wtorek, 3 września 2013

Louis cz.5 "Prosisz mnie bym zaufała... co jeśli nie umiem ?"

"Prosisz mnie bym zaufała... co jeśli nie umiem ?"

- Do zobaczenia niedługo Hey...- wyszedł zamykając za sobą drzwi.
Oparłam się o ścianę rozmasowując obolałe nadgarstki, oczy ponownie zaszły mi łzami, posunął się już tak daleko. O wiele za daleko.

     ***
Oddech wyrównał się, a serce biło w rytmicznym tempie. Przymrużyłam powieki, a gdzieś w myślach pojawił się jego obraz. Obraz Louisa. Nie wyraźny, jakby przez mgłę. Jak wyblakłe zdjęcie po wielu latach, a jednak można dostrzec co przedstawia. Serce zabiło mocniej na myśl o jego dotyku jakim zaszczycił moje nogi, ale równie szybko się uspokoiło. Natarczywie starałam się przypomnieć kolor jego oczu, jednak jedyne co dostrzegałam w swoich myślach, to ich czarny, zimny jak kostka lodu odcień. Przykryłam twarz poduszką, odpływając myślami dalej, zagłębiając się w nich bardziej. Latałam po przestrzeni mojego umysłu. Myślałam o wszystkim, a jednocześnie o niczym. Wyciszenie, cisza, spokój. Przywołałam gestem ręki ponownie swojego pupila, głaskając go po grzbiecie. Jego miękka sierść przewijała się między palcami, sprawiając mu radość, a mi zajęcie. Sięgnęłam do lampki nocnej, gasząc światło. Pusty dom, a w nim tylko ja. Przybijające, a jednak prawdziwe. Lecz... z lekka w sumie nie było tak źle. Zacisnęłam mocniej powieki, czując jak zasypiam...

                ***
Praca jak praca, znowu rozpakowuje towar, ale nie ma co narzekać. Tym razem, to batoniki stanęły na pierwszym miejscu. Musli. Fitness. Mars. Snickers. Lion.... można wymieniać długo. Wszystkie zajęły miejsca, tuż nad swoją nazwą, a w sklepie zrobiło się dziwnie cicho. Byłam sama, nikogo innego. Serce przyśpieszyło, a w głowie zaczęły się tworzyć różne scenariusze. Nerwowe kroki i krążenie po sklepie sprawdzając różne zakamarki.
- Jestem sama? - cichutki głos, samej do siebie, nie kontrolowanie wymsknął się z moich ust.
- Nie...- szept mężczyzny rozniósł się po pomieszczeniu.
Nerwowo obróciłam się w tył, ale nikogo ani śladu. Głośno przełknęłam ślinę będąc pewna, że kogoś słyszałam. Źrenice osiągnęły w strachu maksymalny rozmiar. Wróciłam do poprzedniej pozycji, odwracając się do przodu.
- Ja jestem...- kolejny szept uniósł się echem, a ja poczułam powiew wiatru na szyi.
Wykonałam kolejny gwałtowny obrót w tył, ale tym razem natknęłam się na wysoką postać. Powędrowałam wzrokiem wyżej napotykając jego twarz. Rozpoznałam go bez problemu... Louis. Zrobiłam krok w tył, potem kolejny, zachowując dystans.
- Boisz się mnie? - jego pytanie zupełnie mnie wytrąciło, czy to nie oczywiste. Przerażasz każdego.
- N..nie- pisnęłam.
- Nie umiesz kłamać...
- Czego ode mnie chcesz?
- Chcę ciebie, tylko ciebie.
Zbliżył się do mnie, a ta głębia, ta ciemność stała się dostrzegalna w jego oczach. Jego wzrok mroził. Zabijał. Palił. Przerażał. Chwycił mnie w pasie i przyciągnął do swojego ciał, tak, że stykaliśmy się ze sobą. Próby wyszarpnięcia spowodowały, że jeszcze bardziej zacisnął swoje dłonie na moich biodrach, niemal wbijając w nie palce.
- Pójdziesz ze mną...- szepnął spokojnie, lecz sucho.
On chyba żartuje sobie, mam z nim pójść? NIGDY.
- Albo użyje siły...- głośno przełknęłam ślinę, widząc jego naprężone mięśnie.
Nie miałabym z nim żadnych szans. Połamałby mnie jednym swoim ciosem. Bałam się zaprzeczyć, bałam się powiedzieć cokolwiek ze strach, że mogłoby go to rozzłościć.
-Heyley wszystko w porządku? - nagle, nie wiadomo skąd zjawił się Alex. Gdzie byłeś kiedy cię szukałam ?
- T..tak - odpowiedziałam, a Louis ścisnął moją dłoń.
- Ona pójdzie ze mną...- odparł spokojnie chłopak obok mnie.
- Jasne, widzę, że skończyłaś pracę więc jesteś wolna, twoja torebka leży przy kasach, Pauline ją tam przeniosła.- Alex wskazał miejsce i odszedł.
 Chciałam krzyczeć za nim, żeby mnie nie zostawiał, żeby mnie uratował, ale słowa stały się głuche, niesłyszalne. Louis mocno szarpnął mnie w kierunku wyjścia, biorąc po drodze moją torebkę. Prowadził mnie bez uczucia przez ulicę, trzymając mocno za dłoń. Otworzył mi drzwi samochodu i pozwolił wsiąść, nie chciałam, nie wykonywałam, żadnych ruchów... Jednak on mnie podsadził wsadzając do niego. Mocno zatrzasnął drzwi, co przyprawiło mnie o nie przyjemny dreszcz. Za chwile drzwi od strony kierowcy uchyliły się, a miejsce zostało zajęte przez Louisa. Przełknęłam głośno ślinę i bez gwałtownych ruchów odnalazłam ręką klamkę. Mocno złapałam ją ręką, jakbym się bała, że może zaraz zniknąć. Pociągnęłam ją pewnie, ale drzwi nie ustąpiły, szarpnęłam jeszcze raz, później kolejny i nic. Panika i strach w moich oczach, zastąpiły wszystkie pozytywne emocje.
- Wypuść mnie ... proszę- mówiłam cicho czując, jak głos się mi łamie.
Chłopak jedynie na mnie spojrzał i ruszył z piskiem opon. Wbiłam się w fotel, trzymając z całej siły drzwi. One wydawały się być moim ratunkiem, chociaż w rezultacie nic nie zdziałają. Serce nadal biło jak oszalałe i w duchu dziękowałam, że z głośników leci cicha muzyka. Inaczej słyszałby huk z jakim ono uderza. W głowie, krążyły już myśli co zamierza zrobić. Wywiezie mnie do lasu i zgwałci, albo pobije i wrzuci do rzeki. Mętlik. Bałagan. I żadnej trzeźwiej myśli. Byliśmy już sporo za miastem. Louis pędził. Pirat drogowy wydawał się mięknąć przy nim. Przez cały czas wzrok miałam wbity w swoje nogi, nie miałam odwagi spojrzeć na niego, nie potrafiłam. Samochód zatrzymał się, a brunet wyskoczył z niego, podchodząc do moich drzwi. Szybko puściłam klamkę, odsuwając się od nich na miarę możliwości. Drzwi otworzyły się, a chłopak wystawił rękę w moim kierunku. Nie zareagowałam, siedziałam cały czas w tej samej pozycji spoglądając to na jego dłoń, to na twarz.
- Nic ci nie zrobię... zaufaj mi.- powiedział spokojnie.
Zsunęłam się z siedzenia, mijając jego rękę i stając przy jego boku. Rozglądałam się dookoła, dostrzegając wielki szyld z napisem "Casino". Po co, on mnie tu zabrał? Okolica była przerażająca. Ruszył przed siebie, a ja starałam się go dogonić, nie chcąc zostać tu sama. Między nami była metrowa przerwa, on szedł pierwszy, a ja za nim. Ciało zadrżało, kiedy nie daleko ujrzałam dwóch barczystych facetów, zmierzających w naszym kierunku. Bałam się, jak cholera.
- Louis? - odważyłam się wydusić jego imię.
Brunet odwrócił się natychmiastowo, a ja wskazałam głową na mężczyzn.
- Nie pozwolę cię dotknąć.- chwycił moją dłoń, zamykając w swojej i ruszył dalej.
Poprowadził nas gdzieś na tył budynku. Swoim ciałem naparł na wielkie żelazne drzwi, otwierając je ze skrzypnięciem. Szliśmy prze wielki ciemny korytarz, co jakiś czas mijając pijane osoby. Mocniej ścisnęłam jego dłoń, chociaż w dalszym ciągu mnie przerażał. Otworzył kolejne drzwi, tym razem odziane czerwoną, skórzaną tkaniną. Mężczyzna wzrostu Louisa, zmierzył nas groźnym wzrokiem, wpuszczając bez słowa. Rozejrzałam się po wnętrzu, nigdy nie byłam w żadnym kasynie, ale to chyba było jakieś bogate. Kilkanaście rodzaji maszyn hazardowych, poker, ruletka....


 Stoły nakryte czerwonymi obrusami, a wokół nich potężne, drewniane krzesła. Dym tytoniu i alkoholu unosił się w powietrzu, drażniąc moje drogi oddechowe. Można powiedzieć, że unosi się tu jedna wielka chmura dymu. Nie chcę tu być, nienawidzę takich miejsc. Wszystko przyprawia mnie o dreszcze.
- Nie będziemy tutaj długo, tylko chwilę- chłopak jakby czytał mi w myślach.
Przedarliśmy się miedzy stolikami, pełnymi starszych facetów. Słyszałam ciche gwizdy, chyba na nas.
- Zostań tu, nie możesz się stąd ruszyć rozumiesz? - pokiwałam głową.- zaraz wrócę- był oschły, jego głos zmienił się w przeciągu kilku sekund.
Zostawił mnie samą w rogu sali, odchodząc w nieznanym mi kierunku.

 
Od tej części opowiadanie, nie powinno już przypominać wam "Darka".
Zaczęła się już szkoła, co za tym idzie ? Nauka.
Chyba nikt się nie cieszy.
Postaram się opowiadania wstawiać jak najczęściej,
 ale musicie być przygotowani na to, że będą one pojawiały się co drugi dzień.
Chyba, że będę miała czas, a wam będzie bardzo zależało, wtedy może pojawić się na drugi dzień.
Przepraszam was bardzo, ale inaczej nie dam rady.
Kocham was / Natalia

5 komentarzy:

  1. awwwwwww so sweet <3 nie wiem co w tym słodkiego że tak jakby ją porwał ale ja bym tak chciała :) Boże uwielbiam twoje opowiadania a jak jeszcze jest jakiś czarny charakter to już jestem cała twoja hehehehe powinnam się leczyć. Kocham cię miśka <3 /Sandra

    OdpowiedzUsuń
  2. Piękne <3 kocham te opowiadanie! Nie zostało mi nic innego niż czekac na następny rozdzial :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Fantastyczny <3 czekam na nastepny rozdzial!

    OdpowiedzUsuń
  4. Już to czytałam gdzieś..

    OdpowiedzUsuń