sobota, 1 czerwca 2013

Zayn cz.38

Nie spodziewałam się że ten imagin będzie taki długi dawałam mu max 20 rozdziałów a tu proszę prawie 40 i to nie jest koniec. Co chwilę staram się pisać kontynuację ale tyle już w nim było wątków że kończą mi się pomysły. Zdaje mi się że do 60 części to on nie dojdzie ale jeszcze zobaczymy./Sandra



-Możesz mi to jakoś wyjaśnić?-usiadłem obok niej
-No pruła się więc oberwała
-Tak? Słyszałem coś innego. Podobno pobiłaś się z nią bo mnie obraziła.
-Chciałbyś. To był zwykły pustak,który obraził mnie,a nie ciebie.
-Kłamać to ty nie umiesz-uśmiechnąłem się.

-No dobra... Powiedziała że jesteś gejem,a ja nie chcę być postrzegana jako siostra pedzia. Zrozumiałeś?-czułem że nie mówi mi prawdy ale już jej nie naciskałem
-Tak czy tak mnie broniłaś. Może to nie było jakieś mega mądre i odpowiedzialne ale ci odpuszczam. Chodź młoda idziemy do domu
-A szkoła? Zostały mi jeszcze 4 lekcje
-Dobra zrobisz sobie dzisiaj wolne-mieliśmy już wychodzić z budynku,gdy zadzwonił mój telefon.
**Rozmowa telefoniczna**
-Lou, El rodzi!-wydarł się Hazz
-Teraz?
-Tak jedź do szpitala!
-Ok. Jesteś w domu?
-Tak
-To przywiozę ci Anastazję.Zaopiekujesz się nią?
-Jasne tylko się bujaj!
**Koniec rozmowy telefonicznej**
-Jedziesz do domu i zostajesz ze Stylesem
-Dlaczego?
-El właśnie rodzi!
-Na co czekasz jedziemy!-szybko wsiedliśmy do auta i ruszyłem w stronę domu. Wysadziłem dziewczynę i z piskiem opon pojechałem do szpitala.
***Oczami Anastazji***
Kurde Lou na prawdę jest w porządku. Chyba mogłabym go nawet polubić.
Weszłam do domu gdzie miał na mnie czekać lokers.
-Hej młoda-powiedział
-Możesz tak na mnie nie mówić
Harold wyszedł z kuchni z miską chipsów. Usiadł na kanapie przerzucając walające się po całym salonie ubrania chłopaków. Że im taki burdel nie przeszkadzał.
-Chce ci się siedzieć w tym syfie?
-Ty chyba syfu nie widziałaś
-Widziałam,właśnie znajduję się w jednym wielkim burdelu.-zaczęłam zbierać ubrania i składać je. Harry przyglądał mi się z wielką uwagą
-Co ty w ogóle robisz?-zapytał po chwili
-Nie widzisz? Sprzątam 
-Zadzwonię po sprzątaczkę,a ty siadaj obok mnie i obejrzymy jakiś film.-zepchnął resztę ubrań z kanapy. Usiadłam koło niego i zabrałam mu pilot
-EJ!!!!
-Co? Ja wybieram-wytknęłam mu język i połączyłam się z internetem. Wybrałam mój ukochany film "Iron Man 3". Był genialny oglądałam go już po raz kolejny ale nigdy mi się nie znudzi. W połowie filmu Styles przysiadł się bliżej i objął mnie ramieniem. Nie wiem dlaczego ale się przytuliłam do niego. Miał ładne,słodkie perfumy,które za każdym wdechem podrażniały mój nos. Gdy film się skończył siedzieliśmy jeszcze przytuleni przez kilka minut. 
-Dobra ja idę do siebie.-powiedziałam idąc w kierunku sypialni. Zamykając za soba drzwi,chwyciłam zdjęcie moich rodziców i usiadłam na moim wielkim łóżku z baldachimem.  Brakuje mi ich. Słone łzy spływały swobodnie po moich różowych polikach. Wcale nie byłam taka silna jak mi się wydawało.Usłyszałam pukanie do drzwi. Nie miałam ochoty z nikim rozmawiać. Poczułam czyjeś ręce na moich ramionach. Odwróciłam się i ujrzałam Jego. Harry stał nade mną z przygnębioną miną. Bez słowa usiadł obok mnie,a ja zrobiłam coś czego nigdy po sobie bym się nie spodziewała. Przytuliłam się do niego. Tego mi było potrzeba,bliskości drugiej osoby. Chłopak nic nie mówił,tylko delikatnie głaskał mnie po plecach i głowie. Mogłam w spokoju się wypłakać. Po paru może parunastu minutach odkleiłam się od niego. 
-Przepraszam-wyszeptałam
-Nie ma za co. Mam nadzieję że jakoś pomogłem
-Tak dziękuję
-Odpowiesz mi na jedno pytanie? Dlaczego udajesz zimną i wredną dziewczynę,skoro jesteś bardzo delikatna i wrażliwa?
-Ty nic nie rozumiesz
-To mi to wytłumacz
-Niby dlaczego? My się w ogóle nie znamy
-To się poznajmy. Mieszkamy razem ponad 2 tygodnie a nic o sobie nie wiemy-po mimo wątpliwości opowiedziałam mu o sobie,a poźniej on zaczął mówić o swoim życiu
***Oczami Louisa***
Przyjechałem  do szpitala. Od razu pobiegłem na porodówkę,mijając na korytarzu moich przyjaciół. Cały czas trzymałem Eleanor za rękę,a gdy lekarz pozwolił mi odciąć pępowinę to prawie zemdlałem. Kazałem zrobić to mu nie chciałem zrobić czegoś źle. Po kilku godzinach urodził się mój pierworodny. Moja kobieta była wycięczona. Dałem jej buziaka i wyszedłem na korytarz. Teraz byłem najszczęśliwszym facetem na ziemi. 
***Oczami Rebeki***
Ja,Zayn,Megan,Lia,Niall, Danielle i Nicol które właśnie przyjechały czekaliśmy na korytarzu,gdy wyszedł a raczej wybiegł do nas Louis.
-Mam syna!!!!!-krzyknął i wykonał swój taniec radości,czy coś w tym stylu. Wszyscy rzuciliśmy się
na niego i zaczęliśmy gratulować.
-Wy już możecie iść. Nie ma sensu byście siedzieli tu cały czas. A Beki powiesz Anastazji że do końca tygodnia nie idzie do szkoły?
-Jasne możesz na mnie liczyć,ucałuj od nas Elkę i maluszka.-powiedziałam. Jeszcze raz do uściskaliśmy i wróciliśmy do domu. Przed pójściem spać chciałam pójść do Austin,gdy z jej pokoju wyszedł Styles
-Co ty tam robiłeś?-zapytałąm
-Rozmawialiśmy,a jeśli cię to ciekawi nie przespałem się z nią
-Muszę z nią pogadać
-Poczekaj. Ona właśnie usnęła i będzie lepiej jak odpocznie.
-Dobra,to do jutra
-Cześć-wyminęłam chłopaka i poszłam do swojej sypialni. W niej ujrzałam cudowny obrazek. Zayn usypiał Megi śpiewając jej. Stałam oparta o framugę drzwi i z zaciekawieniem patrzyłam na nich. Po jakimś czasie mała zasnęła. Mulat odwrócił się i podszedł do mnie. Mocno mnie przytulił.

 -Kotku kiedy jedziemy do Bradford?-zapytał czule mnie całując
-Nie wiem musimy pojechać jeszcze do Grega bo mu obiecałam i do Polski.
-Do Polski? Po co?
 -Chcę pojechać z wami na grób moich rodziców. Strasznie mi ich brakuje
-Wiem skarbie. Bardzo chcę tam z toba pojechać
-Żałuję że was nie poznają
-Już spokojnie. Jesteś bardzo zmęczona.-wziął mnie na ręce i delikatnie położył do łóżka. Położył się na mnie i zaczął obsypywać moje ciało pocałunkami. Paz na jakiś czas zatrzymywał się na mojej szyi gdzie zostawiał mocno czerwone malinki. 
-Skarbie jesteś dla mnie wszystkim-wyszeptał ledwie słyszalnie. Położył się obok mnie,objął mnie ramieniem i mocno rzytulił.
-Jesteś całym moim światem kotku-na moje słowa  chłopak się uśmiechnął tym z najpiękniejszych uśmiechów jakie widziałam. Leżeliśmy wtuleni,nie odzywając się. Nie była to niezręczna cisza. Kochałam leżeć u jego boku bez nie potrzebnych słów. Po paru minutach usnęliśmy... 

























 

8 komentarzy: