"Jadę na pewną śmierć. To był ich plan.. ich planem było, bym spotkała ciebie"
Widziałam zdenerwowanie Heyley. Nasz plan. Już tak niewiele brakowało do jego spełnienia. I znowu, a co jeśli zamiast wyjść dobrze, wyjdzie źle ? Co jeśli stanie się jej krzywda ? Odsunęłam od siebie te wszystkie myśli, wiedząc, że już nie ma odwrotu.
~ Oczami Heyley~
Rozglądałam się na wszystkie strony, wyłapując nadjeżdżający czarny, terenowy samochód. Zatrzymał się tuż przed nami, a z niego wysiadł Harry. Wiedziałam, że coś jest nie tak.
- Hej dziewczyny- dołeczki ukazały się w jego policzkach.
- Hej.- niechętnie odpowiedziałam.
Czemu tak się zachowuje? Czemu nie jestem dla niego miła ? Nie wiem, nic mi nie zrobił. Jednak coś mnie blokuje.
- Mogę ?
- Tak- przerwałam swoje rozmyślenia, podając chłopakowi torbę.
Wsadził ją do bagażnika, a ja zajęła tylne siedzenie. Widziałam, jak Harry i Pauline prowadzą, krótką wymianę zdań, jednak nie mogłam usłyszeć o czym. Wsiedli do pojazdu i chłopak ruszył. Od razu zapięłam pasy i chwyciłam rączkę, widząc jak szybko pędzimy. Zamknęłam oczy, czując, jak mój żołądek wykręca się na drugą stronę. Nie przyjemne uczucia ogarnęły moje ciało. Czułam się...jakbym jechała na pewną śmierć. Wjechaliśmy w jakiś las, jednak to nie skłoniło go do zwolnienia. 30 minut drogi było prawdziwym koszmarem. Kilka razy widziałam obraz, jak wjeżdżamy w drzewo.
-Jesteśmy.
Wysiadłam, dostrzegając drewniany domek. Okna ozdobione firanką. Mały, acz piękny ganek, porośnięty krzewami. Komin, z którego uchodził delikatny dym. Z wierzchu wyglądał skromnie.
- Co my tu robimy ?- wróciłam wzrokiem na brunetkę.
- Przyjechałyśmy na odpoczynek, chodź.
Harry był już pod drzwiami z moją torbą, ruszyłam w jego kierunku. Pauline weszła pierwsza do środka, a ja tuż za nią. Wnętrz okazało się zachwycać.
- Rozgość się.
Czułam potrzebę zbadania, każdego zakamarku tego domu. Chciałam poznać, każdy jego detal.
- Ja zaraz wrócę.- zostawiła mnie w korytarzu, wychodząc na zewnątrz..
Biorąc torbę, weszłam głębiej widząc schody.
- Harry to ty ?- usłyszałam, jakieś kroki na piętrze i czyjś głos.
Kij bejsbolowy do samoobrony. W głowie rozbrzmiały słowa dziewczyny z przed kilku godzin... Chwilę stałam w bezruchy wstrzymując oddech. Przestałam myśleć, przestałam funkcjonować. Powinnam uciekać ? Uklękłam na kolana przy torbie, odzyskując odrobię kontroli nad swoim ciałem. Szybkim ruchem chwyciłam między palec wskazujący, a kciuk suwak i starałam się ją odpiąć. Jak zwykle zamek się zaciął. Działał na moją niekorzyść. Z całych sił walczyłam z nim, próbując wydostać z torby ten przeklęty kij. Cholera. Zaklnęłam pod nosem, widząc czyjś cień na schodach. Przyśpieszyłam swoje ruchy, chociaż wiedziałam, że to walka w przegrane.
- Heyley ?
Podniosłam się z ziemi, trzymając kurczowo pasek torby, zawsze mogłam się nią zamachnąć, na pewno zaboli. Uniosłam wzrok do góry widząc, tak dobrze znane mi rysy twarzy. Podwójna Cholera.
- Louis.
- Co ty tu robisz ?- widziałam lekką radość przebijającą się przez ciemne tęczówki, ale słyszałam chłód.
- Nie. Co ty tu robisz ?- złość i strach buzowały we mnie.
- Pierwszy zadałem pytanie.-podniósł głos, a ja czułam jak się kulę.
-Harry i Pauline mnie tutaj przywieźli.
Mogłam się tego spodziewać. Gdzie Pauline tam Harry. Gdzie Harry tam Louis. Gdzie Louis tam kłopoty, strach i złość. Nie chciałam, już słyszeć jego odpowiedzi na pytanie 'Co tu robi ?'. Wyminęłam go i doszłam do korytarza, szarpiąc mocno klamkę drzwi wejściowych. Nie ustąpiły, zaczęłam szarpać mocniej i nic.
- Pokaż.- suchy ton bruneta zmusił bym się od nich odsunęła.
Też zaczął szarpać za klamkę, ale nadaremno. Były zamknięte. Między swoim urywanym, płytkim oddechem, usłyszałam dźwięki samochodu.
Cichły, co świadczyło o tym, że się oddala. Zostawili mnie. Zaplanowali to. Nie wierzę. Oparłam się bezsilnie o ścianę, spuszczając głowę w dół. Nie potrafię do końca opisać co czuję. Boję się, jestem przerażona. Złość, jestem wściekła. Radość, nie na pewno się nie cieszę, a może ciutkę. Zmęczenie, jestem wykończona nie wiem czym. Nie rozumiem tego uczucia, tych uczuć.
- Jesteś na mnie skazana.
Dotknął mojego ramienia, a ja się natychmiastowo cofnęłam. Spojrzałam w jego tęczówki, mroziły. Przybrały najciemniejszy odcień błękitu. Nie co ja mówię były czarne. Zimne. Pozbawione uczucia. Czemu ? Był inny. Zmienił się od ostatniego spotkania. Był szorstki, jego zachowanie takie było. Nie chciałam z nim przebywać. Bałam się go, ale jednocześnie darzyłam nienawiścią. Nie da się wymazać obrazu z tamtego dnia. Nie da.
- Dasz mi szanse i pozwolisz wszystko wyjaśnić ?.- to nie było pytanie, z pewnością nie.
Nie odpowiedziałam, nawet na niego nie popatrzyłam.
- Milczysz. Nie będziesz się odzywała ? W tej chwili to nawet lepiej. Słuchaj...
Dlaczego skończyłaś w takim momencie kiedy następny to jest megaaa <33333
OdpowiedzUsuńBędzie jutro wieczorem, może wcześniej :D /Natalia
UsuńCudowny *,* daleej!
OdpowiedzUsuńgenialny plan ;) rozdział to jakieś cudo super czekam na nexta
OdpowiedzUsuńCzekam czkam na cudowny następny rozdzialł
OdpowiedzUsuńBoskie *___*
OdpowiedzUsuńBOSKIE !! DAWAJ KOLEJNY :)
OdpowiedzUsuń