Małą wywieźli z sali, a ja wyszłam za nimi. Wszyscy jeszcze ją ściskali, a ja stałam kawałek dalej od nich, nie radząc sobie ze łzami.
- Kocham cię Megi...
Krzyknęła mała, a coś we mnie pękło, zdołałam tylko wyszeptać, że ja ją też, ale usłyszała. Zabrali ją, a wzrok wszystkich zatrzymywał się na mnie....
Nie mogąc tego znieść, przeszłam na inny oddział, gdzie ich spojrzenie nie sięgały mojej osoby. Siadając na krześle, opanowywałam łzy i pełna spokoju czekałam....
Mijały sekundy, minuty, godziny, a operacja dalej trwała. Wielokrotnie zmieniałam swoje miejsce, to siedziałam, to chodziłam. Nerwy szarpały mną nieustannie. Spojrzenie czasem nie chcący spotykało się z nieznanymi mi osobami, będącymi razem z chłopakiem. Zmęczone ciało ledwo co trzymało się na nogach, jednak wraz z otworzeniem drzwi do sali operacyjnej, energia przypłynęła, ożywiając mnie. Moja postać stanęła na baczność, jak i innych, czekając na wiadomość. Strach gościł w moich oczach, a ponura mina lekarza nie wróżyła nic dobrego. Starszy i bardzo dobrze znany mi mężczyzna w białym fartuchu zbliżył się do mnie stając na przeciw.
- Przykro mi, ale Katlin... robiliśmy wszystko, ale nie udało się nam jej uratować. Kazała ci to dać...- Doktor podał mi ulubionego misia dziewczynki- powiedziała, że jest wyjątkowy.
Łzy zaczęły rzewnie płynąć z oczu, a ręce ściskały niedużą maskotkę. Spoglądając na grupkę chłopaków i dziewczyn,
wybiegłam ze szpitala. Teraz mogę powiedzieć, że runął mój świat.
- Megi zaczekaj!!! - słyszałam czyjeś krzyki, ale nie zwracałam na nie uwagi.
Biegłam ile sił w nogach do domu. Nie miałam już po co żyć, bo dla kogo ? Na tym świecie od początku nie było dla mnie miejsca. Chciałam umrzeć, znaleźć się tam na górze, blisko mamy. Trzaskając mocno drzwiami, wbiegłam do mieszkania i mijając próg salonu, podbiegłam do Nicka i wtulając się w jego ciało, jeszcze bardziej się rozpłakałam. Dławiłam się łzami i ich gorzkim posmakiem.
- Ciii, co się stało?
- Katli...o..ona ..nie ...nie żyje.
Nowy potok rozpaczy spłynął po moich policzkach, spadając na koszulkę chłopaka. Straciłam wszystkie siły do życia, straciłam siły do funkcjonowania. Nick poluźnił uścisk, a moje nogi ugięły się, ciągnąc moje ciało na podłogę. Będąc pewna spotkania bezsilnego ciała z ziemią, chłopak mocno mnie chwycił, unosząc w górę. Jego uścisk był dwa razy silniejszy, przed obawą, że upadnę. Nie wiem jak, nie wiem kiedy, ale usnęłam na stojąco w jego ramionach, a może straciłam przytomność?
Dwa dni później miał odbyć się pogrzeb Kataleji.
- Megi możemy już jechać? - zapytał Nicko.
- Tak.
Zeszłam na dół ubrana w czarną sukienkę przed kolana i baleriny. Włosy miałam rozpuszczone, a oczy podpuchnięte. W ręce zaś mocno trzymałam misia od małej...
Po krótkiej mszy w kościele wszyscy udali się na cmentarz. Był Zayn i te same osoby co wczoraj były z nim. Kilku lekarzy i opiekunki z ośrodka oraz Nick, wszyscy trzymali w rękach chusteczki i ocierali łzy. A ja.. ja stałam trzymając w jednej dłoni maskotkę, a w drugiej bukiet białych róż, łzy same wyznaczały sobie tor, a ja pozwalałam im płynąć. Widząc jak zasypują trumnę malutkiej nie wytrzymałam tego widoku i odwracając się, mocno wtuliłam się w Nicka, łkając...
Po ceremonii wszyscy rozeszli się do swoich domów, a ja zostałam. Uklęknęłam przed grobem i wpatrywałam się w misia, modląc się w myślach o nią. Pojedyncze łzy ściekały po moich policzkach, spadając w nie określone miejsca. Czując czyjś dotyk odwróciłam się, widząc Zayna.....
Wow. Genialny, Płakałam jak go czytałam czekam na nexta<3 :*
OdpowiedzUsuńOMG;) To jest świetne;** Pisz dalej!! Uwielbiam cię<3
OdpowiedzUsuńZapraszam do mnie:
1you-are-my-life-forever.blogspot.com
dawaj następny !! :)
OdpowiedzUsuńDaaaaaawaaaaj następną część szybko. Już nie moge sie doczekać. I wogóle cudny imagin. ;*** <333
OdpowiedzUsuńcuuuudo <3
OdpowiedzUsuńPłakałam jesteś świetna :**
OdpowiedzUsuńboże rycze :'( Szybko dodaj następną <3 czekam <3
OdpowiedzUsuń