piątek, 16 sierpnia 2013

Zayn cz.22 "Miłość jest nieunikniona"

Wskoczyłam na łóżko, przykrywając się kołdrą. Wygodnie ułożona, czekałam na to śniadanie. Do uszu docierał śmiech Zayna z dołu, który sprawiał, że moje Serce skakało.
- Proszę śniadanie dla mojej księżniczki- przysiadł na satynowej pościeli, stawiając drewnianą tacę na moich nogach.
- Mmm dziękuję, ładnie pachnie- obdarzyłam jego usta pocałunkiem i zaczęłam jeść.
- Megi mam dla ciebie niespodziankę.- jego głos lekko zawahał się, ale uśmiech pozostał na twarzy.
- Jaką?
- Jutro wyjeżdżamy...- jego szeroki uśmiech skierowany został ku mojej osobie.
- Dokąd?
- Do Los Angeles.
- Co? Jak to? - moje źrenice poszerzyły się do nie wyobrażalnych rozmiarów.
- Pomyślałem, że przyda nam się trochę odpoczynku. Zrobimy sobie małe wakacje...
- A..
- Ostatnio w naszym życiu dużo się dzieje...- przerwał mi- Co chwilę ktoś stara się zepsuć nasz związek. Chcę mieć cię tylko dla siebie, z dala od tego świata. Będziemy tam tylko ty i ja, czas będzie płynął tylko dla nas...- starał się mnie przekonać.
- Nie wiem..- bałam się, co z moją chorobą?
- Wszystko jest już załatwione skarbie, jutro rano pójdę do twojego szefa i poproszę go o dwa tygodnie urlopu dla ciebie.
- Nie, nie trzeba- szybko zaprzeczyłam.
- Czemu? Wstydzisz się mnie?
- Nie, nie Zayn nie gadaj głupot. Ja...ja p..po prostu już tam nie pracuję.- musiałam mu powiedzieć, kłamstwo ma krótkie nogi.
- Co? Zwolnił cię? Pójdę do niego...- uniósł lekko głos, a jego oczy pociemniały.
- Nie, to ja odeszłam.- odłożyłam tacę z jedzeniem na bok i wtuliłam się w jego ramię, potrzebując bliskości.
- Czemu to zrobiłaś?
- Chciałam spędzić więcej czasu z tobą i znudziła mnie ta praca już- po części mówiłam prawdę.
- Kocham cię- ucałował moje czoło, głaszcząc mnie po włosach, nie dawał mi żadnych kazań, kochałam go za to.
- Ja ciebie bardziej...
- To polecisz ze mną? - zapytał unosząc jedną brew.
- Tak..- pocałowałam jego usta.
Zgodziłam się, nie miałam nic do stracenia. I tak żyję na dniach. Przynajmniej spędzę nie zapomniane chwilę u boku chłopaka, który skradł moje serce i zobaczę kawałek świata...

W ciszy zjadłam śniadanie, karmiąc co jakiś czas mulata. Nasze uśmiechy posyłane sobie przy każdym spojrzeniu, radowały nasze serca. Podekscytowanie na jutrzejszy wyjazd, odczuwalne było już w moim ciele.Wiedziałam, że lot samolotem może mieć tragiczne skutki dla mojego stanu, ale pragnęłam tam z nim polecieć.
- Będę się już zbierać, spakuję się i załatwię kilka spraw jeszcze...- posłałam mu uśmiech i wstałam z łóżka ubierając się w swoje ciuchy.
- Zostań jeszcze proszę...- Zayn zrobił oczy szczeniaczka, co wywołało u mnie śmiech.
Usiadłam na jego kolanach, wtulając się w jego zagłębienie w szyi. Rękę wplotłam w jego kruczo-czarne włosy i delikatnie bawiłam się ich miękkimi kosmykami. Napajałam się chwilą bliskości, której nie bawem może mi zabraknąć. Chciałam by tak zostało już na zawsze, chciałam zatrzymać tą chwilę, w której cały świat znikał, a zostawał tylko on. Tak wiele wymagam?
- Megi.
- Tak?
- Moje serce należy do ciebie, obiecaj się nim zaopiekować..?
- Obiecuję... A ty moim- szepnęłam w jego ramionach.- Muszę już iść.
Podniosłam się z jego kolan, puszczając powoli dłoń, którą lekko ściskałam.
 Mocno pocałowałam go w usta, po czym odwróciłam się do wyjścia.
- Zobaczymy się jutro, zadzwonię wieczorem skarbie.- wypowiedziałam te słowa z bólem, nie chcąc go zostawiać.
Powoli znikałam za drzwiami jego pokoju, opuszczając dom. Chciałam tam wrócić, ale nie mogłam. Za godzinę miałam stawić się w szpitalu. Wolnym krokiem kierowałam się do domu, po kopertę z wypłatą. Kiedy już dotarłam do mieszkania, pośpiesznie ją spakowałam do torebki i wyszłam z domu, idąc do szpitala.

Wraz z przekroczeniem progu szklanych drzwi, ogarnęła mnie złość? Tak. Złość. W ciągu dwóch dni tak bardzo z nienawidziłam to miejsce. Miałam ochotę zawrócić i uciec jak najdalej od tego. Otworzyłam drzwi sali i zajęłam swoje miejsce przed facetem ubranym w biały fartuch.
- Witaj Megi, mamy już leki, udało nam się ściągnąć je w wyjątkowo szybkim tempie, przyszły dziś rano...- uśmiechnął się, ale moja kamienna twarz nie wyrażała nic.
- Dziękuję- tylko na to było mnie stać.
Zapłaciłam lekarzowi za lek dość wysoką sumę, dowiedziałam się jak go zażywać i opuściłam szpital. Nie mogłam na niego patrzeć, na lekarza i to miejsce. Wszystko przyprawiało mnie o mdłości i nerwy...

Wróciłam do domu i chwytając pośpiesznie banana w rękę, pognałam się spakować. Wrzucałam potrzebne rzeczy do walizki, nie dbając o ładne składanie ich w kostkę. Buty, spodenki, spodnie, koszulki, bluzki, stroje kąpielowe, sukienki, kosmetyki, leki...Wszystko po kolei lądowało w torbie. Będąc już pewną, że wszystko co potrzebne spakowałam, usiadłam na walizce i męczyłam się z zapięciem jej.
- Co ty robisz? - usłyszałam śmiech Nicka.
Podniosłam głowę widząc w drzwiach dwóch rozbawionych chłopaków. Zdziwił mnie widok Zayna, stojącego tuż obok mojego przyjaciela. Co on tu robił?
- Pomożecie mi? - zapytałam z nadzieją.
- Jasne..
Ja i Zayn docisnęliśmy walizkę, a Nick szybko ją zapiął.
- Tak w ogóle co ty tu robisz? - zwróciłam się do Zayna.
- Nie mogłem wytrzymać bez ciebie, więc spakowałem się i przyjechałem.- obdarował mnie całusem, a delikatne rumieńce wkradły się na moje policzki...
- O Boże... Oszczędźcie mi tych widoków- zażartował Nick, wyciągając w górę ręce i  wychodząc z pokoju.
Oboje z Zaynem wybuchliśmy gromkim śmiechem. Położyliśmy się wygodnie na łóżku i oddając się rozmowie, nie szczędziliśmy sobie czułości...

Stan zakochania...

 Dźwięk natrętnego budzika zmusił mnie do podniesienia powiek. Wyszukałam zaspanym wzrokiem telefon i wyłączyłam urządzenie. Położyłam się z powrotem na poduszkę, zamykając oczy. Mój spokój jednak nie trwał długo... po chwili zadzwonił kolejny budzik, tym razem na telefonie Zayna. Chcąc nie chcąc musieliśmy wstać...

Starając się w miarę szybko ogarnąć, pożegnałam się z Nickiem i pojechaliśmy busem z chłopakami na lotnisko. Weszliśmy na wielką halę i pożegnaliśmy się z wszystkimi. Zayn nie szczędził sobie braterskiej miłości wobec nich, żegnał się jakby wyjeżdżał na bardzo długo. Ja też się z nimi pożegnałam w inny sposób niż zazwyczaj. Zdawałam sobie sprawę z tego, że to może być ostatni raz kiedy ich widzę. Chwytając swoje bagaże, udaliśmy się na odprawę, machając w ich kierunku. Nasze dłonie splotły się w jedność i już w przeciągu paru minut, zajmowaliśmy miejsca w samolocie.
Kiedy tylko nasz środek lokomocji wystartował, ja zamknęłam oczy zasypiając.
Śniła mi się łąka polna i pełno kwiatów, a wśród nich my.. Ja i Zayn. Byliśmy tacy beztroscy, szaleni, a zarazem spokojni. Zapatrzeni w swoją drugą połówkę, nie zważający na otaczający nas świat...

 Obudziło mnie mocne trząśnięcie, spojrzałam na Zayna. Jego oczy były przerażone. Samolot mocno się trząsł, a pasażerowie dziwnie się zachowywali.
- Co się dzieje? - zapytałam drżącym głosem...
/ Natalia

3 komentarze:

  1. tylko mi nie mów że się rozbiją ;( i ja nie chcę żeby Megi umierała ;( plis zakończ to szczęśliwie

    OdpowiedzUsuń
  2. mam tylko nadzieje ze zakończenie będzie szczęśliwe :)

    OdpowiedzUsuń
  3. ♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥

    OdpowiedzUsuń