wtorek, 17 lutego 2015

Niall "She's so dangerous" cz. 7 - You must tell me who you really are...

http://data1.whicdn.com/images/128281595/large.jpgOd samego rana siedziałem w mieszkaniu jak na szpilkach. Nie mogłem znaleźć dla siebie miejsca. W nocy też nie mogłem zmrużyć oka. Ona musi mi powiedzieć prawdę... Nie tylko o sobie. Gdy wybiła godzina 16:30 chwyciłem kluczyki od auta i pojechałem po nią, pisząc, żeby się uszykowała. Czekałem 5 minut pod jej domem. Wyszła uśmiechnięta.  Była ślicznie ubrana i znów miała rozpuszczone włosy. Delikatny makijaż idealnie podkreślał każdy detal jej twarzy. Boże, czemu musiałem się zakochać w niebezpiecznej dziewczynie. Tak zakochałem się. Wysiadłem by pomóc jej z gitarą. Położyłem ją odpowiednio na tylne miejsce.
- Jak się masz? - spytała.
- Dobrze. A ty? - ruszyłem.
- Nieźle. Rozmawiałam z moim ojcem po twoim wyjściu. Można powiedzieć, że nie jesteś dla niego taki zły. - zachichotała.
- No właśnie... Ja również chciałbym z tobą porozmawiać o tobie i twojej rodzinie, Elisso. - zaczęłem.
- O nie... Wbiłeś w Google nazwisko mojej rodziny, prawda? - kątem oka zauważyłem, że spuściła głowę
- Owszem. Moi znajomi z pracy jak zobaczyli, że przyjmuję z taką lekkością wasze zamówienia w Nandos posrali się ze strachu i zastanawiali się kiedy twój tata każe mnie zastrzelić i oni mi kazali wbić w Google wasze nazwisko. Za dużo dobrego tam o was nie ma. - powiedziałem.
- Skręcisz do Starbuksa? - spytała.
- Jasne, księżniczko. - rzuciłem.
Zaparkowałem pod kawiarnią. Weszliśmy. Wszyscy wstrzymali oddechy jak zobaczyli kto z kim idzie. Nie którzy odważyli się posłać mi smutne spojrzenia pełne żalu i współczucia. Ja pierdole... Elissa zajęła miejsce na końcu pomieszczenia, a ja usiadłem na przeciwko niej. Gdy podszedł do nas kelner zamówiliśmy. Ja zamówiłem dużą Macchiato, a ona duże mrożone Latte z karmelem i bitą śmietaną. Bawiła się nerwowo palcami i gdy otrzymała napój upiła duży łyk. Denerwowała się? Czym do cholery? To ja tu teraz boję się o życie!
- Może ma za dużo dobrego o mnie i mojej rodzinie w internecie, ale nie jesteśmy tacy źli... Nie mówię, że mój tata nie jest mafiozom, bo to wie cała Europa i byłoby to kłamstwem gdybym zaprzeczyła. Broń, seks, narkotyki, alkohol. Taki jest świat mafii, ale to nie oznacza, że ja zostałam tak wychowana, żeby zabijać. Nie jestem zdolna zabić nawet owada, a co dopiero człowieka. Mówią, że kazałam zabijać chłopaków, jak mi się nudzili, prawda? - uśmiechnęła się kpiąco.
- Tak. - powiedziałem krótko.
- Nie miałam, żadnego chłopaka. Nie chodzę na randki, bo mój ojciec boi się, że mogą potraktować mnie jak moją matkę. Dlatego tak sztywno zareagował na ciebie, Niall. Owszem tata płacił wielu ludziom spore sumy, po to, bym nauczyła się obronić w razie kłopotów, lub obsługiwać broń. Nie korzystam z tego, bo ufam otaczającym mnie ludziom. Jestem totalnie jak moja matka. Kochająca świat i ludzi, cholerna optymistka. Wiedz, że i ja i mój ojciec mamy czyste konto. Nie zabiliśmy ani jednego człowieka. Tzn, jeśli ktoś prosił o przysługę mojego ojca, żeby z kimś "pogadać" on tego osobiście nie robi tylko wysyła odpowiednich ludzi. Oglądałeś kiedykolwiek "Ojca Chrzestnego"? - spojrzała mi w oczy.
- Oglądałem. - odparłem.
- To mój ojciec jest takim Ojcem Chrzestnym z Europy. Jeśli ktoś nie dotrzyma umowy z moim ojcem, ponosi karę. Mój ojciec bał się ciebie, Niall. Myślał, że to ty jesteś mafiozom z innego gangu i chcesz mnie zabić, a ja się upierałam, że taki nie jesteś. Na prawdę cię lubię i nie kazałabym cię skrzywdzić. Nigdy. Wręcz przeciwnie, broniłabym cię, choćby nie wiem co. Dla ciebie rzuciłabym wszystko w cholerę, nawet gdyby mój ojciec się mnie wyrzekł. Musisz mi uwierzyć, że ja taka nie jestem. Mój ojciec również, tylko musisz go bliżej poznać. Fakt, zmienił się od pogrzebu mamy, ale na prawdę, gdybyście się bliżej poznali uznałby cię za niegroźnego, ale porządnego faceta. Ja uważam, że jesteś dobry, Niall. Nie jesteś taki jak reszta i ja to widzę. I to mnie tak co ciebie przyciąga... - znów spuściła głowę.
- Eli, przepraszam. Nie powinienem cię pochopnie oceniać, tylko właśnie tak z tobą porozmawiać... Jest mi strasznie głupio. Ty również nie jesteś taka jak reszta... Czyli nie myliłem się myśląc, że jesteś wyjątkowa. - powiedziałem ze skruchą.
- Niall, każdy ma prawo do pomyłki. Ludzie oceniają się bez podstawowo. Trzeba się poznać najpierw, nieprawdaż? A kto pyta nie błądzi. - dotknęła mojej dłoni.
- Jedziemy do mnie? Mięliśmy zrobić kolację. - spojrzałem jej w oczy.
- Oczywiście. Zgłodniałam trochę. - uśmiechnęła się.
- Chodźmy. - wstałem i podałem jej dłoń. - Ale w okół nie czai się twoja mała armia, co?
- Na pewno ojciec kogoś wysłał, żeby mnie pilnowali. - mruknęła. - Ale spokojnie. Nic nie zrobią.
Wyszliśmy z budynku i wsiedliśmy do auta. Patrzała na mnie z wielką uwagą.
- Chcesz prowadzić? - spytałem.
- A mogę? - oczy jej się zaświeciły.
- A umiesz? - zaśmiałem się.
- Zawsze możesz mnie nauczyć. - ukazała swoje dołeczki. Cholernie piękne i urocze dołeczki.
- A niech cię i te twoje dołeczki. - mruknąłem. - Umowa jest taka. Jedziemy najpierw do mnie zrobimy kolację, zjemy ją, pouczymy się trochę grać na gitarze, a potem nauczę cię jeździć autem. Zgoda?
- Jasne. - pocałowała mnie w policzek.
Posłałem jej wielki uśmiech i włączyłem radio samochodowe. Głośniki przepełniła piosenka AC/DC - T.N.T. . Elissa zaczęłam tupać głową w rytmie muzyki.
Dojechaliśmy pod kamienicę.
- Które okno? - spytała.
- Na samej górze. Windy nie ma. Lepszego mieszkania nie znalazłem.
- To pewnie nie jest aż tak wysoko jak się wydaje... Prawda?
- Sama ocenisz.
Wysiedliśmy. Otworzyłem drzwi do kamienicy kluczem. Minęło dobre 10 minut, aż Elissa weszła na samą górę. Ja czekałem już pod drzwiami.
- Co tak długo? Przecież nie jest aż tak wysoko jak się wydaje... - zaśmiałem się.
- Obyś umiał gotować, bo jeśli nie wybaczę ci tego, że nie uprzedziłeś mnie, że schody są wysokie, jest ich dużo i mieszkasz na samej górze. To jest pieprzone 4 piętro! Mogłam chociaż ubrać wygodniejsze buty!
- Mówiłem, mieszkam na samej górze i mówiłem to jakieś 10-15 minut temu. Ale to mieszkanie ma jedną zaletę, chodź.
Otworzyłem drzwi, a zdyszana Elissa weszła resztkami sił. Zrzuciła z nóg czarne buty na obcasie. Podeszła do okna i dłonią dotknęła szyby. Stanąłem za nią. Słyszałem jej przyspieszone bicie serca. Widziałem jak stróżka potu spływa jej po skroni, którą szybko wytarła.
- Jest pięknie. - powiedziała lekko zachrypniętym głosem.
- To prawda. I oprócz tego mam całe piętro robi za wielką kawalerkę i nie taką drogą. Dlatego tak mi się podoba to mieszkanie. Mimo tego, że schody są ciężkie do pokonania. Nawet dla mnie. - odpowiedziałem.
- Nawet dla tak wybitnego sportowca, jak ty? - zaśmiała się odwracając do mnie twarzą.
- Nawet dla tak wybitnego sportowca, jak ja. Głodna? - spytałem.
- Bardzo. - odparła kładąc dłonie na brzuchu.
- W takim razie zapraszam do mojej wypasionej kuchni. Prócz salonu to moje ulubione miejsce. Nie da się ukryć, że kocham jedzenie. - zaśmiałem się idąc do pomieszczenia.
- Widać. - przygryzła dolną wargę.

_____________________________________________________________________
Oto kolejna część. :) Nie wiem o czym wam tu w notce napisać. O tym, że z Hazzą ruszamy po skończeniu z Niallem wiecie. A kiedy skończę z Niallem nie wiem. Mam jeszcze kilka rozdziałów zaplanowanych... Soł... Do następnego. Jeśli macie jakieś pytania piszcie. Zawsze odpowiem. :)
Luv ya all, May xx

4 komentarze: