poniedziałek, 6 maja 2013

zayn część 1

ten imagin też jest od dziewczyny która jest bardzo chętna do prowadzenia tego bloga. Niestety nie może wstawiać (powody nie są ważne) i prosi o to mnie więc to jest kilku częściowy imagin o Zaynie/Sandra



Powoli otworzyłam oczy, natychmiast je z powrotem zamykając aby uchronić je od ostrego światła słonecznego,
które przedzierało się przez blado fioletowe firanki znajdujące się w moim pokoju. Zapomniałam wczoraj
zasunąć żaluzje mój błąd- pomyślałam. Wyciągnęłam rękę z pod kołdry i przesunęłam ja na półkę nocną z zamiarem
znalezienia telefonu. Moja dłoń napotkała urządzenie i powoli przysunęłam ją bliżej oczu, by odczytać godziną.
09:30- Kurde, zaspałam- pomyślałam i pospiesznie wstałam, by po chwili upaść z powrotem na łóżko. Popatrzyłam 
na sprawcę mojego upadku, którym ukazał się mój plecak. Co mój plecak robi koło łóżka?. Dobra nie ważne. Wstałam
ponownie unikając poprzedniej przeszkody i z pośpiechem skierowałam się do szafy. Wyciągnęłam z niej mój strój
służbowy jak zwykłam go nazywać. Składał się on z czarnej spódnicy, która nie była ani za krótka ani za długa
ale w sam raz, białej bluzki do której była już przyczepiona plakietka z moim imieniem i nazwiskiem.
W pospiechu wciągnęłam wszystkie rzeczy na siebie nie dbając zbytnio o to czy są pomięte. Włosy związałam
w długiego kucyka, nie nakładając nawet makijażu ma moją twarz. W korytarzu ubrałam jeszcze wygodne
baletki i wybiegłam z domu nie myśląc nawet o jakimkolwiek śniadaniu. Do restauracji, w której pracuje od
kilku miesięcy dotarłam po około 10 minutach. Na moje szczęście nikt nie zauważył mojego spóźnienia i mogłam
spokojnie wziąć się do pracy. Miejsce, w którym pracuje nie było jakąś tam restauracją  jadały tu przeważnie
rodziny z ogromnym kontem w banku (nie żebym była jakaś materialistką), ale rzadko zdarzało mi się tu spotkać
ludzi, którzy nie zarabiają milionów miesięcznie. Dzień mijał spokojnie i nie spotkałam tutaj nikogo, kto
wybijał się pod ustaloną tutaj normę. Ruch w restauracji zaczął się powiększać, ale nie było się czemu dziwić,
ponieważ nastała pora obiadowa.
-(T.I) weźmiesz za mnie stolik 10, muszę do toalety- Janet popatrzyła na mnie błagalnie
- Dobra, nie ma sprawy- powiedziałam, poprawiłam swój fartuszek i ruszyłam w stronę stolika. Jak zdążyłam
zauważyć, że siedziała tam piątka jakiś nastolatków, którzy byli bardzo pochłonięci swoja rozmową, w trakcie
której raz po raz wybuchali śmiechem.
- Dzień dobry, można przyjąć zamówienie?- spytałam stając przy ich stoliku. Wszystkie oczy zwróciły się na mnie
uśmiechnęłam się grzecznie cierpliwie czekałam, aż któryś z nich się odezwie
- Tak- powiedział blondyn i zaczął składać swoje zamówienie, które składało się z 5 dań i deseru, kiedy skończył
uśmiechną się do mnie, miał uśmiech, którego  nie dało się odwzajemnić więc i ja odwdzięczyłam się tym samym.
przyjęłam zamówienie informując ile około będą czekać na ich realizacje, Już miałam odchodzić kiedy odezwał się
chłopak z uroczymi loczkami na głowie
- A czy dodatkiem do za mówienia, może być bonus w postaci twojego numeru?- spytał uśmiechając się, a w jego
policzkach pojawiły się przesłodkie dołeczki, naprawdę miałam ochotę dać mu ten numer na co szybko się upomniałam
w duchu
- Buta?- spytałam jak idiotka na co wszyscy przy stole wybuchli śmiechem, oprócz chłopaka w loczkach, który
spalił buraka, uśmiechnęłam się do niego pocieszająco i odeszłam od ich stołu zostawiając 4 rozbawionych
chłopców i 1 zażenowanego. Wróciłam do pracy obsługując kolejne stoliki. Po chwili spojrzałam w stronę stolika
numer 10 i zauważyłam, że każdy z nich wlepia we mnie oczy na co zrobiłam się czerwona jak dojrzały pomidor.
Jednak uwagę przykuł jeden chłopak. Idealnie ułożone ciemno brązowe włosy idealnie współgrały z kształtem jego
twarzy. Brązowe oczy lśniły taka głębią, że na pewno można w nich było utonąć. Idealne malinowe usta były
wykrzywione w pięknym uśmiechu, który ukazywał idealnie białe zęby. Jednym słowem wyglądał jak młody bóg.
Nie widziałam jeszcze nikogo tak cholernie idealnego. Zdałam sobie sprawę, że się na niego gapie jak by mi
czegoś brakowało. Spuściłam zawstydzona głowę i starałam się ukryć jakoś moje rumieńce, które ogarnęły całe moje
policzki i paliły żywym ogniem. Kiedy ich dania były gotowe, tym razem to ja poprosiłam Janet, żeby ich
obsłużyła. Popatrzyła na mnie z podejrzliwością, ale chętnie się zgodziła widząc kto przy nim siedzi. Po chwili
wróciła:
- Pytali o ciebie- powiedziała z wyrzutem. Popatrzyłam na nią i kiwnęłam tylko głową. Moja zmiana kończyła się
dokładnie za 30 minut z czego byłam niezmiernie zadowolona. Marzyłam tylko by znaleźć się w swoim łóżku i
leniuchować w nieskończoność. Zauważyłam, że piątka nastolatków opuściła restauracje więc odzyskałam moją
pewność siebie, dzięki czemu ostatnie pół godziny w mojej pracy z dzisiejszego dnia przeleciało mi
strasznie szybko. Pożegnałam się ze wszystkimi i opuściłam budynek, w którym pracuje. Wolnym krokiem zmierzałam,
ku mojemu mieszkaniu, napawając się ciepłym powietrzem, które dziś zaskoczyło wszystkich. Nagle ktoś złapał
mnie za rękę, ciągnąc ku sobie. Stałam tyłem kompletnie sparaliżowana.
- Poczekaj- powiedział piekielnie seksowny głos nad moim uchem, przez co na całym moim ciele pojawiła się gęsia
skórka, a w żyłach wystrzeliła adrenalina. Zahipnotyzował mnie jednym słowem, byłam jak w transie i dopiero
mocniejszy podmuch wiatru, który pojawił się znikąd mnie ocucił. Rozum podpowiadał, że powinnam być
przestraszona ale głos, który przed chwilą usłyszałam uśpił moją ostrożność.

4 komentarze: