środa, 4 lutego 2015

Liam "1 Moment" cz. 7 - It's over. - OSTATNIA

*2015*
Kilka dni po jej pierwszej nocy w moim mieszkaniu Stephanie poddała się operacji. Przez cały ten czas ją wspierałem, a to nie były dla niej dobre chwile. Ciągle była wściekła o to, że nie potrafi być samodzielna i, że ja chcę jej pomagać. Wciąż coś rozbijała z bezsilności. Po 3 miesiącach opanowała protezę, co w ogóle było fantastyczne, bo niektórzy mają problem z ogarnięciem protez przez na prawdę długi czas, ale ona dała radę. 2 miesiące po tym fakcie wróciła do tańca. Miałem wtedy okazję oglądać ją pierwszy raz. Tańczyła wspaniale. Ale jak długo jeszcze pociągnie? Steph coraz częściej zaczęła jeździć do lekarzy. Każdy miał coraz gorszy scenariusz i diagnozę. Stephanie garściami traciła włosy, w końcu zdecydowała się obciąć na Miley Cyrus, ale teraz już nic nie zostało. Była uśmiechnięta każdego dnia, ale ten cudowny uśmiech zanikał kiedy pojawiałem się ja. Wreszcie oznajmiła, że nie chce mnie już spotykać. Posłuchałem jej, choć nie chciałem. Stwierdziłem, że spełnię jej ostatnie marzenie. Cierpiałem. Brakowało mi jej. Potrzebowałem usłyszeć jej głos, zobaczyć ją, przytulić, pocałować... Całej jej... Ile czasu jej zostało?
*
Obudził mnie telefon w nocy. Leniwie i bardzo ociężale chwyciłem leżący obok telefon i odebrałem nie patrząc kto dzwoni o tej późnej porze.
- Halo? - spytałem lekko rozdrażniony.
- To koniec, Liam... Odeszła. Nie ma jej. - usłyszałem szloch Moiry.
- O mój boże... - szepnąłem sam do siebie i się rozłączyłem.
Wszystko co czułem do tej pory odeszło. Miałem się rozpłakać jak małe dziecko. Dodatkowy cios. Już rozumiem o czym mówiła Steph. To by bolało jeszcze mocniej. W przypływie adrenaliny rzuciłem z całej siły telefon w ścianę obok drzwi. Nie minęła chwila, a Zayn zjawił się w moim pokoju.
- Li, co się dzieje? Co ty wyprawiasz? Wiesz która jest godzina? - spytał zaspany.
- Przepraszam Zayn. Zapomniałem o tobie. - powiedziałem szczerze.
Usiadłem się w kącie przy oknie i skuliłem się. A jednak. Rozryczałem się jak jakiś bachor. Zayn usiadł obok mnie.
- To koniec... - powiedziałem.
- Li, ludzie przychodzą i odchodzą. Rozumiem cię stary. Wiem, że ją kochałeś, ale nie możesz rozpaczać. Ona by tego nie chciała. - powiedział cicho
- Masz rację. - odparłem.
- No ba że mam, a teraz chodź idziemy się napić. - wstał i pociągnął mnie za sobą.
Wyjął z lodówki wódkę, wisky i coś jeszcze. Wypiliśmy wszystkie 3 butelki, ale na prawdę mi to w pewnym stopniu pomogło.
***
- Stephanie miała tylko 17 lat. Na jej drodze stało wiele przeszkód, między innymi nowotwór tkanki kostnej, inaczej zwanym kostniakomięsakiem. Ale to jej nie powstrzymało od spełnienia marzeń. Z jedną nogą i półtora ręki tańczyła. Znam ją od dobrych 3 lat. Ale wiem o niej o wiele więcej niż jej rodzeni rodzice. Mówiła mi o tym. Steph miała silną wolę, nigdy nie lubiła się poddawać, a wręcz tego nienawidziła, więc tego nigdy nie robiła. Kochałem ją, chociaż ona starała się mnie przez ten czas odrzucić. Nigdy nie mówiła dlaczego, ale ja wiedziałem, że ona po prostu nie chce mnie ranić. Nienawidziłem ją za to, że nie pozwoliła mi być z nią w jej ostatnich dniach. Po prostu jej rodzice któregoś dnia do mnie zadzwonili i powiedzieli: "To koniec Liam. Odeszła...". Wciąż słyszę rozpacz i drżenie w głosie Tamary, jej mamy. I pozwolę sobie zacytować jedną z ulubionych postaci Stephanie z American Horror Story: "Kiedy umiera rodzic, dziecko zdaje sobie sprawę ze swojej śmiertelności. Kiedy umiera dziecko, rodzic traci swoją nieśmiertelność". Tym cytatem chciałbym tylko powiedzieć, że Śmierć przechodzi obok nas. Zgrywa tajemniczą postać. I zabiera nam ukochane osoby tak nagle i niespodziewanie. Nie możemy być pewni kiedy przyjdzie po nas. Nie jestem zły na nikogo, że Śmierć zabrała mi Steph akurat teraz. Kiedy mój dziadek zmarł miałem 8 lat, wtedy kipiałem złością, bo dziadek był moim ulubieńcem w rodzinie i bardzo szybko go straciłem. Moja mama mi powiedziała: "Liam, nie bądź zły, ani smutny. Bóg potrzebuje twojego dziadka. Kiedy potrzebuje aniołów zsyła Śmierć i zabiera jednego z nas. Ale nigdy nie wiadomo, kto to będzie...". Wziąłem sobie to głęboko do serca. Więc nie mam pretensji o nic. Stephanie, to nie oznacza, że mam cię gdzieś. Nadal cię kocham i cholernie za tobą tęsknię. Brakuje mi cię... I tak cholernie cię potrzebuję. Chciałbym powiedzieć, że Stephanie będzie w moim sercu już na zawsze, ale nie mogę. Nie mogę ponieważ ona mi je skradła i zapomniała zwrócić... - zakończyłem mowę i powróciłem na miejsce.
Nie lubię pogrzebów. Chociaż one nie są dla zmarłych. One są dla żywych i przypominają nam o tym, że zaraz to my możemy umrzeć i leżeć na miejscu zmarłej. Akurat ta ceremonia była dla mnie najtrudniejsza. Miałem jej tyle do powiedzenia, ale zabrakło mi czasu...
Steph, kocham cię... Błagam wróć do mnie...
Po zakończonej ceremonii pogrzebowej podszedłem do chłopaków. Harry podał mi jakąś kartkę.
- Moira dała nam to. To jest od Stephanie. - wyjaśnił.
Odwinąłem papier i zacząłem cicho czytać.
   "Liam, przepraszam, że nie pożegnaliśmy się osobiście. Mam nadzieję, że kiedyś będziesz w stanie mi to wybaczyć... Ja po prostu nie chciałam, żebyś widział mnie gnijącą, umierającą w tym cholernym szpitalnym łóżku. Wolałam, byś zapamiętał mnie tańczącą, radosną dziewczynę, którą byłam tylko przy tobie, ale moje ostatnie dni na prawdę mnie wykończyły. Cały czas powracałam myślami do wspomnień, ale tylko związanych z tobą. Ja również zapamiętałam cię, jako radosnego, Liam. Nigdy ci tego nie mówiłam, ale ja ciebie też kocham. CHOLERNIE MOCNO LIAM. Zrobiłabym dla ciebie wszystko, jeśli byś mi kazał... Zanim cię poznałam chciałam mieć już ten świat za sobą i zamiast się męczyć podciąć sobie żyły. Miałam to z robić w dniu, w którym się poznaliśmy. Zobacz, jak na mnie zadziałałeś przez tak krótki moment. Te wszystkie lata razem spędzone minęły jak minuta. 1 moment. Krótki, prawie, że nie zauważalny. Spełniłeś moje marzenia! Dzięki tobie uwierzyłam w siebie, znów zaczęłam tańczyć, Zayn zrobił mi boski tatuaż, którego nigdy ci nie pokazywałam, ani o nim nie mówiłam. (Wytatuowałam sobie twoje imię na wewnętrznej stronie nadgarstka, wiem bardzo orginalnie), później zabrałeś mnie w podróż dookoła świata, Liam! Nie wiesz jak bardzo ci wdzięczna jestem. I pozwól, że zacytuję Hazel Grace: 'Dałeś mi małą nieskończoność w ramach policzonych dni. Nie wiesz jak bardzo ci jestem za to wdzięczna'... Moim ostatnim życzeniem jest to, abyś znalazł sobie kogoś, miał dzieci i był szczęśliwy. Na niczym bardziej mi nie zależy. I pamiętaj. Jesteś teraz pod nadzorem, więc uważaj sobie, bo inaczej rozprawię się z tobą jak tu dotrzesz, Leeyum. Kocham cię idioto. Zawsze kochałam i kochać będę... Twoja Stephanie xx"
Ja też Steph... Ja też...


 KONIEC.

______________________________________
A więc to koniec... Nie mamy już nic, jesteśmy wolni, możemy iść... Nie no żartowałam! Jeszcze są inne imaginy, ale jak na razie zakończyliśmy romansik z Liasiem. Czas na Niallera! Trochę mnie przygnębiło to opowiadanie i wiem, że was też, bo wręcz błagałyście mnie o Happy end, więc szykujcie się na niebezpieczną miłość, zakazany owoc i wgl. Do zoba w następnym!
lovv, May xx

2 komentarze:

  1. Przepiękne brak słów ! <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Cudowne,przeczuwałam ,że tak się skończy<3

    OdpowiedzUsuń