Bardzo dziękuję za komentarze i hejty pod ostatnią części. Bardzo "odważny" anonim powiedział,że mam nie prosić o komentarze,bo opowiadanie jest coraz krótsze (ale chyba nie czytał go bo części pisze coraz dłuższe) Więc od dzisiaj nie proszę o komentarze,a części będą dodawane co
3 dni. Są wakacje i też potrzebuję trochę odpoczynku. Jakoś po niedzieli ukaże się część 69,czyli jak się spodziewacie będzie ona +18 zboczuszki (w roli głównej Zayn i Rebeka)
***Oczami Anastazji**
Obudziło mnie ciche pukanie do drzwi.
-Proszę-powiedziałam pół przytomnym .
Do środka wszedł nie kto inny jak mój braciszek.
-Jak się czujesz?-zapytał.
-Obudziłeś mnie.
-Sorka.
-Dobra jak już nie śpię to wchodź-brunet usiadł obok mnie na łóżku.-Louis wiesz,kto tak pobił Harolda?
-yyyy... no....ten.
-Tylko mi nie mów,że ty to zrobiłeś.
-No ja-spuścił wzrok-Ale to było w obronie twojej-zaczął się tłumaczyć.
-Louis! Jak mogłeś to zrobić? On przez ciebie bardzo cierpi. Widziałeś jak mocno go pobiłeś?
-Byłem pijany. Jest z nim,aż tak źle?-czułam w jego głosie smutek i strach.
-Idź do niego.
-A co z tobą? Rozmawiałaś z nim?
-Mhm. Wyjaśniliśmy sobie wszystko i jest w porządku.
-Czyli jesteście razem?
-Nie. To za wcześnie bym podjęła taką decyzję.
-Powiesz mi co się właściwie stało w klubie?
-Ciężko mi o tym gadać,ale wiem,że nie dasz mi spokoju. Przyłapałam Harrego jak obściskiwał się z jakoś laską przy kiblu. No i tyle się stało.
-Sukinsyn...
-Lou!
-Sorry.
-Pogadaj z Harrym tak na spokojnie.
-Okej. Robię to dla ciebie.
-Która godzina?
-Po 20.00.
-Przespałam 3 godziny. Niezła jestem-zaśmiałam się by rozładować ą dziwną atmosferę.
-Jutro masz ten bal?
-Tak,ale to nie taki bal ze sukniami...
-Młoda,nie jestem taki stary. Wiem co się dzieje na tych "balach". Bądź tylko grzeczna-czule się do mnie uśmiechnął.
-Jasne. Przecież ja zawsze jestem grzeczna.
-Tsaaa. Chodzący aniołek z rogami-zaśmialiśmy się razem.
-Chyba,aż tak źle ze mną nie jest?
-Nie. Jesteś fajną siostrą.
-Dzięki,a ty jesteś fajnym bratem.
-Hahaha ja to wiem.
-No może z tą skromnością jest trochę gorzej.
-Nom tak jakoś wyszło. Śpij mała jutro musisz dobrze wyglądać. Jak chcesz Eleanor na pewno pomoże ci w tych wszystkich rzeczach.
-Jasne,a ty pogadaj z Harrym.
-Mhm. Dobra noc siostra.
-Dobra noc-brat dał mi buziaka w policzek i wyszedł z mojego pokoju.
Położyłam się i dosyć długo wpatrywałam się w sufit. Nie mogłam przestać myśleć o Harrym i o.... Maxie. To dziwne ale chyba zakochałam się w obu. Max chyba przestał być dla mnie tylko przyjacielem,a Hazz....
Po mimo tej sytuacji ze Stylesem nadal go kocham. Nawet nie potrafiłam go zwyzywać. Tylko się popłakałam jak zobaczyłam w jakim jest stanie. Jestem głupia! To nie w moim stylu. Powinnam się na niego drzeć i strzelić z liścia. Od kiedy tu jestem wszystko się zmieniło. Ja się zmieniłam. Zmęczona razyślaniami usnęłam.
Obudziłam się zrelaksowana i odprężona. Spojrzałam na zegarek,który wskazywał 13.45. Zerwałam się z łóżka i pobiegłam szybko coś zjeść. W kuchni spotkałam Nialla. Jak to na Horana przystało szukał czegoś w lodówce.
-Hej głodomorku-powiedziałam z uśmiechem.
-O hej! Zjesz coś?
-Nom, po to tu przyszłam.
-To sobie zrób coś,bo ja idę zjeść teraz te przepyszne tosty-tak po prostu wyszedł z kuchni z talerzem pełnym tostów.
Otworzyłam lodówkę,a tam pustki. Takie są skutki jak wstajesz później niż Nialler. Na szczęście znalazłam w szafce pół słoika Nutelli. Posmarowałam chleb czekoladowym kremem,nalałam pomarańczowego soku do szklanki i poszłam ze śniadaniem do pokoju. Zjadłam posiłek i poszłam do łazienki. Wzięłam długą,relaksującą kąpiel. Umyłam i wysuszyłam włosy. Tak na prawdę nie potrzebowałam pomocy Elki. To nie gala,tylko impreza. Nie potrzebuję wyrafinowanej fryzury i makijażu. Była koło 15.00 więc poszłam jeszcze zobaczyć co ze Stylesem. Siedział na parapecie i grał coś na gitarze.
-Mogę?-zapytałam wsuwając głowę do pokoju.
-Chodź-odłożył instrument i posunął się bym mogła usiąść obok.-Idziesz dzisiaj na ten cały bal?
-Tak,mam jeszcze chwilę czasu.
-Proszę uważaj na siebie-co jest? Każdy mi mówi że mam na siebie uważać. Debil jestem czy co,że nie rozumiem i trzeba mi to tysiąc razy powtarzać.
-Tak jasne. Co grałeś?
-"I Wish". Anastazja myślałem o nas.
-Znowu zaczynasz? To wszystko się dla mnie za szybko dzieje.
-Wiem. Dlatego postanowiłem wyjechać na jakiś czas, byś mogła pomyśleć i odpocząć ode mnie. Jutro o 9.00 mam samolot do Miami-powiedział to z udawaną obojętnością.Nie chciałam by wyjeżdżał, by mnie zostawił,ale moja duma nie pozwoliła mi tego powiedzieć.
-Ok. Miłego odpoczynku- czułam,że moje oczy zrobiły się szkliste, więc to odpowiedni moment na ucieczkę.-Sorry muszę już iść się szykować. Do zobaczenia Harry-zeskoczyłam z parapetu i szłam w kierunku drzwi.
-Anastazja-chłopak podbiegła do mnie i mocno do siebie przytulił.-Uważaj na siebie, jak mnie nie będzie-pokiwałam tylko głową i wybiegłam.
Wpadłam do mojej sypialni. Rzuciłam się na łóżko i dałam upust swoim emocją. Płakałam, co mi trochę pomogło. Nie chciałam by Hazz wyjeżdżał,ale może tak będzie dla nas lepiej. Wspominałam wszystkie nasze wspólne chwile. Teraz nawet na ten cały bal mi się nie chciało iść,wiedząc,że jak wrócę Harrego już nie będzie. Telefon,który leżał pod poduszką zaczął wydobywać przytłumione dźwięki. Schyliłam się po komórkę i odebrałam nie patrząc kto dzwoni.
-Słucham.
-Hej śliczna-usłyszałam głos Maxa
-No cześć.
-Jak przygotowania do imprezy?
-Dobrze- skłamałam.
-Pamiętaj,że będę po ciebie o 19.30.
-Tak,tak wiem.
-Już nie mogę się doczekać. Do zo Piękna.
-Pa-rozłączyłam się i spojrzałam na zegarek. Pokazywał 17.45. Kurde mam nie cale dwie godziny. Podbiegłam do szafy. Żadna z moich rzeczy nie nadawała się na dyskotekę. Nie mam takich ciuchów,ale wiem kto ma takich pełno. Chwyciłam telefon i zadzwoniłam.
-Tak słucham-powiedział łagodny głosik
-Hej Beki. Słuchaj mam prośbę. Mogę pożyczyć od ciebie jakieś ciuchy na bal? Kompletnie nie mam w co się ubrać.
-Nie tłumacz się. Jasne weź co ci się spodoba. Miłej zabawy skarbie.
-Bardzo ci dziękuję. Pozdrów wszystkich.
-Oczywiście ty też.
-Ok, papa.
-Trzymaj się-rozłączyłam się i pobiegłam do pokoju Rebeki i Zayna.
Podeszłam do ich garderoby. Ona była ogromna taka jak mój pokój,a może i większa. Zapełniona była po brzegi. Po jednej stronie były rzeczy Rebeki, po drugiej rzeczy Zayna,a na środku pełno ich butów. Podeszłam do rzeczy blondynki i zaczęłam szukać czegoś co pasowałoby na dyskotekę. Ona miała masę ciuchów, wcale nie mogłam się zdecydować. Po kilkunastu minutach znalazłam idealną sukienkę z białą górą i różowym dołem. Do kompletu znalazłam jeszcze buty i torebkę. Wzięłam rzeczy i poszłam do siebie. Założyłam ubrania Beki i zaczęłam malować paznokcie. Gdy lakier wyschnął zabrałam się za makijaż. Założyłam podkład, usta pomalowałam jasnoróżowym błyszczykiem, wytuszowałam rzęsy i zrobiłam delikatne kreski. Z fryzurą też nie przesadzałam. Postawiłam na klasyczne loki.Ku mojemu zdziwieniu wyglądałam bardzo dobrze. Zrobiłam sobie zdjęcie na IG.
Do torebki wrzuciłam niezbędne rzeczy. Była 19.25,gdy usłyszałam dzwonek do drzwi. Wow! Punktualny. Zbiegłam po schodach i otworzyłam drzwi.
-Woooow wyglądasz zajebiście-powiedział.
Był ubrany w czarną marynarkę,szary top, białe luźne spodnie,białą czapkę i szare Nike. Wyglądał cudownie.
-Dzięki ty też-wsiedliśmy do samochodu,który prowadził szofer Maxa.
Dojechaliśmy do nowo otwartego klubu w centrum Londynu. W środku było już masę ludzi z naszej szkoły. Doszliśmy do naszej paczki i zaczęła się impreza. Piliśmy,gadaliśmy i śmialiśmy się. Przy nich mogłam się wyluzować i zapomnieć o wszystkim. Zabawa trwała już dobre trzy godziny.
-Chodź mała zatańczymy-pociągnął mnie na parkiet Mortez. Na początku było dobrze. Tańczyliśmy dopóki blondyn zaczął mnie obmacywać.
-Max,przestań!-odepchnęłam go,ale to go bardziej zachęciło.
-Zabawimy się wiem,że tego chcesz-popchnął i przycisnął mnie do ściany. Jego ręce błądziły po moim ciele. Przez chwilę stałam sparaliżowana i nie wierzyłam w to co właśnie się dzieje. Gdy doszłam do siebie,strzeliłam mu z liścia i kopnęłam w krocze. Przeklął coś pod nosem i złapał się za bolące miejsce. Ja się rozpłakałam i wybiegłam z klubu. Nie sądziłam,że Max mógł kiedykolwiek mi coś takiego zrobić. Przecież on chciał mnie zgwałcić. Ja mu ufałam,nawet darzyłam go większym uczuciem niż przeciętnego przyjaciela,a on bezczelnie chciał mnie wykorzystać.
Biegłam już dosyć długo. Łzy zasłaniały mi widok. W końcu dobiegłam do domu i wbiegłam do pokoju Harrego. Dlaczego? Sama nie wiem,może dlatego,że byłam już trochę pijana i potrzebowałam wsparcia. Leżał na łóżku i czytał książkę. Rzuciłam się na jego łóżko i mocno się do niego przytuliłam.
-Anastazja,skarbie co się stało?-zapytał łagodnie. Ja milczałam i jeszcze bardziej płakałam. Loczek łagodnie głaskał mnie po głowie.
-Ha... Harry...-wybełkotałam.
-Słucham.
-Błagam cię nie wyjeżdżaj. Nie zostawiaj mnie teraz samej! Potrzebuję cię!
-Ja ciebie też i ciężko mi cię zostawić.
-Nie rób tego,zostań ze mną.
-Chcesz tego?
-Chcę ciebie! Kocham cię-bez namysłu wbiłam się w jego usta,niestety on przerwał pocałunek.
-Anastazja nie chcę byś robiła coś pod wpływem impulsu i alkoholu. Widzę,że coś się stało,ale nie chcę byś sobie teraz wszystko przypominała. Prześpij się i pogadamy jutro. Śpij maleńka.
-Położysz się ze mną?
-Tak. Śpij ja będę przy tobie.
-Nie zostawisz mnie? Nie wyjedziesz?
-Nie, zostanę z tobą-położyłam się na jego torsie i przytuliłam tak mocno by mi nie uciekł...../Sandra