- C..co ty tu robisz ?
Od razu wstałam na równe nogi spoglądając na Louisa w moim pokoju.
- Twoja mama mnie wpuściła.
- Wyjdź..- szepnęłam, on jednak się zbliżył- wyjdź- powtórzyła głośniej.
- To wszystko nie tak.
- Louis wyjdź! - czułam nagły przypływ odwagi.- Nienawidzę cię rozumiesz.
- Posłuchaj nie całowałem jej! - uniósł głos, będąc wściekłym.
- Słyszysz się? Widziałam was! - również nie popuszczałam.
- Heyley ...- zbliżył się próbując mnie dotknąć.
- Nie zbliżaj się, chcę żebyś stąd wyszedł.
- Zamknij się i posłuchaj!!!
- Nie... nie zaprzeczysz, że nic was nie łączy...- łzy gromadziły się w moich oczach.- Na pewno nie jest ci obojętna...
-...
-Widzisz nawet nie zaprzeczasz. Wynoś się stąd!
- Heyley! - zbliżył się w ułamku sekundy, biorąc moją twarz w swoje dłonie.
Pochylił się chcąc mnie pocałować, jednak złość, która mnie wypełniała, dawała siłę. Odepchnęłam go od siebie, wymierzając siarczysty cios w policzek. Dopiero po chwili dotarło do mnie co zrobiłam, więc szybko cofnęłam się w tył, zachowując ostrożną odległość. Jego wzrok, przerażał. Tą głębie i niebieską barwę przejęła wściekłość, zajęła każdy minimetr w jego oczach. Wyszedł z pokoju trzaskając drzwiami. Huk, przyprawił mnie o ciarki. Usiadłam na krawędzi łóżka, chowając twarz w dłoniach. Wszystko jest beznadziejne.
***
- Heyley? - głos szefa rozniósł się echem, obijając o ściany.
- Tu jestem.
- Stań na chwilę na kasie, dosłownie 5 minut.
- Już idę.
Zajęłam stanowisko kasjerki, kasując kilku klientów.
- O Heyley- podniosłam wzrok widząc Harrego, obejmującego Pauline.
Cieszyłam się z ich szczęścia, ale akurat jego nie miałam ochoty dzisiaj oglądać.
- Może wybierzemy się gdzieś dzisiaj? Ty z Louisem i my.
Głowę miałam spuszczoną i nie zaszczyciłam go spojrzeniem, ani na chwilę. Zabrałam kasetkę i odwracając się, odeszłam bez słowa. Pieniądze oddałam szefowi, wracając do poprzedniej pracy. Brązowe pudełka, tworzyły już spory stos, ustawione jeden na drugim. Regały też były przepełnione, a miejsce na dostawę gotowe. Odczekałam do 16:00 i mogłam opuścić pracę, kończąc swoją zmianę. Pchnęłam drzwi, wychodząc na sklep. Przeczesałam swoje włosy, pozwalając im swobodnie opadać na ramiona. Naciągnęłam rękawy na dłonie, widząc ponurą pogodę. Otworzyłam drzwi, przedostając się na zewnątrz. Policzki ogarnął chłód, a włosy zostały zburzone pod wpływem wiatru. Wzrok spotkał Louisa po drugiej stronie ulicy, przy samochodzie. Patrzył. Spuściłam głowę, idąc szybkim krokiem w lewym kierunku. Do domu miałam 10 minut. Spacer był dobrym rozwiązaniem.
- Porozmawiajmy...- jego głos doszedł do uszu, a dłoń została szarpnięta do tyłu.- To wszystko nie tak.
-N.. Nie chcę widzieć jak. Nienawidzę cię Louis.
Szłam dalej, zaufałam mu... pierwszemu facetowi, po urazie jaki zostawił na mojej psychice ojciec. Jak widać był to mój błąd. Przyśpieszyłam, zaczynając biec. Jego siła. Jeżeli chciałby, mógłby bez problemu porwać mnie z tego miejsca, wywożąc gdzie chce...
~ Oczami Harrego ~
Szczęście. W końcu go doświadczyłem. Miłość. Poznałem jej smak. Kochać. Wiem już jaką moc ma to słowo. Słodycz. Mogę smakować jej codziennie, całując jej usta. Ona. Sprawczyni, skradła moje serce. Pauline....
- Harry słuchasz mnie?
- Co? Co?
- Coś jest nie tak.
- Ale z czym?
- Z Heyley. Pogadaj z Louisem, coś się stało jestem pewna.
- Dobrze spotkam się z nim dzisiaj, ale teraz daj mi się cieszyć.
- Czym cieszyć?
- Tobą.
Usta musnęły jej, a nogi po raz kolejny zrobiły się jak z waty.
~ Oczami Heyley ~
Przestał dzwonić, przestał pisać. Odpuścił? Jak widać. Ma mnie już z głowy. Może w pełni zająć się swoją czarnowłosą. Cholera, jak to boli. Miłość jest do dupy.
- Kochanie czemu jesteś smutna? - do pokoju weszła mama.- Martwię się o ciebie...
- Nie potrzebnie mamuś.
Usiadła na skraju łóżka, a ja przybliżając się do niej, z całej siły wtuliłam się w jej ramię. Jesteśmy ze sobą bardzo blisko. Wszystko, wszystkie wydarzenia nas zbliżyły, zawiązując w silnej miłości matki i córki.
- Zrobiłam naleśniki, chcesz?
- Nie, chcę spać jestem śpiąc.
- To dobranoc.
- Dobranoc.
Zgasiła światło zostawiając mnie samą. Zamknęłam oczy, lecąc do końcowej krainy Sen. Niespokojny Sen.
~ Oczami Harrego ~
- Harry, musimy coś zrobić.- nerwowo chodziła po pokoju Pauline.
- My nic nie zrobimy, Louis jest niebezpieczny...
- Mam pomysł...
- Jaki? Louis, jak się dowie zabije nas, nie lubi jak ktoś miesza się w jego życie.
- Ale tu chodzi też o moją przyjaciółkę.
- On czasem nie panuje nad agresją, może lepiej, by on i Heyley nie byli blisko siebie. Może jej zrobić krzywdę.
- Nie. Plan jest taki...
W takim momencie???????? Ej no nie wytrzymam do nexta. Cuuuuudowne kochanie/Sandra
OdpowiedzUsuńcudowny *,*
OdpowiedzUsuńNo właśnie, w takim momencie?
czekam na następną część,mam nadzieję ,że bedzie jak najszybciej;)
Świeeetny *.* czekam na next'a ; )
OdpowiedzUsuńTaa. Tak najlepiej. Skończyć w takim momencie, a następną część dodać w przyszłym tygodniu. Brawoo!
OdpowiedzUsuńBędzie dzisiaj, przepraszam nie chciałam was zdenerwować/Natalia
Usuńpowiesz kiedy dodasz kolejną część??
OdpowiedzUsuńjak zwykle super i wogóle brak słów żeby to opisać <3
czekam na nexta ;)
Dzisiaj będzie/Natalia
Usuńboski !! :)
OdpowiedzUsuńŚWIETNY! czekam na następną część :**********
OdpowiedzUsuńBOSKIE !!!
OdpowiedzUsuńNiesamowite. Next proszę <3
OdpowiedzUsuńmoja reakcja kiedy zobaczyłam że to już ostatnie zdanie tej części ----> http://25.media.tumblr.com//tumblr_md4ush9WTO1rg3j55o2_400.gif
OdpowiedzUsuńNie cierpię jak przerywasz w najlepszych momentach ale i tak cię kocham :D *.*
OdpowiedzUsuńŚwietne!!Czekam na kolejną część :)
OdpowiedzUsuńOMG ! To jest boskie *•*
OdpowiedzUsuń