niedziela, 22 lutego 2015

Niall "She's so dangerous" cz. 8 - You are the greatest person I ever meet.

Zabraliśmy się za przygotowywanie dania. Niall wyciągał produkty z szafek i lodówki i tyle tego było, że mógłby całą armię wykarmić. Blondyn kazał mi nakryć do stołu tym co było już przygotowane na stole w małej jadalni. Gdy stół był już ozdobiony wróciłam do niego. Niall akurat robił ciasto.
- Sos pomidorowy, ciasto, wiele szynek i serów, makarony... Robisz pizzę? - spytałam.
- Robię iście włoską kolację. Zawsze na kolacji Włosi zamawiają 2 dania. Jednym jest makaron z sosem bolońskim, lub Napoli, albo Carbonara i pizzę. Do tego wino, z czerwonych winogron, nie świeżo zrobione, lecz te, które sobie leży kilkanaście, a nawet kilkadziesiąt lat. Ja takowe zdobyłem, prosto z Włoch. I właśnie przygotowujemy danie, które najdłużej będzie się piekło i będzie robiło za drugie danie. - wyjaśnił.
- Chcesz, żebym przytyła? - oparłam się łokciami o blat.
- Marzę o tym wręcz. Włosi kochają jeść, jak ja, więc i ty pokochasz jedzenie. - mrugnął do mnie.
- Kto mówił, że nie kocham jeść? - spojrzałam na niego tajemniczym wzrokiem.
- Na kolacji u ciebie w domu jakoś nie było tego widać. - wytknął mi język.
- W domu nie jadam dużo. Tylko dlatego, że te goryle mojego ojca ciągle mnie monitorują. - Mruknęłam.
- Teraz jesteś u mnie więc możesz jeść do oporu. Ale musisz mi pomóc. - Uśmiechnął się uroczo.
- Jasne. W czym konkretnie? - Stanęłam przy nim.
- Jak chcesz możesz mi pomóc w ugniataniu ciasta na pizzę, albo zacząć kroić ser, który jest twardy jak beton. Typowy włoski ser, zanim trafi na pizze, czy do innych dań. Najlepszy. - Powiedział.
- To wspólne ugniatanie ciasta to żałosna próba podrywu, ale niech ci będzie. - rzuciłam i stanęłam między jego rękoma.
- Skoro tą żałosną próbę uznajesz, to będę to kontynuował. Ręce połóż o tu i ugniataj. O tak. - Ułożył moje dłonie i położył swoje na moich.
Wspólnie ugniataliśmy ciasto. Raz szybko raz wolno. Dużo się śmialiśmy. Podobała mi się taka atmosfera. Robisz coś sama z chłopakiem, którego bardzo lubisz i nikt wam się nie wpycha. To od was zależy jakie żarcie wyjdzie. To dla mnie coś nowego, bo zawsze byłam traktowana jak porcelanową laleczkę. Nienawidzę gdy ktoś robi coś za mnie, bo wtedy czuję się jak kaleka życiowa i pokraka jakaś.
- Telefon ci dzwoni. - odezwałam się w końcu cicho śmiejąc. - Od 10 minut.
- Serio? - zdziwił się i wyszedł z kuchni. - Halo?! Cześć Greg. Co?! Teraz?! Ty chyba żartujesz! Nie. Bo nie! Mam bardzo ważnego gościa! Tak. Tak. Greg błagam cię. To na prawdę bardzo ważne. Co?! Jak to już jesteś pod moim mieszkaniem?! Zabiję cię kiedyś i masz to jak w banku! Nie wypłacisz mi się z długu idioto.
Słyszałam jak położył swój telefon na swój szklany stolik w salonie. Przyszedł. Z mimiki jego twarzy było można wywnioskować, że jest wkurzony. Przeczesał nerwowo ręką włosy.
- Coś nie tak? - spytałam.
- Wszystko jest nie tak, Elisso. Mój głupi starszy brat postawił mnie przed faktem dokonanym i za chwile o ile uda mu się wejść na te schody przyprowadzi swojego syna. Zepsuł nam nasz wieczór, bo muszę się zająć bratankiem. Przepraszam, Els. - wyjaśnił, ze skruchą.
- Nikt nie może nam zniszczyć nam wieczoru. Totalnie to rozumiem. Lubię dzieci, więc z chęcią ci pomogę. Możemy tą naukę gry na gitarze przełożyć na inny dzień. A co do kolacji... Cóż. Ty ją przygotujesz, a ja zajmę się twoim bratankiem. - uśmiechnęłam się. - Będę mogła to zaliczyć do oryginalnych pierwszych randek.
- Miałaś już oryginalną pierwszą randkę? - spytał.
- Będziesz pierwszy, bo to ogółem jest moja pierwsza randka. Chyba, że uznałeś to, za zwykłe koleżeńskie spotkanie, czy coś... - powiedziałam.
- Uznałem to za randkę, dopóki mój brat nie zadzwonił i tego nie zepsuł. - odparł.
- Nic nie zepsuł. - pocałowałam go w policzek.
- No skoro tak mówisz... - uśmiechnął się szeroko.
- Idź otworzyć te drzwi. - zaśmiałam się.
- Eh... - westchnął i poszedł.
Po chwili wrócił do kuchni z dzieckiem na rękach.
- Jakiś ty uroczy! - pisnęłam.
- Dzięki. - mruknął Niall.
- Nie do ciebie. - wytknęłam mu język i podeszłam do nich.
- Wiem. Elissa poznaj Theo, Theo wara od Elissy, jest moja. - powiedział.
- Oj zamknij się już. Hej Theo. Twój wujek jest strasznym hipokrytą. Ile ma lat? - ja.
- 2. To tak... Ja ewentualnie pozwalam mu spędzić z tobą czas, a ja idę gotować tak? - spytał zniechęcony Niall.
- Ewentualnie? - zaśmiałam się.
- Mam nadzieję, więc sorry. Nie pozwolę mu ciebie odbić. - powiedział.
- Oj zazdrośniku... Nikt mnie tobie nie odbije. - mrugnęłam do niego i wzięłam dziecko. - Theo! Idziemy się pobawić do salonu? Wujek Niall przygotuje dla nas przepyszną kolację!
Usiadłam na kanapie z Theo na kolanach. Jest tak bardzo podobny do Nialla. Mają taki sam błysk w niebieskich jak ocean oczach. Bawiłam się z nim dopóki nie zauważyłam, że rączką przeciera oczka. Z dzieckiem na rękach zaniosłam go do sypialni Nialla. Odkryłam kołdrę i ułożyłam bezpiecznie jego bratanka na środku łóżka, po czym go przykryłam. Pogłaskałam go po główce i usiadłam obok niego.
- Oh tu jesteście. - powiedział Niall przychodząc.
- Shh... Theo śpi. - szepnęłam i spojrzałam na malucha.
Odgarnęłam z czółka jego włosy, żeby go nie łaskotały i go denerwowały.
- Świetnie zajmujesz się dziećmi. Theo akurat umie dać popalić człowiekowi. Przy tobie jest spokojny. - usiadł obok mnie.
- Theo to cudowne dziecko... Dzieci trzeba umieć zrozumieć. Nie każdy umie, ale każdy się stara. Tak samo z dorosłymi. Kiedy widzimy, że ktoś jest smutny staramy się dociec co jest przyczyną jego apatii. Tzn., nie wiemy czy to jest apatia, ale możemy tak podejrzewać. Ale w każdym bądź razie chcemy wiedzieć co spowodowało to przygnębienie. U noworodków prawie każda matka widzi potrzeby dziecka za pomocą mimiki maleństwa i ich własnych przeczuć, czyli instynktu macierzyńskiego... - zaczęłam swój wykład.
- Prawie każda matka? - wciął się.
- Nie każda matka jest dobrą matką. Przynajmniej nie każda umie być odpowiedzialną, troskliwą, opiekuńczą i tym podobne matką. Są patologiczne rodziny, gdzie może kobieta samotnie wychowuje dziecko i nie radzi sobie tak jak inne samotne matki i przez to ma zaburzenia emocjonalne, albo po prostu myśli, że urodzi dziecko i tyle. Niech sobie jest. Tak się często zdarza w bogatych rodzinach, gdzie dziecko jest zdane na siebie, albo na opiekunkę, no chyba, że to noworodek, którym nie chce się zajmować jego matka więc trafia do ośrodka i tam niech się dzieje co chce. Brak odpowiedzialności i koniecznego instynktu macierzyńskiego. - odparłam.
- Nie jesteś matką, a instynkt macierzyński budzi się w kobiecie dopiero krótko przed ciążą, albo w jej trakcie. - zauważył.
- Fakt, ale jeśli wychowujesz się bez matki i odczuwasz silny jej brak i wychowuje cię domowa gosposia, którą zatrudnił twój ojciec i ona traktuje cię jak własne dziecko to ten instynkt może ci się obudzić nawet w wieku 7 lat. A nawet wcześniej. Zależy od kiedy nie żyje twoja matka. - wyjaśniłam.
- No tak... Jak tak sobie myślę, nie poradziłbym sobie z Theo tak dobrze bez ciebie. Tzn., umiem się nim zajmować. Kocham go jak własnego syna, ale... Pewnie bawiłbym się z nim samochodzikami, albo żołnierzykami i zadzwonił do Kelly co dalej i zapytał co najlepiej mu dać. Płatki z mlekiem, czy naleśniki. - spuścił głowę.
- To nie wyklucza cię z bycia dobrym ojcem w przyszłości. A co do tych płatek to zależy jakie. I jakie mleko. Płatki mogą zawierać gluten, na które dziecko może być uczulone, bo dzieci częściej mają alergię na gluten niż dorośli, a co do mleka, to żeby dziecko rozwijało się prawidłowo i często nie chorowało zaleca się picie pełnotłustego mleka, które jest zbliżone do mleka matki. - odparłam.
- Jesteś też lekarzem? - spojrzał mi w oczy.
- Nie. Uczyłam się tego na biologi. - uśmiechnęłam. - To co z tą pizzą?
- W piekarniku, ale reszta gotowa. - odwzajemnił mój uśmiech.
Skierowaliśmy się do jadalni. Wszystko było ładnie urządzone. Uśmiechnęłam się szeroko. Nikt dla mnie się tak nie starał. Łza spłynęła mi po policzku, którą otarłam dłonią.
- Coś się stało, Els? - spytał zatroskany.
- Nic. Jest pięknie Niall. Dziękuję. - przytuliłam go.
- Czyli to bardzo udana pierwsza randka? A Theo pomógł mi, a nie zepsuł? - spytał.
- Bardzo udana. I tak. Powinieneś być temu dziecku wdzięczny do końca swojego życia. - zaśmiałam się.
- Głodna? - spytał.
- Jak wilk. - odparłam.
Zasiedliśmy przy stole. Niall nałożył mi porcję spaghetti, jak i sobie. Zaczęliśmy jeść dużo rozmawiając i co chwila wybuchając śmiechem. Mimo to staraliśmy się nie obudzić Theo. Później przyszedł czas na pizzę.
***
- No więc jest już późno, musiałabym się zbierać... - powiedziałam smutno.
- Poczekaj jeszcze chwilę. Greg powinien już być po Theo i odwiozę cię. Będziesz mogła poprowadzić. - odparł.
- No dobrze... - uśmiechnęłam się.
Usłyszałam dzwonek do drzwi.
- O to pewnie on. Otworzysz drzwi, a ja pójdę po Theo? - spytał wstając.
- Jasne. - odparłam.
Podeszłam do drzwi i je otworzyłam. Moim oczom ukazał się nawet wysoki brunet o niebieskich oczach.
- Greg, prawda? - spytałam.
- Tak. Elissa? - uśmiechnął się.
- Tak. - odwzajemniłam jego gest. - Niall poszedł po Theo. Zasnął nam.
- Oh... No tak. Theo jak i Niall to straszne śpiochy. Głazem ich nie obudzisz. - zaśmiał się.
- Wejdziesz? Tak trochę głupio, że trzymam cię za progiem drzwi. - powiedziałam.
- Okay. - odparł.
- Jesteście w trójkę strasznie podobni. Tylko Niall jest blondynem, a ty i Theo macie ciemnobrązowe włosy... - rzuciłam.
- Zdradzę ci sekret Nialla. On się farbuje. W Irlandii jest mało blondynów, więc on stwierdził, że chce do nich dołączyć. - odparł.
- Serio? Myślałam, że te odrosty z tym blondem są naturalne. Wiele ludzi, przynajmniej w Anglii tak ma. - zdziwiłam się.
- Nie... - zaśmiał się.
- Greg, serio musisz mnie ośmieszać, przy Elissie? - spytał Niall przychodząc.
- Muszę. To mój obowiązek jako starszy brat. - Greg do mnie mrugnął.
- To już wiem z kim się skontaktować, jak będę coś chciała wiedzieć o Niallu. - zaśmiałam się.
- Zawsze i wszędzie. Dzięki za przypilnowanie Theo. Do zobaczenia młodzi. Trzymajcie się. - pożegnał się i wyszedł z dzieckiem na rękach.
________________________________________________________________
Co do Harry'ego... Ujmę to tak. Nie podoba się - nie czytaj. Przy wstępie do Hazzy napisałam, że jest podobne do Love Rosie. Pożyczone by było gdybym na chama wszystko ściągnęła z filmu. Przyznaję się bez bicia, że była pożyczona tylko scena z kondomem w waginie i ten morał, czyli że wciąż miłość mijamy, mimo iż cały czas mamy ją przed nosem, ale teraz jest tak w każdym filmie, w każdej książce, na każdym blogu, czy opowiadaniu, a nawet wiele piosenek o tym mówi. Więc cóż...
Do następnego, nwm czy Hazzy czy Nialla jeszcze zobaczę na co mnie bardziej natchnie.
May xx

3 komentarze:

  1. Super :) :* czekam na nn ;) x

    OdpowiedzUsuń
  2. Ale supcio =) ciekawe kiedy będzie pierwszy pocaunek :o

    OdpowiedzUsuń
  3. Super :D
    Proszę teraz o imagin z zaynem :P *.*

    OdpowiedzUsuń