poniedziałek, 23 września 2013

Louis cz.18 "Rozumiem po co kij, ale nie uciekam. Nie potrafię też patrzeć w twoje oczy. Zostawiłeś mnie.."

"Rozumiem po co kij, ale nie uciekam. Nie potrafię też patrzeć w twoje oczy. Zostawiłeś mnie.."

Krokodyle łzy co raz rzewniej wypływały. Czy on nie zdaje sobie sprawy, że jego słowa są jak ostrze ?
- Ja naprawdę nic do niej nie czuje i podczas pocałunku nic nie czułem. Do nikogo nie żywię takiego uczucia jak do ciebie. Czemu mi nie ufasz ?
- Zaufałam już zbyt wiele razy! I co ?!- wycedziłam przez zęby, nabierając siły i ponawiając próby wyszarpnięcia.
- Nie wypuszczę cię, nie szarp się. Heyley przestań !!!! Kocham cię.
Co ? Przestałam. Zamarłam. Nie oddychałam.
- Nikt nigdy nie usłyszał tych słów, poza moją matką i siostrą, Hey. Nie jesteś mi obojętna.
Wzrok wbijałam przed siebie, w jego klatkę zakrytą czarną koszulką. Nie wiem czemu, ale wierze, że mówi prawdę. Co mam teraz zrobić ?
- Wyjdź, proszę. - wymamrotałam cicho.
Odpuścił. Wyszedł. Opadłam na łóżko zanosząc się jeszcze większym płaczem.
 Powinnam się cieszyć ? Cholera! Czemu to taki trudne ? Do uszu doszedł głośny huk, jakby niebo runęło na ziemię. Później kolejny. Tłuczone szkło. I kolejny. Podniosłam się z łóżka i nie pewnie zeszłam po schodach. Louis, wpadł w szał. Rzucał wszystko o ziemię. Wszystko ze stołu, szafek... Był agresywny. Usiadłam na trzecim schodku od dołu i przyglądałam się temu. Rozumiem po co kazała mi wziąć kij. Do samoobrony. Do obrony przed agresją chłopaka. Do obrony przed Louisem. Zamknęłam oczy, widząc jak szklany talerz leci w moją stronę, roztrzaskując tuż pod moimi nogami. Kawałki szkła poleciały w różne strony, kilka z nich trafiło mnie.  Nie uciekłam. Bałam się, ale nie uciekłam. Wzięłam głęboki oddech, a później kolejny. Hałas ustawał, ale nie otwierałam oczu. Poczułam jak oplata mnie ramieniem, przyciągając do siebie. Siedział tuż obok i słyszałam jak w tej ciszy, bije jego serce.
- Przepraszam.- wyszeptał.
Był delikatny, łagodny. Zupełnie inny. Otworzyłam oczy podnosząc wzrok na jego twarz. Nie dałam rady. Jego oczy wciąż mroziły, wyraz twarz nic nie wyrażał. Podniosłam się, chcąc odejść, ale mnie zatrzymał. Mimo, że stałam stopień wyżej, przewyższał mnie. Chwycił mój podbródek i poczułam jego wargi na swoich. Były miękkie. Ciepłe. Delikatne. Każdy ruch wykonywał nie pewnie. Wyjątkowo...
- Mam jeszcze szansę ? Wybaczysz mi ?
Milczałam.


~ Oczami Louisa ~

Nic nie mówiła. Nie odpowiedziała. Milczała. Tracę nadzieje, ale nie poddam się. Zawsze dostaje to czego chcę. Więc czemu nie mogę mieć jej ? Czemu ona musi być tak cholernie inna ? Nieosiągalna. Wszystkie kobiety ciągną do mnie, jak ćmy do światła. A ona ? Jest na mnie odporna. Uśmiechnęła się. To znaczy, że tak ? Potraktuje to jako zgodę.
- Musisz to posprzątać.- spokojny ton, przez, który przedzierał się strach.
Przypomniały mi się jej oczy, kiedy jeden z talerzy poleciał w jej stronę, roztrzaskując się tuż pod nogami. Ułamek sekundy. Przerażenie. Jednak nie uciekła...
- Posprzątam.- dorównałem jej spokoju.
Zaskoczenie, była zaskoczona. Czyli bała się, jak zareaguje na jej słowa. Bała się, że wpadnę w podobną furie. Oplotłem jej ciało w swoje ramiona.
 
Była taka chuda i krucha. Jej serce biło jak szalone, czułem jak obija się o jej żebra i wywołuje lekki nacisk na moją klatkę. Oddaliłem się od niej, stąpając między miliardami kawałków szkła i porozrzucanych rzeczy. Odwróciłem się, nie było jej. Serce się zezłościło, natychmiast odczuło brak jej widoku...


~ Oczami Heyley ~

Jak zeszłego wieczoru, nakryłam się bluzą, zamykając oczy. Potrzeba uspokojenia się, uspokojenia rozszalałego serca. Ciało drżało dłuższą chwilę po przeżyciach, jakich doświadczyło. Głęboki oddech i sen wkradający się na powieki. Cisza i Sen.

    ***

Ciało opadło na miękką pościel, a oczy rozchyliły się. Inne łóżko, inne ściany, inny pokój. Uścisk oplatający mój brzuch i przyciąganie. Zostałam przyciągnięta do czyjegoś torsu. Ciepła kołdra przykryła moje ciało, dając przyjemne uczucie. Sen ? Poruszyłam się nie co, wywołując obrócenie na plecy. Louis.
- Nie mogę pozwolić byś marzła, przykryta cienką bluzą.
Opieka, obdarzył mnie opieką. Jego ciepłe wargi dotknęły moich. Spokojne, delikatne muśnięcia, zostały pogłębione. Jego język prosił się o pozwolenie wejścia. Rozchyliłam lekko usta, a on wtargnął, rozpoczynając swoją namiętną grę. Pieścił moje podniebienie i język. Trudno powiedzieć co czuję. Błogi stan. Duże dłonie jeździły po moim brzuchu, dostarczając przyjemne fale ciepła mojemu ciału. Przerwał. Patrzyłam w jego oczy widząc w nich pożądanie i pragnienie. Były takie... żywe ? Nie wiem. Ale ich kolor, nie były ciemne, były jasne, głębokie i radosne. Ponownie poczułam, jak jego palce delikatnie musnęły wrażliwą skórę na brzuchu, zatrzymując się.
- Pozwól mi się z tobą kochać Hey.
CO ? Nie oddycham. Przestałam oddychać. Konkretny to on jest.
- Proszę... pozwól mi. Musisz mi ufać.
(Pojawią się sceny erotyczne)
Kiwnęłam głową. No świetnie, moje ciało mnie nie słucha. Żyje własnym życiem. Zupełnie sprzeciwia się umysłowi. Piękny chłopięcy uśmiech zarysował się na jego twarzy. Oczy błyszczały, a usta ponowiły swoją pracę. Dłonią gładził mój brzuch, biodra i sunął w górę. Usta opuściły moje i zjechały na szyję. Ciężko oddychałam. Co ja zrobiłam. Przecież nigdy nie uprawiałam seksu. Łzy zebrały się w moich oczach, ale nie dałam im wypłynąć. Za wszelką cenę próbowałam zwalczyć strach. Ufam mu. Nic mi nie zrobi.
- Rozluźnij się, jesteś bezpieczna.
Zamknęłam oczy. Jego palce otarły się o moje miejsce intymne, grubą przeszkodą dla niego były moje dresy.
- Nie skrzywdzę cię. Spójrz na mnie.
Podniosłam powieki.
- Powiedz, a przestanę.
Kiwnęłam na tak. Znowu moje ciało jest innego zdania niż umysł. Spokojnymi ruchami pozbył się mojej koszulki, czemu nie przyszło mi na myśl, by założyć stanik ? Jego usta pocałowały dekolt i zjechały od razu na brzuch. Uniósł moje biodra, szybkim ruchem ściągając z nich spodnie. Pociągnął w dół, wyswobodzając z nich moje kostki. Wargami powędrował do czarnych koronkowych majtek, całując materiał. Boże to krępujące. Nie będę patrzeć, nie ma szans. Sufit jest bardzo ciekawy. Chłodne powietrze ogarnęło drażliwe miejsce, kiedy pozbył się koronkowego materiału. Kołdra służąca za przykrycie naszych ciał, osunęła się w dół, spadając na ziemię. Ah.... Jego palce zaczęły zakreślać kółka TAM na dole. Później rolę przejął jego język. Ciche jęknięcie wydobyło się z moich ust, dając mu satysfakcję. Jego oczy zamajaczyły przed moimi.
-Nie podoba ci się ? - jego ochrypły głos rozbrzmiał po pomieszczeniu, a ciepły oddech otulił moją twarz.
- N..nie jest dobrze, ale to krępujące.
Głęboki śmiech wydostał się z jego ust, całując mnie.
- To twój pierwszy raz ?
Nie, skąd, kocham się z każdym napotkanym na ulicy facetem... to takie moje hobby.
- Heyley nie wstydź się...
- Tak.
- Ciesze się.
Co? Cieszysz się, że nie jestem doświadczona ? Boże jesteś dziwny. Każdy facet woli te drugie.
- Jesteś tylko moja.
Zsunął swoje spodnie i podnosząc się z łóżka podszedł do torby. Wróciłam wzrokiem do sufitu. Naprawdę jest ciekawy. Jego twarz ponownie zasłoniła mi widoki. A jego usta wpiły się w moje z pożądaniem. Całuje cudownie. Dłonią chwycił moje uda, delikatnie wbijając w nie palce. Oplótł moje nogi dookoła swoich bioder. Choler jest już bez bokserek.
- Pamiętaj powiedz, a przestanę.
Bez ostrzeżenia w bił się we mnie, a moje ciało wygięło się w łuk. Nie bolało, tak bardzo, ale dziwne uczucie.
- Obiecuję będę delikatny, ale może boleć.
Spoko, będzie boleć. Dłonią podniósł mój podbródek, zmuszając bym spojrzała w jego oczy. Pocałował mnie w czoło, nos i zatrzymał się na ustach. Jego język wdał się w walkę z moim. Chciał odwrócić moją uwagę. Spokojnie zaczął się poruszać. Przyjemność. Ciche jęki tłumiły się w jego ustach. Serce waliło jak szalone, chciałam więcej. Był łagodny, niewinny. Przyśpieszał, dostarczając mi co rusz nowych doznań. Czułam się, jak w niebie na ziemi.
- Dojdź dla mnie.
Nie był to trudne, doprowadził mnie do całkowitego stanu błogości. Rozluźniałam swoje mięśnie, pozwalając się ciepłemu płynu rozlać po moim wnętrzu. Wymienialiśmy się pocałunkami dalej, łapiąc co chwilę powietrze. Poruszył się jaszcze kilka razy, opadając na moje ciało. Ciężkie oddechy były słyszalne.
- Dziękuję skarbie- wyszeptał.
-Za co ?
- Za zaufanie.
Wyszedł ze mnie przykrywjąc mnie kołdrą i wyszedł z pokoju. Jak się domyślam poszedł do łazienki. Czekałam na niego, ale nie wracał. Byłam, aż taka zła w łóżku ? Mijały kolejne minuty, a go nie było. Chciał mnie tylko zaliczyć....?
 
Ta część troszkę dłuższa niż planowałam, ale mam nadzieję, że wam się podoba.
Louis znowu sobie skrobie...
Ahhh... nie grzeczny.
Dziękuję za komentarze <3 Kocham was <3
(Będę to mówiła jeszcze milion razy) do następnego :D/Natalia
 
Ps. Kolejną częścią zapoczątkuję nową akcję zrobi się troszkę dramatycznie....


9 komentarzy:

  1. matko ... Uwielbiam to! Czekam z niecierpliwością <3 A xx.

    OdpowiedzUsuń
  2. Dodaj szybko następną cześć :*****

    OdpowiedzUsuń
  3. Jest dużo lepiej bo rozdział jest dłuższy :)

    OdpowiedzUsuń
  4. matko....po prostu brak mi słów to jest genialne ;) mam nadzieję że wszystko między nimi się ułoży <3 ja też cię kocham

    OdpowiedzUsuń
  5. Boski boski boski <333 py do cb kiedy bd nast część ?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jutro dzisiaj mam zbyt dużo spraw związanych ze szkołą, ale jutro będzie na 100% /Natalia

      Usuń
  6. dramatyczne sprawy ;o a już myślałam, że będzie jak w niebie ;d ale niech sie dzieje ! :) boski rozdział ;d

    OdpowiedzUsuń