jeszcze tu masz pęknięte. - lekko dotknęłam zimnym palcem miejsce pod okiem jakim była kość policzkowa. - Chodź, trzeba przemyć ranę, żeby nie było zakażenia.
- Będziesz tego gnoja do domu wpuszczała?! - wrzasnął mój brat.
- Tak idioto. Bez powodu uderzyłeś go! - syknęłam i pomogłam Hazzie wstać i wejść do środka.
- Miałem powód. - mruknął.
- Niby jaki? - spytałam z chłopakiem.
- Przylazł tu bez powodu. - odparł.
- Idź do kuchni i nie pokazuj mi się na oczy. - burknęłam do Dereka. - Usiądź Harry tu.
Pchnęłam go lekko na kanapę.
- Grace, nic mi nie będzie. - mruknął.
- Nie marudź. Zaraz wracam. - poszłam do łazienki po apteczkę.
Wyciągnęłam apteczkę z szafki i zaczęłam schodzić po schodach. Dopiero teraz zdałam sobie sprawę, że łażę w starej koszulce Harryego, która wciąż była mi za duża i majtkach. No tak... Piżama idealna. Cóż... Weszłam do salonu i z apteczką w ręku usiadłam Harryemu na kolana.
- Masz coś przeciwko? - spytałam.
- Skądże. - odparł.
- Okay... - posłałam mu lekki uśmiech i na wacik wylałam trochę wody utlenionej. - Chyba ci nie przeszkadza mój zapach przemoczonego psa, co?
- Nie. - uśmiechnął się słodko. - Czemu pytasz?
- Bo śmierdzę jak przemoczony pies... - odpowiedziałam
- Bardziej bym powiedział, że wanilią, ale jak kto woli. - mruknął.
- Może trochę zaszczypać. - powiedziałam i przyłożyłam wacik do rany na policzku na co syknął.
- Boli. - burknął.
- Bądź mężczyzną. - uśmiechnęłam się.
- Chciałem z tobą porozmawiać, Grace... - spoważniał.
- Przecież rozmawiamy. - powiedziałam.
- Nie o to mi chodzi... - zmrużył oczy.
- Więc o co? - spytałam.
- Co się z nami stało, hm? - zadał pytanie.
- Harry... Ja... My... Zmieniliśmy się. Każdy poszedł w swoją stronę... - zaczęłam bawić się palcami.
- Przepraszam Grace. - powiedział ze skruchą.
- Niby za co? - zdziwiłam się.
- Zostawiłem cię, zerwałem kontakt, wróciłem i zachowywałem się jak dupek, ale... Ale myślałem, że ty też się zmieniłaś... W Nowym Jorku wszystko było takie inne... Łatwiejsze... - spuścił głowę.
- Dziewczyny były łatwiejsze i chętniejsze? - prychnęłam.
- Nie tylko, ale jak tak jeździłem to wszędzie były łatwiejsze i chętniejsze. Głupi pomyślałem, że ty też się zmieniłaś i chciałem ci zaimponować, bo myślałem, że na nowego Harryego polecisz. Nigdy nie chciałem cię zranić Grace, ale uciekłem, bo przeraziłem się na śmierć uczucia jakie do ciebie żywię... Ja... Ja sam nie wiem co to jest, ale cholernie boli jak nie jesteś blisko mnie. Nigdy czegoś takiego nie czułem. - powiedział.
- Ja i zmiana? Błagam... - prychnęłam.
- Wiem. To głupie. Przepraszam. - mruknął.
- Zanim cokolwiek zrobisz... Pomyśl, Harry... I najlepiej mi o tym powiedz, okay? - spojrzałam mu w oczy.
- Kocham cię Grace... - powiedział.
- A ja kocham ciebie, wiesz? - uśmiechnęłam się.
- Grace! Nie bądź głupia! Ten idiota cię znów zrani i co wtedy? Nie uważasz, że wystarczająco cierpiałaś?! - wrzeszczał Derek przychodząc do salonu.
- Ogarnij się! Mam dosyć ciągłego bycia samą! Ty masz Kate, Adam kogoś ma, Christina też... Każdy kogoś ma. Ja chcę Harryego. Mam to gdzieś, że mogę tego żałować. - powiedziałam wstając z kolan Stylesa. - Jeśli ci zależy na moim szczęściu idź do kuchni i nie wtrącaj się się w kim będę się kochać.
- Rób co chcesz... Ale jeśli tylko ją zranisz, ja zranię ciebie. Obyś miał już w razie potrzeby zarezerwowane miejsce na cmentarzu. - syknął do Stylesa i odszedł.
***
- Cieszę się, że przyszedłeś Derek. - uśmiechnęłam się do swojego brata.
- To może dziwne, ale ja również się cieszę. Dobrze cię w końcu widzieć... - przytulił mnie.
- Grace czas na suknię! - wrzasnęła Christina.
- Ależ jesteś nerwowa! Poczekaj! Witam się z moim bratem! - krzyknęłam.
- Mam go w dupie. O hej Derek. Przywitasz się ze swoją siostrą jak założy suknię. - Chris pociągnęła mnie za rękę i siłą wrzuciła do garderoby.
Wsunęłam na siebie piękną białą suknię. Nie mogłam w to uwierzyć. Dziś jest dzień mojego ślubu. Minęły 2 miesiące odkąd pogodziłam się z Harrym. Tydzień później oświadczył mi się i do dnia dzisiejszego trwały przygotowania do ślubu. Pospieszyliśmy się fakt, ale wystarczająco długo czekaliśmy na siebie. Uśmiechnęłam się do swojego odbicia. Cieszę się. Na prawdę się cieszę i jestem w cholerę szczęśliwa. Delikatnie przejechałam dłonią po śnieżnobiałej sukni i wyszłam z pomieszczenia.
- Córeczko wyglądasz niesamowicie! - pisnęła matka, która nie wiadomo kiedy weszła z ojcem do pokoju.
- Hej mamo. Jak podróż? - spytałam.
- Wspaniała. Harry zadbał o to, żeby było nam wygodnie. Mówiłam ci, że to wspaniały chłopak! No teraz to już w sumie mężczyzna! - przytuliła mnie lekko.
- Tak, tak... Miałaś rację...- uśmiechnęłam się.
- Chodźmy już Derek zająć nasze miejsca. Wyglądasz wspaniale córciu. Do zobaczenia na dole. - dotknęła dłonią mojego policzka i chwyciła mojego starszego brata za rękę.
- Gotowa skarbie? - spytał ojciec.
- Jak nigdy. - zaśmiałam się.
- Zawsze się możesz wycofać... - mruknął.
- Oj proszę cię... Ucieknę z tobą... - zażartowałam.
- Mówię poważnie, Grace. Jesteś młoda. Całe życie przed tobą a ty się tak pospieszyłaś. Minęły niecałe 2 miesiące odkąd Harry ci się oświadczył,a to było krótko po tym jak się pogodziliście po kilku latach! - powiedział.
- Tato, kocham go. I... Czekaliśmy na siebie długo... Owszem tobie może to się wydawać, że zbyt szybko to wszystko się dzieje, ale to dla mnie też nowość... Ale my nie chcemy już więcej czekać... Pamiętaj, że zawsze będę twoją córką. Tylko że dorosłą. - wzruszyłam ramionami.
- Wiem skarbie, wiem. Tylko martwię się i jak każdy ojciec mam obawy. - chwycił mnie pod ramię.
- Nie potrzebnie. - przytuliłam go.
- Grace już czas! - pisnęła Christina.
- To idź i stań tam i bądź z Gemmą druhną! - krzyknęłam.
Stanęłam w drzwiach wielkiego kościoła. Szłam przez sam środek z moim tatą, który mnie prowadził. Harry stał dumnie przy ołtarzu, a przy nim mój brat i jego kuzyn, natomiast, tam gdzie ja stanę stała już szczerząca się od ucha do ucha siostra mojego prawie już męża Gemma i rozklejająca się Christina. Prychnęłam na ten widok i przewróciłam oczami. Mój ojciec stanął przed schodkami i czekał, aż Harry podejdzie. Harry oczywiście dumnym krokiem z wielkim bananem i nie ogarem we włosach stanął przed nami i wystawił swoją dłoń. Moją niechętnie podał mu mój ojciec, zaraz po przytuleniu i mnie i Hazzy szepnął mu na ucho: "Złamiesz znów jej serce, a tym razem ja złamię ci kark, nogi i w dodatku jeszcze cię wykastruję i nie odetnę tylko jąder." Zaśmiałam się cicho na słowa mojego ojca i przerażoną minę Stylesa. Harry ścisnął lekko moją dłoń i razem ze mną podszedł do ołtarza. Stanęliśmy twarzą w twarz.
- Stoisz za daleko, pozwolisz, że się przybliżę. - przysunął się jak blisko tylko mógł.
- Nie obchodzi cię groźba mojego taty? - spytałam cicho. - O spójrz, już cię morduje wzrokiem.
- Raz kozie śmierć. Twój brat już mnie zabił. - prychnął.
- Moi drodzy! - zaczął kapłan. - Zebraliśmy się tu na znak świadectwa miłości tej młodej pary jakim jest małżeństwo...
Kapłan zaczął czytać kazanie, a po tym złożyliśmy sobie przysięgę i przyszedł czas na naszą własną.
- Harry... - Kapłan dał mu znak, że ma zacząć mówić.
- Uh, okay... Grace, nie wiem, czy wiesz ile dla mnie znaczysz, ale powiem, że znaczysz na prawdę dużo i nawet jeśli byś zechciała położył bym się pod nóż twojego taty. I wiedz, że jestem w stanie spełnić każdą twoją zachciankę, marzenie, sen, tylko prócz jednego. Nigdy nie przestanę cię kochać. Nigdy. Choć każdy wie jaki byłem, tak teraz ja mówię, że to ty jesteś jedyną już nie dziewczyną a kobietą, z którą chcę żyć, być, dzielić pasje, zainteresowania, wstydliwe przyjemności, mieć dzieci i wiązać przyszłość... To nie jest obietnica, Grace, ale czysty fakt, który mogę już stwierdzić. BĘDĘ CIĘ KOCHAŁ, AŻ DO ŚMIERCI, a nawet po niej. - powiedział Harry.
- A ja powiem trochę krócej... Liczysz się dla mnie tylko ty i żaden mężczyzna prócz ciebie i o ile będziemy mięli syna nie będzie dla mnie ważniejszy. Kocham cię Harry, zawsze kochałam i zawsze będę cię kochać. - wypowiedziałam się.
- Wymieńcie się obrączkami. - zarządził kapłan.
Harry wsunął mi piękną obrączkę na *serdeczny palec prawej dłoni, a ja jemu. Kapłan kazał nam się pocałować, więc Harry oczywiście musiał mnie przechylić i dopiero wtedy pocałować. Chwytając mnie na panienkę wybiegł z kościoła śmiejąc się wniebogłosy. Boże - pomyślałam - za kogo ja właśnie wyszłam?!
_______________________________________________________________________________
*serdeczny palec prawej dłoni - my w Polsce mamy tak, że obrączkę zakładamy na serdeczny palec LEWEJ dłoni, ale że w Anglii jest np. przeciwny kierunek jazdy (oni jeżdżą po lewej, a my po prawej) to oni mają, że pierścionki zakładają na serdecznym palcu prawej dłoni, a my lewej. o.O popieprzone to. No ale cóż, tak jest.
>>> Harryego skróciłam (przepraszam) ale tylko dlatego, że zabrakło mi na niego konkretnego pomysłu, ale! >>> Definitywnie po zakończeniu Nialla pojawi się imagin z Zaynem (yeah DJ Malik w końcu powraca w wielkim stylu! xx mój skarbek <3) Może przed ostatnią częścią pojawi się wstęp. Jeszcze nie wiem. Ale teraz chciałam ogłosić stan wojenny!
Jestem właśnie po 3 próbnym teście i wielkimi krokami zbliża się znienawidzony przeze mnie i wszystkich 3-gimnazjalisów kwiecień i trzea sie pouczyć. wypadało by dostać się do jakiegoś konkretnego liceum, c'nie? w każdym bądź razie jeszcze zapraszam was serdecznie na Wattpada (kto korzysta oczywiście) na moje opowiadanie. :) > LINK
luv ya all, May xx
Świetny rozdział :) Cieszę się, że tak się to skończyło :)
OdpowiedzUsuńA co do tego przypisu o tym, na którym palcu nosi się obrączkę, to właśnie jest odwrotnie, że w Polsce obrączkę się nosi na serdecznym palcu prawej ręki, a w Wielkiej Brytanii na serdecznym palcu lewej ręki :)
Nie mogę się już doczekać kolejnego opowiadania z Zaynem <3
Swietne <3 czekam na Zayn'a *.*
OdpowiedzUsuń