sobota, 31 sierpnia 2013

Louis cz.2 "Poczułam ciepło twojego ciała, a ty coś obiecałeś.."

"Poczułam ciepło twojego ciała, a ty coś obiecałeś.."

Znużyłam swoje ciało w miękkiej pościeli, czując bezpieczeństwo. Jednak moje myśli nie mogły pozbyć się zdarzeń z dzisiaj...
 
***

Słońce nieudolnie próbowało się przedostać przez zasłony. Cichy świergot ptaków był słyszalny, mimo zamkniętych okien. Zsunęłam z siebie miękką kołdrę, zeskakując z łóżka. Odgarnęłam długie włosy za ramiona, idąc do szafy, pełnej szuflad. Zwinnym ruchem wyciągnęłam jasne jensy i luźny t-shirt, który gładko przeciągnęłam przez głowę. Następne kroki poniosły mnie do łazienki. Ręką wyszukałam szczoteczkę do zębów, wyciskając na nią pastę. Wyplułam resztki wody z buzi i zabrałam się za rozczesanie włosów. Kończąc swoją poranną toaletę, stąpałam cicho po schodach, kierując się do kuchni. Zapach smażonych naleśników, niósł się po całym domu.
- Hej mamuś...
- Hej córcia, siadaj.
Widok szczęśliwej kobiety przyprawiał mnie o szerszy uśmiech. Słodkawy posmak pieścił moje podniebienie. Właśnie takie poranki uwielbiam. Biorąc kolejny kęs uważnie przyglądałam się ruchą matki. Pośpiesznie krzątała się po kuchni, wrzucając do swojej torebki jakieś rzeczy.
- Dzisiaj biorę drugą zmianę, wrócę w nocy.
- ok.
Moja mama pracuję jako ochroniarz w pobliskim markecie, ale oprócz tego dorabia w miejskiej bibliotece. Nie ma jej często w domu, w sumie widzimy się w ciągu dnia może z 2 h. Brakuje mi jej bliskości, ale nikt nie powiedział, że życie jest beztroskie i łatwe...
Zjadłam swój posiłek i pozmywałam naczynia, po czym sama zaczęłam pakować niezbędne rzeczy do torebki.

     ***

- Cześć Heyley.
- Hej.
Przywitałam się z koleżanką z pracy, a następnie pobiegłam na zaplecze, ubrać firmową kamizelkę. Wzięłam pierwszy karton w dłonie i zaczęłam wypakowywać towar. Płyty znalazły się już w alfabetycznej kolejności na półkach, następne były książki. Z nimi, także szybko się uporałam. Ostatnia książka miała zająć miejsce na półce, kiedy charakterystyczny dzwonek zadzwonił, alarmując o otworzeniu drzwi. Odwróciłam wzrok i przysięgam, że na chwilę przestałam oddychać. Do sklepu wszedł chłopak z wczorajszej nocy. Szybko odstawiłam książkę i zabierając karton, nie zauważona przedarłam się na zaplecze. Zamknęłam za sobą drzwi idąc w głąb regałów. Nie wiem co mną kierowało, może najzwyczajniej w świecie strach przed tym co może mi zrobić... Niezliczone historie o nim opowiedziane przez przyjaciółkę, zaczęły krążyć w mojej głowie. Jeden wielki mętlik. Bałagan. Szybko szłam coraz głębiej, nie zauważając, kiedy moje nogi potknęły się o karton z jedzeniem. Batoniki rozsypały się dookoła, a ja drżącymi rękom starałam się je pozbierać. Odsunęłam pudełko na bok i przysiadłam na zgrzewce z napojami. Sklep był mały, wyposażony  głównie w książki i płyty, od niedawna sprzedajemy tutaj napoje, słodycze itp. Przedarcie się do drzwi wyjściowych graniczy z cudem.
- Heyley? - głos Pauline dotarł do moich uszu.
- Tutaj jestem.- szepnęłam, bojąc się powiedzieć coś głośniej.
- Jakiś chłopak, cię szuka, czeka przy kasach.
- Jak jest ubrany?
- Czarne rurki, chyba biała koszulka i czarna kurtka...
- Powiedz mu, że mnie nie ma, proszę kryj mnie..
- Dobrze...
Dziewczyna wyszła, a ja nerwowo szukałam ratunku. Oczy zetknęły się z drzwiami od zaplecza.
- Jesteś pewna, wydawało mi się, że ją widziałem.- głos nie znajomego chłopaka, był co raz wyraźniejszy i bardziej słyszalny. Szybko podbiegłam do metalowych drzwi i je otworzyłam. Wydostałam się na zewnątrz, po czym zaczęłam iść w kierunku głównej ulicy. Serce dalej nie mogło się uspokoić. Już miałam wyłonić się zza rogu, kiedy natknęłam się na sylwetkę tego chłopak po drugiej stronie ulicy. O nie... Instynktownie cofnęłam się, wstrzymując oddech. Nogi wykonywały kroki w tył, aż natknęłam się na zimną, ceglaną ścianę. Serce niebezpiecznie kołatało.
- Chowasz się przed kimś? - obróciłam głowę w bok, widząc chłopaka idącego w moim kierunku.
- Nie zbliżaj się..- wydałam ostrzeżenie, jednak on nie zaprzestał ruchów.
Czułam jego palące spojrzenie, przeszywające każdy centymetr mojego ciała. Chciałam uciec, jednak on domyślił się co planowałam i chwytając mnie za nadgarstki przyciągnął do siebie. Jego spojrzenie zawisło na mojej twarzy.
- Jak masz na imię? - jego szorstki głos przyprawił mnie o dreszcze.
Nie zamierzałam odpowiedzieć. Czułam jak co raz mocniej przyciska moje ciało do swojego, uwalniając moje nadgarstki. Był wysoki, górował nade mną wzrostem. Jego niebieski oczy, kryły w sobie głębie, której na tą chwilę nie chciałam odkrywać.
- Jak masz na imię piękna? - powtórzył, troszkę łagodniejszym głosem.
- He..Heyley.
Uśmieszek zagościł na jego ustach, kiedy zbliżył się do mojego ucha.
- Jestem Louis- wyszeptał.
Jego dłonie zjechały niżej na moje pośladki, a ja odsuwając się podniosłam dłoń i w przypływie adrenaliny zamachnęłam się. On jednak uchylił się od mojego ciosu i ponownie chwycił mój nadgarstek.
- Nawet nie próbuj- powiedział ostrym tonem, co zmroziło krew w moich żyłach.
Nie lubi jak ktoś mu się sprzeciwia ?
Oddech stawał się coraz cięższy, a moje oczy nadal szukały jakiegoś ratunku.
- Podobasz mi się wiesz? Jesteś taka.... niewinna i słodka, a może tylko taką udajesz ? Hmmm...?
Zacisnęłam powieki, kiedy podniósł mój podbródek.
- Muszę już iść...ale spotkamy się jeszcze, obiecuję...- wyszeptał, rozluźniając uścisk.
Odsunął się ode mnie i odszedł nie odwracając się. Zsunęłam się po ścianie, próbując się uspokoić. Moje ciał drżało, co wyglądało jakbym dostała ataku padaczki. Łzy cisnęły się do oczu, a jego ostatnie słowa huczały w głowie....

/Natalia

Zayn&Harry cz.78

 PROSZĘ PRZECZYTAĆ INFORMACJĘ POD ROZDZIAŁEM!
***Oczami Zayna***
Po kłótni z Gregiem i Niallem wyszedłem z ich domu i zamówiłem taksówkę. Pojechałem na lotnisko. Poczekałem około godziny na samolot i w końcu siedziałem na pokładzie samolotu do Londynu. Pojadę do Nelly. Nie mogę jechać do rodziców,bo już widzę tą awanturę. Mama na pewno mnie znienawidzi,zresztą wszyscy moi najbliżsi to zrobią. Nie wiem co z zespołem. Niall mi ego nie wybaczy. Jakbym na tym wieczorze kawalerskim nie siedział przy barze i nie poznałbym Nelly,może teraz wszystko by było po staremu.
Po kilku godzinnym locie byłem w końcu w Londynie. Wsiadłem do taksówki i pojechałem do domu barmanki. Zapukałem do jej drzwi i po chwili ją ujrzałem. Była ubrana w krótką,koronkową,czarną koszulę nocną.
-Zayn!-rzuciła mi się na szyję i zaczęła całować.-Boże co ty tu robisz? Miałeś być w Irlandii z Rebeką.
-Mogę wejść?
-Tak,jasne wchodź-weszliśmy do salonu i rzuciłem walizkę w kąt.
-A ty nie jesteś z rodziną?
-Byłam na chwilę u nich,ale nie lubię tych całych świąt. Co ty tu robisz?
-Jestem już cały twój.
-Chcesz przez to powiedzieć,że odszedłeś od Beki?-była w lekkim szoku.
-Tak.
-Kocham cię Zayn!
-A ja ciebie-wbiłem się w jej usta i zachłannie całowałem.-Chcesz ze mną zamieszkać?
-Oczywiście,ale czy możemy mieszkać tutaj? U mnie?
-Dla ciebie wszystko. Pojedziemy jutro do mnie po resztę rzeczy. Nikogo nie będzie,wszyscy wyjechali więc będziemy mieli spokój.
-Cieszę się,że teraz możemy być razem. Pewnie jesteś zmęczony po nocnej podróży. Chodźmy spać-pociągnęła mnie do sypialni,gdzie bardzo szybko usnąłem.
**2 dni później**
***Oczami Rebeki***
Przez ostatnie 2 dni byłam wrakiem człowieka. Nie wychodziłam z pokoju. Często ktoś przychodził,ale zawsze wszystkich wypraszałam. Wyłączyłam telefon, odcięłam się od świata. Leżałam na łóżku wpatrując się w sufit. Nagle do pokoju wszedł Niall z Megan na rękach.
-Mała się za tobą stęskniła-powiedział chłopak.
-Daj mi ją-blondynek położył dziewczynkę obok mnie.
-Mamo!-krzyknęła i rzuciła się na mnie z rączkami. Mocno ją do siebie przytuliłam.
-Hej perełko. Niall zostaniesz?
-Jasne-dosiadł się do nas. Po krótkiej zabawie z córką ona zasnęła.
-Dzwonił Zayn-powiedział nie pewnie blondyn.
-Co chciał?
-Pytał się co u ciebie i Megan.
-Jakby go to interesowało-warknęłam
-I.... yyy....
-Horan mów!
-Wyprowadził się.
-I bardzo dobrze. A zmieniając temat kiedy wracamy do Londynu?
-Kiedy tylko chcesz,ale w sylwestra mamy koncert u Królowej. Idziesz?
-Chętnie bym poszła, ale nie jestem gotowa na spotkanie Zayna z jego kochanką.
-No rozumiem. To jak chcesz spędzić sylwestra?
-W domu z Megi. Chcę powoli dojść do normalności. Chcę wracać do domu,może być jutro?
-Oczywiście,jeśli tylko chcesz to wracamy jutro. A dzwoniła też Trisha. Powiedziała,że zawsze możesz na nią liczyć i że nie spodziewała się czegoś takiego po Zaynie.
-Niespodzianka-powiedziałam z ironią.-Idę później na spacer z Megi.
-Jestem z ciebie dumny, młoda.
-Przypominam ci stary,że jestem młodsza tylko o rok.
-Zaczynasz żartować,robisz postępy.
-Heh robię to dla was. Idę się ogarnąć.
-Okej,to ja lecę-ucałował mnie w czoło i wyszedł. Poszłam do łazienki i wzięłam długi,gorący prysznic.
Ubrałam się w czarne rurki,ciepły,łososiowy sweter, a na szyję zawinęłam  szarą chustkę. Założyłam ciepłe skarpetki i czarne kozaki. Wyszłam w łazienki i wzięłam się za ubieranie mojej pociechy. Zeszłyśmy na dół i założyłam sobie i córce kurtki.
-Rebeka może pójść z wami?-usłyszałam głos Grega.
-Chcę pobyć z córką, jestem jej to winna.
-Okej,ale uważaj.
-No dobra.
-Wiesz,że mogą latać za tobą paparazzi?
-Wiem,ale spokojnie dam radę-zapewniłam starszego brata,wzięłam Megan na ręce i wyszłam. Przed
domem stało kilku dziennikarzy,gdy tylko mnie zobaczyli zaczęli wykrzykiwać różnymi pytaniami. Wiedziałam że nie dadzą mi spokoju.
-Dobrze odpowiem na kilka pytani,tylko proszę byście byli trochę ciszej-wszyscy zgodnie kiwnęli głowami,zgadzając się na mój warunek.
-Czy to prawda,że nie jesteś już z Zaynem?
-Tak to prawda.
-Miał on kochankę?
-Tak-moje odpowiedzi były bardzo krótkie i pozbawione jakichkolwiek emocji.
-Czy on teraz jest z nią?
-Tego nie wiem i szczerze nie interesuje mnie to.
-A co z waszą córką?-no właśnie co z naszą córką? Też chciałabym to wiedzieć.
-Megan zostaje ze mną,o reszcie nie rozmawiałam jeszcze z Malikiem. Przepraszam ale musimy już iść-wyminęłam dziennikarzy i poszłam wzdłuż ulicy. Poszłyśmy do parku. Lepiłyśmy bałwany,robiłyśmy aniołki na śniegu i biegałyśmy rzucając się śniegiem. W końcu się zrelaksowałam. Widziałam,że paparazzi robili nam zdjęcia,ale wtedy mnie to nie obchodziło.
dobrze bawiłam się z córką,ale po godzinie zabawy postanowiłam,żebyśmy wróciły do domu,bo mała była już trochę zmarznięta. Posadziłam dziewczynkę na barana i wróciłam do domu. Przebrałam Megan,nakarmiłam i  położyłam spać. Sama trochę się nudziłam,więc weszłam na internet. Wszędzie były informacje o moim zerwaniu z Zaynem. Weszłam jeszcze na twittera. W światowych trendach było kilka akcji w tym: #JesteśmyZTobąBeki! albo #ZabekaComeBack i kilka innych już nie dotyczących mnie. To było miłe,że fani Zayna tak mnie wspierają. Odpisałam na kilka tweetów i zobaczyłam kolejną akcje która chyba dopiero się zaczynała,ale już dobrze im szło #DirectionersHateNelly! To mi poprawiło humor. Zobaczyłam zdjęcie tej całej Nelly. Co Zayn w niej widzi? Wyglądała jak dziwka. Opalenizna ze solarium,mocny makijaż,krótkie i obcisłe ubrania, duży biust. Widać,że Malik ma do takich słabość,w końcu Perrie była podobna.
Chciałam do nienawidzić,ale nie potrafiłam. Byłam pewna,że gdyby teraz stanął teraz przede mną i prosił o wybaczenie i chciałby do mnie wrócić,to na pewno bym się zgodziła.
***Oczami Anastazji***
Święta spędziłam z  Harrym i jego rodziną, dołączyli do nas również Lou i El z Chrisemi i swoimi rodzinami. Dawno nie przeżyłam aż tak rodzinnych świąt. To było coś niesamowitego. Bardzo polubiłam siostry mojego brata i siostrę Stylesa.
Od razu po Bożym Narodzeniu ja z Harrym,Louisem,Eleanor i Chrisem wróciliśmy do domu w Londynie. Byliśmy bardzo zdenerwowani bo dowiedzieliśmy się o zdradzie Zayna i o tym,że zostawił Rebekę. Gdy wróciliśmy jego rzeczy już  nie było może to i lepiej bo bym go zabiła.
Siedzieliśmy w salonie,gdy do domu weszli Niall z Megan i Rebeką. Ja z Elką zerwałyśmy się z kanapy i mocno przytuliłyśmy blondynkę.
-Ej spokojnie to tylko a-zaśmiała się
-Boże jak się czujesz? Jak do tego doszło? Czy to w ogóle prawda?-krzyczałyśmy z Calder jedna przez drugą.
-Wariatki. No nie jestem już z Zaynem,ale chyba już to do mnie doszło i czuję się lepiej niż pierwszego dnia.
-Nas nie oszukasz. Widzę że cierpisz,ale chowasz się za maską bo twoja duma na to nie pozwala by pokazać jak bardzo cię to boli-powiedziała El
-No masz rację. To boli,cholernie boli, i chyba nigdy się po tym nie podniosę.
-Masz nas!-krzyknął Hazz-A teraz robimy grupowego miśka!-wszyscy rzuciliśmy się na Rebekę i mocno ją przytuliliśmy.
-Ej przytulanie bez Daddy-ego?-odwróciliśmy się i zobaczyliśmy stojącego w drzwiach Paynego
-Liaś chodź do nas-powiedziałam i po chwili wszyscy się tuliliśmy.
-Pamiętaj,że masz nas-zapewnił Rebekę Liam
-Jesteśmy wielką,patologiczną rodzinę-powiedział Tommo i zaczęliśmy się śmiać. Później razem z Eleanor pomogłyśmy Rebece rozpakować torby i zając się Megan,tak by jak najmniej myślała o Maliku....
_________________________________________________________________________________
Długo mnie z wami nie było,za co serdecznie przepraszam. Jeśli możecie dodawajcie się do obserwujących ego bloga wtedy będziecie wiedzieli na bieżąco o wszystkich naszych opowiadaniach.Byliście  Daria odchodzi z bloga. Więc poszukujemy nowej ADMINKI! Jeśli piszecie imaginy i chcecie się nimi podzielić na naszym blogu i dołączyć do mnie i Natalii wysyłajcie swoje opowiadania na e-mail: sandralewa@onet.pl
Przyjmiemy jedną osobę i bardzo ważne żeby dodawała imaginy przynajmniej 2 razy w tygodniu. Czekamy xoxo /Sandra

piątek, 30 sierpnia 2013

Louis cz.1 "Wzbudziłeś we mnie strach, pochłonąłeś moje myśli"

"Wzbudziłeś we mnie strach, pochłonąłeś moje myśli"

Torując sobie drogę łokciami, przemieszczałam się między ludźmi szukając przyjaciółki. Znaczna ilość osób, utrudniała mi działania. Po co ją zostawiałam? Dźwięki głośnych basów, odbijały się od uszu. Ochrypły głos i czysty rok płynął z głośników. Krzyki, piski, przekleństwa. Głęboka noc i ciemność rozświetlana przez światła reflektorów.
Gwiazdy ubrane całe na czarno z wymyślnymi fryzurami, poruszały się swobodnie po scenie.
 Co ja tu w ogóle robię? Nie lubię tego rodzaju muzyki. Ta atmosfera była przerażająca. Co chwilę mijałam pijanych nastolatków.
Chciałam jak najszybciej odnaleźć Chery i wrócić do bezpiecznego domu. Wydostałam się jak najszybciej z tłumu, wychodząc na ciemną ulicę. Samochody poustawiane gęsto jeden za drugim, oświetlane co jakiś czas przez latarnie. Grupy ludzi stojących w różnych miejscach, pewnie za sprawą, iż na koncert przybyła masa osób. Rozejrzałam się we wszystkie strony odnajdując znaną sylwetkę dziewczyny. Nie zastanawiając się ruszyłam truchtem w jej kierunku. Zatrzymałam się tuż przed nią.
- Gdzieś ty była, wszędzie cię szukałam- łapiąc oddech od razu zaczęłam mówić.
- Ja szukałam ciebie, poczekaj zamówię nam taksówkę.- blondynka wystukiwała coś w telefonie.
- Nie chcę tutaj być...- szepnęłam.
Podnosząc głowę nad ramię dziewczyny, natknęłam się na postać chłopaka. Mierzyłam go od stóp. Krótkie białe vansy, czarne spodnie, czarna koszulka i czarna skóra. Wydawał się być wysoki. Wzrokiem pognałam na jego twarz. Jego palący wzrok przeszywał mnie całą. Słyszałam głośne bicie swojego serca, czując suchość w gardle. Oddech ustał, jakby bał się wydostać z moich ust. Stałam w miejscu sparaliżowana, nie wiedząc co począć. Moje dłonie zacisnęły się na końcu mojej jensowej kurtki, jakby to miało mnie w jakiś sposób uchronić. Patrzyłam się na telefon Chery, by tylko nie na niego. Modliłam się, aby taksówka już przyjechała. Co raz bardziej żałowałam swojej decyzji o przyjściu tutaj. Blondynka chciała zasmakować czegoś innego, a ja zgodziłam się na jej pomysł. Mimo, iż nie lubię tego typu atmosfery, przyszłam tutaj dla niej. Dziewczyna odeszła kawałek dalej z telefonem, odsłaniając resztę mojej sylwetki przed chłopakiem. Czułam paraliż, jego wzrok wciąż mnie mierzył. Nerwowo przygryzałam wargi, kiedy odważyłam się jeszcze raz na niego spojrzeć. Odepchnął się od maski samochodu i zaczął zmierzać w moim kierunku. Ulica, która nas dzieliła, traciła znaczenie z każdym jego krokiem. Strach objął moje ciało w swoje ramiona. Poszarpany oddech wydobywał się z ust, kiedy ręce drżały. Spojrzałam na przyjaciółkę, która w dalszym ciągu rozmawiała. Rozejrzałam się dyskretnie dookoła widząc nadjeżdżającą taksówkę. Kamień spadł mi z serca, jednak to nie uspokoiło mojego strachu. Machnęłam na Chery, a ona zakończyła rozmowę i ruszyła w moim kierunku. Wsiadła pierwsza, a ja zaraz za nią. Siedząc już w środku spojrzałam na chłopaka, dostrzegłam w nim złość.
- Na kogo tak patrzysz? - zapytała, podążając za moim wzrokiem.- Heyley....- nagle urwała.
Spojrzałam na nią, jej oczy powiększyły się. Patrzyła na mnie dziwnym wzrokiem.
- Pamiętasz jak opowiadałam ci o chłopaku, który nie panuje nad agresją..- kontynuowała, a ja przytaknęłam- To on.
Moje serca zaczęło jeszcze mocniej walić na myśl, co mogło mnie tam spotkać.
                             
                                                                             ***

Taksówka zatrzymała się pod moim domem, a ja zapłaciłam starszemu facetowi i pożegnałam się z przyjaciółką. Weszłam do domu, od razu zamykając drzwi na wszystkie spusty. Pognałam do swojego pokoju i zasłoniłam żaluzje, jakbym chciała odciąć się od świata. Rozebrałam się do bielizny i założyłam na siebie znoszoną, rozciągniętą koszulkę, po czym wdrapałam się na swoje łóżko. Zanurzyłam swoje ciało w miękkiej pościeli, czując bezpieczeństwo. Jednak moje myśli nie mogły pozbyć się zdarzeń z dzisiaj...
Pierwsza część już jest.
Jak się pewnie domyśliłyście, tym chłopakiem jest Louis.
 Co o niej myślicie ?
Było dużo głosów na Louisa, ale były też dwa na Nialla i jeden na Lilo Paylinson.
Hmm.. z Lilo będzie ciężko, ale Niall gdzieś się tam pojawi, da się coś wymyślić :)/Natalia
 
 

czwartek, 29 sierpnia 2013

Nowe Opowiadanie

Jak wspomniałam pod ostatnią częścią "Miłość jest nieunikniona”, planuje nowe opowiadanie. Myślałam, żeby było one z Louisem, co wy na to ? Chcecie w ogóle nowe opowiadanie ? Jeżeli nie chcecie z Louisem może być z kim innym ;) To jak ? Piszcie w komentarzach. Jeżeli się zdecydujecie jutro może pojawić się pierwsza część :D/Natalia

Ps. Kocham was <3

Zayn cz.25 "Miłość jest nieunikniona"

Piosenka włączcie

Obróciłam się spoglądając na Zayna, płakał nadal krzyczał moje imię. Wyszeptałam do niego bezgłośnie ''Kocham cię Boyu'' i odwracając się pobiegłam. Gdzie? Przed siebie, chciałam znaleźć schronienie. Przebiegłam dwie ulice widząc w oddali wielką trąbę powietrzną. Zauważając niewielki mur na przeciwko podbiegłam do niego. Weszłam w mały rów znajdujący się tuż pod nim i usiadłam. Podkuliłam nogi pod samą brodę, opierając się o niego plecami.

Śmierć nie jest niczym straszny, to tylko okres przejściowy.
Straszny jest tylko strach przed nieznanym.....

Ciało trzęsło się z zimna, wszystko dookoła mnie latało, widziałam jak domy się walą, pojedyncze drewniane bale spadają na ulice, miażdżąc wszystko co napotkają. Wszyscy uciekli, zostało tylko kilka nielicznych osób biegających w te i wew te. Mocniej zsunęłam się do rowu, starając jak najbardziej schować w nim swoje ciało. Czemu akurat rów? Widziałam to na filmach...
- Moje dziecko!!!! Moje dziecko... on nie żyje!!!!! - na ulicę wybiegła kobieta krzycząca przez płacz.
Moje serce pękało na ten widok, straciła swoje dziecko. Chciałam jakoś zareagować, ale za chwilę podbiegł jakiś facet zabierając ją. Walczył z nią chwilę, za nim w ostatniej sekundzie udało mu się ją odciągnąć na bok.... inaczej zostałaby zmiażdżona przez lecącą z wiatrem wielką gałąź drzewa. Zamknęłam oczy nie chcąc myśleć jak mogłoby się to skończyć. Cała się trzęsłam, bałam się. Byłam sama pod murem, a za mną wielka trąba nadchodząca w moim kierunku. Mimo, iż powieki były zamknięte wydostały się z nich łzy. Słone krople spływały rzewnie po moich policzkach, ale nie zdążyły spaść na ziemię. Silne podmuchy wiatru natychmiast je osuszały. Cicho łkałam, modląc się, żeby Zayn był już bezpieczny, żeby przeżył. Tylko tego pragnęłam, pragnęłam by żył....
- Megi!!!
Podniosłam swój wzrok, słysząc swoje imię.
- Zayn uciekaj!!! - widziałam jak chłopak biegnie w moim kierunku.
Nie to nie tak, to wszystko nie tak. On nie może, ta historia nie tak ma się skończyć.... On ma żyć... Boże błagam zlituj się, on ma żyć błagam....
- Zayn proszę uciekaj!!!! - dalej krzyczałam, ale on był już praktycznie przy mnie.
Jego brązowe tęczówki, zupełnie pojaśniały. Majaczyły w nich łzy, policzki były mokre, a wargi jakby spuchnięte. Mówią, że oczy to odzwierciedlenie duszy... w tym przypadku z jego oczu wiała pustka.
- Czemu mi to zrobiłaś, czemu? - chłopak upadł przede mną na kolanach, dalej płacząc.
- Chcę, żebyś żył...
- Ale ja nie chcę żyć bez ciebie, to ty powinnaś tam wejść nie ja. To ja powinienem poświęcić się dla ciebie, nie ty dla mnie.To ty powinnaś tam teraz być i przeżyć.
- Nie Zayn, ja..ja muszę ci coś powiedzieć.- moje policzki były już zupełnie mokre, a łzy wydawały się nie kończyć.
Chłopak usiadł obok mnie, mocno mnie do siebie przytulając.
- Co takiego?
- Ja...ja jestem...jestem chora na raka krwi.
- Słucham ?
- Dowiedziałam się przed samym przyjazdem tutaj, lekarze powiedzieli, że umieram. Zayn ja nie mam szans... Zaprzepaściłeś swoją szanse na życie! - zaczęłam krzyczeć, przez łzy nie wiadomo dlaczego.
Chłopak złapał mnie za ręce, bo zaczęłam bić go po klatce piersiowej, mocno przycisnął mnie do siebie i pocałował w usta.
- Chcę umrzeć z tobą...- wyszeptał.
Nie byłam wstanie nic powiedzieć... wargi zdrętwiały, a głos stał się niesłyszalny.
- Kocham cię.. wiem, że to nie odpowiedni moment i nie mam pierścionka, ale czy zostaniesz moja już na zawsze?
- Zayn....
- Jestem tego pewien, nigdy nie kochałem nikogo tak jak ciebie, zmieniłaś wszystko, zmieniłaś moje życie, dzięki tobie wiem co to znaczy kochać...
- Chcę być twoja na zawsze...- wyszeptałam.
Chłopak wciągnął mnie na swoje kolana, a ja wtuliłam się w jego szyję. Oplótł mnie rękoma, a ja jego.
- Boje się śmierci- wyszeptałam w jego koszulkę.
- A ja nie, mam przy sobie swojego anioła... - mówił głaszcząc mnie po włosach- nie wypuszczę cię z moich ramion już nigdy, nie pozwolę nas rozdzielić...
Siedzieliśmy tak wtuleni w siebie, czułam spokój, nie bałam się, mając go przy sobie. Patrzyłam jak całe miasto się rujnuje, jak wszystkie domy składają się niczym domki z kart. Widziałam wielki wir idący wprost na nas... Wykonywałam głębokie wdechy i wydech. Właśnie wtedy w uszach rozbrzmiały słowa Kataleji..."Ilekroć razy oślepią cię promienie słońca, ilekroć razy zmoczy cię deszcz, ilekroć razy zawieje silniejszy wiatr, a ty go poczujesz... będą to znaki ode mnie, że jestem i czuwam nad twoim dobrem''. Słyszałam jej głos. Wiatr zawiał mocniej, niemal przyssało nas do muru. Jasny blask oślepił moje oczy, a mokre powietrze, jakby wiatr wiał z deszczem, otarł się o moje policzki. Nie wiedziałam czy to wymysły mojej wyobraźni, czy dzieje się to naprawdę, jednak poczułam się inaczej. Ciało oddało się w stan nieważkości. Odwróciłam się twarzą do Zayna i ucałowałam jego usta.
- Kocham cię.
- Ja ciebie też...
Trwaliśmy razem na łożu śmierci. Czas płynął wolno, wszystko było spokojne w naszych oczach. Poczułam mocne uderzenie, załkałam z bólu, wtedy był już nasz koniec. Ciemność zmiażdżyła nas ze wszystkich stron, odbierając ostatni oddech. Później nastała cisza i świat w innych barwach....

*** Oczami Liama ***
Wszyscy chodziliśmy zdenerwowani po pokoju, nikt nie mógł znaleźć sobie miejsca. Louis co chwilę przewijał kanały, szukając nowych wiadomości. Każdy zagubiony był w swoich myślach, jednak wszystkie krążyły wokół Zayna i Megi. Minęły 3 godziny, odkąd potężne tornado, niemal sprzątnęło Los Angeles z ziemi.
- Jest!!!- krzyknął Lou, pogłaśniając wiadomości.
Każdy siedział w ciszy, uważnie słuchając każdego słowa reporterki.
"Miasto zostało doszczętnie zniszczone, ludzie boją wychodzić się na ulicę. Ratownicy nadal przeczesują ruiny po domach z nadzieją odnalezienia ofiar. Dotychczas odnaleziono ciało 70-latka, funkcjonariusze starają się ustalić jego tożsamość, oraz ciała dwójki młodych ludzi. Ukryli się przed tornadem pod jednym z murów w rowie. W ich ciało uderzyła potężna żelazna rura, niesiona przez wiatr. Ciała są zmasakrowane, jednak mieli przy sobie dokumenty. Ofiarami tego koszmarnego przeżycia byli Zayn Malik i Megi Nestwone, na więcej informacji wciąż trzeb czekać..." dalej już nie słyszałem. Moje serce na chwilę przestało bić. Otworzyłem usta, chciałem coś powiedzieć, jednak głos zamarł w gardle. Byłem w szoku, to nie możliwe. Informacja podana przez reporterkę nie docierała do mojego rozumu. Schowałem twarz w dłoniach, starając się pojąć te wszystkie słowa. Poczułem mocny uściski w klatce, jak by ktoś położył na mnie wielki ciężar, ważący tony. Po policzkach spłynęły strumienie słonych kropli. Spojrzałem na wszystkich po kolei, ale mój wzroku uwiązł na Niallu. Cały pobladł, z jego ust wydobywał się cichy szloch, a ciało jakby drżało. Poderwałem się z kanapy i chwiejnym krokiem podszedłem do niego zamykając go w swoich ramionach....
Następnego dnia przyjechał do nas Paul. Z Niallem było źle, od wczoraj nie tknął ani jedzenia, ani picia. Nie rozmawiał z nikim, zamknął się w sobie. Tak jakby umarł, a na ziemi zostało tylko jego ciało. Cząstka jego odeszła bezpowrotnie. Paul powiedział nam nowe informacje, które jeszcze bardziej nami wstrząsnęły. Przyłożyłem rękę do twarzy, zakrywając ust, by tylko nie zacząć płakać. Ponownie podeszłem do irlandczyka, obejmując go ramionami. Wszyscy wiedzieliśmy, że to Niall najbardziej cierpi. Więź jak łączyła go i Zayna była silniejsza niż cokolwiek. Ziall Istniej to Prawda. Prawdziwi Przyjaciele i Bracia.
- Niall... Zayn nadal żyje w twoim sercu. Pamiętaj o tym...- tylko na to był mnie stać.
Ja ten opanowany i odpowiedzialny w zespole, nie potrafiłem sobie ze sobą poradzić. Ruszyłem w kierunku schodów i wolnym krokiem stąpałem po stopniach. Obraz zamazywał się coraz bardziej. Ledwo dostrzegałem kolejne stopnie. Otworzyłem drzwi pokoju i wchodząc do środka osunąłem się po nich wybuchając głośnym płaczem...

Na pogrzeb Zayna i Megi przyszli wszyscy. Cała rodzina Zayna, przyjaciele, znajomi za czasów szkoły, fani z całego świata, znane gwiazdy... Każdy płakał, ja nie byłem nawet w stanie stać w miejscu. Ramię Louis podpierało moje ciało. Spojrzałem na Nialla, który stał oddalony od wszystkich pod drzewem, jego oczy cały czas krwawiły łzami. Wszystkie siostry Zayna, przyjechały ubrane w jego ulubione koszulki. Każda z nich głośno płakała, kiedy się takie coś widzi, serce po prostu pęka.

Cały świat pogrążony był w żałobie. Blondyn zupełnie stracił wiarę w siebie, w sens życia. Każdy siedział bez celu w różnych miejscach cicho łkając. Harry znalazł ukojenie w winie, podobnie jak Louis.

One Direction przestało istnieć, nie mogliśmy śpiewać bez Zayna. One Direction to pięć chłopców. One Direction to nie tylko nazwa, to znacznie więcej niż sława, pieniądze czy fani. To jeden kierunek, jedno marzenie, które nas połączyło. To prawdziwa przyjaźń i miłość, najsilniejsza ze wszystkich... miłość do braci...miłość braterska.


Na nagrobku widnieje napis ''Prawdziwa miłość połączyła ich na wieki, umarli wtuleni w siebie na łożu śmierci''

Chodziliśmy nie szukając się,
Ale wiedząc, że chodzimy po to,
Żeby się znaleźć.

The End
 
To już koniec.
Małe wytłumaczenie, nie ściągnęłam z żadnego opowiadanie zakończenia.
Pisałam to sama :D
Jednak jest możliwe, że już takie czytaliście.
Świat jest duży i mieści miliardy ludzi, którzy także piszą, na pewno ktoś też miał taki pomysł ;)
Oli12122 zaproponowałaś, że mogłabyś mi pomóc w pisaniu tego.
Bardzo chętnie przyjęłabym twoją propozycje, gdyby nie fakt, że miałam już napisane zakończenie.
Ale jest szansa, że kiedyś skorzystam z twojej pomocy :*
Jeszcze dzisiaj pojawi się notka na temat nowego opowiadania.
Chciałybyście aby było z Louisem ?
 
 
 

środa, 28 sierpnia 2013

Zayn cz.24 "Miłość jest nieunikniona"

*** Oczami Zayna ***
Odgłos dzwoniącego telefonu, zmusił mnie do podniesienia się z łóżka. Szukałem wszędzie, aż natrafiłem na dzwoniący aparat.
- Halo? - odparłem zaspany, nie kontaktując ze światem.
- Zayn gdzie jesteście? - usłyszałem po drugiej stronie przerażony głos Liama.
- W hotelu- nie wiedziałem o co chodzi.
- Włącz telewizje albo radio cokolwiek.. Szybko! - rozkazał mi szatyn.
Szukałem zdenerwowany pilota, wciąż przyciskając telefon do ucha.
- Zayn... Uciekajcie!!! - połączenie zostało przerwane....
Uruchomiłem pośpiesznie telewizor i szukałem po kanałach, aż trafiłem na prognozę pogody. Serce stanęło, a ciało zamarło w bezruchu. Telefon wypadł mi z ręki, upadając na drewniane panele, powodując głośny hałas. Podszedłem pośpieszne do okna, odsłaniając żaluzję. To co zobaczyłem i usłyszałem, zmroziło mi krew w żyłach. Niebo stało się niemal czarne. W oddali majaczyły jasne smugi błyskawic w towarzystwie jeszcze cichych grzmotów. Silny wiatr, który nagle się zerwał, rozwiewał wszystko co napotkał na swojej drodze... Pędem podbiegłem do łóżka, budząc Megi. Szybko, ale delikatnie potrząsałem jej ciałem. Panika przybierała co raz bardziej na sile.
- Co..co się stało? - wyjąkała, podnosząc się do pozycji siedzącej.
Oczy wciąż miała zamknięte, a oddech senny.
Mocno ją przytuliłem, głaszcząc po głowie. Nie wiem co mną kierowało, nie kontrolowałem swoich ruchów, nie byłem w stanie. Kurczowo trzymałem jej drobne ciało w swoich ramionach, a moje oczy powoli wypełniały łzy... spowodowane strachem ?
- Musimy uciekać - powiedziałem jeszcze mocniej zacieśniając uścisk.
- Czemu? Zayn co się dzieje? - odsunęła się ode mnie, podnosząc powieki i spoglądając w oczy.
- Jesteśmy na środku drogi...- wyszeptałem, jakbym bał się powiedzieć to na głos. Słowa więzły w gardle, a wypowiedzenie ich wymagało dużego wysiłku.
- Nie.. Zayn jesteśmy w hotelu.
- N..nie.. jesteśmy na środku drogi, którą za parę minut przemierzy tornado.
- Co? - krzyknęła, szybko podbiegając do okna.
Jej ciało zareagowało tak samo, jak moje. Stała w osłupieniu.
- Zayn szybko... Ubieraj się, nie mamy czasu !!!!! - krzyknęła, odzyskując świadomość.
Pośpiesznie zgarnęła swoje ciuchy i pobiegła do łazienki. Ja nadal siedziałem jak słup, wpatrując się w tworzący się za oknem wir powietrza.
- MALIK RUSZ SIĘ!!!! - ubrana wybiegła z łazienki, rzucając we mnie ciuchami.
Szybko naciągnąłem na siebie czarne jensy i ubrałem buty. Z pewnością pobiłem swój rekord, białą koszulkę lekko rozdarłem, próbując naciągnąć ją na swój tors.
Stałem jak osioł na środku pokoju, przypatrując się jak Megi pakuje nam butelki wody i jakieś jedzenie. Chciałem się rozpłakać, ale brak łez.. czy to możliwe? Poddałem się już, poddałem się bez walki. Bo jak niby wygrać z żywiołem? Nie można...
- Zayn otwórz, ktoś puka do drzwi- dziewczyna szarpnęła moim ciałem, pchając do przodu.
Pociągnąłem klamkę, widząc przed sobą jakiegoś kamerdynera. Jego ciało drżało.
- Proszę zabrać jakiś koc i dokument i udać się do schronu! - wykrzyczał biegnąc dalej do kolejnych drzwi.
Mocno złapałem Megi za rękę, ciągnąc szybko za sobą. Niemal biegłem sprintem, trzymając mocno blondynkę. Korytarze wypełniał szmer, krzyki i płacze przerażonych osób, a przed wszystkim dzieci. Przedzierałem się przez tłumy ludzi, którzy czekali na windę.
- Zayn schody!! - powiedziała Meg biegnąca za mną.
Szybko pokierowałem się na schody, wiedząc, iż kolejka szybko nie zmalej, a ryzyko, że się zepsuje wynosi 70%. Zbiegaliśmy kolejno po schodach, mijając kolejne piętra. Praktycznie lecieliśmy w powietrzu chcąc jak najszybciej dobiec na dół. Nogi wykonywały automatyczne ruchy co jakiś czas potykając się o siebie. Po około 10 min 27 pięter było za nami. Wybiegliśmy na zewnątrz, wiatr się zmagał. Wszystko latało dookoła, a grzmoty i błyski wyprzedzały się nawzajem. Fruwające gazety, reklamy i wielkie szyldy lub banery z nazwami sklepów, leżące przewrócone na samochody, które pod wpływem siły uderzenia zostały zmiażdżone. Linie telefoniczne były nie czynne i po przerywane, a lampy i sygnalizację świetlne zepsute. Pełno krzyków i panika ludzi, którzy biegali po ulicach, uciekając gdzie się da....

*** Oczami Megi ***
Prawdziwy żywioł rozpętał się na zewnątrz, w jednej chwili miasto aniołów i raj dla turystów, zamienił się w klęskę. Bałam się, ledwo myślałam, robiłam wszystko jak dyktowało mi serce i kobieca intuicja.
- Zayn tam!!!
Wskazałam przed siebie, widząc grupę ludzi i kilku umięśnionych facetów w mundurach, wpuszczających do schronu.
- Szybko!!!- powiedział ciągnąc mnie w tamtym kierunku.
Pędem przemierzaliśmy ulicę, biegnąc środkiem drogi, nie zważając na samochody, których i tak bardzo mało jeździło. Chcieliśmy jak najszybciej pokonać dużą odległość. Tak uciekaliśmy przed tornadem! Dotarliśmy do jakiegoś schronu umiejscowionego głęboko pod ziemią, ludzie czekali w kolejce na szalejącym wietrze. Staliśmy na samym końcu, mężczyźni starali się jak mogli, by jak najszybciej wpuścić wszystkich.
 Zayn mocniej przyciągnął mnie do siebie, bojąc się, że ktoś mógłby nas rozdzielić.
Wielka pajęczyna błyskawic rozświetlając wszystko dookoła.
 przecięła ciemne niebo
Po niej nastąpił głośny grzmot, który przyprawił mnie o jeszcze większą dawkę strachu.
- Przepraszamy, ale miejsca zostało się tylko na jedną osobę, tylko jedno z was może wejść...- powiedział umięśniony facet do nas.
Nie wahałam się, wiedziałam kto z nas ma wejść.
Wspięłam się na czubki palców mocno całując usta Zayna.
 
 Wsadziłam w nasz ''być może'' ostatni pocałunek wszystkie siły i uczucia.
- Kocham cię Zayn, pamiętaj- szepnęłam przytulając się do niego.
- Pośpieszcie się- ponaglił nas ochroniarz.
- Mój chłopak wchodzi- odsunęłam się od Zayna.
- Co nie, nie pozwolę- krzyknął Malik.
- Nie puszczajcie go, zabierzcie go do środka- skierowałam się do mięśniaków, a jeden z nich przytrzymał go.
- MEGI NIEEEE!!! - jego krzyki rozdzierały moje serce.
- Kocham cię Zayn już na zawsze- z oczu zaczęły lecieć strumieniami łzy.
Nie mogłam patrzeć na mulata, który pada na kolana, próbując się wyrwać. Odeszłam od niego, nie mogłam na to patrzeć. Jego krzyki cichły, ale wciąż były słyszalne dla moich uszu. Dlaczego tak wybrałam? To proste chciałam, żeby żył. Jest młody i zdrowy, przednim całe życie. A ja? Ja umieram... co za różnica, czy zginę teraz czy później? Żadna, moje życie kończy się. Obróciłam się spoglądając na Zayna, płakał nadal krzyczał moje imię. Wyszeptałam do niego bezgłośnie ''Kocham cię Boyu'' i odwracając się pobiegłam. Gdzie? Przed siebie, chciałam znaleźć schronienie. Przebiegłam dwie ulice widząc w oddali wielką trąbę powietrzną. Zauważając niewielki mur na przeciwko podbiegłam do niego. Weszłam w mały rów znajdujący się tuż pod nim i usiadłam. Widziałam to w filmach. Podkuliłam nogi pod samą brodę, opierając się o niego plecami.

Śmierć nie jest niczym strasznym, to tylko okres przejściowy.
Straszny jest tylko strach przed nieznanym.....


wtorek, 27 sierpnia 2013

Zayn&Harry cz.77

**2dni później**
Spakowaliśmy nasze rzeczy do taksówki i czekaliśmy na Horana. W końcu wsiadł do auta.
-Już możemy jechać, musiałem iść po żelki na podróż-gdy to usłyszeliśmy razem z Jęki się zaśmialiśmy,a kierowca ruszył.
-Nialler,ale na lotnisko mamy nie całe 10 minut drogi-powiedziałem.
-No wiem,strasznie długo-znowu zaczęliśmy się śmiać.
Po krótkiej drodze samochodem dotarliśmy na lotnisko. Przeszliśmy odprawę i usiedliśmy w samolocie. Żeby nie myśleć o Nelly i Rebece zacząłem bawić się z Megan. Wiem jestem dupkiem. Zdradzam wspaniałą kobietę,matkę mojej córki. To mnie przytłaczało i było to widać po moim zachowaniu. Zawsze brzydziłem się facetów, którzy zdradzają swoje kobiety, a teraz.... Teraz sam prowadzę podwójne życie. Chyba podjąłem już decyzję. Wiem na pewno że kilka osób tym skrzywdzę,nie zważając co zdecyduję. Z zamyślenia wyrwał mnie dotyk dłoni na moim ramieniu.
-Zayn czy wszystko w porządku?-zapytała słodkim głosem Rebeka.
-Wszystko w porządku kochanie-blado się uśmiechnąłem i położyłem głowę na ramieniu blondynki.
-Dajcie mi moja siostrzenicę,a wy się dalej miziajcie-zaśmiał się Horan i zabrał z moich kolan Megan. Rebeka położyła rękę na mojej talii i przytuliła się do mnie. Zaciągnąłem się zapachem jej słodkich perfum i delikatnie pocałowałem ją w szuję.
-Beki,chcę żebyś wiedziała,że zawsze cię kochałem. Nie ważne co się działo zawsze byłaś dla mnie najważniejsza-wyszeptałem.
-Wiem,czuję to samo. Po co mi to mówisz?
-Chcę żebyś wiedziała-przytuliłem ją jeszcze mocniej i chyba usnąłem....
Obudził mnie głos  stewardesy, która ogłaszała że lądujemy. Po chwili odbieraliśmy nasze bagaże i czekaliśmy na Grega,który szybko zjawił się pod lotniskiem. Po 35 minutach byliśmy w domu państwa Horan. Razem z Rebeką i Megi poszliśmy się rozpakować. Za jakieś 2 godziny miała zacząć się kolacja wigilijna. Poszedłem wziąć prysznic. Ubrałem się w białą koszulę,luźne spodnie,czarną marynarkę i czarne wysokie buty.
Rebeka miała na sobie śliczną błękitną sukienkę przed kolano.
Robiło mi się słabo na samą myśl,że muszę wyznać jej całą prawdę. Wzięliśmy prezenty i zeszliśmy do jadalni. Wszystko było już gotowe.
-Dzieci idźcie zobaczyć czy świeci już pierwsza gwiazdka-zaśmiała się pani Horan. Wziąłem córkę na ręce i podszedłem z nią do okna.
-Tato pats!-krzyknęła pokazując rączką na gwiazdę. Ucałowałem ją i poszedłem do reszty.
-No to teraz możemy zaczynać-powiedział Greg.
-W końcu bo już umierałem z głody-westchnął Niall.
Podzieliliśmy się opłatkiem i złożyliśmy sobie życzenia. Całą kolację rozmawialiśmy i śmialiśmy się. Nagle dostałem sms-a od Nelly.

Hej słonko. Z okazji świąt życzę ci wszystkiego najlepszego. Zdrówka,spełnienia marzeń. xx Kocham cię i nie mogę się ciebie doczekać. Tęsknie przystojniaku ;* 

Uśmiechnąłem się sam do siebie i schowałem telefon do kieszeni spodni.
Niall,Greg i Megan bawili się w salonie,państwo Horan sprzątali po kolacji,a ja siedziałem z blondynką na kanapie.
-Rebeka musimy pogadać-chwyciłem rękę dziewczyny i zaciągnąłem ją do naszego pokoju.
***Oczami Rebeki***
Weszłam z Zaynem do naszej sypialni. Czułam napiętą atmosferę.
-O co chodzi?-zapytałam
-Rebeka ja odchodzę-powiedział patrząc na swoje buty.
-Dokąd?-nie wiedziałam o co mu chodzi.
-Nie rozumiesz ja się wyprowadzam.
-Co masz przez to na myśli?-z moich oczu zaczęły spływać łzy. Czy on chce mnie zostawić.
-Mam kogoś-wcale na mnie nie patrzył. Wypowiedział tylko dwa słowa, które rozdarły moje serce na milion drobnych kawałeczków.
-Co?!
-Przepraszam. Odchodzę do Nelly.
-Kim jest ta szmata?! Jak długo to trwa?!-zaczęłam krztusić się własnymi łzami.
-Jest barmanką. Jestem z nią niecały miesiąc.
-Mówiłeś.... Mówiłeś,że mnie kochasz,że jestem najważniejsza. Po co mnie oszukiwałeś?!
-Bo to była prawda!
-Jesteś pieprzonym dupkiem. Tchórzu nawet nie patrzysz na mnie!-nie pewnie podniósł na mnie swój wzrok. Widziałam w nich ból,łzy,ale mnie to nie obchodziło.-Nienawidzę cię! Wynoś się!
-A co z Megi?
-To moja córka! Nigdy jej już nie zobaczysz! Zostawiłeś ją i mnie bez dachu nad głową.
-Nie prawda. Ja się wyprowadzam do Nelly,ty zostań z Megan u chłopaków w Londynie.
-Dziękuję łaskawco! Nienawidzę cię! Wynoś się stąd!
-Proszę porozmawiajmy spokojnie-złapał mnie za przed ramiona. Odskoczyłam od niego i z całej  siły uderzyłam go w twarz. Prawą dłonią złapał się za zaczerwieniony,bolący policzek. 
-nie dotykaj mnie! Brzydzę się tobą,dla mnie już nie istniejesz. Jak mogłeś to zrobić mnie, jak mogłeś zrobić to naszej córce!! Jesteś pierdolonym egoistą!-byłam jeszcze w miarę spokojna. Ciągle płakałam. Dopiero jak doszło do mnie że jakaś dziwka zabiera ojca mojej córce to wpadłam w furię. Chwyciłam jego walizkę,zebrałam całą siłę jaką jeszcze miałam i rzuciłam nią w Mulata.
-Wypierdalaj stąd i nigdy więcej nie pokazuj mi się na oczy,bo inaczej zabiję ciebie i tą twoja sukę!
-Mylisz się,będę walczył o kontakt z moją córką...-nie chciałam go słychać,nie chciałam go widzieć. Wypchałam go z pokoju i zatrzasnęłam za nim drzwi. Byłam bezsilna. Sunęłam się po drzwiach.
Schowałam twarz w dłoniach i skuliłam kolana pod brodę. Usłyszałam z doły kłótnię Zayna z Gregiem i Niallem. Najgłośniejszy był Greg. On nigdy nie lubił Malika,więc teraz miał powód by na niego nakrzyczeć.
Miałam dosyć wszystkiego,dosyć życia. Gdyby nie Megi,na pewno leżałabym teraz w łazience z podciętymi żyłami. Chciałam się wziąć w garść. Pokazać,że wcale nie potrzebuje Malika,ale nie potrafię. Kochałam,kocham i będę go kochgać.
-Rebeka,słonko otwórz-usłyszałam głos Grega. Przesunęłam się w lewą stronę,teraz opierając się o ścianę tak by mój brat mógł wejść. Po chwili kucnął obok mnie. Wzięłam ręce z mojej twarzy. Całe moje dłonie były czarne od makijażu.
-Jak się czujesz?-spojrzałam na niego i zauważyłam coś na kostkach u jego prawej dłoni.
-Greg to jest krew?-byłam w szoku.
-Malik dostał w ryja za to co ci zrobił-wycedził przez zaciśnięte zęby. Znowu się rozpłakałam. Mocno wtuliłam się w tors najstarszego brata.
-Greg,on mnie...
-Ciii. Nie myśl o tym. On nie zasługiwał na ciebie. Wiem,że go kochasz,ale dasz sobie radę,jesteś silna dziewczynką-podniósł mnie i położył do łóżka.
-Gdzie moja córka?-wyłkałam.
-Mama się nią opiekuje,położyła ją spać w swojej sypialni. Zajmiemy się nią,bądź spokojna. Teraz ty odpocznij. Połóż się spać-otarł łzy i rozmazany make up z moich policzków i pocałował w czoło. -Dobranoc mała-powiedział stojąc w drzwiach.
-Dzięki-wyszeptałam i nie wiem kiedy odpłynęłam w krainę snów.
Obudził mnie dzwoniący telefon. Spojrzałam na wyświetlacz. To Wal. Niechętnie odebrałam,bałam się że chce gadać o Zaynie.
-Halo?-zapytałam zachrypniętym,zaspanym głosem.
-Beki w końcu. Gdzie wy jesteście? Mieliście być jakoś po 14.00,a dochodzi 17.30.
-Um.. Ja nie przyjadę.
-Dlaczego?
-Zayn mnie zostawił dla swojej kochanki.
-Co?!
-Nie chcę o tym gadać. To mówisz że Zayna u was nie ma?
-No nie,ale może to lepiej bo bym go rozszarpała.
-Pewnie jest u tej suki. Przepraszam Wal ale kończę. 
-Rozumiem. Trzymaj się skarbie. Zawsze możesz na nas liczyć.
-Wiem. Przeproś i podziękuj wszystkim. Złuż też najserdeczniejsze życzenia.
-Okej. Pa skarbie.
-Cześć-rozłączyłam się i zobaczyłam moją tapetę.
Eh.... Malik jako anioł. To zdjęcie wysłała mi jakaś fanka.
Mój anioł.....
Mój były anioł....
Muszę przestać o nim myśleć,choć to cholernie trudne.
Wzięłam z szuflady pełne pudełko tabletek nasennych. Łyknęłam chyba trzy i znowu zmorzył mnie uspakajający sen....












_______________________________________________________________________________
I jak wam się podoba ta część?
Bardzo lubię czytać wasze komentarze tak jak się emocjonujecie. To dla mnie wiele znaczy. Kolejna część pojawi się chyba w sobotę bo w piątek idę na "This is us" i pewnie będę tak podjarana,że nie zdołam nic napisać. Kocham was miśki. <3 /Sandra



























 

sobota, 24 sierpnia 2013

Zayn&Harry cz.76

Oto kolejny rozdział. Nie mam wcale weny i męczę te części. Są co raz nudniejsze za co was bardzo przepraszam. Jedziecie na "This is us"? Ja jadę 30 sierpnia do Płocka już nie mogę się doczekać.  Cały czas możecie podawać w komentarzach swoje twittery,żebym mogła was na bieżąco informować o kolejnych częściach :) Bardzo dziękuję za wasze komentarze. Czytam je z wielkim uśmiechem. Mam nadzieję,że tak będzie do końca. Kocham was <3

**2 tygodnie później**
Był ciepły,grudniowy poranek. Zayn przez ten cały czas dziwnie się zachowywał. Wychodził z domu raz na jakiś czas i przepadał na kilka godzin. Miałam tyle różnych myśli. Bałam się,że w padł jakieś złe towarzystwo,że robią coś nielegalnego,niebezpiecznego. Nie wiem co miałam na myśli ale te myśli mnie przerażały. A co najgorsza pomyślałam,że on mnie zdradza.
Siedziałam w kuchni na wysokim krześle i przeglądałam jakiś katalog,gdy nagle wszedł Zayn.
-Cześć kochanie-pocałował mnie w czubek głowy i poszedł do lodówki. Odwróciłam się w jego stronę.
Hej. Umm... Zayn może dzisiaj byśmy pojechali po prezenty?
-No dobra. A gdzie spędzamy święta?
-Mówiłam ci już. Wigilię w Irlandii u rodziców Nialla i Grega,a resztę świąt w twoim rodzinnym domu. Myślałeś już co kupić twoim siostrom?
-Yyy.... Co powiesz,żeby kupić im nowe tablety? Waliyha mówiła,że chciałaby mieć,więc kupimy każdej w innym kolorze. Co ty na to?
-No okej. To się zbierajmy i jedźmy-dokończyliśmy śniadanie,ubraliśmy się i pojechaliśmy do centrum.
***Oczami Anastazji***
Leżałam na łóżku i czytałam książkę. Nagle obok mnie położył się Harry. Objął mnie w talii i pocałował w policzek.
-Muszę iść na wywiad-powiedział smutno.
-Chłopaki też jadą?-odłożyłam  lekturę i pogłaskałam chłopaka po policzku.
-Nie. Chcieli przeprowadzić wywiad tylko ze mną.
-Mogę jechać z tobą?
-Możesz,ale myszko pewnie cię nie wpuszczą do studia. Będziesz się nudziła siedząc na korytarzu.
-Nie będę. Mogę?-zrobiłam słodkie oczka.
Wiesz,że tobie niczego nie odmówię. Możesz jechać ale pod jednym warunkiem.
-Serio? Jakim?
-Masz się ciepło ubrać. Nie wybaczyłbym sobie jakbyś mi zachorowała. Choć z drugiej strony bym się tobą opiekował i nie wychodzilibyśmy z łóżka-znacząco poruszył brwiami.
-Zboczeniec-lekko go szturchnęłam i uwolniłam się z jego uścisku.
Podeszłam do szafy po czarne leginsy,czarną bluzkę i długi,ciepły sweter. Rzuciłam ciuchy na fotel i zaczęłam się przebierać. Dobrze wiedziałam,że Hazz się na mnie patrzy. I jakby nie ten wywiad,pewnie leżelibyśmy teraz w łóżku. Gdy się ubrałam założyłam skórzane,brązowe buty na koturnie, spięłam włosy w koka na czubku mojej głowy i owinęłam się szarym szalikiem. Gdy byłam już gotowa podeszłam do chłopaka i uderzyłam go poduszką w głowę.
-Chodź erotomanie-zaśmiał się i złapał mnie za rękę.
Wsiedliśmy do auta i pojechaliśmy. Po 20 minutach drogi byliśmy po studiem jakiegoś programu telewizyjnego. Weszliśmy do budynku,gdzie czekała na Harrego jakaś starsza kobieta.
Panie Styles,bardzo się cieszę,że pan tak szybko przyjechał-powiedziała uprzejmie.
-Witam,to moja narzeczona Anastazja Austin-przedstawił mnie Hazz.
-Dzień Dobry-powiedziałam z uśmiechem.
-Dzień Dobry. Panie Harry zapraszam do studia, niestety pani musi tutaj poczekać.
-Mówiłem skarbie-powiedział Lokers.
-Dam sobie radę. Leć już-czule mnie pocałował i razem ze starszą kobietą zniknęli w jednym z pomieszczeń.
Usiadłam na sofie i zaczęłam przeglądać gazety leżące na stoliku.Siedziałam tam już dobre 15 minut,gdy nagle dosiadł się do mnie nawet przystojny ciemny blondyn. Wydawało mi się,że go znam.
-Co taka ślicznotka robi tu sama?-zapytał.
-Czekam na chłopaka.
-Jestem Nathan Sykes-wyciągnął w moją stronę rękę.
-Anastazja Austin-uścisnęłam jego dłoń uśmiechając się do niego.
-Zaraz ty przypadkiem nie jesteś dziewczyną tego jednego z One Direction?
-Harrego. Wiem,że to dziwnie zabrzmi,ale wydaje mi się że skądś cię znam-znałam go ale nie wiem skąd,totalna pustka w mojej głowie.
-Jestem członkiem The Wanted-ach tak już pamiętam. Jest strasznie sympatyczny. Tylko ten jego zespół,chłopaki nie byli by zadowoleni,gdyby wiedzieli,że z nimi gadałam. No ale trudno. Ja sama decyduję z kim się zadaję.-Fajnie było ciebie poznać. Jakbyś kiedyś chciała się ze mną spotkać tak jak przyjaciele to zadzwoń-podał mi swoją wizytówkę.-Czekam na telefon. Cześć.
-Pa-chłopak odszedł a ja schowałam wizytówkę do kieszeni swetra. Po chwili ze studia wyszedł mój chłopak. Ile szczęścia miał Nat,że właśnie poszedł.
-Już jestem śliczna-powiedział.
-No widzę,to co wracamy do domu?
-Jasne. Nie nudziłaś się?
-Nie, dałam radę-dał mi buziaka i wróciliśmy do domu.
***Oczami Rebeki***
Po trzygodzinnych zakupach wracaliśmy do domu. Na szczęście kupiliśmy prezenty dla wszystkich.
-Kochanie podrzucę cię do domu i pojadę na miasto. Mam kilka spraw do załatwienia.
-No dobra. To pomożesz mi z tymi prezentami i możesz jechać.
-Okej-podjechaliśmy pod willę. Zayn mi pomógł schować prezenty w naszej sypialni i pojechał. Już się do tego przyzwyczaiłam. Miałam tylko nadzieję,że niedługo wszystko wróci do normy. Poszłam do córki i zaczęłam się z nią bawić. Miałam nadzieję,że Malik szybko wróci.
***Oczami Zayna***
Jak tylko odwiozłem Rebekę, pojechałem do Nelly. Stęskniłem się za nią. Wpadłem do jej mieszkania. Siedziała w kuchni i piła kawę.
-Cześć kotku-rzuciła mi się na szyję i czule pocałowała.
-No cześć, tęskniłem.
-Ja też.
-Mam coś dla ciebie-wyjąłem z kieszeni kurtki czerwone pudełeczko i wręczyłem jej. Dziewczyna z uśmiechem i zaskoczeniem otworzyła je.
-O Boże Zayn. Ona jest śliczna-wiedziałem,że ta bransoletka się jej spodoba.
-Wesołych świąt kotku.
-Ja nic dla ciebie nie mam-miała smutną minę.
-Spokojnie,prezenty przyjmuję w naturze-uśmiechnąłem się zawadiasko. Brunetka bez namysłu zaczęła mnie całować.
Szybko pozbyliśmy się naszych,zbędnych ubrań. Poszliśmy do sypialni.
Była cudowna jak zwykle. Po udanym seksie leżeliśmy wtuleni w siebie.
-Zayn,ja już tak dłużej nie potrafię. Zakochałam się w tobie. Nie chcę się tobą z nikim dzielić. 
-Nelly ja mam rodzinę.
-Wiem,ale jeśli odejdziesz od Rebeki,to ja pomogę ci w opiece nad Megan.
-Daj mi to przemyśleć. Nie będzie mnie przez tydzień. Za dwa dni lecę do Irlandii na wigilię,a później do Bradford i wracam do Londynu. Przemyślę ci wszystko i ci powiem.
-No dobrze. Kocham cię.
-Ja ciebie też. Dobra mała ja spadam. Do zobaczenia za tydzień-pocałowałem ją i zacząłem się ubierać. Cmoknąłem ją jeszcze raz w usta i wyszedłem. Wróciłem do domu. Im dalej brnę w ten romans,tym bardziej mam dosyć tych moich kłamstw. Cały czas myślę co mam zrobić. Kocham je obie. Poszedłem do sypialni. Beki pakowała nasze rzeczy,a Megi biegała po pokoju.
-Tatuś!-krzyknęła i przytuliła się do mojej nogi.
-Chodź królewno-wziąłem ją na ręce i zacząłem ją łaskotać. Dziewczynka śmiała się i piszczała. Jej śmiech od razu poprawił mój humor.
-Zayn wykończysz ją-zaśmiała się Rebeka.
-To to teraz moja królewna sobie poleży,a ja pomogę mamusi-położyłem Megi na łóżku i podszedłem do mojej dziewczyny i pomogłem jej./Sandra

czwartek, 22 sierpnia 2013

Zayn cz.23 "Miłość jest nieunikniona"

Kiedy tylko nasz środek lokomocji wystartował, ja zamknęłam oczy zasypiając. Śniła mi się łąka polna i pełno kwiatów, a wśród nich my.. Ja i Zayn. Byliśmy tacy beztroscy, szaleni, a zarazem spokojni. Zapatrzeni w swoją drugą połówkę, nie zważający na otaczający nas świat...

 Obudziło mnie mocne trząśnięcie, spojrzałam na Zayna. Jego oczy były przerażone. Samolot mocno drgał, a pasażerowie dziwnie się zachowywali.
- Co się dzieje? - zapytałam drżącym głosem.
- Nic skarbie- objął mnie ramieniem przyciskając do swojego torsu.
- Czemu to się tak trzęsie? - nie dawałam za wygraną, chciałam wiedzieć.
- Po prostu trafiliśmy na burzę i wiatr buja naszym samolotem.
- C..co? - głos mi się złamał.
- Nic nam nie grozi, zaraz to minie.
Mocniej zacisnął moje ciało w swoim uścisku, chcąc uspokoić moje drgawki.
- Zamknij oczy, a jak je otworzysz będzie po wszystkim.- wyszeptał w moim kierunku.
Jak radził, tak zrobiłam. Zacisnęłam mocno powieki, a chłopak głaskał mnie po włosach. Modliłam się by już wylądować, aż zmorzył mnie po raz kolejny sen...

*** Oczami Zayna ***
Trafiliśmy na burzę, samolotem mocno bujało. Stewardessy kazały zapiąć nam pas i zachować spokój. Na marne wszyscy pasażerowie wokół zaczęli panikować. Sam byłem przerażony. Mój oddech był ciężki, a usta lekko drżały.
- Co się dzieje?
Głos przestraszonej Megi, zmusił mnie do opanowania strachu. Przycisnąłem jej ciało do swojego i starałem się zapewnić bezpieczeństwo. Nie chciałem by się bała. Głaskałem ją po włosach, chcąc by jak najszybciej ponownie usnęła, by to wszystko ją minęło.... Mocne bujnięcie, spowodowało, iż wszystko się za trzęsło, a w samolocie zgasło na kilka sekund światło. Zacisnąłem oczy, jeszcze mocniej przyciskając Meg. Lecieliśmy w śród burzowych chmur, które rozświetlane był przez błyski. Spróbowałem się trochę rozluźnić i wykonując głębokie wdechy, zamknąłem oczy...

*** Oczami Megi ***
- Kochanie wstawaj- niski głos Zayna rozniósł się gdzieś nad moją głową.
Nie chciałam wstawać, mocniej wtuliłam się w jego miękkie ramię i mocniej zacisnęłam powieki.
- Skarbie, jesteśmy już na miejscu.
- Mmm- cichy pomruk wydobył się z moich ust.
Słowa, które wypowiedział Zayn, dopiero po chwili do mnie dotarły.
- Co? - zerwałam się na równe nogi stając przed mulatem.
- Jesteśmy na miejscu- szepnął podnosząc się z miejsca i pocałował moje usta.- gotowa na przygodę?
- Tak...
Splatając nasze dłoń wyszliśmy z samolotu. Dziwne uczucie oplotło moje ciało, wraz z postawieniem pierwszych kroków na rozgrzanej ziemi w Los Angeles. Pod ekscytowanie z pobytu tutaj było ogromne. Odebraliśmy swoje bagaże i złapaliśmy jakąś taksówkę, która miała zawieźć nas pod hotel.

Rozpogodzone niebo i słońce ułatwiały mi podziwianie świata oddzielonego cieką szybą ode mnie. Pierwszy raz mam okazję być w mieście Aniołów. Wszystko co mnie otaczało, budziło w moich oczach zachwyt. Ulice tętniły życiem, ciesząc się bogactwem jakim są ludzie, przemierzający je. Chciałam zwiedzić wszystko co tylko możliwe, poznać to wspaniałe miasto od jego 'serca'. Pojazd zatrzymał się pod wielkim, dość bogatym hotelem. Wysiadłam z taksówki, a szczęka mi dosłownie opadła. Wielki w kształcie litery 'S' hotel rozciągał się przed moimi oczami. Za szyby wyglądał zupełnie inaczej. Jego biały niczym śnieg kolor, podkreślały pnące się po ścianach jasno-różowe kwiaty. Chodnik ułożony z brukowej kostki w kolorze piasku, prowadził pod samo wejście. Cały pasaż wzdłuż hotelu zajmowały wysokie palmy, dodające jeszcze większego kalifornijskiego uroku.
- yghm- chrząknięcie Zayna, wybudziło mnie ze stanu osłupienia.
Spojrzałam na niego lekko się czerwieniąc, mój widok pewnie konia by powalił.
- Podoba ci się?
- Bardzo- moje oczy wciąż zachwycały się pięknym widokiem.
- Poczekaj, aż zobaczysz widok z naszego okna...- chwycił moją dłoń i pociągnął mnie lekko w stronę wejścia do hotelu.
Wraz z przekroczeniem progu ogromnych szklanych drzwi uśmiechem powitał nas miły kamerdyner. Odwzajemniłam uśmiech i odrywając od niego wzrok, ponownie zamarłam. Bogaty hol hotelu, zapierał mi dech w piersiach. Jasne marmurowe ściany, rozświetlane były milionami światełek podwieszonymi na wysokim suficie. Wnętrze było urządzone nowocześnie, przestronnie. Nie zawierało motywów, które miały przypodobać to miejsce do jakiegoś 'pałacu'. Było oryginalne, zachwycało swoją magią i atmosferą bijącą z różnych stron. Wykonując kolejne kroki, przeszliśmy po wielkim dywanie, aż do recepcji. Ciemne kanapy mieszczące się po obu stronach holu, zajmowane były przez ludzi, zapewne na coś czekających. Malut postawił nasze bagaże przy mnie i podszedł do Lady, dyskutując coś z recepcjonistą. Przyglądałam mu się uważnie, kiedy odwrócił się, idąc w moim kierunku z wielkim uśmiechem.
- Mam już klucz do naszego pokoju, idziemy.- wraz z wypowiedzeniem słów chwycił nasze bagaże, prowadząc nas do windy.
- Które piętro? - zapytałam widząc masę przycisków i nie wiedząc, który wybrać.
- 27
Wcisnęłam przycisk i już po niecałej minucie drzwi przed nami otworzyły się. Szliśmy długim korytarzem mijając masę pokoi. 560, 561, 562...566, 567 mijaliśmy po kolei pokoje, aż zatrzymaliśmy się pod 569. Zayn przyłożył kartę do klamki, a mahoniowy prostokąt ustąpił. Chłopak przepuścił mnie w drzwiach, a ja wchodząc do środka zobaczyłam ogromne czarne łóżko. Jego kolor kontrastował z białymi ścianami.
- Chodź zobacz..- chłopak stał już na balkonie, podziwiając widoki.
Zajęłam miejsce tuż przy jego boku, zapominając na chwilę o umiejętności oddychania. Piękny krajobraz rozciągał się całą długością przed nami. Miasto pełne bazarów i ludzi, plaże pełne półnagich i całkiem nagich ciał oraz ocean... to wielkie lazurowe wybrzeże, najbardziej mnie urzekło.
- Jak tu pięknie- wyszeptałam sama do siebie, co Zayn usłyszał.
- Spędzimy tu całe dwa tygodnie, tylko ja i ty- objął mnie od tyłu, krzyżując swoje ręce na moim brzuchu.
- Dziękuję- odwróciłam się do niego i wtuliłam w jego zagłębienie w szyi- dziękuję, że mnie tutaj zabrałeś.
- Kocham cię, a teraz chodź rozpakujemy się, przebierzemy i ruszamy na miasto...

Ubrana w zwiewną sukienkę, przemierzałam miasto mocno ściskając dłoń Zayna. Co chwilę nowe rzeczy przyciągały moją uwagę. Zatrzymaliśmy się przy jednym ze stoisk, chłopak przymierzał kapelusze kiedy ja podziwiałam biżuterię. Serce zakołatało mi mocniej, kiedy dostrzegłam jak hojnie obdarzona przez naturę brunetka, stara się flirtować z moim chłopakiem. Temperatura ciała podniosła się, przybliżyłam się bliżej nich, chcą słyszeć o czy mówią. Przypatrywałam się im chwilę, ale Zayn wydawała się nie zauważać zalotów dziewczyny. Widziałam niechęć nią w jego oczach, co bardzo mnie ucieszyło. Pewnym krokiem podeszłam do mulata i wpiłam się w jego usta. Brązowo-włosa popatrzyła na mnie srogo, a ja chcąc jeszcze bardziej dołożyć do pieca splotłam nasze dłonie.
- Znalazłeś coś? - zapytałam go, nie zwracając najmniejszej uwagi na dziewczynę.
- Nie możemy iść dalej- uśmiechnął się, oplatając mnie w pasie ramieniem.
Odeszliśmy z tamtego miejsca, a satysfakcja pojawiła się w moich oczach.

Czas spędzony w USA mijał nie ubłaganie szybko, każdy dzień krył jakieś niespodzianki. Każda minuta przepełniona była naszym śmiechem i dobrą zabawą. Co rusz odkrywaliśmy nowe zakątki tego miasta, robiąc sobie pamiątkowe zdjęcia. Na każdym kroku okazywaliśmy sobie miłość...

***

- Hotel 5 gwiazdkowy, a nie posiada klimatyzacji- mruknął Zayn, układając się na łóżku.
Kropelki potu widoczne były na jego czole, które non stop ocierał. Wysoka temperatura i duchota utrzymywały się bez przerwy, mimo iż był już wieczór.
Stałam na balkonie, podziwiając czyste niebo i księżyc widniejący w całej okazałości na nim. Miasto mimo później pory nadal tętniło życiem.
Co chwilę dało się słyszeć śmiechy młodych ludzi,
wracających lub idących na jakieś imprezy.
- Czemu nie śpisz? - usłyszałam jego głos za plecami.
- Tu nie da się spać, dopiero teraz budzi się prawdziwe życie.- odparłam.- jest tu tak pięknie- zachwyt nadal był wyczuwalny w moim głosie.
- Z wyjątkową osobą, każde miejsce na świecie będzie niesamowite.
Wróciliśmy do pokoju i układając się na hotelowym łóżku, wtuleni w siebie zasnęliśmy.


*** Oczami Zayna ***

Odgłos dzwoniącego telefonu, zmusił mnie do podniesienia się z łóżka. Szukałem wszędzie, aż natrafiłem na dzwoniący aparat.
- Halo? - odparłem zaspany, nie kontaktując ze światem.
- Zayn gdzie jesteście? - usłyszałem po drugiej stronie przerażony głos Liama.
- W hotelu- nie wiedziałem o co chodzi.
- Włącz telewizje albo radio cokolwiek.. Szybko! - rozkazał mi szatyn.
Szukałem zdenerwowany pilota, wciąż przyciskając telefon do ucha.
- Zayn... Uciekajcie!!! - połączenie zostało przerwane...
.
Złapałam internet w jakiejś kafejce, więc wstawiam kolejną część.
Przepraszam, jeżeli nie odpisałam na jakiś wasz komentarz, ale nie mam jak.
Na pewno jak wrócę odpisze./Natalia
 
 
 
 

środa, 21 sierpnia 2013

Zayn & Harry cz.75

Hej♥ Oto kolejny rozdział. Tracę po woli wenę i pisanie nie idzie mi już tak łatwo jak przedtem. Mam nadzieję,że wam się choć trochę spodoba. A i jeśli chcecie,żebym informowała was o nowych częściach to piszcie swoje twittery w komentarzach. Kolejny rozdział pojawi się prawdopodobnie w sobotę lub niedziele.


Ku mojemu zdziwieniu, wcale nie spałem długo. Usiadłem na fotelu i myślałem co dalej. Czy mój związek z Rebeką ma jeszcze jakieś szanse? Bardzo kocham moją córeczkę,ale nie wiem czy nadal kocham Beki. Jeżeli zerwiemy ze sobą,nigdy nie przestanę walczyć o Megi. Czy ja nadal kocham Rebekę,czy to tylko przyzwyczajenie,że ona jest obok? Wydaje mi się,że do Nelly też coś czuję. Właściwie kocham je obie. Tylko,że z Nelly jest łatwiej. To tylko seks bez zobowiązań,a z Beki to już dorosłe życie i odpowiedzialność. Mam mętlik w głowie. Postanowiłem walczyć o moją rodzinę. Zrobię to dla córki. Wstałem z fotela i poszedłem do sypialni. W łóżku spała Rebeka z Megan. Mimowolnie na mojej twarzy zagościł uśmiech. Chciałem do nich podejść,ale idąc uderzyłem w krzesło i obudziłem Beki.
-Zayn?-zapytała zaspana. Jak mała dziewczynka przetarła oczy zewnętrzną stroną dłoni i podniosła się na łokciach. Była taka urocza.
-Przepraszam nie chciałem cię obudzić-nerwowo poprawiłem włosy.
-Bałam się o ciebie-wstała z łóżka i mocno się we mnie wtuliła. Objąłem ją mocno i tuliłem z taką czułością jak nigdy przedtem.-Zayn czuję na obie damskie perfumy?-lekko się odsunęła ode mnie.
-Ugh... Byłem w klubie. Siedziałem przy barze,a obok mnie siedziały jakieś dziewczyny. Chyba po pół litra perfum każda na siebie wylała-tak właściwie dużo nie skłamałem.
-No tak.
-Rebeka przepraszam za wczoraj. Nie wiem co we mnie wstąpiło. Nie żałuję,że mamy naszą małą rodzinkę.
-Kocham cię Maliczku.
-A ja ciebie-zaczęliśmy się namiętnie całować. Wsadziłem ręce pod jej koszulkę. Pod wpływem mojego dotyku jej skóra na talii i plecach pokrywała się gęsią skórką.
-Skoro ja wczoraj się bawiłem,to ty dzisiaj masz wolne. Rób co chcesz,a ja zajmę się Megan.
-Skąd taka nagła zmiana?-zachichotała.
-Wracając do domu,dużo o nas myślałem. Tobie też należy się odpoczynek. Wezmę małą na krótki, jesnienny spacerek. Co ty na to?
-Ok. Pójdę z Elką na małe zakupy.
-Małe? Już to skarbię widzę. Weź moją kartę. Dzisiaj możesz zaszaleć.
-Zayn wiesz,że nie musisz.
-Nie muszę,ale chcę. Mam nadzieję,że po twoim szaleństwie, zostaną jakieś pieniądze na koncie-zaśmiałem się,a ona delikatnie uderzyła mnie w pierś.
-O to nie musisz się martwić-przybliżyła się i mega seksownym głosem wyszeptała mi do ucha.-Co byś powiedział na wspólną kąpiel?-przegryzła moje ucho i zaczęła rozpinać moją koszulę.
-Dwa razy prosić nie musisz-chwyciłem ją w talii i podniosłem do góry. Oplotła moje biodra swoimi nogami i namiętnie pocałowała. Zaniosłem ją do łazienki. Napełniłem wannę ciepłą wodą i wlałem truskawkowego żelu. Wbiłem się w jej ponętne usta i zaczęliśmy się nawzajem rozbierać. Po chwili staliśmy cali nadzy. Pomogłem mojej kobiecie usiąść w wannie i sam przysiadłem obok niej. Bawiliśmy się jak małe dzieci. Piana i woda była dosłownie wszędzie. Myliśmy siebie na zmianę. Uwielbiam dotyk jej dłoni na moim ciele i kocham czuć jej skórę pod własnymi rękoma. Po długiej zabawie,leżeliśmy wtuleni w siebie. Bawiłem się jej piersiami i na szyi zostawiłem kilka malinek.
-Doprowadzasz mnie do szaleństwa,Malik-wyjąkała.
-To chyba dobrze-zaśmiałem się. Nagle blondynka wstała,wyszła z wanny i zaczęła się wycierać.-Gdzie y mi uciekasz?
-Na shopping!-dała mi szybkiego buziaka i wyszła zakryta ręcznikiem. Po chwili zrobiłem to samo.
Dziewczyna stała już ubrana i przewijała Megan.

-Już starczy. Ja się nią zajmę,a ty zmykaj-z portfela wyjąłem złoto-czarną kartę kredytową i wręczyłem mojej kobiecie.
-Ubierz ciepło Megan,weź jej w butelce ciepłe mleko....
-Skarbie damy sobie radę-zapewniłem ją.
-Kocham was-pocałowała mnie i wyszła.
***Oczami Rebeki***
Zdziwiła mnie nagła zmiana Zayna. Może jednak coś zrozumiał. Teraz byłam szczęśliwa,że miałam trochę czasu tylko dla siebie.
Wbiegłam do pokoju mojej przyjaciółki i jej męża.
-Hej skarbie. Bujaj pupcię i lecimy na zakupy!-wskoczyłam na łóżko.
-Hej,powoli. Teraz? Już?
-No. Taka okazja szybko się nie  zdarzy. Zayn zajmuje się Megi,więc idziemy szaleć.
-Ok-brunetka podeszła do drzwi łazienki i głośno powiedziała.-Kotku idę na miasto z Rebeką! Zajmij się Chrisem!
-Yyyy.... Spoczko-odpowiedział.
-No to lecimy śliczna-zaśmiała się. Ubrałyśmy się i pojechałyśmy do centrum.
Biegałyśmy od sklepu do sklepu. Raz na jakiś czas szłyśmy do kawiarni na herbatę i ruszałyśmy dalej na zakupy.
***Oczami Zayna***
Po tym jak Beki z Eleanor wyszły,ja się ubrałem, ubrałem córkę i nakarmiłem ją.
Założyłem Megi czapkę,kurtkę i wyszliśmy do parku.  
Całą drogę niosłem Megan na rękach,a później jak byliśmy w parku biegałem za nią i bawiliśmy się na placu zabaw.
-No skarbie teraz się przejdziemy-złapałem dziewczynkę za rękę i spacerowaliśmy parkowymi alejkami. Za plecami usłyszałem damski głos.
-Hej przystojniaku!-nie wiem czy to była do mnie,ale się odwróciłem,w końcu jestem przystojny.
To była ona. Nelly szła w moim kierunku. Bardzo szeroko się uśmiechnąłem,gdy ją ujrzałem. Śliczna jak zawsze.
-Cześć. Co ty tu robisz?-zapytałem.
-Wracam do domu. To twoja córka?
-Tak,Megan.
-Cześć Megi-ukucnęła obok niej.
-Ceść-powiedziała trochę obrażona.-Tata...-wyciągnęła rączki do góry. Schyliłem się i wziąłem ją na ręce.
-Może się przejdziemy?-zaproponowłem.
-Może do mnie? To blisko.
-Chodźmy-całą drogę się poznawaliśmy. Znowu nie wiedziałem co robić. Zakochałem się w Nelly. Muszę coś w końcu postanowić. Nie mogę oszukiwać Rebeki. Doszliśmy do jej bloku. Dziewczyna dała mojej córce jakieś maskotki i zostawiliśmy ją w sypialni. Sami poszliśmy do salonu. Usiadłem na sofie,a brunetka usiadła na mnie okrakiem i zaczęła namiętnie całować. Nie opierałem się i pogłębiłem pocałunek. Mocno ścisnąłem jej pośladki.
-Tęskniłam-wymruczała.
-Ja też.
-Może byśmy się tak pobawili?
-Chętnie,ale jest Megi-teraz wiedziałem,że chcę się z nią przespać.
-No tak... Ale zawsze mogę ci zrobić dobrze-położyła rękę na moim kroczu i mocno ścisnęła mojego penisa. Nie wiem co we mnie wstąpiło. Jakby nie było mojej córki,to zerznął bym ją na środku tego pokoju.
-Chodź do łazienki suko-klepnąłem ją w tyłek i poszliśmy. Ja jeszcze na chwilę poszedłem do córki.-Córcia,tatuś na chwilkę wychodzi. Zaraz wracam-pocałowałem ją w główkę i dosłownie pobiegłem do łazienki.
Brunetka stała już w samej bieliźnie. Zamknąłem drzwi i szybko się rozebrałem. Miałem ochotę na dziki i ostry seks. Brutalnie popchnąłem ją na ścianę.
-Słuchaj szmato masz robić to co ci karzę. Zrozumiałaś?
-Dla ciebie wszystko.
-Klękaj-bez chwili namysłu zrobiła to i od razu wzięła mojego penisa do buzi. Robiła to na prawdę dobrze. Jedną dłoń zatopiłem w jej włosach,a druga pieściłem piersi.
-Siadaj na wannie-z niechęcią oderwała się od mojego przyrodzenia i wykonała rozkaz. Rozchyliłem jej nogi i zacząłem lizać jej kobiecość i wchodzić w nią językiem. Później wsadziłem w nią dwa palce. Cicho jęczała. Bez ostrzeżenia wszedłem w nią moją męskością. Wchodziłem coraz głębiej i mocniej. Po kilku pchnięciach doszliśmy razem. Nigdy czegoś podobnego nie przeżyłem. Ona siedziała na wannie i szybko oddychała. Zacząłem zbierać moje ciuchy i szybko się ubrałem.
-Zayn?-wyszeptała.
-Musze już iść-odpowiedziałem z udawaną obojętnością.
-Przyjdziesz jeszcze?
-Tak,jak coś zadzwonię-podeszła do mnie i zachłannie pocałowała.-Masz do mnie nie dzwonić. Zrozumiałaś?
-Mhm. Zayn ja długo bez ciebie nie wytrzymam. Chyba się zakochałam.
-Przyjdę,obiecuję-ostatni raz ją pocałowałem i wyszedłem z łazienki. Wziąłem córkę na ręce i poszliśmy do domu.
Rebeki jeszcze nie było. Nakarmiłem małą i położyłem spać. Sam wszedłem na twittera,żeby nie myśleć o tym co zaszło pomiędzy mną i Nelly.
***Oczami Rebeki***
-Beki już nie mam siły-jęknęła Calder.
-To co? To ostatni sklep i wracamy do domu?
-Tak! Już mi ręce opadają przez te wszystkie torby.
-Chyba nigdy nie byłam na tak wielkich zakupach-weszłyśmy do jeszcze jednego sklepu,ale nic nie kupiłyśmy.Wszystkie torby zapakowałyśmy do auta i ruszyłyśmy w stronę domu. Ledwo się zabrałyśmy,ale jakoś się udało. Weszłam do sypialni i wszystkie torby postawiłam przed garderobą.
-Hej kochanie-ucałowałam mojego mężczyznę i usiadłam koło niego.
-To nazywasz małe zakupy?-zaśmiał się.
-No wiesz jakoś tak wyszło-Malik dziwnie się zachowywał. Nawet na mnie nie spojrzał.-Zayn jesteś jakis nieobecny.
-Wydaje ci się. Jestem po prostu zmęczony. Nasza córka umie dać w kość-chłopak zamknął laptopa i poszedł do łazienki.-Idę się myć i spać.
-Okej-i zniknął za drzwiami. Ja zaczęłam rozpakowywać torby. Po tym jak Mulat wyszedł,ja sama poszła się wykąpać.  Położyłam się koło Malika i usnęłam..../Sandra



























poniedziałek, 19 sierpnia 2013

Zayn & Harry cz.74

Heeeej miśki. Już wróciłam. Strasznie ze wami tęskniłam. Pisałam ją tydzień. Nie wiem ale pisanie ostatnio mi najlepiej nie idzie.

**10 dni później**
W końcu nadszedł ten dzień. Dzień rozprawy. Strasznie się bałam,choć nie wiem czego. Niall zajął się Megi,a ja i Zayn pojechaliśmy do sądu. Rozprawa toczyła się o zakaz zbliżania się Margaret do Malika i jego bliskich oraz o odszkodowanie wysokości 50 tysięcy funtów. Podeszliśmy pod salę sądową,gdzie czekał nasz adwokat.
-Witam państwa-powiedział mężczyzna.
-Dzień dobry- powiedzieliśmy razem.
-Zapraszam na salę-weszliśmy i zajęliśmy miejsca.
Margaret była już ze swoim obrońcą. Rozprawa ciągnęła się niemiłosiernie długo. Już miałam obawy że przegramy,
Po 2 godzinach rozprawa się skończyła. Na szczęście wygraliśmy. Margaret ma zakaz zbliżania się do nas. Musi również zapłacić nam 40 tysięcy funtów i pokryć koszta rozprawy. A co najważniejsze nasz mecenas znalazł biologicznego ojca Deana.Bardzo się ucieszyłam,że Zayn nie ma dziecka z inną kobietą. Podziękowaliśmy naszemu prawnikowi i opuściliśmy budynek. Po mimo wygranej miałam dziwne wrażenie,że jeszcze spotkamy Margaret.
-To co jedziemy to uczcić?-zapytał Mulat.
-Noo możemy. Tylko najpierw pojedźmy do domu.
-Okej. Podzielimy się radosną nowiną z resztą-wsiedliśmy do auta i ruszyliśmy z piskiem opon.
Ostatnio nasz związek się zaczął psuć. Już nie było między nami takiej namiętności i pożądania. Przecież to nie możliwe,że się sobą znudziliśmy. A może jednak coś się wypaliło? Nie wiem co on czuje,ale ja wiem,że kocham go całą sobą. Dojechaliśmy do posesji. Weszliśmy do naszej sypialni. Malik poszedł do łazienki,a ja po Megan. Zdążyłam ją przewinąć i mój facet podszedł do nas.
-Jedziemy?-opadł na łóżko obok córki.
-Zayn może to przełożymy?-zapytałam niepewnie.
-Dlaczego?-był zdziwiony.
-Nie mamy z kim zostawić Megi.
-Znowu?? Już mam tego dosyć!-nagle wybuchnął i podniósł się z łóżka.
-O co ci chodzi?-wzięłam córkę na ręce i przytuliłam ją do swojej piersi.
-O to wszystko!-krzyknął.
-Nie podnoś głosu przy dziecku.
-Mam dosyć tej pieprzonej rutyny. Jestem młody i chcę smakować życia,a nie bawić się w pieluchy. Myślę,że za szybko zdecydowaliśmy się na dziecko-te słowa bardzo mnie zabolały.
-Co? Myśli,że ja też nie chcę się bawić? Żałujesz,że założyliśmy rodzinę?-do moich oczu zaczęły napływać łzy.
-Nie wiem. Mogłaś się zabezpieczać.
-Że co? Sama sobie zrobiłam dziecko? Dla twojej wiadomości do tego potrzebny jest też kutas ze spermą Nie rozumiem co ci się stało.
-Przestań. Czy ty nie widzisz co się z nami dzieje?Gdzie ta namiętność? Pożądanie? Zabawa i spontaniczność? Co się stało z nami?-mówił już trochę spokojniej. We mnie buzowała złość,smutek i rozczarowanie. Nigdy bym się nie spodziewała usłyszeć taki słów z jego ust. 
-Może dojrzeliśmy?!-odruchowo docisnęłam do siebie córkę i ręką zakryłam jej małe uszka.
-Mam dosyć Rebeka. Wychodzę do baru-założył bluzę i wyszedł z domu trzaskając drzwiami. Byłam załamana. Mała cicho łkała. Zaczęłam ją uspokajać i usypiać. Z oczu zaczęły się sączyć słone łzy. Po jakiś 20 minutach Megan w końcu usnęła. Położyłam ją na moim i Zayna łóżku. Dręczyły mnie różna myśli. Czy to koniec naszego związku?Bałam się,że  Malik coś odwali,czego będzie żałował. Wiedziałam,że nie opłaca mi się na niego czekać,bo na pewno wróci nad ranem.  Ucałowałam czółko mojej córki.
-Damy radę królewno. To tylko przelotny kryzys.-powiedziałam i dodałam półszeptem.- Byle tak było.
Położyłam się obok dziewczynki i w nie długim czasie usnęłam.
***Oczami Zayna***
Po kłótni z Beką poszedłem do klubu,w którym byliśmy na wieczorze kawalerskim Louisa. Podszedłem do baru i od razu się uśmiechnąłem. 
-Kogo moje oczy widzą-przede mną pojawiła się seksowna brunetka.
-No cześć. Widzę,że mnie zapamiętałaś.
-Miałabym zapomnieć Zayna Malika,który dał mi taki wysoki napiwek?-cały czas mnie kokietowała.
-No to zrób mi to co wtedy-puściłem do niej oczko i po chwili przede mną postawił biało-niebieski napój.
Siedzieliśmy chwilę i rozmawialiśmy,cały czas flirtując ze sobą. Miała 20 lat,tak jak Rebeka,o której właściwie wcale teraz nie myślałem. Piękna barmanka miała na imię Nelly i pochodziła z Kanady.
-Fajnie się gada,ale muszę wracać do pracy-powiedziała podchodząc do kolejnego klienta.
-Nelly o której kończysz?-zapytałem
-Za 30 minut-puściła oczko i odeszła. Popijałem drinka i rozglądałem się po klubie. Nie wiem ile dokładnie siedziałem. Nagle przede mną pojawiła się dziewczyna ubrana w bardzo krótką,seksowną,czarną sukienkę.

Zmierzyłem ją wzrokiem od dołu i zatrzymałem się na biuście. Miała zajebiste cycki. Przegryzłem wargę i podniosłem wzrok na jej twarz. To była Nelly uśmiechała się zadziornie.
-Skończyłam pracę-powiedziała słodko.
-To dobrze-pociągnąłem ją za rękę zmuszając by usiadła okrakiem na moich kolanach. Dłońmi jeździłem po jej udach. Przybliżyłem usta do jej ucha i wyszeptałem zachrypniętym głosem.
-Idziemy do ciebie?
-Wiem,że masz dziewczynę i dziecko.
-Umm no mam,ale co z tego? Nie chcę się z tobą wiązać tylko cię bzyknąć.
-Okej no to chodź przystojniaku-spletliśmy nasze dłonie i wsiedliśmy do taksówki. Jechaliśmy dosyć długo,aż zatrzymaliśmy się na jakimś blokowisku. Wysiedliśmy z auta i weszliśmy na 2 piętro. Brunetka otworzyła drzwi,zapraszając mnie do środka.
-Napije...-przerwałem jej zachłannie wbijając się w jej ponętne usta. Mocno przycisnąłem ją do siebie. Kierowała nas w stronę salony. Same spadały z nas ubrania. Zostaliśmy w samej bieliźnie.Pchnąłem ją na sofę i usiadłem na niej okrakiem. Zacząłem bawić się jej dużymi piersiami przez cienki materiał czarnego,koronkowego stanika. Już miałem go rozpiąć gdy przypomniałem sobie o Megan i Rebece. Nie mogłem im tego zrobić,choć tak bardzo pragnąłem Nelly,to nie mogłem. Oderwałem od niej usta i zacząłem się ubierać.
-Zayn wszystko w porządku?-zapytała zdezorientowana.
-Przepraszam nie mogę.
-Rozumiem,nie każdy facet z łatwością zdradza swoją kobietę. Pamiętaj,że jak kiedyś będziesz chciał się ze mną pieprzyć to wiesz gdzie mnie szukać-pocałowałem ją namiętnie i tak po prostu wyszedłem.
Zapaliłem szluga i zaciągnąłem się uzależniającą,uspokajającą  nikotyną. Wolnym krokiem wróciłem do domu. Było późno,a ja nie miałem sił na kłótnię z Beki,a poza tym nie mogę jej teraz spojrzeć w twarz. Położyłem się na kanapie i usnąłem.../Sandra

piątek, 16 sierpnia 2013

Zayn cz.22 "Miłość jest nieunikniona"

Wskoczyłam na łóżko, przykrywając się kołdrą. Wygodnie ułożona, czekałam na to śniadanie. Do uszu docierał śmiech Zayna z dołu, który sprawiał, że moje Serce skakało.
- Proszę śniadanie dla mojej księżniczki- przysiadł na satynowej pościeli, stawiając drewnianą tacę na moich nogach.
- Mmm dziękuję, ładnie pachnie- obdarzyłam jego usta pocałunkiem i zaczęłam jeść.
- Megi mam dla ciebie niespodziankę.- jego głos lekko zawahał się, ale uśmiech pozostał na twarzy.
- Jaką?
- Jutro wyjeżdżamy...- jego szeroki uśmiech skierowany został ku mojej osobie.
- Dokąd?
- Do Los Angeles.
- Co? Jak to? - moje źrenice poszerzyły się do nie wyobrażalnych rozmiarów.
- Pomyślałem, że przyda nam się trochę odpoczynku. Zrobimy sobie małe wakacje...
- A..
- Ostatnio w naszym życiu dużo się dzieje...- przerwał mi- Co chwilę ktoś stara się zepsuć nasz związek. Chcę mieć cię tylko dla siebie, z dala od tego świata. Będziemy tam tylko ty i ja, czas będzie płynął tylko dla nas...- starał się mnie przekonać.
- Nie wiem..- bałam się, co z moją chorobą?
- Wszystko jest już załatwione skarbie, jutro rano pójdę do twojego szefa i poproszę go o dwa tygodnie urlopu dla ciebie.
- Nie, nie trzeba- szybko zaprzeczyłam.
- Czemu? Wstydzisz się mnie?
- Nie, nie Zayn nie gadaj głupot. Ja...ja p..po prostu już tam nie pracuję.- musiałam mu powiedzieć, kłamstwo ma krótkie nogi.
- Co? Zwolnił cię? Pójdę do niego...- uniósł lekko głos, a jego oczy pociemniały.
- Nie, to ja odeszłam.- odłożyłam tacę z jedzeniem na bok i wtuliłam się w jego ramię, potrzebując bliskości.
- Czemu to zrobiłaś?
- Chciałam spędzić więcej czasu z tobą i znudziła mnie ta praca już- po części mówiłam prawdę.
- Kocham cię- ucałował moje czoło, głaszcząc mnie po włosach, nie dawał mi żadnych kazań, kochałam go za to.
- Ja ciebie bardziej...
- To polecisz ze mną? - zapytał unosząc jedną brew.
- Tak..- pocałowałam jego usta.
Zgodziłam się, nie miałam nic do stracenia. I tak żyję na dniach. Przynajmniej spędzę nie zapomniane chwilę u boku chłopaka, który skradł moje serce i zobaczę kawałek świata...

W ciszy zjadłam śniadanie, karmiąc co jakiś czas mulata. Nasze uśmiechy posyłane sobie przy każdym spojrzeniu, radowały nasze serca. Podekscytowanie na jutrzejszy wyjazd, odczuwalne było już w moim ciele.Wiedziałam, że lot samolotem może mieć tragiczne skutki dla mojego stanu, ale pragnęłam tam z nim polecieć.
- Będę się już zbierać, spakuję się i załatwię kilka spraw jeszcze...- posłałam mu uśmiech i wstałam z łóżka ubierając się w swoje ciuchy.
- Zostań jeszcze proszę...- Zayn zrobił oczy szczeniaczka, co wywołało u mnie śmiech.
Usiadłam na jego kolanach, wtulając się w jego zagłębienie w szyi. Rękę wplotłam w jego kruczo-czarne włosy i delikatnie bawiłam się ich miękkimi kosmykami. Napajałam się chwilą bliskości, której nie bawem może mi zabraknąć. Chciałam by tak zostało już na zawsze, chciałam zatrzymać tą chwilę, w której cały świat znikał, a zostawał tylko on. Tak wiele wymagam?
- Megi.
- Tak?
- Moje serce należy do ciebie, obiecaj się nim zaopiekować..?
- Obiecuję... A ty moim- szepnęłam w jego ramionach.- Muszę już iść.
Podniosłam się z jego kolan, puszczając powoli dłoń, którą lekko ściskałam.
 Mocno pocałowałam go w usta, po czym odwróciłam się do wyjścia.
- Zobaczymy się jutro, zadzwonię wieczorem skarbie.- wypowiedziałam te słowa z bólem, nie chcąc go zostawiać.
Powoli znikałam za drzwiami jego pokoju, opuszczając dom. Chciałam tam wrócić, ale nie mogłam. Za godzinę miałam stawić się w szpitalu. Wolnym krokiem kierowałam się do domu, po kopertę z wypłatą. Kiedy już dotarłam do mieszkania, pośpiesznie ją spakowałam do torebki i wyszłam z domu, idąc do szpitala.

Wraz z przekroczeniem progu szklanych drzwi, ogarnęła mnie złość? Tak. Złość. W ciągu dwóch dni tak bardzo z nienawidziłam to miejsce. Miałam ochotę zawrócić i uciec jak najdalej od tego. Otworzyłam drzwi sali i zajęłam swoje miejsce przed facetem ubranym w biały fartuch.
- Witaj Megi, mamy już leki, udało nam się ściągnąć je w wyjątkowo szybkim tempie, przyszły dziś rano...- uśmiechnął się, ale moja kamienna twarz nie wyrażała nic.
- Dziękuję- tylko na to było mnie stać.
Zapłaciłam lekarzowi za lek dość wysoką sumę, dowiedziałam się jak go zażywać i opuściłam szpital. Nie mogłam na niego patrzeć, na lekarza i to miejsce. Wszystko przyprawiało mnie o mdłości i nerwy...

Wróciłam do domu i chwytając pośpiesznie banana w rękę, pognałam się spakować. Wrzucałam potrzebne rzeczy do walizki, nie dbając o ładne składanie ich w kostkę. Buty, spodenki, spodnie, koszulki, bluzki, stroje kąpielowe, sukienki, kosmetyki, leki...Wszystko po kolei lądowało w torbie. Będąc już pewną, że wszystko co potrzebne spakowałam, usiadłam na walizce i męczyłam się z zapięciem jej.
- Co ty robisz? - usłyszałam śmiech Nicka.
Podniosłam głowę widząc w drzwiach dwóch rozbawionych chłopaków. Zdziwił mnie widok Zayna, stojącego tuż obok mojego przyjaciela. Co on tu robił?
- Pomożecie mi? - zapytałam z nadzieją.
- Jasne..
Ja i Zayn docisnęliśmy walizkę, a Nick szybko ją zapiął.
- Tak w ogóle co ty tu robisz? - zwróciłam się do Zayna.
- Nie mogłem wytrzymać bez ciebie, więc spakowałem się i przyjechałem.- obdarował mnie całusem, a delikatne rumieńce wkradły się na moje policzki...
- O Boże... Oszczędźcie mi tych widoków- zażartował Nick, wyciągając w górę ręce i  wychodząc z pokoju.
Oboje z Zaynem wybuchliśmy gromkim śmiechem. Położyliśmy się wygodnie na łóżku i oddając się rozmowie, nie szczędziliśmy sobie czułości...

Stan zakochania...

 Dźwięk natrętnego budzika zmusił mnie do podniesienia powiek. Wyszukałam zaspanym wzrokiem telefon i wyłączyłam urządzenie. Położyłam się z powrotem na poduszkę, zamykając oczy. Mój spokój jednak nie trwał długo... po chwili zadzwonił kolejny budzik, tym razem na telefonie Zayna. Chcąc nie chcąc musieliśmy wstać...

Starając się w miarę szybko ogarnąć, pożegnałam się z Nickiem i pojechaliśmy busem z chłopakami na lotnisko. Weszliśmy na wielką halę i pożegnaliśmy się z wszystkimi. Zayn nie szczędził sobie braterskiej miłości wobec nich, żegnał się jakby wyjeżdżał na bardzo długo. Ja też się z nimi pożegnałam w inny sposób niż zazwyczaj. Zdawałam sobie sprawę z tego, że to może być ostatni raz kiedy ich widzę. Chwytając swoje bagaże, udaliśmy się na odprawę, machając w ich kierunku. Nasze dłonie splotły się w jedność i już w przeciągu paru minut, zajmowaliśmy miejsca w samolocie.
Kiedy tylko nasz środek lokomocji wystartował, ja zamknęłam oczy zasypiając.
Śniła mi się łąka polna i pełno kwiatów, a wśród nich my.. Ja i Zayn. Byliśmy tacy beztroscy, szaleni, a zarazem spokojni. Zapatrzeni w swoją drugą połówkę, nie zważający na otaczający nas świat...

 Obudziło mnie mocne trząśnięcie, spojrzałam na Zayna. Jego oczy były przerażone. Samolot mocno się trząsł, a pasażerowie dziwnie się zachowywali.
- Co się dzieje? - zapytałam drżącym głosem...
/ Natalia