21 czerwiec.
Widziałam go,
jednak nie był już taki sam jak wtedy. Nie przejmowali go inni.
Szedł z naprzeciwka, swoje brązowe tęczówki ukrył pod osłoną
ciemnych, przeciwsłonecznych okularów. Na twarzy miał uśmiech
typowego cwaniaka. Dłonie ukryte w kieszeniach jego dopasowanych
jeans'ów. Wyglądał tak jakby ten świat należał do niego.
Wszyscy kłaniali się mu, schodzili mu z drogi. Dziewczyny oglądały
się za nim. A ja? Stałam w miejscu i patrzyłam na to całe
przedstawienie. W końcu przeszedł obojętnie obok mnie, a za nim
zaczął ciągnąć się zapach jego drogiej wody kolońskiej.
Pomyśleć, że kiedyś miałam to wszystko, że kiedyś miałam po
co żyć...
1 lipiec
Dzień zaczął się
jak każdy inny. Nie potrafiłam wytrzymać sama ze sobą bez tego „
oznaczania się” . Na ciele przybywało coraz więcej podłużnych,
czerwonych kreseczek. Każda z nich pokazywała jak bezsilna jestem.
Po twarzy spłynęło tysiąc łez, gdy zajęłam się przeglądaniem
starych zdjęć. Na każdym z nich widziałam tą szczęśliwą
dziewczynę, przy boku chłopaka, który jako jedyny dawał mi
bezpieczeństwo. Nie jestem już tą dziewczyną.
Chwytam kolejne
zdjęcie, zapalniczką przypalam jego róg. Wraz z płomieniami
wypalają się wspomnienia z tak nie dalekiej przeszłości.
4 lipiec
Mamy bardzo
słoneczne lato tego roku, nieprawdaż? Nocne wypady na miasto,
imprezy, wyjścia na basen, opalanie się. Tak wygląda życie
każdego, kto ma niespełna 20 lat, bo czego można chcieć więcej
od życia niż zabawa od świtu do nocy ? Ja tego nie doczekam. Już
nie. Siedzę zamknięta w czterech ścianach. Nie chce myśleć o
jedzeniu, przecież – jak on powiedział- „Nigdy w życiu nie
widział grubszej osoby ode mnie”, więc siedzę w kącie swojego
mieszkania, zamknięta w sobie. Czy znajdę kogoś kto znajdzie
sposób by uwolnić mnie od siebie?
12 lipiec
Dzisiejszy dzień
był znacznie chłodniejszy niż poprzedni tydzień. Termometr ledwo
wskazywał 15 stopni. Ubrałam na siebie znoszone i poblakłe, czarne
rurki, a na górę zarzuciłam szarą, rozciągniętą bluzę. Rękawy
były zaciągnięte na nadgarstki tak by zakryć jak największą
ilość mojej skóry. Długie, kasztanowe włosy ukryłam pod
kapturem, który zaciągnęłam na swoją pobladłą twarz.
Wyszłam na zewnątrz
pierwszy raz od prawie dwóch i pół tygodnia. Gdy lodowaty wiatr
owiał moje ciało, poczułam, że wciąż żyje. Przeszłam przez
ruchliwą ulicę ignorując trąbienie samochodów czy nawet piski
opon. Znalazłam się po drugiej stronie ulicy.
- Ty chyba naprawdę chcesz umrzeć.
- Ty chyba naprawdę chcesz umrzeć.
Usłyszałam jego
głos zza moich pleców.
-Coś trzeba zrobić
ze swoim życiem.
Odparłam i ruszyłam
przed siebie, ignorując parzące łzy spływające po moich
policzkach.
- Jesteś jeszcze
większa wariatką niż myślałem. Dobrze, że Cie rzuciłem !
Jego krzyk uderzył
w moje jakże kruche serce powodując, że rozpadło się i trzasnęło
o ziemię.
12 lipca (noc)
To nie był spokojny
dzień. Nie wiem gdzie jestem. Nie wiem kim, a raczej czym się
stałam. Widzę tylko tego mężczyznę, który po raz drugi wbija
igłę w moją żyłę. Gdy bezbarwny płyn zaczyna mieszać się z
krwią ponownie odlatuje. Może to jest moim nowym ratunkiem?
31 lipca
Kończę ten miesiąc
z posiniaczonymi i spuchniętymi od zastrzyków rękami, z 20-stoma
szwami na udach, z nowym nałogiem jak i kolejnym sposobem na
zapomnienie i z coraz gorszym poczuciem pustki.
Dziś po raz
pierwszy od 4 miesięcy odważyłam się spojrzeć w swoje odbicie w
lustrze. Ta wiecznie uśmiechnięta dziewczyna, która cieszyła się
życiem, która zawsze była w centrum uwagi -odeszła. Teraz mogę
ujrzeć jedynie wrak tamtej dziewczyny. Podkrążone oczy, spuchnięta
od płaczu twarz. Niegdyś wiecznie opalona cera zamieniła się w
zimną i pobladłą.
Słyszę dzwonek
mojej komórki. Tak dawno jej nie używałam... Udaje mi się ją
odnaleźć w szafce ze sztućcami. Nawet nie wiem jakim cudem się
tam znalazła.
Odblokowuję telefon
dobrze mi znanym kodem. 2908. Data jego urodzin. Na wyświetlaczu
pojawia się powiadomienie nowej wiadomości. Otwieram ją i nagle
wszystko wokół traci swoje barwy. Czuję jak serce przyśpiesza i
podchodzi do gardła, dłonie drżą, oddech staje się nie równy, a
ja tracę grunt pod nogami.
„Musimy porozmawiać... Będę u Ciebie za 15 minut.
Liam.”
Bez opamiętania
cisnę telefonem o najbliższą ścianę. Zaczynam krzyczeć,
próbując wyrzucić z siebie cały ból spowodowany jedną
wiadomością, która przywołała te wszystkie uczucia, te
wspomnienia.
W moje ręce wpadają
kolejne talerze, rozbijam je o kuchenne kafelki tak samo jak
poprzednie. Stąpam po szkle idąc w stronę kolejnego pomieszczenia.
Zaczynam tłuc pięściami o ścianę. Po kolejnych uderzeniach widzę
na niej coraz większe czerwone ślady. Jednak to również nie
uspokaja mnie.
Padam na podłogę i zaczynam rozrywać po kolei szwy, rozdrapując przy tym rany. Dłonie wysmarowane są czerwoną mazią, twarz pokryta łzami, serce rozbite jak te roztrzaskane na drobny mak talerze. Zaczesuje włosy do tyłu ignorując zakrwawione dłonie i to, że rozmarzę krew na włosach. Widzę delikatnie powiększającą się plamę krwi wokół mojego ciała. Jestem senna, jak po wzięciu narkotyków. Odpływam w nieznany mi świat.
Czy wy także słyszycie ten krzyk z uczuciem rozpaczy? Czuję jak ktoś mnie podnosi, jestem zbyt słaba by sprawdzić kto to. Może to mój Anioł. Może w końcu zdecydował się zabrać mnie ze sobą na drugą stronę życia...
Padam na podłogę i zaczynam rozrywać po kolei szwy, rozdrapując przy tym rany. Dłonie wysmarowane są czerwoną mazią, twarz pokryta łzami, serce rozbite jak te roztrzaskane na drobny mak talerze. Zaczesuje włosy do tyłu ignorując zakrwawione dłonie i to, że rozmarzę krew na włosach. Widzę delikatnie powiększającą się plamę krwi wokół mojego ciała. Jestem senna, jak po wzięciu narkotyków. Odpływam w nieznany mi świat.
Czy wy także słyszycie ten krzyk z uczuciem rozpaczy? Czuję jak ktoś mnie podnosi, jestem zbyt słaba by sprawdzić kto to. Może to mój Anioł. Może w końcu zdecydował się zabrać mnie ze sobą na drugą stronę życia...
10 sierpnia
Obudziłam się po
siedmiu dniach śpiączki. Od trzech dni jestem na oddziale
psychiatrycznym. To tu się obudziłam. A niech Cie szlag mój
Aniele... przecież miałeś mnie zabrać ze sobą. Myślałam, że w
końcu zasłużyłam na coś lepszego niż to.
Pielęgniarki pakują
we mnie non-stop jedzenie, zmieniają opatrunki, podają mi leki
uspokajające, jednak to nie zaspokaja mnie. Potrzebuje bólu,
potrzebuje zapomnienia.
14 sierpnia
Jedna z
pielęgniarek, która ma na imię Margaret, pozwoliła mi wyjść na
zewnątrz. Usiadłam wraz z nią na niewielkiej ławce, w cieniu.
-Co się z Tobą stało dziewczyno ?
-Co się z Tobą stało dziewczyno ?
Usłyszałam jej
zapytanie. Obróciłam twarz w jej kierunku, po czym wróciłam do
wpatrywania się na kwiat który trzymałam w dłoni.
- Wie Pani jak to
jest umrzeć, a za razem być zamkniętym gdzieś głęboko w sobie?
Jak to jest krzyczeć z bólu, jednak nikt tego nie zauważa? Jak coś
zaczyna przejmować kontrolę nad własnym ciałem. Jest się wtedy
świadomym wszystkiego, jednak nie można nic zrobić. To tak jakby
jakaś inna siła przejęła panowanie nad wszystkim. Nad umysłem,
nad czynnościami, które wykonuje się, nad psychiką, nad
wszystkim. Czuję się jak ten kwiat. Oderwana od życiodajnego
źródła, bez niego nie można już żyć. Pozostaje mu tylko
powolna śmierć...
Kończę swoją
wypowiedź. Wstaję i ruszam w stronę wejścia do budynku. Łzy
cisną się do moich oczu, jednak już widzę jak inna pielęgniarka
zmierza w moim kierunku ze strzykawką. Kolejna dawka leków
uspokajających ?
26 sierpnia
Lekarze stwierdzili,
że jestem już w porządku. Odzyskałam prawidłową wagę i
uważają, że bardzo dobrze zaczęłam się zachowywać, przepisali
mi jedynie leki, które mam brać codziennie.
Wracam do domu na
piechotę, przecież to tylko 5 km. Muszę schudnąć...
Idę z wlepionym
wzrokiem w ziemię, nie zważając większej uwagi na to, na kogo
wpadam. Potykam się o co druga osobę, aż w końcu jedna z nich
łapie mnie za ramiona. Do nozdrzy uderza znajomy zapach wody
kolońskiej. Spoglądam w górę. Jego tęczówki ukryte są zza
okularami. Nie mogę zobaczyć co czuje, nie widzę jego oczu.
-J..ja przepraszam.
Mówię z lekkim jąkaniem się i próbuję wyminąć chłopaka. Spotyka mnie rozczarowanie, ponownie zagradza mi drogę swoim umięśnionym torsem.
-Nie pozwolę Ci teraz odejść.
Szepcze, a ja wręcz tonę w jego jakże uwodzicielskim głosem.
-J..ja przepraszam.
Mówię z lekkim jąkaniem się i próbuję wyminąć chłopaka. Spotyka mnie rozczarowanie, ponownie zagradza mi drogę swoim umięśnionym torsem.
-Nie pozwolę Ci teraz odejść.
Szepcze, a ja wręcz tonę w jego jakże uwodzicielskim głosem.
-Przejdźmy się do
kawiarni.
Zaproponował.
Zaproponował.
Poszłam z nim. Nie
mogę zaprzeczyć. Wszystko wróciło. Czułam przygniatający ból w
piersi, który blokował dostęp do powietrza.
-Wiem, że
zawaliłem. Wiem, że mi nie wybaczysz ale chce.. chce żebyś tylko
o czymś wiedziała.
Nigdy nie przestałem
Cię kochać. Nigdy o tobie nie zapomniałem. Dzień w dzień
budziłem się z myślą, „Jakby to było gdybyś tu znowu była”
Wiem, że przeze mnie musiałaś przez to przejść. Nie nie chciałem
Cię skrzywdzić. Codziennie pisałem listy do ciebie. To głupie,
wiem. Nigdy ich nie wysłałem. Pewnie zapytasz się dlaczego to
zrobiłem... dlaczego odszedłem.. Przestraszyłem się, gdy zaczęłaś
mówić o wspólnej przyszłości. Nie chciałem dorastać, chciałem
to odrzucić od siebie. Nie chciałem Cię pakować w moje życie.
Bo wiem, że życie w świetle jupiterów by Cię wykończyło.
Jednak teraz najbardziej boli mnie to, że to ja Cie prawie zabiłem.
Przeze mnie się wpakowałaś w te wszystkie rzeczy. I gdybym
przyszedł minutę później do twojego domu byłoby za późno na
wszystko. Po prostu... przepraszam.
Jego usta spotkały
się z moimi. Rozpalając na nowo przygaszony ogień naszych serc,
naszej miłości. Mam ochotę kopnąć go w kostkę i wykrzyczeć te
wszystkie przekleństwa na jego temat, jednak teraz silniejsze jest
to co czułam i o czym nigdy nie zapomniałam. Pomimo wszystkiego.
Czy miłość musi
zawsze wygrać?
Czy ona naprawdę istnieję pomimo wszystkiego?
Na dobre i na złe?
Czy ona naprawdę istnieję pomimo wszystkiego?
Na dobre i na złe?
_______________________________________________________
Naprawdę was przepraszam. Zawaliłam tym, że opowiadanie pojawia się teraz, a nie prędzej. Mam nadzieję, że mi wybaczycie ;)
Mam nadzieję, że wam się spodoba. Końcówka trochę dziwna, ale niech będzie ;) Kocham Was !
Mam nadzieję, że wam się spodoba. Końcówka trochę dziwna, ale niech będzie ;) Kocham Was !
by @LetsMakeMyWish
fajne, nie musisz się przejmować :)
OdpowiedzUsuńJezusie ♥♥♥♥ !! *.*
OdpowiedzUsuńOmg !! *o*
OdpowiedzUsuńCudne <3
OdpowiedzUsuńPłaczę
OdpowiedzUsuń