cz.6.
Przez te wakacje moje życie osobiste rozkwitło, moje uczucia odżyły... Byłam w siódmym niebie, Zayn sprawiał, że czułam się, jak w raju. Był wszystkim, czego potrzebowałam - moim życiem, miłością. Żyliśmy chwilą - każdym momentem, który wspólnie spędzaliśmy. Kochaliśmy się - przynajmniej tak mi się wydawało. Wierzyłam we wszystko, co mówił, w każdy szept, każdy gest... Jego dotyk sprawiał, że odpływałam, uzależniałam się od słodkich pocałunków. Pasja, z jaką mnie całował i pieścił moje ciało była niesamowita. Jego miłosne fantazje były niesamowite. Uwielbiał mnie dotykać, sprawiać mi przyjemność. Pożądanie w jego oczach powodowało, że całkowicie mu się oddawałam, bez względu na tego konsekwencje. Wiedziałam, że to, co nas łączy jest niespotykane i nigdy nie będę czuła czegoś podobnego. Żaden inny chłopak nie sprawiał, że tyle się uśmiechałam, że było mi tak nieziemsko wspaniale. On był wyjątkowy, jedyny w swoim rodzaju.
Spędzałam z nim całe dnie - nieważne gdzie, nieważne jak, waże, że z nim. Wiedzieliśmy o sobie wszystko, odgadywaliśmy swoje myśli i pragnienia. Dopełnialiśmy się - pasowaliśmy do siebie, jak dwie zagubione połówki, które w końcu się odnalazły. Połączeni w jedność, stanowiliśmy niezniszczalną siłę miłości, której nikt i nic w stanie nie było rozerwać. No, może prawie nic...
Czas z Zayn'em mijał w niesamowicie szybkim tempie. To była jedyna rzecz, która mnie martwiła - perspektywa tego, że kiedyś będę musiała stąd wyjechać, opuścić to piękne miejsce... To oznaczało również rozstanie z chłopakiem. On mieszkał w Bradford, w UK, a ja w Polsce. Tak bardzo daleko od niego, tyle kilometrów... Bałam się, że ten moment w końcu nastąpi, że będziemy musieli powiedzieć sobie "żegnaj"... Że skończy się moja bajka, w której mam swojego księcia, kochającego królewicza, który sprawił, że w końcu odkryłam swoje wspaniałe królestwo. Tak bardzo chciałam zatrzymać czas, znależć jakieś antidotum na zakończenie wakacji... Jakiś pomysł, dzięki któremu mogłabym zostać z nim... na zawsze! Potrzebowałam go, jego bliskości, dotyku i czułości, jego pocałunków, a przede wszystkim... JEGO. On wiedział, że był moim światem, wiedział, że czuję, jak jego serce bije dla mnie i wiedział, że lada chwila skończy się nasz film. Znikniemy. Reżyser zakoczy zdjęcia, powiemy ostatnie kwestie scenariusza... Na samą myśl o tym przeszywał mnie nieprzyjemny, chłodny dreszcz.
Jednak to się stało - był piątkowy poranek. Tego wieczoru miałam pożegnać się z tym miejscem... Przetarłam oczy, powolnym ruchem odsłoniłam pościel. Spojrzałam przez okno - zobaczyłam Zayn'a z małą Jade na rękach przed domem. Śpiewał jakąś piosenkę i przytulał siostrę. Po chwili zobaczył mnie - uśmiechnął się, jednak chwilę później posmutniał - zdał sobie sprawę, że to ostatni wspólny dzień. Wysłałam mu całusa w powietrzu i otworzyłam okno, żeby przewietrzyć pokój. Przeszłam do łazienki, żeby się ubrać i umyć. Spojrzałam w lustro - ujrzałam zmęczoną, opaloną twarz, z opuchniętymi oczami od łez. W nocy płakałam, wspominając wszystko, czego tu doświadczyłam. Tak bardzo chciałam, żeby tak wyglądało moje całe życie, a nie tylko te dwa wakacyjne tygodnie. Upięłam włosy w niedbałego koka, nie miałam siły, żeby wysilać się nad fryzurą. Ubrałam kolorową sukienkę - tę samą, którą miałam na sobie, gdy przeżyłam swój pierwszy raz z Zayn'em. Wróciłam do pokoju. Na parapecie przy łóżku leżała mała karteczka. Od razu pomyślałam o chłopaku - tylko on sprawiał takie niespodzianki. Przeczytałam treść liściku:
"Kochana [T.I.]
Wiem, że to już Twój ostatni dzień tutaj. Łzy napływają mi do oczu na myśl o rozłące z ukochaną. Jednak spędźmy ten dzień nie myśląc o rozstaniu, tak, jakbyśmy mieli być razem przez całe życie. Żyjmy chwilą, bawmy się, Forever Young. Czekam na ciebie po śniadaniu przed domkiem,
na zawsze Twój,
Zayn"
Gdy czytałam treść wiadomości, mała, srebrzysta łza spłynęła mi po policzku, po czym wylądowała na kartce. Schowałam liścik do torebki, żeby przypominał mi jego, gdy już będzę w domu. Wyszłam z pokoju na śniadanie, uśmiechnięta mama podała mi talerz z jajecznicą. Ze smakiem zjadłam pyszne danie. Starałam się to robić jak najszybciej, żeby mieć więcej czasu do spędzenia z Zayn'em. Podziękowałam mamie, pocałowałam ją w policzek i wybiegłam z domu. Mulat stał oparty o drzewo, wyglądał tak bardzo seksownie... Podbiegłam do niego, a on od razu przytulił mnie mocno i pocałował w szyje. Przeszył mnie przyjemny dreszcz pożądania. Odsunęłam się na chwilę od niego i spojrzałam się mu w świecące oczy. Uśmiechnął się, po czym namiętnie zatopił się w moich ustach. Nasz pocałunek trwał bardzo długo, był pełny emocji i miłości. Miział mnie rękami po plecach, raz po raz gładząc pupę. W końcu odessał się ode mnie i chwycił za rękę.
- Kocham cię - powiedział słodkim głosem. Wyruszyliśmy na spacer po lesie. Wokół nas nie było nikogo i nieczego - tylko przyroda. Dookoła śpiewały ptaki, ich piosenki były przepełnione miłością i uczuciem. To wszystko było idealne. Szliśmy objęci, podziwiając dzieła matki natury. Czasami Zayn całował mnie w czoło... Rozmawialiśmy o przyszłości, o tym, co zamierzamy robić, gdy będziemy dorośli. Było nam tak wspaniale razem - cisza i spokój, tylko dwa dopełniające się ciała, które nie mogą bez siebie żyć.
W drodze powrotnej, Zayn nagle się zatrzymał. Stanęłam na przeciwko niego, patrząc w jego świecące oczy.
- Tak strasznie mi na tobie zależy... Tak bardzo nie chcę cię stracić - powiedział. Łza spłynęła mu po policzku. Otarłam ją i pocałowałam w usta. Przytulił mnie czule...
- Wszystko będzie dobrze... po prostu wrócimy do codzienności... - odpowiedziałam smutno. - Wracajmy teraz do domków, musimy zjeść obiad...
Weszłam do domu na obiad. Zjadłam mój ostatni posiłek tutaj - wyjątkowe spaghetti mojej mamy. Dowiedziałam się, że już wszystko spakowane, zostały tylko kosmentyki w łazience. Za dwie godziny mieliśmy wyruszać do domu. Ze smutkiem przęłknęłam ostatni kęs spaghetti. Odniosłam tależ do zlewozmywaka.
Zapaliłam światło w ciemnej łazience. Ponownie spojrzałam w lusto. Moje oczy błyszczały jak nigdy przedtem. Widziałam w nich smutek, zniechęcenie. Wrzuciłam do kosmetyczki wszystko, co zostało. Szybkim ruchem ręki wpakowałam szampon, żel pod prysznic i balsam. Chciałam to wszystko mieć za sobą... bolesne ostatnie pożegnanie i wyjazd.
- Wszystko zabrane z łazienki? - usłyszałam głos taty. Zobaczywszy moją zmartwioną twarz, podszedł do mnie i przytulił z czułością. - Wiem, że nie chcesz stąd odjeżdżać, ale niestety... życie musi toczyć się dalej...
- Ale.. ja go kocham... - powiedziałam, wtulając głowę w pierś taty.
- Wiem, córeczko. Ja również bardzo go lubię i widzię, jak szczęśliwa z nim jesteś. Ale zrozum, czas pokaże, czy to było prawdziwe uczucie, czy też tylko letnie zauroczenie - pocałował mnie w czoło i wyszedł z łazienki.
Nadeszło ostatnie pożegnanie - rodzice pakowali walizki do auta, a Malikowie stali przed domem i patrzyli, jak opuszczamy Wielką Brytanię... być może na zawsze... Rodzice Zayn'a podeszli do mojej mamy i taty. Wymienili kilka ostatnich zdań, dziękując za miłe dwa tygodnie. Moja mama otarła mokre oczy, po czym przytuliła się z panią Malik.
- [T.I.], czas wracać - usłyszałam jej smutnu głos.
- Dobrze, mamo - powiedziałam. Wtedy podszedł do mnie Zayn i mocno objął. Pocałował w czoło i spojrzał w oczy...
- Nie smuć się, kochanie... Wszystko będzie dobrze - otarł łzę z mojego policzka. - Nigdy o tobie nie zapomnę, zbyt wiele dla mnie znaczysz... Moje serce pęka w środku, czuję jak moja dusza rozrywana jest na kilkanaście malutkich kawałków - przybliżył się do mnie i objął mocniej.
- Będzie mi ciebie brakować, już nigdy nie znajdę nikogo takiego, jak ty... - odpowiedziałam drżącym, łamiącym się głosem.
- Kocham cię, bardzo. Jesteś wszystkim, o czym kiedykolwiek marzyłem. Moje serce należy tylko i wyłącznie do ciebie, pamiętaj o tym - nasze usta złączyły się w ostatnim, namiętnym pocałunku. Długo staliśmy, połączeni miłością... Jednak w końcu musieliśmy skończyć, odejść...
- Żegnaj, Zayn - powiedziałam.
- Żegnaj, [T.I.] - odpowiedział, przytulając mnie po raz ostatni. Weszłam do auta, zamknęłam drzwi. Odjechałam, pozostawiając za sobą, jezioro, las, plażę, a przede wszystkim miłość...
Już nigdy nie będę miała kogoś takiego - przeszło mi przez myśl...
cz.7.
Odkąd opuściłam Wielką Brytanię minęły dokładnie 2 lata. Dwa długie lata,
od kiedy pożegnałam chłodny, pachnący naturą las, srebrzyste, pokryte
delikatnymi falami jezioro i złocistą plażę z ciepłym piaskiem... Ale przede
wszystkim minęły 24 miesiące, odkąd nie widziałam Zayn'a...
Na początku utrzymywaliśmy ze sobą kontakt - pisaliśmy prawie codziennie,
wymieniliśmy się adresami z nadzieją, że kiedyś jeszcze się odwiedzimy, a nasze
serca wybuchną od żaru miłości. Miłości, która miała trwać wiecznie, którą
przyrzekał mi tam, daleko na pomoście, którą obiecywał mi do końca
życia...
Jednak mijały dni i miesiące, wyrywałam kolejne kartki kalendarza z bólem
serca... które nigdy nie przestało bić dla niego, którego nikt już nie potrafił
wypełnić tak, jak on. Nikt nie był w stanie spowodować, żeby przyśpieszało tak,
jak zawsze na widok Zayn'a. Nikt swoim dotykiem nie wywołał dreszczy takich,
jak każdy jego czuły dotyk na moim ciele... Już nikt nie był w stanie pocałować
mnie z taką pasją, jak on.
Zayn Malik po prostu o mnie zapomniał. Po kilku miesiącach przestaliśmy
pisać, rozmawiać przez skajpa... Próbowałam ułożyć sobie życie bez niego,
jednak nie byłam w stanie. Świadomość, że on gdzieś tam jest, on ze swoimi
świecącymi ciemnymi oczyma, w których zawsze odnajdywałam ten hipnotyzujący
blask zabijała mnie, niszczyła mnie wewnątrz.
A on? On żył już w innym świecie, w innym życiu... Teraz był światowej
sławy gwiazdą, członkiem boybandu One Direction, na jego punkcie szalały
miliony nastolatek. Przyznam, sama byłam jego wielką fanką. Za każdym razem,
gdy słuchałam ich piosenki, przypominał mi się jego słodki głos, gdy śpiewał
kołysankę małej Jade, jego śliczna, cicha pieśń o miłości, młodości i
wieczności...
Po roku straciłam jakąkolwiek nadzieję, że jeszcze kiedyś go zobaczę, że
jeszcze kiedyś usłyszę jego śmiech, ujrzę śliczny uśmiech i poczuję smak jego
słodkich ust... Przyzwyczaiłam się do tego bólu duszy, stanu nieuleczalnego
odrętwienia. Jedyną osobą, która mogłaby zaspokoić moje potrzeby był on, dotyk
jego delikatnych rąk, czułość i namiętność w pocałunku i wreszcie miłosna
fantazja, którą mnie zaczarował...
"Najbardziej brakowało mi jego miłości... Tylko ona mogłaby zapełnić
moją pustkę w środku. Pustkę, która przeszywała mnie całą. We mnie nie zostało
nic - on zabrał wszystko ze sobą. Żyłam, funkcjonowałam. Ale już nigdy
nie byłam taka sama. [T.I.] zniknęła raz na zawsze. Z nim."
Odłożyłam długopis, zamknęłam pamiętnik. Jak zwykle położyłam go pod łóżko,
a sama usiadłam na parapecie, żeby móc popatrzeć na gwiazdy... Ciemne niebo
pokryte małymi migającymi kuleczkami i ogromny srebrzysty księżyc. Tak samo,
jak dwa lata temu. Jednak wtedy siedziałam na pomoście z Zayn'em, a zamiast
gwiazd widziałam jego śliczne oczy. Nie czułam nic, oprócz miłości, po której
teraz została okropna, chłodna pustka... Bałam się przyszłości, bałam się, że
już nigdy nie odnajdę tej drugiej brakującej połówki mnie. Tej drugiej osoby,
która mogłaby mi dać tyle, co Malik, albo chociażby połowę z tego. Łza spłynęła
mi po policzku... jednak to nie była taka kropla, jak kiedyś. To była sucha,
przejrzysta łza, gorzka, która spadła na ziemię, rozbijając się na tysiące
kawałków. Nie pozostawiła po sobie nic - tak jak Zayn. Zabrała tylko moje
uczucia, to co tak bardzo chciałam wykrzyczeć, lecz nie byłam w stanie. Ta łza
była pusta - bo przepłakałam setki nocy i dni, a każdą z nich roniłam przez
niego, przez to wszystko, co się wydarzyło.
Zostałam sama, no prawie... Jedynymi osobami, które naprawdę mnie wspierały
i walczyły o moje szczęście, byli rodzice... Tylko im naprawdę na mnie
zależało, tylko oni włożyli tyle trudu, żebym odzyskała choć trochę dawnej
radości i uśmiechu. Dziękowałam im każdego dnia, starałam się być oddaną i
pomocną córką. Bo tylko dla nich byłam jeszcze coś warta...
***
Kolejny dzień. Kolejne rutynowe 24 godziny życia, które umarło 2 lata temu
w Wielkiej Brytanii. Oddychałam, ale nie istniałam. Byłam, jednak czułam się
niepotrzebna, niekochana opuszczona...
Leżałam na łóżku i oglądałam zdjęcia z tamtych wakacji. Patrzyłam na fotki,
na których jestem taka szczęśliwa, uśmiechnięta. Promieniowałam radością, nikt
nie widział mnie takiej uszczęśliwionej. Na niektórych zdjęciach byłam z
ukochanym, trzymaliśmy się za ręce, obejmowaliśmy. Niektóre kolorowe obrazki
nawet ilustrowały nasze pocałunki. Uśmiechnęłam się delikatnie... Mój wyraz
twarzy zmieniał się tylko wtedy, gdy przypominały mi się miłe wspomnienia z
tamtego okresu czasu. Z głębokiej rozterki wyrwał mnie głos mamy. Jak zwykle
czuły, przepełniony miłością i troską.
- Kochanie, list do ciebie - powiedziała. Wolnym krokiem podeszła do mnie,
podała mi białą kopertę. Pocałowała w policzek i wyszła z pokoju. Obejrzałam
dokładnie opakowanie listu - nie było nadawcy, jedynie moje imię i nazwisko
oraz adres. Na znaczku widniała podobizna Królowej Elżbiety, co bardzo mnie
zdziwiło, bo rzadko w Polsce się z takimi spotykałam. Otworzyłam kopertę i
wyciągnęłam kartkę w kratkę, wypełnioną niestarannym pismem. Zapisana cała z
dwóch stron. Zaczęłam czytać...
"Kochana [T.I.],
Nie wiem, czy jeszcze mnie pamiętasz, a nawet jeśli nie zapomniałaś o mnie,
to pewnie nie chcesz o mnie słyszeć... Wiem, jak bardzo boli złamane
serce..."
Pojedyncza łza spłynęła mi po policzku. Nie mogłam uwierzyć w to, co
widzę...
"Na pewno jesteś na mnie wściekła za to, że przestałem się z Tobą
kontaktować... Uwierz mi, ja o Tobie nigdy nie zapomniałem - ciągle jesteś w
moim sercu, to tylko o Tobie myślę każdej nocy, gdy kładę się spać. To Twoja
twarz powraca w mojej głowie podczas każdej pełni księżyca. Twoja twarz, gdy
siedziałaś na przeciwko mnie nad jeziorem w nocy, ta delikatna i słodka
twarzyczka. Widzę Twoje oczy, błyszczące i pełne nadziei i wiary we wszystko co
mówię. Oczy pewne mojej miłości...
Jednak teraz na pewno nie możesz zrozumieć tego, co piszę... Kiedy stałem
się sławny, mój menadżer powiedział, że to on będzie decydował o moim życiu
osobistym. Nie pozwolił mi utrzymywać kontaktu z żadnym znajomym z przeszłości.
Zmusił mnie do niechcianych związków, bo według niego tak będzie lepiej dla
mojej kariery... Na początku znosiłem to pokornie i ze spokojem, jednak ból po
utracie Ciebie ciągle we mnie narastał. Próbowałem przyzwyczaić się do nowego
życia, ale było to dla mnie niemożliwe... Teraz, kiedy to piszę, mija rocznica
odkąd się spotkaliśmy nad jeziorem, a moje serce jest rozdarte i puste. Krwawi
i nikt nie może zagoić rany... Jedynie Ty, Twój powrót umożliwiłby moje dalsze
funkcjonowanie.
Wiem, że trudno Ci uwierzyć w to wszystko, co tutaj opisuję. Na pewno nie
chcesz mnie znać, bo zraniłem Cię... jednak byłem bardzo głupi i ciągle
świadomy tego, że źle robię. Pamiętaj, że ty pozostaniesz moją jedyną na
zawsze, bo tylko ty dopełniasz mnie tak, jak nikt inny.
Kocham Cię,
Zayn Malik.
P.S.
Proszę, odezwij się do mnie... Tak bardzo chcę się z Tobą spotkać i
porozmawiać o tym wszystkim... Niedługo mam koncert w Polsce, w Warszawie.
Proszę przyjdź 30 lipca o 22.00 na Stadion Narodowy. Może... może uda się coś
jeszcze naprawić? Z.M."
Wtuliłam się w poduszkę. Płakałam ze wzruszenia, płakałam, bo jednak Zayn ciągle
mnie kochał i ciągle o mnie pamiętał. Płakałam, bo nie potrafiłam pohamować
emocji. Moje łzy były szczere i pełne miłości. Miłości, która jednak nie
wygasła, uczucia, które jednak ciągle istniało nie tylko we mnie, ale i w
nim.
"Prawdziwa miłość nigdy nie umiera" - pomyślałam kładąc się spać
tego dnia. Dnia, który zmienił moje życie - bo wiedziałam, że mam po co żyć, że
nie muszę uciekać w sidła śmierci, w szpony końca mojego bytu. Bo to nie był
jeszcze czas, żeby odejść.
***
ciąg dalszy nastąpi
Uwielbiam Twoje opowiadania:D czekam na kolejną część;)
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział jej co z nimi będzie♥
OdpowiedzUsuńKocham to opowiadanie ;)) Proszę dodaj jak najszybciej następną część ;) Błagam!
OdpowiedzUsuń