czwartek, 12 lutego 2015

Niall "She's so dangerous" cz. 5 - Dinner.

Niall zjawił się 5 minut przed wyznaczonym czasem. Wyglądał bosko w garniturze.
http://nowmagazine.media.ipcdigital.co.uk/11140/000026421/4c7a_orh480w360/Niall-Horan.jpg
 Przyznam szczerze, że bardzo mi się spodobał. Bardzo elegancko i w ogóle, ale nadal wolę wersję zwykłego Nialla. W ręku trzymał lampkę wina, bardzo kosztownego (tak, ja Elissa Morgan mam już wprawę, jeśli chodzi o takie rzeczy). Gołym okiem było widać, że się stresuje, aczkolwiek starał się być dzielny.
- Spokojnie Niall, to nie jest rozbrajanie bomby atomowej... - zaśmiałam się.
- Ha ha ha. Bardzo śmieszne. Ja... Em... Kupiłem wino, a ty... A ty wyglądasz bosko. I nie żeby coś, ale kolorystyka naszych ubrań pasuje do siebie, co znaczy, że i my do siebie pasujemy. - powiedział.
- Oczywista oczywistość. My zawsze będziemy do siebie pasować. - odparłam. Na prawdę polubiłam tego chłopaka! Jest bardzo zabawny i przyjacielski, mimo iż za długo się nie znamy, traktujemy siebie jakbyśmy znali się od wieków! - Wejdź, proszę...
http://data1.whicdn.com/images/102115670/large.jpgPrzepuściłam go w drzwiach, a on wręczył mi butelkę wina. W drugiej ręce trzymał bukiet róż. Czemu ja tych kwiatów nie zauważyłam? Może dlatego że bukiet trzymał za plecami? - podsunęła mi moja podświadomość.
- To dla ciebie. Pasuje do ciebie czerwień. , a ta jedna jest różowa, dlatego, że świetnie się wyróżnia wśród innych i przypomina mi twoje policzki. Lekko różowe, piękne, po prostu. - wręczył mi kwiaty.
- Są śliczne. Dziękuję. Chodź za mną. - pocałowałam go w policzek i ruszyłam w kierunku kuchni.
Anabeth już zanosiła różne dania do jadalni, a w międzyczasie ja wstawiłam wody do kwiaty.
- Kto to? - spytał pokazując palcem jedną z postaci na rodzinnej fotografii.
- To moja mama. - Mruknęłam.
- Jesteś do niej podobna. Obie jesteście śliczne. - Skomplementował.
- Dzięki. - Posłałam mu lekki uśmiech. - Więc mam nadzieję, że lubisz kurczaka z warzywami, bo takowy będzie podany na kolacji.
- Żartujesz sobie ze mnie? Pracuję w restauracji, bo tak na Nandos się oficjalnie mówi, gdzie podają same kurczaki i fast foody tylko z kurczakiem. Skoro wybrałem taką pracę to chyba lubię kurczaki. Bo jako wegetarianin tam bym się nie zatrudnił. - zaśmiał się.
- No ja tam nie wiem co lubisz, więc cię tylko informuję... - uśmiechnęłam się. - Reszta dań to niespodzianka.
- Skoro ty już wiesz, że ubóstwiam kurczaka, to może ty mi powiesz, co lubisz z dań, hm? Chciałbym ci zaimponować swoimi zdolnościami gastronomicznymi. - oparł się o blat.
- Kocham kurczaka. Mogłabym go jeść i jeść i chyba nigdy by mi się nie znudził, ale bardzo lubię włoską kuchnię. Nie ważne czy to makaron, czy pizza, kuchnia italiano zawsze najlepsza. - zaśmialiśmy się.
- Oh, tak... Pizza... - rozmarzył się.
- Panienko, wszystko już gotowe. Mogą państwo udać się do jadalni. - przyszła Anabeth.
- Okay. Dziękuję Anabeth. - skinęłam jej głowę i chwyciłam Nialla za rękaw.
Przeszliśmy przez drzwi i weszliśmy do salonu. Ojciec stał przy stole z rękoma opartymi na krześle. Niall wyciągnął do niego rękę w geście przywitania się.
- Dobry wieczór, proszę pana. - powiedział, aczkolwiek tata nie zaszczycił go uściskiem dłoni.
- Dobry wieczór, młodzieńcze. Cóż, punktualny jesteś. Cieszy mnie ten fakt. - rzucił w jego stronę. - Usiądźmy zatem do kolacji, którą przygotowała nam Anabeth.
Tato zajął jedno z miejsc przy dużym stole. Niall odsunął mi jako dżentelmen krzesło, a gdy usiadłam pomógł mi się przysunąć. Sam usiadł na przeciwko mnie.
- Smacznego wszystkim. - powiedział mój ojciec.
- Smacznego. - odpowiedziałam równo z Niallem.
- Więc, chłopcze opowiedz nam coś o sobie. Skąd jesteś? - mój tata zaczął wywiad środowiskowy.
- Tato. - jęknęłam. Wiedziałam do czego zmierza!
- Z Mullingar w Irlandii, sir. - odpowiedział grzecznie blondyn.
- Co cię sprowadza do Londynu? - kontynuował ojciec. Myślałem, że spłonę z wściekłości i zażenowania.
- Studiowałem w Dublinie i przenieśli mnie na Oxford w ramach małej wymiany 2 tygodnie temu. Miałem wrócić tam po tygodniu, ale spodobał mi się ich program i studencka drużyna piłkarska. Zgodzili się, abym nauczanie kontynuował tutaj. - wyjaśnił.
- Jaka to wymiana na tydzień na uczelnie? To nie podstawówka, żeby robić sobie wycieczki. - rzucił bezczelnie tata.
- Skończ. - przerwałam ostro ojcu.
- Elisso, wszystko w porządku. Nie mam nic do ukrycia. To była wymiana socjologiczna, mieliśmy sprawdzić, jak działają inne uczelnie w Zjednoczonym Królestwie i jakie jest podejście do młodych ludzi. Akurat mnie przydzielili do Oxfordu i chciałem się przenieść, ale nie dlatego, że Dublińska uczelnia była zła, czy coś. To dobra szkoła, ale tam akurat nie było tego, czego najbardziej wymagałem od uczelni, czyli drużyny piłkarskiej. Zapisałem się do drużyny i już za tydzień pierwsze kwalifikacje. Jeśli się dostanę, to później mam otwarte drzwi, do każdego klubu piłkarskiego. - mówił.
- Co studiujesz? - spytał tata.
- Psychologię, ale jeszcze robię kursy magisterskie, w razie, gdyby kariera piłkarska by mi nie wyszła, to zawsze mogę uczyć w szkole, albo zostać trenerem, bo również wyrabiam dodatkowe specjalizacje. - spojrzałam na blondyna.
- Ja wybieram się na Oxford. Na psychologię. - uśmiechnęłam się. - Teraz będziemy widywać się częściej i będzie fajnie, że kogoś już tam będę znała...
- To świetnie! Może będziemy mięli wykłady blisko siebie? - zaśmiał się.
- Było by fantastycznie... - przytaknęłam.
- A co z Nowym Jorkiem, skarbie? - wtrącił się ojciec.
- Mówiłam. Jeśli dostanę list z Oxfordu to nie jadę tam. A dostałam go dzisiaj w południe i mnie przyjęli. - odparłam.
- Rozumiem. W takim razie, za waszą przyszłość. - Tata uniósł kielich wina i upił z niego ogromny łyk.
Wiem, że był wściekły, ale choćby miałby mnie zabić to i tak nie odciągnie mnie od Nialla, to mój jedyny prawdziwy przyjaciel. I ogólnie jedyny... Ale jak się okazało Niall nie jest zły i wie co chce robić w życiu, jest totalnie zdecydowany i ma wszystko poukładane. Niall nie jest tym za kogo uważał go mój ojciec. Nie miał co do niego racji...
______________________________________________________________
Takie dzisiaj coś wyszło. Nie zadowala mnie jakoś specjalnie ten rozdział i w sumie zawiodłam się sama na sobie. Miałam genialny pomysł w głowie jak ta kolacja ma przebiec, a ja oczywiście, gdy już zaczęłam to pisać spieprzyłam to. PRZEPRASZAM. ;c
Mam nadzieję, że mi to wybaczycie.
Lov ya all, May xx

2 komentarze:

  1. To było świetne i niczego nie spieprzyłaś ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Cudo *,*
    Weny ci zycze ! :*
    Zapraszam do mnie na ff o Hazzie xx http://diana-harry-styles-fanfiction.blogspot.com/?m=1

    OdpowiedzUsuń