czwartek, 17 lipca 2014

Liam

21 czerwiec.

Widziałam go, jednak nie był już taki sam jak wtedy. Nie przejmowali go inni. Szedł z naprzeciwka, swoje brązowe tęczówki ukrył pod osłoną ciemnych, przeciwsłonecznych okularów. Na twarzy miał uśmiech typowego cwaniaka. Dłonie ukryte w kieszeniach jego dopasowanych jeans'ów. Wyglądał tak jakby ten świat należał do niego. Wszyscy kłaniali się mu, schodzili mu z drogi. Dziewczyny oglądały się za nim. A ja? Stałam w miejscu i patrzyłam na to całe przedstawienie. W końcu przeszedł obojętnie obok mnie, a za nim zaczął ciągnąć się zapach jego drogiej wody kolońskiej. Pomyśleć, że kiedyś miałam to wszystko, że kiedyś miałam po co żyć...

1 lipiec

Dzień zaczął się jak każdy inny. Nie potrafiłam wytrzymać sama ze sobą bez tego „ oznaczania się” . Na ciele przybywało coraz więcej podłużnych, czerwonych kreseczek. Każda z nich pokazywała jak bezsilna jestem. Po twarzy spłynęło tysiąc łez, gdy zajęłam się przeglądaniem starych zdjęć. Na każdym z nich widziałam tą szczęśliwą dziewczynę, przy boku chłopaka, który jako jedyny dawał mi bezpieczeństwo. Nie jestem już tą dziewczyną.
Chwytam kolejne zdjęcie, zapalniczką przypalam jego róg. Wraz z płomieniami wypalają się wspomnienia z tak nie dalekiej przeszłości.

4 lipiec

Mamy bardzo słoneczne lato tego roku, nieprawdaż? Nocne wypady na miasto, imprezy, wyjścia na basen, opalanie się. Tak wygląda życie każdego, kto ma niespełna 20 lat, bo czego można chcieć więcej od życia niż zabawa od świtu do nocy ? Ja tego nie doczekam. Już nie. Siedzę zamknięta w czterech ścianach. Nie chce myśleć o jedzeniu, przecież – jak on powiedział- „Nigdy w życiu nie widział grubszej osoby ode mnie”, więc siedzę w kącie swojego mieszkania, zamknięta w sobie. Czy znajdę kogoś kto znajdzie sposób by uwolnić mnie od siebie?

12 lipiec

Dzisiejszy dzień był znacznie chłodniejszy niż poprzedni tydzień. Termometr ledwo wskazywał 15 stopni. Ubrałam na siebie znoszone i poblakłe, czarne rurki, a na górę zarzuciłam szarą, rozciągniętą bluzę. Rękawy były zaciągnięte na nadgarstki tak by zakryć jak największą ilość mojej skóry. Długie, kasztanowe włosy ukryłam pod kapturem, który zaciągnęłam na swoją pobladłą twarz.
Wyszłam na zewnątrz pierwszy raz od prawie dwóch i pół tygodnia. Gdy lodowaty wiatr owiał moje ciało, poczułam, że wciąż żyje. Przeszłam przez ruchliwą ulicę ignorując trąbienie samochodów czy nawet piski opon. Znalazłam się po drugiej stronie ulicy.
- Ty chyba naprawdę chcesz umrzeć.
Usłyszałam jego głos zza moich pleców.
-Coś trzeba zrobić ze swoim życiem.
Odparłam i ruszyłam przed siebie, ignorując parzące łzy spływające po moich policzkach.
- Jesteś jeszcze większa wariatką niż myślałem. Dobrze, że Cie rzuciłem !
Jego krzyk uderzył w moje jakże kruche serce powodując, że rozpadło się i trzasnęło o ziemię.

12 lipca (noc)

To nie był spokojny dzień. Nie wiem gdzie jestem. Nie wiem kim, a raczej czym się stałam. Widzę tylko tego mężczyznę, który po raz drugi wbija igłę w moją żyłę. Gdy bezbarwny płyn zaczyna mieszać się z krwią ponownie odlatuje. Może to jest moim nowym ratunkiem?

31 lipca

Kończę ten miesiąc z posiniaczonymi i spuchniętymi od zastrzyków rękami, z 20-stoma szwami na udach, z nowym nałogiem jak i kolejnym sposobem na zapomnienie i z coraz gorszym poczuciem pustki.
Dziś po raz pierwszy od 4 miesięcy odważyłam się spojrzeć w swoje odbicie w lustrze. Ta wiecznie uśmiechnięta dziewczyna, która cieszyła się życiem, która zawsze była w centrum uwagi -odeszła. Teraz mogę ujrzeć jedynie wrak tamtej dziewczyny. Podkrążone oczy, spuchnięta od płaczu twarz. Niegdyś wiecznie opalona cera zamieniła się w zimną i pobladłą.
Słyszę dzwonek mojej komórki. Tak dawno jej nie używałam... Udaje mi się ją odnaleźć w szafce ze sztućcami. Nawet nie wiem jakim cudem się tam znalazła.
Odblokowuję telefon dobrze mi znanym kodem. 2908. Data jego urodzin. Na wyświetlaczu pojawia się powiadomienie nowej wiadomości. Otwieram ją i nagle wszystko wokół traci swoje barwy. Czuję jak serce przyśpiesza i podchodzi do gardła, dłonie drżą, oddech staje się nie równy, a ja tracę grunt pod nogami.

„Musimy porozmawiać... Będę u Ciebie za 15 minut.
Liam.”

Bez opamiętania cisnę telefonem o najbliższą ścianę. Zaczynam krzyczeć, próbując wyrzucić z siebie cały ból spowodowany jedną wiadomością, która przywołała te wszystkie uczucia, te wspomnienia.
W moje ręce wpadają kolejne talerze, rozbijam je o kuchenne kafelki tak samo jak poprzednie. Stąpam po szkle idąc w stronę kolejnego pomieszczenia. Zaczynam tłuc pięściami o ścianę. Po kolejnych uderzeniach widzę na niej coraz większe czerwone ślady. Jednak to również nie uspokaja mnie.
Padam na podłogę i zaczynam rozrywać po kolei szwy, rozdrapując przy tym rany. Dłonie wysmarowane są czerwoną mazią, twarz pokryta łzami, serce rozbite jak te roztrzaskane na drobny mak talerze. Zaczesuje włosy do tyłu ignorując zakrwawione dłonie i to, że rozmarzę krew na włosach. Widzę delikatnie powiększającą się plamę krwi wokół mojego ciała. Jestem senna, jak po wzięciu narkotyków. Odpływam w nieznany mi świat.
Czy wy także słyszycie ten krzyk z uczuciem rozpaczy? Czuję jak ktoś mnie podnosi, jestem zbyt słaba by sprawdzić kto to. Może to mój Anioł. Może w końcu zdecydował się zabrać mnie ze sobą na drugą stronę życia...

10 sierpnia

Obudziłam się po siedmiu dniach śpiączki. Od trzech dni jestem na oddziale psychiatrycznym. To tu się obudziłam. A niech Cie szlag mój Aniele... przecież miałeś mnie zabrać ze sobą. Myślałam, że w końcu zasłużyłam na coś lepszego niż to.
Pielęgniarki pakują we mnie non-stop jedzenie, zmieniają opatrunki, podają mi leki uspokajające, jednak to nie zaspokaja mnie. Potrzebuje bólu, potrzebuje zapomnienia.

14 sierpnia

Jedna z pielęgniarek, która ma na imię Margaret, pozwoliła mi wyjść na zewnątrz. Usiadłam wraz z nią na niewielkiej ławce, w cieniu.
-Co się z Tobą stało dziewczyno ?
Usłyszałam jej zapytanie. Obróciłam twarz w jej kierunku, po czym wróciłam do wpatrywania się na kwiat który trzymałam w dłoni.
- Wie Pani jak to jest umrzeć, a za razem być zamkniętym gdzieś głęboko w sobie? Jak to jest krzyczeć z bólu, jednak nikt tego nie zauważa? Jak coś zaczyna przejmować kontrolę nad własnym ciałem. Jest się wtedy świadomym wszystkiego, jednak nie można nic zrobić. To tak jakby jakaś inna siła przejęła panowanie nad wszystkim. Nad umysłem, nad czynnościami, które wykonuje się, nad psychiką, nad wszystkim. Czuję się jak ten kwiat. Oderwana od życiodajnego źródła, bez niego nie można już żyć. Pozostaje mu tylko powolna śmierć...
Kończę swoją wypowiedź. Wstaję i ruszam w stronę wejścia do budynku. Łzy cisną się do moich oczu, jednak już widzę jak inna pielęgniarka zmierza w moim kierunku ze strzykawką. Kolejna dawka leków uspokajających ?

26 sierpnia

Lekarze stwierdzili, że jestem już w porządku. Odzyskałam prawidłową wagę i uważają, że bardzo dobrze zaczęłam się zachowywać, przepisali mi jedynie leki, które mam brać codziennie.
Wracam do domu na piechotę, przecież to tylko 5 km. Muszę schudnąć...
Idę z wlepionym wzrokiem w ziemię, nie zważając większej uwagi na to, na kogo wpadam. Potykam się o co druga osobę, aż w końcu jedna z nich łapie mnie za ramiona. Do nozdrzy uderza znajomy zapach wody kolońskiej. Spoglądam w górę. Jego tęczówki ukryte są zza okularami. Nie mogę zobaczyć co czuje, nie widzę jego oczu.
-J..ja przepraszam.
Mówię z lekkim jąkaniem się i próbuję wyminąć chłopaka. Spotyka mnie rozczarowanie, ponownie zagradza mi drogę swoim umięśnionym torsem.
-Nie pozwolę Ci teraz odejść.
Szepcze, a ja wręcz tonę w jego jakże uwodzicielskim głosem.
-Przejdźmy się do kawiarni.
Zaproponował.
Poszłam z nim. Nie mogę zaprzeczyć. Wszystko wróciło. Czułam przygniatający ból w piersi, który blokował dostęp do powietrza.
-Wiem, że zawaliłem. Wiem, że mi nie wybaczysz ale chce.. chce żebyś tylko o czymś wiedziała.
Nigdy nie przestałem Cię kochać. Nigdy o tobie nie zapomniałem. Dzień w dzień budziłem się z myślą, „Jakby to było gdybyś tu znowu była” Wiem, że przeze mnie musiałaś przez to przejść. Nie nie chciałem Cię skrzywdzić. Codziennie pisałem listy do ciebie. To głupie, wiem. Nigdy ich nie wysłałem. Pewnie zapytasz się dlaczego to zrobiłem... dlaczego odszedłem.. Przestraszyłem się, gdy zaczęłaś mówić o wspólnej przyszłości. Nie chciałem dorastać, chciałem to odrzucić od siebie. Nie chciałem Cię pakować w moje życie. Bo wiem, że życie w świetle jupiterów by Cię wykończyło. Jednak teraz najbardziej boli mnie to, że to ja Cie prawie zabiłem. Przeze mnie się wpakowałaś w te wszystkie rzeczy. I gdybym przyszedł minutę później do twojego domu byłoby za późno na wszystko. Po prostu... przepraszam.

Jego usta spotkały się z moimi. Rozpalając na nowo przygaszony ogień naszych serc, naszej miłości. Mam ochotę kopnąć go w kostkę i wykrzyczeć te wszystkie przekleństwa na jego temat, jednak teraz silniejsze jest to co czułam i o czym nigdy nie zapomniałam. Pomimo wszystkiego.

Czy miłość musi zawsze wygrać?
Czy ona naprawdę istnieję pomimo wszystkiego?
Na dobre i na złe?  

_______________________________________________________
Naprawdę was przepraszam. Zawaliłam tym, że opowiadanie pojawia się teraz, a nie prędzej. Mam nadzieję, że mi wybaczycie ;)
Mam nadzieję, że wam się spodoba. Końcówka trochę dziwna, ale niech będzie ;)  Kocham Was !

by @LetsMakeMyWish

5 komentarzy: