czwartek, 15 sierpnia 2013

Zayn cz.21 "Miłość jest nieunikniona"

Dziś miałam odebrać wyniki badań, strach widoczny był w moich oczach. Bałam się, odpowiedzi na pytanie ''Co ze mną jest?". Weszłam do środka i od razu powędrowałam do gabinetu lekarza. Przekroczyłam próg drzwi i usiadłam na krześle, czekając na jego słowa, które mogły zmienić wszystko.
- Niestety, ale nie mam dobrych wiadomości...- zaczął, a serce chciało wyskoczyć i pobiec w nieznanym kierunku- jesteś chora na białaczkę.
- Słucham? - nie wierzyłam, to na pewno jakiś żart.
Pomylili wyniki jestem pewna.
- Przykro mi.
- Można coś z tym zrobić? - gula narosła mi w gardle.
- To ostra białaczka szpikowa, zawansowane stadium...
- Czy to oznacza, że..- przerwałam mu, ale nie potrafiłam dokończyć swojego zdania.
- Że.. leczenie nie ma już sensu...
- A...ale na pewno jest jakiś lek- zaczęłam się jąkać, czując jak łzy wypełniają moje oczy.
- Jest lek... może on załagodzić objawy i dać więcej czasu, ale nie wyleczyć...
- Chcę spróbować.
- Trzeba go ściągnąć z daleka, możemy zrobić to dla ciebie, przynajmniej tak odwdzięczymy ci się za ten czas spędzony z dzieciakami.
- Dobrze, przepraszam- wyszeptałam.
Podniosłam się z krzesła i opuściłam salę. Mozolnym krokiem skierowałam się do wyjścia, czując piekący ból na policzkach. Słone łzy spływały po nich strumieniami, rozmazując czarny tusz. Krztusiłam się powietrzem, które próbowałam łapać pomiędzy szlochami. Ciało opadło na zimny schodnki szpitala, a dłonie powędrowały na twarz zakrywając ją. Co teraz będzie? Umieram... Czemu bóg odbiera życie tym dobrym, bezbronnym, a pozwala by po świecie chodzili bandyci, złodziej i gwałciciele? Co z planami na przyszłość? Chciałam doczekać starości przy boku Zayna,
przeżyć swój własny ślub... stanąć przed ołtarzem w białej sukni, pośród tysiąca białych płatków róż. Powiedzieć sakramentalne "tak", wpatrzona tylko w jego brązowe oczy. Chciałam wychować gromadkę dzieci razem z chłopakiem i cieszyć się przy każdej okazji ze szczęścia jakie mnie spotkało. Teraz to wszystko zostało mi odebrane.... Tak po prostu ? Jak powiem to Zaynowi? Jak mam spojrzeć w oczy swojej miłości i powiedzieć, że umieram? To go zabije... zniszczy wszystko. Co będzie z jego karierą? Co jeśli się załamię, a ja nie będę wstanie mu pomóc? Nie powiem mu... Wykorzystam ten czas najlepiej, jak potrafię. Spędzę z nim resztę swoich dni i dam jak najwięcej dowodów na potwierdzenie mojej miłości do niego... Otarłam łzy i podnosząc się ze schodów, szłam alejkami parku. Za chmur przebijały się promienie słońca oświetlając korony drzew. Dochodząc do dobrze znanego mi miejsca, szarpnęłam za szklane drzwi i weszłam do środka. Przywitałam się z pracownikami Nando's i podążyłam wolnym krokiem do szefa.
- O witaj Meg, miło cię widzieć- jego przyjazny głos rozniósł się echem po pomieszczeniu.
- Dzień Dobry, mi również.
- Coś się stało?
- Tak, muszę odejść z pracy..- spuściłam głowę, nie potrafiąc spojrzeć mu w oczy.
- Ale czemu? Chcesz podwyżkę, urlop?
- Nieee, nie o to chodzi.
- Źle ci tutaj?
- Nie, to najlepsza praca jaką miałam, ale potrzebuję spędzić czas z ukochanym...- odważyłam się podnieść głowę do góry.
- Dam ci urlop, wrócisz za miesiąc...
- Wtedy może mnie już nie być- wyszeptałam pod nosem sama do siebie- Chciałabym, ale nie mogę- wypowiedział słowa kierowane do jego osoby.
- Przykro mi, że odchodzisz... widzę, że chodzi tu o coś więcej...- zacisnęłam drżące wargi nic nie mówiąc- Będzie nam ciebie brakowało, ale nie zatrzymam cię siłą.
- Szefie.. wiem, że mi się nie należy, ale czy mogłabym dostać chociaż połowę wypłaty?
- Poczekaj- wyszedł na chwilę z pomieszczenia.- proszę- wręczył mi kopertę stojąc za mną.
- Dziękuję- otworzyłam ją, widząc dużą sumę pieniędzy- ja nie mogę wziąć aż tyle, to za dużo.- chciałam mu oddać, ale on zatrzymał moją rękę.
- Możesz, po prostu to weź i zmykaj mała- uśmiechnął się.
- Dziękuję najmocniej- przytuliłam go i wyszłam.
Pożegnałam się z pracownikami i wróciłam do domu. Wzięłam prysznic i ubrana w zwiewną sukienkę, usiadłam na kanapie pisząc do Zayna czy przyjedzie. Czekałam 10 minut, ale nie odpisywał. Smutna położyłam się na łóżku i wpatrywałam się w okno...

Ciche pukanie rozległo się po pokoju, odwróciłam głowę, widząc w drzwiach brązowookiego chłopaka. Szybko podniosłam się z łóżka, biegnąc w jego kierunku. Mocno wtuliłam się w jego tors, zaciągając się zapachem perfum.
- Aż tak się za mną stęskniłaś ? - łagodny śmiech mulata dotarł do uszu.
- Aż tak- uśmiechnęłam się, całując jego usta.
- Mmm... jeszcze raz- ponownie go pocałowałam.- pięknie wyglądasz w tej sukience- zmierzył mnie wzrokiem, kiedy się od siebie oderwaliśmy.
- Dziękuję- zaśmiałam się widząc wzrok chłopak na moim dekolcie. Był wyższy więc miał dobrą widoczność.- zboczku mój gdzie tak patrzysz?
- Ja? - zaczerwienił się, odwracając wzrok.
Był taki słodki, jego brązowe oczy iskrzyły się, otoczone wachlarzem długich i ciemnych rzęs. Wyraźne rysy twarz, dopełniały pełne usta, ułożone teraz w szeroki, ale nieśmiałym uśmiech. Rozpływam się...
- Zayn..
- Tak?
- Zrobisz coś dla mnie?
- Wszystko...-odpowiedział patrząc w moje oczy.
- Chodź- splotłam nasze dłonie ciągnąc go za sobą.

Szliśmy wzdłuż alejki parku, mijając wszystkich ludzi. Widziałam zdziwienie na twarzy Zayna, ale także ciekawość. Skręciłam, przechodząc przez trawnik, w celu skrócenia sobie drogi. Chłopak uważnie szedł przy moim boku, kurczowo trzymając moją dłoń. Doszliśmy na wielki pomost, gdzie było mało osób. Stawiałam wolne kroki po przestarzałych deskach. Każdy jeden krok powodował skrzypnięcie, które przyprawiało nasze ciała o ciarki. Dochodząc na koniec mini mola, przysiadłam na krawędziach. Szybkim ruchem zeskoczyłam w dół, stając na deskach tworzących jakby nie odkrytą przestrzeń pod molem.
- Chodź- poprosiłam chłopaka, widząc w jego oczach strach.
Głośno przełknął ślinę, zeskakując do mnie. Chwyciłam jego dłoń, prowadząc nas pod pomostem. Dookoła otaczała nas głęboka woda, ale czułam swobodę, brak strachu.
- Po co tu przyszliśmy? - chłopak zadał pierwsze pytanie od całej drogi.
- Zaraz zobaczysz.
Podeszłam do jednego z metalowych słupów, podtrzymujących całą konstrukcję. Przejechałam dłonią, uważnie go ilustrując.
- Mam- spojrzałam na Zayna i kiwnęłam by podszedł.
- Anne and Mark Forever - chłopak przeczytał napis na nim widniejący- co to?
- Moi rodzice to napisali, przed ich śmiercią przyprowadzali mnie tu kilka razy, za każdym razem podchodzili do tego słupa i pokazywali napis, powtarzali, że to miejsce ukryte pod molo jest magiczne. Wierzyli, że do puki ten pomost będzie stał, ich miłość będzie trwała. - mówiłam jak zaczarowana.
- Naprawdę?
- Tak, przetrwał już tyle burz i huraganów, a nadal stoi. Chcę cię zapewnić o mojej miłości.. więc zabrałam cię tutaj.- wyciągnęłam z pod desek czarny marker ukryty tutaj od dawna.
Spojrzałam na chłopaka i obracając się, chciałam napisać "Kocham cię Zayn NAZAWSZE''.
- Zaczekaj- mulat podszedł do mnie i zabrał mi markera.
Patrzyłam na niego zmieszanym wzrokiem. Próbowałam odczytać coś z jego oczu, ale bez skutecznie.
- Zróbmy to razem- wyszeptał i naprowadził moją dłoń na jego.
Oplótł mnie ramieniem, stojąc za mną i ostrożnie kierował naszymi rękoma. ''Megi i Zayn razem do końca świata'' nasz napis widniał już na słupie, a ja wtuliłam się w niego, uraniając niemą łzę, której nie był wstanie dostrzec. Ja odchodzę Zayn...
- Kocham cię- wyszeptałam, a on mocniej mnie do siebie przycisnął.
- Ja ciebie też.

Wracając chłopak zatrzymał się przy płaczącej wierzbie, muskającej swoimi liściami jezioro. Podniósł moje ciało do góry, okręcając dookoła na oczach innych zakochanych par. Zayna oraz bokserki, położyłam się obok niego wtulając w nagi tors. Palcami zataczałam kółka na jego torsie, co jakiś czas całując skórę. Oczy przymknęły się, a ja zasnęłam w jego silnych ramionach.
Gest trochę niespodziewany i dziwny, ale piękny. Dotarliśmy do jego i chłopców domu, gdzie miałam dzisiaj nocować. Wykąpana i ubrana w podkoszulek

Następnego ranka obudziłam się pełna sił, z myślą o kolejnym dniu, spędzonym tylko z nim. Wstałam z łóżka orientując się, że jestem sama. Boso kroczyłam przez korytarz, na dół po schodach. Rozglądałam się po mieszkaniu, wyszukując chłopaka.
- Tu jesteś- wyszeptałam, przytulając się do niego od tyłu.
- Czemu wstałaś, chciałem ci przynieść śniadanie do łóżka- powiedział lekko smutny.
- Dobra- krzyknęłam z uśmiechem.
Szybko pobiegłam na górę po schodach, wpadając do jego sypialni. Wskoczyłam na łóżko, przykrywając się kołdrą. Wygodnie ułożona, czekałam na to śniadanie. Do uszu docierał śmiech Zayna z dołu, który sprawiał, że moje serce skakało.
- Proszę śniadanie dla mojej księżniczki- przysiadł na satynowej pościeli, stawiając drewnianą tacę na moich nogach.
- Mmm dziękuję, ładnie pachnie- obdarzyłam jego usta pocałunkiem i zaczęłam jeść.
- Megi mam dla ciebie niespodziankę.- jego głos lekko zawahał się, ale uśmiech pozostał na twarzy.
- Jaką?
- Jutro...
/Natalia
 

3 komentarze:

  1. Niesamowity. Wzryszyłam się czekam na nn<3 :*

    OdpowiedzUsuń
  2. dlaczego musi być już koniec ;o i tak czekam na nastepny ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. nie blagam niech ona nie umrze prosze daj mi swojego fejsa mam pomysl :) moge ci pomoc bo jak to mowi moja pani od polaka "Mam lekkie pióro" Pozdrawiam / Oli12122

    OdpowiedzUsuń